Zobacz pełną wersję : Z Węgier do Polski rowerem
krzychuprorok
25-06-2012, 18:44
https://picasaweb.google.com/115601060772660601448/BeskidNiski22#5752738500474946850Termin: 17.06 - 20.06.2012
Przejechane rowerem: 400 km (Węgry, Słowacja, Ukraina, Słowacja, Polska), głównie po drogach asfaltowych
Dzień 1
Wycieczkę zaczynam wcześnie rano na przejściu granicznym w Barwinku. Chcę znaleźć jakiś transport na Węgry, wiem, że nie będzie łatwo. Po pierwsze jestem z rowerem i sakwami, po drugie jest niedziela a w ten dzień większość tirów ma zakaz wjazdu na Słowację. Żaden z kierowców parkujących ciężarówek ani autobusów nie chce mnie wziąć. Gdy po 3 godzinach prób znalezienia transportu jestem zrezygnowany i mam już ruszyć rowerem na Słowację, zatrzymuje mi się litewski bus. Kierowca - Aleksiej jedzie z Wilna pod Bukareszt. Mówi po rosyjsku, nie wiele go rozumie i stwierdzam, że język ukraiński jest dużo bardziej podobny do polskiego. Postanawiam też zacząć uczyć się rosyjskiego.
Z Aleksiejem jadę ok 200 km do węgierskiej miejscowości Rakamaz za Tokajem. Stamtąd jadę do Szablcs, niegdyś ważnego miejsca w tej części Węgier. Ziemne wały to pozostałość fortecy, która tu kiedyś stała. Jest i pomnik na pamiątkę tysiąclecia ustanowienia państwa węgierskiego. W oczy rzucają się też brzydkie napisy:razz:
292722927329280
Następnym punktem programu jest Tokaj. To miasto nad Cisą znam już trochę bo byłem tam niejednokrotnie i nie jedną butelkę wina zakupiłem. Upał daje się we znaki, jest 30 stopni. Piwniczki zapraszają do swych wnętrz, by ochłodzić się i napić dobrego wina. Chciałbym zakosztować Furminta albo Sargomuskotaly, ale muszę obejść się ze smakiem. Samotne wycieczki rowerowe mają to do siebie, że często nie ma gdzie
zostawić sprzętu.
292742927529276
Następnie jadę wokół Góry Tokajskiej. W krajobrazie przeważają winnice, wszak Tokaj słynie z wina na całą Europę. W Polsce też jest dobrze znany o czym świadczy polski autobus pod lokalną winnicą. Akuratnie rodacy są na zakupach i degustacji. Dalsza trasa wiedzie przez Góry Zemplińsko-Tokajskie. Węgry nie są takie całkiem płaskie. Na północy kraju są górki podobne do Beskidu Niskiego. Na koniec dnia serwuje sobie kilkukilometrowy, ale delikatny podjazd leśną drogą, zamkniętą dla ruchu. Nocleg standardowo - w namiocie, w lesie.
292772927829279
http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png
krzychuprorok
25-06-2012, 20:52
Dzień 2
Kontynuuje przejazd przez G. Tokajsko – Zemplińskie. Drogą do Palhazy jedzie się bardzo przyjemnie, bo z górki no i chłodno a tego chłodu będzie mi brakowało przez dalszą część trasy, oj będzie.
29285 29286
Mijam tory kolejki wąskotorowej, później na dworcu w Satoraljaujhely widzę schematyczną mapę węgierskich kolejek wąskotorowych. Mają ich tam trochę. Do Satoraljaujhely docieram ścieżką rowerową, po drodze ciekawe widoczki.
29287 29288
W mieście zastanawiam się w którym kierunku dalej jechać, czy na zachód w stronę Miszkolca i Gór Bukowych, czy na wschód w stronę Ukrainy. Ukraina przyciąga do siebie, więc ruszam w kierunku wschodnim, tyle tam dróg i dziur zostało jeszcze do objechania :razz:
Na Węgrzech mijam kilka wiosek, w jednej jest nawet ciekawy zameczek. Jest duży upał, ponad 30 stopni, jak się jedzie to pęd powietrza jakoś sprawia, że da się wytrzymać, ale jak się stanie to czuć jak żar leje się z nieba, dlatego też co jakiś czas szukam cienia dla odpoczynku. Na Węgrzech jest sporo hydrantów, z wodą pitną. Orzeźwienie daje też polanie głowy wodą.
29289 29290
Opuszczam Węgry w Pacinie a już w pierwszej słowackiej miejscowości Velkym Kamencu oglądam atrakcję jaką są ruiny zamku. Dwujęzyczne nazwy miejscowości świadczą, że mieszkają tu Węgrzy. W Leles przejeżdżam koło zabytkowego mostku.
29293 2929129292
Fajna wycieczka. Próbuję zgadnąć gdzie Krzysiek będziesz przekraczał granicę Słowacja/UA. (Pewnie w Slemencach ?). Niewielu się tam kręciło - a już rowerkiem to pewnie jeszcze mniej. Czekam z niecierpliwością na cd.
krzychuprorok
25-06-2012, 23:14
Dzień 2 cd
Przed ukraińską granicą łapie kapcia. Nie powinno się to stać, bo mam drogie opony antyprzebiciowe, ale stało się to z mojej winy. Jeszcze w Polsce wiedziałem, że w oponie jest małe pęknięcie, ale zlekceważyłem to. Pech chciał, że w to pęknięcie wbił się ostry kamyk, który przebił oponę i dętkę. Po przerwie technicznej ruszam do bliskiego już przejścia słowacko-ukraińskiego w miejscowości Velke Slemence. Jest to przejście dla pieszych i rowerzystów. Nie miejscu pusto, ukraiński celnik bardzo miły, nie zagląda do sakw. Pyta z ciekawości skąd i dokąd jadę a na to, że dziś przejechałem 100 km stwierdza, że mam kiepską maszine. Przejście graniczne Velke Slemence - Mali Selmenci, jest najmłodsze z przejść słowacko-ukraińskich. Tamtejsza granica została wytyczona w 1946 roku przez środek wsi, co doprowadziło do wielu ludzkich dramatów. Powstał o tym nawet film. Link do trailera o filmie: http://www.youtube.com/watch?v=h-dYVp4WWQM Kiedyś już ktoś go zapodał na forum. Samo przejście przyozdobione jest bramą, która przypomina mi bramy marmaroskie czy szeklerskie. Wjeżdżam na Ukrainę i coś mi od razu nie pasuje. Przez Mali Selmenci jest bardzo dobra droga, zero dziur! Aż nie wierzę, że jestem na Ukrainie, ale krowy na środku drogi i ukraińskie przystanki przywołują mnie do rzeczywistości.
29294292952929629297
W miejscowości Sjurte podchodzi do mnie mężczyzna na bosaka i zaprasza mnie na obiad do jego restauracji 100m dalej. Proponuje też nocleg, wszystko za darmo. Jakoś mu nie wierzę, nie chce skorzystać z okazji i ruszam dalej, ale chłop jest nachalny, mija mnie za chwile samochodem, coś krzyczy, ale skręca w boczną drogę. Ze Sjurte jadę ruchliwą szosą M06 w stronę Użgorodu a potem na Mukaczewo, gdzie już jest dwupasmówka. W Barvinoku zjeżdżam na polną drogę prowadzącą do lasu, gdzie znajduje miejsce na nocleg. Rozbijanie namiotu, kolacja, kąpiel w litrze wody nie przebiegają spokojnie, bo atakują mnie chmary komarów. W Polsce ich jeszcze w tym roku nie widziałem, więc nie wziąłem żadnych anty komarowych środków, czego bardzo żałuję a ślady ich ugryzień na rękach i nogach mam jeszcze pisząc teraz te słowa, czyli tydzień po tamtym noclegu.
Wojtek Pysz
25-06-2012, 23:32
Przejechane rowerem: 400 km (Węgry, Słowacja, Ukraina, Słowacja, Polska), głównie po drogach asfaltowych
Musisz mnie kiedyś zabrać na taki wyjazd, bo wszędzie tam, gdzie sam pojadę, to są góry i dziury (w drodze) ;)
krzychuprorok
26-06-2012, 00:36
Fajna wycieczka. Próbuję zgadnąć gdzie Krzysiek będziesz przekraczał granicę Słowacja/UA. (Pewnie w Slemencach ?). Niewielu się tam kręciło - a już rowerkiem to pewnie jeszcze mniej. Czekam z niecierpliwością na cd.
Do tej pory raz spotkałem się w polskim internecie z opisem przejścia Polaków właśnie z rowerami przez to przejście. Nikomu nie jest tam po drodze, na Zakarpacie lepiej przez Użgorod.
Witam,ów dobry człowiek z Ukrainy chciał cie zapewne zaprosić do wspólnego oglądania meczu Anglia -Ukraina,ale chyba lepiej z wiadomych starszym względów że nie skorzystałeś.
Pozdrawiam
don Enrico
26-06-2012, 11:49
Dzień 2 cd
(...) Przez Mali Selmenci jest bardzo dobra droga, zero dziur! Aż nie wierzę, że jestem na Ukrainie, ale krowy na środku drogi i ukraińskie przystanki przywołują mnie do rzeczywistości.
(...).
Niemożliwe !
Droga bez dziur ? toż to zero atrakcji.
krzychuprorok
28-06-2012, 00:09
Dzień 3
Kolejny dzień zaczynam od wizyty w Użgorodzie, dawnym Ungvarze. Jeżdżę po uliczkach, oglądam stare kamienice, wstępuję do katedry greckokatolickiej. Robię zakupy w markecie z porządnym wyborem artykułów spożywczych, bo co jest w przeciętnych ukraińskich sklepach to każdy wie. Pora na główną atrakcję miasta – użgorodzki zamek. Obecnie ma on charakter muzeum, jest sporo wystaw, znajdzie się też coś dla zainteresowanych kulturą huculszczyzny.
2941729422294192942029421294232942429418
krzychuprorok
28-06-2012, 00:18
Dzień 3 cd
Dalsza trasa z miasta nad Użem wiedzie na północ. Główną drogą na Lwów jedzie się źle, brak pobocza, sporo samochodów, kierowcy trąbią, krowy chodzą pod prąd...
Znowu upał, rezygnuję z zobaczenia ruin zamku w Newyckim na rzecz ochłody w przydrożnym barze. Zamek jest na stromym wzgórzu i nie chce mi się tam pchać roweru.
2942729428
Jazda główną szosą tym razem bardzo mnie męczy, skręcam w stronę Czornohołowy i jadę doliną Lutanki, jest znacznie lepiej.
Na ukraińskiej mapie jest zaznaczona droga z Czornohołowy do Luty, natomiast nie mam ze sobą dokładnej mapy Użańskiego Parku Narodowego. Wydaje mi się, że na tej drugiej mapie drogi nie ma. Facet mówi pod sklepem, że drogi nie ma i rowerem nie przejadę, kobieta co pasie kozy mówi, że przejadę, ale żebym nie skręcał przez most, tylko jechał prosto. I komu tu wierzyć? słucham kobiety... Szutrowa droga najpierw prowadzi blisko Lutanki a potem wspina się na zbocze doliny. Są znaki, także na pewno do Luty dotrę. Jest stromiej, między drzewami pojawia się widok na połoninę (chyba Lutańską Holicę). Droga pnie się zakosami do góry, i prowadzę rower. Okazuje się, że to facet miał racje, bo po jakimś czasie droga kończy się placem na składowanie drewna. Jestem zły, muszę wracać przez całą dolinę Lutanki do głównej drogi. Nocleg wypada mi przed miejscowością Mircza, przy polu z ziemniakami, w nocy jeszcze jakiś zwierz porywa mi worek ze śmieciami sprzed namiotu.
2943029429294322943329431http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png
krzychuprorok
03-07-2012, 14:25
Dzień 4
To już ostatni dzień tej wycieczki. Z Mirczy jadę na upierdliwe przejście, bo tak nazywane jest przejście w Ubli, nie bez powodu. Tym razem nic z tych rzeczy, jest przyjemnie i ekspresowo. Jadę przez słowackie puste wioski z widokiem na Vihorlat do Sniny a następnie do Humennego. Tam czekam w cieniu ze Szwejkiem na vlak do Medzilaborców. Podjazd 50 km pociągiem pozwoli mi wrócić na noc do Rzeszowa. Z Medzilaborców zasuwam przez Przełęcz Beskid i Jaśliska do Tylawy, skąd autobus PKS zabiera mnie do stolicy Podkarpacia.
2951129510
don Enrico
03-07-2012, 14:34
Co ten Szwejk taki smutny ?
Nie postawiłeś mu piwa ?
Miejscowy
03-07-2012, 15:08
forum mocno rowerowe się zrobiło ;)
naprawiłeś jakoś dziurawą oponę, czy jeździłeś z dziurawą?
krzychuprorok
03-07-2012, 15:51
Co ten Szwejk taki smutny ?
Nie postawiłeś mu piwa ?
Nie postawiłem. Nikt mu nie stawia, wszyscy wsiadają do pociągów i odjeżdżają, pewnie przez to taki smutny
forum mocno rowerowe się zrobiło ;)
naprawiłeś jakoś dziurawą oponę, czy jeździłeś z dziurawą?
Zakleiłem od wewnątrz i od zewnątrz, ta druga łatka wytrzymała ok 200km.
krzychuprorok
18-07-2012, 17:23
Troche więcej zdjęć z wyjazdu na picasie: https://picasaweb.google.com/115601060772660601448/ZWegierDoPolskiRowerem17062006
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.