PDA

Zobacz pełną wersję : R.W. Schramm "Prywatna podróż pamięci"



sir Bazyl
20-02-2011, 17:11
Jest to kolejna książka wspominkowa, którą chciałbym Wam gorąco polecić. Napisana jest pięknym, żywym językiem, dzięki czemu razem z autorem płynnie przenosimy się w czasie i przestrzeni. Autorem jest Pan Ryszard Wiktor Schrammm, profesor Uniwersytetu Poznańskiego , taternik, podróżnik itd. – z życiorysem możecie zapoznać się np. tu (http://www.kolosy.pl/schramm.php) Na pewno jest to człowiek z pasją, który swoje i zasłyszane wspomnienia potrafi opisać niezwykle obrazowo i porywająco.
W króciutkim wstępie zatytułowanym „Zamiast wstępu”, jego autor, Janusz Szuber zamieścił swój wiersz, który pozwolę sobie tutaj przytoczyć:

Do Ryszarda Schramma

Lichy śnieg, Ryszardzie, że do Olchowy
Na saniach nie dojedzie. Co spalone
Dymem się włóczy po Ostrej Górce,
Do Tarnawki roztopami spływa.

A nam, było nie było „tutejszym”,
Nad ocalałymi księgami parafialnymi usiąść,
Z księżych zapisków sagi rodzinne wysnuwać,
Potargane na powrót w supły wiązać.

W cerkwiach na ławkach kolatorskich
Kości, sądu czekające, w jaką taką
Całość składać i w ciała przyoblekać.

O, jakie huczne świętych obcowanie!
Każdy z nich osobny, krwisty i rumiany
Od słońca, co właśnie za Bieszczad zachodzi.





Ukazane w wierszu: Olchowa, Ostra Górka, Tarnawka są miejscami związanymi z młodością R.W. Schramma, a cały region doliny Osławy z bardziej lub mniej wysuniętymi przyczółkami, był splątany gęstą pajęczyną sieci rodzinnych, często zagadkowych i zaskakujących, nie do końca rozwikłanych. I tu w mojej głowie narodziła się pewna idee fix, która zalęgła się, opierzyła a ulecieć nie chce. Mianowicie, biorąc pod uwagę lekkość pióra autora książki, jego wrażliwość oraz sposób umiłowania tej nadosławiańskiej ziemi, którą wspominał słowami „Został tu piękny szmat mojego życia. I choć dawno wiatr rozproszył przywarty do moich stóp pył tej ziemi i zwiał z warg smak jej źródeł – jeszcze dziś wierzę, że nigdzie na świecie las tak nie szumi i niebo nie jest tak głębokie, jak właśnie tu”, oraz talent naszego forumowego prozaika i wagabundy bez „mordy” w tytule, choć jak widać zdecydowanie lubiącego po wsi, po lesie czy dolinie (Osławy z Olchową w tle) wędrować i z nami tym się dzielić, uknułem teorię, że może po mieczu bądź po kądzieli, krew szumi ta sama, choć inna, jak inna wciąż woda płynie w tej pięknej rzece (he, he – ale mnie poniosło, wybacz mi!). Może jednak lepiej wrócę do tematu bom nadto zboczył na manowce. Taki jest też tytuł jednego z rozdziałów książki: „Manowce – Historia prawie kryminalna” i stąd pewnie mój odchył, ale często bywa jak w zamieszczonym we wstępie do tegoż rozdziału cytacie: „Każda lektura jest równocześnie aktem twórczym. Odczytywanie jakiegoś tekstu zależy w dużej mierze od czytającego, od jego skłonności, sympatii, uprzedzeń i przeżyć” (Anna Świderkówna).
Wracam, bo nie dobrnę do finału. Książka składa się z dwóch części (nie do końca jest to prawdą, ale na potrzeby tej zachęcajki tak ją sobie podzieliłem). Pierwsza część to wspomnienia autora z odbytej na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku wędrówki po „kraju lat dziecinnych”, tj. przez Góry Sanockie, Gniazdo Wysokiego Działu, Grzebień Baligrodzki po Połoniny i lesiste stoki Beskidu Granicznego, które stanowią piękne tło do fascynującej podróży w czasy sprzed pierwszej i drugiej wojny światowej jak również, nierzadko, w lata wieków wcześniejszych. Wiele historii i anegdot, których pisarz ze względu na wiek nie mógł pamiętać, przekazuje na podstawie wspomnień swojego ojca, Wiktora Schramma.
Opisy fauny, flory i miejscowego „folkloru”, gdzie „miesza się sen z jawą, rzeczywistość z legendą” są dla miłośników regionu prawdziwą ucztą : „Ryby też siedziały w tych wodach ogromne. Pospolity był tu niegdyś łosoś. W XVI i XVII wieku królewskie wsie wołoskie krainy szczawniańskiej nad Osławą płaciły „dań łososia” jako jedną ze swych powinności, a służba dworska występowała z petycjami, iżby nie była zbyt często łososiami karmiona.(...) Ale nie wędrowny łosoś, którego już ostatnio nie stało, tylko pstrąg był królewską rybą tych wód.(...) W lipcu 1933 roku w Dwerniczku, u ujścia Dwernika do Sanu, po opadnięciu wezbranej po kilkudniowej ulewie wody, złapali chłopi w kałuży pozostałej na przybrzeżnym szutrowisku pstrąga, który miał przeszło dziewięćdziesiąt centymetrów długości.(...)...z Sinego Wiru, pochodził największy pstrąg tych stron. Złapany był w sieć, a długość jego zakarbowana została na wieczną rzeczy pamiątkę na starodawnym stole w starym dworku w Terce – było to blisko półtora metra...” Taaakie ryby, dobre duchy opiekuńcze, niedźwiedzie miasojady, "Złe", stada świń wypuszczane do lasu na bukiew, najwspanialsze piwo w Baligrodzie, Batu Chan, poległe armie na górskich grzbietach – wszystko to na kartach książki wspaniale się przenika i uzupełnia. Ponadto tekst opowieści wzbogacają wplecione fragmenty utworów Wincentego Pola i Zygmunta Kaczkowskiego związane z opisywanym terenem.
Kolejny jej rozdział stanowi o poszukiwaniu splątanych korzeni rodziny, które po części okazały się nie do rozwikłania a pewne „odkrycia” - mocno zaskakujące. Tutaj też znalazły się opisy wsi Olchowy i Tarnawy z ich rysem historycznym, w które wpleciono wiele ciekawych anegdot i opowieści.
Całość uzupełniają archiwalne fotografie, nie tylko członków rodziny autora lecz również architektury (stary i nowy dwór w Olchowie, dwór w Polańczyku i inne).
Cóż by tu jeszcze dodać? Jak nie pożyczycie bądź nie zakupicie, nie przeczytacie i nie obejrzycie to nie będziecie do lektury tej książki niejednokrotnie powracali :) !

Szczegóły techniczne:
Stron 138 (niedosyt!, niedosyt!!, niedosyt!!!)
Wydanie pierwsze
Wydawnictwo BOSZ Olszanica 2003

WUKA
20-02-2011, 18:03
Sir Bazylu, tylko sobie życzyć Twoich recenzji. Nabyć się chce i czytać już!

sir Bazyl
20-02-2011, 18:51
Dzięki! Jak tak już siedzę w tej klatce w bloku (pardon, w mieszkaniu apartamentowca teraz się mówi :)) i marnuję wolny dzień, to sobie pomyślałem, że może jednak coś pożytecznego zrobię i przeniosę się chociaż na tych parę godzin tam gdzie chciałbym spędzać ten czas a jednocześnie zachęcę może kilka osób do przeczytania tej książki. Przeszukałem zasoby działu bibliografii naszego forum i nie znalazłem żadnej wspominki o tej pozycji, co wstrząsnęło mną do głębi i spowodowało powyższy wybuch! :twisted: :) (ależ wybuch egzaltacji w treści wstrząśniętej głębi ! :mrgreen:)

marcins
20-02-2011, 19:46
Warto też kuknąć do dziesiątego numeru Bieszczada.

Dziurdziów, Olchowa, Tarnawa, Łukowe - to najpiękniejsze pogranicze wschodnio-zachodnio beskidzkie. Szkoda tylko, że Makówka zarasta sztucznym lasem, a zbocza pokrywają parkany z drutu kolczastego. Niestety i tu w niebyt odchodzą kwietne łąki, pastwiska i pola kwitnące chwastami.

sir Bazyl
20-02-2011, 22:20
Warto też kuknąć do dziesiątego numeru Bieszczada.


Kuknąć warto też do numeru piątego, gdyż jeśli ktoś posiada Bieszczad nr 5 (1998 rok) i nr 10 (2003 rok), to chyba w książce nie znajdzie nic nowego. Są to bowiem właśnie te dwie opisywane przeze mnie części książki, być może odrobinę przeredagowane (ale tego nie sprawdzałem), z których pierwsza, zamieszczona w Bieszczadzie nr 5 nosi tytuł: „Na wschód od Osławy”, a druga, zamieszczona w Bieszczadzie nr 10: „Prywatna podróż pamięci”.

marcins
20-02-2011, 23:17
Dobór zdjęć jest też różny pomiędzy wydaniem boszowskim a Bieszczadem.