Zobacz pełną wersję : czarnohora we wrześniu
Witam!
właśnie wróciłem z czarnohory :) pięknie było! na początek 'dowód' zdobycia Howerli :)
niedługo wrzucę krótką relację i jakieś fotki, jak je zrzucę z aparatu...
PS przykro mi nie potrafię wlepić foty :( jako załącznik nie chce ładować, a zewnętrznego URL nie posiadam
Udało się!!!
Fota z howerli :) sorry za jakość ale i tak autorowi należą się brawa za to że odważył się wyjąć aparat :)
20235
don Enrico
23-09-2010, 17:49
:-P Noooooo !
rzeczywiście pięknie było, nie takie zwykłe tamto owamto.
na próbę zdjęcie ze schronu pod Howerlą
http://img201.imageshack.us/img201/3158/pict0320m.jpg (http://img201.imageshack.us/i/pict0320m.jpg/) Uploaded with ImageShack.us (http://imageshack.us)
no to zacznę :)
Zaczęło się dość powolną podróżą przez Małopolskę i Słowację, granicę przekraczamy w Użgorodzie, i tu pierwsze zdziwienie... Słowacy szukają numerów nadwozia i sprawdzają stan licznika (przebieg) !!?? Z kolei ukraińska odprawa to wielki acz krótki chaos :) pan celnik okazuje się być miłośnikiem gór i tylko każe wyjąć plecaki z bagażnika, rozdaje deklaracje celne, które wypełniamy dość pobieżnie, po kilku minutach wraca rzuca okiem na deklaracje obmacuje jeden z plecaków i mówi możecie jechać :) sami nie wierzyliśmy że tak szybko...
Do Rachowa docieramy w sobotę koło 22. pensjonat Smerekowa Chata jest pełny (w niedzielę jest święto ludowe Huculska Bryndza) ale Vasyl pokoje dla nas trzymał!
Po zakupie piwka w sklepie całodobowym, spędzamy sympatyczny wieczór na ganku... nie spodziewaliśmy się wtedy co jeszcze nas tej nocy czeka...
Otóż zza załomu ganku wysuwa się głowa i rzecze: Dawaj riebiata, poznakomimsja!
cdn.
no to zacznę :)
Zaczęło się ...
Otóż zza załomu ganku wysuwa się głowa i rzecze: Dawaj riebiata, poznakomimsja!....
Damian...dawaj, dawaj dalej....dobrze się zaczyna.... ale czekam niecierpliwie na cd.
.. nie spodziewaliśmy się wtedy co jeszcze nas tej nocy czeka...
Otóż zza załomu ganku wysuwa się głowa i rzecze: Dawaj riebiata, poznakomimsja!
cdn.
wyglada niezle!!!!!!!! :-) :-)
te trzy slowa wskazuja ze zarowno relacja jak i zdjecia beda ciekawe!!! :-)
(jak ja lubie jak mowia na nas "riebiata"!)
No to ciągnę wątek :)
w kącie ganku ukryty był stolik przy którym siedziało 3 jegomości... jeden starszy, jeden młodszy, a jeden najmłodszy, którego o tej porze nie powinno już tam być... ale cóż co kraj to obyczaj :)
Okazało się że to 2 Rosjanie (starszy i młodszy - 1600km pociągiem z Biełgorodu) i ukrainiec z Charkowa (najmłodszy) którzy przyjechali tam 'uprawiać' SJELSKIJ TURIZM (termin ten spodobał się nam niezwykle) i zwieńczyć pobyt rzeczonym festiwalem... wyżalili się nam Ruscy że tydzień już ten sjelskij turizm uprawiają i się nudzą okropnie bo... nie mają z kim pić :razz:
Jako że dobre serca mamy, a i akcję górską planowaliśmy dopiero na poniedziałek to postanowiliśmy im pomóc w tej sielskiej turystyce... znikąd pojawił się koniak (okazało się, że w okamgnieniu młodszy skoczył do sklepu po towar) a i my zapasy mieliśmy jakoweś... i tak sobie do porannych godzin gawędziliśmy o historii, polsce, rosji, czeczeni(to weteran był w stopniu majora - dlatego mówię że starszy, bo, choć wiekiem młodszy nawet ode mnie - najmłodszego uczestnika wyrypy, to doświadczony życiem - co było widać na twarzy)... i wielu innych mniej lub bardziej uczonych tematach.
Powiem tylko że wydusiliśmy z nich przeprosiny za Powstanie Warszawskie i ruskie tanki 'patrzące' na płonącą Warszawę!!! taka impra była :)
Niedziela zaś zaczęła się koło południa... ale to już w następnym odcinku....
(starszy i młodszy - 1600km pociągiem z Biełgorodu..
oj bielgorod :) ile wspomnien z tego miasta :)
którzy przyjechali tam 'uprawiać' SJELSKIJ TURIZM .
coz za piekny termin :) wreszcie wiem jak nazwac i nasze wedrowki! (bo jak niektorzy kazde chodzenie z plecakiem nazywaja "trekingiem" to mnie smiech bierze...)
Powiem tylko że wydusiliśmy z nich przeprosiny za Powstanie Warszawskie i ruskie tanki 'patrzące' na płonącą Warszawę!!! taka impra była :)
.
o to sie chwali! jacys fajni ludzie...
coz damian powiem- zazdroszcze wyprawy- chocby caly wyjazd na tym jednym dniu mial sie skonczyc to juz warto bylo!
No Buba sjelskij turizm nie przewiduje za bardzo noszenia plecaka... owszem dźwiga się często, ale dość niewielkie ciężary... max 100gram:-P
Tak więc niedziela zaczęłą się koło południa i z bólem głowy... poszliśmy więc na śniadanie do autentycznie autentycznej kanjpki Julian (polecam)... Pani super przemiła zapytały czy po kieliszku czy całą flaszkę chcemy :shock: To było jej pierwsze pytanie po dzien dobry !!! grzecznie odmówiliśmy ku jej zdziwieniu, ale jak zamówiliśmy po piwie to jej przeszło... śniadanko dobre (pieliemeny) i ruszyliśmy na festiwal.
Na festiwalu tłumy ludzi, większość w strojach ludowych! Piękna pogoda sprzyjała całej imprezie, na straganach można było kupić wszystko: sery, wędliny, sało, alkohole domowej roboty, nawet zakarpackie wino gronowe z niewielkich winnic (tu zatrzymałem się dłużej degustując każde jedno prawie - takie zboczneie mam)
Na potężnym zboczu umieszczona jest scena skąd dochodziły dźwięki huculskiej muzyki, które w miarę podchodzenia pod górę mieszały się z dźwiękami kapel huculskich grających we wszystkich straganach... Otóż impra ta mniej więcej polega na tym że każda zakarpacka wieś czy miasteczko prezentuje swój 'image', jest kapela, są stroje ludowe, pieknie zastawione stoły, wyroby artystyczne itp. takie prezentacje ocenia grupa 'inspektorów' którzy wszędzie są częstowani tajemniczym przezroczystym płynem ;) oraz bograczem, sałem itp.
Problem polega na tym, że zwiedzający czują się jak w muzeum trochę bo choć pyszności są o wyciągnięcie ręki to nielzja... tylko dla organizatorów...
więc łazimy z wywieszonymi jęzorami, bo ciepło i suszy... ale podziwiamy piękne stroje, piękno otaczającego krajobrazu, pogodę ducha ludzi, udzielamy wywiadu lokalnej telewizji :) stajemy w kolejce do straganu z OBOLONEM i siadamy na ławach amfiteatru, a tam nasz major :) znowu koniak... tyle że butelka leżała na słońcu i ma temperaturę herbaty... miałem trochę zajęte gardło i mały katar, ale po tym gorącym koniaczku odeszło jak ręką odjął:)
wymigujemy się czymś i ruszamy w dół pooglądać miasteczko, po drodze robimy zakupy, wino, sery, schab, kiełbasa, słoninka, śliwowica... większość rzeczy pożeramy na kolację i śniadanie - śliwowica zostaje w bagażniku auta...
Rachów obchodzimy powolnym krokiem, ale wrażeń nie będę tu opisywał... dość ponure generalnie... choć są i pozytywy.
Kładziemy się spać koło północy bo rankiem ruszamy w góry!
ale to już niebawem...
wklejam kilka zdjęć z festiwalu...
http://img338.imageshack.us/img338/1886/czarnoh024321.th.jpg (http://img338.imageshack.us/i/czarnoh024321.jpg/)
http://img683.imageshack.us/img683/9821/czarnoh027421.jpg
By dampod (http://profile.imageshack.us/user/dampod)
http://img178.imageshack.us/img178/7349/czarnoh035521.jpg
By dampod (http://profile.imageshack.us/user/dampod)
http://img521.imageshack.us/img521/3397/czarnoh042821.jpg
By dampod (http://profile.imageshack.us/user/dampod)
http://img827.imageshack.us/img827/1976/czarnoh046921.jpg
By dampod (http://profile.imageshack.us/user/dampod)
http://img580.imageshack.us/img580/6398/czarnoh041721.jpg
By dampod (http://profile.imageshack.us/user/dampod)
przepraszam za przerwę... dużo na głowie ostatnio :(
poniedziałkowe śniadanko z bryndzą, bundzem, schabem smakowało wyśmienicie... po spałaszowaniu wszystkiego spakowaliśmy nasze wory i z nietęgimi minami zniesliśmy je pod bramę. Tam czekał już umówiony transport do Łuhów (100 Hrywien od głowy). Nasz cel na dziś to Stoh i dojść jak najdalej w kierunku Popa Iwana Czarnohorskiego...
Tak więc ładujemy się do pieknie odrestaurowanego UAZA, a sympatyczny kierowca oferuje... samogon :) wypijamy po kieliszku (łącznie z nim!!!) i ruszamy do Bohdana błagać o propusk... Niestety, młody kamandir na samo słowo Stih, zielenieje i mówi "nielzja!" twierdzi że normalnie to by nas puścił ale mają kontrolę i trzech generałów wizytuje ich rewir, a że nie dotrzymaliśmy procedur (pismo do Mukaczewa itp) to nie może na puścić bo mógłby mieć kłopoty. Najgorsze jest to iż pozwala nam iść tylko na Howerlę... zbici nieco z tropu wbijamy oczy w mapę (już w aucie) i decydujemy olać zakaz i wejść na Popa Iwana, trochę tylko ocierając się o strefę przygraniczną... Na szlabanie w Łuhah nasz kierowca bajeruje strażnika że jedziemy do hotelu w górze doliny (Olbrzymi, luksusowy ośrodek!!! pod połoniną Radul!). Oczywiście do hotelu nie dojeżdżamy lecz wypakowujemy się na skrzyżowaniu u wylotu doliny Balcatula. Tam jeszcze raz po stakanie samogonu, szklance kwaśnego mleka na pozegnanie i z ciężkimi worami na plecach kierujemy się w górę potoku ku Popie Iwanie.
http://img522.imageshack.us/img522/6992/czarnoh0531021.jpg (http://img522.imageshack.us/i/czarnoh0531021.jpg/)
nasz transport
Droga doliną jest mozolna a co chwila w górze złowieszczo wyłania się główna grań Czarnohory. Pogoda dopisuje! po paru kilometrach wkraczamy w las i stromo wspinamy się na grzbiecik, którym pniemy się ku Czarnohorskim dwutysięcznikom. Po drodze mam spotkanie z sympatyczną zygzakowatą żmiją, która się zagapiła i mój ciężki krok wyrwał ją z drzemki, więc wk.. zwinęła się w kłębek i szpetnie zasyczała... całe szczęście że usłyszałem szelest w poszyciu bo wyjazd mógłby się szybko skończyć... dałem żmijce czas na ucieczkę i pomaszerowałem dalej... minęliśmy też trzy dorodne borowiki, ale mimo żalu zostawiliśmy je - no bo kto by je zamienił n potrawę jakąś?
Po kilku godzinach - nasz marsz był powolny bo siły trza było co chwila regenerować :) - wyszliśmy ponad granicę lasu i ujrzeliśmy wyyyysoooko nad nami potężne zamczysko :) ruiny na Popie robią wrażenie!
http://img837.imageshack.us/img837/9346/czarnoh0681121.jpg
Dalej było już prosto :) tzn prosto pod górę, stromym zboczem porośniętym karłowatym jałowcem pniemy się bez końca, i gdy już się wydaje że wyżej już nie wyjdę ścieżka skręca w prawo i wygodnym trawersem dochodzi do grupy skałek tuż pod grzbietem (znakomite miejsce na biwak tyle że bez wody)
http://img835.imageshack.us/img835/8608/czarnoh0731221.jpg
Jest już późno więc postanawiamy iść prosto nad kwadrat, rozbić się jeszcze przed zmrokiem, a rankiem zdobyć Popa. Tak też czynimy...
idąc napawamy się cudownym morzem gór wokół... jest cicho i pusto, nie widać nikogo...
http://img841.imageshack.us/img841/3888/czarnoh0751321.jpg
http://img185.imageshack.us/img185/6545/czarnoh0781421.jpg
powoli suniemy majestatycznym grzbietem, i schodzimy pod kwadrat. Super miejsce na biwak: równo, obfite źródło, tylko drewna nie ma, a kosówki ciąć nie zamierzamy. I nawet śmieci nie ma aż tak wiele... pewnie wszystko jest wewnątrz murów. No i ten cudowny widok na POPA!
gotujemy co tam komu do głowy strzeliło, gadamy jeszcze o różnych ważnych sprawach, rozprawiamy się z lokalną wiśniówką i kładziemy się spać... TO BYŁA ZIMNA NOC!!!
szkoda ze na tej imprezie ludowej nie czestowali wszytskich zarciem...albo chociaz mogli sprzedawac...
nie bylam jeszcze nigdy na popie i chyba juz wiem z ktorej strony bym chciala na niego wejsc :)
Zimna noc była, oj zimna :( po wysunięciu głowy z namiotu poraziła mnie biel oszronionych gór i... moich kijków! musiało być parę stopni poniżej zera, Wstawanie więc zajęło trochę czasu... ale dość szybko nad nami zaświeciło słoneczko i zrobiło się dość ciepło. Szybkie śniadanie, długie zwijanie obozowiska i ruszamy na Popa...
http://img580.imageshack.us/img580/4291/czarnoh0881521.jpg
w miejscu gdzie nasza ścieżka łączy się z główną granią maskujemy nasze wory w kosówce i na lekko raźnym krokiem podchodzimy ku ruinom obserwatorium. Wokół cały czas wspaniałe widoki!
W ruinach buszuje dwóch młodych tubylców, którzy nie wiedzieć czemu kradną nam butelkę wody z rozpuszczonym isostarem :( chyba kolor ich zmylił i myśleli że to inny napój... woda niezabarwiona ich nie skusiła :) Obchodzimy ruiny, podziwiamy rozległą panoramę, i dostrzegamy w oddali Howerlę, jeszcze nie wiemy co nas będzie tam czekało...
http://img201.imageshack.us/img201/5269/czarnoh0931621.jpg
http://img836.imageshack.us/img836/3466/czarnoh0941721.jpg
Trochę zamarudziliśmy na szczycie więc szybkim krokiem ruszamy ku przełęczy. Spotykamy grupkę młodych turystów z Polski, chłopaki idą aż z Osmołody... ech młodość... mówili, że w Gorganach pogoda dała im w kość :( Pozdrawiam jakby któryś z nich czytał tę relację...
Po odzyskaniu worów z kosówki posilamy się kabanosem i ruszamy ku jeziorku tomnackiemu. Ku naszemu zdziwieniu mijamy kilka grup turystów, mija nas dość osobliwa ekipa Rosyjsko-Białoruska, z którą zamieniamy parę słów. wyprzedzają nas też młodzi Białorusini, którym się spieszy nad jeziorko niesamowite. My zaś wolnym krokiem, przytłoczeni wiekiem i workami na plecach człapiemy sobie absorbując widoki, góry, wiatr itp. Idzie się na prawdę wspaniale. Jedynie nasz wyprawowy hardkor marudzi że mu przy nas zimno i sforuje się sporo do przodu...
Na szczęście czeka na nas co jakiś czas, węc można zrobić jakąś wspólną fotkę...
http://img299.imageshack.us/img299/4423/czarnoh1081821.jpg
http://img534.imageshack.us/img534/7200/czarnoh1131921.jpg
ścieżka wije się granią, po czym schodzi w długi trawers, którym dochodzimy do cudownego miejsca jakim jest jeziorko pod Gutin Tomnatykiem. O dziwo jesteśmy sami (na razie). Z radością moczymy stopy w zimnej wodzie jeziorka! Rozbijamy namioty i bierzemy się za gotowanie. W tzw. międzyczasie pogoda nieco się popsuła i straszy chmurami. jest ciepło co nie wróży niczego dobrego...
Gadamy do późna, dopóki lekki deszczyk nie przegonił nas do namiotów...
w nocy jeszcze było widać gwiazdy....
no to idziemy dalej.
Noc była ciężka... najpierw obudziły nas krzyki i błyski, wystawiłem nos z namiotu i na grani kilka światełek schodziło ku nam... myślę sobie coś ta goriłka ciekawa była :) ale na szczęście to tylko grupka ukraińskich turystów, mocno spóźnionych... rozbili się cichutko nieopodal.
Wiatr się wciąż wzmagał, a gwiazd coraz mniej.... W nocy gwizdało już nieźle, nasz namiot dzielnie stawiał opór nawałnicy, niestety 'bracia' zmagali się ze swoją odlatującą Salewą przez pół nocy.
Poranek na szczęście bez deszczu... ale chmury usadowiły się dość nisko. Wietrzysko nie dość że nie zelżało to jeszcze znacząco się wzmogło...
Poranek wyglądał tak:
http://img9.imageshack.us/img9/6943/czarnoh1292021.jpg
Wiatr miał jeden plus... dawał nadzieję że się chmury przewieją i będzie fajnie :) w końcu mieliśmy dziś zdobyć Howerlę...
Niestety, nadzieja jak to mówią, matką głupich, a my głupi byliśmy...
trawersując szczyty parliśmy ku Howerli... nie było widać nic na metr... :( jedynym ukojeniem był trawers Munczeła - wiało od południa, a Munczeła braliśmy od północy, więc przez moment zrobiło się ciepło... w okolicach Małej Howerli poleciał na nas deszcz, ale o tyle niesympatyczny, że walił na nas z boku i lekko ku górze więc w kilka minut wszystko było mokre, żaden goretex nie dał rady!
Nieliczne przejaśnienia dały okazję do zrobienia kilku ujęć... autor na zdjęciu :)
http://img839.imageshack.us/img839/346/img0095b.jpg
potem były tylko "Blood sweat and tears" :)
podejście na Howerlę dało w tych warunkach niezły wycisk...
ale satysfakcja ze zdobycia najwyższej góry Ukrainy w mgle, wichrze i deszczu była niezwykła!
poza tym byliśmy sami na szczycie... a to chyba się często nie zdarza...
http://img692.imageshack.us/img692/2743/img0096ix.jpg
po kilku minutach pod tryzubem ucieklismy ze szczytu, w kierunku na Pietros... mieliśmy pewien plan...
Namiotów w tej wichurze nie chciało się nam rozbijać... więc liczyliśmy na suchy schron u podnóży Howerli :)
we mgle i zapadających ciemnościach cudem udało się znaleźć schronik...
mała sympatyczna chatka okazała się pusta!!! cudownie, szybki klar podłogi, rozwieszamy mokre rzeczy (i tak nie wyschły) i bierzemy się za klimatyczną kolację!
http://img715.imageshack.us/img715/2289/czarnoh1392121.jpg
A wiatr wiał dalej, tyle tylko że deszczu jakby mniej :)
a schron wygląda tak:
http://img444.imageshack.us/img444/8200/czarnoh1412221.jpg
więcej niebawem...
Wydaje mi się, że od północy trawersowaliście Turkuł, bo Munczel jest w drugą stronę.
masz całkowitą rację :) to był Turkuł... dzięki za uważne czytanie!
Noc w schronie miała swój klimat, na zewnątrz ciemno, mglisto, deszczowo i wietrznie... wiatr zaciekle walił o ściany chateńki, na szczęście powybijane okna (wszsytkie prócz jednego) zostały zmyślnie 'zaszklone' workami, płytą pilśniową i czym się dało więc do środka nic nam nie leciało...
Rano obudziliśmy się z nadzieją że będzie lepiej... cóż nie było nadal wicher i mgła... cóż pakujemy się, a jako że nie mamy ani kropli wody (niestety w chatce nie ma informacji o tym gdzie jest źródło - a szukanie we mgle jest średnim pomysłem) idziemy na czczo :) do przełęczy pod Howerlą gdzie usytuowany jest punkt kasowy Parku.
Idzie się szybko, mijamy miejsce biwakowe, gdzie mieliśmy spać wg planu, dopiero tam jest woda (jakieś 20 min od schronu + 100 m. przewyższenia)
Dochodzimy do przełęczy gdzie wyrosło nowe schronisko - jeszcze nieczynne - wygląda przyzwoicie, ciekawe jakie będa ceny. Rozkładamy się na nowiutkich ławach na nowiutkiej werandzie punktu kasowego. Ku naszej radości jest na stanie piwo :) 15HR za puszkę, ale co tam :) kupujemy!
http://img696.imageshack.us/img696/3283/img0106ze.jpg
nowiutka weranda z nowiutkimi ławami
Biesiada brunchowa trwa chyba z półtorej godziny... w międzyczasie zjeżdżaja się w pięknych terenowych maszynach turisty... kilkudziesięciu czechów wjechało i ruszają na Howerlę, która się właśnie odkryła... zresztą pogoda poprawiła się znacząco, wyszło słonko więc czas ruszać. Dziś plan by dojść do Stacji Botanicznej nad Kwasami.
rezygnujemy ze zdobycia Pietrosa :( wiatr cały czas daje w kość, a i chmury ciemne się zbierają...
PIETROS
http://img827.imageshack.us/img827/1246/czarnoh1512321.jpg
HOWERLA
http://img440.imageshack.us/img440/9518/czarnoh1542421.jpg
decydujemy sie na trawers. Droga ciągnie się bez końca, ale widoki na główną grań Czarnohory rekompensują w pełni mozolne parcie do przodu...
http://img175.imageshack.us/img175/8411/czarnoh1642521.jpg
Po osiągnięciu grzbietu, wynajdujemy ścieżkę, którą zbiega jeden z kilku okolicznych żółtych szlaków i docieramy do stacji. Postanawiamy rozbić się przy budynku, a raczej ruinie, starej mleczarni. Trawka jest równo wystrzyżona przez barany, trzeba tylko odg...nić teren i biwak gotowy. Po sąsiedzku rozbici są studenci z pn Ukrainy, którzy ruszają jutro na Pietrosa.
Poranek niestety mglisty i deszczowy... więc po szybkim śniadaniu pakujey placaki i ruszamy ku Kwasom. Podziwiamy morze mgieł w dolinie, mijamy opustoszałą już staję, i wygodną drogą obniżamy się ku dolinom. Pogoda nie rozpieszcza... pochmurno i mglisto, a potem deszcz.
http://img203.imageshack.us/img203/4618/czarnoh1882621.jpg
Mijamy kierdel owiec sunący w lesie zboczem... dźwięk dzwonków rozchodzi się po całym lesie! niesamowity koncert.
Deszcz na chwilę przestał padać i na udało się uwiecznić przepiękną zabawę mgieł i chmurek nad doliną Czarnej Cisy
http://img163.imageshack.us/img163/3396/czarnoh2022721.jpg
droga staje się błotnista i potwornie rozjeżdżona, więc schodzimy w las i niknącą ścieżynką docieramy do przysiółka nad Kwasami, mijamy punkt parku - bardzo gustowna budka, sporo miejsca pod namioty tablice informacyjne - inny świat :)
poniżej jednak wracamy do ponurej ukraińskiej rzeczywistości... "urocza" turbaza w kwasach - co oni z tym zrobią to nie wiem... ale powinni jak najszybciej zrównać to miejsce z ziemią...
http://img178.imageshack.us/img178/1134/czarnoh2122821.jpg
wyprawę kończymy w sklepie w trościańcu (chyba) gdzie piwko i balzam oraz nadspodziewanie dobry lokalny chleb umilają nam czekanie na autobus do rachowa. Autobus ciasny ale bardzo nowy wysadza nas pod cerkwią, skąd już bardzo blisko do smerekowej chaty... po drodze mijamy targ a tam Pani zaprasza do zakupu sała w taki sposób:
Riebiata, pokupi sało - eta ukrainskij snikiers :razz:
i tym akcentem zakończę moją relację.
pozdrawiam
DP
....
Riebiata, pokupi sało - eta ukrainskij snikiers :razz:
Nie żle daliście sobie w d...e ;), ale to właśnie jest najlepsze w górach.
Dobrze to opisałeś Damian.
Do zobaczenie gdzieś ....na szlaku
czemu rownac z ziemia turbaze w kwasach?? kiedys sie sama zawali!! a na razie ma niezly klimat :) fajny szkielecik!! wprawdzie nie wiem czy do zwiedzania sie jeszcze nadaje (albo schronienia- ale przynajmniej fajna fotke mozna zrobic! co i wam sie udalo!!!!
a ukrainski snikers bije wszystko!!!!!! az mi smaka narobiles!!!!! samogonik zagryzany salem..ech...
Buba, zwiedzać się nie da... a i schronienie marniste... toto chyba nigdy nie było dokończone... klimacik żaden, fotka byłaby lepsza bez tego szkieletu :) to naprawdę przygnębiający widok, zresztą nie tylko te ruiny... każde miejsce biwakowe jest zagracone i zaśmiecone, a góra śmieci przy punkcie kasowym pod Howerlą to mała bomba ekologiczna! Może by zebrać ludzi i jakąś akcję "czyszczenia" czarnohory zrobić, tam są TONY śmieci... widziałem już wiele gór, ale głównie u nas, i na zachód od nas i takiego czegoś nie widziałem... Zachwyt miesza się ze wściekłością... U nas komuna nie poczyniła takiego spustoszenia jak tam... Mleczarnia przy stacji botanicznej to też doskonały przykład... czemu to się zawaliło, czemu nikt tego nie przejął to nie rozumiem... miejsce jest niesamowite!
A co do snikiersa to już mi się skończył... ale zakarpacka śliwowica jeszcze się ostała :P
joorg, różnie się ludzkie drogi plotą więc kto wie, kto wie...
pozdrawiam
Buba, zwiedzać się nie da... a i schronienie marniste... toto chyba nigdy nie było dokończone... klimacik żaden, fotka byłaby lepsza bez tego szkieletu :) to naprawdę przygnębiający widok, zresztą nie tylko te ruiny... każde miejsce biwakowe jest zagracone i zaśmiecone, a góra śmieci przy punkcie kasowym pod Howerlą to mała bomba ekologiczna! Może by zebrać ludzi i jakąś akcję "czyszczenia" czarnohory zrobić, tam są TONY śmieci... widziałem już wiele gór, ale głównie u nas, i na zachód od nas i takiego czegoś nie widziałem... Zachwyt miesza się ze wściekłością... U nas komuna nie poczyniła takiego spustoszenia jak tam... Mleczarnia przy stacji botanicznej to też doskonały przykład... czemu to się zawaliło, czemu nikt tego nie przejął to nie rozumiem... miejsce jest niesamowite!
pozdrawiam
no smieci to jest niefajna rzecz.. ostatni raz bylam w czarnohorze 6 lat temu i pod howerla chyba wtedy ton smieci jeszcze nie bylo (wogole nie pamietam punktu kasowego...kase sciagali z nas tylko na wjezdzie autem na zaroslak a idac od kozmiełszczika nigdzie). Ale juz na kozmiełszcziku to mielismy gore smieci na srodku pola biwakowego, gore niewiele mniejsza od howerli ;) niemily widok -codziennie z namiotu ogladac smietnisko.. mielismy poczatkowo pomysl zeby to zakopac.. mieismy łopate i kilku chlopa.. ale niestety skala przedsiewziecia nas przerosla ;(
co do ruin to sie sie ciesze ze na ukrainie jest ich taka ilosc- bo ruiny wlasnie sa jednym z glownych powodow ze mi sie tak na ukrainie podoba :) jeszcze przed sałem, samogonem i gorami :mrgreen: czy to zasluga komunizmu, braku pieniedzy, lenistwa czy braku zachodniego obłąkanczego umilowania czystosci- nie wiem, grunt ze sa :)
u nas niestety ruiny znikaja w zastraszajacym tempie, jak ktos jeszcze wyremontuje to rozumiem, ale u nas ruiny sie burzy :( wiele razy ze znajomymi jechalismy 500km zeby zobaczyc jakis obiekt a na miejscu rozczarowanie - tylko pusty plac... :( tak zniknelo np. wiele zabudowan kłomina w zachodniopomorskim- takich z fajnymi malowidlami- obiektow bedacych fragmentem historii tego miejsca.. ale historii ktora chyba chce sie zatrzec.. Zburzono ot tak, zeby nie staly.. wbrew pozorom jest troche ludzi ktorzy sie takimi miejscami interesuja bo czuja tam klimat... chociazby pierwsze z brzegu:
http://www.opuszczone.com/
http://urban3p.ru/object6838/
http://explorer.lviv.ua/forum/
a na ukrainie jeszcze nigdy sie nie rozczarowalam :)
jakbys mial jakas fotke zawalonej mleczarni przy stacji botanicznej to zapodaj :)
Witam
Jestem jednym z .tej wyprawy
Mam interesujące Cię fotki
Niebawem je wyświetle
No wiesz Buba, każdy ma jakieś zboczenie :)
Ale wyobraź sobie że każdy budynek po spełnieniu swoich funkcji zostaje ruiną... jakby ten nasz świat wyglądał? Moje priorytety podróżnicze są jasne - góry, kultura, wino :) jest też miejsce na sało i samogon... nie jestem może estetą sensu stricto ale tam na prawdę byłoby piękniej bez tego typu ruin. Owszem ma to swój klimat, wywołuje czasem nostalgię (jak n.p. ruiny na Popie, czy ruiny schroniska pod popem) ale 'zabytki' tego typu, a szczególnie w tak pięknym miejscu to po prostu wynik zaniedbania i ogólnego tumiwisizmu. Sporo wody upłynie w Cisie zanim tam zmieni się podejście do przyrody, turystyki czy własnej małej ojczyzny... I to wcale nie chodzi o to by było jak na zgniłym zachodzie... Ot takie moje zdanie:)
no laszko, zapodaj Bubie tę mleczarnię :) ja też przejrzę moje foty jeszcze.
DP
SPECJALNIE DLA BUBY :)
zrujnowana chata na jeziorkiem brebienieskuł (jeziorka/klauzy już też nie ma)
http://img841.imageshack.us/img841/7116/img0048oi.jpg
ruiny na Popie - od środka
http://img819.imageshack.us/img819/7047/img0080so.jpg
mleczarnia x 2
http://img824.imageshack.us/img824/3400/img0119co.jpg
http://img31.imageshack.us/img31/3401/img0121sj.jpg
Basia Z.
15-10-2010, 13:19
Jeśli wolno mi wypowiedzieć swoje zdanie na ten temat:
Lubię kamienne ruiny zamków i nie podoba mi się stanowczo kiedy ktoś na siłę odbudowuje zamek, nawet w kształcie ponoć historycznym (jak np. Bobolice).
Podobają mi się ruiny obserwatorium na Popie Iwanie ( w sensie plastycznym, pasują do krajobrazu).
Nie wiem czy i jak pasowałoby odbudowane obserwatorium, na przedwojennych zdjęciach widać, że było nieźle osadzone w krajobrazie.
Nie wiem kto projektował ale był to dobry architekt, a nie partacz.
Lubię cześciowo zrujnowane drewniane szałasy i nie przeszkadzają mi w krajobrazie, chociaż zdecydownaie wolę aby te same szałasy były "czynne", aby był w nich wypas i witał mnie pasterz, które poczęstuję papierosem, a on mnie za to pysznym serem.
W tym sensie zrujnowana mleczarnia ze zdjęć nie jest dla mnie obrzydliwa, a raczej stanowi taki element nostalgiczny.
Ruiny takie jak na Tomnatyku (dawna baza radarowa - "pieczarki") wzbudzają moją ciekawość poprzez swoją oryginalność.
Natomiast ruiny "postsocjalistyczne" - z betonu i eternitu - błeeee.
Są elementem w krajobrazie kompletnie obcym i zaśmiecają go.
Uważam ze powinny być jak najszybciej rozebrane.
O ile jeszcze w krajobrazie Górnego Śląska ruiny dawnych zakładów ujdą - bo pasują do ogólnego krajobrazu (zdegradowanego przemysłowo, ale to też może mieć pewien urok) - to do gór i lasów nie pasują w ogóle.
Można by to posumować tak - jeżeli sama budowla pasowała do krajobrazu - pasuje też jej ruina.
Jeżeli sama budowla nie pasowała - to również jej ruina jest elementem kompletnie obcym.
Takie jest moje zdanie na ten ten temat
Pozdrowienia
Basia
A ja popieram punkt widzenia Buby. Też uważam że w ruinach jest coś ...interesującego. Gdyby nie te duże ilości śmieci w popularnych miejscach i powstające szlaki w górach to Ukraina byłaby dla mnie krainą idealną, poza Czarnohorą która już straciła swoją magię.
Basia Z.
15-10-2010, 17:01
A ja popieram punkt widzenia Buby. Też uważam że w ruinach jest coś ...interesującego. Gdyby nie te duże ilości śmieci w popularnych miejscach i powstające szlaki w górach to Ukraina byłaby dla mnie krainą idealną, poza Czarnohorą która już straciła swoją magię.
Również takie ruiny z rozsypującym się eternitem ?
Pozostanę przy swoim punkcie widzenia.
Jeżeli obiekt jako istniejący pasował do swojego miejsca w krajobrazie - to i jego ruina będzie malownicza.
Jeżeli obiekt istniejący był obrzydlistwem - to i jego ruina będzie stanowić dysonans w krajobrazie.
Niestety coraz więcej jest takich obiektów jakie stanowią dysonans.
Dla mnie nie tylko Ukraina jest krainą idealną, również Rumunia z "żywymi" górami w których zbiera się siano i wypasa stada owiec, bydła i koni.
A Czarnohorę pamiętam ze swojego pierwszego wyjazdu z roku 1990, kiedy to była zupełnie inna.
Moja kraina wtedy od długich lat wyśniona, a wreszcie możliwa do dotknięcia ręką.
Pasterze grający na trombicie na połoninie pod Seszułem na powitanie dnia, morze mgieł w dolinach, kwitnące rododendrony i nikt inny w górach tylko my sami.
I nawet nie chcę tam jechać znowu (byłam jeszcze 2 razy w latach 2003 i 2005), bo wiem że z roku na rok się komercjalizuje.
B.
Ale wyobraź sobie że każdy budynek po spełnieniu swoich funkcji zostaje ruiną... jakby ten nasz świat wyglądał?]
jak? fajnie, klimatycznie i troche mrocznie :-) mnie by sie podobal taki swiat , ale zdaje sobie sprawe ze innym nie.. tak jak mnie odrazaja nowe domki z katalogow ktore obrastaja wszystkie miasta - a inni marza aby w takich zamieszkac.. gusta sa rozne :)
dzieki za fotki- ech.. szkoda ze na ta ukraine za daleko na weekend...
Natomiast ruiny "postsocjalistyczne" - z betonu i eternitu - błeeee.
Są elementem w krajobrazie kompletnie obcym i zaśmiecają go.
a dla mnie socjalizm- lubiany czy nie- tez byl fragmentem polskiej czy ukrainskiej historii a ruiny obiektow typowych dla tamtych lat sa jakims sladem tego co bylo, przeminelo, tez wpisalo sie w krajobraz tych krain przez wiele wiele lat.. tak glupio to teraz wykarczowac, pozamiatac i za sto lat udawac ze nigdy czegos takiego nie bylo...
bardzo sie ciesze ze udalo mi sie odwiedzic dwa miejsca w polsce ktore pewnie za pare lat znikna- z tych powodow o ktorych piszesz..
--- kłomino- dawne osiedle wojsk radzieckich na poligonach bornego sulinowa
http://picasaweb.google.com/koza.zza.plota/200904_grodek#
--- trzebien- podobne osiedle tylko ze w podlegnickich lasach
http://picasaweb.google.com/pulchny.warenik/201003_trzebien#
oba miejsca mialy dla mnie niesamowity klimat, ze wzgledu na pozostalosci czegos czego juz nie ma, tabliczki, odezwy, wzniosle hasla, czy mieszkalne pomieszczenia po ktorych hula wiatr.
czasem mozna znalezc rzeczy na ktore bardzo zabawnie jest patrzec "z przyszlosci". To zdjecie chyba moze byc symbolem.
http://picasaweb.google.com.ua/ryshtun/HBynPE#5383598632946894386
To jest cos czego sie nie da wytlumaczyc- bo albo sie to czuje albo nie.. dla jednego takie miejsce to tylko zasyfialy smietnik a kto inny czuje tam dotyk przeszlosci a w szumie wiatru w starych blachach slyszy jakby piesni z apeli sprzed lat..
mi przynajmniej bedzie smutno jak po tych miejscach pozostanie tylko zaorane pole albo zbuduja tam tesco..
Gdyby nie te duże ilości śmieci w popularnych miejscach i powstające szlaki w górach to Ukraina byłaby dla mnie krainą idealną, poza Czarnohorą która już straciła swoją magię. .
popieram kolege, popieram :)
a mnie ostatnio w ukrainskich gorach, nawet bardziej niz szlaki i smieci, martwi rodzaj ludzi ktorzy tam przyjezdzaja.. jeszcze pare lat temu mialam wrazenie ze spotykalam w gorach prawie samym ludzi, tak samo jak ja zafascynowanych tym krajem, jego zwyczajami, kultura, troche inna mentalnoscia, innym uplywem czasu... ze byli to ludzie ktorzy jechali tam dla caloksztaltu ukrainy i cieszyli sie ze moga tam pobyc, w innym swiecie niz w naszym kraju..
Natomiast ostatnio przykro stwierdzic ale coraz czesciej , zwlaszcza w tych popularniejszych miejscach spotyka sie ludzi przyjezdzajacych tylko dla pieknych i nieznanych gor, ale jednoczesnie podchodzacych z pogarda lub strachem do miejscowych, bo to takie wiesniaki, bo smierdza, bo hoduja swienie,a na drodze lezy krowie łajno i mozna buty pobrudzic, bo miejscowi pija samogon szklanka, a fe.. trzeba sie trzymac od niech z daleka! a w knajpach nie ma menu po angielsku ,autobus jest zardzewialy i paskudny a szlak zle oznaczony.. bo u nas w polsce jest lepiej i ladniej..
wiec po co jechac na ukraine?? zawsze mi sie wydawalo ze wyjazdy na ukraine sa wlasnie ucieczka od naszego nadmiernie uporzadkowanego swiata..
sytuacja bardzo sie poprawia jak sie zejdzie z popularniejszych sciezek, na totalne zadupie "gdzie kompletnie nic nie ma". Tam nadal jest idealnie a z wiekszoscia spotkanych ludzi mozna sie zaprzyjaznic :) a takich idealnych miejsc na ukrainie jest nadal sporo :) bardzo sporo- nie tylko w karpatach..
A ja tak jak Buba uwielbiam ruiny-im większe tym lepsze!
Na razie moimi ulubionymi jest kompleks w Kozubniku, tak tak Polska, nie Ua;-)
Dla mnie każda ilość i wszędzie ruinek jest super.
No ale to trzeba lubić, żeby zrozumieć;-)
A ja tak jak Buba uwielbiam ruiny-im większe tym lepsze!
Na razie moimi ulubionymi jest kompleks w Kozubniku, tak tak Polska, nie Ua;-)
Dla mnie każda ilość i wszędzie ruinek jest super.
No ale to trzeba lubić, żeby zrozumieć;-)
Polecam cementownie w Jaworznie Szczakowej http://www.google.pl/images?client=opera&rls=pl&q=cementownia+jaworzno&oe=utf-8&um=1&ie=UTF-8&source=univ&ei=Wg3DTPTdGIOAOvCeoeIL&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=3&ved=0CDMQsAQwAg
Wdzięczny obiekt do ciekaeych fotek
Na teren cementowni jest absolutny zakaz wstępu co tylko dodaje dreszczyku emocji
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.