PDA

Zobacz pełną wersję : Relacja z wyjazdu na zachód



Wojtek Pysz
22-09-2011, 20:11
Ostatnio bardzo popularne są wyjazdy na wschód. Ja z przekory wyjechałem tym razem na zachód.
Przed wyjazdem zrobiłem dokładny plan. Nie było to łatwe, gdyż trzeba było ustalić termin i miejsce docelowe, którędy i w jaki sposób tam dotrzeć, skład ekipy, organizacja noclegów i wyżywienia oraz wiele innych, ważnych kwestii. Postanowiłem także, że plan będzie precyzyjne przestrzegany.
Po przemyśleniu wszystkich drobiazgów, plan wyglądał następująco:


Trasa i program: dojazd do miejsca docelowego, realizacja programu krajoznawczo-turystycznego, powrót do domu
Skład ekipy: Wojtek Pysz
Termin: taki, żeby nie padało
Noclegi i wyżywienie: optymalizowane na bieżąco

I tak, trzymając się ściśle planu, wyruszyłem w sobotę przed świtem na zachód. Początkowo nie zatrzymywałem się w ogóle, gdyż trasa prowadziła przez tereny, które dobrze znałem. Dodatkowo było ciemno i nie było nic widać. Tak przeleciałem przez powiat jarosławski, przeworski i rzeszowski a w brzozowskim wyszło już słoneczko i stanąłem, żeby sfotografować malownicze mgły (fot.1). Potem szybko przedostałem się do powiatu krośnieńskiego, gdzie panuje chyba bieda, bo przy drogach stoją jakieś rozlatujące się rudery (fot.2).

1. 25222 2. 25223

Powiat jasielski przejechałem bez zatrzymywania się, potem był już powiat gorlicki w województwie małopolskim i tu postanowiłem przy pierwszym napotkanym sklepie zjeść obiad i kupić coś na drogę. Była to wieś Wojkowa (fot.3-4).

3. 25224 4. 25225

Kolejnym powiatem był nowosądecki i za Grybowem (fot.5) rozglądałem się już dyskretnie za jakimś miejscem noclegowym. Droga prowadziła doliną rzeki Białej i początkowo była bardzo sympatyczna. Potem ktoś ja poprowadził przez jakieś góry i przełęcze i tu zastał mnie zmierzch. Zanocowałem w „agroturystyce” na pograniczu Krzyżówki, Krynicy i Mochnaczki Wyżnej; w której to miejscowości naprawdę było, nie jestem pewien. Ja trafiłem do niewielkiego, lecz przytulnego pokoju (fot.6), rower trafił do wielkiego, lecz trochę ciasnego garażu (fot.7).

5. 25226 6. 25227 7. 25228

krzychuprorok
22-09-2011, 21:04
No to widzę kolejną relację z sakwiarskiej wycieczki, czekam na ciąg dalszy...

Wojtek Pysz
22-09-2011, 21:28
To był dzień pierwszy. Program został zrealizowany, gdyż dojechałem do miejsca docelowego. Zeruję licznik i zaczynam dzień drugi. Licznik wskazywał 202 km, ale chyba się zepsuł, bo tyle się dziennie nie jeździ ;)
Przez miejsko-uzdrowiskowo-wczasową Krynicę przejechałem, bo inaczej się nie dało. W dolinach osiadały nocne mgły, co wróżyło dobrą pogodę (fot. 8 ). Pierwszym punktem programu było odwiedzenie cerkwi w Jastrzębiku, wiosce położonej w Beskidzie Sądeckim, u podnóży Jaworzyny. Jechałem sobie spokojne (fot. 9), bo chciałem trafić na zakończenie mszy św. Cerkiew pełni obecnie funkcję kościoła filialnego parafii w Złockiem. Msza skończyła się tym razem już po 45 minutach i mogłem pooglądać cerkiew tylko z zewnątrz (fot. 10).

8. 25238 9. 25239 10. 25240

Kolejnym punktem była cerkiew w Złockiem. Tu przyjechałem już bez opóźnień na początek mszy o 9:30. A trwała już zwyczajową godzinę ;)
Cerkiew w Złockiem (fot. 11-13) była już bohaterka zagadek, więc wystarczy pisania o niej.

11. 25241 12. 25242 13. 25243

Dalsza droga wiodła doliną Popradu, gdzie obok siebie wiły się zgodnie rzeka, droga i kolej (fot. 14). Dzisiejszy obiad wypadł w Piwnicznej (fot. 15-16).

14. 25244 15. 25245 16. 25246

Wojtek Pysz
22-09-2011, 21:33
Najważniejsze zadanie miałem dzisiaj w Rytrze. Tutaj nadal biegną razem droga, kolej i rzeka. A na zboczu – ruiny zamku (fot. 17). W Rytrze dotarłem do Małej Roztoki, gdzie przy jednym z tutejszych domów założony został strategiczny punkt poszukiwawczy. Punkt chroniony był przez miejscową młodzież i dwa psy (fot. 18-19). Teraz chwila przerwy, bo muszę przemyśleć, które elementy misji w Roztoce mogą zostać ujawnione.

17. 25248 18. 25249 19. 25250

krzychuprorok
22-09-2011, 21:44
Po tym nowym moście widać, że to już faktycznie zachód:wink:

202 - na pewno się zepsuł:wink: a tak na poważnie to gratuluje wyniku, ja z sakwami raz w ciągu dnia przekroczyłem 150.

Miejscowy
22-09-2011, 22:02
Potem szybko przedostałem się do powiatu krośnieńskiego, gdzie panuje chyba bieda, bo przy drogach stoją jakieś rozlatujące się rudery (fot.2).


zaraz tam bieda, przenieśliśmy się po prostu z niemodnych zamków do dworów :)

asia999
22-09-2011, 23:31
Potem szybko przedostałem się do powiatu krośnieńskiego, gdzie panuje chyba bieda, bo przy drogach stoją jakieś rozlatujące się rudery (fot.2).
2. 25223


potem był już powiat gorlicki w województwie małopolskim i tu postanowiłem przy pierwszym napotkanym sklepie zjeść obiad i kupić coś na drogę. Była to wieś Wojkowa (fot.3-4).
4. 25225

w krośnieńskiem przynajmniej rudery zostały...bo w małopolskiem kasztelan na schodach musi siedzieć :mrgreen:

piękna wyprawa! :grin:

Wojtek Pysz
23-09-2011, 08:18
Przemyślałem sprawę poszukiwań w Małej Roztoce. Ze względu na ochronę danych osobowych oraz ochronę spokoju takich miejsc i ludzi, będzie skromnie. Ale gdyby ktoś bardzo chciał, to na podstawie tych paru zdań i trzech zdjęć dowie się, gdzie to było i o kim piszę.
W 1976 r., podczas wędrówki ścieżkami Beskidu Sądeckiego trafiłem na obszerną polanę w Paśmie Radziejowej, nad doliną Małej Roztoki. Na polanie zobaczyłem drewnianą chatę i starszego człowieka, przewracającego siano (fot.20). Był to dziadek Wojtek (zbieżność imion przypadkowa). Mieszkał tu od zawsze. Ostatnio samotnie. Miał dwie krowy, kilka owiec, króliki, gołębie, pszczoły, kota i trzy psy. Na polanę nie dotarły jeszcze takie nowinki, jak gaz i elektryczność. W jednej izbie mieszkalnej był piec, stół, łóżko i kilka najpotrzebniejszych sprzętów (fot.21-22 z 1985 r.). Do wsi trzeba było iść ponad godzinę.
Czyli było mniej więcej tak, jak się marzy kandydatom na zakapiorów. Ale gdyby ktoś dziadka nazwał zakapiorem (i przy okazji opowiedział mu, co to słowo oznacza), dostałby niechybnie po gębie.

20. 25251 21. 25252 22. 25253

I odtąd odwiedzałem dziadka co kilka lat. Ostatnio w 2006 r.
W tym roku doszły do mnie wieści, że polany już nikt nie kosi. Były to niepokojące wieści. Pojechałem sprawdzić. Zatrzymałem się w Małej Roztoce - tam, gdzie na zdjęciach 18-19 siedzi prawnuczka dziadka z pieskami - i przez kolejnych ludzi rozpytywałem o dziadka Wojtka. Odnalezienie nie było całkiem proste, bo dzieci i wnuków ma dziadek sporo a stosunki rodzinne między nimi nie zawsze układają się wzorowo. Potwierdziło się, że już nie mieszka na polanie. Zszedł w doliny. Odnalazłem go. Żyje, ma 98 lat. Poznał mnie. Jak dawniej, mówi do mnie Wojtuś. Jest chory i smutny.

Wojtek Pysz
23-09-2011, 10:12
Jeszcze kawałek drogi dzisiaj do pokonania. Doliną Popradu do Starego Sącza (fot.23-24), doliną Dunajca do Tylmanowej (fot.25) i wysoko w górę potoku Ochotnica.

23. 25254 24. 25255 25. 25256

Najpierw jest Ochotnica Dolna, potem Ochotnica Górna - a razem mają ze dwadzieścia kilometrów. Gdy dojechałem do wylotu doliny Jamnego, już zaczynało szarzeć. Dzisiaj spróbuję zanocować w „Gorczańskiej Chacie” (dawniej: "Hawiarska Koliba"), jeśli kogoś tam zastanę. Jest po 15 września może być już pusto. W razie „już pusto” do akcji wkroczy namiot. Jadąc w znane sobie okolice nierozważnie nie zabrałem mapy, wierząc, że chatę odnajdę „w ciemno”. Może „w jasno” bym szybko odnalazł, ale po ciemku nie zauważyłem, gdzie szlak żółty odszedł od drogi i pojechałem wysoko w górę Jamnego, prawie pod Skałkę. Co wyjechałem niepotrzebnie pod górę, z przyjemnością zjechałem w dół, testując przy okazji zmienioną diodę w lampce rowerowej. Potem już tylko pół godzinki pchania roweru w ciemnościach, po kamieniach, pod strome zbocze i jestem przy chacie. Chata jest zamknięta, w środku ciemno ale na zewnątrz świeci się światło. Po chwili łomotu w drzwi pojawiają się gospodarze. Krótkie powitanie i przedstawienie się. Okazuje się, że to znajomi z SKPG, znamy się od lat, tylko koło 60-tki człowiek wygląda trochę inaczej, niż dawniej. No tośmy sobie pogadali do późnej nocy. W schronisku jestem jedynym gościem, „jedynek” tutaj nie ma, więc mogłem sobie wybrać dowolne miejsce w sympatycznej „dwudziestce”.

26. 25257 27. 25258 28. 25259

don Enrico
23-09-2011, 12:11
I tym sposobem poznaliśmy inne umiejętności Wojtka :

Tak przeleciałem przez powiat jarosławski, przeworski i rzeszowski a w brzozowskim wyszło już słoneczko i stanąłem, żeby sfotografować malownicze mgły (fot.1). Potem szybko przedostałem się do powiatu krośnieńskiego, ... bo do tej pory wydawało się że umie tylko przedzierać się z rowerem po krzakach i szaleć po połoninach.
A tu proszę :shock:
... umie też latać przez powiaty.

sir Bazyl
23-09-2011, 20:52
I tym sposobem poznaliśmy inne umiejętności Wojtka :
... bo do tej pory wydawało się że umie tylko przedzierać się z rowerem po krzakach i szaleć po połoninach.
A tu proszę :shock:
... umie też latać przez powiaty.
:-P Pamiętajmy również, że Wojtek kiedyś spływał na rowerze Sanem :razz:
Na rowerze lata, chaszczuje, bobruje i nurkuje - straszny Harpagan!
Mnie to od samego czytania o tych pokonywanych odległościach dupa boli :)
Kręć dalej Wojtku!

Wojtek Pysz
24-09-2011, 17:17
Rankiem załapuję się na służbowe śniadanie, gospodarz wyprowadza mi rower ze stodoły (fot.29), gospodyni żegna przed gankiem (fot.30) i ruszam w drogę. Równocześnie zza chmur wychodzi słoneczko.

29. 25275 30. 25276 31. 25277

Gorce to kraina polan i szałasów. Sama nazwa tych gór pochodzi od słowa "gorzeć", bo polany śródleśne powstawały tu przez wypalenie lasu. Szałasy na polanach 30 lat temu tętniły życiem. Teraz niektóre jeszcze stoją, inne chylą się ku ziemi, jeszcze inne już na ziemi leżą.

32. 25281 33. 25282 34. 25284

Polana Kosarzyska. Na skraju polany kapliczka. W kapliczce smutny Chrystus. Chrystus Ukratowany. Pewnie bez krat długo by tu nie posiedział.

35. 25285 36. 25286 37. 25287 38. 25288

Wojtek Pysz
25-09-2011, 08:55
Po dwóch godzinach od wyjścia z chaty dotarłem na polane Bieniowe, gdzie dowiedziałem się, że szedłem trochę za długo (fot.39). Odtąd droga biegła grzbietem Gorc – Turbacz. Miejscami były to aksamitne polany (fot.40), gdzie indziej korzeniaste przeszkody (fot.41). W każdym bądź razie, niemal cały czas dało się jechać, nawet z sakwami.

39. 25299 40. 25300 41. 25301

Celem górskim była dziś Jaworzyna Kamienicka ( 1288 m.), drugi pod względem wysokości szczyt w Gorcach. A wcale nie widać, że się jest na szczycie. Zresztą górale nazwę Jaworzyna odnosili nie do jakiegoś tam, niepotrzebnego nikomu szczytu, ale do rozległej polany. Na polanie pasał owce baca Tomasz Chlipała, zwany Bulandą, który postawił tu kapliczkę. Jest to obecnie najstarsza kapliczka w Gorcach.

42. 25302 43.25303 44. 25304

Na Jaworzynę zaglądamy z rodziną od trzydziestu partu lat (1980, 2000, 2011).

45. 25305 46. 25306 47. 25307

Wojtek Pysz
25-09-2011, 13:24
To już moje ostatnie wejście w temacie z nieprawomyślnych terenów i zaraz przestaje przynudzać ;)
Z Jaworzyny był najpierw szalony zjazd do doliny Kamienicy, zwanej Gorczańską. Potem długi i szybki zjazd do Lubomierza. Zdjęć nie ma, bo szkoda się było zatrzymywać a jedyne „międzylądowanie” w błocie odbyło się w sposób nieplanowany. I tak zjechałem w szeroką i plaskatą część doliny, na skraj Lubomierza. Stoi tu przy drodze sympatyczny domek (fot.49) z jeszcze bardziej sympatycznym napisem: „Schron Papieżówka” (fot.50). Gdyby ktoś chciał się w schronie schronić, niech pamięta o zabraniu zestawu „mały ślusarz” lub palnika acetylenowego (fot.51).

48. 25310 49. 25311 50. 25312 51. 25313

Potem był już tylko szybki odwrót do najbliższej stacji kolejowej, z której jeździ coś do Jarosławia. A była to Bochnia (fot.55). Czyli miałem do przejechania w poprzek Beskid Wyspowy (fot.52 - Modyń) i Pogórze Wielickie (fot.53). Wbrew łagodnym nazwom, górki nie były całkiem łagodne (fot.54). Przed zmrokiem byłem w Bochni a przed północą w domu. Następny wyjazd na zachód za rok, bo teraz trzeba znów zajrzeć, co się na wschodzie dzieje :)

52. 25315 53. 25316 54. 25317 55. 25318

Browar
25-09-2011, 18:26
Widok spod Bulandowej kapliczki uważam za jeden z najfajniejszych w naszych górach.

iaa
25-09-2011, 18:51
:-P Pamiętajmy również, że Wojtek kiedyś spływał na rowerze Sanem :razz:
Na rowerze lata, chaszczuje, bobruje i nurkuje - straszny Harpagan!

Tajemnica mocy człeka tego prawdopodobnie ukryta jest na zdjęciu nr 44.8-)
Dla pewności, postaram się przy najbliższym spotkaniu pobrać próbki z "dna" i poddać badaniu.
Trzeba sprawdzić, czy to czasem nie jakiś Obcy.:roll:
Wojciechu - rewelacja, obyś jeździł wiecznie, bo mnie boli to samo, co Sera.

Piskal
25-09-2011, 19:41
Z przyjemnością, Wojtku, przemierza się z Tobą te setki kilometrów siedząc wygodnym fotelu. Podziwiam Cię!

asia999
25-09-2011, 19:48
bo mnie boli to samo, co Sera.
ten ból jakoś można znieść...:wink: ja chciałabym poznać tajemnicę techniki bezbolesnego i radosnego taszczenia roweru przez krzaczory, w przypadku gdy jechać się nie da (po ubiegłorocznym październikowym pożegnaniu sezonu rowerowego, siniak imponującej wielkości i kolorów zniknął dopiero w okolicach marca:mrgreen:)

buba
25-09-2011, 23:30
jaki zachód!!! toz to caly czas wschód!! ;)

fajna wedrowka :-) szkoda ze gorce robia sie coraz mniej szałasowe... bo albo szałasy sie zawalily albo trzeba miec "małego slusarza"- a takie noclegi juz mnie tak bardzo nie ciesza.. 6 lat temu mielismy jakis taki gorcowy rok- wtedy jeszcze uzylismy na szalasach

Kusto
26-09-2011, 11:55
świetna wyprawa, podziwiać, szacunek... ;)