PDA

Zobacz pełną wersję : Rycerzy trzech



don Enrico
12-11-2012, 21:21
motto :
Rycerzy trzech:
Kmicic, Wołodyjowski, Zagloba
A Gnębi nas pech,
wszystkim nam się Lucynka podoba, ach, podoba
Zwalczmy tę chuć, inny cel nam historia wytycza
Musimy knuć, musimy knuć - jak się pozbyć Pierogowicza
.
Zakorkowane ulice miasta, stłoczone stada blaszanych jeździków, robią wszystko, aby mnie zatrzymać u bram świątyni szczęśliwości jaką właśnie hucznie otwierają na wprost najbardziej znanego rzeszowskiego pomnika.
Ucieczka, ale gdzie uciec ? Tyle wokół niedobrych informacji, a cywilizacja przygniata do gleby. Bywało że się uciekało w bieszczadzką krainę, ale tam teraz najgorszy sezon od pokoleń.
Ściskając w ręku kamień zielony .... nie, coś mi się pokręciło, przecież ściskałem w ręku chlebek kupiony a nie kamień zielony ...wsiąść do pociągu, byle jakiego. Znowu coś pomyliłem .... wsiąść do autobusu w góry jadącego .....
.
30644
Dobrze , że mnie Wołodyjowski w ostatniej chwili złapał za kurtkę i krzyknął STÓJ !
- wrzucaj plecak do bagażnika- słucham polecenia - i wsiadaj bo bilet kupiony.
.
Teraz już spokojnie kołysany brzęczeniem silnika, czekam co się zdarzy.
Mijają kolejne kwadranse i w pewnym momencie autobus wypluwa w przekreśloną ciemność
30645
.
Cóż można robić w takiej ciemności na krawędzi dwóch światów : na lewo w Bieszczady na prawo Beskid Niski.
Krótka narada przed miejscowym centrum informacji turystyczno-kulturalnym i obawie przed kryzysem wybieramy jedynie słuszny prawy kierunek.
Ale czy to był najlepszy wybór ?
Już wkrótce pojawiła się tablica z napisem STOP, więc może jednak zawrócić do ciepłej cywilizacji i pogrążyć się lepiej w wirtualnych walkach na arenie dożo ?
- Żadnych takich - Kmicic zdecydowanie wkroczył ze swoim zdaniem - idziemy i damy radę
30646
.
Łatwiej powiedzieć - trudniej zrobić. Ciemność widzę , dookoła ciemność , no i te wilki, niedźwiedzie.
Nasz kolega na ostatnim spotkaniu prorokował że to nie są przelewki i w dodatku te prognozy na wall-street są fatalne.
Nawet namawiał nas , aby postawić na Rumunię , jako najambitniej rozwijający się region.
Ciemno, straszno i dziko , a tu trzech rycerzy : Kmicic, Wołodyjowski i stary opój Zagłoba pogrąża się w dolinie dawniej zamieszkałej przez Łemków, dzisiaj co najwyżej odwiedzanej przez orkiestrantów od Mikołaja.
.
30647
Ślady po dawnych mieszkańcach na nasz widok się przechylają, jakby niezadowolone że ktoś im przeszkadza w tą listopadową noc spokojnie czuwać.
Jakiś potok zagrodził nam drogę zmuszając do akrobacyjnych wyczynów. Jeszcze parę kroków i cmentarz. Tu możemy odpocząć na ławeczce w ciemności , ciszy i skupieniu.
Czy pojawiające się gwiazdy na niebie dają nam pozwolenie na dalszą wędrówkę ?
Jeśli tak to pozostawmy Historię i spróbujmy przetrwać noc, ot samo życie.
Najlepszy na chłodną , mroźną noc jest promyk ognia, takiego prawdziwego, skrzesanego z przyniesionych suchych gałęzi
30648
.
Taki ogień nie tylko daje ciepło , ale pozwala również uwarzyć w imbryku odlotowy eliksir z ziół.
Po spożyciu eliksiru, języki się rozwiązują i świat jest przyjazny, można zaśpiewać hymn "Rycerzy trzech.....
Nie potrzebujemy żadnego dogo aby wymienić ukłony, bo twarda podłoga tej bacówki jest płaszczyzną równości
30649

bertrand236
12-11-2012, 21:51
Zapowiada się całkiem, całkiem...
Pozdrawiam

bartolomeo
12-11-2012, 22:31
Kmicic zdecydowanie wkroczył ze swoim zdaniemJako żywo nie był to Kmicić, ino dziki Tuhaj-bej za Kmicica przebrany. Tylko dzikie ludy mają bowiem swoje własne zdanie i tak sprawnie jak ten przebieraniec ogień rozpalić potrafią, za co sprawiedliwość go nie ominie bo dymem od tego ognia przez pół nocy próbował nas wytruć :evil:

Dlugi
12-11-2012, 22:56
Kołki osikowe i inne takie były Wam potrzebne? ;)

don Enrico
12-11-2012, 23:02
Kołki osikowe i inne takie były Wam potrzebne? ;)
Jako żywo .
Skąd wiedziałeś że o tym gorąco dysputowaliśmy ?

Dlugi
13-11-2012, 08:23
Nie podsłuchiwałem, taki miejscowy koloryt :-)
Ale jak na rycerzy przystało wartę wystawiliście, czy Was sen przywołany eliksirami przeróżnymi pokotem położył?

bartolomeo
13-11-2012, 08:52
Wieczorem, po zagotowaniu ziółek i wzmacniających eliksirów, wszystko ładnie dymem odkaziliśmy wypędzając wszelkie złe duchy i wyciskając z oczu łzy ostatnie. Wystawianie warty nie było potrzebne bo bez sprzętu p-gaz przebywanie w okolicy chaty było niebezpieczne nawet dla istot piekielnych, tylko wprawione w bojach jednostki siłą i godnością osobistą mogły stawić temu odpór, a takich się nie baliśmy. Potem zalegliśmy na wygodnej, drewnianej podłodze i podmroziliśmy się troszkę aby rankiem ochota większa do wędrówki przyszła :wink: Mimo to chwilę po wschodzie słońca pomarudziliśmy ale o przyzwoitej jeszcze godzinie rozległa się w bezludnej dolinie pieśń:

Hej, szable w dłoń! Łuki w juki, a łupy wziąć w troki
Hajda na koń! Hajda na koń! Okażemy się godni epoki, ach epoki!

Hej, szable w dłoń! Z tym okrzykiem na ustach zarzuciliśmy juki na plecy, przytroczyliśmy troki i z powodu braku koni ruszyliśmy łąką pod górę na własnych kopytach. Do portretów rodowych w chacie nie strzelaliśmy, złe słowo nas nie goniło, dzień wstawał piękny - czegóż chcieć więcej?

don Enrico
13-11-2012, 20:59
Stanica kresowa żegnała nas z żalem zmieszanym z porannym słoneczkiem
.
30651
.
"Hej, szable w dłoń! Z tym okrzykiem na ustach zarzuciliśmy juki na plecy, przytroczyliśmy troki i z powodu braku koni ruszyliśmy łąką pod górę na własnych kopytach. "
.
30652
.
Kmicic , jako zwykle bywało pogonił przodem, a za nim smętnie podążały dwa cienie. Początek był prosty bo po tych rozległych łąkach prowadziły nas szlaki turystyczne , więc się nie zgubiliśmy.
Gdzieś tam na wierchowinie pod Wahalowskim Wierchem , gdzie połoninne trawy ciągną się w nieskończoność zgubiliśmy sens
.
30653
.
Zgubiliśmy sens i ciągnęliśmy przez te dzikie pola w bezkres widoków.
- Azaliż Waszmość wiesz ku czemu zmierzamy ?
- Przecież to nie są trakty udostępnione turystycznie !!!
- Nie godzi się nam przemierzać ich, bez posiadanych uprawnień przewodnickich. ;)
- Toż jeszcze jakieś tołhaje mogą nas napadnąć i o zgubę przyprawić.
.
30654
.
ach żesz !
cóż za ferija kolorów wokół nas się kręci, podczas gdy na sławetnym forum klastrowym już dawno podano , że kolorki odpłynęły niczym kawiarenki.
.
30655
.
- Zaiste, nic tu po nas , trzeba gnać do fortalicyji, ale gdzież one są ?
- Czy wcześniej nie przyjdzie się nam zmierzyć z tymi tabunami tatarskimi, gdzie Semenowie przebrali się w roll-snopki
.
30656
.
- Ale jak nam dotrzeć do nich i obrócić w pył, kiedy potoki zamienione w bagna przez fabrykantów ołówkowych.
- Przyjdzie się przedzierać po stromych , urwistych zboczach aby zdobyć kolejne wzniesienie.
.
30657
.
Ten horyzont falujący kolorami aż po wieżę znaczącą szczyt Tokarni . Modrzewie teraz mają swoje najważniejsze dni.
To one zamykają niedostępne dla turysty połoniny.
Dobrze że nie jesteśmy turystami i możemy do woli błąkać się po tych trawach.
Tak mija godzina, za godziną, a Kmicic wciąż pędzi i pędzi. Żeby choć malutką przerwę zrobił i do jakiej karczmy zajechał, ale nie, ale nie. Nawet malutkiej puszeczki nie wyciągnie tylko każe iść dalej i dalej.
Zamiast popasu i popitku doprowadził nas w końcu na cmentarz w Wielkim Wisłoku.
.30658
.

bartolomeo
13-11-2012, 21:30
Trawa była jeszcze gdzieniegdzie sina od mrozu, ale lekko przemarznięte nocą stopy rwały się do wędrówki. A że słońce przygrzewało jak nie w listopadzie wędrowało się doskonale. Wahalowski tylko śmignął z boku, a łąki się ciągnęły i ciągnęły... Za plecami widoki na Bieszczady, z lewej pasmo graniczne, po prawej i przed sobą Beskid Niski w pełnej krasie. I cisza. Zagłoba szedł swoją ścieżką, Kmicic swoją, łąka była szeroka i nie narzucała jedynie słusznej drogi. Szliśmy chwilę wspólnie, a za chwilę traciliśmy się z oczu, byliśmy troszkę razem a troszkę każdy wędrował samopas, ze swoimi myślami.

Gdzieś w dolinie mignęła raz czy dwa droga do truskawkowej krainy, ale i na niej było spokojnie. Pewnie wszyscy jeszcze spali, wolna sobota przed narodowym świętem nie goniła ludzi do pracy. Wstawał leniwy dzień, początek weekendu. A my wędrowaliśmy sobie nie podejrzewając nawet, że Zagłoba coraz intensywniej myśli o posiłku :wink:

Niedaleko cerkwi każdy z nas wybrał coś dla siebie, ciekawy nagrobek, samą cerkiew, dzwonnicę... Ponowne ześrodkowanie nastąpiło na przystanku autobusowym. Dla porządku sprawdziliśmy, że następny kurs dopiero za dwa dni i poczłapaliśmy kawałeczek drogą. Niedaleko.

sir Bazyl
13-11-2012, 21:47
Kołki osikowe i inne takie były Wam potrzebne? ;)


Wieczorem, po zagotowaniu ziółek i wzmacniających eliksirów, wszystko ładnie dymem odkaziliśmy wypędzając wszelkie złe duchy i wyciskając z oczu łzy ostatnie. (...) Potem zalegliśmy...

"Zagłoba: ... Hej, pomnę te noce ukraińskie po barszczu ukraińskim, w tych jarach dniestrowych i w tych komyszach na tych myszach jak żeśmy się zaczęli walkonić, a tu wilcy nam wyją do wtóru, a tu znowuż basiory, a tu upiory i strzygi!

Wołodyjowski: Najgorszy jest rezun z bizunem na bachmacie w oczeretach przy chutorze za porohami z parchami po siwusze przy dziewusze z hołubcem w hajdawerach!

Zagłoba: Pst! Koledzy! Zdaje się, że Szwedzi ciągną!

Kmicic: Ciągną na nas?

Zagłoba: Gdzie tam, wódę ciągną z gąsiora!

Kmicic: O, nie pozwolimy, aby najeźdźca majątek narodowy nam trwonił. Baczność, panowie, szable w dłoń!

Zagłoba: No, nie jest najgorzej, mości panowie, ale nie jest i najlepiej!

Wołodyjowski: Średnio jest, panie Andrzeju, średnio..." ( A. Waligórski - Rycerzy Trzech, epizod II )



(...)
Tak mija godzina, za godziną, a Kmicic wciąż pędzi i pędzi. Żeby choć malutką przerwę zrobił i do jakiej karczmy zajechał, ale nie, ale nie. Nawet malutkiej puszeczki nie wyciągnie tylko każe iść dalej i dalej.
Zamiast popasu i popitku doprowadził nas w końcu na cmentarz w Wielkim Wisłoku.

" Kmicic: Oj niedobrze, koledzy, niedobrze! Znowuż były dwa dziwne znaki na niebie i jeden na ziemi!

Zagłoba: Oj, to niedobrze... A co one sobą przedstawiały, panie Andrzeju?

Kmicic: Jeden, dla przykładu, przedstawiał krzyż czerwony, i do tego skośny, w takiejż czerwonej otoczce, atoli na niebieskim polu!

Wołodyjowski: Biada nam, biada, był to zapewne dziwny znak całkowitego zakazu zatrzymywania!

Zagłoba: Nic inszego, jeno pan kasztelan Czarniecki musiał go ustawić, gdyż uporczywie twierdzi, iże za często się zatrzymujemy, a zbyt rzadko Szweda bijemy!" ( A. Waligórski - Rycerzy Trzech, epizod IV )

Browar
13-11-2012, 22:16
Ech skurczybyki,ale narobiliście mi smaka na Niski,hej...

don Enrico
13-11-2012, 22:45
Ech skurczybyki,ale narobiliście mi smaka na Niski,hej...
Hej ! ale tamte trasy nie są udostępnione turystycznie !
Jak iść Panie Premierze ? jak iść ?
gdy nie ma żadnych szlaków które by poprowadziły do celu

Piskal
13-11-2012, 23:08
Hej Wszmościowie! Mię się historyja owa podoba. Bez abominacyj czytać ją mogę. Tedy pierwszy daję kreskę, Roch Kowalski da drugą, a pan Michał oponentów wysiecze. Kufle w dłoń!

Browar
13-11-2012, 23:18
Hej ! ale tamte trasy nie są udostępnione turystycznie !
Jak iść Panie Premierze ? jak iść ?
gdy nie ma żadnych szlaków które by poprowadziły do celu

No tak! W Waszym i moim przypadku to przeszkoda zaiste dyskwalifikująca...

bartolomeo
14-11-2012, 08:42
poczłapaliśmy kawałeczek drogą. Niedaleko.Jako się rzekło drogą nie wędrowaliśmy długo ale i tak zdążyliśmy się nią znudzić i ponarzekać, że Pan Hetman żadnej karczmy gdzieś tutaj wystawić nie raczył. Na mapie widniała co prawda jedna, ale daleko za plecami, a przesądni rycerze nie są skłonni wracać, skoro już do przodu poszli. Porzuciliśmy więc drogę po małym postoju na ostatnim mostku (Zagłoba się zbuntował i postanowił jakiś pasztet z Turka czy inną mielonkę z Tatarzyna wsunąć, miodem niestety ani winem nie popijając z powodu braku tak jednego jak i drugiego). Zostawiliśmy więc bity trakt po lewicy i zapuściliśmy się w dzikie ostępy. Wieść niesie, że w tej okolicy niejaki wachmistrz srogi Luśnia morduje każdego, kto ciekawy wzrok za jakąkolwiek niewiastą odwróci, mieliśmy się więc w wielkiej ostrożności aby w razie niebezpieczeństwa (czytaj - pojawienia się jakiejś białogłowy) czem prędzej udać się na z góry zaplanowane pozycje. Rozmowy zamilkły, głowy obracały się dookoła jak anteny radarowych stacji imć Pana Hetmana, oczy myszkowały po okolicy a uszy nadsłuchiwały sygnałów zagrożenia. Na szczęście oczy znajdowały jedynie łąkę za łąką a uszy wychwytywały czasem wyraźniejszy a czasem odchodzący w dal szum Dniestru. Wisłoka znaczy się :wink: Padła nawet propozycja, aby zbudować dłubanki i do centralnej stanicy RZ spłynąć, ale co krok pojawiające się na rzece porohy skutecznie nam ten pomysł wybiły z głowy.

Wędrowaliśmy więc znów niekończącymi się łąkami nad wijącym się niżej Dniestrem (Wisłokiem znaczy się) i tylko gęsto rozstawione stanowiska strzeleckie nieznanej proweniencji wprowadzały w tę sielankę niejaki dysonans. Najwyraźniej wieści o wachmistrzu srogim Luśni nie były nic a nic przesadzone. Już widzieliśmy oczami wyobraźni te bielejące kości i nagie czaszki zawieszone nad wejściowymi drzwiami do jego samotni. Mieliśmy jedynie nadzieję, że nie będą to nigdy nasze czaszki...

sir Bazyl
14-11-2012, 17:04
Jak już wcześniej Waszmoście napisali, każden szedł był po swojemu, a imć Zagłoba fortelu chcąc użyć i drogę sobie skrócić, wybrał całkiem inną trasę, którą żeśmy z Wołodyjowskim przy wałach
30667
wałkoniąc się w oczekiwaniu, z dala podziwiali:
30665
radośnie się rechocząc, że pewnikiem pludry albo insze hajdawery przyjdzie mu na bobrowych rozlewiskach zmoczyć zanim się do kompaniji przedrze bez dolinę, która pomiędzy nami raczyła się rozkraczyć, obnażając całą swoją urokliwość:
30664 30666
Wkrótce zewarliśmy m.in. szyki , i bezkresem pól dzikich i nieogarnionych, podziwiając okoliczne oczerety
30669 30670
podrałowaliśmy ku najbliższej świątyni
30668
Jako, że żadnych wojsk oblężniczych nie wypatrzyliśmy, z braku harmaty nafutrowaliśmy Zagłobę pasztetem, wmawiając mu „naści smoku kiełbaski”.

sir Bazyl
14-11-2012, 19:31
W dzikim pędzie minęliśmy zabudowania napotkanego chutoru
30671
i zagłębiliśmy się w nadrzeczne meandry
30672
Woda na porohach szumiała "kęsim, kęsim, kęsim"
30673
a my

(...) Już widzieliśmy oczami wyobraźni te bielejące kości i nagie czaszki zawieszone nad wejściowymi drzwiami ...
30675 30676 30674

don Enrico
14-11-2012, 21:01
(...)
Jako, że żadnych wojsk oblężniczych nie wypatrzyliśmy, z braku harmaty nafutrowaliśmy Zagłobę pasztetem, wmawiając mu „naści smoku kiełbaski”.
Taka to była swawolna kompanija a przecież :
Jak mawiali starożytni: kiedy w brzuchu pusto, w głowie groch z kapustą.- ( Zagłoba )
A jeszcze gorzej kiedy wara wisi , a tu nie znajdziesz choćby jednego kuśtyczka zacnego miodu, tylko gonić i gonić
i to za czym ?
Za krętymi łęgami Dniestru przebranego za Wisłok
.
30677
.
Który na dodatek urwistymi zboczami bronił dostępu. Gdy chaszcze i oczerety ustąpiły na chwilę łączce ukazało się zagubione cmentarzysko.
Miejsce owo onegdaj nazywane było Surowicą, było surową lekcyją nad mijającym czasem
.
30678
.
Dziś jeno zabłąkany wędrowiec tutaj trafi, a i on nie wiedzieć czemu ?
Bo jak się stąd wydostać gdy rozległe wody otaczają wokół, broniąc dostępu
.\
30679
.
Szczęściem onym, które dotknęło rycerzy, był widok Chreptiowa a raczej resztek tej sławetnej stanicy kresowej
Imć Kmicic obiecywał, że tam właśnie po 6 godzinach łazegi powitają nas gorącą strawą i napitkiem.
No to hej szable w dłoń ! idziemy doń !
30680
.

bartolomeo
16-11-2012, 06:37
Dodreptaliśmy, jak było wyżej powiedziane, na zasłużony, (odrobinkę) dłuższy odpoczynek. Karczma była otwarta, dawali piwo i jelenie polędwiczki z cebulką... a przynajmniej tak byśmy chcieli :mrgreen: Bo kresowa stanica była opuszczona, okiennice zamknięte, informacja o żurku i piwie za rogiem (czyli za 5km) nawet lekko drażniła :wink: Nie było rady, wyciągnęliśmy z juków własne produkty, zagotowaliśmy wodę i pobiesiadowaliśmy chwilę przy tym, co sobie sami przynieśliśmy. Ciężki jest los wędrowca, na szczęście w miarę jedzenia staje się coraz lżejszy.

Wzmocniliśmy się troszkę po czym znów ruszyliśmy w drogę. Po chwili wahania zamiast iść - jak na rycerzy przystało - drogą polną przez łąkę połasiliśmy się na nowiutki dukt oznaczony najbardziej skomplikowanym znaczkiem ścieżki jaki zna natura. I za karę po chwili znów musieliśmy się przez las przedzierać kierując się na starą, sprawdzoną drogę. Jak osiągnęliśmy biskupie dobra dzień zaczął się kończyć. A przed nami jeszcze był kawałek drogi... na szczęście ścieżka była wyraźna (choć, o zgrozo, nieoznaczona i nieudostępniona) więc wędrowaliśmy spokojnie łapiąc znikające w półmroku widoki. Jeszcze graniczne było widać, ale i chmury zaczęły nadciągać, wraz ze zmrokiem za chwilę zamknęły nam horyzont i zmusiły do wypatrywania raczej tego co pod nogami a nie gór dookoła.

Dlugi
16-11-2012, 08:11
...Po chwili wahania zamiast iść - jak na rycerzy przystało - drogą polną przez łąkę połasiliśmy się na nowiutki dukt oznaczony najbardziej skomplikowanym znaczkiem ścieżki jaki zna natura...
Nie spodobał Wam się szlak kurierów beskidzkich? ;)

Tak się zastanawiam którędy Was pociągnęło do Surowicy - czyżby przez Kiczerę?

bartolomeo
16-11-2012, 08:35
Nie spodobał Wam się szlak kurierów beskidzkich? ;)Szlak niesamowity, znaczek ma przepiękny, tylko jak zwykle brak wiadomości skąd prowadzi, dokąd i którędy :wink: No to już woleliśmy iść po swojemu, bo choć i tak nie do końca wiadomo, którędy się pójdzie, to nie ma wątpliwości skąd się idzie i mniej więcej wiadomo dokąd :mrgreen:


Tak się zastanawiam którędy Was pociągnęło do Surowicy - czyżby przez Kiczerę?Północnymi stokami Kiczery, a bardziej nawet brzegiem Dniestru. To znaczy Wisłoka :wink:

Dlugi
16-11-2012, 09:08
Szlak niesamowity, znaczek ma przepiękny, tylko jak zwykle brak wiadomości skąd prowadzi, dokąd i którędy
To jest nowy szlak, jak wracałem z Bieszczadów po Hyrlatej wtedy pierwszy raz zobaczyłem jego oznaczenia nad Wolą Niżną. W listopadzie jak udawałem się na cmentarze na Kamieniu był już wyznakowany w kierunku Jasiela. Więcej informacji na pewno będzie można uzyskać podczas spotkania MBN w dniu 24.11. (mam nadzieję że nie potraktujecie mnie za tę reklamę jak pewną osobę ;) )
Link do informacji: http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/aktualnosci/ho

tomas pablo
16-11-2012, 11:16
...Długi - będziesz na Długim ? ;)

Dlugi
16-11-2012, 12:02
Niestety nie, byłem już 2 razy a teraz czuję mocny niedosyt łażenia więc w sobotę ruszę na wycieczkę Ług, Regietów, Jaworzyna i może z resztą grupy Żdynia?
Sumienie mnie gryźć jednak będzie...

don Enrico
16-11-2012, 14:16
Jakżesz niewysłowiona radość rozjaśniła nasze oblicza na widok kotwicy. Kotwica wszakże jest symbolem nadziei. Nadzieja wstąpiła w nas, że dotrzemy dzisiaj do celu, czyli do stolicy "Wina truskawkowego"
tu małe wyjaśnienie : kotwice ozdobione ornamentem pojawiały się sukcesywnie co 50m na przydrożnych drzewach.
Podobnie jak Dlugi domyślaliśmy się że to jakiś nowy szlak, którego nie ma na mapach i pewnie nie będzie, bo i po co ?
Szlak ten prowadzi skądś dokądś - i niech tak zostanie. Szeroka, nowa droga zwózkowa i co 50 m znaczek. Dlaczego tak często ?
Bo jakby ktoś miał wątpliwości to .....
Wątpliwości miał imć Kmicic i nie mógł zdzierżyć tego asfaltowania po szlaku.
Skręcamy w chaszcze - zabrzmiało jak rozkaz - i po kilkunastu minutach wyszliśmy na piękne rozłożyste łąki Biskupiego.
Tu już nie było żadnego szlaku, więc z narażeniem własnego życia, polami, ścieżynkami i duktami zmierzaliśmy do stolicy , której światła jaśniały w dole.
Ciemność już nas otoczyła gdy dotarliśmy do bram miasta. Napotkane straże czuwały i skierowały nas na rynek, dając nadzieję , że znajdziemy tam i dach nad głowy i coś ze strawy.
Najpierw dach. Znajdujemy miejscowe schronisko, co prawda nie Brata Alberta jeno o nazwie Zaścianek, wchodzimy a tam luda mnogo.
Zapytana gospodyni o możliwość noclegu rozkłada bezradnie ręce : wszystko zajęte.
Myśli się kotłują , bo chciałby człek zrozumieć i nie może, bo jak to jest ?
- W Bieszczadach najgorszy sezon od lat, wszędzie pustki, a tu - w takich Jaśliskach - w listopadzie - wszystko zajęte !!!
- Cóż czynić nam wypada ? Jaka na to rada ?
Udaliśmy się na naradę do pobliskiego baru, który wedle zapewnień miejscowej ludności miał być otwarty, tylko jego drzwi jeszcze o tym nie wiedziały. Na szczęście pojawił się dyrektor i zaczęła się rozmowa na wysokim szczeblu :
- małe piwo - kierowniku - takie najtańsze
- co "małe piwo" - dyrektorze
- napiłbym się - kierowniku
- no to się napij - dyrektorze
- ale nie mam pieniędzy
- no sobie zarób
- kiedy chory jestem
- ale chorzy nie piją piwa, chyba że na receptę, a receptę masz ?

don Enrico
16-11-2012, 19:18
Teraz będzie parę ilustacyji z owego zakątka w którym czas płynie według innych reguł.
Te klimaty opisane kiedyś przez Stasiuka i zobrazowane "Winem truskawkowym " pokazują ze istnieje inny świat.
Inny od tego zmaterializowanego, rzeczywistego, informatycznego.
W poszukiwaniu tego świata następnego dnia , gdy jasność rozświetliła okolicę udaliśmy się na cmentarz
30683
.
Cmentarze , to takie cudowne miejsca do których zdążamy i które tak dużo mówią o życiu.
Ten cmentarz świeżo przetrwał gwałtowne wiatry wieczorne, ale ozdoby pamięci rozrzucone były wszędzie
.
30684
Z cmentarza rozciąga się widok na miasto z kluczowym obiektem czyli kościołem. Tam można zobaczyć w odpowiedniej porze najpiękniejsze w regionie wieńce tworzone przez rolników jako dar za zbiory.
.
30685
dróżki prowadzącej do cmentarz pilnuje unikatowa kapliczka z latarnią.
Miłośnicy tego regiony pewnie wiedzą gdzie jest jej przyrodnia siostra
.
Wkrótce w drodze na rynek przejął nas samozwańczy przewodnik , który wskazał nam resztki murów, jako pozostałości po minionych dniach wspaniałości Jaślisk. Tu prowadzi nas na rynek, opowiadając historię ratusza i podziemi.
.
30686

bartolomeo
16-11-2012, 19:46
W Bieszczadach najgorszy sezon od lat, wszędzie pustki, a tu - w takich Jaśliskach - w listopadzie - wszystko zajęte !!!Zajęte całe schronisko, pani gospodyni nawet na glebę nie chce nas wpuścić. Ale stara się pomóc jak może i dzwoni do zaprzyjaźnionej agroturystyki. Dzwoni, rozmawia, dziękuje i przekazuje nam wieść: "wszystko zajęte". Do Jaślisk zjechali w ten wieczór chyba wszyscy wędrowcy z Podkarpacia... Ale pani się nie poddaje i dzwoni dalej... W kolejnym (i ostatnim znanym pani miejscu) są już goście, ale jeszcze jeden pokój się dla nas znajdzie. Uffff... Mamy do dyspozycji jedno łóżko, jeden rozkładany fotel i jedną podłogę. Plus jedna łazienka, jedna lodówka, jeden czajniczek - w sumie wyszliśmy na tym oblężeniu Jaślisk całkiem nieźle.

Ale zanim dotarliśmy na nocleg musieliśmy, normalnie musieliśmy odwiedzić bar na Rynku w Jaśliskach. Wiecie, jak to jest, prawda? Kawał drogi w nogach, ciemno, zimno i wieje, ale zanim pójdziemy na nocleg musimy odwiedzić bar w Jaśliskach. Dziewczyny spotkane na dole przy głównej drodze potwierdziły wcześniej, że otwarty. Pani w schronisku też mówi, że otwarty. Wszyscy mówią, że otwarty. A on - zamknięty. Normalnie nieregulaminowo, swoje zdanie ma i basta :evil:

Na szczęście sklep był otwarty i to nawet nie jeden. Zrobiliśmy małe zakupy, posiedzieliśmy przed sklepem (ależ było zimno!) i zakulbaczyliśmy ostatni raz tego długiego dnia. Mijało 10 godzin od wyjścia z bezludnej, wampirzej doliny, od dwóch godzin było już ciemno, kilometry w nogach mocno dawały się we znaki, a jeszcze kawałeczek był przed nami. Dwa zakręty, kurhan z kapliczką, cmentarz... i jest nocleg. Nie, nie na cmentarzu :wink: ale całkiem niedaleko. Ciepły pokój, ciepła woda, krzesło, łóżko... Można było się rozgościć, otworzyć piwo i... zasnąć. Otwarte piwo zaś zostało dokończone dnia następnego :mrgreen:

PS Zdjęcia z powyższego postu pochodzą już z następnego dnia, niech Was nie zmyli ostre słońce.

asia999
16-11-2012, 21:27
Zapowiada się całkiem, całkiem...
rozwinęło się też całkiem, całkiem : ))

...skradam się tu po cichutku wirtualnym śladem tej wyprawy :wink: i śledzę z wielkimi emocjami przygody rycerzy trzech... i się tylko zastanawiam: czy pojedynek imć Kmicica z imć Wołodyjowskim już był czy dopiero będzie? ;)

don Enrico
16-11-2012, 22:37
(...)i się tylko zastanawiam: czy pojedynek imć Kmicica z imć Wołodyjowskim już był czy dopiero będzie? ;)
No to Cię rozczaruję.. nie o ten pojedynek tu chodziło.
Ale już (nad pod niesienie) miałem dziś telefony kandydatów na następne postacie

sir Bazyl
16-11-2012, 23:10
... i się tylko zastanawiam: czy pojedynek imć Kmicica z imć Wołodyjowskim już był czy dopiero będzie? ;)
Waćpanna nie drżyj i oczu nie wypłakuj :wink: , pojedynek zakończył się zwycięstwem, z tym, że nie wiadomo czyim, senat nad tą sprawą debatuje już nie jedną niedzielę.

(...) Uffff... Mamy do dyspozycji jedno łóżko, jeden rozkładany fotel i jedną podłogę. (...)
Całkiem nam się wszystko pokiełbasiło i Wołodyjowski padł pierwszy i to na wznak, na jedyne łóżko, kołderką się nakrył, ale mimo to, jakoś do rana przetrwał na swym bojowym stanowisku. Zagłoba z kolei, jak to starzy opoje mają we zwyczaju, na podłogę się osunął i tak mu zostało, natomiast Kmicic we fotelu się pogrążył i rozpaczy, że knajpa nieczynna.
Niezły pasztet, a komu laur się należy, nie wiadomo...

bartolomeo
17-11-2012, 08:33
A rano wstaliśmy wypoczęci, mrozu w stopy czuć nie było to i do łażenia nas nie ciągnęło tak jak poprzedniego dnia. Zjedliśmy leniwe śniadanko, popiliśmy kawą i powolutku zebraliśmy się w sobie. Podziękowaliśmy gospodyni, że nas przygarnęła (a nie było jej wieczorem w domu, wszystko wytłumaczyła nam telefonicznie) i poszliśmy... w Jaśliska :mrgreen: Cmentarz, kościół, stare chałupy, resztki murów obronnych, kilka kapliczek, schody do starej knajpy (które pewien Maciek szturmował gąsienicowym mazurkiem), przystanek autobusowy... Połaziliśmy po Jaśliskach bo warte są tego, a potem przygarnął nas stół przed sklepem. I na chwilę wtopiliśmy się w życie miasteczka :wink: Pojawił się znów znany od wczoraj miłośnik darmowego piwa, pojawili się inni, pojawiły się też ponownie truskawkowe klimaty. Zrobiło się tłoczno, a jak skończyła się msza w kościele to śmiało można powiedzieć, że przez jaśliski rynek przewaliły się tłumy.

A my siedzieliśmy, patrzyliśmy na zamknięte od lat kino, na mazurkowe schody, na słynny przystanek PKS. I snuliśmy plany na następną wyprawę do Jaślisk :mrgreen: I pewnie bardziej by do tego klimatu pasowało gdyby przyjechała po nas rozklekotana H9, ale zjawił się mały busik, który zabrał nas do codzienności. Na chwilę :wink:

sir Bazyl
17-11-2012, 08:45
Szlak niesamowity, znaczek ma przepiękny, tylko jak zwykle brak wiadomości skąd prowadzi, dokąd i którędy :wink:
W każdym razie, na tym odcinku prowadzi drogą leśną acz wyasfaltowaną, którą jakem w Polanach ujrzał, to mi całkiem kopara opadła i z „zachwytu” wyrwało mi się iście nie po rycersku:
- O k....!!!



No to już woleliśmy iść po swojemu, bo choć i tak nie do końca wiadomo, którędy się pójdzie, to nie ma wątpliwości skąd się idzie i mniej więcej wiadomo dokąd :mrgreen:

Zgrabnieś waść to ujął, widać, że niebiosa wzrostu skąpiąc innych przymiotów nie żałowały i głowę nosisz nie od parady a językiem sieczesz celnie. Zawżdy swobodna wędrówka mi się z tym kojarzy, a narciarze (ci prawdziwi oczywiście a nie wyciągowi) nazywali ją wyrypą, opisując jej piękno słowami:
„Koroną turystyki zimowej jest narciarska wyrypa. Własnie wyrypa, a nie wycieczka. Na wycieczce wiadomo z góry: tedy, siędy, o tej godzinie wymarsz, a o tamtej nocleg. Urok wyrypy polega na tym, że wiesz tylko jedno: skąd wychodzisz i dokąd chcesz dotrzeć.
Czy cel osiągniesz, gdzie zanocujesz i na którym boku – o tym dowiesz się później, gdy wrócisz do domu. Nie jesteś pewien nawet marszruty. Tysiące przeszkód mogą ci stanąć na drodze i w rezultacie pójdziesz zupełnie innym szlakiem. Ani ty, ani najbardziej doświadczony z twoich towarzyszy nie jesteście w stanie przewidzieć rozwoju wypadków.” ( Stanisław Zieliński – „W stronę Pysznej” )

asia999
17-11-2012, 14:38
No to Cię rozczaruję.. nie o ten pojedynek tu chodziło.
Ale już (nad pod niesienie) miałem dziś telefony kandydatów na następne postacie
Łoooo!!! Bohun będzie? :-P


Waćpanna nie drżyj i oczu nie wypłakuj :wink: , pojedynek zakończył się zwycięstwem, z tym, że nie wiadomo czyim, senat nad tą sprawą debatuje już nie jedną niedzielę.
Całkiem nam się wszystko pokiełbasiło i Wołodyjowski padł pierwszy i to na wznak, na jedyne łóżko, kołderką się nakrył, ale mimo to, jakoś do rana przetrwał na swym bojowym stanowisku. Zagłoba z kolei, jak to starzy opoje mają we zwyczaju, na podłogę się osunął i tak mu zostało, natomiast Kmicic we fotelu się pogrążył i rozpaczy, że knajpa nieczynna.
Niezły pasztet, a komu laur się należy, nie wiadomo...

Dalibóg! Że nie usieczon nikt, to znak wielkiej przychylności od losu. Kontentam wielce. :-D A że pokiełbasiło się to inna sprawa zupełnie - padli gdzie chcieli, bez respektu dla tradycji, nie bacząc na to, że co jak co ale fo(r)tel był Pana Zagłoby. :mrgreen:


Czy cel osiągniesz, gdzie zanocujesz i na którym boku – o tym dowiesz się później, gdy wrócisz do domu. Nie jesteś pewien nawet marszruty. Tysiące przeszkód mogą ci stanąć na drodze i w rezultacie pójdziesz zupełnie innym szlakiem. Ani ty, ani najbardziej doświadczony z twoich towarzyszy nie jesteście w stanie przewidzieć rozwoju wypadków.” ( Stanisław Zieliński – „W stronę Pysznej” )

Prawdaż to, prawda. Wszak też: "nie masz jak droga na duszne troski i niepokoje." (Potop, H. Sienkiewicz). Tedy prawcie waszmościowie kędy droga dalej wiodła i ku czemu. : ))

don Enrico
17-11-2012, 16:37
Co by poczuć smak wina truskawkowego rozsiedliśmy się na rynku , trzymając w dłoniach szklanice.
Wokół nas nadal toczył się film. Nie kręcony , nie reżyserowany ale jak najbardziej prawdziwy.
.
https://lh6.googleusercontent.com/-W2XtPsyLFAQ/UKefZhSMrwI/AAAAAAAAEE4/38YyE_hUXV0/s640/Trzech.jpg

joorg
17-11-2012, 17:17
Co by poczuć smak wina truskawkowego rozsiedliśmy się na rynku , trzymając w dłoniach szklanice.
Wokół nas nadal toczył się film. Nie kręcony , nie reżyserowany ale jak najbardziej prawdziwy.
.
https://lh6.googleusercontent.com/-W2XtPsyLFAQ/UKefZhSMrwI/AAAAAAAAEE4/38YyE_hUXV0/s640/Trzech.jpg
Superrrrrrrrrr, a ja nie wiedziałem ,że najedziecie "nasze ziemie" ;) atakując "asfaltówką" od P Surowicznych
ps.świetnie to opisujecie
ps2. dobrze ,że byki już z Surowicznych wyprowadzili na zimę...bo tak łatwo by nie było :)

bartolomeo
18-11-2012, 19:56
Tedy prawcie waszmościowie kędy droga dalej wiodła i ku czemu. : ))Dalej droga wiodła do domu... Skończyły się krótkie wakacje i czas było wracać.

Ale!

Ale dziś rano prawdziwa, rozklekotana H9 zatrzymała się na chwilę na rynku w Jaśliskach, zaraz obok "naszej" ławki. A z H9 wysiedli Kmicic i Wołodyjowski, bez Zagłoby niestety, któren się był zbuntował bo tydzień wcześniej zbyt mało było postojów na jedzenie. Z rycerzy trzech zostało tylko dwóch :-( Ale humory mimo to dopisywały i choć godzina była wczesna to rycerze nie zwlekając samowtór ruszyli na Dzikie Pola!

don Enrico
18-11-2012, 22:33
(...) bez Zagłoby niestety, któren się był zbuntował bo tydzień wcześniej zbyt mało było postojów na jedzenie. Z rycerzy trzech zostało tylko dwóch :-( Ale humory mimo to dopisywały i choć godzina była wczesna to rycerze nie zwlekając samowtór ruszyli na Dzikie Pola!
Hej tam Dzikie Pola uległy ,muszą poczekać, bo nastał czas nalewek.
Priorytet jest . kiedyś na forum naznaczony osobnym wątkiem.

asia999
18-11-2012, 22:39
Co by poczuć smak wina truskawkowego rozsiedliśmy się na rynku , trzymając w dłoniach szklanice.
Wokół nas nadal toczył się film. Nie kręcony , nie reżyserowany ale jak najbardziej prawdziwy.
Kwiat rycerstwa na tej ławce, kwiat prawdziwy! :-D , co sam Pan Kasztelan chyba docenił, że szklanice z własnym wizerunkiem na okoliczność oną wysposobił. :wink:

Skończyły się krótkie wakacje i czas było wracać.:-(

Z rycerzy trzech zostało tylko dwóch :-( :cry:

Ale humory mimo to dopisywały i choć godzina była wczesna to rycerze nie zwlekając samowtór ruszyli na Dzikie Pola!
:-D:-D

don Enrico
18-11-2012, 23:43
Kwiat rycerstwa na tej ławce, kwiat prawdziwy! :-D , co sam Pan Kasztelan chyba docenił, że szklanice z własnym wizerunkiem na okoliczność oną wysposobił.(..)

w rzeczy samej. kwiat rycerstwa !

don Enrico
18-11-2012, 23:46
Przyznaję się bez bicia ....obejrzałem po raz kolejny "Wino

Dlugi
19-11-2012, 10:11
Kwiat rycerstwa na tej ławce, kwiat prawdziwy! :-D , co sam Pan Kasztelan chyba docenił, że szklanice z własnym wizerunkiem na okoliczność oną wysposobił. :wink:


Zaciekawiło mnie to zdjęcie - dwóch rycerzy w strojach maskujących dodatkowo z błotem za pan brat a trzeci jakiś taki czyściutki??? Na rękach go nosiliście ? ;)

Ale dziś rano prawdziwa, rozklekotana H9 zatrzymała się na chwilę na rynku w Jaśliskach, zaraz obok "naszej" ławki. A z H9 wysiedli Kmicic i Wołodyjowski, bez Zagłoby niestety, któren się był zbuntował bo tydzień wcześniej zbyt mało było postojów na jedzenie. Z rycerzy trzech zostało tylko dwóch :-( Ale humory mimo to dopisywały i choć godzina była wczesna to rycerze nie zwlekając samowtór ruszyli na Dzikie Pola!

Czyli czekamy na ciąg dalszy :-)

Pierogowy
19-11-2012, 13:12
No to Cię rozczaruję.. nie o ten pojedynek tu chodziło.
Ale już (nad pod niesienie) miałem dziś telefony kandydatów na następne postacie

piknie to waszmościowie ujęli,
pyszna okazyja azali była :)

śmiem donieść :

KETLING: O, to bardzo dobrze, a jak się ów Tatarzyn nazywa?
WOŁODYJ: Nazywa się proszę pana Helmut Oberszmajzer.
AZJA: Typowo tatarskie to nazwisko i bardzo zacny rod, któremu przysługuje tytuł Chana.
ZAGŁOBA: Może Hansa?
AZJA: Bardzo być może, w każdym razie ich zawołanie bojowe brzmi: "Hałła hałła hajli hajlo ało".
ZAGŁOBA: Jak jak?
WOŁODYJ: "Hałła hałła hajli hajlo, ało"! Piękny to jest okrzyk i długoletnie posiada on proszę pana tradycje z minionych wojen. Ha ha ha, "z minionych".
("NA MULTAŃSKIEJ STRONIE " ,ANDRZEJ WALIGÓRSKI)



iż zbliża się niedojda łode zachodniej stanicy
świtem go ,wąsatego bisurmańca obaczycie
na
szczycie :)

bartolomeo
19-11-2012, 18:36
Jakoś nam się tak ostatnio składało, że dopiero co byliśmy z Kmicicem na Flaszy (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/7646-Nad...-zalewem?) a już się nam wymarzyło posiedzieć na Bani. Jakby kto myślał, że do sklepu najpierw poszliśmy, to by się głęboko mylił. Poszliśmy szukać baszty czyli zabytku, co się prawie skończyło upadkiem z 30-metrowej skarpy i kąpielą w lodowatej wodzie - ale tylko prawie, bo w czas się wycofaliśmy baszty raczej nie odnajdując, choć kto ją tam wie. Konwencjonalną metodą (czyli po asfalcie) opuściliśmy Jaśliska i skracając sobie drogę skrótem do skrótu rozpoczęliśmy mozolne podejście. A czego tam po drodze nie było... Nie było na przykład domku na sympatycznej działce z widokiem, a obok tego domku nie było też wody. Ale plany snuliśmy wielkie, jak to rycerzom z ambicjami wypada. Już byliśmy prawie na górze, gdy zadudniło, zatrąbiło, zawyło, pociemniało i zadzwoniło. Niechybnie wachmistrz srogi Luśnia jednak nas dopadł :-( Nie osobiście na szczęście a przez projekcję akustyczną jedynie i z małego pudełeczka gadając jął się wypytywać o plany i terminy. Wietrząc podstęp zdradziliśmy kilka jedynie szczegółów żądając w zamian karkówki z zapiekanymi ziemniaczkami (coby mu to chwilę zajęło), po czym czem prędzej zasiedliśmy na Bani obserwując przebiegający poniżej dukt i miejsce, w którem wachmistrz srogi Luśnia miał się z nami spotkać za trzy kwadranse.

He he he, za trzy kwadranse! :mrgreen:

komisaRz von Ryba
20-11-2012, 00:57
...He he he, za trzy kwadranse! :mrgreen:
stado dzikich żubrów , pata taj pata taj
https://lh3.googleusercontent.com/-Fxi4RK5lD34/UKq5G38l1EI/AAAAAAAACeY/nOso8_ei2lI/s640/ORL_8417.jpg

don Enrico
20-11-2012, 11:05
(...). Wietrząc podstęp zdradziliśmy kilka jedynie szczegółów żądając w zamian karkówki z zapiekanymi ziemniaczkami (coby mu to chwilę zajęło),(...)
Czyżby karkówka z ziemniaczkami została zjedzona przez stado żubrów ?

bartolomeo
20-11-2012, 16:21
Siedzieliśmy więc sobie na Bani, liczyliśmy przejeżdżające dołem powozy zaprzężone w mechaniczne konie i było dobrze. Słońce co prawda schowało się za chmurą, wystraszone pojawieniem się wachmistrza srogiego Luśni, zaczęło też ostro wiać, ale w jukach znalazły się jakieś zapasy a i czas był odpowiedni aby przed spotkaniem z Luśnią odrobinę choć się wzmocnić. A jak się wzmocniliśmy to dodając sobie nawzajem otuchy ruszyliśmy w dół.

Nie, nie najprostszą drogą, na końcu której z pewnością czekał srogi wachmistrz. Przeskoczyliśmy przez łąkę i złapaliśmy Drogę Pod Modrzewiami, aby wyjść kawałeczek za przełęczą - potrzebowaliśmy choć tej odrobiny przewagi. I choć szliśmy bardzo wolno to w końcu zamajaczył przed nami nami czarny asfalt głównej drogi. Podeszliśmy delikatnie, rozglądnęliśmy się i... MATKO BOSKA! Luśnia już tam na nas czekał...

Na nic zdał się paniczny odwrót, na nic przegrupowanie szyków i wysunięcie Kmicica na pierwszą linię (a co!), na nic cały nasz rycerski kunszt i mistrzostwo we władaniu szabelką. Już, już żegnaliśmy się z górami, z bukami, z ptakami, z jukami, z jakami, z iliuszynami i z AN-2...

asia999
20-11-2012, 19:51
stado dzikich żubrów , pata taj pata taj
Jak obaczyć tu dano, pierwszym szablom (czy też stuptutom raczej może :wink:) Rzeczypospolitej, i stado żubrów nie straszne.
Do nogi! - rzekną - a już jeden z drugim zwierz dziki do nóg się łasi. ; )

Pierogowy
20-11-2012, 22:57
Do nogi! - rzekną - a już jeden z drugim zwierz dziki do nóg się łasi. ; )

hi hi hi

komisaRz von Ryba
21-11-2012, 00:57
Jak obaczyć tu dano, pierwszym szablom (czy też stuptutom raczej może :wink:) Rzeczypospolitej, i stado żubrów nie straszne.
Do nogi! - rzekną - a już jeden z drugim zwierz dziki do nóg się łasi. ; )

do nogi ?
z reki im jadły
czy jakos tak ...
https://lh4.googleusercontent.com/-Be1TqYGVcgc/UKwJ_d5ighI/AAAAAAAACes/Fpyb8aZ63m4/s512/ORL_8428.jpg

Pierogowy
21-11-2012, 10:56
do nogi ?
z reki im jadły
czy jakos tak ...
https://lh4.googleusercontent.com/-Be1TqYGVcgc/UKwJ_d5ighI/AAAAAAAACes/Fpyb8aZ63m4/s512/ORL_8428.jpg

napiszę,
że wręcz kontakt zaistniał na wysokości usteczek (nie warg...),
ogólnie wiadomo,że przez żołądek do serca i takie tam...
bęc

bartolomeo
21-11-2012, 18:15
Ponieważ spotkanie z Luśnią zostało już przez Was doskonale rozpracowane to nie będę się powtarzał i pójdę z relacją dalej :mrgreen:

Wędrowaliśmy przez chwil kilka wspólnie, minęliśmy najstarszą i najnowszą kapliczkę (wielkie teraz kapliczki stawiają, tylko krzyż na górze maleńki... jeżeli w ogóle jest, bo z ziemi to nie idzie go dostrzec) i przez jedno, drugie i trzecie słoneczko dobrnęliśmy na przełączkę z krzyżem. Już we dwóch, bo wachmistrz srogi Luśnia odłączył się od nas aby do powozu wrócić. Pokierowaliśmy go sprytnie nie tam, gdzie się wybierał, i chichocząc w kułak przedreptaliśmy jeszcze przez jeden Dział i pod lasem zrobiliśmy popas. Zbieraliśmy siły na podejście. A jak już nazbieraliśmy to przez lasek przeskoczyliśmy na szlak szlaków (capo di tutti szlaki) i niebawem stanęliśmy przed Górą.

Phi, też mi góra. Nie na takie się w Gorganach właziło!

bartolomeo
21-11-2012, 18:39
To następuje mała dygresja i krótkie wyjaśnienie tego, co mi po głowie chodziło, jak na tę Górę wchodziłem. Poprzedni raz byłem na niej prawie dokładnie 29 lat temu (dla ciekawych: 29 lat i 26 dni), miałem nawet plan, aby doczekać do trzydziestki i urządzić na górze małe święto. Nie wyszło :wink: A jak ktoś wątpi, że jestem wystarczająco stary aby łazić po górach już 30 lat (z wieloma przerwami niestety) to poniżej dowód. Na drugiej stronie jest podpis Pigmeja, którego niniejszym serdecznie pozdrawiam. Pewnie mnie nie kojarzy, ale ja jego tak :-)

http://www.bmiller.pl/forum/2012/dowod.jpg

Jest na tym forum jeszcze jeden uczestnik tamtego rajdu (Jesienne Harce w Beskidzie Niskim, SKPB Rzeszów, 1983 r.). Jego też pozdrawiam :mrgreen:

Dlugi
21-11-2012, 19:13
Wędrowaliśmy przez chwil kilka wspólnie, minęliśmy najstarszą i najnowszą kapliczkę (wielkie teraz kapliczki stawiają, tylko krzyż na górze maleńki... jeżeli w ogóle jest, bo z ziemi to nie idzie go dostrzec) i przez jedno, drugie i trzecie słoneczko dobrnęliśmy na przełączkę z krzyżem.

Aleś mi zagadkę zapodał z tą najstarszą i najnowszą kapliczką. Jedną z nich skojarzyłem natomiast tę pozostałą dobrą chwilę nie mogłem skojarzyć :-)

bartolomeo
21-11-2012, 19:20
Ale jednak skojarzyłeś :mrgreen: Jak przechodziliśmy obok to taka myśl padła i chyba całkiem trafna - bo teraz prawie każdy nosi przy sobie relikwię właśnie tej, nowej religii...

asia999
21-11-2012, 19:37
z reki im jadły czy jakos tak ...
https://lh4.googleusercontent.com/-Be1TqYGVcgc/UKwJ_d5ighI/AAAAAAAACes/Fpyb8aZ63m4/s512/ORL_8428.jpg

napiszę,
że wręcz kontakt zaistniał na wysokości usteczek (nie warg...),
ogólnie wiadomo,że przez żołądek do serca i takie tam...
milusie takie...puszki okruszki :-P

To następuje mała dygresja (...) Na drugiej stronie jest podpis Pigmeja (...) (Jesienne Harce w Beskidzie Niskim, SKPB Rzeszów, 1983 r.)
Jako żywo prawdziwy zuch z tego rycerza! I z Pigmejami harcować potrafił! Kogóż by się miał więc uląc? :wink:

bartolomeo
22-11-2012, 18:56
Phi, też mi góra. Nie na takie się w Gorganach właziło!O ja chromolę... niby zuch z tego rycerza a pod taką niby górkę podejść nie może! Drabinę ktoś schował czy co? Na dodatek na podejściu trawa wydeptana i nie ma się czego zębami chwytać... Kto taką górę postawił między pagórkami? :shock: Już wiem, dlaczegom tam prawie 30 lat nie zaglądał :wink:

Dlugi
23-11-2012, 08:17
No i padło :-( Góra Ich przestraszyła? Rycerzy?
Może szukają przejścia jaskiniami? Trzeba na to uważać - kiedyś podobno jakiemuś psu się udało ale wyłysiał ;)

bartolomeo
23-11-2012, 09:23
O nie, o nie - ja do swoich siedmiu włosków jestem bardzo przywiązany i nie będę ryzykował!

Jakoś udało nam się na Górę wyspinać, a że troszkę sił nas to kosztowało postanowiliśmy popracować nad sobą i następnym razem (za 29 lat) wchodzimy na kreskę od lotniska... znaczy się od Jasionki... prosto na szczyt 681m :mrgreen: Po tym postanowieniu spokojnie już przespacerowaliśmy się grzbietem Góry (gdzie spotkaliśmy po raz pierwszy podczas tego łączonego, dwu-weekendowego wypadu małą grupkę turystów) a potem zjechaliśmy na liściach i błotku do Złotej Studzienki. I to w zasadzie był już koniec tej wycieczki, bo dalej to głównie asfalt i zgrabne chodniczki. Tylko jeden Reksio nas zaatakował a potem dukielski browar zaświecił jeszcze raz, na chwilę, wraz z synagogą, i już trzeba było wracać.

Takie to były dwa jaśliskie weekendy w Beskidzie Niskim :mrgreen:

asia999
25-11-2012, 00:04
zadudniło, zatrąbiło, zawyło, pociemniało i zadzwoniło.

jedno, drugie i trzecie słoneczko

Drabinę ktoś schował czy co? Na dodatek na podejściu trawa wydeptana

wielkie teraz kapliczki stawiają, tylko krzyż na górze maleńki... jeżeli w ogóle jest, bo z ziemi to nie idzie go dostrzec
Rok 2012..."był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia." (H. Sienkiewicz "Ogniem i mieczem") :shock:;)

...lektura wątku pozwala snuć śmiałe przypuszczenia, że choć rok dziwny i wielką katastrofą jeszcze przed upływem ma się zakończyć :wink:, to Rycerze Trzej i na to coś poradzą, jeszcze przed 21.12 jakąś nową wyprawę - ku ocaleniu świata - zmontują. :grin:

sir Bazyl
26-11-2012, 22:27
Rok 2012..."był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia." (H. Sienkiewicz "Ogniem i mieczem") :shock:;)

...lektura wątku pozwala snuć śmiałe przypuszczenia, że choć rok dziwny i wielką katastrofą jeszcze przed upływem ma się zakończyć :wink:, to Rycerze Trzej i na to coś poradzą, jeszcze przed 21.12 jakąś nową wyprawę - ku ocaleniu świata - zmontują. :grin:
Nie pozwolim światu sczeznąć, choć lekko nie będzie, lirnicy na necie wieszczą:
• Wybuchną wszystkie wulkany;
• Toksyczne chmury pokryją ziemię zabijając miliony ludzi i zwierząt;
• Wulkany wyrzucą ogromne ilości pyłu wulkanicznego, które zatrzymają się w atmosferze i zakryją Słońce na co najmniej 40 lat (jak podają stare manuskrypty);
• Na skutek zmiany kierunku obrotów Ziemi powietrze zostanie sprężone. Spowoduje to sztormy, tornada i huragany o prędkości wiatru ponad 300 kilometrów na godzinę;
• Apokaliptyczne trzęsienia ziemi zniszczą budynki, mosty i inne struktury na Ziemi, włączając w to podziemne bunkry;
• Największym problemem będą jednak fale tsunami, o wysokości ponad dwóch kilometrów. To one zniszczą 80 do 90 procent populacji ludzkiej.
Ale spoko, laczki pastujemy, juki pakujemy, wąsy przystrzyżemy i jak tylko pospolite ruszenie ogłoszone będzie pognamy ku tej apokalipsie!
W oczekiwaniu na wici, wrócę jeszcze do czasów kiedyśmy samotrzeć przebieżali dzikie ostępy na kresach Rzeczypospolitej, gdyż wypada ścieżki nasze naprostować, które Onufry herbu Wczele, patrząc chyba akurat okiem bielmem pokrytym widział następująco:


.
Szczęściem onym, które dotknęło rycerzy, był widok Chreptiowa a raczej resztek tej sławetnej stanicy kresowej (...)
No to hej szable w dłoń ! idziemy doń !
.
Nie szable a szpadle w dłoń, gdyż jak się okazało, stanica kresowa po bliższym się jej przypatrzeniu okazała się być zamkiem zdrajcy ( 5 kilometrów do najbliższego piwa !!! ) Bogusława:
„Kmicic: Oto zamek wrednego zdrajcy, księcia Bogusława! Dajcie szpadel, koledzy, zrobimy podkop i wykradniemy Oleńkę!
Wołodyjowski: Dobrze, ale najpierw parę haseł: "Gorze zdrajcy!"
Zagłoba: "Solidny podkop gwarancją sukcesu!"
Kmicic: "Ochrona dziewictwa częścią ochrony środowiska naturalnego!"
Zagłoba: No, to do roboty!
Wołodyjowski: Jeszcze kilka sloganów, to nigdy nie zawadzi... Zaraz, co by tu? Aha: "Przekroczymy plan podkopów!"
Kmicic: "Nie będzie Radziwiłł panien nieszczęśliwił!" No, to co, teraz już można?
Zagłoba: Można. Zaczynaj, panie Michale, bo ja dziś na chorobowem!
Wołodyjowski: A ja na szkoleniowem, ponieważ piszę pracę magisterską na temat: "Technika poruszania wąsikami jako substytut innych działań pozytywnych".
Zagłoba: W takim razie pan Kmicic musi zacząć podkop. Do pracy, panie Andrzeju, my cię zdopingujemy!
Wołodyjowski: Dwóch dopingujących na jednego pracującego - jest to przyzwoita średnia krajowa.
Zagłoba: Nuże do dzieła!
Wołodyjowski: Hej, rób!
Zagłoba: Raz - dwa, raz - dwa! (trzask)
Kmicic: Niestety, szpadel się złamał.
Wołodyjowski: No cóż, ekspedientka uprzedzała, że to III gatunek...
Kmicic: I co teraz? Oleńka w szponach Bogusława, któren nie wiadomo jaką krzywdę jej czyni...
Wołodyjowski: Wiadomo, wiadomo...”*


. (...)
Imć Kmicic obiecywał, że tam właśnie po 6 godzinach łazęgi powitają nas gorącą strawą i napitkiem...
.
A juści była to jego chwilowa słabość! Musi po uprzedniej nocy, spędzonej na Jaworniku, w objęciach nieziemskich mocy**, Dr Jekyll pod postacią Babinicza, jakoby ten obcy zaczął wykluwać się z Kmicica.
Na szczęście chleb z czosnkiem i cebulą ocalił kwiat rycerstwa, który to kwiat zionąc niesłychanie cwałował ku Żłobiskom, a snująca się za nim zapachu smuga strząsała igły z modrzewiowych zagajników.


* A. Waligórski „Rycerze – Epizod I”

** „W upiory lud górski wierzy mocno; i tak we wsi Jaworniku nad rzeką Osławicą ( w Sanockiem ) może nie ma jednego człowieka pochowanego na cmentarzu, który by nie miał wbitego w głowę ćwieka lub uciętej i u nóg położonej głowy.” - Oskar Kolberg „Sanockie-Krośnieńskie III”

asia999
26-11-2012, 22:50
Nie pozwolim światu sczeznąć (...)
oby tylko szpadle dały radę...oby dały...:mrgreen:

don Enrico
26-11-2012, 22:59
Co by nie mylić osób i zjaw :

„Kmicic: Oto zamek wrednego zdrajcy, księcia Bogusława! Dajcie szpadel, koledzy, zrobimy podkop i wykradniemy Oleńkę!
Zawżdy pamiętajmy o naszej pieśni przesławnej

A Gnębi nas pech,
wszystkim nam się Lucynka podoba, ach, podoba

DUCHPRZESZŁOŚCI
27-11-2012, 12:26
Znaczy się od imć zdrajcy księcia Bogusława Lucynkę owym podkopem dobywać będziecie? A co jeśli Ona wianka pozbawiona? Ochronę środowiska naturalnego szlak trafił?

bartolomeo
16-12-2012, 18:13
Jako że Jaśliska nie odpuszczają, i zarażonych stale do siebie przyciągają, w ostatnią sobotę, bladym świtem, na jaśliskim przystanku znów pojawiła się skromna delegacja. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nad wyraz skromna bo składająca się z jednego jedynego uczestnika. Nie było zrażonego brakiem przerw na popasy Zagłoby, nie było i Kmicica oddającego się innym, ciekawszym zapewne obowiązkom. Wołodyjowski, mikry i niepozorny, już nie samotrzeć czy samowtór a samojeden kontynuował wyprawę.

Już na samym starcie wędrówkę odradzały mu dwie babcie zmierzające na poranną mszę - pierwsza próbowała wprowadzić zamęt w zwarte szeregi twierdząc, że Wołodyjowski zostawił na przystanku jakieś walizki, druga zaś załamała ręce nad niedolą wędrowca i prosiła aby nie szedł sam w Dzikie Pola. Zaraz po mszy obiecała go u siebie do odjazdu autobusu przechować, w cieple i z herbatą w ręce, i wieszczyła, że jak nie posłucha to długo go będą po lesie szukać i nie znajdą.

Nic to, rzekł sobie w duchu Wołodyjowski, podkręcił wąsika i zostawił za sobą obie babcie, miejscowego dyrektora przystanku PKS (któren to dyrektor tradycyjnie prosił o 2zł na małe co nie co), kościół i całe Jaśliska i ruszył drogą w kierunku granicy. Daleko nie uszedł jak przed zabytkową kapliczką próbując znaleźć odpowiedni kąt i uwiecznić kapliczkę na rycinie wpadł był w śnieżną zaspę powyżej pasa. Z trudem się z niej wygrzebał, po czym znów dał w nią nura w poszukiwaniu wyposzczonych z rąk pędzli. Tak, babcia pod kościołem dobrze radziła, a kto dobrych rad nie słucha sam sobie jest winien.

A trzeba Wam wiedzieć, że na Dzikich Polach zima panowała wczoraj niepodzielnie. Śnieg dwanaście razy wiatrem poprzewracany budował wysokie barykady a wichura tylko czyhała na podniesienie przez wędrowca jednej nogi aby w momencie uderzyć ze zdwojoną siłą próbując pokonać opór tej drugiej, niepewnie stojącej na ziemi. No i zimno było przez ten wiater sakramencko! Przez głowę natychmiast Wołodyjowskiemu przemknęło wyobrażenie ciepłej kuchni, garnuszek herbaty przez moment ogrzał zziębnięte ręce a głowa z tęsknotą odwróciła się na Jaśliska. Może...

don Enrico
16-12-2012, 21:47
Oj! ciągnie Cię Panie Wołodyjowski do tej stanicy kresowej, czyżby jakiś urok miejscowa Horpyna Ci zadała ?
Musisz uważać jak będziesz Czarci Jar przemierzał.

Dlugi
16-12-2012, 22:52
Wypatrywałem Was na krańcach Rzeczpospolitej, ale nie wiedziałem, że tak Was wysiekli że jeden tylko się ostał ;)
Wasza wędrówka skłoniła mnie do odwiedzenia cmentarza w Szklarach - no, jest trochę śniegu :-)
3086230863

bartolomeo
17-12-2012, 09:52
głowa z tęsknotą odwróciła się na Jaśliska. Może...Nie, nie, nie! Droga była tego dnia przed Wołodyjowskim krótka a w zaprzyjaźnionej chacie czekało śniadanie. To znaczy jeszcze nie czekało ale miało czekać zanim Wołodyjowski do niej dotrze. Cóż to jest tych kilka kilometrów, nawet w taką pogodę?

Wygrzebał się więc Wołodyjowski ze śniegu i ruszył Dzikimi Polami, byle do lasu. Kawałeczek tylko go od tego lasu dzielił, ale zanim do niego dotarł zdążył schować całą twarz pod chustą, na oczy założył zimowe gogle (a co) a na ręce drugą parę rękawiczek. I wędrował, slalomem między zaspami omijając co większe z nich a mniejsze pokonując wierzchem. I zastanawiał się jak to z tymi prognozami pogody bywa, przecież w tę sobotę miało być już wiosennie :wink:

Przewiany do kości dotarł wreszcie pod ochronę lasu i góry. Ten początek wycieczki, może z kilometr od jaśliskiego przystanku, dał nieźle popalić. Popatrzył się Wołodyjowski na rosnące przed nim zbocza góry, tej z zaznaczonym na mapie słoneczkiem, i zrezygnował z widoków. Bardzo sympatyczna stokówka trawersowała szczyt od północy, nie sposób było się jej oprzeć :mrgreen:

I tą stokówką, omijając co większe górki wędrował przed siebie podziwiając las w zimowej szacie. Pod drzewami, w lesie, było cicho, górą tylko szalała wichura strącając co chwilę wielkie czapy śniegu z drzew. Stokówka cała była wydeptana przez zwierzęta, kilka nocnych legowisk też się znalazło - a skoro dla zwierząt była przyjazna to i Wołodyjowskiego musiała zaprowadzić prosto do celu. I tak spokojnie już, bez podwójnych rękawiczek i chusty na twarzy, lazł sobie Wołodyjowski przed siebie. Lazł coraz częściej rozmyślając o śniadaniu...

Dlugi
18-12-2012, 17:40
Musi zamarzł biedota albo o głodzie krąży po tym lesie i korzonki wcina topinamburem przegryzając ;) Oby wrócił póki odwilż...

bartolomeo
18-12-2012, 18:26
Nie zamarzł, nie zamarzł, tylko się rozmarzył :wink:

Ale do rzeczy, trzeba tę relację kończyć bo dni już więcej się ciągnie niż sama wycieczka godzin :mrgreen:

Dreptał więc sobie Wołodyjowski drogą i raz z jednej, raz z drugiej strony podziwiał piękne, ośnieżone, świąteczne już choinki. Aż szkoda było tak piękne okoliczności przyrody opuszczać, ale głód zaczynał być dojmujący i nawet zimowy las nie był w stanie na dłużej wędrowca zatrzymać. Trzymając w zasadzie od słonecznej górki stały kierunek wyszedł wreszcie Wołodyjowski z lasu i przed sobą, w dolinie zobaczył dwa budynki. W lewym już grzała się woda na poranną herbatę, już jakieś ręce kroiły chleb i różne różności. Wołodyjowski podrzucił plecak i... wpadł w zaspę :mrgreen: I tu, po drugiej stronie lasu, na otwartym terenie śnieg zastawiał pułapki. Ale nic to, w oknie chatki pojawiła się znajoma sylwetka i choć zaraz się schowała to nie miało to już znaczenia. Jeszcze jedna zaspa, jeszcze druga, jeszcze stalowa linka rozciągnięta w poprzek stoku i już można było otrzepać buty, zrzucić plecak i usiąść przy kuflowym piecu.

Zrobiło się ciepło! :mrgreen: w ręce pojawiła się herbatka, kanapka, i choć obok w śpiworach jeszcze śnili o lecie to Wołodyjowski już, już próbował zorganizować ekipę na następną wycieczkę. Wszak była dopiero 10 rano!

Ale to już zupełnie inna historia, może ktoś ją kiedyś opowie. A może nie :wink: Wszystkim, którzy od Rzepedzi śledzili tę wędrówkę w ramach podziękowania zimowe, świąteczne choinki. Sobotnie, prosto z beskidzkiego lasu :-)

http://www.bmiller.pl/forum/2012/choinki.jpg

Dlugi
18-12-2012, 18:40
:-) Thx

sir Bazyl
18-12-2012, 20:42
...już można było otrzepać buty, zrzucić plecak i usiąść przy kuflowym piecu.

Zrobiło się ciepło! ... [/IMG]
Kuflowy piec, pewnie grzeje nie tylko z zewnątrz ale i od środka grzańcem z kufli - ech, się teraz ja rozmarzyłem!

creamcheese
18-12-2012, 21:14
Piec kuflowy!! Niesamowite!!
Wołodyjowski!! Ty jesteś lepszy w piśmie od Sienkiewicza Henryka!!:shock:
Pozdrawiam

bartolomeo
18-12-2012, 21:44
Kuflowy piec

Piec kuflowy!! Niesamowite!!
No jest, jest kuflowy! :mrgreen: I jakkolwiek rzeczywiście jest to niesamowite, to nie ma w tym żadnej mojej zasługi :roll:

don Enrico
18-12-2012, 23:58
Hejo ! hej!
mam nadzieję że kiedyś się nadzieję
na rozwiązanie zagadki pieca kuflowego ?

komisaRz von Ryba
21-12-2012, 22:30
Hejo ! hej!
mam nadzieję że kiedyś się nadzieję
na rozwiązanie zagadki pieca kuflowego ?
jako żywo prawda Ci to najprawdziwsza :)

https://lh5.googleusercontent.com/-GdYOijydwpA/UNTFtuyWh-I/AAAAAAAACfI/2jdOf_jgWs8/s640/20121216223.jpg

i nie zapominajmy o kolekcji chyba jedynej takiej

Basia Z.
22-12-2012, 00:50
Hej, dziś mi się wyjaśniło, że na Sylwestra (i dwa dni go poprzedzające) najprawdopodobniej wybiorę się ze znajomymi do Jaślisk, do "Zaścianka".
Bardzo się z tego cieszę :) też mam zamiar pospacerować po okolicy. Konkretnych planów jeszcze nie mam.
A dziś dla przypomnienia obejrzałam "Wino truskawkowe"

asia999
23-12-2012, 00:05
Nie pozwolim światu sczeznąć

oby tylko szpadle dały radę...oby dały...:mrgreen:

Wołodyjowski, mikry i niepozorny, już nie samotrzeć czy samowtór a samojeden kontynuował wyprawę.

Ha! Się jasnym stało czyj szpadel ze stali nierdzewnej się okazał :mrgreen:
Wołodyjowskiemu podziękowania za uratowanie Świata przed zagładą. :wink:
A na beskidzkich pięknych choinkach wieszam niewidoczny łańcuch z dobrych życzeń na Święta i po Świętach dla Rycerzy Trzech i dla Wszystkich. : ))

bartolomeo
24-12-2012, 09:40
A na beskidzkich pięknych choinkach wieszam niewidoczny łańcuch z dobrych życzeń na Święta i po Świętach dla Rycerzy Trzech i dla Wszystkich. : ))W imieniu Rycerzy Trzech, Wachmistrza Srogiego Luśni i strażników kuflowego pieca - dziękuję! I wieszam na choinkach szklane bombki, po jednej dla każdego czytelnika tej relacji. I dla nie-czytelników też :-)

Wesołych Świąt!

creamcheese
24-12-2012, 12:11
Wesołych i Wam Rycerze (i nierycerzom również)...a bombek to Ci pewnikiem zabraknie choćby dla samych czytających Waszą relację, bo tylu ich;)

Miejscowy
24-12-2012, 16:29
strażników kuflowego pieca
jakoś tak polubiłem zajmowanie się kuflem ;)
wybornie przy nim grzańce smakują..
Wesołych Świąt!

krzychuprorok
24-12-2012, 17:18
Fajnie było posiedzieć przy kuflu:-D

Dlugi
10-04-2013, 11:54
https://lh6.googleusercontent.com/-W2XtPsyLFAQ/UKefZhSMrwI/AAAAAAAAEE4/38YyE_hUXV0/s640/Trzech.jpg
Przeczytałem cały wątek jeszcze raz coby fizjionomie sobie przyswoić w celu (roz)poznania :-). Choć pogoda jeszcze wielką niewiadoma jest , wstepne kroki poczyniam ;)

bieszczadzka kuna
10-04-2013, 18:07
I wszyscy trzej jak na szlachtę przystało "Kasztelanem " raczą swoje dostojne podniebienia. Zdjęcie pierwsza kategoria

don Enrico
10-04-2013, 21:13
Ledwie pierwsze promienie wiosenne rozjaśniły stepy szerokie, a już hordy tatarskie zwołują się w gromady opuszczając zimowiska. Lada dzień pierwsze trawy się pojawią i znów przyjdzie wyruszyć zagonem na kresy Rzeczpospolitej, aby Baśkę uwolnić od zbója.
Hej ! szable w dłoń !!! - słychać zawołania Trzech Rycerzy

don Enrico
16-04-2013, 21:00
Ledwie kuranty na wieży zegarowej wybiły południe gdy na majdanie zrobił się szum i zamieszanie. Posłaniec! posłaniec przybył od pana hetmana.
Jako żywo, wachmistrz Izydor Luśnia przysłał smsem rozkaz jaśnie Wielmożnego Pana Sobieskiego w którym donosi że
W jarach tu i owdzie jeszcze się coś śniegu przytaiło, ale wysoki step zielony i wiatr ciepły wieje,
od którego konie poczynają lenieć a to najpewniejsze wiosny signum
Tu i ówdzie widziano kupy tatarskie, które coraz śmielej sobie poczynają, a nawet jedna z nich, idąca wedle Przełęczy Szklarskiej ponoć porwała hajduczka naszego najmilszego.
- Nie może to być! - krzyknął Kmicic - musimy Baśkę uwolnić od zbója.
- Hej szable w dłoń - krzyknęło pospołu Rycerzy Trzech i nie minęło więcej niż trzeba na odmówienia pacierza a już mknęli w stalowym koniu w stronę Chreptiowa aby zgodnie z
...rozkazem hetmańskim nakazującym Wołodyjowskiemu objąć komendę w Chreptiowie,
tamże nad samą granicą mołdawską czuwać, głosów od strony pustyni nasłuchiwać, stróżować,
luźnym czambułom zabiegać i okolicę z hajdamaków oczyścić
.
Łikend się zaczął , słońce było jeszcze dość wysoko, gdy stanęli przed murami tej stanicy kresowej badając czy jest dobrze opatrzona. Mury zdawały się być solidne, nieskruszone zębem czasu.
31526
.
- Jak ją tu podejść? Jak obadać czy tu jest nasza Basieńka trzymana? - te pytania nurtowały rycerzy
- Trzeba fortelem - rzecze Zagłoba
- O to, to ! - zawtórował Kmicic - znam ja tu całkiem ładny browar , gdzie niechybnie dostaniemy coś na lepsze myślenie.
- Prowadź wiec rycerzu - padła zgodna odpowiedź.
I zaprowadził nas do całkiem sporego budyneczku ,
31527
.
31528

jeno bez dachu i okien.
- Gdzieś ty nas przyprowadził czerepie jeden - ozwał się Zagłoba niekontent z widoku
- Chyba mi przyjdzie rzucić się z rozpaczy to tej falującej wody w potoku opodal
.
31529

i pewnikiem mógłby to zrobić gdyby nie powstrzymał go urzekający zapach zieleniny rosnącej na skarpie
- Toż to prawdziwy czosnek niedźwiedzi - odezwało się radośnie - i Zagłoba począł napełniać swój żołądek dawna nie smakowaną strawą , która o tej porze roku tak przychylna jest delikatnemu podniebieniu.

don Enrico
16-04-2013, 23:03
Ten niebiański zapach czosnku niedźwiedziego zaprowadził naszych rycerzy do dawnego parku przylegającego do rezydencji magnackiej.
Dziś wejścia do parku strzegą tabliczki że wchodzisz na własną odpowiedzialność.
.
31530
.
Cóż to takiego groźnego kryje się w tych wiekowych alejkach ?
Niebezpieczeństwo jakieś ? czy też nieudolność obecnych właścicieli , którzy odzyskali pałac i park i teraz nie wiedzą co z tym zrobić.
Nic to. Przez zaułki i tajemne przejścia, skradając się bezszelestnie dostali się dzielni rycerze na centralny dziedziniec aby tam zasięgnąć języka
.
31531
.
Grupka Tatarów w charakterystycznych kapturach na głowach trzymając w ręku szklane opakowania złotego napoju gorączkowo o czymś debatowała. Z resztek dobiegających słów wnioskować można było że pilnowali Basieńki zamkniętej w kamieniczce oznaczonej zielonym trójkątem
.
31532

Jakże nam się tam dostać , kiedy wszystko pozamykane na spusty.- martwi sie Zagłoba
- Może czołgiem - suponuje Kmicic
- Sam jesteś czołgiem - rechocze Pan Wołodyjowski - dyć to jest działo samobieżne a nie żaden czołg
.
31533
.
- Cóż teraz poczniem ?
- Co poczniem ? Wystrużemy sobie kije i siądziemy na nie. Czy ja wiem co poczniem ? Ot czysta desperacja!

bartolomeo
16-04-2013, 23:11
Czosnku niedźwiedziego istotnie było w bród, nawet wygłodniały Zagłoba nie był w stanie dać mu rady.
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_02.jpg

Niestety mury kresowej stanicy tylko na pierwszy rzut oka wyglądały solidnie, bliższa inspekcja wykazała pewne braki (głównie w morale) unaoczniające się totalnym brakiem zdecydowania.
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_01.jpg

Co gorsza imć Kmicic odurzony zapachem czosnku próbował wysadzić jedyne w stanicy sprawne działo, na dodatek samobieżne, pchając mu do lufy jakąś kiełbasę i mamrocząc coś o piesku.
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_03.jpg

Ocucony rycerskim sposobem gadał dla odmiany o jakimś czołgu, czego nijak nie dało się zrozumieć. Dopiero chwyciwszy w dłoń szablę zawołał zrozumiale (acz zupełnie niepotrzebnie) "Hej, szable w dłoń!" i powiódł nas do pirackiej tawerny. Nieźle się zaczynało...

sir Bazyl
17-04-2013, 19:40
...
- Jak ją tu podejść? Jak obadać czy tu jest nasza Basieńka trzymana? - te pytania nurtowały rycerzy
- Trzeba fortelem - rzecze Zagłoba
- O to, to ! - zawtórował Kmicic - znam ja tu całkiem ładny browar , gdzie niechybnie dostaniemy coś na lepsze myślenie.
- Prowadź wiec rycerzu - padła zgodna odpowiedź.
I zaprowadził nas do całkiem sporego budyneczku ,
jeno bez dachu i okien.
- Gdzieś ty nas przyprowadził czerepie jeden - ozwał się Zagłoba niekontent z widoku
- Chyba mi przyjdzie rzucić się z rozpaczy to tej falującej wody w potoku opodal
i pewnikiem mógłby to zrobić gdyby nie powstrzymał go urzekający zapach zieleniny rosnącej na skarpie...


Tak, tak, słusznie Onufry prawi, browar ode środka prezentował się równie licho jako i z zewnątrz.
31534
Ani beczułeczki czy też marnej butelczyny złocistego nektaru. Kmicic, człowiekiem gorączką nie darmo zwany, miotał się po okolicy włosy z głowy rwąc i siarczyście wyklinając bisurmańców, którzy obrócili w ruinę tak pożyteczne i miłe każdemu rycerzowi miejsce. Zagłoba też odchodził ode zmysłów i pasł się zieleniną w przydrożnych rowach miast nawtykać się mięsiwem w karczmie. Łażąc na czterech kończynach ryczał z bólu i żalu po niedoszłej degustacji chmielnych ambrozji a brodząc na kolanach w czosnku, niezmiernie przypominał posturą swoją i licem nieogolonym niedźwiedzia jakowegoś, co Kmicicowi z kolei przypomniało herb jego, jeno połowiczny gdyż brakowało na Zagłobie panny do kompletu. Michał, mimo, iż mniej temperamentny, też wczuł się w rolę i strzygąc wąsikiem i młynki nikonem wywijając ruszył z kompaniją przeczesywać tajemnicze ścieżki
31536
okoliczne mokradła
31538
każden jeden załom muru
31535
i na koniec katakumby
31537
w poszukiwaniu Panny Basieńki.
Niestety żadnego rezultatu te śmiałe poczynania nie przyniosły i rozpacz ogarniała rycerzy coraz to większa. Wołodyj postanowił wyruszyć gdzieś w puszczę i pustelniczy żywot do końca drogi swojej pędzić, Zagłoba też coś postanowił ale tak czosnkiem od niego waliło, że czem prędzej pozostali kompani ku rynkowi z kopyta rwali, mijając po drodze czołg samobieżnym działem będący. Nie ma więc co i dziwić się temu, iż Kmicic w takiej chwili pierwszą z brzegu kolumbrynę chciał wysadzić w powietrze, nie zważając na jej wymyślne nazewnictwo. Lufa to lufa!
A jak już o lufie mowa, to szable w dłoń, hajda utopić smutki w tawernie...

don Enrico
17-04-2013, 21:41
(...)
A jak już o lufie mowa, to szable w dłoń, hajda utopić smutki w tawernie...
Siedzieliśmy więc w tej tawernie, popadając w coraz większy smutek za każdą opróżnioną szklanicą. Nie mogąc tego znieść Zagłoba ruszył na obchód ryneczku w Dukli (tfu!, tfu! zapomniałem że byliśmy w Chreptiowie) i szurając nogami przemierzał kolejny raz tamtejszy majdan patrząc na dziwne machiny broniące dostępu do grodu.
.
31539
Idę i idę, aż tu patrzę, patrzę i oczu nie wierzem. Stoi przede mną we własnej osobie Maciejka.
- Hajduczku najmilejszy , jakże oczy moje się radują, bo my tu w desperację wpadamy, gdyż nam doniesiono żeś w niewolę tatarską popadła.
- Jako się to stało że cię zdrową i całą widzę ? - ucieszył się Zagłoba.
- Zaprawdę , to prawda była, alem Mellechowicza kijkiem w czuprynę walnęła i czem prędzej przez Cergową do Waćpanów przbyła, aby się pokłonić tak zacnym rycerzom który nie mają sobie równych w Rzeczpospolitej
-- Co? zadałam mu bobu! - zawołała swym świeżym dziecinnym głosikiem.
Baśka skoczyła rozpromieniona i poczęła ściskać pana Zagłobę,
on zaś coraz to podnosił w górę głowę powtarzając:
- Mocniej! Mocniej!
I nie wiedzieć czym by się to skończyło gdyby nie nadszedł Pan Wołodyjowski zmierzający w ustronne miejsce w wiadomym sobie celu.
-Dalibóg ! radzi jesteśmy widzieć Waćpannę - krzyknął z radością - zachodź z nami do tawerny
- ale, ale, - przerywa Baśka - podsłuchałam u Tatarów że tutejsze zioła szczególnie dobrotliwie wpływają na urodę i chciałabym zobaczyć skąd się wzięło imperium kosmetyczne Heleny Rubinstein ?
- To ja ci chętnie pokaże - wyskoczył Kmicic - bom tam bywał i wielce urody mi przybyło.
I popatrzcie proszę gdzie przywiódł całą kompaniję

31540


31541
.
i potem ........
Zagłoba kazał wraz jedna i drugą butlę z ketlingowej piwnicy przynieść i dobrze im się działo

don Enrico
18-04-2013, 18:27
Tak mijała godzina za godziną, a my pospołu odpieralim kolejne ataki.
Aż w końcu koło północy przyszła ta godzina :
BAR wzięty - wydobył się ściśnięty głos niczym okrzyk rozpaczy, trzeba iść spać
.
31542

maciejka
19-04-2013, 12:54
Grupka Tatarów w charakterystycznych kapturach na głowach trzymając w ręku szklane opakowania złotego napoju gorączkowo o czymś debatowała. Z resztek dobiegających słów wnioskować można było że pilnowali Basieńki zamkniętej w kamieniczce oznaczonej zielonym trójkątem

Jakże nam się tam dostać , kiedy wszystko pozamykane na spusty.- martwi sie Zagłoba
- Może czołgiem - suponuje Kmicic
- Sam jesteś czołgiem - rechocze Pan Wołodyjowski - dyć to jest działo samobieżne a nie żaden czołg

- Cóż teraz poczniem ?
- Co poczniem ? Wystrużemy sobie kije i siądziemy na nie. Czy ja wiem co poczniem ? Ot czysta desperacja!


Baśka, jak to Baśka wzięła sprawy w swoje ręce;-)
Podstępem unieszkodliwiła Zakapturzonych, zdobyła kluczyk 31546, zamieniła niewieście ciuszki na strój hajduczka i myk! Samopas w teren, na najbliższy szczyt wyglądać Rycerzy trzech:-)
Zrezygnowany św. Jan z D. tylko bezradnie podniósł rękę, chyba błogosławił…31547
Wierzchowcem dotarła do Wsi, 31545 dalej musiała wspinać się o własnych siłach.
Niebo nie wróżyło nic dobrego. Siąpiło, wiało, zrobiło się ponuro jak o zmierzchu.
Pogoda, że psa by z domu nie wyrzucił;-)31550 31543
Ale nic to! Zaraz wzrok przyciągnęły pierwsze i znacznie dalsze kwiatki:-)31551 31549
A potem zrobiło się mlecznie 31544 i Baśka zgubiła znaczki, ale przecież wiadomo, że trzeba przedzierać się do góry:-)
Tak dotarła do polany, a tam z mgły jakaś wielka postać w pelerynie się wynurzyła.
Nie pomogło chowanie się za krzaki jałowca, olbrzym susami sadził ku niej!
Grunt zachować spokój – przecież brak pieprzu, brak granatów, ba… nawet brak kozika!;-)
Śmiały wzrok na wysokość dwóch metrów plus butna mina;-)
– Czy panienka;-) nie wie jak zejść do Wsi?
Uff! Zagubiony kuracyjusz z Iwonicza się trafił.
Wie, wie! Po śladach trzewików niech idzie, to dojdzie!:-)
I tak wędrowiec ruszył w dół śladami Baśki, ta zaś wypatrując wielkich stóp wspięła się na szczyt.
Jednak Rycerzy ani widu ani słychu:-(

31548
http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png

creamcheese
19-04-2013, 13:25
Baśka, jak to Baśka wzięła sprawy w swoje ręce;-)
Podstępem unieszkodliwiła Zakapturzonych, zdobyła kluczyk 31546, zamieniła niewieście ciuszki na strój hajduczka i myk! Samopas w teren, na najbliższy szczyt wyglądać Rycerzy trzech:-)


Tatarzyni, jak widać na obrazku, w Chinach się zaopatrują...w końcu bliżej mają
Pozdrawiam

maciejka
19-04-2013, 14:41
Tatarzyni, jak widać na obrazku, w Chinach się zaopatrują...w końcu bliżej mają
Pozdrawiam
Ot, Daleki Wschód;-)

Schodząc zagarnęła nieco wody, co to na wszystko dobrze robi, może i na kaprawe oczka pomoże:-)
31568 31569 31564
Doszła do domostw 31565 31571 31563,
zajrzała w tajemnicze ruiny 31570 31566,
jeszcze tylko pokonała wzburzoną roztopami rzekę 31567 i znów trafiła na znajomy Rynek.31562

A tam w bramie swojska postać stoi na straży, lustruje okolicę, wąsa podkręca…
I zaraz zgniata w niedźwiedzim uścisku (zapewne po onym wiosennym czosnku ta siła witalna:-)
- oto Mości Zagłoba we własnej osobie:-)
Po czym natychmiast z czeluści Tawerny wynurzają się - jakże radośni - Waćpanowie dwaj:-)

asia999
19-04-2013, 23:21
Zrezygnowany św. Jan z D. tylko bezradnie podniósł rękę, chyba błogosławił…
A to Św. Jan z miasteczka D. chyba samego Tuhajbeja o lęk przyprawił i do odstąpienia ode Lwowa zmusił na chmurze się ukazując. Takoż Maciejko może i on nie bezradnie rękę wzniósł ale z lekką nonszalancją dawał znak: spoko, spoko, idźże Baśko ku Trzem Rycerzom, a ja tu baczenie na wszystko mieć będę i Mellechowicza jako i ojca jego do porządku przywołam, gdyby w pogoń na myśl ruszyć mu przyszło. ;)


...fajnie, że opowieść snuje się dalej :))))

bartolomeo
20-04-2013, 08:59
fajnie, że opowieść snuje się dalej :))))A dalej, znaczy się o poranku, już nie na Bar iść nam przyszło a w Dzikie Pola... Kawałeczek jeszcze nas pan hetman karetą podrzucił, ale dalej już samoczwór przyszło sobie radzić. Najsampierw doskonale utrzymanym duktem
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_04.jpg

dostaliśmy się do tego świętego co się na chmurach ukazuje
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_05.jpg

i co prawa nie na niebie dostaliśmy znak a pod nogami
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_06.jpg

Mały smok niewątpliwie zwiastował wiosnę! Co prawda Michał, któren tak po prawdzie na chrzcie dostał na pierwsze Jerzy, chciał go zgodnie z tradycją swojego patrona natychmiast żywota pozbawić to jednak wstawiennictwo Basieńki uratowało gadzinie życie.

Za świętą pustelnią śnieg był jeszcze głęboki, ale tuż za grzbietem zima się skończyła a Dzikie Pola zaświeciły zielenią :smile:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_07.jpg

maciejka
20-04-2013, 19:04
Za świętą pustelnią śnieg był jeszcze głęboki

Śnieg był głęboki, a las okalały krzewy kolczaste. Serducik Baśki nie zdał „testu krzewu różanego”, napierający kolec wyciągnął z obrąbka nitkę. Panna pokraśniała na licu z oburzenia, bo nie przystoi w poprutej odzieży z Rycerzami wędrować! Oj, dostanie się krawcowi przy okazji!;-)
Szczęściem wyszli na rozległe łąki, a na niebie rozdzwoniły się skowronki. Wiosna!:-)
Baśka szybko zapomniała o biedzie, a Pan Zagłoba całkiem słusznie zarządził popas i powyjmował z sakwy różne przysmaki:-)

don Enrico
20-04-2013, 20:09
Hej ! a gdzie promocja ? Zapomnieliście o najważniejszym!!!
Najważniejsze to tanio kupić, znaczy się w promocji
.a gdy się trafi taka okazja na aniołki to nie wolno jej przepuścić

31578
.
Z tamtego poranka został mi w pamięci ten niesamowity wymiar małego miasteczka. Czy wiecie że wszystkie sklepy w Dukli są zamykane o 16-stej?
Za to rankiem, wszystko ozywa i się kotłuje zarówno na ryneczku jak i w okolicznych sklepach , gdzie ludzie stoją grzecznie w długich kolejkach aż zostaną obsłużeni przez sprzedawców ( dla niewtajemniczonych podaję że są takie sklepy na świecie obsługiwane przez sprzedawców)
.
31579
oto widok z ryneczku w stronę klasztoru bernardynów

bartolomeo
22-04-2013, 21:08
a gdy się trafi taka okazja na aniołki to nie wolno jej przepuścić

No tak, Wołodyjowski o swoim interesie zawsze na końcu myślał i żadnych aniołków nie wypatrzył, okazję przepuścił a przy tym tak się na łące zapatrzył w piękne, wiosenne niebo, że prawie komara przyciął. Na warcie!
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_08.jpg

Nie czas jeszcze był ku temu, nie czas! Jeszcze rzut oka za siebie, na wiosenne niebo
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_09.jpg

i trzeba było wkroczyć do jaskini lwa, rozpocząć najtrudniejszy fragmenty wyprawy!

don Enrico
22-04-2013, 21:32
Hej ! mnie to niebo nad szeroką doliną Mszany też z lekka ujęło, może to wrażenie zostało spotęgowane przez to wcześniejsze podejście śniegowe na szczyt graniowy oznaczony cyframi 673 ?
.
31605
.
Jakże miło stąpać po trawie, wypatrując resztek ziemnych budowli pozostawionych prze pracowite zwierzątka
.
31606

don Enrico
22-04-2013, 21:49
Słonecznymi łączkami schodzimy do centrum Mszany tuż koło kościoła, kilka kroków po asfalcie i skręcamy w dróżkę która ma nas wyprowadzić na przełęcz nad Ropianką. Idziemy nią z niepokojem patrząc na towarzyszący potok który nie chce się zmieścić w swoim korycie i co rusz rozlewa się na drogę. Droga jak droga, wchodzimy do lasu, ot zwykła leśna droga, tylko skąd na niej leży tyle śniegu ?
Przecież jesteśmy na niewielkiej wysokości ?
Brrr! jakiś kolejny chłodny podmuch zmusza do założenia kurtki. Tu, w tej dolinie ciągnie jakiś zimny mikroklimat. Pan Wołodyjowski który wysforował się do przetarcia szlaku wkrótce szuka następców, a tu chętnych brak. Oj, nie dziwota,bo już tej zimy nadreptaliśmy tego białego gó.... a pod dostatkiem.
- Dobrego po troszecce ...... jak mawiała moja znajoma hrabina - a my tu mamy tego śniegu już po uszy.
.
31607

bartolomeo
22-04-2013, 21:55
Jakże miło stąpać po trawie, wypatrując resztek ziemnych budowli pozostawionych prze pracowite zwierzątka

Imć Zagłobie z tej radości góra z dołem się chyba na miejsca pozamieniały :wink:

http://www.bmiller.pl/forum/2013/hm13_6951a.jpg

A może Wołodyjowskiemu? Grunt, że było miło :-D

don Enrico
22-04-2013, 22:12
Jakaż radość ukazała się na naszych obliczach gdy udało się dodreptać na przełęcz z zawieszoną na drzewie informacją , że do chatki idziemy dobrze. Studencka chatka w Ropiance nie była naszym celem, a jedynie etapem wędrówki.
.
31608
.
Wychodzimy na południową polankę, jakże fajną bezśnieżną polankę. I znowu nas dopadł ten syndrom bezwładności, któryż to raz ?
Odzywają się w pamięci obrazki z Tworylnego czy też Grandysowej Czuby gdy po wyjściu na widokową polankę dopada jakieś nagłe osłabienie.
Siadamy więc na czym popadnie, czyli na plecaku, na trawie, na karimacie i patrzymy a tam.....
A tam w oddali widać jedyne zabudowania a reszta jest we władaniu przyrody, która postanowiła urządzić sobie dziwny spektakl.
Tuż zza krzaków tarniny w dolinie potoku wzniósł się tuman czyli obłok, ale skąd ?
- Ognisko jakieś ?
- Dziwne, bo ta mgiełka ma zielokawy kolor i kreci się w naszą stronę
- Może ktoś rozpalił coś co daje zielony dym - snujemy domysły.
- A może jakiś diabeł pali złe zioła ?
Siedzimy w czworo na tej łączce i co ?.
Patrzymy i dziwimy się, nikt z nas tu nie był wcześniej i nikt takich dziwów nie widzaiał.

bartolomeo
22-04-2013, 22:31
w oddali widać jedyne zabudowania a reszta jest we władaniu przyrody
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_10.jpg

sir Bazyl
22-04-2013, 22:51
Takeśmy się kolebali stokami trawiastymi o ekspozycji południowej tylko po to by po chwili brnąć po drugiej stronie doliny, śnieżnymi o północnym nachyleniu:
31609 31610
Od tego śniegu to chyba jakiś halucynacyj doświadczyliśmy i dymy na zielono nam się objawiły:
31611

don Enrico
23-04-2013, 00:03
przez pól godziny pisałem posta i gdzieś go diabli wźęzli .....

maciejka
23-04-2013, 00:38
przez pól godziny pisałem posta i gdzieś go diabli wźęzli .....

To wszystko przez tę drogę, w lesie, zaśnieżoną, ona jakaś taka dziwna była...
Jakbyśmy rzeką Styks przez Hades płynęli...


Słonecznymi łączkami schodzimy do centrum Mszany tuż koło kościoła, kilka kroków po asfalcie i skręcamy w dróżkę która ma nas wyprowadzić na przełęcz nad Ropianką. Idziemy nią z niepokojem patrząc na towarzyszący potok który nie chce się zmieścić w swoim korycie i co rusz rozlewa się na drogę. Droga jak droga, wchodzimy do lasu, ot zwykła leśna droga, tylko skąd na niej leży tyle śniegu ?
Przecież jesteśmy na niewielkiej wysokości ?
Brrr! jakiś kolejny chłodny podmuch zmusza do założenia kurtki. Tu, w tej dolinie ciągnie jakiś zimny mikroklimat.


Łąki były słoneczne, Mszana była ciepła, świetlista, swojska, przy drodze bawiło się dziecko, które zerkało ciekawie na czwórkę niecodziennych przybyszów. 31619 31617
A potem zrobiło się zimno, szaro i jakoś tak bezczasowo...Tunel taki, czy coś...
Baśka naciągnęła kożuszek a i tak zęby dzwoniły.
Tylko Zagłoba odważył się cyknąć fotkę, ale za to posta mu wcięło;-)

Ale było coś na szczęście! I odczynienie złego uroku!;-)
Przeróżne znaki spotykali na ziemi i niebie.

31618

bartolomeo
23-04-2013, 17:52
Hola hola, waćpanna jeszcze o śniegu a my już na łące leżymy, kości grzejemy, o śniegu już zapomnieliśmy. Na chwilę :wink: Bo z zielonym dymem zimny wiatr przychodzi i pcha nas dalej. Dalej, bo to dopiero połowa drogi!

Przed nami za chwilę stanie gościnnie otwarta chatka
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_11.jpg

i dziura w ziemi, w której trzeba zanurzyć kijek aby się przekonać, że to czarne to nie brudna woda :smile:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_12.jpg

i pierwsze przeprawy przez wzburzoną wodę... Hej! Szable w dłoń! :wink:

maciejka
23-04-2013, 17:52
Ha, nie ma to jak rozpatrywać znaki na niebie w pozycji horyzontalnej, przy podśpiewach skowronków;-))

maciejka
23-04-2013, 18:02
Hola hola, waćpanna jeszcze o śniegu a my już na łące leżymy, kości grzejemy, o śniegu już zapomnieliśmy.
No właśnie panna goni!:-)) A właściwie leży na polu i patrzy na chmury ( i rozgniata mleko w plecaku;-)


i dziura w ziemi, w której trzeba zanurzyć kijek aby się przekonać, że to czarne to nie brudna woda :smile:.
Hihi, ciekawe, kto był taki ciekawy i wsadził kijek, żeby sprawdzić głębokość i konsytencję;-)
No co? Śmierdziało, jak należy!;-))


i pierwsze przeprawy przez wzburzoną wodę... Hej! Szable w dłoń! :wink:
O masz! Zaczyna się!;-)

don Enrico
23-04-2013, 20:10
Tak, ta dziura w ziemi dała do myślenia.
Po wyjściu z chatki przedzieraliśmy się chaszczami szukając dogodniejszej drogi, aż tu nagle pod stopami taka niespodzianka, żadnych ostrzeżeń, żadnych barierek. Gdyby było odrobinę więcej śniegu można by zażyć unikalnej kąpieli w naturalnej ropie naftowej.
A jak się przyglądnąć to niektóre znaki sugerowały coś.
.
31623
Może dlatego że już ktoś się kąpał ? Jeśli ktoś chciałby przeżyć coś niezapomnianego niech rusza do Ropiankihttp://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png

don Enrico
23-04-2013, 20:28
A potem już było bardziej wiosennie. Słoneczko przebłysło, wiosna osiadła na przydrożnych krzakach
.
31625
.
tylko ten potok który nam towarzyszył jakoś nieładnie szumiał. A niech tam, póki płynie sobie z boku niech sobie szumi jak chce, byle nie chciał przeciąć nam drogi.
I stało się , już prawie kończyła się dolinka gdy potok postanowił zmierzyć się z nami. Latem, można by zdjąć buty i przy okazji umyć zmęczone nogi, ale gdy na brzegach leży śnieg ?
Wołodyjowski, jako że waży tyle co go kura z piasku wygrzebała przeleciał śmigiem na drugą stronę,
ale Baśka się zaparła na amen.
- Nie, nie dam rady, nie przeskoczę, spadnę w to urwisko i niechybnie utopię się - wypadały jej rozpaczliwe błagania
- Dasz radę - suponował Kmicic - a jak nie to Cię przepchniemy. Popatrz jak to się robi - i wykonał wzorcowy skok
.
31626
-

sir Bazyl
23-04-2013, 20:43
A potem już było bardziej wiosennie. Słoneczko przebłysło, wiosna osiadła na przydrożnych krzakach

i papugi też na nich osiadły:
31628

don Enrico
24-04-2013, 19:08
Nie wystraszyło rycerzy nawet działo , co się po dawnej bitwie ostało.
.
31635
.
ani machiny wojenne przez nieprzyjaciół sporządzone, na pamiątkę minionych czasów.
.
31636
.
i wartko stoczyli się do słynącego kermeszami Olchowca, aby zgodnie ze starodawnym zwyczajem zawitać do karczmy.
Niestety, karczmy nie było, sklepu też więc ...
.
31637
.
więc ruszyć trzeba było dalej.
Parę obrazków z cerkiewką w roli głównej zarejestrowały nasze aparaty a słoneczko przeplatało się malutkimi przelotnymi deszczykami
.
31638
.
Droga umykała szybko, ale nie tak, jak ta woda w potoku który płynął razem z naszą dróżką.
Lepiężniki mocno się trzymały , mówiąc że to już wiosna
.
31639
.
Łapiąc po drodze oznaki wiosny , przypomniałem sobie że chyba ta nasza dróżka krzyżuje się gdzieś przed Polanami z potokiem
Oj ! to będzie niespodzianka. Niespodzianką był też krótki odcinek asfaltu który doprowadził nas do tej wiosennej krzyżówki
- Cóż począć - zastanawiał się Kmicic - kiwając się nad wodą
.
31640

sir Bazyl
24-04-2013, 19:37
(...) i wartko stoczyli się do słynącego kermeszami Olchowca, ...

Staczający się uczestnicy podjazdu, czyli Basieńka, Zagłoba i Wołodyjowski:
31641


(...) Łapiąc po drodze oznaki wiosny , przypomniałem sobie że chyba ta nasza dróżka krzyżuje się gdzieś przed Polanami z potokiem
Oj ! to będzie niespodzianka. Niespodzianką był też krótki odcinek asfaltu który doprowadził nas do tej wiosennej krzyżówki
- Cóż począć - zastanawiał się Kmicic - kiwając się nad wodą

I długo się nie namyślając powalił kilka telegraficznych słupów i wyrychtował pierwszorzędną kładkę, by kompanija mogła suchą nogą pokonać ten żywioł:
31642
i pognać dalej do pobliskiego chutoru:
31643

asia999
24-04-2013, 19:40
- Cóż począć - zastanawiał się Kmicic - kiwając się nad wodą
Skoczy? Nie skoczy? Skoczy? Nie skoczy?...:mrgreen:

Dlugi
24-04-2013, 19:59
A czyż mostka tam nie było?
Nie śmiej się Waćpan z Kmicica - mnie ten drugi (z Waszmościów i hajduczka strony patrząc) strumień pokonał...

don Enrico
24-04-2013, 22:28
Skoczy? Nie skoczy? Skoczy? Nie skoczy?...:mrgreen:
..zmoczy? nie zmoczy?, zmoczy? nie zmoczy? .... oto jest pytanie
.
31648

(...)
I długo się nie namyślając powalił kilka telegraficznych słupów i wyrychtował pierwszorzędną kładkę, by kompanija mogła suchą nogą pokonać ten żywioł:
31642
Jeno jak powiadali miejscowi ludzie, to nie Kmicic to uczynił jeno mocarz nad mocarze który przybył akuratkiem w te strony z dalekiej Litwy, a zwią go Longinus DLUGI herbu Zerwikaptur.
On że to uczynił, ale ale nie wiadomym czy cieszyć się czy martwić, czy czasami nie szukał tu również trzech głów ? np takich jak nasze ?

[QUOTE=Dlugi;144586]A czyż mostka tam nie było?
Nie śmiej się Waćpan z Kmicica - mnie ten drugi (z Waszmościów i hajduczka strony patrząc) strumień pokonał...
Jako prawdę Waszmość rzekłeś, bo ledwośmy się chybkiem po słupach przeprawili a już drogę nam zagrodził kolejny potok
.
31649
.
Niby mały, niby skromy, ale jednym krokiem go nie weźmiesz.
Chodzili my we wte i nazad niczym nie przymierzając lis przed kurnikiem co by się dostać czem prędzej do chutoru
a tak blisko , tylko jak się tam dostać
co by zgodnie z miejscową tradycją do zaglądnąć do karczmy Kubusią zwanej zaglądnąć.
.
31650
.
Karczma ta słynie w okolicy z trunków z dalekich Wegraszków spowadzanych

Dlugi
24-04-2013, 23:32
Jeno jak powiadali miejscowi ludzie, to nie Kmicic to uczynił jeno mocarz nad mocarze który przybył akuratkiem w te strony z dalekiej Litwy, a zwią go Longinus DLUGI herbu Zerwikaptur.
On że to uczynił, ale ale nie wiadomym czy cieszyć się czy martwić, czy czasami nie szukał tu również trzech głów ? np takich jak nasze ?
Imputujesz mi tu Waćpan, żem niezłą rozróbę tu uczynił ;)
A owszem, szukałem 3 głów i białogłowy, zaglądałem to z tej strony to z drugiej jak strumień mnie wstrzymał. I wygląda na to że to ta woda nas rozdzieliła.
Niecnych zamiarów nie miałem, jeno kuflami z trunkami się stuknąć (choć ja akurat jakieś nieprocentowe w zapasie miałem).
Jakem tak zaglądał to przy okazji wrzucę, com widział a co i Wasze aparaty zarejestrowały, choć tego nie widno :-)
316543165331655http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.png

bartolomeo
25-04-2013, 07:46
wrzucę, com widział a co i Wasze aparaty zarejestrowały, choć tego nie widno :-)Widno, widno!

http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_14.jpg

http://www.bmiller.pl/forum/2013/dukla_15.jpg

maciejka
26-04-2013, 16:19
A skoro drzwi otwarte to zaglądamy i ...choć zerkamy przez kratki.

Dlugi
26-04-2013, 17:25
I zbliżenie:

Pierogowy
24-11-2013, 23:23
halo,

HEJ !!!
WY TAM NAD RZEKĄ,POD BOREM I LASEM !!!

CZEKAM NA KOLEJNĄ WSPANIAŁĄ HISTORYJĘ Z RYCERSKIM PRZYTUPASEM !
WIDZIAŁEM NA HORYZONCIE POSTACIJE WASZE
WIĘC LEJĘ WINO I WYPATRZAM FOTOGRAFIJE ,
A ZARAZEM GIETKIE PIÓRO (NIE KACZE...)
AHOJ PRZYGODO
:)

don Enrico
24-11-2013, 23:57
halo,

HEJ !!!
WY TAM NAD RZEKĄ,POD BOREM I LASEM !!!

CZEKAM NA KOLEJNĄ WSPANIAŁĄ HISTORYJĘ Z RYCERSKIM PRZYTUPASEM !
(...)
:)
Hej ! tam pod borem i lasem !!!
Przemierzając ostatnio bieszczadzkie knieje wznosiliśmy puchary aluminiowe za Twoje zdrowie.
Cierpliwością się wykaż , a wkrótce ukażą się kroniki z tych podbojów.