PDA

Zobacz pełną wersję : Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?



bartolomeo
28-11-2011, 17:36
Na początek cytat, istotną część wytłuściłem:



Deregulacja wg rządu: 70 zawodów zostanie otwartych

PRZEGLĄD PRASY. "Rzeczpospolita" dotarła do rządowych planów deregulacyjnych, zapowiadanych w expose premiera Tuska. Wynika z nich, że połowa regulowanych zawodów zostanie otwarta. Dostępu do kariery nie będą blokować organizacje branżowe.

Zakłada się, że na koniec studiów absolwenci będą zdawać specjalne egzaminy państwowe, które automatycznie dadzą im prawo rozpoczęcia kariery w zawodach regulowanych. Ma to objąć świeżo upieczonych m.in. architektów, inżynierów czy urbanistów.

W ten sposób ma zostać otwarty dostęp do ok. 160 zawodów regulowanych. W Polsce jest ich obecnie 380, najwięcej w Europie (w Szwecji - 91, Finlandii - 122). W źródłach rządowych "Rz" dowiedziała się, że dla ok. 70 zawodów, m.in. pośrednika nieruchomości, przewodnika, pozostaną określone jedynie wymagania formalne, bez konieczności komisyjnej weryfikacji wiedzy.

- Likwidacja zawodów regulowanych może zwiększyć zatrudnienie o 15-20 proc. w poszczególnych profesjach - szacuje Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak&Sedlak.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,10719112,Deregulacja_wg_rzadu__70_zawodow _zostanie_otwartych.html


Czyżby nadchodził koniec przewodników "z uprawnieniami"?

machoney
28-11-2011, 18:10
W tej "branży" już od dawna słyszałem o wielkich zmianach... na razie okazało się, że istotną zmianą jest egzamin na przewodnika beskidzkiego, bo obecnie zdaje się na całe Beskidy...
Znając zapał naszego rządu i wielkie zapowiedzi to pewnie niewiele się zmieni...
Pytanie jest zasadnicze: jakich przewodników ta zmiana ma dotyczyć muzealnych, miejskich, terenowych czy górskich ?

Rzeczywiście to może być wesoło. Załóżmy, że każdy absolwent turystyki (a ten kierunek jest na większości uczelni Polsce) będzie miał "papier" przewodnika... :)
Oj może się wtedy okazać, że to wśród przewodników jest największe bezrobocie :)

don Enrico
28-11-2011, 18:33
No i dobrze.
Im więcej uregulowań tym więcej przekrętów - to zasada niezależna od systemów i epok.
Wiem że zacznie się płacz wśród "przewodników z kwitami"
A o bezrobocie to bym się nie martwił, obecnie największe jest wśród absolwentów Wyższych Szkół Biznesu ..... i co ?

machoney
28-11-2011, 18:43
Wiem że zacznie się płacz wśród "przewodników z kwitami"

Ja tam płakał nie będę...

Generalnie się nie ma co martwić o bezrobocie, bo w tym kraju jest wszystko super.
Weźmy sytuację przewodników, którzy oprowadzają po Bieszczadach... kogo oprowadzać ? w maju i czerwcu oraz od połowy września do połowy października wycieczki szkolne... i co dalej ? no niewiele... wycieczek zakładowych jest coraz mniej, bo jeśli zakład jeszcze istnieje to socjalne idzie na co innego... co za tym idzie z koloniami też szału nie ma... ludzi w Bieszczadach wypoczywa w wakacje bardzo dużo ale oprowadzać nie ma kogo...

Podam tylko przykład, że w wakacje na Tarnicy byłem 4 albo 5 razy. Wchodząc zawsze Wołosatego człowiek, który sprzedaje tam bilety stwierdził, że jestem najbardziej rozchwytywanym przewodnikiem w BdPN hehehe

Pozdrowienia :)
Machoney

Gandalf
28-11-2011, 19:38
Ale i tak najlepsi będą Ci architekci po studiach i teoretycznym egzaminie. Strach będzie coś budować :-)
Rzeczywiście to może być wesoło.

don Enrico
28-11-2011, 20:05
Dzięki Machoney'u
utwierdziłeś mnie w przekonaniu.
Pociągnę temat dalej : uważam że władzom samorządowym powinno najbardziej zależeć na turystyce w regionie.
To tam powinna być lista przewodników : tych z licencją i tych bez.
Klient wybiera : jego wola, jego małpy, jego cyrk, jego odpowiedzialność za grupę.

admin
29-11-2011, 00:00
Tez uwazam ze dobrze. Mniej regulacji = lepiej.

Derty
06-12-2011, 12:36
Jestem za, choć łażę na kurs przewodnicki:) Ale ja uważam, że za jakiś czas powiedzieć 'przewodnik PTTK' będzie oznaczało wyższą jakość niż przeciętnego niezrzeszonego łazika, który skończył historię i wie co nieco o datach. Lucyna P. pewnie wie najlepiej, że dobre oddziały PTTK prowadzą na bieżąco szkolenia. W grupie łatwiej to zorganizować, a gdy pojawi się konkurencja, to i wymagania w procesie szkolenia będą wzrastały, aby sprostać konkurencji właśnie. Są np przewodnicy z Chamonix - to jest nazwa-znak. Ustawa ich nie ustanowiła tylko ostre wymagania rynku. Ale nie każdy może być w tej grupie. Jest to elita elit i ja wierzę, że u nas też taka musi powstać - wreszcie. Jednak dobrze jest, jeśli elita powstaje w wyniku działania mechanizmów rynkowych, a nie przepisów:)
Pozdrawiam
D.

Marcin
01-03-2012, 12:37
Rząd zdejmie młodym korporacyjne dyby

Połowa regulowanych zawodów zostanie otwarta. Dostępu do kariery nie będą blokować organizacje branżowe

„Rz" dotarła do rządowych planów deregulacyjnych, które zapowiadał Donald Tusk w exposé.

Prosty pomysł może stworzyć tysiące nowych miejsc pracy, zwiększyć konkurencyjność, a przy okazji zlikwidować wiele absurdów. Na koniec studiów absolwenci będą zdawać specjalne egzaminy państwowe, które automatycznie dadzą im prawo rozpoczęcia kariery w zawodach regulowanych. Ma to objąć świeżo upieczonych m.in. architektów, inżynierów czy urbanistów.


Dziś, aby zdobyć uprawnienia, absolwent architektury musi przez trzy lata odbywać praktyki i zdać branżowy egzamin. Jeśli plany rządu wejdą w życie, droga do zawodu znacznie się skróci.

Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, chce, by takie uprawnienia dawał egzamin państwowy zdawany na zakończenie studiów.

W sumie ma zostać otwarty dostęp do ok. 160 zawodów regulowanych. W Polsce jest ich obecnie 380, najwięcej w Europie (w Szwecji – 91, Finlandii – 122). Ze źródeł rządowych dowiedzieliśmy się, że dla ok. 70 zawodów, m.in. pośrednika nieruchomości, przewodnika, będą określone jedynie wymagania formalne, bez konieczności komisyjnej weryfikacji wiedzy.

– Jeśli uczelnie zapewnią wysoką jakość kształcenia, pozwolą zdobyć umiejętności praktyczne, to pomysł można śmiało realizować – ocenia Grzegorz Maj ze Stowarzyszenia Fair Play.

– Deregulacja powinna polegać na wprowadzeniu jedynie wymogu posiadania wykształcenia i doświadczenia oraz ewentualnie także ubezpieczenia – mówi Przemysław Wipler, poseł PiS.

Według danych GUS bezrobocie wśród młodych ludzi jest na poziomie ok. 470 tys. osób.

– Likwidacja zawodów regulowanych może zwiększyć zatrudnienie o 15 – 20 proc. w poszczególnych profesjach – szacuje Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak & Sedlak.
http://www.rp.pl/artykul/680647,761226-Zawody-regulowane--latwiejszy-dostep-dla-absolwentow.html

Czy funkcja przewodnika beskidzkiego stanie się tylko prestiżowym tytułem bez żadnych regulacji prawnych?
Irytuje mnie trochę konserwa w tym temacie: coraz większy teren do wyuczenia, coraz trudniejsze egzaminy, kolesiostwo...
Z drugiej strony wolna amerykanka w przewodnictwie górskim to jakiś absurd!
Fajny BLOG http://wolneprzewodnictwo.blog.pl/

diabel-1410
01-03-2012, 14:57
Wolna amerykanka to absurd do potęgi N.Z drugiej strony-rozmawiałem w lipcu ubieglego roku z dość wysoko postawionym szkoleniowcem/egzaminatorem przewodników i cóż się dowiedziałem.
Przytoczę Jego słowa-My nie lubimy ludzi którzy kończą kursy poza naszym terenem i jak już taki delikwent nam sie trafia to go oblewamy.
Ot wolny rynek usług niech zyje.Oczywiście żeby nie być golosłownym na priv mogę podać kto to był i gdzie te słowa wypowiedział:-)

Basia Z.
01-03-2012, 17:59
Wolna amerykanka to absurd do potęgi N.Z drugiej strony-rozmawiałem w lipcu ubieglego roku z dość wysoko postawionym szkoleniowcem/egzaminatorem przewodników i cóż się dowiedziałem.
Przytoczę Jego słowa-My nie lubimy ludzi którzy kończą kursy poza naszym terenem i jak już taki delikwent nam sie trafia to go oblewamy.
Ot wolny rynek usług niech zyje.Oczywiście żeby nie być golosłownym na priv mogę podać kto to był i gdzie te słowa wypowiedział:-)

Otóż właśnie - wszystko ma dwie strony, lub nawet znacznie więcej stron.
Gdyby liczyła się tylko wiedza i umiejętności praktyczne (w górach częstokroć znacznie ważniejsze) - to wszystko byłoby OK.
Ale niestety - w szczególności o komisji rzeszowskiej słyszałam dość nieprzyjemne rzeczy dotyczące "kolesiostwa", zresztą było o tym już kiedyś (parę lat temu) na forum.

Z trzeciej strony - pisywała tu kiedyś przewodniczka, która publicznie się przyznawała do tego, że nie zna się na kompasie i nie umie zorientować mapy.
To przepraszam - jaki jest właściwie poziom tych egzaminów, że ją w ogóle przepuszczono ?

Całkiem nie dawno zmieniano ustawę o usługach turystycznych i gruntownie przy tej okazji zmieniono terytorialnie zakres uprawnień, co było moim zdaniem krokiem w dobrym kierunku, gdyż przewodnik górski nie powinien być wg mnie oprowadzaczem po zabytkach ale osobą, która w dowolnych górach da sobie radę w każdej sytuacji i jego szkolenie powinno do tego dążyć.
Na egzaminie nie powinno być nacisku na znajomość kilkuset wsi i miasteczek na całym terenie Beskidów a na praktyczne umiejętności poradzenia sobie w górach.
No a teraz znowu ma być zmiana w drugą stronę - to jest ponoć prowadzić po górach będzie mógł każdy.

Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

No cóż - pożyjemy, zobaczymy.

marcins
01-03-2012, 19:46
Basiu z tym daniem sobie rady w górach to trochu taki pic na wodę, większość przewodników, których znam ma z tym duże problemy, słabo zna teren, środowisko przyrodnicze, umiejętności przetrwania też ma słabe... za to z zapałem umie opowiadać dyrdymały w autokarze itp. itd. Oczywiście znam również przewodników, którzy są w tym nieźli, ale wielu ich nie jest, więc to chyba dobrze, że tego typu klany, kasty, poziomy wtajemniczenia odchodzą w niebyt.

Basia Z.
01-03-2012, 20:05
Basiu z tym daniem sobie rady w górach to trochu taki pic na wodę, większość przewodników, których znam ma z tym duże problemy, słabo zna teren, środowisko przyrodnicze, umiejętności przetrwania też ma słabe... za to z zapałem umie opowiadać dyrdymały w autokarze itp. itd. Oczywiście znam również przewodników, którzy są w tym nieźli, ale wielu ich nie jest, więc to chyba dobrze, że tego typu klany, kasty, poziomy wtajemniczenia odchodzą w niebyt.

Wiem że tak jest niestety - ja jestem idealistka, a i znam tez sporo przewodników (w większości moje koleżanki i kolegów z SKPG a również kilkoro innych) z którymi chodziłam po górach poza Polską i dawaliśmy sobie radę w nieznanych nam wcześniej górach.
Z drugiej strony (zawsze jest jakaś druga strona) na tego typu umiejętności wcale nie ma dużego zapotrzebowania, większości ludzi całkowicie wystarczy "oprowadzacz", bo nie mają zapotrzebowania na nic innego ponad słuchanie dyrdymałów w autokarze.

Corka_Browara
01-03-2012, 20:09
Ja też mam mieszane uczucia. Odnośnie wypowiedzi Basi: zależy kto na czym się koncentruje, dlatego mi zdecydowanie odpowiadał poprzedni zakres "okrojony". interesują mnie polskie beskidy wschodnie i środkowe i byłabym zainteresowana tylko takim zakresem, zupełnie nie mam ochoty być przewodnikiem na zachodzie a jednak teraz trzeba zdawać z całego terenu beskidów. także odstraszają mnie "autokarówki" gdzie musisz znać na pamięć bez mapy wszystkie drogi dojazdowe do wszystkich grup beskidów i wszystkich miast w beskidach. poza tym, niestety kurs przewodnicki to tylko w 50% góry.. druga połowa to zwiedzanie zabytków, oprowadzanie po miastach, taki zwyczajny przewodnik turystyczny. wiedza wymagana: zasadnicze minimum a raczej podstawa to przewodniki rewasza. mnie na prawdę zupełnie nie interesują kościoły w rabce czy bielsku białej i ich historie, wykute na pamięć biografie dziesiątek sławnych (tylko) tam osób i tym podobne i to wszystko razy hmm powiedzmy 20-30 (bo z tyle jest miast turystycznych w beskidach) a w każdym mieście kilka kościołów, biografii. a to jest tylko zaledwie 20% wiedzy przewodnika. dlatego moja opinia jest taka że bardziej mi by odpowiadała specjalizacja w tym zakresie. myślę, że dla klientów również - lepiej chyba mieć specjalistę w danym terenie (powiedzmy: beskidy wschodnie) niż człowieka co wie wszystko i nic.
ale zdaję sobie sprawę, że osób które traktują góry wybiórczo jest mało wśród przewodników i w zdecydowanej większości każdy cieszy się ze zwiększenia terenu uprawnień bo to przecież większe możliwości. tylko nie każdy chciałby mieć te większe możliwości.

Nie wiem i ciekawi mnie jak wygląda sytuacja na chwilę obecną, bo to co napisał Marcin jest już od jakiegoś czasu powszechnie wiadome. Ale był to projekt pomysłu, nie wiem jak jest na chwilę obecną z nadawaniem uprawnień. z tego co się orientowałam wcześniej to już zaszły zmiany w postaci nowej ustawy - o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach która uchyliła poprzednią ustawę o kulturze fizycznej. w nowej zupełnie nie pojawia się obowiązek posiadania przewodnika górskiego. ale.. jest haczyk. teraz o bezpieczeństwie w górach odpowiada organizator terenu (czyli na terenie PN - dyrekcja parku narodowego). każdy park narodowy ma indywidualnie podejść do sprawy i zdecydować czy wprowadza obowiązek przewodnika dla jakiś grup. według mnie niewiele się zmieni i przewodnik pozostanie tylko inne zasady będą go regulowały - nie ustawa a regulamin każdego parku narodowego. na początku roku PN-y miały się określić w tej sprawie - czy ktoś ma jakieś bieżące informacje? ale dalej pod znakiem zapytania pozostaje osobna kwestia. nie "czy przewodnik będzie czy nie będzie" ale - jak będzie wyglądała sprawa egzaminów? czyli - czy będzie mógł być nim każdy? jest mowa o egzaminach od razu po studiach które mają zastąpić egzaminy obecne. a co z osobami które już skończyły studia? :) czy mam iść gdzieś na uczelnie i napisać z absolwentami jakiś egzamin i czy mogę w ogóle to zrobić? czy może dla "staruchów" będą stare zasady co wg mnie byłoby bardzo nie fair? zobaczymy.

Basia: "Na egzaminie nie powinno być nacisku na znajomość kilkuset wsi i miasteczek na całym terenie Beskidów a na praktyczne umiejętności poradzenia sobie w górach."

Zgadzam się zupełnie. Jednak kurs na jakim byłam (i szybko zrezygnowałam) miał zupełnie inne podejście, bardzo snobistyczne i elitarne niczym kółeczko wzajemnej adoracji i chyba wiadomo o kim mowa, bo ten kurs nie słynie z dobrej opinii, poziom cholernie wysoki, podejście szkoleniowców bardzo aroganckie (przecież to elita), czasami wulgarne (szefowa kursu powiedziała raz do mnie z niechęcią- "nie chce mi sie już ciebie słuchać" kiedy poprawnie wymieniałam jej granice beskidu małego:) (pozdrawiam Cię, z tej strony Ania co nocą wlazła w zdechłą sarnę zasypaną pod stertą liści). zrezygnowałam bo stwierdziłam że przez takich ludzi mogę nabawić się wręcz niechęci do gór:)

joorg
01-03-2012, 22:26
....rozmawiałem w lipcu ubieglego roku z dość wysoko postawionym szkoleniowcem/egzaminatorem przewodników i cóż się dowiedziałem.
Przytoczę Jego słowa-My nie lubimy ludzi którzy kończą kursy poza naszym terenem i jak już taki delikwent nam sie trafia to go oblewamy..... mogę podać kto to był i gdzie te słowa wypowiedział:-)
diabel, jeżeli to z"tego" terenu , to chyba wiem , kto jest kto ;)
ps. ale tak dla sprawdzenia możesz napisać na priv

Gar
01-03-2012, 23:48
Pożyjemy, zobaczymy czy coś się zmieni. Nie wiem tylko skąd bierze się koncepcja, że likwidacja regulacji w zawodzie przewodnika zmniejszy bezrobocie. Według mnie w przypadku tego zawodu będzie dokładnie odwrotnie.

Misieg
02-03-2012, 08:58
Z tego co słyszałem zmiana ta ma nie dotyczyć przewodników górskich (beskidzkich, tatrzańskich, sudeckich). Ostatnie zmiany w zakresie uprawnień, tj. zdawanie na całe Beskidy są krokiem wstecz - jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Dodatkowo, taka zmiana spowoduje obniżenie poziomu wiedzy, jaką przewodnik musi posiadać o danym terenie - z własnego doświadczenia wiem, że nie da się nauczyć za jednym zamachem trzech terenów uprawnień (tj. beskidy wschodnie oraz beskidy zachodnie cz. wschodnia i zachodnia) na takim poziomie jak dawniej zdawało się na jeden teren uprawnień. Taka forma była logiczna, przewodnik specjalizował się w jednym (już rozległym) terenie, po czym jeśli chciał się rozwijać, douczać, pracować mógł rozszerzyć uprawnienia. To samo tyczy się klas przewodnickich, które w obecnym brzmieniu ustawy nie znaczą nic... Opowieści o zbyt wysokim poziomie egzaminów są bzdurą, a wszystko to co teraz się dzieje zmierza do zrównania przewodników i pilotów. Jako przewodnik osobiście uważam, że dla osoby która jest pasjonatem i pretenduje do bycia przewodnikiem egzamin przewodnicki jest czystą formalnością. Basiu opowieści o komisji egzaminacyjnej z pewnego terenu są ciekawie bardzo podobne do opowieści o innych komisjach z innych terenów. Opowieści te zostały zresztą pewnie wykute przez niezadowolone osoby, które nie zdały egzaminu - bo to oczywiste, że to nie ich wina tylko komisji egzaminacyjnej! Tak jak na studiach, nie uczyłem się...ale to i tak wina tego durnego profesora, on się czepia! :) Pozdrawiam :)

Gar
02-03-2012, 09:48
Zgadzam się z przedpiścą w kwestii obecnych ran uprawnień oraz klas.Chciałem tylko zwrócić uwagę na co innego. Egzaminy przewodnickie w Katowicach i Wrocławiu wspominam bardzo przyjemnie - jeśli potrafisz to egzamin w tych ośrodkach jest formalnością (przynajmniej dla mnie i kilku moich kumpli był). Natomiast w Rzeszowie było bardzo nieprzyjemnie - atmosfera stworzona przez komisję była fatalna, więc jeśli podobnie jest na innych egzaminach rzeszowskich to nie dziwię się, że ludzie się żalą - na moim egzaminie doszło do tego, że członkowie komisji pokłócili się między sobą o odpowiedź egzaminowanego, więc można się domyślać jak było przyjemnie.

Basia Z.
02-03-2012, 11:26
Zgadzam się z przedpiścą w kwestii obecnych ran uprawnień oraz klas.Chciałem tylko zwrócić uwagę na co innego. Egzaminy przewodnickie w Katowicach i Wrocławiu wspominam bardzo przyjemnie - jeśli potrafisz to egzamin w tych ośrodkach jest formalnością (przynajmniej dla mnie i kilku moich kumpli był).

Zgadza się, wymagania są duże ale atmosfera przyjemna. Tak twierdzą wszyscy zdający w Katowicach.
Sama zdawałam część "bieszczadzką" jeszcze w latach kiedy to zdawało przed komisją PTTK (przed rokiem 1997), więc trudno mi powiedzieć coś na temat komisji "państwowej", natomiast faktem jest że przez kilka lat oblewali wszystkich pochodzących spoza woj. Podkarpackiego.

Jeśli chodzi o egzaminy współczesne - z powodów czysto organizacyjnych nie wyobrażam sobie aby egzamin prowadzony przez komisję katowicką jechał autokarem w Bieszczady, lub przez komisję rzeszowską w Beskid Śląski.
Przetestujemy to w maju lub czerwcu, gdyż duża grupa kolegów z naszego koła z Gliwic będzie chciała zdawać rozszerzenie na całe Beskidy.

marcins
02-03-2012, 16:02
Prywatnie jestem zdania, że zawód przewodnika w takiej formie jak teraz jest całkowicie zbędny. Inną sprawą jest przeciętnie kiepski poziom wiedzy przewodników (nie obrażając tych, którzy jednak coś wiedzą).

Misieg
02-03-2012, 20:37
Hmm..Basiu sama mówisz że nie zdawałaś przed komisją podkarpacką więc po co oczerniasz egzaminatorów nie mając z nimi do czynienia? Ja sam w wieku 19 lat zdawałem przed komisją podkarpacką i zdałem egzamin - pomimo iż jestem z województwa lubelskiego ( nie dość że gnojek to jeszcze lubelski gnojek!) - a więc wg. tego co piszesz powinienem nie zdać z racji swojego pochodzenia. Egzamin wspominam bardzo pozytywnie - Pan Wojtek Krukar i Pan Andrzej Radwański (przepraszam że podaję ich imiona i nazwiska, ale na prawdę uważam, że obaj Panowie są klasą sama w sobie) egzaminowali mnie i byli wobec mnie/ nas zdających bardzo w porządku, wiele się na tym egzaminie nauczyłem! Rok temu zdawałem egzamin na drugą klasę przewodnicką - wg. logiki którą wyznajecie powinienem nie zdać! nie dość że "wstrętna" lubelszczyzna to jeszcze mój wiek - 25 lat...i ponownie nikt mnie nie dyskryminował! Bardzo merytoryczny egzamin, na którym ponownie wiele się nauczyłem... i jakoś zdałem! Osobiście, plotki, że dana komisja egzaminacyjna jest nastawiona na nie przepuszczenie "obcych" jest bzdurą i wymysłem tych którzy nie zdali egzaminu - tyczy się to wszystkich komisji. Dla tych którzy zrazili się kursami przewodnickimi mogę powiedzieć tyle, że na kursie też nie raz dostałem po tyłku - ale pozytywnie, teraz widzę, że było to potrzebne, że jajko nie powinno być mądrzejsze od kury, i że nie wolno się poddawać! Rady starszych kolegów/egzaminatorów/opiekunów kursu nie mają na celu zdołować kursantów, one mają na celu Wam pomóc! To są doświadczenia zebrane podczas wielu lat pracy, one się na prawdę sprawdzają w codziennej pracy przewodnika (czasami warto wysłuchać starszego stażem przewodnika). Ja to całe przewodnictwo traktuję jako "zabawę", nie jest to coś z czego się utrzymuję - znakomitą większość wycieczek prowadzę społecznie. Moi Drodzy polecam Wam kursy przewodnickie - to świetna przygoda i nauka, która na zawsze zmienia Wasze spojrzenie na góry (w pozytywnym sensie). Pozdrawiam! :)

Misieg
03-03-2012, 07:52
z tvn24:

"Deregulacja miałyby objąć np. zawody bibliotekarza akademickiego (w części podlegającej nadzorowi ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego), spawacza, doradcy zawodowego oraz pośrednika pracy, a także - w pewnym zakresie - komornika. Odstąpiono by też od ograniczeń w dostępie do zawodu przewodnika wycieczek miejskich. Co do taksówkarzy miałby pozostać obowiązek uzyskania licencji, ale nie byłoby już konieczności zdawania egzaminu z topografii miasta."

Misieg
03-03-2012, 15:17
Wg najnowszych doniesień zlikwidowany zostaje przewodnik miejski i terenowy. Przewodnik górski pozostaje, zmienia się jedynie wymóg posiadania wykształcenia średniego.

dada
03-03-2012, 15:20
A moze to po prostu przejaw niezdrowej konkurencji wsrod przewodnikow z zachodniej czesci Beskidow z tymi ze wschodniej czesci? Z wypowiedzi Basi Z. na innym forum mozna bylo np. wywnioskowac, ze pewien znany przewodnik karpacki gorzej od Niej zna gorki w okolicach Nitry... Ciekawe na jakiej podstawie tak wnioskowala? A moze to - po prostu - zwykle kompleksy? Przeciez w przewodnictwie gorskim i tak od lat rzadzi wolny rynek. Inaczej Kolega z postow wyzej bylby juz dawno 'oczerniony' za prowadzenie gratisowych wycieczek... Na szczescie gor i tak starczy dla wszystkich.

Michał
03-03-2012, 17:24
Witajcie

Czy może jednak poczytać lepiej czego dotyczy deregulacja, a nie likwidacja?
Niźli wypisywać pierdoły?

I dobrze, że wymóg wykształcenia traci wartość.
https://www.premier.gov.pl/files/download//6341.pdf

Poczytajta i nie p...

Pozdrawiam serdecznie

Marcowy
03-03-2012, 20:01
Sprawy osobiste - także straszenie się prawnikami - proszę załatwiać przez PW.

Basia Z.
03-03-2012, 21:45
Sprawy osobiste - także straszenie się prawnikami - proszę załatwiać przez PW.

Dziękuję za porządki w wątku.

Z przyjętych rozwiązań prawnych osobiście jestem zadowolona.

Basia Z.
03-03-2012, 22:19
Uzupełniam, bo edytować postu już nie mogę.
W sprawie egzaminów przed komisją Rzeszowską - wątek z 2007 r. z uzupełnieniem z roku 2008, że potem było znacznie lepiej i sprawiedliwiej:

Od tego miejsca:

http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/3582-Uprawnienia-przewodnik%C3%B3w-Karpaty-Wschodnie/page8

długi
04-03-2012, 08:51
Rozwiązania deregulacyjne i ułatwiające dostęp do wykonywania zawodu uważam za dobre. Odpowiadając na pytanie w tytule: Nie, to nie koniec przewodników z uprawnieniami. Także tych "miejskich". Nikt nie zabrania być "cechowym" przewodnikiem. Może to być niezły atut reklamowy: Tylko "cechowy", nie partacz ( staropolskie partacz=nie cechowy) pokaże Ci to, czego ...
Na markę trzeba zapracować

Krysia
04-03-2012, 09:08
No i chyba jednak ubezpieczyciele będą dalej wymagać, żeby grupa miała przewodnika "z papierem", niż bez, a przecież każda wycieczka ZŁOrganizowana musi być ubezpieczona.

długi
04-03-2012, 09:16
Musi? Może powinna. Rozumem że chodzi o ubezpieczenie od NNW
Na pewno organizator musi się ubezpieczyć od OC.

Basia Z.
04-03-2012, 10:09
Musi? Może powinna. Rozumem że chodzi o ubezpieczenie od NNW
Na pewno organizator musi się ubezpieczyć od OC.


Biura ubezpieczają wszystkich uczestników od NNW a przy wyjazdach zagranicznych również od KL.

W temacie regulacji:

Biura podróży chcą mieć własnych sprawdzonych przewodników i pilotów - i trudno im się dziwić, bo dobry pilot to jedna z podstaw udanego wyjazdu, w końcu to on jest reprezentantem biura i on bezpośrednio ma styczność z jego klientami.

Przypuszczam, że to teraz będzie tak:

Biuro podróży zorganizuje dla siebie we własnym zakresie kurs pilotów wycieczek i na ogłoszeniu napiszą - "gwarancja zatrudnienia dla najlepszych". Skuszonych tą gwarancją zatrudnienia na kurs zapisze się 30 osób, zapłacą za kurs przykładowo po 600 zł (w tym wycieczka weryfikacyjna), a potem faktycznie biuro zatrudni u siebie 2-3 najlepsze osoby płacąc im 100-150 zł za dniówkę.
Natomiast podmioty zewnętrzne już nie będą organizować kursów.

Złota żyła dla biur turystycznych.

dada
04-03-2012, 15:21
Sprawy osobiste - także straszenie się prawnikami - proszę załatwiać przez PW.
No, ale nie za bardzo sie da, gdyz niektorzy miedzy wierszami caly czas cos wywlekaja. Patrz ponizej:

Dziękuję za porządki w wątku.
Z przyjętych rozwiązań prawnych osobiście jestem zadowolona.
Rozumiem, ze Basi chodzilo mozliwosc wynajecia prawnika do obrony w ewentualnym procesie sadowym. Czyz nie? Bo gdy studiuje rozne odnosniki w tej dyskusji, to juz nic nie rozumiem. Patrz nizej:


nie wszystkie przewodniczki transmitują gros swej aktywności przez internet
(((-; Serdeczności,
Kuba
A wracajac do meritum, czyli do deregulacji, to - mimo regulujacej funkcji wolnego rynku i roznorakich ubezpieczen - nic przeciez nie zastapi wiedzy i doswiadczenia. Wszystko zaczyna brac w leb, gdy - nie daj Boze - zdazy Wam sie na wycieczce wypadek. Pierwsze o co pyta prokurator, to o 'papiery' wlasnie. Gdyby obecne zmiany likwidowaly tzw. 'uprawnienia' - jak w temacie dyskusji - to powinno sie od razu uchwalic finansowanie GOPR z kieszeni uczestnikow wypadku (czytaj ubezpieczyciela), a nie z naszej (czytaj podatnikow).

Basia Z.
04-03-2012, 15:41
No, ale nie za bardzo sie da, gdyz niektorzy miedzy wierszami caly czas cos wywlekaja. Patrz ponizej:

Rozumiem, ze Basi chodzilo mozliwosc wynajecia prawnika do obrony w ewentualnym procesie sadowym. Czyz nie? Bo gdy studiuje rozne odnosniki w tej dyskusji, to juz nic nie rozumiem.


Nie wiem o co chodzi z tym prawnikiem, bo nie śledziłam dyskusji cały czas.
W zacytowanym zdaniu odniosłam się do propozycji pana Gowina.




A wracajac do meritum, czyli do deregulacji, to - mimo regulujacej funkcji wolnego rynku i roznorakich ubezpieczen - nic przeciez nie zastapi wiedzy i doswiadczenia. Wszystko zaczyna brac w leb, gdy - nie daj Boze - zdazy Wam sie na wycieczce wypadek. Pierwsze o co pyta prokurator, to o 'papiery' wlasnie. Gdyby obecne zmiany likwidowaly tzw. 'uprawnienia' - jak w temacie dyskusji - to powinno sie od razu uchwalic finansowanie GOPR z kieszeni uczestnikow wypadku (czytaj ubezpieczyciela), a nie z naszej (czytaj podatnikow).

Jakieś pół roku po tej podlinkowanej przeze mnie dyskusji zdarzył się na prowadzonym przeze mnie wyjeździe wypadek w górach.
Na szczęście nie taki poważny - bo było to tylko poważne skręcenie nogi w kolanie, praktycznie prawie uniemożliwiające marsz tej osobie.
Za to zdarzyło się pod Czywczynem, w zupełnej dziczy.
Żadne służby nam nie mogły pomóc, bo ich tam nie było, poradziliśmy sobie sami, w dolinie korzystając z transportu miejscowych leśników, którzy nawet nie chcieli za to wynagrodzenia.

Nie było w tym niczyjej winy - po prostu przypadek, złe stąpniecie na kamień, który usunął się spod nogi.
Uczestnik otrzymał wypłatę ubezpieczenia bez żadnego problemu, jako przewodnik musiałam dołączyć do akt dokładny opis zdarzenia.


A wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z tą Nitrą, bo zupełnie nie pamiętam co i na jakim forum pisałam ?

dada
04-03-2012, 16:00
Nie wiem o co chodzi z tym prawnikiem, bo nie śledziłam dyskusji cały czas.
No, nie udawaj, ze nie wiesz. 'Marcowy' odnosil sie do Twoich przepychanek z 'lu...ą'.

Jakieś pół roku po tej podlinkowanej przeze mnie dyskusji zdarzył się na prowadzonym przeze mnie wyjeździe wypadek w górach.
Na szczęście nie taki poważny - bo było to tylko poważne skręcenie nogi w kolanie, praktycznie prawie uniemożliwiające marsz tej osobie.
Za to zdarzyło się pod Czywczynem, w zupełnej dziczy.
Sorki, ale dyskutujemy chyba o Bieszczadach, a tu GOPR dziala bardzo sprawnie.

Żadne służby nam nie mogły pomóc, bo ich tam nie było, poradziliśmy sobie sami, w dolinie korzystając z transportu miejscowych leśników, którzy nawet nie chcieli za to wynagrodzenia. No, jak to? Przeciez lesnicy to tez jakies sluzby.

Nie było w tym niczyjej winy - po prostu przypadek, złe stąpniecie na kamień, który usunął się spod nogi.
Uczestnik otrzymał wypłatę ubezpieczenia bez żadnego problemu, jako przewodnik musiałam dołączyć do akt dokładny opis zdarzenia. Tak, masz racje. A co by bylo, gdyby rodzina ofiary oddala sprawe do sadu i zazadala wyzszego odszkodowania? Na marginesie: Na trawersie spod Wagi do Zlomisk tez ofiara zle stapnela na kamien, ktory nastepnie przetoczyl sie przez jej glowe. Przewodnikowi 'posprzatano' papiery jedynie za to, ze zszedl ze znakowanego szlaku, a nie mial do tego uprawnien.

A wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z tą Nitrą, bo zupełnie nie pamiętam co i na jakim forum pisałam ?
Oj, Basiu, Basiu, jako informatyk chyba potrafisz wpisac w dowolna wyszukiwarke ciag znakow: 'Basia Z.', 'Nitra', no i np. '321 gory'.
Pozdrawiam ;-)

Basia Z.
04-03-2012, 16:10
No, nie udawaj, ze nie wiesz. 'Marcowy' odnosil sie do Twoich przepychanek z 'lu...ą'.


Ale jak zajrzałam po dłuższej przerwie to już było posprzątane.
Mniejsza o to, nie ciekawi mnie to zupełnie.


Tak, masz racje. A co by bylo, gdyby rodzina ofiary oddala sprawe do sadu i zazadala wyzszego odszkodowania? Na marginesie: Na trawersie spod Wagi do Zlomisk tez ofiara zle stapnela na kamien, ktory nastepnie przetoczyl sie przez jej glowe. Przewodnikowi 'posprzatano' papiery jedynie za to, ze zszedl ze znakowanego szlaku, a nie mial do tego uprawnien.


Mieliśmy ubezpieczenie podwyższone na "trekking" co z góry zakładało, że nie będziemy chodzić po szlakach.
W końcu ich tam nie ma.



Oj, Basiu, Basiu, jako informatyk chyba potrafisz wpisac w dowolna wyszukiwarke ciag znakow: 'Basia Z.', 'Nitra', no i np. '321 gory'.
Pozdrawiam ;-)

Zajrzę.

Michał
04-03-2012, 20:53
Witam


Nie wiem o co chodzi z tym prawnikiem, bo nie śledziłam dyskusji cały czas.
W zacytowanym zdaniu odniosłam się do propozycji pana Gowina..

Czyli której?
Basiu - uciekłaś od istoty tematu.
Ze swej strony dodam tylko, że wiem jak wyglądają praktyczne egzaminy.
Szczególnie te, które kończą się w Jabłonkach.
Bydło z PGR chowa sie gdzie może, a połowa niby ludzi gubi się. W górach?
Ja ich słyszę z paru kilometrów.
Rzeczywiście niektóre Koła Studenckie powinne przestać istnieć.
Mniej będzie obciachu dla tych, którzy ciężko zapracowali na miano Przewodnika.

Z turystycznym pozdrowieniem

Basia Z.
04-03-2012, 21:00
Witam



Czyli której?



No tej do której podałeś wcześniej link.

Całe szczęście że nigdy nie byłam na egzaminie w Jabłonkach, nie podpadłam ;)

don Enrico
05-03-2012, 10:18
Witam na forum.
Jako że dawno mnie tu nie było (5dni), mam pytanie : czy jest na sali ktoś, kto korzystał z usług przewodnika ?
Może, byłby w stanie powiedzieć czy takie coś / ktoś jest potrzebne ?
Bo jak na razie wychodzi na to, że wszyscy przewodnicy uważają że są niezbędni , konieczni i niezastąpieni.
A klienci ?
Czy też tak uważają ?

Marcin
05-03-2012, 10:22
http://www.rp.pl/artykul/757698,833279-Deregulacja--kto-bedzie-mogl-zostac-przewodnikiem.html

Każdy będzie mógł zostać przewodnikiem


Wystarczy mieć skończone 18 lat i być niekaranym za przestępstwo związane z wykonywaniem zawodu przewodnika

Aby oprowadzać turystów, nie trzeba już będzie legitymować się wykształceniem średnim, zdawać egzaminów i odbywać kosztownych szkoleń. Po wejściu ustawy deregulacyjnej wystarczy, żeby przewodnik lub pilot skończył 18 lat i nie był karany za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem tej profesji.

– O tym, kogo zatrudnić, zdecyduje biuro podróży albo sam turysta. Zawód przewodnika jest przecież typową profesją usługową, a nie zawodem zaufania publicznego – mówi Maciej Zimowski z Akcji Społecznej Wolne Przewodnictwo.

Deregulacją zostaną objęte zawody przewodnika turystycznego miejskiego i terenowego oraz pilota wycieczek.

Obecnie wykonywanie zawodu przewodnika turystycznego podlega kontroli marszałków województw. To oni wydają uprawnienia lub odmawiają ich wydania, zawieszają je i przywracają. Przewodnikiem nie może zostać każdy. Uprawnienia może zdobyć wyłącznie osoba, która odbyła szkolenie 75-godzinne teoretyczne i praktyczne oraz zda egzamin. Nawet więc profesor historii czy geografii nie ma obecnie, według prawa, odpowiednich kompetencji do oprowadzania wycieczki. Ze szczególnymi obostrzeniami łączy się zawód przewodnika miejskiego. Aby oprowadzać wycieczki po Trójmieście, miastach aglomeracji górnośląskiej, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie, Toruniu, Warszawie i Wrocławiu, trzeba dodatkowo ukończyć specjalny kurs. Po wejściu w życie projektowanych przepisów nie będzie to już konieczne.

Projekt ustawy nie przewiduje większych zmian dla kandydatów na przewodników górskich. Nie będą oni już musieli mieć wykształcenia średniego. To jedyne ułatwienie. Szkolenia i egzaminy pozostaną.

– Przewodnik górski jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczestników wycieczki. Nie może być nim osoba przypadkowa – komentuje prof. Hanna Zawistowska z Katedry Turystyki SGH.

Dereglamentacja uprawnień przewodników turystycznych oraz pilotów wycieczek wymusza zmiany w kodeksie wykroczeń. Sankcje odnoszące się do wykonywania tych profesji bez uprawnień ograniczone zostaną do przewodnika turystycznego górskiego oraz do prowadzenia szkoleń dla kandydatów na tego przewodnika. Karalne będzie również wprowadzanie konsumenta w błąd co do posiadania powyższych uprawnień.

Projekt odnosi się także do międzynarodowych przewodników wysokogórskich. Doprecyzowano w nim, że szkolenia wspinaczkowe i alpinistyczne oraz podczas zjazdów narciarskich i snowboardowych poza trasami mogą wykonywać przewodnicy górscy, którzy przeszli uzupełniające szkolenie do prowadzenia wycieczek w warunkach wysokogórskich, oraz osoby legitymujące się certyfikatem UIAGM.

Rzeczpospolita

Pytanie tylko co z podziałem na klasy przewodnickie, które od dawna nie są przestrzegane (np.: trzecia klasa p. prowadzi wycieczki zimą) i nikt nie wyciąga z tego tytułu konsekwencji - dla niektórych to sprawa prestiżowa.

Basia Z.
05-03-2012, 11:41
Pytanie tylko co z podziałem na klasy przewodnickie, które od dawna nie są przestrzegane (np.: trzecia klasa p. prowadzi wycieczki zimą) i nikt nie wyciąga z tego tytułu konsekwencji - dla niektórych to sprawa prestiżowa.

Oj tam, oj tam.
To powinna uregulować ustawa o usługach turystycznych, a nie reguluje.
Może przy okazji ją zmienią.
Dla mnie to sprawa bez znaczenia.

Odpowiadając don Enrico - ludzie, którzy korzystają z usług przewodnika zazwyczaj nie pisują na fora górskie (chociaż sporadycznie spotkałam się z tym, że ktoś z uczestników wycieczek namierzył mnie na forum).
To zazwyczaj (podkreślam to zazwyczaj bo nie zawsze) osoby, które znalazły się w górach dość przypadkowo, bo zakład pracy czy biuro zorganizowało fajną wycieczkę.
Chcą coś zobaczyć i usłyszeć o terenie w jaki jadą - i dlatego wynajmują pilota i przewodnika. Jednocześnie i tak biuro musi mieć jakiegoś przedstawiciela.

Trochę inaczej jest w Tatrach, tam się dość często zdarza, że to są doświadczeni turyści ale z jakichś powodów (np. ze względu na koszty dojazdu, lub organizację dojazdu) wolą jechać na wycieczkę zbiorową.
Choćby przypadek taki jak "jednodniówki" w Tatry ze Śląska - jadąc samodzielnie trzeba by 4 godz. prowadzić samochód, potem być załóżmy 8 godz. w górach i ponownie 4 godz. prowadzić samochód.
A tak ma się zapewniony dojazd autokarem, w autokarze można się wyspać. Pilot wycieczki i tak musi być, więc często się zdarza że wynajmowany pilot jest jednocześnie przewodnikiem.

Na miejscu w górach można korzystać z jego usług, lub od razu odłączyć się na własną odpowiedzialność.

machoney
05-03-2012, 12:38
Czyli w przewodnictwie górskim niewiele się zmieni poza wykształceniem, nie trzeba już mieć minimum średniego by zdawać egzamin. Zresztą nie wiadomo czy cokolwiek się zmieni, bo to na razie zapowiedzi.

Co do kolesiostwa. Jak wszędzie, są egzaminatorzy, którzy kandydatów na przewodników traktują jak konkurencję i są tacy, którzy przepuszczają prawie wszystkich, wychodząc z założenia, że i tak przewodnikiem zostaje się nabywając doświadczenie i że rynek sam to zweryfikuje. I co zmienimy to ? Pewnie nie, bo tak jest wszędzie. Na studiach, na egzaminach na prawo jazdy... jak ktoś będzie chciał to zawsze Cię obleje.

Don Enrico pytał czy przewodnicy są potrzebni. A jednak się okazuje, że sporo ludzi korzysta z ich usług. Wycieczki szkolne, wycieczki, zakładowe, kolonie, różne kluby itd. No ale niech wypowiedzą się klienci :)

Pozdrowienia !
Machoney

diabel-1410
05-03-2012, 16:40
Może najlepszym rozwiązaniem będzie wolny rynek.To klienci będą decydować kto ma ich oprowadzać po górach.Moim skromnym zdaniem przewodnicy chodzą z grupami po najpopularniejszych szlakach które z reguły oznaczone są dobrze.Jedynymi warunkiem dopuszczającymi powinny być obowiązkowe szkolenia z pierwszej pomocy i jakieś ubezpieczenie OC na wypadek wypadku turysty będącego pod opieką przewodnika.

Basia Z.
05-03-2012, 17:33
Jedynymi warunkiem dopuszczającymi powinny być obowiązkowe szkolenia z pierwszej pomocy i jakieś ubezpieczenie OC na wypadek wypadku turysty będącego pod opieką przewodnika.

Ale dopuszczającym kogo do czego ?
Bo nie rozumiem.

machoney
05-03-2012, 18:05
Może najlepszym rozwiązaniem będzie wolny rynek.To klienci będą decydować kto ma ich oprowadzać po górach.

Klient może sobie wybrac dowolnego przewodnika - jest ich setki.



Moim skromnym zdaniem przewodnicy chodzą z grupami po najpopularniejszych szlakach które z reguły oznaczone są dobrze.

Dobre ! A nie pomyślałeś czasem, że to turysta/grupa/klient chce iść właśnie w to popularne miejsce czyli np na Połoninę Wetlińską czy Tarnicę zamiast np na Łopiennik czy Korbanię ?

joorg
05-03-2012, 19:06
..... powinny być obowiązkowe szkolenia z pierwszej pomocy i jakieś ubezpieczenie OC na wypadek wypadku turysty będącego pod opieką przewodnika.
A jak myślisz ,że nie są szkoleni z udzielania pierwszej pomocy?..z tym ,że kategorycznie zabronione jest podawanie jakichkolwiek medykamentów, nawet tabletek od bólu głowy.
Każdy kto ma do czynienia z ludzmi ,sprawuje nad nimi nadzór i opiekę, czy to lekarz , pielęgniarka , ratownik ,nauczyciel itd. w tym przewodnik, są ubezpieczeni z urzędu, albo z własnej woli od odpowiedzialności cywilnej,OC to nie jest taki duże wydatek, a w przypadku braku może dużżżo kosztować.
Dlabel , przewodnicy też są ludzmi myślącymi, no przecież do tej pory musieli mieć co najmniej średnie wykształcenie ;)... a znam też takich z doktoratami.

Fiaa
05-03-2012, 21:04
Witam na forum.
Jako że dawno mnie tu nie było (5dni), mam pytanie : czy jest na sali ktoś, kto korzystał z usług przewodnika ?
Może, byłby w stanie powiedzieć czy takie coś / ktoś jest potrzebne ?
Bo jak na razie wychodzi na to, że wszyscy przewodnicy uważają że są niezbędni , konieczni i niezastąpieni.
A klienci ?
Czy też tak uważają ?
Ja korzystałem, parę lat temu, jako kierownik wycieczki szkolnej. Nie wiem, czy nasz forumowy kolega Marcin pamięta. ;-)
I sądzę, że nawet gdyby nie było obowiązku, skorzystałbym z usług i nie chodzi przecież o niebezpieczeństwo zabłądzenia, które na uczęszczanych szlakach jest chyba minimalne. Tylko o opowiedzenie czegoś ciekawego. Jasne, że nie wszyscy uczestnicy wycieczki, którzy w górach bywają od wielkiego dzwonu, cuś z tego wyniosą, ale przynajmniej dostaną szansę. I może wrócą odkrywać góry na własną rękę.

Aczkolwiek sens usług przewodnickich, osobiście widzę w oprowadzaniu wycieczek, które nie mają większego pojęcia o górach. Gdyby zarzyło mi się organizować wyjazd dla osób, które wiedzą czego w górach szukają, nie zawracałbym głowy przewodnikowi.

Wojtek Pysz
05-03-2012, 21:09
Jako że dawno mnie tu nie było (5dni) ...
Prądu nie miałeś w domu, czy co ...?


... mam pytanie : czy jest na sali ktoś, kto korzystał z usług przewodnika ?
Może, byłby w stanie powiedzieć czy takie coś / ktoś jest potrzebne ?
Odpowiem trochę romantycznie, trochę żartobliwie.
Pierwsi przewodnicy byli góralami, pochodzącymi z rejonów, po których prowadzili turystów. Góry znali, bo byli to zazwyczaj miejscowi myśliwi lub pasterze. A w tych górach znali drogi i ścieżki, schronienia i kryjówki. Znali też historię swojej wsi i okolicy, bo wieczorami słuchali opowiadań ojców i dziadków. Żyjąc w swoim środowisku, przewodnik znał też miejscowe zwyczaje, wiedział, z czego składa się chata i stodoła oraz do czego służą różne dziwne sprzęty na wsi. Znał wszystkie zwierzątka domowe i dzikie oraz większość roślinek. Patrząc w niebo i słuchając wiatru, wiedział, jaka jutro będzie pogoda.

Oprócz tego, że przewodnik to wiedział, musiał umieć przekazać i pokazać to coś swoim podopiecznym, czyli mieć dobrze gadane. Zazwyczaj też coś turystom śpiewał i przygrywał, na czym tam umiał. Dodatkowo przewodnik niósł część bagażów turysty a paniom pomagał poruszać się w trudniejszych miejscach (chodzi o trudniejsze miejsca w terenie). Wymagania w stosunku do dzisiejszego przewodnika są znacznie mniejsze, nie musi nic za turystę nosić, nie musi mu śpiewać i przygrywać na skrzypcach.

Myślę, że z dobrym przewodnikiem zawsze będzie się chętnie chodzić w góry. Nie tylko dlatego, że poprowadzi dobrą ścieżką. Także, a może głównie dlatego, że coś ciekawego opowie, wysłucha samotnego, pocieszy zmartwionego, dokarmi głodnego a wieczorem zaśpiewa przy ognisku.

Przewodniczek
05-03-2012, 21:30
Widzę, że niektórzy muszą trochę poczytać na temat przewodnictwa :) a niektórzy widzę, że nie lubią Podkarpacia chociaż są na ten teren przewodnikami :) a szkolą też nowych przewodników i piszą różne książki ... uważam że forum nie jest od obrażania ( temat o rzeszowskiej komisji ) ... poczekamy zobaczymy :) co nam zafundują jakie zmiany ... a rynek i tak jest wolny z regulacją i czy bez ... sam jestem przewodnikiem i wiem że teren teren teren a i wiedza historyczna czy też inna się przydaje. Wcale nie czuje się jakoś elitarny. Zgadzam się z Wojtkiem jeżeli przewodnik górski nie kocha gór i chodzić po nich i nie umie się cały czas szkolić to przewodnik taki się nie utrzyma na powierzchni. Tyle, poczekamy zobaczymy :)

Basia Z.
05-03-2012, 22:06
a niektórzy widzę, że nie lubią Podkarpacia chociaż są na ten teren przewodnikami :)

Jeżeli do mnie pijesz a czuję ze do mnie - to nie prawda.
Uwielbiam Podkarpacie :) Żałuję że mieszkam tak daleko, że bywam zaledwie kilka razy w roku.

Powtórzyłam pochopnie informacje, które otrzymałam od innej osoby, a które jak się okazało są już dawno nieaktualne.

Jak długo mam się jeszcze tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem ?

don Enrico
06-03-2012, 08:37
(...)
Pierwsi przewodnicy byli góralami, pochodzącymi z rejonów, po których prowadzili turystów. Góry znali, bo byli to zazwyczaj miejscowi myśliwi lub pasterze. A w tych górach znali drogi i ścieżki, schronienia i kryjówki. Znali też historię swojej wsi i okolicy, bo wieczorami słuchali opowiadań ojców i dziadków. Żyjąc w swoim środowisku, przewodnik znał też miejscowe zwyczaje, wiedział, z czego składa się chata i stodoła oraz do czego służą różne dziwne sprzęty na wsi. Znał wszystkie zwierzątka domowe i dzikie oraz większość roślinek. Patrząc w niebo i słuchając wiatru, wiedział, jaka jutro będzie pogoda.

Oprócz tego, że przewodnik to wiedział, musiał umieć przekazać i pokazać to coś swoim podopiecznym, czyli mieć dobrze gadane. Zazwyczaj też coś turystom śpiewał i przygrywał, na czym tam umiał. Dodatkowo przewodnik niósł część bagażów turysty a paniom pomagał poruszać się w trudniejszych miejscach (chodzi o trudniejsze miejsca w terenie). Wymagania w stosunku do dzisiejszego przewodnika są znacznie mniejsze, nie musi nic za turystę nosić, nie musi mu śpiewać i przygrywać na skrzypcach.

Myślę, że z dobrym przewodnikiem zawsze będzie się chętnie chodzić w góry. Nie tylko dlatego, że poprowadzi dobrą ścieżką. Także, a może głównie dlatego, że coś ciekawego opowie, wysłucha samotnego, pocieszy zmartwionego, dokarmi głodnego a wieczorem zaśpiewa przy ognisku.
Podoba mi się to ,:lol::lol::lol:
a szczególnie
"przewodnik niósł część bagażów turysty"
z takim przewodnikiem to chętnie bym się wybrał w góry.

diabel-1410
06-03-2012, 11:19
Klient może sobie wybrac dowolnego przewodnika - jest ich setki.


Dobre ! A nie pomyślałeś czasem, że to turysta/grupa/klient chce iść właśnie w to popularne miejsce czyli np na Połoninę Wetlińską czy Tarnicę zamiast np na Łopiennik czy Korbanię ?
Tak klient sam wybiera wśród setek przewodników.Tylko czy to jest wolny rynek?Wątpię.Nie znam cenników przewodników,ale wydaje mi się że im więcej będzie przewodników na rynku tym większa konkurencja i niższe ceny.A jakość pracy zostanie już oceniona przez klientów i wtedy ludzie prowadzący grupy będą sie starali jeszcze bardziej o zlecenia.
Co do wybieranych tras-Dziwi Cię wybór Połonin,Tarnicy?Dlaczego?Trasy łatwe,najbardziej rozpoznawalne i przez to najpopularniejsze.Turysta przyjeżdżający po raz pierwszy w Bieszczady czy inne góry z wycieczką praktycznie zawsze wybiera szlaki najbardziej rozpoznawalne.Porównaj sobie te szlaki z Giewontem,Ceprostradą,Gubałówką.

dada
06-03-2012, 11:21
Podoba mi się to ,:lol::lol::lol:
a szczególnie
"przewodnik niósł część bagażów turysty"
z takim przewodnikiem to chętnie bym się wybrał w góry.

Kazdy by sie pewnie wybral, Drogi Heniu... Niemniej zachecam Cie do sporzadzenia z takim przewodnikiem umowy na pismie i przeczytania co jest napisane drobnym druczkiem w zalaczniku nr 17. Swego czasu jeden z klientow szeroko komentowal publicznie i w sieci jak to jego przewodnik (nazwijmy go np. 'Piotr K.') po nieudalym wyjsciu na pewien znany szczyt obciazyl go (czyli swojego klienta) dodatkowymi kosztami. W rachunku m.in. mozna bylo znalezc pozycje: ' wypozyczenie lyzki i menazki' oraz bardzo konkretna kwote (plus VAT oczywiscie).
Korzystajmy wiec z uslug przewodnickich - nawet takich jak niesienie czesci bagazu i wypozyczanie lyzki (plus VAT oczywiscie).

diabel-1410
06-03-2012, 11:25
Ale dopuszczającym kogo do czego ?
Bo nie rozumiem.
Dopuszczającym chętnych do pracy w charakterze przewodnika.Przyznasz chyba że ludzie których pasją jest jakiś obszar gór np.Bieszczady znaja je lepiej od przeciętnego przewodnika.A jeśli taka osoba posiada jeszcze umiejętność opowiadania o tym w sposób interesujący to bije na głowę większość przewodników po kursach.

Marcin
06-03-2012, 12:37
Tak klient sam wybiera wśród setek przewodników.Tylko czy to jest wolny rynek?Wątpię.Nie znam cenników przewodników,ale wydaje mi się że im więcej będzie przewodników na rynku tym większa konkurencja i niższe ceny.A jakość pracy zostanie już oceniona przez klientów i wtedy ludzie prowadzący grupy będą sie starali jeszcze bardziej o zlecenia.

Czy cena za dzień przewodniczenia może być niższa niż 100 zł...? bo takie ceny u niektórych w naszym regionie od kilku lat występują...
Czy to już może świadczyć o konkurencyjności i wolnym rynku...? Ktoś powie można jeździć za 50 zł.
kiedyś niektórzy przewodnicy mieli wizję że jak się założy działalność gospodarczą i pojeżdżą w sezonie po Bieszczadach to odkują się na cały rok - ta wizja szybko została zweryfikowana przez rzeczywistość... musisz mocno kombinować żeby ta działalność się utrzymała. W chwili obecnej zostały jednostki, które robią wiele innych rzeczy obok przewodnictwa żeby wyjść na swoje i emeryci... - przy takiej konkurencji stymulacja przedsiębiorczości w tej dziedzinie bieszczadzkiej gospodarki poprzez uwolnienie zawodu jest jakąś mrzonką.
Rynek jest dobrym weryfikatorem, ale trzeba na prawdę długo być na tym rynku i być naprawdę dobrym w te klocki - niestety trzeba też mieć dodatkową fuchę z której się będzie żyło przez cały rok bo u nas kokosów na przewodnictwie nie zbijesz.
A przewodnik górski to taki ktoś kto nie tylko lubi góry, ale taki ktoś kto lubi się górami dzielić z innymi... - dlatego zawsze będzie to bardziej pasja niż zawód.

Gar
06-03-2012, 15:04
Cena za dzień pracy w tym zawodzie poniżej 100 zł ? To chyba jakiś niesmaczny żart, bo oznacza to cenę porównywalną do dumpingowej. Osoba która chciałaby z przewodnictwa wyżyć i płacić uczciwie podatki po jednym sezonie z takimi cennikami musiałaby zamknąć interes.
Znam przewodników, którzy potrafią zażądać za dniówkę nawet 500 zł (Warszawa, Dolny Śląsk), więc są i tacy, którzy przeginają w drugą stronę.

machoney
07-03-2012, 09:53
.
Co do wybieranych tras-Dziwi Cię wybór Połonin,Tarnicy?Dlaczego?Trasy łatwe,najbardziej rozpoznawalne i przez to najpopularniejsze.Turysta przyjeżdżający po raz pierwszy w Bieszczady czy inne góry z wycieczką praktycznie zawsze wybiera szlaki najbardziej rozpoznawalne.Porównaj sobie te szlaki z Giewontem,Ceprostradą,Gubałówką.
Nie no ja się wcale nie dziwie :) To Ty byłeś lekko oburzony, że przewodnicy po takich szlakach prowadzą :)

Można między bajki włożyć założenie, że przybędzie miejsc pracy - szczególnie w turystyce. A niby skąd ? Jak grup jest co raz mniej ?

Co do stawek za dzień to słyszałem o takich gościach, którzy jeżdżą za cały dzień i biorą poniżej 100 zł, a są tacy co po Bieszczadach biorą do ręki i 350 zł. Także mowy o jakiejś zmowie cenowej przewodników być nie może. Czy to dużo ? Ciężko wyczuć. Przewodnik miejski po Krakowie potrafi za 3 godz. wziąć 250-300 zł.

luki_
07-03-2012, 12:43
Ponieważ padła sugestia, żeby wypowiedzieli się klienci usług przewodnickich, to może ja coś dodam, chocaż ostatni razy korzystałem z tego typu spraw jako mały chłopiec (oczywiście wraz z rodzicami) w trakcie wycieczki na Śnieżkę i to tylko dlatego, że akurat był stan wojenny (albo zaraz po) i na Śnieżkę można się było dostać jedynie w grupach z przewodnikiem. Wychodziło się spod Śląskiego Domu, w grupach chyba dwudziestoosobowych, w pewnych nakazanych odstępach czasu, w atmosferze zagrożenia i niepewności, czy stojący co kawałek po drodze wopiści aby na pewno wpuszczą na szczyt.
Ale wracając do meritum - padło tu pytanie, czy usługi przewodnickie wogóle są potrzebne. No cóż, przecież są np. zwolennicy domowych wypieków, którzy za nic w świecie nie wejdą do cukierni, tak jak są ludzie, którzy wolą zgłębiać wiedzę w zaciszu domowych gabinetów i niepotrzebne są im żadne uniwersytety... .Co nie znaczy, że jeśli ktoś chce skorzystać z usług cukiernika, to trzeba mu tego zabronić.
Nie rozumiem więc za bardzo dlaczego np. Basia Z. i Machoney muszą się tu co chwilę tłumaczyć z wykonywanego zawodu/pasji. Przecież przekazując swoją wiedzę i prowadząc ludzi, którzy często są po raz pierwszy w górach, pewnie zarażają chociaż część z nich swoją pasją i górskim "bakcylem".
Ponieważ jednak według w/w projektu ustawy nic się za bardzo nie zmieni (jeśli chodzi o przewodników górskich) to całe te dywagacje, że zwiększy się konkurencja/obniżą ceny nie mają sensu. Ustawowo zniesiony ma być tylko wymóg wykształcenia, pozostałe egzaminy i kursy bez zmian.
Czy słusznym jest zatem, że przyszły przewodnik musi tak długo przygotowywać się i zdawać te wszystkie egzaminy? Oczywiście, że tak. Przecież argumenty typu, że rynek zweryfikuje i odcedzi złych "domorosłych" przewodników to mrzonki. Oczywiście, że w tym przypadku "niewidzalna ręka rynku" zweryfikuje, tylko w jaki sposób? Ktoś na wycieczce prowadzonej przez kogoś, kto wyczuł interes, był troche tańszy od przewodnika z blachą, więc zdecydowała się na niego grupka ludzi, musiał by pewnie zginąć, żeby owa weryfikacja dokonała się.
A wracając jeszcze do motywacji, dla której ludzie wybierają wycieczkę z przewodnikem - przecież nie musi być to koniecznie nieznajomość gór i strach przed nimi, ale także np. (a może przede wszystkim) chęć spędzenia swojego wolnego czasu w grupie, nie każdy wszak musi być koniecznie wielbicielem samotnego przemierzana szlaków; natomiast jeśli chodzi o młodzież, np. studencką, to na pewno często zdarza się, że np. dwie koleżanki zapisują się na wycieczkę, mając nadzieję, że poznają tam dwóch równie sympatycznych młodych chłopaków... .Nie każdy wszak lubi zapoznawać swoją drugą połówkę na dyskotece czy w wirtualnym świecie.
Jak widać na powyższych przykładach pożytki ze zbiorowego poznawania gór mogą być bardzo różne.
Tak na marginesie tej całej dyskusji, dzięki zalinkowanemu przez Basię odnośnikiowi, mogłem poczytać sobie ciekawą dyskusję n/t uprawnień przewodnickich w Polsce i poza jej granicami. Doszedłem jednak przy okazji do smutnego wniosku, że ludzie wodzący od lat wycieczki, np. w ukraińskie Karpaty, posiadający dużą wiedzę i przygotowanie, muszą odpierać argumenty osób, których poziom wiadomości jest marny, ale za to co chwilę wyskakują z nowym "atakiem" - myślę tu przede wszystkim o dyskusji z niejaką lucyną (ciekawe, czy to nie ta sama osoba, sądzac po poziomie wypowiedzi, która obecnie występuje pod nickiem dada).
Ponieważ jednak od tamtej dyskusji minęło już ze trzy - cztery lata, chcałem przy okazji dopytać się (jeśli ktoś coś wie na ten temat), czy w ukraińskim prawie zmieniło się coś i czy powstała tam jakaś instytucja "urzędowego przewodnika" po tamtejszych górach, a także jak to jest z polskim przewodnikiem, który ma tkz. uprawnienia na Beskidy Wschodnie - rozumiem, że to dotyczy tylko ich polskiej części, bo przecież de facto Beskidy Wschodnie kończą się na Bukowinie...

Basia Z.
07-03-2012, 12:59
Tak na marginesie tej całej dyskusji, dzięki zalinkowanemu przez Basię odnośnikiowi, mogłem poczytać sobie ciekawą dyskusję n/t uprawnień przewodnickich w Polsce i poza jej granicami. Doszedłem jednak przy okazji do smutnego wniosku, że ludzie wodzący od lat wycieczki, np. w ukraińskie Karpaty, posiadający dużą wiedze i przygotowanie, muszą odpierać argumenty osób, których poziom wiadomości jest marny, ale za to co chwilę wyskakują z nowym "atakiem" - myślę tu przede wszystkim o dyskusji z niejaką lucyną (ciekawe, czy to nie ta sama osoba, sądzac po poziomie wypowiedzi, która obecnie występuje pod nickiem dada).


Nie - to jest zupełnie inna osoba.
Osobę pod nickiem dada znam osobiście i bardzo wysoko cenię za kompetencje, zaś osoba o nicku lucyna dostała na tym forum bana już ze 3 lata temu.



Ponieważ jednak od tamtej dyskusji minęło już ze trzy - cztery lata, chcałem przy okazji dopytać się (jeśli ktoś coś wie na ten temat), czy w ukraińskim prawie zmieniło się coś i czy powstała tam jakaś instytucja "urzędowego przewodnika" po tamtejszych górach, a także jak to jest z polskim przewodnikiem, który ma tkz. uprawnienia na Beskidy Wschodnie - rozumiem, że to dotyczy tylko ich polskiej części, bo przecież de facto Beskidy Wschodnie kończą się na Bukowinie...

O ile się orientuję (ale zaznaczam że nie jestem całkiem na bieżąco, ostatnio nie interesowałam się tym, gdyż prowadziłam grupy w inne góry) w prawodawstwie ukraińskim nic się od tych trzech lat nie zmieniło.
To już Darek (czyli dada) będzie zapewne bardziej władny dać odpowiedź na to pytanie.

Jeszcze jedno - mam całkiem inny zawód wykonywany na co dzień (jestem informatykiem), przewodnictwem zajmuję się w swoim wolnym czasie - w weekendy i w czasie urlopów i to oczywiście nie wszystkich, bo przecież chcę też mieć coś z urlopu dla siebie.
Pracując wyłącznie jako przewodnik nie wyżyłoby się z tego, zwłaszcza mieszkając tak jak ja w pewnym oddaleniu od gór.

bartolomeo
07-03-2012, 14:07
myślę tu przede wszystkim o dyskusji z niejaką lucynąMam olbrzymią prośbę - dajmy Lucynie spokój. Jak ktoś chce sobie z nią pogadać to znajdzie ją na innych forach, u nas Lucyna się wypowiadać nie może i nie może podejmować dyskusji. O nieobecnych piszmy dobrze albo wcale.

dada
07-03-2012, 14:14
dada będzie zapewne bardziej władny dać odpowiedź na to pytanie.
Owszem, jestem 'bardziej wladny', ale obawiam sie, ze moj 'poziom wypowiedzi', ze o moim 'poziomie wiadomosci' nie wspomne, bedzie odebrany jako kolejny, domniemany 'atak' na Bog jeden wie co i kogo.
Przeciez kazdy w miare obiektywny czlowiek, ktory przeczyta ta cala dyskusje, bedzie musial dojsc do 'smutnego wniosku', ze - paradoksalnie - to sama 'Basia Z.' przyznala, iz zbyt pochopnie (i - przyznajmy - krzywdzaco, bo korzystala jedynie z nieobiektywnych informacji posrednich) 'oczernila' podkarpacka komisje egzaminacyjna. Jestem ponadto gleboko przekonany, ze rowniez niejaka 'lu..a' od dawna potrafi juz poslugiwac sie mapa i kompasem.

Wojtek Pysz
08-03-2012, 06:57
Podoba mi się to ,:lol::lol::lol:
a szczególnie "przewodnik niósł część bagażów turysty"
z takim przewodnikiem to chętnie bym się wybrał w góry.

Proszę bardzo, podaję namiary, tylko to sporo kosztuje.

W Karpatach wschodnich niema uregulowanego przewodnictwa. Można jednak wszędzie znaleźć ludzi, zwykle pasterzy lub leśnych, którzy znają większość przejść w okolicy i podejmują się prowadzenia wraz z niesieniem worka za opłatą 2 - 3 zł. dziennie. (Z. Klemensiewicz, Wierchy, 1933)

Cena może być dzisiaj nieaktualna, a i w innej walucie ;)

Marcin
08-03-2012, 16:09
Stanowisko Krajowego Samorządu Przewodników Pttk W Sprawie Deregulacji Zawodów Przewodnika Turystycznego I Pilota Wycieczek
Warszawa, 7 marca 2012 r.

Koleżanki i Koledzy!
Przewodnicy miejscy, terenowi i górscy!
Piloci wycieczek!

Stajemy w obliczu ważnych decyzji, jakie musimy podjąć, aby bronić się przed zakusami ludzi, którzy nie rozumiejąc istoty zawodu przewodnika turystycznego i pilota wycieczek, próbują je sprowadzić do zasad, jakimi kierowano się przy organizacji „pospolitego ruszenia”. Zawsze słowo „przewodnik” miało swoje znaczenie, sens i wagę, zawsze kojarzyło się z poczuciem bezpieczeństwa osoby oprowadzanej, z przekazaniem rzetelnej wiedzy merytorycznej, a także z patriotyzmem i miłością do Ojczyzny. Wszystko to w jednej chwili chcą przekreślić rządowi decydenci, którzy nie do końca są dobrze informowani i zorientowani o procesie naboru na kursy dla kandydatów na przewodników i pilotów wycieczek, ich szkoleniu, egzaminowaniu, a później swobodzie działania na rynku turystycznym. Często tymi pseudo informatorami są byli przewodnicy i piloci, którzy na tym rynku nie sprawdzili się bądź to ze względu na słabe przygotowanie zawodowe i niechęć do stałego samokształcenia, bądź też ze względu na nieumiejętność pracy z ludźmi, a także współpracy z kolegami.

Tym kłamliwym informacjom musimy przeciwstawić rzetelne. O tym, że na kursy przewodnickie i pilockie przyjmowani są wszyscy chętni, którzy są pełnoletni, posiadają wykształcenie średnie i nie są karani za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem zadań przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek (stan zdrowia określa lekarz, a nie osoby dokonujące naboru na kursy). O tym, że szkolenia prowadzą osoby posiadające wysokie kwalifikacje (wiedza teoretyczna, wiedza praktyczna). O tym, że egzaminy prowadzone przez Urzędy Marszałkowskie nie są ani trudne, ani też nikt nie kieruje się tu swoimi prywatnymi animozjami i sympatiami, powodowanymi chęcią utrzymywania na jakimś niezmienionym poziomie ilości przewodników i pilotów w kraju (ilość wydanych uprawnień co roku świadczy dobitnie o tym fakcie). A także o tym, ze żadna z polskich organizacji skupiających przewodników turystycznych i pilotów wycieczek (koła i kluby PTTK, stowarzyszenia przewodników i pilotów) nikomu nie blokują możliwości przynależności do nich i że nie ma przymusu należenia do jakichkolwiek z nich (na rynku istnieje wielu przewodników i pilotów prowadzących swoją działalność gospodarczą).

Decydenci powinni się dowiedzieć o systemie szkolenia przewodników i pilotów. Nie jest to szkolenie proste i monotematyczne. Przewodnik to człowiek, który musi posiadać wiedzę multidyscyplinarną, jeśli chce zdać egzamin przewodnicki, a później dobrze wykonywać swój zawód. Musi się też stale uczyć na wszelkiego rodzaju kursach, szkoleniach wewnątrzorganizacyjnych, nie może mu być obce ustawiczne samokształcenie. Kursy dla kandydatów na przewodników górskich, terenowych i miejskich przewidują zajęcia z następujących dziedzin: historii Polski, historii kultury w Polsce, historia i sztuka gór polskich, historia gór polskich, historia miast, historia sztuki, podstawy architektury i urbanistyki, podstawowe wiadomości o górach w Europie i w świecie, geografia turystyczna gór polskich, topografia i geologia, komunikacja i zagospodarowanie turystyczne, ochrony przyrody i środowiska w Polsce, zagadnienia ochrony obszarów górskich, góry w kulturze polskiej, środowisko przyrodnicze gór polskich, etnografia i kultura ludowa, historii turystyki i przewodnictwa w Polsce, zasady letniej i zimowej turystyki w Polsce, metodyki i etyki przewodnictwa, bezpieczeństwo i pierwsza pomoc przedlekarska w turystyce, bezpieczeństwo w górach, przepisy prawa w turystyce, wybrane zagadnienia z psychologii i socjologii w turystyce, metodyka prowadzenia wycieczek w różnych warunkach i w różnych miejscach. Najważniejsze w tym szkoleniu są zajęcia praktyczne w terenie, które pozwalają nauczyć się, jak praktycznie można wykorzystać wiedzę teoretyczną.

Szkolenie pilotów wycieczek obejmuje: ogólne zagadnienia dotyczące turystyki w Polsce, wiedza o Polsce i świecie współczesnym, obsługa ruchu turystycznego, geografia turystyczna Polski i Europy, historia kultury i sztuki, interpretacja dziedzictwa narodowego, przepisy prawne i ubezpieczenia w turystyce, bezpieczeństwo, profilaktyka i ochrona zdrowia w turystyce, pilot a grupa (podstawy socjologii i psychologii) oraz szkolenie praktyczne. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wielu maturzystów ma ogromne luki w wiedzy i kończy szkołę nie znając podstawowych faktów z historii kraju, jego dorobku kulturowego oraz atrakcji, które są magnesem przyciągającym turystów z zagranicy i innych regionów kraju. Nie wspomnę tu o tym, że i absolwenci np. geografii nie mają wystarczającej wiedzy o szczegółowej topografii gór polskich, a nawet regionów, czy miast. Dobremu przygotowaniu do pracy przewodnickiej służyć mają zatem kursy dla kandydatów na przewodników i pilotów wycieczek prowadzone nie tylko, jak powiedział to w audycji „Młodzież kontra” Pan Minister Gowin, „przez jakieś panie z PTTK”, ale również przez inne podmioty gospodarcze. Trzeba tu przyznać, że większość kursów dla kandydatów na przewodników jest prowadzona, i to na wysokim poziomie, przez PTTK, organizację o wieloletnich tradycjach przejętych od PTT i PTK. A i na egzaminach przewodnickich najlepiej wypadają absolwenci kursów PTTK-owskich. Bo przecież ta tradycja opiera się na fakcie nadania przed 200. laty pierwszego patentu przewodnickiemu sołtysowi wsi Karłów, Franzowi Pablowi, nadaniu przed 140. laty pierwszych patentów przewodników tatrzańskich góralom z Zakopanego i Podhala. Tej tradycji nie wolno zmarnować.

Zapewnienia Pana Ministra Jarosława Gowina o stworzeniu na rynku po deregulacji dodatkowych miejsc pracy w odniesieniu do zawodu przewodnika turystycznego i pilota wycieczek (szacuje się, że deregulacja stworzy ok. 100 tysięcy takich miejsc) jest utopijne od samego początku. W Polsce istnieje ok. 100 – 200 osób, które żyją wyłącznie z przewodnictwa. I robią to dobrze w oparciu o rzetelną wiedzę i praktykę. Nikt rozsądny nie spodziewa się, że ich miejsce zajmą inni polscy przewodnicy (a szczególnie ci nielicencjonowani). Miejsca po naszych przewodnikach zostaną natychmiast opanowane przez kierowników grup, a nawet kierowców wycieczek zagranicznych, bo przepisy w naszym kraju będą na to zezwalały. Jakżeż szybko okaże się, ze pieniądze, które budżet państwa otrzymywałby z podatków regularnie płaconych przez polskich przewodników, nigdy nie zasilą go. A i jakość informacji o naszym kraju, jego dorobku, historii, tradycjach, wspaniałościach przyrody, twórczości umysłów i rąk Polaków, a wreszcie dniu dzisiejszym będzie oscylowała w granicach niewystarczającego minimum. Które szanujące się biuro turystyczne w Polsce, dbające o swoją opinię, dbające o jakość swoich usług, dbające przede wszystkim o swojego klienta podejmie ryzykowną decyzję o zatrudnieniu kogoś z ulicy, który wyrazi chęć bycia przewodnikiem lub pilotem wycieczek? Przecież nikt, w trosce o klienta, nie anuluje zapisu art. 30 ust. 1 Ustawy o usługach turystycznych z dnia 29 sierpnia 1997 r. (z późniejszymi zmianami – tekst jednolity), który brzmi: „Organizatorzy turystyki są obowiązani zapewnić klientom uczestniczącym w imprezach turystycznych opiekę osób posiadających kwalifikacje odpowiednie do rodzaju imprezy. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, za odpowiednie kwalifikacje uważa się, w zależności od rodzaju imprezy, uprawnienia przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek”. Nawet jeśli z tego zapisu usunięty zostanie przewodnik turystyczny i pilot wycieczek, problem właściwej, wykwalifikowanej obsługi imprez turystycznych pozostanie, mimo nowego, dość enigmatycznego zapisu w projekcie zmian tejże Ustawy.

Jeśli nawet premier Donald Tusk pozytywnie ocenia ministra Jarosława Gowina i twierdzi, że jest to „człowieka z pozytywną szajbą”, należy sądzić, że nie każda „szajba” i nie zawsze przynosi pozytywne rezultaty. A wsparcie udzielone ministrowi przez premiera w sprawie „otwarcia” zawodów regulowanych, gdy mówił: „Umówiliśmy się, że będziemy cyklicznie spotykali się z szefami innych resortów zawsze wtedy, kiedy pojawią się blokady urzędników z innych dziedzin” powinno się odnosić do tych zawodów, które dawno powinny być doregulowane, gdyż wymagają jedynie wiedzy zdobytej na studiach lub w szkole średniej i odpowiedniej praktyki. Według propozycji ministra Jarosława Gowina „…zniesiony zostaje obowiązek ukończenia szkolenia oraz zdania egzaminu końcowego, przedstawienia zaświadczenia o stanie zdrowia oraz wymóg wykształcenia”. Zatem przewodnikiem i pilotem może być osoba chora, z dysfunkcjami ruchowymi, a do tego wystarczy, że będzie umiała się podpisać (do czego nie jest potrzebne nawet ukończenie szkoły podstawowej). I jak to będzie w Tatrach i innych górach polskich, kiedy zacznie oprowadzać grupy turystów człowiek z podstawowym wykształceniem (tzn. o bardzo niewielkiej wiedzy teoretycznej o górach i zjawiskach zachodzących na tym obszarze), a do tego chory lub niepełnosprawny? Mamy już przykłady tragicznych wypadków w Tatrach, na Babiej Górze i na Pilsku, gdzie ginęli młodzi ludzie prowadzeni przez „doskonałych specjalistów turystyki” jakimi się nazywali nauczyciele i trenerzy. Czy Pan Premier Donald Tusk i Pan Minister Jarosław Gowin udaliby się na wycieczkę wysokogórską w towarzystwie takiej osoby? Sądzę, że nie. I każdy człowiek przy zdrowych zmysłach, posiadający instynkt dbania o swoje i innych bezpieczeństwo, na pewno nie poszedłby na taką wycieczkę. Czy grupa pracowników naukowych z Krakowa chciałaby być oprowadzana po Warszawie przez osobę umiejącą się jedynie podpisać? Sadzę, ze też nie, bo chciałaby się dowiedzieć coś więcej niż ta osoba byłaby w stanie im przekazać.

Nie wyobrażam sobie zatem w jaki sposób przy okazji mistrzostw Europy w piłce nożnej „Euro 2012” będzie wyglądała promocja naszego kraju i jego pokazywanie rzeszom kibiców przybywających z całej Europy? Wtedy jeszcze będziemy przewodnikami i pilotami. A może należałoby, tracąc nawet okazję do zarobku, zbojkotować w formie protestu, solidarnie wszyscy, obsługę mistrzostw? Co Wy na to? A póki co powinniśmy użyć wszelkich dostępnych środków walki o utrzymanie zawodów przewodnickich. Wszyscy, jak jeden mąż, piszmy listy, wysyłajmy maile, tłumaczmy społeczeństwu kim jest wykwalifikowany przewodnik turystyczny i pilot wycieczek. Bombardujmy nimi Ministra Sprawiedliwości (Ministerstwo Sprawiedliwości, Al. Ujazdowskie 11, 00-950 Warszawa; skargi(at)ms.gov.pl) oraz Premiera (00-583 Warszawa, al. Ujazdowskie 1 – 3; kontakt(at)kprm.gov.pl; www.premier.gov.pl w zakładce „Napisz do premiera”; www.kprm.gov.pl) przesyłajmy kopie do Ministerstwa Sportu i Turystyki (Ministerstwo Sportu i Turystyki, ul. Senatorska 14, 00-082 Warszawa, kontakt(at)msport.gov.pl; www.msport.gov.pl), Ministerstwa Edukacji Narodowej (adres: Ministerstwo Edukacji Narodowej, al. J. Ch. Szucha 25, 00-918 Warszawa) oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ul. Krakowskie Przedmieście 15/17, 00-071 Warszawa, minister(at)mkidn.gov.pl; www.mkidn.gov.pl). Niech Warszawa zostanie „zalana” naszą korespondencją. Piszmy indywidualnie, piszmy w imieniu kół i klubów przewodnickich, Samorządów Wojewódzkich, samodzielnych Stowarzyszeń Przewodnickich, Stowarzyszeń Pilotów i Przewodników, wreszcie Stowarzyszeń Pilotów. Jest nas, przewodników, ok. 12 tysięcy, a jeszcze więcej pilotów wycieczek (do końca 2011 r. wydano ponad 50 tysięcy uprawnień). A jeśli to nie pomoże, wyjdziemy na warszawskie ulice, by przed gmachem Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Rady Ministrów okazać swoje niezadowolenie i zaprotestować przeciwko nieprzemyślanym pomysłom, wybranych przez nas, polityków, nawet tych z „pozytywną szajbą”. Śledźcie na bieżąco informacje na stronach internetowych Waszych kół i klubów, Samorządów, Stowarzyszeń, a szczególnie na stronie http://przewodnicy.pttk.pl/aktualnosci

Będziemy Was stale o wszystkim informować. A jeśli zajdzie taka potrzeba zorganizujemy w Warszawie spokojną, kulturalną demonstrację (proponowany termin to 22 marca br.).

W imieniu Krajowego Samorządu Przewodników Turystycznych PTTK
Stanisław Kawęcki – przewodniczący

stanowisko PTTK
http://przewodnicy.pttk.pl/deregulacja

don Enrico
08-03-2012, 18:59
Wcale się nie dziwię że bronią swoich posadek.
Rozbicie monopolu wpłynie na obniżenie stawek, a to jest przykre.
Nikt nie lubi konkurencji, szczególnie takiej dzikiej.
...ale to temat znany co najmniej od średniowiecza.
ps. bojkot obsługi mistrzostw Euro ? - zabawne.

luki_
08-03-2012, 19:15
Mam olbrzymią prośbę - dajmy Lucynie spokój. Jak ktoś chce sobie z nią pogadać to znajdzie ją na innych forach, u nas Lucyna się wypowiadać nie może i nie może podejmować dyskusji. O nieobecnych piszmy dobrze albo wcale.
Ok, przepraszam, nie wiedziałem, że ma bana.


Owszem, jestem 'bardziej wladny', ale obawiam sie, ze moj 'poziom wypowiedzi', ze o moim 'poziomie wiadomosci' nie wspomne, bedzie odebrany jako kolejny, domniemany 'atak' na Bog jeden wie co i kogo.
Przeciez kazdy w miarę obiektywny czlowiek, ktory przeczyta ta cala dyskusje, bedzie musial dojsc do 'smutnego wniosku', ze - paradoksalnie - to sama 'Basia Z.' przyznala, iz zbyt pochopnie (i - przyznajmy - krzywdzaco, bo korzystala jedynie z nieobiektywnych informacji posrednich) 'oczernila' podkarpacka komisje egzaminacyjna. Jestem ponadto gleboko przekonany, ze rowniez niejaka 'lu..a' od dawna potrafi juz poslugiwac sie mapa i kompasem.

ciekawe, czy to nie ta sama osoba, sądzac po poziomie wypowiedzi, która obecnie występuje pod nickiem dada).
W tym przypadku napisałem o poziomie wypowiedzi mając na myśli wypowiedzi tej kulturę.
Tak się składa, że na forum występujemy pod różnymi nickami czy też ksywami jak kto woli. Wystepując więc pod pseudonimem, trzeba się liczyć z tym, że ktoś czytając forumową dyskusję, składającą się póki co na razie z kilkunastu postów danego użytkownika, nie zostanie automatycznie przytłoczony ogromem wiedzy i doświadczenia owego usera, nawet, jeśli owemu userowi zdarzyło się być w relau np. autorem znanego przewodnika. Abstrahując więc od posiadanej przez Dadę wiedzy (której poziomu, czytając jak na razie jego dwadziścia postów nie znam i ocenić na tej podstawie nie jestem w stanie), podam przykład kultury dyskusji, o jaki mi chodziło:


Z wypowiedzi Basi Z. na innym forum mozna bylo np. wywnioskowac, ze pewien znany przewodnik karpacki gorzej od Niej zna gorki w okolicach Nitry... Ciekawe na jakiej podstawie tak wnioskowala? A moze to - po prostu - zwykle kompleksy

Oj, Basiu, Basiu, jako informatyk chyba potrafisz wpisac w dowolna wyszukiwarke ciag znakow: 'Basia Z.', 'Nitra', no i np. '321 gory'.
Czytając tą arcyciekawą dyskusję postanowiłem osobiście sprawdzić, co to za heca z tą gorszą znajomością gór w okolicach Nitry i wpisałem w wyszukiwarkę proponowany przez Dadę ciag znaków i liter i co się okazało? Że nic tam szczególnie obraźliwego dla rzezczonego "znanego przewodnika karpackiego" a jednocześnie kompromitującego dla Basi nie ma: "Darek o ile wiem ma formalnie identyczne uprawnienia jak ja co nie oznacza że niektórych zakątków, w szczególności Gorganów nie zna znacznie lepiej ode mnie, zaś niektórych (np. jakichś niskich górek w okolicach Nitry) - gorzej."
Juz abstrahując od stopnia rzekomej "przewiny" Basi w tej wypowiedzi względem owego "znanego przewodnika" to samo wywlekanie spraw na jednym forum z forum innego, w dodatku sprzed lat, świadczy raczej o kompleksach oskarżającego, czyli Dady, niż Basi Z. Poza tym takie rzeczy/watpliwości zwyczajnie wypada załatwiać na privie, forum, czyli miejsce, gdzie może zaglądać każdy, nie jest do tego najlepszym miejscem i świadczy właśnie o poziomie kultury osobistej rzekomo pokrzywdzonego.


Oj, widze, ze od 20. postu na forum dostapilem zaszczytu edycji postow i nazwano mnie 'Bieszczadnikiem'. Niechze sie jakis admin nade mna ulituje i napisze, ze bardziej to ze mnie 'karpatczyk' niz 'beskidnik'
Zdaje się, że na każdym forum obowiązują jakieś reguły. Tutaj od dwudziestego postu przy każdym nicku pojawia się tytuł "bieszczadnika" i chyba admin nie ma podstaw/obowiązku robić wyjątku i zmieniać tytulatury dla wybranego użytkownika. Kto wie, może jest tutaj np. jakiś wybitny znawca Suwlszczyzny, co nie zmienia faktu, że nikt dla niego nie będzie robił wyjątku i tytułu "Bieszczadnika" zastępował jakimś innym. To forum jest o Bieszczadach i przystepując do niego każdy ma możliwoć zapoznać się z jego regulaminem.
Co do zadanego prze ze mnie pytania nt. uprawinień polskich przewodników w górach Ukrainy i wewnętrznych ukraińskich regulacjach w tej sprawie, to dziękuję, obejdę się bez odpowiedzi. Pytałem z ciekawości, bo sam nie jestem przewodnikiem i nie zamierzam tym bardziej nikogo "wodzić" w tamtych stronach.
Jeszcze tylko ktrótko na temat owych nieszczęsnych egzaminów przed komisją rzeszowską - wiadomo, że na forach internetowych może pisać każdy i do tego wszystko, co mu ślina na język przyniesie. Każdy z nas ma też zawsze subiektywne wrażenia z przeróżnych kursów i zaliczeń, którym w życiu bywaliśmy poddawani. Co nie oznacza, że nie mogło być tak, że jakiś egazmin/kurs zakończył się niesprawiedliwe dla części uczestników. Jeżeli więc z jednej strony czytam, że kilka osób czuło się pokrzywdzonych mimo (w ich odczuciu) dobrze zdawanemu egzaminowi, który mimo to zakończył się dla nich niepomyślnie, a z drugiej strony, że pewna inna osoba publicznie przyznaje, że zdała egzamin "po trzech minutach, bo egzaminatorom spodobało się, że podniosła na szlaku gałązkę", to coś jednak może (ale nie musi) być na rzeczy i forum jest chyba m in. od tego, żeby można było się tymi wątpliwościami (nie oskarżeniami) podzielić.
Jeszcze, żeby było jasne - osobiście nie znam i nigdy nie widziałem Basi Z., po prostu irytuje mnie, kiedy ktoś, np. "znany przewodnik" występując pod nickiem, który przecież niekoniecznie każdy musi znać (a może jest to zamierzone - wiedza, kto kryje się pod tym pseudonimem jest tylko dla wtajemniczonych?) atakuje kogoś publicznie o sprawy, które nie mają nic wspólnego z meritum. Niestety to świadczy o kulturze osobistej (nie o wiedzy, bo tej przecież po przeczytaniu dwudziestu postów owego użytkownika nie jestesmy w stanie ocenić) tego człowieka.

Marcin
08-03-2012, 21:47
Najbardziej wkurzają te wszystkie kontrole i łapanki które są żenujące. Ci kontrolerzy mieli (mają) chyba jakąś sadystyczną przyjemność z tych polowań. Brzydzę się też konfidentami podp...jącymi kolegów bez papierów. Jeśli są dobrzy i chcą być wynajmowani to dlaczego nie dać im szansy... są grupy dla których jakiś papierek czy certyfikat znaczy więcej niż sam pan przewodnik i tacy zawsze będą wynajmowani. Są grupy którym to lotto i chcą mieć po prostu dobrego przewodnika. Obawiam się tylko jednego w uwolnieniu zawodu przewodnika górskiego że rzeczywiście wzrośnie liczba wypadków, poszukiwań i ewakuacji w trudnych warunkach. Biura podróży wymuszą na swoich pracownikach większą "uniwersalność". Będzie pan kierowca, który będzie jednocześnie pilotem i przewodnikiem - da się zrobić...? oczywiście że da.. tym bardziej że pan kierowca będzie kierownikiem i jedynym pracownikiem w tym biurze podróży - czy to wpłynie na poziom zatrudnienia? Sami oceńcie..

dada
08-03-2012, 23:13
W tym przypadku napisałem o poziomie wypowiedzi mając na myśli wypowiedzi tej kulturę.Juz abstrahując od stopnia rzekomej "przewiny" Basi w tej wypowiedzi względem owego "znanego przewodnika" to samo wywlekanie spraw na jednym forum z forum innego, w dodatku sprzed lat, świadczy raczej o kompleksach oskarżającego, czyli Dady, niż Basi Z. Poza tym takie rzeczy/watpliwości zwyczajnie wypada załatwiać na privie, forum, czyli miejsce, gdzie może zaglądać każdy, nie jest do tego najlepszym miejscem i świadczy właśnie o poziomie kultury osobistej rzekomo pokrzywdzonego.
Po lekturze calego postu 'lukiego' poczulem sie bardzo glupio i chcialbym cos - jednak i mimo wszystko nie na privie - napisac. Coz, dostalo mi sie bardzo slusznie. Nie bylo moim zamiarem 'obwinianie' o cokolwiek 'Basi Z.'. Bylem po prostu ciekaw skad 'Basia Z.' wyciagala takie wnioski, jakie wyciagala. Jesli zostalo to w ten sposob odebrane przez 'lukiego', to co dopiero mogla sobie pomyslec 'Basia Z.'. Nie pozostaje mi nic innego, jak Cie teraz - Basiu - przeprosic. Co niniejszym publicznie czynie. Mam nadzieje, ze nie przejeliscie sie zbytnio starym pierdola o nicku 'dada'. Oczywiscie, absolutnie nie czulem sie 'pokrzywdzony' (nawet rzekomo :)). Niestety, szczypta autoironii w moim sformulowaniu 'znany przewodnik' byla widocznie zbyt mala i wyszlo to, co wyszlo. Jeszcze raz prosze: nie gniewajcie sie na mnie. Pozostalych forumowiczow rowniez prosze o wybaczenie ze az tak sie rozpisalem i do tego nie na temat dyskusji. Bedzie mi milo spotykac sie z Wami i rozmawiac w realu - najlepiej w Bieszczadach! :)

Basia Z.
09-03-2012, 07:37
Użytkowniku dada - w ogóle nie ma sprawy :) ja się wcale urażona nie poczułam.
A skąd wyciągałam wnioski - napisałam Ci już na pw.

Koniec tematu.

Natomiast w temacie kontroli - w życiu nie spotkałam żadnej kontroli, ani w Bieszczadach, ani w Tatrach ani w żadnych innych górach.

luki_
09-03-2012, 09:01
Dada - dzięki za wyjaśnienia.
Ja ze swojej strony także muszę Cie przeprosić, bo "pojechałem" za bardzo z tą kulturą osobistą, mając na myśli cały czas kulturę wypowiedzi (która oczywiście może się wiązać z osobistą, ale niekoniecznie musi:-) ). Jeśli sama zainteresowana (czyli Basia) nie poczuła się urażona, to kończę i nie mieszam się więcej w nie swoje sprawy :-).

machoney
15-03-2012, 13:01
Może nie o Bieszczadach ale o przewodnictwie jak najbardziej:
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/530007,przewodnicy-z-tatr-byli-w-zmowie-cenowej,id,t.html?cookie=1

dada
15-03-2012, 17:25
Tytul artykulu w "GK" jest mylacy. Sprawa jest juz dosc stara. Chodzilo o dwa nastepujace wyrazy: 'sugerowane' i 'minimalne', co urzednicy zinterpretowali jako zmowe cenowa. CPT nie poszlo z UOKiK na udry, bo koszty ewentualne procesu znacznie przewyzszaly mozliwosci jakimi moze dysponowac CPT. Z kuluarow sprawy - jak rowniez z tej dyskusji: http://tpn.pl/pl/zwiedzaj/przewodnicy/news/486/Transmisja-na-zywo - wiadomo, ze chodzilo o donos jednego z kolegow tzw. 'beskidzkich'. CPT usunelo wiec cennik ze strony, a turysci stracili okazje do porownywania faktycznych cen za uslugi przewodnickie w Tatrach. Jak latwo sie domyslic, teraz latwiej turyste 'zrobic w konia' i zazadac znacznie wiecej (lub - jak kto woli - znacznie mniej).

machoney
15-03-2012, 18:16
Niestety Darku tytuły są najczęściej mylące ale taki jest u nas poziom dziennikarstwa.
Nie wiedziałem, że sprawa jest stara, bo dopiero o niej wczoraj w radio usłyszałem.

Pozdrowienia dla Ciebie ! :)

Marcin
08-11-2012, 15:57
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=UBjimhqbN68

W sejmie zaczęły się pierwsze czytania i pierwsze opinie...

bertrand236
08-11-2012, 22:07
Posiadam tytuł Mistrza (w rzemiośle budowlanym). Jestem w 100% pewien, że część z Was zatrudni na swojej budowie rzemieślnika z uprawnieniami, a część z Was zatrudni najtańszego rzemieślnika (który nie płaci ZUS tylko KRUS itp). Dla jednych i drugich jest miejsce na rynku. Odpadną amatorzy, zostaną Profesjonaliści (przez duże P). Żeby było jasne, wielu z tych z dyplomami to amatorzy i wielu bez "papierów" to Profesjonaliści. Przynajmniej w branży budowlanej. ( ja jestem po środku)

Pozdrawiam

Basia Z.
08-11-2012, 23:04
Posiadam tytuł Mistrza (w rzemiośle budowlanym). Jestem w 100% pewien, że część z Was zatrudni na swojej budowie rzemieślnika z uprawnieniami, a część z Was zatrudni najtańszego rzemieślnika (który nie płaci ZUS tylko KRUS itp). Dla jednych i drugich jest miejsce na rynku. Odpadną amatorzy, zostaną Profesjonaliści (przez duże P). Żeby było jasne, wielu z tych z dyplomami to amatorzy i wielu bez "papierów" to Profesjonaliści. Przynajmniej w branży budowlanej. ( ja jestem po środku)

Pozdrawiam

Bertrandzie, mam dokładnie takie samo zdanie na temat przewodnictwa.

Jedna drobna różnica - będąc rzemieślnikiem masz gdzie zaliczyć ten egzamin mistrzowski.
Nie wiem jak po ewentualnej zmianie przepisów będą wyglądały egzaminy przewodnickie i kto będzie je prowadził.

Urzędy marszałkowskie chyba się z tego wycofają.

Więc nawet jeżeli masz najwyższe kwalifikacje i chcesz je w sposób formalny potwierdzić - to gdzie będziesz mógł to zrobić ?
To jest jedyna rzecz, która mnie martwi.

marcins
08-11-2012, 23:15
Problem w tym, że te egzaminy niczego nie wnoszą, większość przewodników i tak gubi się w lesie za pierwszym drzewem. Znajomość terenu przez większość przewodników najczęściej ogranicza się do dróg publicznych i kilku uczęszczanych szlaków. Jest to dość żenujące, więc może pora na zmiany. Zdarzają się wyjątki ale nie zmienia to faktu, ż większość przewodników, że tak powiem to słabi przewodnicy ;)

Basia Z.
08-11-2012, 23:57
Problem w tym, że te egzaminy niczego nie wnoszą, większość przewodników i tak gubi się w lesie za pierwszym drzewem. Znajomość terenu przez większość przewodników najczęściej ogranicza się do dróg publicznych i kilku uczęszczanych szlaków. Jest to dość żenujące, więc może pora na zmiany. Zdarzają się wyjątki ale nie zmienia to faktu, ż większość przewodników, że tak powiem to słabi przewodnicy ;)

Marcinie muszę się kiedyś z Tobą wybrać do lasu.












Aby udowodnić że się jednak tak łatwo nie gubię.

Wojtek Pysz
09-11-2012, 09:17
Marcinie muszę się kiedyś z Tobą wybrać do lasu.
Dopisuję się do wycieczki, już nas będzie dwoje ;)
Najlepiej w jakiś neutralny teren, na przykład w lasy sądeckie lub gorczańskie.

Basia Z.
09-11-2012, 10:01
Dopisuję się do wycieczki, już nas będzie dwoje ;)
Najlepiej w jakiś neutralny teren, na przykład w lasy sądeckie lub gorczańskie.

Chyba niebawem się spotkamy w Beskidzie Sądeckim.

Już się cieszę :)

machoney
09-11-2012, 12:23
Problem w tym, że te egzaminy niczego nie wnoszą, większość przewodników i tak gubi się w lesie za pierwszym drzewem.
Marcin ale nie możesz porównywać siebie leśniczego (gdzie od lat hasasz sobie po jakimś tam obszarze i znasz każde drzewo) z przewodnikiem, który najczęściej kilkanaście razy do roku chodzi po tych samych szlakach z grupami.


Znajomość terenu przez większość przewodników najczęściej ogranicza się do dróg publicznych i kilku uczęszczanych szlaków.
No takie jest zapotrzebowanie. Nie słyszałem nigdy o jakiejś grupie, która np chciałaby iść na Korbanie :) To nie znaczy jednak, że jest tak źle jak mówisz.

No ale jak zniosą uprawnienia to wiem już kto będzie najlepszym przewodnikiem :)

Basia uważaj na lasy Sądeckie. Życzę dobrej zabawy !

Jimi
09-11-2012, 19:25
też jestem za wolnym rynkiem - niech sam rynek zweryfikuje czy ktoś się nadaje i sobie poradzi czy nie. przewodnictwo górskie wg mnie poszło w złą stronę odkąd zaniechano specjalizacji -teraz uprawnienia robi się na całe beskidy co mi się nie mieści w głowie jak można to wszystko opanować z taką pieruńską dokładnością jaką się wymaga (i jaką się powinno wymagać). prowadzi to do tego, że albo z kursu robi się katorgę pochłanianej wiedzy i czasem tworzy się przewodników co wiedzą wszystko i nic. dlatego przede wszystkim specjalizacja w regionach (jeżeli ktoś chciałby być przewodnikiem na danym regionie to po jakiego czorta ma na równi, tak wysokim poziomie opanowywać całe beskidy które mu nie są potrzebne a jednak wymagane tylko po to, byś mógł w końcu oprowadzać po tym swoim np. wschodzie). tak czy owak -rynek wszystko weryfikuje i uważam że ingerencja państwa nie jest tu potrzebna (nie tylko w przewodnictwie ale ogólnie opowiadam się za gospodarką wolnorynkową). podobnie czekam na zniesienie uprawnień (również są w projekcie) w swoim zawodzie, mam wiedzę, potencjalną klientele ale nie mogę założyć jeszcze działalności. jeżeli będę kiepska to odpadnę i tyle, póki co muszę czekać ileś lat bądź zdawać drogie egzaminy by potwierdziły formalnie to, czym zajmuję się na co dzień. pozdrawiam:)

Basia Z.
09-11-2012, 19:42
też jestem za wolnym rynkiem - niech sam rynek zweryfikuje czy ktoś się nadaje i sobie poradzi czy nie. przewodnictwo górskie wg mnie poszło w złą stronę odkąd zaniechano specjalizacji -teraz uprawnienia robi się na całe beskidy co mi się nie mieści w głowie jak można to wszystko opanować z taką pieruńską dokładnością jaką się wymaga (i jaką się powinno wymagać). prowadzi to do tego, że albo z kursu robi się katorgę pochłanianej wiedzy i czasem tworzy się przewodników co wiedzą wszystko i nic.

A ja mam inne zdanie, które już zresztą gdzieś wyartykułowałam - od przewodnika nie powinno się wymagać szczegółowej wiedzy krajoznawczej, gdyż jak jedzie coś konkretnego prowadzić - to i tak się przygotuje z danej trasy czy miejsca.
Za to powinno się wymagać tego o czym pisze Marcin - umiejętności nie zgubienia się w górach, bez pomocy jakichkolwiek szlaków.

Przewodnik górski powinien dać sobie radę w każdych górach, nawet w takich, w których jest pierwszy raz, pod warunkiem ze ma dobrą mapę (bez GPS, chociaż później w praktyce może go używać, ale na egzaminie - nie powinien)

Jedyny podział jaki powinien być (ewentualnie klasa, jak zwał to zwał) - to to że ten przewodnik najniższej klasy powinien radzić sobie równie dobrze w Bieszczadach, w Beskidzie Śląskim, w Karkonoszach czy w Gorganach, zaś ci o wyższej specjalizacji - w terenie, gdzie "klient" może wymagać asekuracji - np. na Rysach czy Orlej Perci. Kolejna "klasa" to byłaby umiejętność prowadzenia w zimie po górach typu alpejskiego i po lodowcach.

Dodatkowo można by zdawać egzaminy "specjalizacyjne" - np. z przyrody, z prowadzenia grup niepełnosprawnych, z geologii czy innych. Każdy taki egzamin dawałby dodatkowy "dyplom", którym można by się było chwalić w CV.

Taki system panuje np. we Francji czy innych krajach, tam zupełnie nie ma regionalizacji (a gór jest bez porównania więcej niż u nas).

No niestety jak na razie u nas zupełnie nie ma zapotrzebowania na tego typu przewodnictwo.

Jimi
09-11-2012, 21:41
a ja z kolei mam inne zdanie na kolejne kwestie jakie poruszyłaś :)

Według mnie (wbrew temu co jest oficjalnie stwierdzone), podstawową funkcją przewodnika nie jest umiejętność niezgubienia się w górach (czyli wyprowadzenie grupy cało z lasu) ale umiejętność opowiadania czyli funkcja informacyjna. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś bierze przewodnika bez przymusu (czyli nie jest to grupa zorganizowana typu wycieczka) to bierze go dlatego, by coś poopowiadał ciekawego -z takimi opiniami się spotkałam. Nie spotkałam się z opiniami że ktoś wziął przewodnika żeby pomógł mu sie nie zgubić w lesie.

"Przewodnik górski powinien dać sobie radę w każdych górach, nawet w takich, w których jest pierwszy raz" -to się zgadza ale co to znaczy dać sobie radę? Pewnie -wyjść cało ze szlaku, umiejętność odnalezienia w terenie. Uważam, że Beskidy polskie są tak podobnymi do siebie pasmami, że nie widzę w nich żadnej różnorodności jeśli chodzi o wymagane obeznanie z górami. Co innego jakby zestawić obok siebie całe grupy: Beskidy, Tatry, Sudety (i o tym właśnie mówisz w powyższej wypowiedzi) -tutaj widać różnice i wg mnie możemy mówić że przewodnik górski to taki gość co daje radę w każdych górach dlatego rozszerzamy uprawnienia na całe polskie góry. Jeżeli mówimy tylko o Beskidach polskich to ten argument dla poszerzenia uprawnień do mnie nie przemawia, bo jeżeli mamy sprawdzać umiejętność odnajdywania się w górach to wyślijmy gościa w tatry, tam może mieć pole do popisu, a co mi takiego wnoszą np. Gorce.

"od przewodnika nie powinno się wymagać szczegółowej wiedzy krajoznawczej, gdyż jak jedzie coś konkretnego prowadzić - to i tak się przygotuje z danej trasy czy miejsca." -Spoko, ja jak już wspomniałam uważam że podst. funkcją przewodnika jest funkcja informacyjna i w dodatku (wg mnie) nie tylko okrojona do danej trasy (np. zabytków na danej trasie) ale ogólnie dla danego pasma (żeby zabić czas rozmową) dlatego jestem za specjalizacją bo uważam, że jak ktoś oprowadza np. po bieszczadach to powinien mieć prawie absolutną wiedzę na ich temat (dlatego jestem za specjalizacją) a klient ma prawo pytać o różne rzeczy z danej okolicy, pasma (czyt. Bieszczadów- ich historii, architektury, flory), bo kto jak nie przewodnik powinien być autorytetem jeśli chodzi o wiedzę. ale jednocześnie uważam, że nie na miejscu jest wypytywanie przewodnika o sąsiednie góry (oczywiście pomijam widoczne panoramy).

marcins
09-11-2012, 21:58
Zabawa polega, żeby nie gubić się w górach czy w lesie, w którym się jest pierwszy raz, kiedy jest mgła, kiedy jest ciemno, itp. Przecież wiecie Bartku i Basiu, że większość przewodników to są tylko przewodnicy z nazwy ;) Broń boże nie odnoszę tego do Was. Fatalne statystyki nie wykluczają jednostek wybitnych. Generalnie nie przepadam za przewodnictwem. Natura wyposażyła człowieka w odpowiednie zmysły by się jakoś w środowisku odnajdywać ;)

PS Na wycieczkę do lasu, jak zawsze zapraszam. Choć osobiście przyznam, że ze względów estetycznych bardziej gustuję w ekosystemach otwartych lub mozaikowych ;)

PPS Większość z tego, że jesteście dobrymi przewodnikami Basiu i Bartku nie zawdzięczacie kwitkom i kursom tylko samym sobie, grunt to by dobry genom trafił na odpowiednie warunki. Jeden z natury będzie lepszym przewodnikiem inny gorszym i nic tego nie zmieni. Wiele różnych cech mniej lub bardziej wrodzonych o tym decyduje.

joorg
09-11-2012, 22:33
.. Większość z tego, że jesteście dobrymi przewodnikami Basiu i Bartku nie zawdzięczacie kwitkom i kursom tylko samym sobie, grunt to by dobry genom trafił na odpowiednie warunki. Jeden z natury będzie lepszym przewodnikiem inny gorszym i nic tego nie zmieni. Wiele różnych cech mniej lub bardziej wrodzonych o tym decyduje.

Tak to jest , Marcin zawsze "TO" do przyrody sprowadzi i ma rację.Nie kwity , a osobowość i wiedza się liczy, nie ważne czy z "papierem " czy bez, a rynek zweryfikuje i tak to.

Basia Z.
09-11-2012, 22:36
@Jimi wbrew pozorom jeśli chodzi o orientację w terenie (dotyczy oczywiście chodzenia bez zwracania uwagi na szlaki, cały czas tylko o tym piszę) to Bieszczady (część połoninna) różnią się dość zasadniczo od swojej części zachodniej (rejon Chryszczatej) oraz Beskidu Niskiego, a te z kolei różnią się od Gorców.
Oczywiście nie są to jakieś różnice ogromne, ale każde góry są jednak inne - i to mi się najbardziej podoba :-).

Co mam na myśli pisząc "dać sobie radę".

A mianowicie to że jeżeli wychodzę z Komańczy i chcę dotrzeć do Smolnika - to tam po w miarę rozsądnym czasie docieram, jednocześnie starając się w każdym momencie wiedzieć "w którym miejscu mapy" się znajduję.
Takie umiejętności nie są potrzebne na co dzień, ale przydają się w sytuacjach kryzysowych, dlatego "naszych" kursantów ciągamy po takich różnych dziwnych miejscach, aby w trakcie kursu się nauczyli orientacji w terenie.
Rację ma Marcin pisząc, że są to umiejętności w pewnym stopniu wrodzone, ale można je doskonalić.

@Jimi - jeżeli przewodnik miałby pełnić tylko funkcję informacyjną - to wtedy żadne uprawnienia nie są potrzebne. To, że ktoś nagada wycieczce głupot w niczym jej nie zaszkodzi. Natomiast już niewłaściwa tzw. metodyka i np. zgubienie uczestnika na trasie może przynieść fatalne skutki.

Dlatego dla mnie na kursach mniej ważne jest przekazywanie wiadomości (których się kursant do egzaminu nauczy, a potem zapomni) a bardziej ważne umiejętności metodyczne, terenoznawstwo, pierwsza pomoc czy ratownictwo.

Co do tego co wycieczka uważa, że jest "na miejscu".
Ja mam uprawnienia na cale Beskidy oraz Tatry (oraz województwo Ślaskie) w sumie zdawałam 5 egzaminów praktycznych, w terenie, bo dawniej te uprawnienia na Beskidy zdobywało się stopniowo, nie za jednym razem.
Niemniej jak mnie ktoś z wycieczki zechce "zagiąć" to bez trudu mnie "zagnie" pytając np. o pojemność w m3 zbiornika Solińskiego [na prawdę raz ktoś z wycieczki mnie o coś takiego zapytał, byliśmy akurat w skansenie w Zubrzycy Górnej na Orawie !]. Przewodnik nie jest robotem ani omnibusem i nigdy nie umie wszystkiego. Wtedy ja mówię grzecznie, że nie wiem ale sprawdzę i np. dyskretnie wysyłam SMS do kolegi lub do syna aby mi sprawdził w Internecie. Taks samo robiłam kiedy mnie ktoś z wycieczki pytał o skomplikowane sprawy dotyczące obrządku unickiego, wysyłałam SMS do kolegi, który się specjalizuje w tej dziedzinie.
Ten właśnie kolega jest chyba autorem takiego powiedzonka że "przewodnik powinien umieć wiele w wybranej dziedzinie i coś w szerokiej dziedzinie" (ale jakoś ładniej to ujął).

Derty
12-11-2012, 11:44
Szkolenie SKPB przeszedłem prawie w całości. Przerwałem, gdyż życie zmusiło mnie do 'emigracji' w Sudety. Tu obecnie jestem na kursie przewodnickim, ale organizowanym przez PTTK. Mam zatem okazję poznać dwa typy podejścia do szkolenia przewodników. Proste porównanie przeciętnego kursanta SKPB i PTTK wypada na korzyść tego pierwszego - niestety:/ Zdolność do planowania drogi, jej wyszukiwania w terenie i jeszcze do tego umiejętność opanowania grupy, sterowania nią i przekazywania jej wiedzy - to wszystko posiada on w stopniu wyższym. Umiejętności 'pilota' też ma lepsze - organizowanie wejść, przejazdów, noclegów, planowanie tras wielodniowych z worem na plecach. Przewodnicy szkoleni w PTTK będą być może lepsi w gadanych autokarówkach typu 'Książ i jakiś kościół po drodze'. Szkolenie nastawione na prowadzenie grupy i jej zabezpieczanie w PTTK chyba nie jest priorytetem:P Liczy się historia, architektura, herby, anegdota, czyli znajomość warstwy kulturowej terenu bez topografii. Zaznaczam jednak, że to obserwacje, które nie upoważniają do uogólnień, ani do stwierdzenia, że skoro PTTK źle szkoli to do kubła z tym. Nie znam wielu środowisk, wielu oddziałów pttk, SKPS-u itd. Poza tym - kilka latek praktyki zapewne wyrównuje te różnice pomiędzy uczestnikami różnych szkoleń.
Moim zdaniem bez szkolenia takiego czy innego, każdy, kto się weźmie za 'przewodniczenie', ma wielką szansę wygubić grupę nawet w miernych górkach, a przynajmniej nagadać jej bzdur. Jest zbiór żelaznych reguł przewodnickich i ich znajomość oraz umiejętność stosowania w praktyce, to właśnie sedno zawodu przewodnika. To jest bowiem zawód. Praca z ludźmi. Odpowiedzialna praca, a nie opowiadanie kawałów. Twierdzenie, że nie trzeba wymagać do jego wykonywania świadectwa kwalifikacji jest co najmniej dziwne. Czy pozwalamy organizować turystykę (biura podróży) niedyplomowanym organizatorom? Nie. Czemu przewodnik ma być zwolniony z obowiązku szkolenia? Ponadto jest tak, że np w oddziałach PTTK obowiązuje aktywnych przewodników ustawiczne szkolenie. Organizuje się je, sprawdza obecności, naciska na ludzi, żeby się szkolili. Osoba działająca samopas, poza środowiskiem przewodnickim, czasem szybko nabiera złych nawyków. Takie przypadki są i przeczą twierdzeniu, że wolny rynek wykasuje kiepszczaków, a zostawi najlepszych. Bzdura i nie wierzmy w nią. Zwłaszcza dotyczy to przewodników górskich, ale nie tylko.
Dla mnie nawoływania do zniszczenia zawodu przewodnika poprzez wpuszczenie do niego osób przypadkowych i bez elementarnej wiedzy weryfikowanej jakimś egzaminem, jest wyrazem braku namysłu nad sprawą. Dla celów wizerunkowych jacyś politycy gmerają, gdzie nie powinni.
Rejonizacja uprawnień powinna być utrzymana, jednak bez zakazu prowadzenia grup w 'obcym' terenie. Czyli - klient widzi blachę 'Przewodnik sudecki' w Zakopanem, to pewnie, raczej, wybierze tego obok z blachą 'tatrzańską'. Ale...zawsze można przywlec na Krupówki grupę z Lwówka i poprowadzić bezpiecznie z inną blachą na klacie. Z natury rzeczy większość przewodników będzie pracowała w rejonie swoich uprawnień - skoro zarobek jest pod domem, po co mam jeździć trzy województwa dalej?
Jedyne co bym zmienił, to system szkolenia. Ale to inna pieśń...
Pozdrawiam,
D.

Basia Z.
12-11-2012, 12:12
Ponadto jest tak, że np w oddziałach PTTK obowiązuje aktywnych przewodników ustawiczne szkolenie. Organizuje się je, sprawdza obecności, naciska na ludzi, żeby się szkolili. Osoba działająca samopas, poza środowiskiem przewodnickim, czasem szybko nabiera złych nawyków. Takie przypadki są i przeczą twierdzeniu, że wolny rynek wykasuje kiepszczaków, a zostawi najlepszych. Bzdura i nie wierzmy w nią. Zwłaszcza dotyczy to przewodników górskich, ale nie tylko.


Drobna poprawka - nie tylko w PTTK, teraz bardzo dużo środowisk przewodnickich (w tym i moje koło, jak i np. SKPB W-wa, jak i stowarzyszenia zrzeszające przewodników tatrzańskich) funkcjonuje poza PTTK, na zasadzie niezależnych stowarzyszeń z osobowością prawną.
Oczywiście szkolenia dla swoich członków prowadzimy cały czas, w zasadzie bez przerwy.

Derty
12-11-2012, 14:04
A tego, że się ustawicznie szkolicie w SKPG, SKPB, SKPS itd, to ja nie neguję:) W ogóle szkolenie święta sprawa i można przy okazji znów wyrwać się w góry, bo coś tam...
Tu, tak na marginesie dyskusji, chciałbym jeszcze podzielić się pewną uwagą, czy spostrzeżeniem - najlepszym przewodnikiem moim zdaniem będzie ten, który stopniowo, może już od dzieciństwa, 'wrastał' w góry. I miał tyle ciekawości świata, aby poznawać je wszechstronnie i nie ograniczać się do np łojenia po skałach, albo jeżdżenia tylko i wyłącznie w jedno pasmo, bo najfajniejsze. Przewodnictwo musi wyrastać z pasji, z tego ciągłego 'pojechałoby się gdzieś w górki i coś zobaczyło', które jest obecne w tyle głowy od świtu do zaśnięcia, 365 dni w roku:) Żadna ustawa nie pozwoli selekcjonować ludzi tak ogarniętych przez swoją pasję:) Ale egzaminik przed fachowcami, to jak przyjęcie do cechu. Trochę kosztowny lecz moim zdaniem konieczny...

Pzdr
D.

marcins
15-11-2012, 18:51
Derty, dobrze gadasz (a w zasadzie piszesz). Niestety różnie bywa z tymi egzaminami. Osobiście uważam, że poziom szkolenia przewodników jest dość niski. Na SKP... zazwyczaj jest lepiej, ale zonki i tam się trafiają.

Jimi
16-11-2012, 20:03
Derty: "bez elementarnej wiedzy weryfikowanej jakimś egzaminem, jest wyrazem braku namysłu nad sprawą."

-czyli chodzi jednak o egzamin sam w sobie, formalności mnie nie przekonują. bardziej przekonuje mnie argument Basi, że istotna jest metodyka prowadzenia grupy -zgadzam się, jest to ważne ale taką metodykę można opisać w 5 zdaniach jak się prowadzi grupę i do niej przemawia.

nie wiem jak inne kursy ale dodam, że SKPG ma bardzo wysoki poziom i jestem pełna podziwu osobom które go ukończyły:)

Wojtek Pysz
16-11-2012, 20:45
...metodykę można opisać w 5 zdaniach jak się prowadzi grupę i do niej przemawia.
nie wiem jak inne kursy ale dodam, że SKPG ma bardzo wysoki poziom...
Kłania się SKPG:)
Opisanie metodyki w 5 zdaniach to coś podobnego, jak streszczenie w 6 zdaniach techniki prowadzenia samochodu. Da się, ale pożytek z tego żaden. Dodatkowo - prowadzenie samochodu uważam za znacznie łatwiejsze, niż dobre prowadzenie grupy w górach.

skuter28
18-11-2012, 20:21
Witam
Kurs daje wiedzę, jeśli oczywiście kursant chce ją przyswoić. Egzamin pokazuje czego jeszcze nie wiemy i co trzeba uzupełnić. Oba wspomniane elementy uzupełnia koło przewodników, w którym uczymy się do końca życia. W kole są bardziej doświadczeni przewodnicy, którzy są skarbnicą wiedzy wszelakiej i z ich doświadczenia należy czerpać jak najwięcej.

Z nieco innej" beczki". Przez ostatnie lata nie trafiła mi się grupa chcąca iść w góry. Wycieczka górska ogranicza się do miejsc gdzie da się dojechać kolejką, autokarem itp.

skuter28
18-11-2012, 20:36
Co do tematu wątku, to jest mi obojętne co będzie z deregulacja.

Basia Z.
18-11-2012, 22:17
Witam
Kurs daje wiedzę, jeśli oczywiście kursant chce ją przyswoić. Egzamin pokazuje czego jeszcze nie wiemy i co trzeba uzupełnić. Oba wspomniane elementy uzupełnia koło przewodników, w którym uczymy się do końca życia. W kole są bardziej doświadczeni przewodnicy, którzy są skarbnicą wiedzy wszelakiej i z ich doświadczenia należy czerpać jak najwięcej.

Z nieco innej" beczki". Przez ostatnie lata nie trafiła mi się grupa chcąca iść w góry. Wycieczka górska ogranicza się do miejsc gdzie da się dojechać kolejką, autokarem itp.

To masz pecha. 8)
Ja co roku prowadzę co najmniej kilka wycieczek w góry i to na dość poważne trasy (przeważnie Tatry).
Dla przykładu w ostatnich trzech latach - Siwy Wierch, Wielki Baraniec, Krywań, dwa razy Giewont i inne nieco krótsze trasy.

Ponieważ nie zajmuję się przewodnictwem zawodowo, a robię to tylko w swoim wolnym czasie więc w ciągu roku prowadzę tak mniej więcej 30-40 dni wycieczkowych, z czego około połowy stanowią góry i to nie autokarem, a pieszo, zaś resztę pilotaż - przeważnie zagranica - Czechy, Słowacja, Ukraina.

DUCHPRZESZŁOŚCI
19-11-2012, 02:39
W średniowieczu aby zostać wyzwolonym na mistrza trzeba było przejść:
- okres bycia uczniem u mistrza, co trzeba było opłacić
- następnie zdać egzamin czeladniczy przed komisją cechową
- po tym pracować jako czeladnik za marne grosze
- by zostać dopuszczonym przez swego mistrza do egzaminu cechowego
Ale nie zawsze czeladnik mimo wypracowania swojego czasu został mistrzem cechowym bo mistrz stwierdził że czeladnik jest lepszy niż on sam i mu przejmie interesantów, ewentualnie cech w danym mieście miał wystarczająco dużo ludzi aby obsłużyć dany obszar i nie chciał więcej widzieć we własnym uprzywilejowanym gronie. I tego typu przykłady można mnożyć. Co więc robił czeladnik aby być na swoim? Szedł do innego grodu aby próbować szczęścia u innego mistrza. Bywali też czeladnicy którzy byli bardziej obrotni i mieli dość ciągłego użerania się z cechem zakładali własną działalność na podgrodziu. Partaczyli, znaczy się psuli interes cechowi, bo ich robota bywała (nie zawsze była) lepsza niż cechowych. Partaczy cech próbował niszczyć, ale zdarzało się że znalazł się możny protektor i mieli więcej roboty niż grodowi.
Tak też uważam że, jest dzisiejszymi organizacjami przewodnickimi. Szkolenie jest potrzebne. Ale czy zdanie egzaminu dostarczy dobrego fachowca od prowadzenia grupy?
Od przewodnika który prowadzi klientów po górach chciałbym poczucia bezpieczeństwa.
Od oprowadzacza wycieczek po mieście znajomości tego miasta i jego historii.
A od przewodnika autokarowego dobrej znajomości topografii danego terenu.
Zaś od wszystkich tych kategorii wytrzymałości psychicznej i fizycznej oraz dobrego humoru i nie wciskania
bałachów bo uczestnicy wycieczki też potrafią myśleć.;)

Pierogowy
19-11-2012, 12:47
W średniowieczu aby zostać wyzwolonym na mistrza trzeba było przejść:

Ale nie zawsze czeladnik mimo wypracowania swojego czasu

W Encyklopedii Staropolskiej Aleksandra Brucknera czytamy:

- Między siebie pracę cechy rozdzielały jak najskrupulatniej i baczyły by granic nie zacierać. Mimo to ciągle różne procesy i swary między nim były. Wnoszono więc skargi przed radę miejską, przed starostę czy nawet przed króla.

Skarżyli więc kuśnierze krawców, że podszywają suknie futrem, murarze malarzy, że przyjęli rzeźbiarza-kamieniarza do swego cechu, stolarz musiał do dębowej skrzyni okucia u kowali zamawiać.

Cech dbał aby majstrów się nie mnożyło, ale żeby ich też i nie ubywało.

itd.

a wracając do egzaminu na tzw: towarzysza i przygotowania się do majstrszyku...
-czeladnik udawał się obowiązkowo na wędrówkę po warsztatach krajowych i zagranicznych na rok i sześć niedziel. ...

dziś ,pomimo odległości czasowej nie zawsze ma odniesienie do rzeczywistego chadzania po okolicy...a często kończy się i zaczyna na wirtualnym spacerku...

aha ,jeszcze wrócę do historii:
W XV wieku sejm podjął uchwałę znoszącą cechy, ale na krótko. Król Zygmunt I zwany Starym w roku 1505 wydał dekret przywracjący kodeks krakowskich przywilejów cechowych.

bez paniki

skuter28
22-11-2012, 06:48
Basiu, ja zawodowo zajmuję się przewodnictwem ale głównie z grupami szkolnymi. Gdy zamawiana jest wycieczka, od razu jest zastrzeżenie, "żeby nie było dużo chodzenia".
Jeśli już trafi się wyjazd firmowy to zazwyczaj kończy się w najbliższej knajpie z widokiem na góry.
Nie mam uprawnień tatrzańskich dlatego może więcej mam wycieczek objazdowych
Działam głównie na Jurze, w Górach Świętokrzyskich i w Beskidach. Ostatnio udało mi się zdać egzamin na ostatnią z trzech części.

Wracając do tematu, to myślę, że nie ma idealnego rozwiązania odnośnie deregulacji. Zawsze będzie ktoś niezadowolony.
Część środowiska przewodników podniosła wrzawę, że oprowadzacze zabiorą im pracę. Kto jest dobry ten zawsze będzie miał pracę.
Potencjalnym oprowadzaczom dzisiaj wydaje się, że przewodnictwo to świetna "fucha" i ogromne pieniądze. Jak popracują trochę to przekonają się, że z tego nie da się wyżyć i wrócą do poprzedniego zajęcia.

Największym propagatorem deregulacji jest człowiek któremu od wielu lat nie udaje się zdać egzaminy i znalazł sposób jak to ominąć.

marcins
22-11-2012, 18:52
Myślę, że osoby, dla których przeskoczenie egzaminu jest intelektualnie zbyt trudne w ogóle nie powinny myśleć o przewodnictwie. Jednocześnie uważam, że egzamin niczego nie gwarantuje. Być może lepszy byłby jakiś test na inteligencję i jakieś testy psychologiczne... Najlepszym egzaminatorem i tak jest życie...

joorg
22-11-2012, 19:30
Myślę, że osoby, dla których.. Najlepszym egzaminatorem i tak jest życie...
Czy jest tu opcja "lubię to " ?, jak nie ..to zgadzam się w 100% z Marcinem ,o ile to cokolwiek zmieni:)

creamcheese
22-11-2012, 20:43
Niedouczony, niepełnosprytny intelektualnie czy posiadający inny defekt "przewodnik" (tym bardziej górski) jest zagrożeniem dla prowadzonej przez niego grupy. Oby życie lub zdrowie innych nie było dla niego egzaminatorem (nie mogę zacytować:"najlepszym").
Pozdrawiam

machoney
23-11-2012, 12:27
Dziadek jak zniosą uprawnienia to już nie będziesz łacha ze mnie ciągnął, że dwa razy w tygodniu idę na Wetlińską , tylko czasem Ci odpalę grupę... ale i tak zawsze będę miał ubaw, że w POLMO, DELPHI i BWI byłeś więcej razy niż ja u Lutka hehehe

joorg
23-11-2012, 17:41
Dziadek jak zniosą uprawnienia to już nie będziesz łacha ze mnie ciągnął, że dwa razy w tygodniu idę na Wetlińską , tylko czasem Ci odpalę grupę... ale i tak zawsze będę miał ubaw, że w POLMO, DELPHI i BWI byłeś więcej razy niż ja u Lutka hehehe
hehe..;) Bartek lepiej mi nie odpalaj, bo ja będę chodził za darmo ;)
Ano , masz racje, ja w firmie byłem dużo ...dużo razy i jeszcze chodzę :grin: ,pewnie mnie nie "pobijesz" byciem u Lutka ...choć?

Myślę, że .... Jednocześnie uważam, że egzamin niczego nie gwarantuje. Być może .... Najlepszym egzaminatorem i tak jest życie...
A po co był Ci egzamin ? a studia po kierunku i pasja nie wystarczyły by,rynek i tak weryfikuje i wybiera najlepszych, a zresztą... masz już "egzamin z życia" i wiem ,że z 1000 razy co najmniej będziesz jeszcze na Wetlińskiej :mrgreen:
ps. a tak "prywatnie" może by my gdzie wyskoczyli wreszcie ? Wiem wiem ,że kalendarz masz wypełniony, ale.

machoney
11-12-2012, 15:07
Kolejne dyskusje:
http://www.rp.pl/artykul/706833,960012-W-Sejmie-o-przewodnikach-turystycznych.html

Przewodniczek
11-12-2012, 15:45
Ale jesteście cięci na przewodników :( szkoda ... (czytając całość wątku)

diabel-1410
11-12-2012, 20:06
Ale jesteście cięci na przewodników :( szkoda ... (czytając całość wątku) Wiesz chyba nie jesteśmy cięci:-)Ja zniechęciłem się do przewodników-nie korzystając nigdy z usług tych ludzi widząc jak przewodnik w czerwonej koszulce i z blachą przewodnika wprowadził grupę w potężną burzę na przełęcz pod Tarnicą .Zrobił to mimo ostrzeżenia go o załamaniu pogody.Wiem bo sam go ostrzegałem.Skwitował mnie krótko-nie będzie tak źle-więc jestem przeciw.

machoney
27-12-2012, 15:58
Jeszcze jeden link:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,13108118,Wycieczki_szkolne_w_Tatry_tylko_z _przewodnikiem.html#ixzz2GF5hpxSs

asia999
22-02-2013, 19:14
Wczoraj (21.02) był Międzynarodowy Dzień Przewodników Turystycznych. Wszystkim Przewodnikom życzę więc Wszystkiego Najlepszego :))

(A PTTK ogłosiło podobno ten rok Waszym Rokiem - nie wiem jakie są zaplanowane obchody w związku z tym :wink: - ale mam nadzieję, że ten rok upłynie Wam i "wodzonym" ;) przez Was turystom szczęśliwie ku obopólnemu zadowoleniu. :-D )

machoney
22-02-2013, 21:53
Wypada podziękować, więc dziękuję w swoim i moich kolegów i koleżanek imieniu.

Tutaj szczegóły:
http://www.przewodnicy.pttk.pl/rok_przewodnikow_turystycznych_2013