PDA

Zobacz pełną wersję : ...swego nie znacie



Piskal
10-10-2010, 19:13
Internet to wspaniałe medium, jeśli wie się, czego się szuka i jak to znaleźć.
Ale zacznę inaczej.
W miejscowości, w której przyszło mi żyć jest stary, ewangeliczny cmentarz. W czasach, kiedy wydawało mi się, że umiem pisać prozą tak o tym cmentarzu pisałem:

Tempus fugit.
Czas przemija, przepływa przez nas, porywając nas jak rzeka. Kropla drąży kamień a czas zaciera inskrypcje.

*
Na starym ewangelickim cmentarzu były groby, na płytach których inskrypcje pobudzały
wyobraźnię dziecka, tę najdoskonalszą, jaką udało się Bogu stworzyć, i opowiadały gotykiem o ukrytych w skrzyniach grobów skarbach i starej broni, miast truposzy o czaszkach pełnych robactwa wyżerającego myśli i marzenia ludzi mieszkających tu przed II. wojną.

Dzisiaj pozostały dwie tylko nagrobne płyty, z trudnymi do odczytania gotyckimi napisami, z pokorą czekają na złodziei, którzy dostarczą je do zakładu przemieniającego niemieckie napisy na polskie. Wprawne oko przy odrobinie wysiłku odczyta imiona tych płyt: Hier ruth In Gott August Tews, Geb am. 26 December 1872, gest. am22 Mai 1935; Herman Tews, geb. am 25 Juni 1869, gest am 10 December 1897. To groby braci, Niemców, mieszkańców tej polskiej dziś krainy przed II. wojną.

Stary cmentarz nie należy już do zmarłych, ani do ich niemieckich rodzin. Odwiedzają ich tylko Polacy, szukający odpowiedzi na niezmiernie ważne pytania: jak zdobyć bogactwo, jak zostać dobrym człowiekiem lub też- jak daleko iść należy, aby odnaleźć szczęście. W efekcie tych poszukiwań pozostawiają Niemcom butelki i rzygowiny po źle strawionym alkoholu, pety, podpaski i prezerwatywy z zasychającymi plemnikami maciupkich Polaczków, dzieci cmentarza.

Stary cmentarz należy do lasu; to las go przygarnął, gdy ludzie odtrącili, to las zaadoptował to cmentarzysko ludzkich (nie) istnień, otulił swoim zielono- brązowym płaszczem, wkroczył na cmentarz dębami, klonami, akacją i bzem...

*
Pierwszy wyrósł dąb. Nie wszedł brutalnie w cmentarną ekumenę, lecz wyrósł na skraju, w samym środku wschodniej furty roku na rok coraz grubszy, coraz dumniej koronę nad cmentarzem wznoszący, coraz bardziej furtę sobą wypełniał i Polakom wstępu wzbraniał. Szumi dzisiaj ostrzegawczo: nie wchodź, uszanuj pamięć Niemców w proch i pył się tutaj zmieniających...

Furta zachodnia, od kilkudziesięciu lat na klucz zamknięta, bzem dzikim zarosła, tak że trudno jej istnienia się domyślić. Mruczy dziki bez do wtóru dębowi: nie wchodź, uszanuj pamięć Niemców, co wczoraj mieszkali w domu, w którym dzisiaj mieszkasz ty...

Naiwnie szumią, bo mur legł już pod uderzeniami czasu i Polaków. Okaleczony, wejścia już nie broni Polakom, którzy na sowy tu przychodzą wyrosłe śród grobów, a sowy kapelusze zachęcająco na Niemcach rozkładają, lecz zawsze są robaczywe, bo z pruskiego nawozu zrodzone, jakby Niemiaszki po śmierci rzec chciały: nie będziesz nas jadł, w mące i jajku na złocisty kolor do pszennego pieczywa usmażonych...

Na lewo od wschodniej furty cmentarnej, po środku której dąb- strażnik wyrósł, na prawo od furty zachodniej, w dziki bez otulonej, na wysokości alei grobów dzieci, z których mogli wyróść wielcy ludzie, a zrządzeniem Pana wyrosły wielkie robaki, tuż przy grobie Augusta Tewsa, stoi zardzewiały szkielet cmentarnej dzwonnicy.

Na szkielecie tym pewnej nocy zawisł dzwon, którego serce nigdy już bić nie będzie...


I tak dalej, i tak dalej.


cdn.

Piskal
17-10-2010, 20:23
Słowa te pisałem w 1997 roku. Dziś nie ma już jednej z płyt nagrobnych, która z pewnością stoi już na czyimś grobie świecąc piękną inskrypcją w języku polskim. Nie ma też furty i resztki dzwonnicy, które dawno już zostały przetopione w którejś z hut.
Niemniej cmentarz, którym starsze dzieci straszyły młodsze (ach, ileż tam było duchów. Istne duchowisko), pozostał. Do niedawna wszystko było jasne. Było to cmentarz gminy ewangelickiej w Złejwsi Wielkiej (3 km. od Toporzyska). Tymczasem mamy pierwszy pożytek z internetu.

Według niepotwierdzonych danych śladów pierwszej budowli kościelnej w Złejwsi Wielkiej należy szukać w XVI w. W tym okresie miejscowi katolicy należeli do parafii w Czarnowie, jednak w drugiej połowie tego wieku większość z nich przyjęła protestantyzm. Podobny los spotkał miejscową świątynię, która istniała do 1781 r., ale w innym miejscu niż obecnie, na wzgórzu, przy zdewastowanym w latach 70 XX w. cmentarzu ewangelickim (niedaleko domu p. Pokorowskiego).

Czyli w Złejwsi też był cmentarz, nawet jeszcze w latach 70-tych, czyli za mojego już życia.
Toporzysko, w którym obecnie, jak i w okresie jakże szczęśliwego dzieciństwa mieszkałem leży pomiędzy dwoma kościołami: Zławieś Wielka i Czarnowo (moja parafia), również oddalone o 3 kilometry.Kościół złowieski historię swoją ma znacznie krótszą niż czarnowski, ale dość ciekawą.

Według niepotwierdzonych danych śladów pierwszej budowli kościelnej w Złejwsi Wielkiej należy szukać w XVI w. W tym okresie miejscowi katolicy należeli do parafii w Czarnowie, jednak w drugiej połowie tego wieku większość z nich przyjęła protestantyzm. W tym okresie opiekę duchowną sprawował pastor z Górska, który jednak z uwagi na rozległość ówczesnej gminy ewangelickiej mógł odprawiać nabożeństwa w Złejwsi Wielkiej tylko cztery razy do roku. Stąd pastora zastępował nauczyciel, który w każdą niedzielę czytał wiernym Pismo Święte.

Najstarszy zbór ewangelicki uległ spaleniu w 1781 r. w wyniku uderzenia pioruna i pomimo starań protestantów z Złejwsi Wielkiej i Złejwsi Małej nigdy nie został odbudowany. Dopiero w końcu XIX w. pojawiła się szansa budowy nowej świątyni. Tworzenie nowej struktury kościelnej w Złejwsi Wielkiej trwał stosunkowo długo od 1896 r., gdy powstał wikariat, w skład którego weszło 16 wiosek do 1903 r.- momentu powołania urzędu pastora pomocniczego, któremu w latach 1904-1905 wybudowano okazałą pastorówkę, obecnie zamieszkałą przez dwie rodziny.
Ówczesna wieś była zamieszkana w większości przez ewangelików Niemców i potomków Holendrów ( w 1885 r. było ich 246) oraz zaledwie przez 5 katolików, prawdopodobnie Polaków.

Plany budowy obecnie istniejącego kościoła w stylu neoromańskim zostały zatwierdzone spośród kilkunastu projektów w 1894 r., po powołaniu komisji złożonej z mieszkańców kilku wsi. Ufundowano wtedy nowe miejsce pod budowę, a na potrzeby inwestycji uchwalono specjalny podatek od mieszkańców. Ten ostatni fakt potwierdza fragment sprawozdania z wizytacji z 1926 r., gdzie zapisano „wszelkie służące Bogu budynki społeczność Złejwsi sprawiła sobie z własnych środków” , ale z drugiej strony podkreślano „Mieszkańcy niziny zostali uparci i nie bardzo szczodrobliwi”. Wiosną 1895 r. położono kamień węgielny, a prace budowlane ruszyły jesienią po poświęceniu terenu. Rok później w firmie Wittk z Elbląga zamówiono organy, które bezpowrotnie zniszczono po II wojnie światowej. Pierwszy etap budowy kościoła zakończono w 1898 r., ale bez wykonania mierzącej 26,20 m wieży, gdyż nie wystarczyło na to funduszy. Ostatecznie prace zakończono dopiero w 1908 r., gdy podwyższono wieżę o 5,15 m i zawieszono dzwony. Dobudowano wtedy kruchtę z lewej strony od głównego wejścia i zamówiono zegar z cyferblatami, którego jednak nigdy nie zakupiono. Pomimo tego zawieszono żelazne tarcze, ostatecznie usunięte w 1999 r. Prawdopodobnie na przeszkodzie zakupu zegara stanął wybuch I wojny światowej w 1914 r., podczas której władze niemieckie także skonfiskowały kościelne dzwony. Szczupłość materiałów i brak badań sprawia, że obecnie jest trudno wymienić ówczesnych duszpasterzy- w 1908 i 1919 r. pastorem w Złejwsi Wielkiej był Niemiec Otto Prinz.

http://lh3.ggpht.com/_W7U3R9JjcAE/S6hvl1D7PsI/AAAAAAAACS8/lCPcszjkeD8/s288/organyzlawies.JPG (http://picasaweb.google.pl/lh/photo/jmMi8et0mHCgU74lIuPsPw?feat=embedwebsite)





Organy zniszczone po II wojnie światowej. Zdj. z ok. 1908 r.






W 1920 r. Zławieś Wielka, w większości zamieszkana przez Niemców, znalazła się w granicach państwa polskiego. Nastąpił wtedy znaczny odpływ ewangelików, dla przykładu podam, że w gminie ewangelickiej było wtedy 1807 wiernych, a sześć lat później tylko 1000. Powoli w „morzu niemczyzny” zaczęli się pojawiać Polacy, reemigranci z USA, którzy mogli zakupić niemieckie gospodarstwa. Jednym z nich był sołtys Władysław Gorczyca, założyciel Kasy Stefczyka, rozstrzelany przez Niemców w Barbarce w 1939 r.
Pod koniec lat dwudziestych XX w. funkcję pastora w Złejwsi Wielkiej objął Kurt Krause, niemiecki nacjonalista, znany później ze swych prohitlerowskich orientacji, który z dużą pompą organizował w kościele wieczorne spotkania Niemców. Dzięki jego działalności podwyższono podatki na kościół i po raz drugi ufundowano dzwony oraz założono chór. W 1939 r., na dwa dni przed wybuchem wojny, niemiecki pastor został aresztowany przez Polaków podczas przenoszenia karabinów do kościoła.

http://lh6.ggpht.com/_W7U3R9JjcAE/S6hvmPVZOrI/AAAAAAAACTA/ks401VDlNKc/s288/wnetrzekzlawies.JPG (http://picasaweb.google.pl/lh/photo/fMS3YpUZk6ZG5JOAjHmY0g?feat=embedwebsite)



Fragment wnętrza kościoła z o. 1920 r.


Po prawej stronie tablica upamiętniająca poległych w I wojnie światowej mieszkańców Złejwsi Małej, Złejwsi Wielkiej,Toporzyska i Gutowa


http://lh3.ggpht.com/_W7U3R9JjcAE/S6htPCx2B8I/AAAAAAAACSA/4zES8KHdQnI/s288/dzwonzlawies.JPG (http://picasaweb.google.pl/lh/photo/6Q3I8CRqyJG1dKfY9oxs5A?feat=embedwebsite)





Dzwon przed jego zawieszeniem (prawdopodobnie koniec lat 20 XX w..)




Podczas działań wojennych w latach 1939-1945 bryła kościoła w Złejwsi Wielkiej nie został uszkodzony, ale sam obiekt został pozbawiony wyposażenia liturgicznego. Radość miejscowych Polaków z wyzwolenia był wielki- w zaginionej obecnie kronice pierwszy kierownik szkoły w Złejwsi Wielkiej zapisał „W dniu 4 lutego 1945 r. wojska niemieckie opuściły naszą wioskę. Z powodu tego wielka radość. Można znowu rozmawiać językiem ojczystym”. Wydawało się wtedy, że kościół przejdzie w ręce miejscowych katolików, jednak na przeszkodzie stanęło kilka czynników: kilkakrotna obecność wojska radzieckich do 1946 r., ich barbarzyńska działalność na terenie kościoła i wsi oraz nieuregulowane sprawy przynależności kościelnej i brak koncepcji „zagospodarowania” obiektów kultu religijnego. Z tych powodów przejęcie kościoła przez katolików nastąpiło dopiero w 1948 r., gdy świątynia pod wezwaniem św. Stanisława Kostki stał się filią parafii Czarnowo i pozostawała w tej zależności do 17 VI 1974 r., to jest do momentu powstania samodzielnej parafii Zławieś Wielka.

cdn.

Piskal
24-10-2010, 19:55
Ostatnio przesadziłem chyba ze szczegółami, bo i kogo może obchodzić mała miejscowość zagubiona gdzieś w Ziemi Chełmińskiej. No, może nie zagubiona, bo przy drodze krajowej (nr 80) pomiędzy dwiema stolicami, ponieważ województwo kujawsko- pomorskie ma dwie stolice: w Bydgoszczy jest Urząd Wojewódzki, a W Toruniu Urząd Marszałkowski i Sejmik. Ale tak to jest, gdy dwoma kliknięciami można wstawić cały artykuł.



Tak wiec teraz krótko: Do 1222 r.Czarnowo pozostawało w dobrach biskupstwa i kapituły płockiej (przywilej łowicki). Parafię założył jeden z panujących królów lub książąt polskich przed przybyciem Krzyżaków. W 1457 roku wieś nadana przez Kazimierza Jagiellończyka Toruniowi. Do 1972 r. do parafii należała, jako filia, obecna parafia Zławieś Wielka. Kościół parafialny, zbudowany w II poł. XIII w., jest gotycki, jednonawowy, z prezbiterium na planie prostokąta. Zakrystia została dobudowana w XVII w., a dzwonnica na początku XVIII w. dzwony z 1609 1755 r. Wyposażenie barokowe. Płyta nagrobna z 1535 r. (za: Zabytki województwa bydgoskiego, Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne, Bydgoszcz 1974; rok później Czarnowo znalazło się w województwie toruńskim).


No właśnie, płyta nagrobna… Tutaj drugi pożytek z Internetu, bo o tym ma być ten wątek. Niedawno znalazłem taki oto tekst:
W ścianę nawy głównej w gotyckim kościele w Czarnowie nad Wisłą wmurowana jest niepozorna płyta z alabastru o wymiarach 21 x 78 cm, przedstawiająca scenę Ukrzyżowania. Wokół krzyża unoszą się aniołowie, którzy ocierają krew z głowy Jezusa i zbierają jej krople do podstawionych kielichów. U jego stóp - zgodnie z przekazem biblijnym - stoi św. Jan z omdlewającą Maryją, ale po drugiej stronie widzimy rycerza w zbroi, z mieczem i tarczą, który podnosi rękę w geście przysięgi. Może to krzyżowiec, który składa pobożny ślub i za chwilę wyruszy na organizowaną przez Krzyżaków krucjatę przeciwko niewiernym na Litwie?
Płyty alabastrowe ze scenami religijnymi były masowo wytwarzane w XIV-XVI w. w Anglii, głównie w Nottingham, i drogą morską rozprzestrzeniały się po całej Europie. Zamawiali je zamożni fundatorzy lub przywozili z podróży kupcy i pielgrzymi, by złożyć jako wotum w swoich kościołach parafialnych. Kiedyś musiało być ich znacznie więcej, lecz wojny i zamieszki reformacyjne, a także nietrwałość materiału, z którego je wykonano, sprawiły, że w całej Polsce znajduje się tylko kilkanaście podobnych zabytków i jedynie dwa pełne ołtarze złożone z kilku płyt w Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Płyta z Czarnowa nie należy do najdoskonalszych, jest trochę zatarta (może pierwotnie umieszczono ją na zewnątrz kościoła?), lecz jej sędziwy wiek i zamorskie pochodzenie skłaniają do zadumy nad dziwnymi losami przedmiotów..
Czyli jednak nie płyta nagrobna.


Pamiętam też legendę o powstaniu kościoła, którą opowiadał nam (jeszcze byliśmy dziećmi) poprzedni proboszcz, nieżyjący już x. Pelpiliński. Pewien bogaty szlachcic został zaskoczony przez wylewającą Wisłę, Wdrapał się na okazałą lipę i ślubował, że jeśli uda mu się przeżyć ufunduje na tym miejscu kościół.
Lipę pamiętam doskonale, mówiono o niej, że ma 700 lat. Wielka, w środku pusta, mógł w niej się zmieścić dorosły człowiek. Z pewnością była starsza niż lipy z Łopieńki czy Beniowej. Lecz obecny proboszcz kazał ją wyciąć, chociaż chyba kwalifikowała się na pomnik przyrody. I co znajduję w Internecie?
O początku tutejszego kościoła parafialnego donosi wizyta biskupa Olszowskiego z r. 1668, że około r. 1498 sławny radca miasta Torunia, Hans Hytmant, znajdował się w wielkim niebezpieczeństwie życia na Wiśle. Ślubował wtedy Panu Bogu, że jeśli zostanie uratowany, kościół nowy ufunduje w Czarnowie, co też po ocaleniu się r. 1498 wykonał.
W 1498 r. jak wiem z innych źródeł nastąpiła przebudowa kościoła. Legenda prawie się potwierdziła.


Ale to nie wszystkie niespodzianki związane z Czarnowem…