Zobacz pełną wersję : Przeprowadzka w Bieszczady
GERONIMO
22-07-2002, 15:16
Chciałbym przeprowadzić się na stałe w Bieszczady, narazie wchodzą w rachubę; Sanok, Lesko, Ustrzyki Dolne, lub okolice tych miast, ale nie koniecznie. Proszę więc o porady,wskazówki, szczególnie ludzi mieszkających w Bieszczadach.
Stały Bywalec
22-07-2002, 19:54
Abyśmy mogli udzielić Ci jakiejś konkretnej porady, musiałbyś coś więcej o sobie napisać. A więc: wiek, zawód, stan rodzinny, w jakiej formie chciałbyś rozwiązać problem mieszkania, etc.
Jeżeli nick, który przybrałeś jest odzwierciedleniem postawy życiowej lub sie z nim identyfikujesz to powinieneś znaleść swoje miejsce na tym Łez Padole.
Jeżeli jesteś z większego miasta jak Lisko czy Ustrzyki Dolne, to musisz się liczyć z tym, iż czas w takich miejscach toczy się trochę innym rytmem, znacznie wolniej w porównaniu z tym do czego przywykłeś.
Jeżeli jesteś samotnym "wedrowcem" to nie ma sprawy, ale jeżeli masz rodzinę to powinieneś to bardzo szczególowo rozpatrzyć, mając ich na uwadze.
A to co najważniejsze to czy masz " sposób na życie " w tym nowym miejscu i środowisku??
To sa pytania na, które musisz znaleźć odpowiedź zanim tam pojedziesz, a na które ja jeszcze nie znalazłem przekonywującej mnie odpowiedzi i dlatego wciąż mieszkam 500 km od tych GÓR.
pozdroowka
marekm
Zastanawiam się nad przeprowadzką na stałe w Bieszczady. Nie chcę dłużej pracować na czyjeś konto, chciałabym mieć właśny biznes. nie dojeżdżać codziennie 2 godziny do pracy i nie przejmować się kaprysami klientów. Być sobie sterem, żeglarzem, okrętem
Tyle o motywacji..
Zgrzyt polega na tym, że komu o tym nie wspomnę puka się w głowę. Mieszkam teraz w dużym mieście i tutaj dobrowolny wyjazd w głuszę równa się wygnaniu. Pochodzę z małego miasta, przywykłam do surowych warunków życia, jednak sama się zastanawiam czy mój pomysł jest dobry. Planowałam po przeprowadzce żyć z turystyki. Zawodowo zajmuję się marketingiem więc przynajmniej z reklamą bym sobie poradziła :-P
Obawiam się tego, że:
- nie będzie się dało z turystyki utrzymać - nie mam w tym zakresie doświadczenia. Zdaje się że nie jest trudno zarządzać małym pensjonatem, ale czy da się z tego żyć?
- zniechęcimy się (ja i mąż) biurokracją przy tworzeniu własnego biznesu
- mam też obawę jak "mieszczuchy" są w takim miejscu jak Bieszczady przyjmowane. Wielokrotnie słyszałam o niszczeniu mienia przyjezdnym na Mazurach. W turystycznych miejscach wiele się mówi o tzw. warszawce czyli wielkomiejskich chamach.
Czy ktoś z forumowiczów miał podobne dylematy, albo może zna podobne jak mój przypadki? Chętnie zapoznałabym się z Waszymi doświadczeniami.
Jak masz pieniądze i uważasz, że to jest to co chciałabyś w życiu robić to się nawet nie zastanawiaj.
Założysz agroturystykę to jeszcze się na KRUS załapiesz, a nie zanosi się na to, żeby ktokolwiek ruszył ten chory system :evil:
Krzysztof Franczak
22-11-2009, 20:15
Dobry pomysł. Najważniejsze to wierzyć w to co chce się robić. Ja przyjechałem ze Szczecina w 1990r i to był strzał w 10. Na początku nie było łatwo (teraz też czasem nie) ale zrobiłbym to jeszcze raz i jeszcze raz. Moi przyjaciele też tak zrobili spzredali mieszkanie w W-wie i prowadzą agroturystykę. Żyją i nie myślą o powrocie a to dobry znak. Niedługo na świat przyjdzie ich dziecko...już stąd. A ludzie są dobrzy, wszak niemal każdy kiedyś tu przyjechał i zaczynał od początku. Prędzej pomogą niż będą szkodzić.
Heh
Jak masz pieniądze i uważasz, że to jest to co chciałabyś w życiu robić to się nawet nie zastanawiaj.
Założysz agroturystykę to jeszcze się na KRUS załapiesz, a nie zanosi się na to, żeby ktokolwiek ruszył ten chory system :evil:
Zmień lekarza - najlepiej z własnej woli.
Fee
Super pomysł, tylko weźcie pod uwagę to,że sezon zimowy jest trudny...
Heh
Zmień lekarza - najlepiej z własnej woli.
Fee
No jakbyś nie wiedział to większość właścicieli pensjonatów jest na KRUSie, a ile on wynosi na kwartał, a ile ZUS to mam Ci pisać, czy wiesz sam?
tutejsi jezdza po piniondz na saxy za granice i po wielkich miastach ,miastowi jezdza by siem zem siem utrzymywac i zyc tutaj, siem zem siem mi pomieszalo w glowie w jaroslawiu naprostuja siem zem mniem
taaaak.. wiekszosc mieszczuchow zawsze chce uciekac w gory i "glusze".. a jak juz uciekna i osiada na tej "cichej wsi" to chca miec wszystko to co mieli w miescie- rowny asfalt, chodniczki, markety w zasiegu reki , eleganckie knajpy, wanne z babelkami i bilbordy wokolo.. po co ten cyrk?
znam takich co wyjechali naprawde szukac gluszy , innosci i pionierskiego zycia.. ale to sa jednostki..
Krzysztof Franczak
22-11-2009, 23:03
taaaak.. wiekszosc mieszczuchow zawsze chce uciekac w gory i "glusze".. a jak juz uciekna i osiada na tej "cichej wsi" to chca miec wszystko to co mieli w miescie- rowny asfalt, chodniczki, markety w zasiegu reki , eleganckie knajpy, wanne z babelkami i bilbordy wokolo.. po co ten cyrk?
Z tego wszystkiego co wymieniłaś mam tylko nieustanny cyrk, ale to inna sprawa.:razz:
Ja nie miałam nic z tych rzeczy a przeżyłam 16 lat,pewnie dlatego,że nie były mi niezbędne!
andrzej627
22-11-2009, 23:14
Nie chcę dłużej pracować na czyjeś konto, chciałabym mieć właśny biznes (...) i nie przejmować się kaprysami klientów.
No ale właśnie wtedy będziesz bardziej zależna od "kaprysów klientów".
Basia Z.
23-11-2009, 09:10
Rzucanie wszystkiego i wyjazd w nieznane nie jest chyba dobrym pomysłem, tym bardziej jeśli nie ma się dotychczas doświadczenia w tym co chce się robić.
Może na początek spróbować np. na rok nie zamykając sobie drogi odwrotu, np. nie sprzedając mieszkanie w mieście.
A to np. wydzierżawić od kogoś schronisko (nie koniecznie w Bieszczadach) i spróbować przez rok poprowadzić - to da pewne niezbędne doświadczenie a nie zamknie drogi, jeśli się stwierdzi, ze to jednak nie to.
Pozdrowienia
Basia
trzykropkiinicwiecej
23-11-2009, 09:32
...Ja bym się nie zastanawiał tylko bił na oślepi w Góry... Exupery mawiał że: "na miare ludzką, w miastach życia już nie ma" i zgadzam się z nim w zupełności.. Mam wielu przyjaciól którzy uciekając z miast, sprzedawali mieszkania i osiedlali się włąśnie tutaj... NIKT z nich nie narzeka i popełnił by ten wyjazd jeszcze raz... Nikówi że jest łątwo na początku, jakby miało być łatwo to by to nie była ów "głusza"... Tajemnica tkwi z nastawieniu, wytrawałości i dobrych pomysłach...
wp.krzysztof
23-11-2009, 09:57
Romantyczne ….
Twój post potwierdza, że są jeszcze ludzie, którzy mają marzenia. Czy mają odwagę je spełnić – a to już inna sprawa.
A tak bardziej konkretnie – to powiem tak.
Jeśli Twoją motywacją jest chęć zamieszkania w Bieszczadach (ze wszystkimi tego konsekwencjami) – to owszem ma to sens, pod warunkiem, że zdajesz sobie sprawę z trudności jakie przyjdzie Ci pokonywać przez najbliższe lata + całkowity brak gwarancji że Ci się uda. (zwracam uwagę na to, bo z Twojego postu trudno wyczytać, jakie masz aktywa „poza brakiem doświadczenia w tym biznesie” J)
Jeżeli jednak jesteś osobą, która zna Bieszczady tylko z turystyki i wydaje Ci się, że fajnie było tu mieszkać na stałe, pracując dla przyjemności w turystyce – bo miałoby się te Bieszczady na co dzień – to daruj sobie. Podstawowy błąd takiego rozumowania tkwi w tym, że wydaje Ci się, że można życie codzienne zamienić w nieustający urlop.
Jeżeli Twoją główną motywacją jest to, o czym wspominasz w swoim poście, a więc niechęć do dwugodzinnego dojazdu do pracy, praca „dla kogoś” ect, - to daruj sobie. Jest tysiąc lepszych sposobów na robienie biznesu, niż agroturystyka/pensjonat w Bieszczadach. To kapryśny biznes, sezonowy i nie przewidywalny. Zawsze może powstać w najbliższym sąsiedztwie lepszy pensjonat, lepsza oferta – i wtedy faktycznie będziesz musiała dojeżdżać do pracy, tyle tylko, że jeszcze dalej i w gorszych warunkach.
A jeżeli jeszcze nie dysponujesz wystarczającą gotówką, i miałabyś sięgać do kredytu i spłacać go przychodami z pensjonatu – to najpierw policz to sobie dobrze (a jak już policzysz – rozejrzyj się za innym pomysłem na życie). Szkoda tracić to, co już osiągnęłaś.
No jest jeszcze wersja całkowitego romantyka, zakochanego w Bieszczadach i rzucającego wszystko. Na tą chorobę nie wynaleziono jeszcze lekarstwa, ale zdarzają się cuda, że ktoś zrywa z dotychczasowym życiem, przenosi się tutaj, jakoś egzystuje i jest szczęśliwy.
Więc, jeżeli wierzysz w cuda …..
PS. Ale… żeby nie było zbyt pesymistycznie ….to są oczywiście luźne dywagacje. Każdą sytuację warto odnieść do konkretnej sprawy, konkretnej lokalizacji i warunków lokalnych. Dopiero wtedy ma sens doradzanie czegokolwiek.
PS2. Dowody na poparcie mojej tezy masz na tym forum. To zbiorowisko ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie Bieszczadów, ale jakoś nikt się nie przenosi.:-D
Basia Z.
23-11-2009, 10:13
PS2. Dowody na poparcie mojej tezy masz na tym forum. To zbiorowisko ludzi pozytywnie zakręconych na punkcie Bieszczadów, ale jakoś nikt się nie przenosi.:-D
Eee, no jest jednak paru takich co się przeniosło (i jak sami piszą - nie żałują).
Natomiast rzeczywiście trzeba mocno rozważyć wszystkie aktywa jakie się ma.
Brak doświadczenia w biznesie turystycznym jest poważnym brakiem.
Ja osobiście wielokrotnie myślałam o zajęciu się biznesem turystycznym, nie koniecznie w Bieszczadach (mam wieloletnie doświadczenie - jestem przewodnikiem).
Ale właśnie doświadczenia (moje i męża) w tym biznesie, który bywa bardzo "kapryśny" sprawiają że traktuje to wyłącznie jako pracę dodatkową.
Żal mi tez byłoby mojej pracy "podstawowej", którą bardzo lubię i która daje mi podstawowy dochód (przynajmniej wypłatę co miesiąc mam pewną).
Pozdrowienia
Basia
Rzucanie wszystkiego i wyjazd w nieznane nie jest chyba dobrym pomysłem, tym bardziej jeśli nie ma się dotychczas doświadczenia w tym co chce się robić.
[...]
Zgadzam się z Basią... Papierologia i uczenie się najprostszych umiejętności. Trzeba się nauczyć, że po pierwsze roboty jest więcej. Drobiazgi - pranie i sprzątanie po gościach, zaopatrzenie domu w jadło itd. Szanujące się agroturystyki w moich okolicach oferują zawsze jakieś specjalne atrakcje - ludowe jedzonko, konfiturki własnej roboty, spec nalewki, płótno ręcznie tkane, wełny z własnych owiec, mają nawet folusz, jakieś miodowe wynalazki itd, itd. Pojawia się nawet coś w rodzaju specjalizacji - jedna pani z małej wioski sprowadza np super konfiturki aż spod Grójca:D A sama specjalizuje się w malowańcach na szkle, które rozprzedają zaprzyjaźnione gospodarstwa.
Więc to jest jeden z czynników, które trza brać pod uwagę - jak i czym będzie się wabiło klientelę. No bo o standardach sanitarnych itd to nie wspomnę. Mycie w misce poobijanej poszło już do lamusa;P Więc trza te standardy zapewnić, a to są inwestycje.
Wspomniałem o papierologii, bowiem przynajmniej tu, w Sudetach, bez dofinansowań z UE wiele agro by nie ruszyło z miejsca. A UE to biurokracja...
Więc uważam, że liczy się naprawdę głęboko przemyślany plan i sporo różnych umiejętności. O ich istnieniu można się szybko przekonać łapiąc jakąś arendę z PTTK-u lub w prywatnym biznesie. Na początek...
Pozdrawiam,
Derty
idea jest taka, że zaoszczędzimy pieniądze na rozkręcenie biznesu. nie chcę brać kredytu bo się boję tego że nie będzie odwrotu.
szacuję że idealnie byłoby mieć na start ok 0,5 mln. ale pewnie tyle nie będę mieć. Więc będę się starać o dotację z ue. pewnie udałoby się zebrać ok 250 tys. Najpierw kupimy ziemię, a później odłożymy na resztę.
mam dopiero 28 lat więc mam czas na realizację tego zamierzenia. na pewno nie wyprowadzę się jutro :)
myślałam o agroturystyce z prawdziwego zdarzenia - miejscu ekologicznym, z klimatem itd. Przez to droższym za noc. chciałabym kupić ziemię w pobliżu miejsc gdzie można jeździć na nartach, aby zima nie była zupełnie martwym sezonem.
Obecnie nieźle zarabiam, ale nie mam złudzeń że takie same zarobki czekają mnie w pensjonacie. Bardziej zależy mi na mniej stresującym zajęciu. Ceną za obecną pracę jest ciągłe napięcie. Prowadzenie pensjonatu to na pewno nie bułka z masłem, ale jest raczej mniej stresujące niż praca w agencji reklamowej.
Mam nawet jakiś pomysły na rozwój - wątek o regionalnym jedzeniu natchnął mnie do założenia lokalu rekonstruującego dawne kuchnie. na to też można dostać dotacje :)
Krzysztof Franczak
23-11-2009, 16:41
Proponuję żebyś przyjechała na jakiś czas w te okolice gdzie zamierzasz rozpocząć swój biznes i zobaczyła jako to wygląda "od kuchni".
Ja co najmniej kilka razy do roku przemierzam różne pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne nie nie widzę żeby ktoś rezygnował, przeciwnie pojawia się takich miejsc coraz więcej i są to "przyjezdni" np Gęsi Zakręt czy Przystanek Cisna.
Za nim zgodzisz się z optymistami posłuchaj słów pesymisty:
Jeśli chcecie w Bieszczady to polecam tylko okolice większych miejscowości powiatowych (Lesko, Ustrzyki D., Sanok)... Dlaczego? blisko do szpitala w razie w. (np. karetka z Cisnej do Leska jedzie godzinę i tyle samo wraca z powrotem i jest tylko jedna!), blisko do lekarzy specjalistów (w tym pediatrów, stomatologów i ginekologów...), blisko do urzędów (a trzeba tam często),...
Poza tym infrastruktura energetyczna, wodociągowa i drogowa w Bieszczadach nie istnieje, bądź jest słaba. Tzn. macie marzenie zamieszkać w Radziejowej bo jest ładny widok - sami sobie musicie doprowadzić wodę (budowa studni), skombinować oczyszczalnię, wyczarować prąd. Tylko kolektory słoneczne są w jakiś tam sposób skuteczne w Bieszczadach (ale tym się da tylko nagrzać wodę). Z wiatraków nie dacie rade wykrzesać za dużo prądu... jeśli nie uda wam się zrobić przyłącza do sieci energetycznej to zostaje agregator.
Odśnieżanie... to długa historia i tu jest nieśmiertelna anegdota na ten temat:
Pamiętnik zauroczonego
12 sierpnia.
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pęknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.
14 października
Bieszczady są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniale! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.
11 listopada.
Wkrótce zaczyna się sezon polowań. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić cos tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieje, że wreszcie zacznie padać śnieg.
2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdowa. Zrobiliśmy sobie świetna bitwę śnieżną (wygrałem) a potem przyjechał pług śnieżny i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdowa. Kocham Bieszczady.
12 grudnia.
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z droga dojazdowa. Po prostu kocham to miejsce.
19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdna drogę dojazdowa nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.
22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Cale dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, ze pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Skurwysyn!
25 grudnia
Wesołych Pierdolonych Świat! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwysyn od pługu śnieżnego...przysięgam - zabije. Nie rozumiem, dlaczego nie posypia drogi solą, żeby rozpuściła to cholerstwo.
27 grudnia
Znowu to białe gówno napadało w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia piec centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?
28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt piec centymetrów tego białego cholerstwa. Teraz to nie odtają nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten łajdak przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, ze sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozwaliłem o jego zakuty łeb.
4 stycznia
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić cos do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi cholerny jeleń i całkiem go rozwalił. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te pieprzone zwierzaki. Ze tez myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!
3 maja
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej pieprzonej soli, którą posypują drogi.
18 maja
Przeprowadziłem się z powrotem nad morze. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Bieszczadach.
"Pamiętnik zauroczonego" normalnie nie mogłem się powstrzymać od śmiechu, przepraszam za to. czytając to z dystansu to jest świetne studjum człowieka:pp normalnie jeszcze raz to przeczytam, jest to "zaskakujące"
No, krąży ten pamiętnik, krąży http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=1852&page=29 post 288 i chyba też już wcześniej też był ;)
wieśniaczka
26-11-2009, 14:57
[quote=fiona;90782]Zastanawiam się nad przeprowadzką na stałe w Bieszczady. Nie chcę dłużej pracować na czyjeś konto, chciałabym mieć właśny biznes. nie dojeżdżać codziennie 2 godziny do pracy i nie przejmować się kaprysami klientów. Być sobie sterem, żeglarzem, okrętem
Podpisuję się pod powyższym. W związku z brakiem gotówki zastanawiam się nad wzięciem kogoś równie nienormalnego jak ja na wspólnika. :idea:
Jak to znajomo brzmi!
Sama przed kilku laty miałam agencję reklamową, dzisiaj prowadzę agroturystykę w Bieszczadach.
Kilka uwag myślę istotnych.
1. 250 tysięcy nie wystarczy. Ziemia w Bieszczadach jest straszliwie droga! A ta położona w pobliżu wyciągów i atrakcji - jeszcze droższa.
2. Budowa domu z przeznaczeniem na przyjmowanie gości to kolejne wielkie pieniądze. Koszt takiego domu jest dużo wyższy od "normalnego" bo choćby trzeba zrobić więcej łazienek. Łazienka w każdym pokoju to wymóg podstawowy - o to pytają przede wszystkim potencjalni goście.
3. budowa to nie wszystko - należy dom wyposażyć: łóżka, pościele, zastawa stołowa, inne niezbędne meble itd. To niestety kolejne poważne koszty.
4. trzeba mieć sprawny samochód.
5. koszty życia w Bieszczadach są zaskakująco wysokie.
6. poruszany powyżej już dostęp do usług medycznych - ja do dentysty mam ponad sto kilometrów. Chodzi oczywiście o dobrego dentystę.
7. Aby takie miejsce miało powodzenie (czytaj obłożenie poza miesiącami letnimi) trzeba mieć na nie pomysł. Nie wystarczy się reklamować - trzeba wiedzieć do jakiej grupy turystów chcesz trafić.
8. Odpowiedz sobie na pytanie czy jesteś w stanie pracować na okrągło, bez wolnych sobót, niedziel i świąt - nieograniczoną ilość godzin dziennie. Goście przyjeżdżają o różnych porach - często późną nocą. Trzeba na nich czekać, przywitać, za Tobą cały dzień pracy i przed Tobą następny.
Na razie tyle. Sama przez to przechodziłam niedawno. Przeniesienie się z dużego miasta w Bieszczady dla nas było najlepszą z możliwych życiową decyzją. Jesteśmy tu szczęśliwi. Nie mieliśmy chwil zwątpienia.
Znam wiele osób, które tak jak Ty myślą o takiej życiowej zmianie. Obserwując ich widzę, że udaje się to tylko tym, którzy nie wątpią. Mają granitową pewność, że tego chcą. Pozdrawiam!
Ciekwostka, ze "pamietnik zauroczonego" poznalam najpierw w wersji anglojezycznej: zeszlej zimy przyslali mi go znajomi z Ottawy. Nie watpie, ze pasuje rowniez do zimy w Bieszczadach.
Swoja droga nie dziwie sie, ze masz takie marzenia, tez mi to chodzilo po glowie, ale jakos nie odwazylam sie. Jesli sie zdecydujesz, bede trzymac kciuki.
Pozdrawiam
Przeprowadziłam się z miasta na odludzie, tyle, że w mazurskie lasy. To nie jest tak hop siup zrobić agroturystykę z paroma zlotymi. Fakt, dużo tego i wciąż przybywa, dlatego trzeba się czymś wyróżnić. Za pomocą agroturystyki rząd kiedyś chcial uzdrowić kraj, bezrobocie. I taki mit nadal trwa... Masz kasę, mnóstwo jej to idz, kupuj budę, remontuj zgodnie z wymogami unijnymi. Inaczej się dziś nie da, bo prędzej czy później wysiądziesz, a nawet prędzej, niż Ci się wydaje. Albo buduj od podstaw. Ale to już zupełnie inna bajka. Wiesz, zima, odcięcie od świata, od sklepów, lekarza, karetki itp...tego wszystkiego w mieście nie jestes w stanie sobie wyobrazic. Być w tym dniami, tygodniami to zupełnie coś innego niż tylko w wyobrażeniach. Tez jestem zakreconym wariatem, ale dziś czasem trzasnęłabym ten mój wymarzony las w pysk i poszła w pis... du do miasta. Co dzien, każdej minuty, godziny patrzysz na las, na nic więcej. Zyczę trafnych decyzji, bo niektore sa nieodwracalne.
... Tez jestem zakreconym wariatem, ale dziś czasem trzasnęłabym ten mój wymarzony las w pysk i poszła w pis... du do miasta. Co dzien, każdej minuty, godziny patrzysz na las, na nic więcej. Zyczę trafnych decyzji, bo niektore sa nieodwracalne.
I tutaj można zacytować mądrość ludową "tam jest dobrze gdzie nas nie ma"
trzykropkiinicwiecej
28-01-2010, 21:19
...podobno "wolność nie jest dla wszystkich" ...taka sama
dziabka1
28-01-2010, 21:25
...podobno "wolność nie jest dla wszystkich" ...taka sama
No i bardzo dobrze, nie sądzisz? Czyżby nawiazanie do wiersza Jacka Telera?
trzykropkiinicwiecej
28-01-2010, 21:41
..i owszem...
...Ci zaś nieliczni,
którzy odważą sie ruszyć na górską wspinaczkę,
skazują się na drogę, jak ludzkie marzenia,
choć może nie dojdą do szczytu,
to nikt i nigdy
nie odbiera im upojonej radości tego wędrowania,
gdzie każdy krok może byc triumfem i walką o życie
i gdzie wobec potęgi gór
prościej odkrywa się siebie,
a przynajmniej także większość granic i lęków
to tylko ułamek naszego umysłu,
poza którą zaczyna się
wolność.
Ale nie mów o tym ludziom...
wolność jest dla nielicznych...
...gwoli przypomnienia... ale gdzieś go tu już wklejałem kiedyś.. i też pierwsza odpowiedziałaś :-)
dziabka1
28-01-2010, 21:45
..i owszem...
...gwoli przypomnienia... ale gdzieś go tu już wklejałem kiedyś.. i też pierwsza odpowiedziałaś :-)
Tak? No proszę :) edit: faktycznie, znalazłam :) podrzuciłam wtedy autora.
Leży mi ten wiersz, ot co.. Od dawna.
Zresztą, swojego czasu zrobił pewną karierę, pomimo tego, ze Jacek to wielkim_poetą_nie-był.
a odnosnie przeprowadzki z wielkiego miasta w bieszczady- czy od razu trzeba wszytsko rzucac, palic za soba mosty i nastawiac tylko na turystyke ze przyjda turysci i dadza mi kase albo zdechne z glodu?
czy nie lepiej by na poczatek sprobowac, z mozliwoscia odwrotu.. wynajac sobie jakis pokoik gdzies tam, w podbieszczadzkim miasteczku czy wiosce, zatrudnic na jakiekolwiek stanowisko i posiedziec tam z rok.. i zobaczyc czy cie to kreci, czy ci nie brakuje miasta i poprzedniego zycia...
a po okresie probnym dokonac wyboru naprawde...
dziabka1
29-01-2010, 08:46
Buba ma rację.
Kompromis.
Spróbować, zobaczyć, jeżeli się dojdzie do wniosku że to nie to, wrócić.
Kwestia ambicji to już prywatna sprawa.
Tak sobie teraz myślę, że wszyscy ci, co marzą o wyniesieniu się na wieś, a w mieście się urodzili i w życiu na wsi nie mieszkali, to raczej nie wiedzą, co mówią. Ja sama patrzę na góry z pozycji turysty, ale przenieść się tam, mieszkać, być częścią tej specyficznej społeczności.. Nie wiem, czy bym podołała. Każdy chyba miał takie marzenia, ach, zamieszkać na wsi, cały czas z naturą, jak by było fajnie, ale tak naprawdę, to trzeba umiec.
trzykropkiinicwiecej (http://forum.bieszczady.info.pl/member.php?u=2596), fakt, wolność inna dla każdego...
Ładnie się mówi. Wynając mieszkanie na rok gdzies tam w górskim choćby miasteczku i zobaczyć. Zmieniać dokumenty, przerejestrowywac wszystko. Ja to wszystko przeszłam. Myslisz, że w jakiejś zabitej podgórskiej mieścinie dostaniesz pracę? Nie łódź się, nie znajdziesz. No chyba, że wójt jest szwagrem.:mrgreen: Powiem Wam, że najpiekniej się marzy o zaszyciu się w głuszę. Bo w marzeniach wszystko jest jak chcesz, uklada się po naszej mysli. W realiach tak nie ma. Zamieszkaj a zobaczysz same kłody pod nogami. Ale niektorzy tak lubią. Z agroturystyki NIE WYZYJE się!! To może być dodatkowy dochód. Musi być inny zarobek.
Kup stary dom do remontu.. Haha... całe życie, każdy grosz wkładaj w ten remont. Znam to z autopsji. No chyba, ze masz kasy jak lodu. Gdybym wygrała w totka kilka milionów to wtedy wiedziałabym co zrobic na takiej głuszy, ale szczęścia w grach to ja nie ma, niestety.
Marzyciele!Poczytajcie Krzysztofa Brossa "Burza nad Sanną"! Inne to były czasy,ale koloryt prawdziwy!
szymon magurycz
29-01-2010, 13:17
Grajka, czuć, że Tobie trudno gdzieś tam, ale: znam wielu ludzi, którzy żyją z agroturystyki, majątku z tego nie ma, ale to kwestia oczekiwań, żyją i mają się dobrze.
Wybyłem na stałe z miasta w 1989 roku, niczego nie zostawiając, bo nic tam nie miałem i wiesz, żyję sobie w górach czasami spokojnie, a czasami całkiem niespokojnie, owszem, mam pracę, dość specyficzną i mocno sezonową, ale daję radę, skromnie bardzo, ale nie zamieniłbym tego na nic innego. To tylko kwestia uporu i widzenia świata, żadne bohaterstwo ani chrzanione zakapiorstwo. Martwi trochę brak "zasobów" w moim wieku, ale i tak tu zostanę, wrosłem i tyle. Może dobrze jest to zrobić, znaczy zmienić miejsce w młodym wieku, wtedy człowiek mniej obrośnięty różnościami, ale znam też takich co jako nie najmłodsi już ludzie wybyli gdzieś, nie powiem, wielu z nich pozbywając się miastowego majątku miało wiele, ale znam też takich co nie mieli wiele a i tak zostali. Więcej optymizmu, warto "studiować" optymistykę, choć nie zawsze łatwo o zaliczenie, hehehe
Basia Z.
29-01-2010, 13:28
Troszke inaczej się na to patrzy kiedy ma się już na utrzymaniu rodzinę.
Ja też wiele lat marzyłam o prowadzeniu schroniska, a zresztą znam kilkoro ludzi, którzy z tego żyją i sprawia im to radość, a to najważniejsze.
Jednak taki mam zawód (informatyk, zajmuję się bazami danych), że mieszkając na wsi trudno byłoby mi się z tego utrzymać.
Mimo tego że możliwa jest obecnie tele-praca, często jednak trzeba zrobić coś na miejscu.
Ale najważniejsze, że moja praca przynosi mi frajdę i satysfakcję.
Czasem sobie jednak myślę ze może warto byłoby wyprowadzić się z miasta na emeryturze, tylko wtedy znowu komplikuje się dostęp do sklepu, lekarza, urzędu.
W mieście mam to wszystko na miejscu, nie mam nawet samochodu, bo nie muszę go używać.
Nie wiem czy miałabym odwagę sprzedać mieszkanie w mieście i przeprowadzić się gdzie indziej, raczej chyba nie.
B.
Krzysztof Franczak
29-01-2010, 13:50
Grajka, czuć, że Tobie trudno gdzieś tam, ale: znam wielu ludzi, którzy żyją z agroturystyki, majątku z tego nie ma, ale to kwestia oczekiwań, żyją i mają się dobrze.
Wybyłem na stałe z miasta w 1989 roku, niczego nie zostawiając, bo nic tam nie miałem i wiesz, żyję sobie w górach czasami spokojnie, a czasami całkiem niespokojnie, owszem, mam pracę, dość specyficzną i mocno sezonową, ale daję radę, skromnie bardzo, ale nie zamieniłbym tego na nic innego. To tylko kwestia uporu i widzenia świata, żadne bohaterstwo ani chrzanione zakapiorstwo. Martwi trochę brak "zasobów" w moim wieku, ale i tak tu zostanę, wrosłem i tyle. Może dobrze jest to zrobić, znaczy zmienić miejsce w młodym wieku, wtedy człowiek mniej obrośnięty różnościami, ale znam też takich co jako nie najmłodsi już ludzie wybyli gdzieś, nie powiem, wielu z nich pozbywając się miastowego majątku miało wiele, ale znam też takich co nie mieli wiele a i tak zostali. Więcej optymizmu, warto "studiować" optymistykę, choć nie zawsze łatwo o zaliczenie, hehehe
Dokładnie tak. My też wybraliśmy takie "lelum polelum" . W Bieszczady przyjechałem z plecakiem i zostałem. Było i jest różnie ale nie mam wrażenia ,że zmarnowałem swoje życie. Tego co chciałem to mam. Jeśli chodzi o agroturystykę to tylko okolice Soliny, Polańczyka ,Cisnej, Wetliny itp. W innych miejscach trzeba się mocno napocić żeby wyjść na swoje i z tego tylko żyć. Generalnie skończyły się czasy ,że wystarczyło mieć pokoje .Teraz trzeba turyście coś zaoferowć więcej niż tylko pokój z łazienką i "piękne widoki".
na realizację tych marzeń i zastanowienie się nad nimi mam jeszcze sporo czasu. Na razie mam zdecydowanie za mało pieniędzy aby myśleć na poważnie nad przeprowadzką.
Ale samo posiadanie takiego marzenia jest pozytywne, niezależnie od tego czy je zrealizuję, czy nie. Jak znajomi narzekają w stylu "nie wyobrażam sobie że za 10 lat będę robić to co dziś, a nie mam innego pomysłu", jak wiem że mam swoją koncepcję.
Jak na razie koncepcja jest niezachwiana - przeczytałam wasz posty uważne i nadal planuję przeprowadzkę. Zobaczymy jak z realizacją, ale mi posiadanie marzeń dodaje skrzydeł :grin:
Jak na razie koncepcja jest niezachwiana - przeczytałam wasz posty uważne i nadal planuję przeprowadzkę. Zobaczymy jak z realizacją, ale mi posiadanie marzeń dodaje skrzydeł :grin:
Zgadzam się z tobą. Najważniejsze to mieć marzenia :roll: i dążyć do ich realizacji.
PS Najlepiej nie słuchać innych tylko kierować się intuicją. (wiem coś o tym)
Dobrze, jak ktoś ją ma. :) Nie słuchać innych...hmmm... czasem jednak warto posłuchać. Tylko człowiek to taki gad, że musi wszystko sam. Zresztą mój cyrk, moje małpy. :mrgreen:
Chcę po wielu latach powrócić w Bieszczady, zalogować się gdzieś na stałe i pozostać do końca
Witaj! Ja też mam taki pomysł na życie :wink:
Pozdrawiam z odległej od Bieszczad północy... :roll:
Fajnie! Dajcie znać jak poszło????
no to chyba jakas nowa fala zasiedlania bieszczadzkich krain! a polnoc sie wyludnia- pewnie niedlugo bedzie tam warto jezdzic i ogladac opuszczone wioski ;)
Krzysztof Franczak
07-02-2010, 09:33
Fajnie! Dajcie znać jak poszło????
Tzn. Masz na myśli żeby oni razem ....ten tego... i wtedy to NOWE Życie?:grin:
no to chyba jakas nowa fala zasiedlania bieszczadzkich krain!
Zima w mieście wywołuje deprechę, pewnie stąd zalew tematów "ucieczkowych" :neutral: Ten doklejam do istniejącego.
Krzysiu! W kupie raźniej-czemu więc nie?
Zima w mieście wywołuje deprechę, pewnie stąd zalew tematów "ucieczkowych" :neutral: Ten doklejam do istniejącego.
To nie depresja... to cos takiego tkwi w Bieszczadach a ja zachorowałam na ten "wirus" dwa lata temu :wink:
Pozdrawiam, Waleria z Północy :grin:
Wala to dobre imie szczegolnie na poludniu, jak juz sie zalogujesz daj znac wypijem tedy twe zdrowie
trzykropkiinicwiecej
07-02-2010, 19:57
...jedźcie wszyscy w Bieszczady, jedźcie... przynajmniej się w Niskim i na Pogórzu luźniej zrobi
... nie podjudzaj ziemia tania tutej, a pany z miasta juz poczely wykupywac dzialki na wioseczce u mnie:cry:,
Zima w mieście wywołuje deprechę, pewnie stąd zalew tematów "ucieczkowych" :neutral: Ten doklejam do istniejącego.
to nie deprecha- Lutowy - czasem skręcasz na nieodpowiednią ścieżkę i leziesz jak głupi pół życia nie widząc , że dookoła Ciebie szmal,plastik i jola rutowicz ( celowo z małej litery ), a przecież życie nie powinno opierać się na takim g.....
Jest jeszcze parę innych naprawdę wartościowych rzeczy
Zima w mieście wywołuje deprechę, pewnie stąd zalew tematów "ucieczkowych" :neutral: Ten doklejam do istniejącego.
to nie ucieczka - Lutowy - czasem skręcisz w nieodpowiednią ścieżkę i leziesz tak przez pół życia nie widząc, że koło Ciebie szmal, plastik i jola rutowicz (celowo z małej litery) Nie chcę więcej tego g.... koło siebie, źle się w tym czuję - od wielu lat - więc najwyższy czas to zmienić -
po prostu chcę wejść na swoją ścieżkę i iść już do końca
najsmieszniejsze ze wiekszosc tych chcacych uciec od miasta to wyjezdza w takie bieszczady i inne niby dzicze i co robi? buduje prawdziwie miejski dom, z garazem, ciepla woda i najlepiej strzezony forma ochroniarska.. i o dobre drogi sie staraja i zeby porzadny sklep byl blisko i zeby pensjonaty zakladac coby im turysci garsciami w kieszenie sypali...bo przeciez nie beda zyc w skansenie w XXI wieku, pasac koz i chodzic w gumiakach.. po co wiec ten cyrk? nie lepiej zostac w miescie jak sie wygodne zycie lubi? nie rozumiem tych niby romantycznych zrywow ktore koncza sie tym ze miasto zabiera sie ze soba tam gdzie go wczesniej nie bylo...
z moje strony to ok :) jezdzie sobie wszyscy w modne ostatnimi laty "dzikie" bieszczady, zasiedlajcie, plotujecie, kratujcie i murujcie.. moze tak wlasnie wyglada wasz wymarzony raj..
grunt ze pustoszeja dolnoslaskie miasteczka i wiatr wyje w ruinach :D
to nie deprecha- Lutowy - czasem skręcasz na nieodpowiednią ścieżkę i leziesz jak głupi pół życia nie widząc , że dookoła Ciebie szmal,plastik i jola rutowicz ( celowo z małej litery ), a przecież życie nie powinno opierać się na takim g.....
ahaaaaaa
a żeby do tego dojść to trzeba wyjechać w Bieszczady tak?
I w mieście się nie da nic zrobić, aby żyć inaczej, ok :-D
wp.krzysztof
08-02-2010, 13:19
to nie deprecha- Lutowy - czasem skręcasz na nieodpowiednią ścieżkę i leziesz jak głupi pół życia nie widząc , że dookoła Ciebie szmal,plastik i jola rutowicz ( celowo z małej litery ), a przecież życie nie powinno opierać się na takim g.....
Co Ty chcesz od Joli?. Każdy orze jak może - nie?
Nie wiem czy ktoś w tym wątku już to zauważył, ale nowa fala osadnicza to przede wszystkim ludzie bogaci, których na wiele stać (zrobić sobie kilka kilometrów asfaltu do swojej dziczy, czy wybudować prywatną oczyszczalnie ścieków) którzy wiedzą dlaczego przyjechali w Bieszczady (pomimo że mówią przekornie: "nie wiedziałem co mnie tu czeka..."). Ceny działek przypominają ceny podwarszawskich osiedli. ta struktura nowych tubylców mocno różni się od migracji w okresie komunistycznym (przede wszystkim pod względem posiadanych funduszy). Czy ktoś z was spotkał się z konfrontacją obu fal osadniczych tej starszej - często uboższej z tą nową - bogatą? Czy te obie grupy społeczne wymieszają się? Czy jedni od drugich będą mogli się czegoś pozytywnego nauczyć?
To prawie niczym dwie rasy Elojów i Morloków - tylko którzy to którzy w bieszczadzkim wydaniu ;)
szymon magurycz
09-02-2010, 16:03
z punktu widzenia tego co osadził się gdzie indziej niż wychował i niczego nie zmienił tu gdzie się osadził, poza naprawą pewnej liczby nagrobków, nie żyje z turystów, nie ogrodził swojego pola, nie ma garażu, oczyszczalni, a nawet kibla (jak człek żyje sam to daje sobie radę z takimi bzdetami), nie ma też w zanadrzu spadku powiem tak:
ci bogaci "nowi" są trudni, mówię o swoich doświadczeniach, nie układa mi się z nimi najlepiej w odróżnieniu od tego, że z autochtonami układa mi się poprawnie
To prawie niczym dwie rasy Elojów i Morloków - tylko którzy to którzy w bieszczadzkim wydaniu
To porównanie jest pesymistyczne..., jednak patrząc na ciągle pojawiające się tabliczki "teren prywatny" może coś w tym jest..., ale wśród nowych i starych można znaleźć takie czarne owce.
ci bogaci "nowi" są trudni, mówię o swoich doświadczeniach, nie układa mi się z nimi najlepiej w odróżnieniu od tego, że z autochtonami układa mi się poprawnie
wydaje mi się że z tymi bogatymi jest tak że nie do końca wiedzą czy chcą tu mieszkać... czasami wydaje mi się że niektórzy chcą się osiedlić w Bieszczadach bo jest taka moda.... bo Stasiuk tam mieszka i jest fajnie, a Mazury i Zakopane jest przereklamowane. Czasami po prostu przyjeżdżają tu ludzie z takim wymaganiem: chcą świętego spokoju i są przekonani że im się to należy bo to są Bieszczady.
Tu jest link do aktualności, w których pokazani są Elojowie i Morlokowie: http://ww6.tvp.pl/6967,20100206958962.strona
Wosikowa fajnie podsumowała ten problem.
dziabka1
09-02-2010, 17:44
wydaje mi się że z tymi bogatymi jest tak że nie do końca wiedzą czy chcą tu mieszkać... czasami wydaje mi się że niektórzy chcą się osiedlić w Bieszczadach bo jest taka moda.... bo Stasiuk tam mieszka i jest fajnie, a Mazury i Zakopane jest przereklamowane.
No właśnie, i to stwierdzenie w pełni oddaje świadomość tych bogatych o Bieszczadach. Dla większośći ludzi Bieszczady zaczynają się na Tarnicy a kończą w Rzeszowie na północy a w Krynicy na zachodzie...
Stasiuk mieszka w Beskidzie Niskim...
Stasiuk mieszka w Beskidzie Niskim...
ciiiiiiiii... niech mysla ze w bieszczadach ;)... jeszcze w niski zaczna sie pchac... w niskim jest brzydko i nie ma tam nic ciekawego..
dziabka1
09-02-2010, 18:47
w niskim jest brzydko i nie ma tam nic ciekawego..
Taktaktaktak! Same krzaki! Same błoto! Nic tam nie ma fajnego :)))
edit:
Aha i same idyjoty tam przyjeżdzajom. Same wyrzutki społeczeństwa i po krzakach straszom ludzi bogobojnych. Zgroza, panie! :)
trzykropkiinicwiecej
09-02-2010, 18:48
..i ludzie ch...je , w ogóle Niski... to same krzaczory z błotem i obsranymi obejściami... sklepów ni mo, prądu ni mo... telewizja nie odbiera... interneta nima.. nic nima..
komisaRz von Ryba
09-02-2010, 18:55
i mnóstwo wycieczek z dziecmi przyjeżdza i te dzieci strasznie krzyczą,
i psy są co wszystkich po nogach gryzą
i można chodzić tylko w gumofilcach
i stacja benzynowa jest tylko jedna, ale daleko bardzo daleko
O rany to ja jestem nowa fala osadniczna:-)
I oczyszczalnie swoja buduje.
Swoje pole grodze.
No to widze ze jest zle.
A tak powaznie to w lata poznych siedemdziesiatych umyslilam sobie ze kiedys sie tu pobuduje- chwilke trwalo ale sie udalo.
I jeszcze najwazniejsze- ja tam u siebie jestem, od lat jezdze i nie czuje sie obco, u siebie jestem.
Nawaliłyśta sie czego , czy jak?
To powietrze morowe takie!
i stacja benzynowa jest tylko jedna, ale daleko bardzo daleko
nie no nie przesadzajmy, bo sie ludzie przestrasza i nie przyjada! sa dwie! :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
w kątach
http://images49.fotosik.pl/259/8155fff68adb373f.jpg (http://www.fotosik.pl)
i w usciu gorlickim
http://images45.fotosik.pl/259/41e721f516543929med.jpg (http://www.fotosik.pl)
dziabka1
09-02-2010, 21:32
i w usciu gorlickim
Tej w Uściu już nie ma... Placyk zaorany i tego domu co stał przy skrzyżowaniu, nie ma też. Zamiast tego fajnego skrzyżowania jest rondo...
Placyk zaorany i tego domu co stał przy skrzyżowaniu, nie ma też. Zamiast tego fajnego skrzyżowania jest rondo...
tego drewnianego?? co sklepiki tam byly??
Tej w Uściu już nie ma... .
buuuuuuu!!!
to oddaje honor! rafal mial racje- jest tylko jedna stacja ;)
szymon magurycz
09-02-2010, 23:02
dziabka1 (domyślam się jedyna, jak każdy człowiek:), ten drewniany dom to była karczma, jak rzadko prowadzona przez Łemków, rzadko nie rzadko, a w Nowicy też karczmę prowadzili Łemkowie, rodzina o nazwisku Bichuniak, ich potomkowie wrócili do Bielanki.
Karczmę z Uścia obiecał wójt gdzieś postawić, nie wiem gdzie, ale ma być, tyle, że karczma powinna stać przy drodze, jak to karczma...
A to rondo to nie wiem na jaki .... ale wójt dumny
A w Niskim jest brzydko, owszem, błoto i rozkład, nie wpadajcie, hehehe
szymon magurycz
09-02-2010, 23:04
co nie zmienia faktu, że pod nr 13 w Nowicy zapraszam:)
witam, chętnie przeniosę sie w Bieszczady... w związku z tym poszukuje pracy dla 2 osób i lokum do wynajęcia, nie wiem od czego zacząć... ale wiem ze muszę zacząć żyć od nowa z dala od zgiełku wielkiego miasta. Gdyby ktos mógł udzielic mi informacji będę wdzięczna. Pozdrawiam
Przenoszę Twój post, bo sporo wątków na ten temat było - może w nich coś znajdziesz. Powodzenia :)
witam, chętnie przeniosę sie w Bieszczady... w związku z tym poszukuje pracy dla 2 osób i lokum do wynajęcia, nie wiem od czego zacząć...
ullas78, gdzie Ty zyjesz, dziewczyno, na jakim swiecie :|
Sorry, nie zrozum mnie zle. Czy Ty nie masz pojecia o czym mowisz? Czy Ty czytalas wypowiedzi ludzi, nie mowie ze przerylas cale forum, ale chocby w tym watku? Szukam pracy dla 2 osob i lokum? I czego jeszcze podane na tacy? Nie pytam ile masz lat bo uprzedzilas takie pytanie i zrobilas to ostencyjnie ;)
Czy Ty nie zdajesz sobie sprawy w tej warszawce, jak swiat i zycie wyglada?
Ja pochodze z podkarpacia, przemyskie. Szkole srednia i studia skonczylam w szczecinie, tak sie zycie ulozylo. I jak narazie nie udalo mi sie wrocic w moje strony, chociaz coraz bardziej mysle o uplywie czasu i mojej Mamie tam. I co, myslisz ze ogloszenie na forum ze szukasz pracy dla dwoch da Ci wszystko gotowe? A jesli pokoj do wynajecia ktos zaproponuje w chacie nieocieplonej, nietynkowanej, z woda ze studni, kuchnia weglowa i ustepem skleconym z desek daleko za sadem? Co, wysmiejesz to? A myslisz ze tak ludzie nie zyja?
Noo, moze jednak to ja sie myle. Jak ktos da mi prace w moich okolicach to ja tez sie pisze :P
Anyczka20
07-01-2011, 15:57
Poszukuje domu w Bieszczadach (najlepiej na kredyt), i pracy dla 2 osób, kobiety i mężczyzny. Młodzi, zdolni, ambitni i utalentowani :)))) A co mi tam, ja też spróbuje :DDD
Joł :)))
Szukam pracy w Kanadzie najlepiej na wsi , mlody utalentowany, spokojny,niepalacy cudzych wsi, nie pijacy alkoholu nieznanego pohodzenia, zyjacy w zgodzie z ptaszkami i myszkami, CZEKAM NA INTERESUJACE OFERY , MOZLIWOSC PRACY W NOCY
kasia laszlowa
08-01-2011, 19:40
to chyba na złe forum trafiłeś klopsik. ale szukaj dalej, powodzenia
Krzysztof Franczak
09-01-2011, 00:40
W Czarnej szukają dentysty. Może on będzie chciał mieć pomocnika. http://www.czarna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=442&Itemid=1
FairPlay
30-01-2011, 01:32
witam was wszystkich ;-) myslalam ze tylko ja mam takie pomysly szalone a tu widze jest wiecej chetnych w te tereny, ciekawi mnie czy ktos juz je zrealizowal moze juz nzalazl prace dzieki forum ;-) ja chce sie przeprowadzic kupic ziemie wraz z domem, nie budowac nie wiadomo czego i na pewno wszystko na kredyt... ale chce ;-)
Robert kresowiak chełmski
01-06-2013, 15:50
Ja pochodzę z małego miasta na wschodzie Polski - jestem na etapie sprzedawania domu pod miastem (Chełm - lubelskie), następnie pakujemy się z całą rodziną i wyjeżdżamy w Bieszczady - nie dla wygód (wiem co to ciężka praca i ciężkie warunki, zwłaszcza na wsi), nie dla "prestiżu" - bo ktoś tam wyjechał i ma fajnie, nie dla kogoś, tylko dla nas, dla naszego szczęścia (okupionego ciężką pracą), dla naszej miłości - Bieszczad, dla kur i świnek które chcemy trzymać, dla ziemniaków które sami będziemy sadzili i kopali dla siebie, dla kwiatów w ogrodzie które moja żona i dzieci kochają, dla całodniowych wypraw w góry, lasy, np w poszukiwanie starych kościołów i cerkwi, dla koni, dla ludzi którzy są inni (czyt. normalni) - nie mam tu na myśli osób które grodzą swoje pola itd itd itd., wyjeżdżamy dla nas samych... U nas jest trochę inna sytuacja niż u osób które chcą żyć z agroturystyki, my nie planujemy budowy czy prowadzenia pensjonatów itp itd. Trochę inaczej to widzimy i nie wiem czy mam rację czy nie ale większość turystów wyjeżdżających w Bieszczady wg mnie planują żyć z tego z czym tylko miała do czynienia - czyli z turystyki - chyba tak jest ale może nie mam racji???
PS chleb bierzemy z piekarnika a chcemy brać z pieca chlebowego, mięso chcemy brać z obory i kurnika - wędzarni, wódkę... od 3 pokoleń bierzemy z ...chłodnicy, napoje (czyt "picie") bierzemy z kompotów i soków których w sezonie robimy po 300-400 słoików i butelek, kapustę ziemniaki marchewkę itd - chcemy znów brać ze swojego poletka, a praca... (to tajemnica - którą zdradzę po przeprowadzce:))
Robert kresowiak chełmski
01-06-2013, 15:56
a i szukamy teraz jakiegoś siedliska z kilkoma hektarami, oborą, stodołą domem do remontu w okolicy Leska Cisnej Zagórza lub w kierunku Ustrzyk od Zagórza
Odważna decyzja, szacunek i powodzenia :)
Dołączam się do życzeń powodzenia. I bardzo proszę o relacje z postępów "zamieszkiwania"
Robert kresowiak chełmski
01-06-2013, 19:21
nie będę dziękował żeby nie zapeszyć :)) a wszelkie relację na pewno będę zamieszczał i informował. Pozdrawiam
Wojtek Pysz
01-06-2013, 22:21
Ja pochodzę z małego miasta na wschodzie Polski - jestem na etapie sprzedawania domu pod miastem (Chełm - lubelskie), następnie pakujemy się z całą rodziną i wyjeżdżamy w Bieszczady ...
... dla kwiatów w ogrodzie które moja żona i dzieci kochają, dla całodniowych wypraw w góry, lasy, np w poszukiwanie starych kościołów i cerkwi
W celu poszukiwania starych kościołów i cerkwi już nie trzeba robić całodniowych wypraw w góry, lasy. Wszystkie już są odnalezione i zinwentaryzowane, opisane. W niektórych codziennie lub co niedzielę modlą się wierni. Ale zawsze można odkrywać je ponownie - dla siebie.
Ja też mieszkam aktualnie w małym mieście na wschodzie Polski. W którym - widać obok, po lewej. Ludzie u nas są w miarę normalni.
Życząc spełnienia planów i marzeń, radziłbym wstrzymać się na chwilę ze sprzedażą domu. Do czasu, aż znajdziesz swoje wymarzone nowe miejsce, dowiesz się ile kosztuje (i dlaczego tak dużo), obejrzysz je wspólnie z żoną i dziećmi, sprawdzisz, czy sa tam warunki do hodowli kur i świnek, wstępnie omówisz warunki zakupu.
Jeśli można, powrócę do tematu za parę dni.
trzykropkiinicwiecej
01-06-2013, 22:54
Ale że w Bieszczady, przecież tu nic nie ma.
Lećcie na księżyc.
Wojtku nie trzeba, nie trzeba, ale jak się chce, mus to mus, sam wolę spędzić cały dzień na takiej wyprawie, niż te parę minut i wracać.
Powodzenia życzę, choć tak z dobrego serca, to bardziej Wam polecam Pogórze Przemyskie niż Bieszczad, tu ludzie jacyś dziwni.
Robert kresowiak chełmski
02-06-2013, 13:39
Ale że w Bieszczady, przecież tu nic nie ma.
Lećcie na księżyc.
Wojtku nie trzeba, nie trzeba, ale jak się chce, mus to mus, sam wolę spędzić cały dzień na takiej wyprawie, niż te parę minut i wracać.
Powodzenia życzę, choć tak z dobrego serca, to bardziej Wam polecam Pogórze Przemyskie niż Bieszczad, tu ludzie jacyś dziwni.
A kto mówił że ja normalny :)) księżyc zajęty przez Twardowskiego a w Bieszczadach swoją samotnie myślę że znajdziemy :) a tak na poważnie to już się zdecydowaliśmy więc decyzja już jest podjeta
Przepraszam... nigdy tego nie robiłem. Nie jestem pośrednikiem nieruchomości. Chodzi o sprzedaż ojcowizny. Chciałbym żeby ta posiadłość wpadła w dobre ręce. Może admin mi wybaczy :mrgreen:
Sprzedam dom murowany o pow. 120 m, Zagórz - Dolina
Sprzedam dom murowany o pow. 120 m, podpiwniczony z garażem. Zagórz - Dolina, ul. Piesza 2. Powierzchnia działki: 27 a. Na działce dodatkowo murowany budynek gospodarczy i sad owocowy. W cenę wliczone są grunty rolne nieopodal domu o powierzchni: 1,5 h.
Tel.: 605738469
lub
667486623
Cena 300000
Dodam jeszcze że dach był robiony 5 lat temu. Blisko do tzw. Klina (tam gdzie łączy się San z Osławą - tam też jest działka rolna z oferty). W miejscowości dawna cerkiew drewniana (obecnie kościół). Blisko do Sanoka - głównego ośrodka administracyjnego Bieszczadów (szkoły, przedszkola, sądy, ZUS, skarbówka itd). Za miedzą w sąsiedztwie mieszka znany zakapior Kiju :-). Przy obecnym kryzysie na rynku nieruchomości to bardzo atrakcyjna cena.
Robert kresowiak chełmski
02-06-2013, 13:42
W celu poszukiwania starych kościołów i cerkwi już nie trzeba robić całodniowych wypraw w góry, lasy. Wszystkie już są odnalezione i zinwentaryzowane, opisane. W niektórych codziennie lub co niedzielę modlą się wierni. Ale zawsze można odkrywać je ponownie - dla siebie.
Ja też mieszkam aktualnie w małym mieście na wschodzie Polski. W którym - widać obok, po lewej. Ludzie u nas są w miarę normalni.
Życząc spełnienia planów i marzeń, radziłbym wstrzymać się na chwilę ze sprzedażą domu. Do czasu, aż znajdziesz swoje wymarzone nowe miejsce, dowiesz się ile kosztuje (i dlaczego tak dużo), obejrzysz je wspólnie z żoną i dziećmi, sprawdzisz, czy sa tam warunki do hodowli kur i świnek, wstępnie omówisz warunki zakupu.
Jeśli można, powrócę do tematu za parę dni.
Panie Wojtku o takim właśnie odkrywaniu mówiłem - dla siebie na nowo. Co do sprzedaży domu to mamy jeszcze mieszkanie więc sprzedajemy żeby własnie kupic coś tam, ceny już znamy - podobne jak u nas...
Wojtek Pysz
02-06-2013, 20:37
Pierwsza wersja miała postać:
jestem na etapie sprzedawania domu pod miastem (Chełm - lubelskie), następnie pakujemy się z całą rodziną i wyjeżdżamy w Bieszczady
I to zabrzmiało, jak nieprzemyślana decyzja desperata. Równocześnie było takie romantyczne. Dom sprzedany. Spakowane kufry stoją na ulicy i czekają na zamówioną przed chwilą taksówkę bagażową...
Panie Wojtku o takim właśnie odkrywaniu mówiłem - dla siebie na nowo. Co do sprzedaży domu to mamy jeszcze mieszkanie więc sprzedajemy żeby własnie kupic coś tam, ceny już znamy - podobne jak u nas...
A teraz już trochę złagodniało.
Przy okazji - niezależnie od wieku, tytułu i urzędu - tutaj raczej nikt do nikogo nie mówi "Panie", chyba, ze ma jakiś specjalny cel;)
8)
Ale że w Bieszczady, przecież tu nic nie ma.
Lećcie na księżyc.
Wojtku nie trzeba, nie trzeba, ale jak się chce, mus to mus, sam wolę spędzić cały dzień na takiej wyprawie, niż te parę minut i wracać.
Powodzenia życzę, choć tak z dobrego serca, to bardziej Wam polecam Pogórze Przemyskie niż Bieszczad, tu ludzie jacyś dziwni.
Pozwolę się nie zgodzić z tym że TU nic niema....TU jest WSZYSTKO co kochamy!8-) sam mam tylko mieszkanie, ale pewnie gdyby nie wiekowa matka to bym je sprzedał i wylądował w Bieszczadzie....
trzykropkiinicwiecej
03-06-2013, 17:14
No właśnie, nie ma Nic, jakby Nic było, to by była inna bajka, a tak...
Stachu, coś w tym jest co mówisz ;) Jakby tu był jeszcze święty spokój to byłoby cudownie. Najlepiej to zaszyć się gdzieś na pustkowiu, może na pustelni.
skyrafal
03-06-2013, 18:50
Rozważania o przeprowadzce w Bieszczady sprowadzają się do bardzo konkretnej odpowiedzi na pytanie - z czego będziemy żyli mieszkając w Bieszczadach ??
Oczywiście trzeba mieć także worek pieniędzy na start oraz przeżycie okresu rozruchu nowego bieszczadzkiego "siedliska" - nie licząc oczywiście wydatków na zakup ziemi i budowę.
Inaczej będzie to męczarnia i zmaganie się dosłownie na każdym kroku z byle pierdołami.
Ktoś wspomina o przeprowadzce na Księżyc. Bardzo słuszny kierunek ponieważ na Księżycu jest znacznie łatwiej o pracę i nie ma restrykcyjnych przepisów ekologicznych oraz katalogu chronionych roślin i zwierząt.
Tym bardziej jeśli ktoś szuka zatrudnienia wśród dzikiej przyrody i wielkich przestrzeni z daleka od cywilizacji. No i oczywiście nikt nie będzie tam jeździł quadami, prawda Delux ?? :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Basia Z.
03-06-2013, 18:55
Tym bardziej jeśli ktoś szuka zatrudnienia wśród dzikiej przyrody i wielkich przestrzeni z daleka od cywilizacji. No i oczywiście nikt nie będzie tam jeździł quadami, prawda Delux ?? :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Można też być np. emerytem (najlepiej emerytowanym górnikiem), lub mieć wolny zawód i pracować zdalnie.
Wojtek Pysz
03-06-2013, 19:19
Można też być np. emerytem (najlepiej emerytowanym górnikiem), lub mieć wolny zawód i pracować zdalnie.
Myślę, że Robert kresowiak chełmski (http://forum.bieszczady.info.pl/member.php/8402-Robert-kresowiak-che%C5%82mski) nie jest jeszcze emerytem, a tym bardziej emerytowanym górnikiem (emeryci, przy przeprowadzce nie zabierają ze sobą dzieci). Zazwyczaj nie zgadzam się ze sposobem postrzegania świata, który reprezentuje "skyrafal", ale tym razem trochę się zgadzam. No, może oprócz uwag o ochronie przyrody na Księżycu.
A Robert chce z bliska hodować świnie, a nie pracować zdalnie;)
Basia Z.
03-06-2013, 19:35
Myślę, że Robert kresowiak chełmski (http://forum.bieszczady.info.pl/member.php/8402-Robert-kresowiak-che%C5%82mski) nie jest jeszcze emerytem, a tym bardziej emerytowanym górnikiem (emeryci, przy przeprowadzce nie zabierają ze sobą dzieci). Zazwyczaj nie zgadzam się ze sposobem postrzegania świata, który reprezentuje "skyrafal", ale tym razem trochę się zgadzam. No, może oprócz uwag o ochronie przyrody na Księżycu.
A Robert chce z bliska hodować świnie, a nie pracować zdalnie;)
Wiem, wiem. Tylko odnoszę się do tego, że różne są uwarunkowanie i nie koniecznie decyzja o zamieszkaniu na odludziu musi się wiązać z ciężkim zmaganiem się ze wszystkim (jak to pisze Skyrafał).
Znam kilka takich osób, które mają taki tryb pracy, że wystarczy że są w tej pracy fizycznie raz w miesiącu, poza tym np. piszą programy i testują je zdalnie. Mam też koleżankę, która zajmuje się zdalnie logistyką dużej firmy przewozowej, wyprowadziła się ze Śląska i zamieszkała w małej dziurze w Sudetach. Do pracy wystarczy im Internet.
To nie są wymyślone przykłady, to coraz częściej bywa możliwe.
Wojtek Pysz
03-06-2013, 20:28
To nie są wymyślone przykłady, to coraz częściej bywa możliwe.
Tak, ja to wiem i rozumiem. Ale Robert chce z bliska hodować świnie, a nie pracować zdalnie;);)
Robert kresowiak chełmski
03-06-2013, 20:44
:)) się ludziska rozpisały to i ja nie będę gorszy :))
więc tak:
- "Łoj Panie" Wojtku P.. jak mówiłem sprzedajemy dom (będzie na zakup), następnie mieszkamy jeszcze tu (na lubelszczyźnie) remontujemy, w między czasie wystawiamy już mieszkanie na sprzedaż żeby się spieniężyło - bo właśnie na początek grosz będzie potrzebny i coś tam zostanie zanim pierwsze łany na swoim poletku będą zdatne do :"rżnięcia" tak się u nas mówiło. Za "Pana" przepraszam ale jak mnie dobra mamusia uczyła do starszych się tak odnosimy bez względu na to gdzie mieszkamy i żyjemy więc nie chciałem urazić nikogo. Co do dalszych odpowiedzi tak chcę mieć parę świnek kurki indyki (wiem wiem przy tym jest sporo pracy i ja tę pracę znam) konika lub dwa ale nie tylko z tego się będziemy utrzymywali - jak pisałem mam coś w zanadrzu - moja praca jedzie ze mną :)) i z moją żoną też więc o to raczej przynajmnie na poczatku jesteśmy spokojni.
- Marcin - odpisałem Ci na priv ale widzę że tutaj też jest ta wiadomość więc zaraz obejżę zdjęcia (dzięki serdeczne pewnie będziemy w kontakcie)
- delux - my też mamy rodzinę wielopokoleniową, nie pisałem jeszcze że wyjeżdżamy 7-osobową rodziną
( to się teraz pewnie rozpiszą ludziska :))
- skyrafał - coś na początek powinniśmy mieć więc nie będzie tak strasznie :)) qadów nie lubię - za dużo chałasu wolę rower lub konia...
- Pani Basiu .... - tak mam takie zajecie, że na dzień dzisiejszy jestem w miarę spokojny, a zwsze moge się jeszcze przekwalifikować na obiboka i w Bieszczadach pewnie zajecie dla siebie znajdę (tylko co na to moja żona powie:))
Wojtek Pysz
03-06-2013, 21:28
:)) się ludziska rozpisały to i ja nie będę gorszy :))
Bo ludziska tutaj troskliwe i serdeczne som:) Chociaż z różnych stron.
A ja tyle gadam, bo też kiedyś myślałem o pieczeniu chleba w piecu chlebowym. Nawet byłem już właścicielem pieca chlebowego (wraz z kominem, domem, stodołą, ogrodem i płotem). Ale nie zakończyło się to sukcesem. Dlatego trzymam kciuki za Ciebie!
31980 31981
skyrafal
04-06-2013, 01:10
Wojtek Pysz - napisz z czym konkretnie się nie zgadzasz w tym postrzeganiu świata ??
Robercie trzymam za Ciebie, a właściwie za Was mocno kciuki. Jeżeli będziesz tak dobry informuj na forum o postępach w realizacji marzeń.
Może podbudowany Twoim przykładem i ja pójdę w Twoje ślady :)))
W końcu trzeba zrobić w swoim życiu jakiś odważny krok , nawet gdy łeb już siwy i nie do końca mądry :)))
Zaimponowałeś mi swoją determinacją . W końcu od czego są marzenia !!!!!!!!!!!
Pozdrawiam gorąco i życzę powodzenia.
:
Rozważania o przeprowadzce w Bieszczady sprowadzają się do bardzo konkretnej odpowiedzi na pytanie - z czego będziemy żyli mieszkając w Bieszczadach ??
Oczywiście trzeba mieć także worek pieniędzy na start oraz przeżycie okresu rozruchu nowego bieszczadzkiego "siedliska" - nie licząc oczywiście wydatków na zakup ziemi i budowę.
Inaczej będzie to męczarnia i zmaganie się dosłownie na każdym kroku z byle pierdołami.
Ktoś wspomina o przeprowadzce na Księżyc. Bardzo słuszny kierunek ponieważ na Księżycu jest znacznie łatwiej o pracę i nie ma restrykcyjnych przepisów ekologicznych oraz katalogu chronionych roślin i zwierząt.
Tym bardziej jeśli ktoś szuka zatrudnienia wśród dzikiej przyrody i wielkich przestrzeni z daleka od cywilizacji. No i oczywiście nikt nie będzie tam jeździł quadami, prawda Delux ?? :mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Oczywiscie, - złomować Wszystkie quady! Uwolnić od nich Bieszczady!:lol:
Wojtek z Zielonki
04-06-2013, 13:02
a i szukamy teraz jakiegoś siedliska z kilkoma hektarami, oborą, stodołą domem do remontu w okolicy Leska Cisnej Zagórza lub w kierunku Ustrzyk od Zagórza
Trochę zazdroszczę (za późno zauważyłem Bieszczady), ale życzę spełnienia marzeń i Pozdrawiam!
Wojtek z...
tomas pablo
04-06-2013, 16:43
Trochę zazdroszczę (za późno zauważyłem Bieszczady), ale życzę spełnienia marzeń i Pozdrawiam!
Wojtek z...
nigdy nie jest za póżno !! Czego ja, człowiek miejski, jestem tego przykładem. Po 50 latach życia w stolicy, porzuciłem miasto, jego wieczny pośpiech, nerwowy rytm, codzienną gonitwę, życie w bloku, walkę o miejsce parkingowe. Minęło już 1.5 roku od owej decyzji- NIE ŻAŁUJĘ !!!! 8)
Po 50 latach życia w stolicy, porzuciłem miasto, jego wieczny pośpiech, nerwowy rytm, codzienną gonitwę, życie w bloku, walkę o miejsce parkingowe. Minęło już 1.5 roku od owej decyzji- NIE ŻAŁUJĘ !!!! 8)
Już dawno miałem Cię prosić: opisz swoją historię. Nawet jeśli nie napiszesz o wszystkim, to i tak wlejesz nadzieję w parę serc :-)
Kamil Wójcik
05-06-2013, 11:05
nigdy nie jest za póżno !! Czego ja, człowiek miejski, jestem tego przykładem. Po 50 latach życia w stolicy, porzuciłem miasto, jego wieczny pośpiech, nerwowy rytm, codzienną gonitwę, życie w bloku, walkę o miejsce parkingowe. Minęło już 1.5 roku od owej decyzji- NIE ŻAŁUJĘ !!!! 8)
Inspirujące :) Mam nadzieję, że mi również kiedyś uda się przełamać ten łańcuch zależności.
Wojtek z Zielonki
05-06-2013, 15:55
nigdy nie jest za póżno !! Czego ja, człowiek miejski, jestem tego przykładem. Po 50 latach życia w stolicy, porzuciłem miasto, jego wieczny pośpiech, nerwowy rytm, codzienną gonitwę, życie w bloku, walkę o miejsce parkingowe. Minęło już 1.5 roku od owej decyzji- NIE ŻAŁUJĘ !!!! 8)
I ja przyłączam się do prośby: opisz Tomku, jeśli możesz:roll:
tomas pablo
05-06-2013, 18:08
skoro nalegacie...ulegnę ! Pominę parę osobistych wtrętów. Pochodzę z wybitnie miejskiej rodziny. Nigdy nie miałem ŻADNEJ rodziny na wsi, czego, jako dziecko, czasem żałowałem. Bo po wakacjach , moi koledzy wspominali pobyty na wsi u dziadków, wujków. A tu d...! Jedyny kontakt z naturą , to wyprawy górskie z Tatą lub obozy harcerskie. A jakoś od zawsze ciągnęło mnie lasu i gór. Myślałem nawet by zostać leśnikiem.
Znacie zapewne to uczucie - czekanie na wakacje, by urwać się z tego łańcuchu zależności, obowiązków itp. Jakimś substytutem było kupienie działki i budowa domku ok. 50 km od Warszawy. Fajna lokalizacja- las, na uboczu, nad Bugiem. Ale to wyczekiwanie na weekend ....a nie zawsze weekend był wolny !
Wszystko potoczyło się po poznaniu nowej partnerki życiowej. ( Tomku- Marcowy , wiesz o kim mowa ! ) Oboje lubimy góry, wałęsać się po krzakach... Mimo, że B. znała wszystkie góry Polski ( i nie tylko) , ale NIGDY nie była w Bieszczadach !!! Więc wypadało mi tą zaległość wypełnić. Sami DOBRZE wiecie , co było po....Ech, ta choroba - zwana bieszczadzką . Wtedy jakoś zaczęliśmy rozmawiać o życiu bliżej gór. By nie tracić czasu na męczące dojazdy. Aha, w tzw. między czasie , jakoś udało mi się też przekonać Ją na wyjazd na Ukrainę ( och, jak się bała !!! ) . Jako, że oboje byliśmy po rozwodach, szansa na zamieszkanie razem w W. była nikła. Ci , którzy znają realia warszawskie, wiedzą o czym mówię....Tym bardziej , że oboje mamy dorastające dzieci, którym wypadałoby zostawić nasze mieszkania. Więc z początku jakieś fantasmagorie , takie gadanie '' och , fajnie by było..." . I decyzja -albo coś zmieniamy albo nie. Ja zdałem sobie sprawę , iż nie ma sensu dalsze nasze bytowanie w mieście. Codzienna gonitwa - praca, zakupy , dom. Oczekiwanie na jakąś tam emeryturę. Ale czy jej dożyję ??? Pracę miałem nerwową ( wielu postronnych znajomych uważało, że fantastyczną , atrakcyjną i tak bardzo ambitną ...ale ja po prostu czułem się wypalony ! )
Skoczyliśmy dosłownie na głęboką wodę. Wyjechaliśmy do miejsca, którego nie znaliśmy ani nikogo znajomego. Obawa , jak zaakceptują nas miejscowi. Czy uda na m się zapuścić korzenie ??
Jak wcześniej napisałem- oboje tej decyzji nie żałujemy !!! Życie toczy się wolniej, spokojniej. ( ech, jak z początku nie mogłem ścierpieć stylu jazdy miejscowych !!! ) .Mieszkamy w miejscu , gdzie mamy stąd blisko - Beskid Niski widzimy nieomal z okna. W Bieszczady -1.5 godziny SPOKOJNEJ jazdy, godzina na Słowację, troszkę dalej na UA.
Wiem-że ŻYJE SIĘ TU I TERAZ. Reszta to złudzenia. Kariera, dorobek czegoś tam....Nawet nasz pies, ma tutaj super emeryturę ! Parę schodków i jest na ''polu" ( tak się tutaj mawia ) .Chadza bez smyczy, kagańca, oczywiście zabieramy też ją na nasze wyprawy.
Oczywiście większość z was powie, że mieliśmy fart. Myślę, że tutaj ważna jest owa decyzja. Nie ważne tak bardzo aspekty ''a z czego żyć''....jakieś lęki i obawy. Ważną też sprawą jest też to, że życie tutaj ( w porównaniu z realiami warszawskimi) jest o wiele, wiele tańsze !!!! A smaki miejscowego pieczywa, wędlin, jajek itp.....do tego się już przyzwyczaiłem.
Zapytacie może CZY TĘSKNIĘ za miastem ? ....absolutnie NIE ! Z ogromnym obrzydzeniem jeżdżę do 100licy (sprawy urzędowe, bankowe etc )
Pozdrawiam ! ....każdy powinien znależć miejsce, gdzie mu jest dobrze.
Wojtek z Zielonki
06-06-2013, 14:36
Masz rację. Prawie wszystko co napisałeś, pasuje do mnie (życiorys, jakbym sam go pisał). I tylko te lęki i obawy : dzieci, wnuki, dom, praca... i oczywiście wiek. Wiem, odwaga jest najważniejsza, ale mnie, w tym wypadku, trochę jej brakuje. A dla Ciebie Tomku - WIELKI SZACUNEK !
Pozdrawiam !
skyrafal
06-06-2013, 18:06
Przypadek Pablo potwierdza niestety regułę. Bieszczady są hiper, super uch, ach, ech - na 5 minut.
Na dłużej trzeba mieć pozabieszczadzkie źródło dochodu tak jak np. Pablo ma emeryturę i nie musi się już martwić o pracę.
Niestety wszystko sprowadza się do tematu pieniędzy, które są potrzebne zarówno przy dużych rzeczach jak np. zakup ziemi czy budowa domu, ale także w tych najmniejszych jak codzienne zakupy.
Potem ktoś napisze, że moje posty są takie same. Niestety Bieszczady nie są miejscem gdzie dosłownie materializuje się poezja jak się niektórym wydaje.
Nie twierdzę, że mieszkanie w mieście, szczególnie dużym jest takie super, ale trzeba umieć właściwie ocenić sytuację, a nie żyć jak dziecko w bajkowym świecie zielonych pagórków.
Gdyby było tutaj tak super jak się wielu osobom wydaje, to ludzie masowo osiedlaliby się w Bieszczadach, a nie tylko patrzyli jak z nich uciec.
Pozdrawiam ! ....każdy powinien znależć miejsce, gdzie mu jest dobrze.
Prawie jak bym swój życiorys czytał, z tym, że wylądowałem w Sudetach, moja żonka nie jest rozwódką;) Ale zgadzam się z Tobą - decyzja jest najważniejsza. I świadomość, że wejdzie się do zupełnie innego świata niż taka np stolica. Ja w stolicy odbębniłem 40 i kilka lat. Teraz robię rzeczy, których bym nie wymyślił w wielkim mieście w najlepszych snach. Żal mi czasem, że nie dałem rady w Bieszczady, ale wtedy byłem za cienki finansowo, żeby podołać wyzwaniom osadnictwa bieszczadzkiego. Tam rzeczywiście trzeba było jechać z wielgachną walizką pieniędzy na rozkręcenie. Tu przynajmniej tego uniknąłem, a teraz jestem na etapie szukania miejsca pod budowę domu:) Może nawet z wyśnionym sadem? A gdy skończą ałtostradę na wschód, wyprawka w Bieski będzie trwała kilka godzin - krócej niż kiedyś ze stolycy. Czyli do roboty Panie Robercie kresowiaku. Powodzenia na nowej drodze:)
Pzdr
Derty
tomas pablo
07-06-2013, 10:56
Przypadek Pablo potwierdza niestety regułę. Bieszczady są hiper, super uch, ach, ech - na 5 minut.
Na dłużej trzeba mieć pozabieszczadzkie źródło dochodu tak jak np. Pablo ma emeryturę i nie musi się już martwić o pracę.
niestety, Kolego, pudło !!! Zła diagnoza ....NIE JESTEM EMERYTEM !!! :mrgreen:...(jeszcze ? już ?? ...)
Pablo ma emeryturę i nie musi się już martwić o pracę.
Jak mawiał Clint Eastwood: "You made my day" :-D
Tomasz33
07-06-2013, 11:47
chętnie bym się wyprowadził w okolice Bieszczad ;)
skyrafal
07-06-2013, 12:19
Pablo, a można wiedzieć z czego żyjesz ? Nie chodzi, żebym na prywatność Waści nastawał. Ale w jaki sposób zarabiasz tu w Bieszczadach ??
Mogłeś w stolicy np. kupić nieruchomości i żyjesz sobie z wynajmu. Oczywiście może bez szału, ale też bez wiązania końca z końcem i zastanawianiem się co wyrzucić z koszyka na zakupach w Biedronce.
Tomek, jak będziesz się nazywał Clint Eastwood to będziesz mógł tak mawiać pod publikę, bo w slangu oznacza to : sprawiłeś, że ten dzień jest wyjątkowy. Ot powiedzonko gościa, który całe życie zarabiał udawaniem kogoś innego.
Niestety w Bieszczadach się tak nie da i albo coś jesteś warty i coś potrafisz, albo te gierki momentalnie zweryfikuje rzeczywistość. Z resztą nie tylko Bieszczady, ale każde inne urocze zadupie ma "taką właściwość", że oddziela prawdziwego człowieka od zgrai lalusiów.
chętnie bym się wyprowadził w okolice Bieszczad ;)
Uwierz że nie Ty jeden.....:cry:
tomas pablo
07-06-2013, 17:32
Pablo, a można wiedzieć z czego żyjesz ? ......
niestety, nie udzielę Ci odpowiedzi...wybacz. Raz , że to grzebanie w osobistych sprawach ( PITu swego nie zamierzam publikować ) , dwa, że wielu akurat to nie wiele obchodzi. Nie zamierzam też niejako występować w programie pt. " Urzekła mnie twoja historia" etc etc. Myślę, ze w całych naszych tutaj rozważaniach , nie istotne jest Z CZEGO , lecz JAK.
Wszystko jest naszym wyborem. Nawet nasze biadolenie. Nie twierdzę, że akurat mój wybór jest ''dla każdego". Nie jest receptą na egzystencje w ogóle.
Pablo, a można wiedzieć z czego żyjesz ?
Jak Ci tak źle, to co tam robisz? Jedź, gdzie lepiej, cały świat przed Tobą. Mój syn wyjechał do Londynu i jest zachwycony. Mój brat mieszka w Hamburgu, a kuzynka w Stanach, gdzieś na południu, bo nie lubi śniegu. A Grek Nikos w Bieszczadach i nie myśli wracać do Grecji. W Smolniku zaskoczyły mnie pawie spacerujące po drodze i Hinduska w sari. Nie musisz już stać 2 miesiące w kolejce po paszport i drugie dwa po wizę. Za parę stówek kupisz bilet do Madrytu, Rzymu, Kopenhagi; i jesteś wolny.
Każdy z czegoś żyje. Ja ze swojej wiedzy, Nikos z owiec, co to ma do rzeczy. Z Czego Ty żyjesz, i z czego chcesz żyć? I dlaczego Tobie nie wychodzi to życie, a innym się wiedzie? Ja Ci nie odpowiem, poradnictwo życiowe to nie moja specjalność.
skyrafal
08-06-2013, 00:08
A kto powiedział że mi nie wychodzi ?? Pytam po prostu z ciekawości i tyle. Czy ja nastaję, żeby Pablo mi odpowiedział ?
Zapytałem grzecznie, on grzecznie odpisał, a Ty robisz z tego zagadnienie.
Co się Długi tyczy tego czy mi źle. Na razie w Bieszczadach nie mieszkam. Jestem tu tak jedną nogą. Ale ponieważ nigdy w Bieszczadach nie mieszkałem, nie miałem tu rodziny etc. na wiele, wiele problemów patrzę z dystansem i dostrzegam to, czego wielu Bieszczadników nie widzi.
Ale też nie mam do nich o to żalu, bo oni się tu urodzili. Zawsze najgorzej zobaczyć jakieś nieprawidłowości "u siebie" ponieważ chcąc nie chcą do wielu rzeczy się po prostu przyzwyczajamy, a na inne machniemy ręką.
Natomiast bardzo chętnie słucham osób, które się tutaj przeprowadziły z innych rejonów kraju i coś tutaj próbują robić. Jednym wychodzi bardziej , innym mniej. Jeśli ktoś coś powie to są to bardzo cenne doświadczenia o które już na starcie jestem mądrzejszy.
Np. kiedyś usłyszałem taką opinię - w Bieszczadach nie osiedlają się normalni ludzie, tylko tacy którzy albo przed czymś "uciekają", albo chcą o czymś zapomnieć. Zaznaczam, że powiedziała to osoba, która doskonale zna ludzkie charaktery z racji swojej profesji.
Zauważyłem, że w tym stwierdzeniu jest bardzo dużo prawdy.
Z resztą nie jest to żadne odkrycie - zawsze urocze zadupia przyciągały tego typu osoby i weźmy na ten przykład dobrze wszystkim znane "Dzikie Pola I Rzeczypospolitej".
Tutaj w Bieszczadach jest to taka wersja mini, ale ze wszystkimi atrybutami "Dzikich Pól" z bliskością granicy państwa włącznie.
tomas pablo
08-06-2013, 01:21
Np. kiedyś usłyszałem taką opinię - w Bieszczadach nie osiedlają się normalni ludzie, tylko tacy którzy albo przed czymś "uciekają", albo chcą o czymś zapomnieć. Zaznaczam, że powiedziała to osoba, która doskonale zna ludzkie charaktery z racji swojej profesji.
Zauważyłem, że w tym stwierdzeniu jest bardzo dużo prawdy.
Być może....Ale i znam takich, całkiem normalnych. Motywy kierujące ,tym co robimy są przecież różne i różniste. Uciec przed czymś na siłę, tak się nie da. Zapomnieć -również. To tak, jak z tą pijacką motywacją " piję, by zapomnieć". Problemy, z którymi się sami nie uporami, dopadną nas wszędzie.
Mną kierował impuls zmiany. Skończenie z jakimś etapem. Tak już czyniłem parę razy w swym życiu. To jest pewny zakres naszej wolności. To, że o czymś decydujemy. A nie ktoś za nas.
Najtrafniejsza odpowiedź na pytanie "z czego ty żyjesz?" padła w filmie "Vabank" - "z jedzenia. Jem i żyję" . :mrgreen: Jakoś żyć można więc zawsze i wszędzie (bo nakarmić może i opieka społeczna). Kwestią jest poziom tego życia i status materialny jaki chcemy osiągnąć albo na jaki się zgadzamy. Chcąc - nie chcąc prawie wszyscy są niewolnikami tego pułapu, który sobie sami wyznaczają albo na którym tkwią np dla dobra rodziny. Tak jak pisze tomas pablo - na siłę od tego uciec się nie da, ani od kłopotów, ani od zobowiązań ani od niczego co komuś "pęta nogi".
A cytując jeszcze raz "Vabank": "Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój." stwierdzam, że prawda to jest absolutna. :-D A że w "święty spokój" Bieszczady bogate, to nic dziwnego, że tak przyciągają. :wink:
tomas pablo
09-06-2013, 20:32
A cytując jeszcze raz "Vabank": "Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój." stwierdzam, że prawda to jest absolutna. :-D A że w "święty spokój" Bieszczady bogate, to nic dziwnego, że tak przyciągają. :wink:
Asiu ! o to właśnie chodzi !!!
Pozdrawiam !!
Tomasz33
10-06-2013, 11:22
co racja to racja z tym "Vabank"
KFranczak
10-06-2013, 12:19
Najtrafniejsza odpowiedź na pytanie "z czego ty żyjesz?" padła w filmie "Vabank" - "z jedzenia. Jem i żyję" .
Ja odpowiadam na takie pytania: z przyzwyczajenia;-)
skyrafal
10-06-2013, 12:29
Racja, racja i chyba kwintesencja bieszczadzkich ambicji - stały zasiłek z opieki społecznej jak zauważyła przedmówczyni. To się nazywa żyć z polotem.
Jeśli już jesteśmy przy jedzeniu. Żyć w Bieszczadach z jedzenia - a niby skąd to jedzenie skoro pola zarosły krzakami, choć jeszcze całkiem niedawno były uprawiane.
Teraz w ekologicznych Bieszczadach jeździ się po nafaszerowane chemią jedzenie do Biedronki.
Bardzo proszę niech wszyscy sobie klikną na poniższy link i dokładnie przeczytają - wówczas 100x się zastanowicie czy aby nie warto obsadzić warzywami kilkunastu arów w Bieszczadach. Dziś są w sprzedaży mikro-ciągniki i wcale nie trzeba się wiele napracować. Widziałem nawet glebogryzarki i kosiarki z własnym napędem doczepiane do quada.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pestycydy
Dla tych co mają problem z czytaniem ze zrozumieniem dorzucam najważniejszy fragment Zgromadzone w organizmie pestycydy wywierają wpływ na procesy rakotwórcze (mogą je zapoczątkowywać lub nasilać), są neurotoksyczne, zaburzają regulacje hormonalną i enzymatyczną.
Napisano tu otwartym, jasnym, zrozumiałym tekstem jaki wpływ na człowieka mają środki ochrony roślin. Nie tylko nawozy sztuczne, ale przede wszystkim środki ochrony roślin.
Ciężką chemię stosuje się na wszystko - najwięcej przeciw chwastom, ale także przeciw grzybom, pleśniom, szkodnikom etc. Zmienia się tylko preparaty.
Pomyśleć, że w Bieszczadach można produkować idealnie ekologiczną żywność i ekologiczne wyroby sprzedawać to za ciężkie, naprawdę ciężkie pieniądze - ale wszystkim się wmawia, że się nie opłaca.
Widziałem nawet glebogryzarki i kosiarki z własnym napędem doczepiane do quada.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pestycydy.Znowu w Bieszczadzie te.... quady.....kolego Skyrafal..?:?
Jeśli już jesteśmy przy jedzeniu. Żyć w Bieszczadach z jedzenia - a niby skąd to jedzenie skoro pola zarosły krzakami, choć jeszcze całkiem niedawno były uprawiane.
Teraz w ekologicznych Bieszczadach jeździ się po nafaszerowane chemią jedzenie do Biedronki.
(...) się zastanowicie czy aby nie warto obsadzić warzywami kilkunastu arów w Bieszczadach. Dziś są w sprzedaży mikro-ciągniki i wcale nie trzeba się wiele napracować. Widziałem nawet glebogryzarki i kosiarki z własnym napędem doczepiane do quada.
Dla tych co mają problem z czytaniem ze zrozumieniem dorzucam (...) Pomyśleć, że w Bieszczadach można produkować idealnie ekologiczną żywność i ekologiczne wyroby sprzedawać to za ciężkie, naprawdę ciężkie pieniądze - ale wszystkim się wmawia, że się nie opłaca.
Skyrafale - w żalu nad ugorami i nieużytkami w Bieszczadach masz we mnie sojuszniczkę. Dla mnie żyjące wioski - z prawdziwymi gospodarstwami (większymi lub mniejszymi) i obrabiane pola były nierozerwalnie związane z tym, z czym kojarzyły mi się tamte strony (oprócz oczywiście gór, lasów i historyczno-mitycznej otoczki). Niestety - już to pewnie nie wróci. W zamian za to jest teraz pełno agroturystyk a na polach - jeśli nie zarastają krzaczorami - stają rzędami identyczne domki. Oczywiście wszystko dla dobra turysty. Bo ktoś komuś wmówił, że Bieszczady to raj turystyczny i trzeba nastawiać domków ile wlezie bo i tak się to zwróci i opłaci. Skutek jest taki, że wciąż powstają nowe domki i "agroturystyki" (niestety często z "agro" nic wspólnego nie mają) a "inwestorzy" narzekają na nieudane sezony.
Ja też wolałabym, żeby Bieszczady poszły w stronę ekologii. Jeśli mogłabym wykorzystać środki unijne na rozwój tamtych terenów to wolałabym stworzyć taki program (pod istniejące przecież projekty unijne w tym zakresie), który ułatwiałby tworzenie takich PRAWDZIWYCH gospodarstw i ich utrzymanie, zamiast wydawania kasy na tablice w lesie informujące o tym, że las jest lasem albo na dopłacanie do tworzenia pseudo-agroturystyk. Gleby w Bieszczadach do rewelacyjnych nie należą więc - moim zdaniem - bardzo, bardzo ciężko, bez jakichkolwiek dopłat byłoby odrodzenie rolnictwa w Bieszczadach, choćby w formie trochę "ekologiczno-skansenowej". Jeśli chciałbyś skyrafale takie gospodarstwo posiadać i wykorzystywać w nim quada do uprawy ziemi to ja jestem jak najbardziej za! :-D
Robert kresowiak chełmski
27-06-2013, 19:11
Robercie trzymam za Ciebie, a właściwie za Was mocno kciuki. Jeżeli będziesz tak dobry informuj na forum o postępach w realizacji marzeń.
Może podbudowany Twoim przykładem i ja pójdę w Twoje ślady :)))
W końcu trzeba zrobić w swoim życiu jakiś odważny krok , nawet gdy łeb już siwy i nie do końca mądry :)))
Zaimponowałeś mi swoją determinacją . W końcu od czego są marzenia !!!!!!!!!!!
Pozdrawiam gorąco i życzę powodzenia.
Dzięki za życzliwe życzenia dla nas itd, tak na marginesie to mój łeb też nie do końca normalny i juz zaczyna siwieć :))
Robert kresowiak chełmski
27-06-2013, 19:12
Bo ludziska tutaj troskliwe i serdeczne som:) Chociaż z różnych stron.
A ja tyle gadam, bo też kiedyś myślałem o pieczeniu chleba w piecu chlebowym. Nawet byłem już właścicielem pieca chlebowego (wraz z kominem, domem, stodołą, ogrodem i płotem). Ale nie zakończyło się to sukcesem. Dlatego trzymam kciuki za Ciebie!
31980 31981
Wojciechu :)) aż mi się łezka w oku zakręciła ze szczęścia na widok takiego pieca :))
Robert kresowiak chełmski
27-06-2013, 19:13
Trochę zazdroszczę (za późno zauważyłem Bieszczady), ale życzę spełnienia marzeń i Pozdrawiam!
Wojtek z...
Dzięki i Pozdrawiam
Robert kresowiak chełmski
27-06-2013, 19:25
Asiu - zgadzam się z Tobą i po części po to właśnie chcemy wyjeżdżać w Bieszczady
Robercie Kresowiaku... napisz czasem, jak Ci tam idzie przeszczepianie się w zielone krzoki. To będzie na pewno ciekawa relacja:)
Pozdrawiam,
Derty
skyrafal
03-07-2013, 16:49
Szkoda, że tylko Pani dostrzega to co oczywiste. Potrzeba reaktywowania rolnictwa w Bieszczadach jest absolutną koniecznością. Choćby dlatego, aby ten po pierwsze wykorzystać tą wszechobecną ekologię i uniezależnić region od tej głupiej turystyki, która jest bardzo, bardzo kapryśna.
Jeśli brać pod uwagę opłacalność rolnictwa to porównujmy tak : ekologiczny chleb do ekologicznego chleba, eko-pomidor do eko-pomidora.
A nie ekologiczna szynka 100% mięsa wieprzowego do szynki gdzie zawartość mięsa ledwo do 50% dochodzi. Nie sztuka napchać w ziemię toksyn i zabić wszystko co żyje, a potem nafaszerować rośliny związkami chemicznymi które nawet nie występują w przyrodzie i cieszyć się, że nie ma chwastów, szkodników i ma się obfite zbiory.
Sztuka wyhodować bez grama chemii ekologiczne ziemniaki, które pachną w całym domu podczas gotowania. Gdyby ludzie mieli okazję spróbować prawdziwego ekologicznego jedzenia i porównali z tym co kupują w sklepie to wielu nigdy by tego już do ust nie wzięło.
Dziś ludzie w krajach cywilizowanych mają wielkie problemy, a nawet umierają z otyłości. Czyli dowodzi to mniej więcej tego, że wcale wielka wydajność w rolnictwie nie jest niezbędna i już dziś widać, że wcale człowiekowi nie służy. Służy jedynie właścicielom koncernów spożywczych.
Praktyka dowodzi, że lepiej zjeść 1kg ekologicznych smacznych ziemniaków niż 2 kg chemicznej bezsmakowej paszy, byle tylko się napaść, bo trudno to nazwać jedzeniem. Słowo pasza znacznie bardziej oddaje rzeczywistość.
trzykropkiinicwiecej
03-07-2013, 19:13
"eko-sreko" miał
Przyczepmy się do sloganów, holizm to przecież bajka, ziemniaczki eko, ale quadami po lesie. Pfffff
Przepraszam że z taką manierą, ale rzygać mi się chce od tych wszystkich eko-zjawisk.
Co się nazwa przyklei, to po kilku latach ją zmielą i przerobią na pasztet z soi.
Szkoda, że tylko Pani dostrzega to co oczywiste. Potrzeba reaktywowania rolnictwa w Bieszczadach jest absolutną koniecznością. Choćby dlatego, aby ten po pierwsze wykorzystać tą wszechobecną ekologię i uniezależnić region od tej głupiej turystyki, która jest bardzo, bardzo kapryśna.
Jeśli brać pod uwagę opłacalność rolnictwa to porównujmy tak : ekologiczny chleb do ekologicznego chleba, eko-pomidor do eko-pomidora.
A nie ekologiczna szynka 100% mięsa wieprzowego do szynki gdzie zawartość mięsa ledwo do 50% dochodzi. Nie sztuka napchać w ziemię toksyn i zabić wszystko co żyje, a potem nafaszerować rośliny związkami chemicznymi które nawet nie występują w przyrodzie i cieszyć się, że nie ma chwastów, szkodników i ma się obfite zbiory.
Sztuka wyhodować bez grama chemii ekologiczne ziemniaki, które pachną w całym domu podczas gotowania. Gdyby ludzie mieli okazję spróbować prawdziwego ekologicznego jedzenia i porównali z tym co kupują w sklepie to wielu nigdy by tego już do ust nie wzięło.
Dziś ludzie w krajach cywilizowanych mają wielkie problemy, a nawet umierają z otyłości. Czyli dowodzi to mniej więcej tego, że wcale wielka wydajność w rolnictwie nie jest niezbędna i już dziś widać, że wcale człowiekowi nie służy. Służy jedynie właścicielom koncernów spożywczych.
Praktyka dowodzi, że lepiej zjeść 1kg ekologicznych smacznych ziemniaków niż 2 kg chemicznej bezsmakowej paszy, byle tylko się napaść, bo trudno to nazwać jedzeniem. Słowo pasza znacznie bardziej oddaje rzeczywistość.
Masz w 100% rację,gdyż powoli,a zarazem bardzo szybko zapomniano już jak co smakuje.
To co nam oferują dzisiejsze sklepy to zgroza nazwać żywnością,a z ekologów robi się zbrodniarzy dzisiejszych czasów.
Pięknie zapakowane i rozreklamowane świństwa gdzie więcej jest chemii jak całej reszty nazywa się dzisiaj pożywieniem.
Dzisiejszy chleb,który jest tylko z wyglądu chlebem nie powinien się w tak nazywać.
Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność,ale głupota ludzka nie zna granic więc kupujemy ten syf nazwany chlebem.
Jest on tak wspaniały że przejeżdżając po nim samochodem za chwilę jest taki sam jak kupiony przed chwilą,a pleśnieje już w oczach gdyż tyle w nim drożdży.
Dalej już nie warto tego tematu ciągnąć,ważne że jest tani.
Robert kresowiak chełmski
05-07-2013, 17:39
Robercie Kresowiaku... napisz czasem, jak Ci tam idzie przeszczepianie się w zielone krzoki. To będzie na pewno ciekawa relacja:)
Pozdrawiam,
Derty
Na dzień dzisiejszy niewiele się zmieniło, szukamy ciagle domku. Miałem być w Bieszczadach od 1 lipca i zająć się na całego poszukiwaniami odpowiedniego domu (i całego związanego z nim obejściem), ale musieliśmy ze względu na komplikacje zdrowotne żony (jest w ciąży) przełożyć wszystkie wyjazdy co najmniej do 1 sierpnia :(( z tego co podejrzewamy to jak już znajdziemy coś odpowiedniego (a do oglądania jest sporo domów, siedlisk itd) to pewnie będziemy siedzieli tam na okrągło już podczas remontów ale do tego czasu pewnie jeszcze parę tygodni musi minąć :((
Tak przy okazji zapytam "tubylców" - przepraszam za zwrot - których terenów najlepiej unikać a które są ciekawe, nie mam na myśli odśnieżania czy takich podobnych sytuacji ale np w miejscowości gdzie do tej pory miszkałem wszyscy kiedyś kupowali domy i działki "pod lasem" a nie na granicy z miastem i dzisiaj ja mieszkam pod miastem a ich pod lasem zalewa co roku woda (mówię o wodzie która wlewa się przez okna do piwnic tak że pieców CO nie widać chodzi mi o takie sytuacje jakby ktoś z osób mieszkających w Bieszczadach mógł mi cos podpowiedzieć będę wdzięczny. Oczywiście po dokładnych oględzinach dam jeszcze znać gdzie i co kupiliśmy ale na razie będę wdzięczny za wszelką pomoc i rady dobrych i życzliwych mieszkańców najpiekniejszych terenów Polski. Pozdrawiam
Witam poszukujących i tych którzy znaleźli :
w lutym 2010 r. rozpocząłem dyskusję na temat Nowe Życie w Bieszczadach , chciałem uciec z zapyziałego Rzeszowa i zalogować się gdzieś daleko. To nie był impuls ale przemyślana decyzja czymś tam spowodowana. To miała być drewniana chałupa pod lasem.
Wprawdzie w tym roku taką znalazłem , 500 m od granicy Parku Narodowego, za śmieszne pieniądze, ale okazało się że stan prawny jest niebywale ryzykowny (współwłasność ) niewykluczone że po remoncie byłbym nadal poszukiwaczem.
Są wprawdzie domy do kupienia , ale trzeba wygrać kumulacje w Totolotku.
Mimo wszystko znalazłem, okazuje się że nie tak daleko , 20 km. od Rzeszowa - tak jak marzyłem - stara drewniana chałupa pod lasem (przewaga drzew iglastych) , sąsiada nie widać choć jest stosunkowo niedaleko - jakieś 150 m.
Wprawdzie trzeba robić wszystko, ale cisza i okolica jest jak przeniesiona z Bieszczad - stare lasy iglaste i górki. Naprawdę uroczo.
Jeżeli ktoś nie będzie miał szczęścia w Wysokich Bieszczadach - niech poszuka podobnego miejsca troszkę bliżej siebie, tak jak ja, i zaręczam, że można znaleźć Swoje Miejsce.
Pozdrawiam.
tomas pablo
14-07-2013, 16:33
czyli -'' swoje Bieszczady" można znależć gdziekolwiek, o ile tylko szukamy !
"Cudne manowce" czasem są na wyciągnięciu ręki ! ....
Witam!
Widzę, że dawno nikt nie odwiedzał tego wątku, ale podpinam się z nadzieją, że ktoś mi jednak odpisze :) Od zawsze moim marzeniem jest przeprowadzka w przepiękne Bieszczady. Miłością do tych gór zaraziła mnie mama, dla której te góry to rodzinny dom. Niedawno skończyłam studia (architekturę). Moim marzeniem jest otworzenie jakiejś swojej działalności w Bieszczadach (najlepiej w okolicy Leska, Ustrzyk Dolnych, Soliny chociaż i inne tereny wchodzą w grę). Bardzo chciała bym również połączyć wykształcenie z tym co kocham. Nie ukrywam, że rozglądałam się już w kilku miejscach za pracą w biurze projektowym, ale jak na razie bez skutku. Jednocześnie moim marzeniem jest otworzenie agroturystyki (mogę zacząć od kilku domków dla turystów :))...i tutaj pytanie do Was. Czy słyszeliście lub wiecie coś na temat dofinansowania na rozwój Bieszczad lub o innych pomocach materialnych, jakie można uzyskać? Proszę również o kontakt, gdyby ktoś miał informacje na temat wolnego miejsca pracy w biurze projektowym, lub ktoś chciałby nawiązać współpracę z młodym architektem. Oprócz projektów potrafię wykonywać wizualizacje projektów, zarówno budynków, jak i wnętrz. Mam nadzieję, że kiedyś mój zawód pomoże mi w spełnieniu marzenia i będę mogła przeprowadzić się w miejsce, którym od dziecka jestem zauroczona. Może kiedyś powstanie tam również i mój projekt... :)
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów :)
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.