PDA

Zobacz pełną wersję : Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe czyli jak to się stało, że po powrocie z Bieszczad



Piskal
04-01-2010, 21:15
Těšínské niebo - Cieszyňskie nebe, (http://www.youtube.com/view_play_list?p=633558DF709CACE9&playnext=1&playnext_from=PL&v=R3v3YPVQ7oo)
czyli jak to się stało, że po powrocie z Bieszczadów jeszcze raz mogłem spojrzeć na góry


Nie bójmy się słów! Po dwuletnim wspólnym bez ślubu mieszkaniu śmiało mogę napisać- konkubina. Więc moja konkubina, Julia, wpadła na szalony, niezwykle spontaniczny pomysł. Takich pomysłów ma dużo. Wymyśliła np., że chce mieć ze mną dziecko. Niby nic takiego, ale ci, co mnie znają, wiedzą- jeszcze jeden taki jak ja na tym łez padole? Zaprawdę, pomimo licznych grzechów i występków swoich ludzkość na to nie zasługuje.
Tym razem uparła się aby klientowi firmy, w której pracuje osobiście zawieźć upominki, spod Torunia do Bielska- Białej. A konkretnie osiem kartonów markowego alkoholu, którego łączna wartość trzykrotnie przewyższała wartość naszego piętnastoletniego pierdziela. Załadowany po dach alkoholem ruszył był nasz pierdziel ku swojemu przeznaczeniu. I podczas całej tej szalonej odysei ani razu nawet nie czknął. A powiadają,że ford gówno wort.


A zaczęło się od tego, że klient strategiczny z dużej bielskiej firmy koniecznie potrzebował upominki dla swoich włoskich kooperantów w ten konkretny weekend, a kurierzy w weekendy nie pracują. Już miał pojechać dyżurny kierowca, kiedy ze swoją inicjatywą wyskoczyła Julia. Uzyskała zgodę, ale warunek był jeden, osiem kartonów gorzały musiało zmieścić się do forda fiesty, który, jak wiemy, mało ma z TIRa. W dodatku trzy dodatkowe skrzynki należy podrzucić klientowi w Krakowie, tak prawie po drodze. I jak się okazało nasz pierdziel pojemność wewnętrzną ma dwa razy większą od zewnętrznej. Z delegacją i duszą na ramieniu po 22-ej w pewien listopadowy piątek przekroczyliśmy południową granicę Torunia.


Cdn.

WUKA
04-01-2010, 23:10
Ja tam nie mam nic przeciwko słowu konkubina,ale znam Julię i moim kobiecym okiem oceniam,że bardziej Jej do twarzy w słowie narzeczona! a wanienka dla Kornela też już doczekać się nie może,kiedy w niej narobi wrzasku!Ot co!

Pyra.57
05-01-2010, 15:03
Piskal a może nie każda morda pasuje do forda?

Piskal
05-01-2010, 16:50
Ten ford wiózł wiele dziwnych mord!

Piskal
05-01-2010, 21:19
Normalnie nie pisałbym o naszym wyjeździe, gdyby nie miło spotkanie, miłego pana w miłym miejscu. Za granicą.

Tymczasem jedziemy "jedynką" via Włocławek, Łódź, Częstochowa, Katowice. Jedzie się dobrze, noc rozgwieżdżona, ruch umiarkowany, niewiele drogowych ekscesów, nie licząc może TIR-a, który wyprzedzał dwa autka na raz, na podwójnej ciągłej i, żeby nie było za mało, na przejeździe kolejowym. No, ale przecież kierowców TIR-ów obowiązują zupełnie inne przepisy.I tylko w Łodzi udało nam się wjechać pod prąd. No i nie była to jazda taka jak w Bieszczady z Pawłem i Darkiem, moimi Warszawiakami, albo ze Stałym Bywalcem, gdzie co dwa piwa przystanek. Po następne. Jeden postój na stacji za Częstochową, gdzie Julia troszkę się przespała, później, krótki herbaciano- piwny postój w Karczmie Tatrzańskiej,czy Góralskiej, czy jak jej tam dali na imię, ale to już TE klimaty.
Wreszcie Bielsko- Biała i widok na piękne Beskidy. Bo każde góry są piękne.
I wspomnienie beskidzkich szlaków sprzed kilku lat: Ustroń, Czantoria, Wielka Racza, Wielka Rycerzowa, Krawców Wierch, Pilsko, Zwardoń, Milówka, Węgierska Górka...

W Bielsku, w fabryce, w której kiedyś produkowano polskie Jaguary, czyli fiaty 126p,a dziś testuje się jeno silniki, miły pan po odebraniu towaru zaprosił nas jeszcze do ichniego muzeum. Piękne, dla kogoś kto kocha starocie. Syrena Bosto, tak to nie Żerań, ten model to Bielsko, maluchy najróżniejsze, w większości te, które nie weszły do masowej produkcji, np maluch cabrio, albo kombi, Beskid, bardzo ładny samochód, któremu nie udało się zrobić kariery pomimo nowatorskich, jak na owe czasy rozwiązań. A zresztą zobaczcie sami:http://www.bosmal.com.pl/index.php?id_menu=56&dorozwijane=0

A z Bielska- Białej ekspresowo na obiad za granicę

Cdn.

komisaRz von Ryba
05-01-2010, 22:41
- ...jeszcze jeden taki jak ja na tym łez padole? Zaprawdę, pomimo licznych grzechów i występków swoich ludzkość na to nie zasługuje...



tak mi na mysl przyszło, a raczej sie przypomniało, swego czasu jeden ziom co na wsi pomieszkiwał w weekendy znaczy dacze miał jak poimprezował i lokalne dzieciaki zaczynały mu na nerwie grać mawaił "przyłożył bym gównairzom ale sie boją aby swojego nie uderzyć"

czekam na CDN :)

darkangel79
06-01-2010, 11:37
O tak piskalku Beskidy to piękne góry,wiem bo byłam tam,widziałam...a czytając to co piszesz powracają pewne piękne wspomnienia:)

Piskal
09-01-2010, 17:57
Plan był taki. Jedziemy do Cieszyna, parkujemy, kupuję plan miasta, szukamy naclegowni, chwila snu i idziemy do Czech. I jak założyliśmy tak uczyniliśmy. To znaczy-pojechaliśmy do Cieszyna, wjechaliśmy do centrum, jeden parking- płatny, drugi - takoż, trzeci- jak wyżej. Parkuj, mówię do Julii, co z tego, że płatny. Czwartego już nie znaleźliśmy, znaleźliśmy za to most.
-Właśnie wjechałaś do Czech.
-Nie?
-Tak.
-To co mam teraz robić (zdenerwowanie)?
-Wracamy.
-Jak mam jechać? (przerażenie)
-A skąd mam wiedzieć, jestem tu pierwszy raz , mieliśmy kupić plan.Zawracaj. Teraz w lewo, w lewo mówię!
-Gdzie!!!? (panika)
-Teraz to już prosto.
- No to mów!
-Przecież mówię. Teraz w lewo!
- Gdzie!!! ?
Itd. Wyjechaliśmy w końcu drugim mostem i, o dziwo, Julia zaparkowała już bez oporów na najbliższym parkingu. No i jak się okazało w weekendy wszystkie parkingi są za darmo.

Kupiliśmy w końcu plan Cieszyna i co się okazało? Że dzięki naszej czeskiej odysei i temu, że wyjechaliśmy drugim mostem zaparkowaliśmy raptem kilkadziesiąt metrów od schroniska szkolnego, gdzie mieliśmy noclegować.
A Cieszyn, jak Cieszyn, kto był, ten wie. Miasteczko niezbyt duże, ale wyjątkowej urody, zwłaszcza po zapadnięciu zmroku. Ale w świetle dziennym również piękne. Od razu pożałowałem, że jesteśmy tu tylko przelotem. Nie mówiąc już o tym, że nie było szans, żeby pójść chociaż na krótki spacer w góry.
Po zakwaterowaniu się w schronisku i krótkim spanku wybraliśmy się za granicę. Szliśmy jakimiś małymi uliczkami, tak jak lubię. Na żywioł, na skróty, które czasami okazują się dłuższe, byle nie tą samą drogą, którą jechaliśmy samochodem, byle zobaczyć coś nowego. Jakoś nigdy nie udało mi się zabłądzić. W żadnym mieście. Każda droga dokądś prowadzi, dziś już bez obaw, że dojdę do Rzymu.
A my doszliśmy do mostu na Olzie...

andrzej627
09-01-2010, 20:29
Kupiliśmy w końcu plan Cieszyna i co się okazało? Że dzięki naszej czeskiej odysei i temu, że wyjechaliśmy drugim mostem zaparkowaliśmy raptem kilkadziesiąt metrów od schroniska szkolnego, gdzie mieliśmy noclegować.

Piskal, a właściwie dlaczego jeździcie bez GPSu, który mógłby Was doprowadzić bez nerwów, jak po sznurku na ulicę Błogocką 24?

Piskal
09-01-2010, 20:33
Piskal, a właściwie dlaczego jeździcie bez GPSu, który mógłby Was doprowadzić bez nerwów, jak po sznurku na ulicę Błogocką 24?
Ha! Dobre pytanie. Wyobraź sobie, że mieliśmy ze sobą GPS, ale w nocy nas oślepiał. A potem o nim zapomnieliśmy do tego stopnia, że dopiero po kilku dniach oddaliśmy mojemu szwagrowi. Nie ma jak dobra drukowana mapa.

mAAtylda
09-01-2010, 23:10
[QUOTE]Nie bójmy się słów! Po dwuletnim wspólnym bez ślubu mieszkaniu śmiało mogę napisać- konkubina.][/I]
A ja wręcz uwielbiam to słowo i zaskoczone, zniesmaczone, oburzone miny ludzi którym mówiłam - mam konkubenta. Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.

vm2301
10-01-2010, 07:37
Az żal mi się z nim rozstawać - z tym słowem oczywiście.

Gratulacje i wszystkiego dobrego mAAtyldo:)

dziabka1
10-01-2010, 20:49
Nie ma jak dobra drukowana mapa.

Ja też tak sądzę. Więcej widać i swojsko jakby :)
Dawaj dalej bo historia się zapowiada interesująco i emocjonująco (widze tu elementy wspólne, co przyjaźnie brzmią dla oka, jak głupio by to nie zabrzmiało...)
:)

Piskal
12-01-2010, 13:22
Granicy pomiędzy polskim a czeskim Cieszynem już nie ma, ale czy na pewno? Nie ma formalnie, ale, jak wynika z tego artykułu ( http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/zszywanie-cieszyna,36991,1 ) jest jeszcze granica mentalna. Ja sam tego nie zauważyłem. Nie widziałem zamalowanych polskich napisów albo innych przejawów niechęci w stosunku do Polaków. Trudno coś takiego stwierdzić, jeśli przebywa się po czeskiej stronie raptem kilka godzin.



Czeski Cieszyn rozczarował mnie. Nie jest zbyt ładny, zwłaszcza w świetle swojego polskiego sąsiada. Ale tutaj mieszkach przez długie lata ulubiony mój Jaromir Nohavica .Przyszliśmy tu na obiad, na smaženy syr, przepyszny, a dupa rośnie. W Toruniu jest knajpka o nazwie Złota Uliczka, do której wybieramy się już bardzo długo, ale ceny też nie zachęcają. Prostszy , jak się okazało, był przyjazd tutaj. W jednej knajpce menu po polsku,kelner po polsku, polski klimat, zachodnia muzyka i niedobre piwo I tylko ceny w koronach. W drugiej klimat jak najbardziej czeski, siekierę można było powiesić, w TV skoki narciarskie po czesku, ale nie było żarcia. Wreszcie trafiliśmy do knajpki przy Hlavni Třida. O, tutaj idzie się podobywać. Nie było ław, jak "Pod Złotym Tygrysem", albo "U Fleků w Pradze, tylko drewniane stoły, ale obsługa przemiła, czeska telewizja (mogła by być muzyka, ale trudno),prosty ludowy wystrój, piwo Radegast i smażony ser. klimat, Który od razu się czuło. Nawet w Pradze nie było tak czesko, może za wyjątkiem Złotego Tygrysa, jak tu. No i listek, na którym bardzo miła pani zapisywała zamówienie. Tak, tu można było się poczuć.
Kiedy kończyliśmy i już mieliśmy wyjść podszedł do nas siedzący przy stoliku obok mężczyzna, przedstawił się i zaproponował piwo. Ryszard Malinowski, aktor Tešiňského Divadla (Cieszyńskiego teatru), mieszkaniec czeskiego Cieszyna od 14 lat, zaczął opowiadać o tej cieszyńskiej społeczności, o Czechach w ogóle, wielki piewca czeskiej kultury ,o teatrze, wreszcie o spektaklu , z piosenkami Jaromira Nohavicy, w którym występował. Jego interpretacja piosenki „Petersburg” tak spodobała się Nohavicy, że ten zrezygnował z wykonywania jej na koncertach. Tylko że na wczorajszym koncercie Jarek „Petersburg” wykonał. Poznajcie Rysia i jego „Petersburg”: http://www.youtube.com/watch?v=BxbVdqbVyHE&feature=related
Nie oskarżam Rysia o konfabulację, może to Nohavica powiedział w jakimś kontekście czy żartem, a może nie wykonuje jej tylko w Czechach. W końcu ten spektakl odniósł niebywały sukces przede wszystkim w Czechach. A w kwietniu mają przedstawienie wznowić, kto wie, czy nie szykuje się kolejny wyjazd do Cieszyna.
Rysiu Malinowski to straszny gaduła, ale mówił bardzo ciekawie. Dowiedziałem się, że słynna Tešínska, z piosenki Nohavicy to nie ulica, jak do tej pory sądziłem, a przedwojenna drukarnia. Też interesuję się czeską kulturą, mieliśmy o czy rozmawiać. Muzyka, literatura,Hrabal, Kohout, Haszek, Hrabal, złota Praga..Lecz pora się już żegnać, jutro wczesny wyjazd, Julia trochę kręci nosem. Sam chętnie był został, ale nie wyślę dziewczyny z zagranicy do ojczyzny samej. No i to nie ja jutro będę brumbrumał za kierownicą 600 kilometrów.



No dobra, przyznam się.W Polsce uprosiłem Julię, żebyśmy poszli na jeszcze jedno piwo do pięknej knajpki o wystroju jak w krakowskiej Jamie Michalikowej, ale z muzyką taką, że na kolejne piwo, nawet jak bym mógł, to bym nie został. Ups, ups, ups..




Wieczorem Cieszyn jest jeszcze piękniejszy niż za dnia. Szliśmy nieznanymi uliczkami, wśród secesyjnych kamienic, w nadziei,że się zgubimy i nigdy już stąd nie wyjedziemy. Niestety. Nie zgubiliśmy się...


PS
http://www.youtube.com/watch?v=N7rWnumabRY&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=N7rWnumabRY&feature=related)
http://www.youtube.com/watch?v=Q13KoArzgGc&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=Q13KoArzgGc&feature=related)
http://www.youtube.com/watch?v=Aof4P_3uUp0&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=Aof4P_3uUp0&feature=related)
http://www.youtube.com/watch?v=R3v3YPVQ7oo&feature=related (http://www.youtube.com/watch?v=R3v3YPVQ7oo&feature=related)
http://www.tdivadlo.cz/index_pl.php (http://www.tdivadlo.cz/index_pl.php)

WUKA
12-01-2010, 14:04
Ach te czeskie klimaty! Zapomniałeś jeszcze dodać o swojej miłości do czeskiego kina (którą podzielam).Szkoda,że tak krótko byliście!!

Krysia
12-01-2010, 14:46
Świetnie się z Wami do tych Czech jechało;-))
dziękuję

joorg
12-01-2010, 14:52
....Granicy pomiędzy polskim a czeskim Cieszynem już nie ma, ale czy na pewno? .......
Rysiu Malinowski to straszny gaduła, ale mówił bardzo ciekawie.....
Dzięki piskal za te wspomnienia i linki...a szczególnie
http://www.youtube.com/watch?v=R3v3YPVQ7oo&feature=related
Dobrze się stało ,że nie ma już granic, bo i po co? Tak jak śpiewają (super sprawa po Czesku , Polsku , Niemiecku itd.)100 lat temu też nie było rzeczywistych granic.
ps. Kiedyś dawno temu :( poznałem dziewczynę ze Słowackiego Po'pradu,Veronika było jej na imię.Matka jej była Polką a ojciec Słowak.
Chcąc sprawdzić to ;), zacząłem jej cytować ..."Litwo Ojczyzno moja...." a ona ..ticho ..ticho ,nie mów już ... przestraszona do mnie mówi.
Tak to wtedy było ,nawet słowa poematu były zagrożeniem dla systemu.
ps.' "ja kochał bym ją i pieścił chyba z lat dwieście ...." piękne

Fiaa
12-01-2010, 23:20
Dzięki za namiary na spektakl!

Basia Z.
13-01-2010, 00:39
Uwielbiam Cieszyn :-)

Mam tam sporo znajomych, też lubię się włóczyć uliczkami starego miasta.

A tak w ogóle to nie nam żyje najjaśniejszy pan !
Wiwat Śląsk i Galicja

To przecież te same "klimaty" co we Lwowie, w Czerniowcach i w Krakowie.
Które ja osobiście uwielbiam.

:-)

B.

Piskal
13-01-2010, 16:24
No dobra, nie ma na co czekać. I tak kiedyś trzeba stamtąd wyjechać.

Wyjeżdżamy o wpół do ósmej. Bielsko- Biała, Wadowice, Kraków. Po prawej ręce cały czas mam piękne Beskidy, zza gór wygląda słońce. Dzień znowu zapowiada się pogodnie. I znów wracają wspomnienia sprzed kilku lat. I robi się smętnie na duszy, bo teraz góry zobaczę dopiero w maju. Chyba że...

W Bielsku objazdy na drogę krakowską, w Wadowicach postój, planowany wcześniej. Bo jak tu nie zjeść kremówki papieskiej. Pewnie będą. Są. Wszędzie, gdzie tylko zarzucisz okiem. I wszędzie, zapewniam, to TE właśnie.
Na rynku, przed przepiękną bazyliką stara studnia z geo cachem, ale to sprawdziłem później. Dom Papieża, tuż obok bazyliki. Ładne miasteczko, chociaż za dużo do zwiedzania nie ma. Byłem tu dawno temu, jeszcze jako gówniarz.

Przyspieszamy z opowieścią, nic się zresztą nie dzieje. Przez Kraków przejechaliśmy koncertowo, z widokiem na Wawel, żadnych korków. Z Krakowem też mam moc wspomnień, kiedy to przyjeżdżałem do Piwnicy pod Baranami, jeszcze kiedy żył Piotr. Cóż, podróż sentymentalna.
Umawiamy się z klientem, przekazujemy, co mieliśmy przekazać i jedziemy dalej. Olkusz, Będzin i znów jesteśmy na "jedynce". W ciągu dnia jedzie się łatwiej, pomimo większego ruchu.

W Łodzi znowu się gubimy, ale na krótko, po chwili wracamy na trasę. Obiad, tankowanie (nie mam tu na myśli piwa), powoli się ściemnia. Wreszcie zatrzymujemy się przed Włocławkiem, to już prawie dom. Niby nic, ot, przydrożny bar. I tylko promocja ciekawa, pizza duża plus cola 17,90 (przekreślone) 17,80. I jeszcze na dole dużymi literami OSZCZĘDZASZ 10 GR.!
Jedziemy dalej, żeby wreszcie po przejechaniu ponad 1000 km. zabłądzić w... Toruniu.
No, z tym zabłądzeniem to przesada. Spadła mi gąbka do wycierania szyb, zanurkowałem za nią aż Julia się pyta:
-W prawo, czy prosto.
Prawo na Gdańsk, prosto na Bydgoszcz.
-Prosto, mówię, przypuszczając, że droga w prawo będzie prowadziła na most autostradowy. No i zjechaliśmy z "jedynki". Nie na długo jednak. Na naszej Pradze, czyli " z tamtej" strony Wisły pracowałem 5 lat. Wkrótce więc, bocznymi ulicami wróciliśmy na trasę.
Jak będzie mi się kiedyś chciało, obliczę, ile dokładnie kilometrów zrobiła Julia, świeży (pół roku prawo jazdy)kierowca piętnastoletnim pierdzielem. Po podjęciu decyzji o wyjeździe w 3 sekundy.

I to już koniec, chociaż do piskalówki z Torunia jest jeszcze 25 kilometrów, to Toruń uważam za swój dom. Urodziłem się tu i mieszkałem przez kilka lat, jeszcze niedawno. A przyjeżdżam od lat kilkudziesięciu.
Tymczasem jesteśmy już na "osiemdziesiątce" i jedziemy w kierunku Bydgoszczy. Latem napisałbym, że jedziemy w kierunku zachodzącego słońca, jak samotni kowboje na prerii, ale słońce już dawno zaszło. Została tylko Bydgoszcz, gdzieś tam w ciemności.Jedziemy, by za chwilę wpaść w objęcia naszego kota...

PS. Wyprzedzając pytanie Stałego Bywalca odpowiadam- kot miał zapewnioną opiekę.

Pozdrawiam!

Migawka
16-01-2010, 04:09
Aho, Piskalu! Szkoda, że byliście tylko "przelotem"! Z przyjemnością spotkałabym się z Wami i poprowadziła do bielskiej czeskiej gospody, gdzie można zjeść pyszny smażeny syr s tatarskou omackou a hranolkami (lepszy jadłam tylko w rasowej czeskiej gospodzie na Żiżkowie), napić się czeskiego piwa, posłuchać czeskiej muzyki (dechovki też - raz w miesiącu nawet na żywo, w wykonaniu czeskiego bendu), a wszystko to w dobrym, czeskim klimacie - czasami można się załapać na iście hrabalowskie nastroje :-)
Może nadarzy się znowu okazja! Pozdrowienia dla Was.
Nazdar! Alenka.

Piskal
16-01-2010, 10:23
No widzisz, kto mógł wiedzieć. Ale tak nam się podobało, że z przyjemnością byśmy przyjechali znowu. Ale to już jak to coś białe stoponieje. Na pewno się będę odzywać masz to u mnie.
Nazdar!