PDA

Zobacz pełną wersję : Wreszcie rozsądna decyzja w sprawie inwestycji na Naturach 2000



skyrafal
13-02-2013, 19:29
Tutaj można sobie przeczytać o tym jak wreszcie sięgnięto do rozumu i podjęto jakieś sensowne działania pro-ekologiczne. Jak się okazało - można zrobić inwestycję nawet na obszarach Narura 2000 i to całkowicie zgodnie z przepisami.

http://gramwzielone.pl/energia-sloneczna/3664/farmy-fotowoltaiczne-mozna-budowac-na-terenach-natury-2000-pierwsza-powstanie-na-podkarpaciu

Może w Bieszczadach też zaczną się wreszcie inwestycje i ludzie będą mieli pracę w Bieszczadach, a nie w Austrii przy roznoszeniu ulotek.

don Enrico
13-02-2013, 19:38
staramy się wklejać teksty zamiast linków, które mają często właściwości znikające
Czy o ten tekst chodziło ?

Naziemna farma solarna ma powstać w podkarpackiej gminie Dzikowiec. Na jej budowę zgodziła się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Rzeszowski RDOŚ nie sprzeciwił się inwestycji mimo, że jej realizacja jest planowana na terenach obszarów objętych ochroną w ramach programu Natura 2000.

Moc farmy fotowoltaicznej, której budowę planuje się koło Dzikowca, ma wynieść 1,5 MW, a system będzie zlokalizowany na terenie 3,5 ha.

- Projektowana elektrownia słoneczna w procesie wykorzystywania energii słonecznej będzie produkować energię elektryczną w ilościach do 1 400 MWh rocznie. Do produkcji takiej ilości energii zainstalowanyczostanie od 6 000 - 7 000 sztuk paneli fotowoltaicznych polikrystalicznych o moc około 220 - 300 W każdy - informuje w obwieszczeniu Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

Jak informuje Zarząd Województwa Podkarpackiego, na Podkarpaciu pracują obecnie 52 instalacje fotowoltaiczne - we wszystkich przypadkach z wyjątkiem jednego działaja one na zasadzie off-grid, czyli energia w nich produkowana jest konsumowana na miejscu i nie trafia do sieci energetycznej. Jedyną instalacją PV, która produkuje energię trafiającą do sieci energetycznej jest system o mocy 0,5 kWp działający na terenie Politechniki Rzeszowskiej.

Praktycznie we wszystkich przypadkach instalacje do produkcji słonecznej energii elektrycznej są bardzo małe i tylko kilka z nich posiada moc większą niż 100 Wp. Największym systemem PV na Podkarpaciu jest sfinansowana w 85-procentach z funduszy unijnych instalacja o mocy 20 kWp działająca na dachu Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie.
gramwzielone.pl

diabel-1410
13-02-2013, 20:35
No i fajnie że można.Tyle że energi przez to nie przybędzie ani nie stanieje.Wszak Elektrownia w Solinie większość czasu bierze pieniądze za gotowość do produkcji energi a nie za jej produkcję i sprzedaż.Montaż solarów nic nie zmieni.To już lepsze byłyby większe dotacje do solarów domowych żeby kominy tyle nie dymiły

trzykropkiinicwiecej
13-02-2013, 21:59
A gdzie tu rozsądek?

DUCHPRZESZŁOŚCI
14-02-2013, 08:48
Tutaj można sobie przeczytać o tym jak wreszcie sięgnięto do rozumu i podjęto jakieś sensowne działania pro-ekologiczne. Jak się okazało - można zrobić inwestycję nawet na obszarach Narura 2000 i to całkowicie zgodnie z przepisami.

http://gramwzielone.pl/energia-sloneczna/3664/farmy-fotowoltaiczne-mozna-budowac-na-terenach-natury-2000-pierwsza-powstanie-na-podkarpaciu

Może w Bieszczadach też zaczną się wreszcie inwestycje i ludzie będą mieli pracę w Bieszczadach, a nie w Austrii przy roznoszeniu ulotek.

Zatrudnią ze 3-ech inżynierów energetyków jedną księgową, i ze 4-rech techników. Ot i wszystko. A obszaru taka farma fotowoltaiczna zajmie sporo.
Ale na bezrybiu i rak ryba.

tomekpu
14-02-2013, 09:54
I proszę nie mówić że prąd będzie droższy bo będzie. Ja niestety nie widzę tu żadnej ekologi. Produkcja ogniw nie jest ekologiczna, sprawność tychże taka sobie, a co najlepsze nie powoduje to spadku mocy zainstalowanej w elektrowniach konwencjonalnych. Mało tego, bloki konwencjonalne pracują na mocy minimalnej - gorsza sprawność i większa emisja. Już spalanie biomasy odbija się czkawką. Pozdrawiam.

skyrafal
14-02-2013, 12:20
Chodzi przede wszystkim o to, że pozwolono to zrobić na obszarze Natura2000 co jest dość wymowne. Wreszcie urzędnicy zauważyli, że taka pseudo-ochrona przyrody po pierwsze do niczego nie prowadzi.

Po drugie i najważniejsze, co wydaje się przełomowym odkryciem na miarę teorii względności - człowiek to nie roślina. Więc żeby żyć musi gdzieś pracować. Przecież nie położy się na kamieniu i nie rozpocznie fotosyntezy, bo nie jest zielonym ludzikiem z chlorofilem pod skórą.

Tomekpu - dobrze, że zatrudnią 3 inżynierów i ksiegową.
Jak w Bieszczadach powstanie 1000 takich elektrowni to będzie zatrudnionych 3000 tyś inżynierów i 1000 księgowych. Jak nie patrzyć 4000 osób z wyższym wykształceniem znajdzie pracę tu na miejscu i nie będzie musiało stąd uciekać w świat. Powstaną pewnie też firmy serwisujące te elektrownie i kolejne miejsca pracy.
Młodzi ludzie pójdą na studia, bo zobaczą perspektywy i Bieszczady zaczną się kręcić.
Chyba nie powiesz, że w Bieszczadach nie ma miejsca na 1000 takich elektrowni ?? Ile jest południowych stoków, które porastają krzaki, a są zbyt strome, aby na nich uprawiać ziemię.
Jaki widzisz problem ?? Na 2ha spokojnie zmieścisz 1,5MW elektrownię. Zakładając nawet, że uzyskujesz z niej tylko 10% co daje 150kW. Spokojnie zasila to jedną bieszczadzką wioskę. 2h zasila 1 wieś.
Mało Ci 10% i chcesz podnieść wydajność systemu - proszę bardzo, stawiasz wiatrak i pracuje to w układzie hybrydowym. Wszystko na 2ha.
Kiedyś to było normalne, że każda wieś miała młyn wiatrowy lub wodny, bo kiedyś nie było durnych przepisów i pseudo-ekologii, a ludzie musieli z czegoś żyć i coś jeść.

tomekpu
14-02-2013, 13:15
Tzw zielona energia jest bardzo droga, sieci muszą podciągnąć linie przesyłową, muszą ją kupić, płacimy za to my wszyscy, do energetyki nikt nie dopłaca. Po prostu nas nie stać na taką zabawę. I jeszcze jedno, co w pochmurny dzień czy w nocy? Wystarczy mi jak widzę jazdy mocą kiedy pracują wiatraki. Co powie odbiorca jak mu wyłączą zasilanie i powiedzą że akurat nie wieje i słoneczko zaszło? Nie jest to wszystko takie oczywiste. A jako ciekawostka, masowa produkcja biomasy dla energetyki i roślin oleistych (paliwa) spowodowała wzrost cen innych artykułów rolno-spożywczych. Na szczęście UE powoli wycofuje się ze swoich zaleceń.

skyrafal
14-02-2013, 14:24
Powtarzam jeszcze raz - nie chodzi stricte o energetykę, ale o to, aby skończyć z tą pseudo-ekologią w Bieszczadach i dać zielone światło na inwestycje. Nieważne czy będzie to elektrownia słoneczna, wiatrak, fabryka, kompleks hotelowo-wypoczynkowy czy lotnisko.



Jeśli chodzi o zieloną energię to już Ci odpowiadam. Zastanów się co w elektrowni kosztuje najwięcej ? Paliwo, czy będzie to węgiel, uran, ropa czy gaz lub biomasa. Tutaj paliwo masz za darmo, a więc nikt na tym nie zarabia na wytwarzaniu tego paliwa, jego transporcie, potem odpadach etc.
Siłą rzeczy będzie więc to hamowane w taki czy inny sposób, a ściemniać można. Głupi się nabierze, ale mądry przynajmniej zastanowi.

Nie sztuka zrobić obliczenia - spalę tonę węgla i wyprodukuję 200kWh. Dolicz opłaty za emisje CO2, koszt transportu tego węgla, potem koszty wywozu i składowania na hałdzie itp. Potem co z tymi hałdami zrobić, bo na Śląsku powstały już "sztuczne Bieszczady".
Rachunek ekonomiczny jest na korzyść konwencjonalnej energii wyłącznie na krótką metę.

tomekpu
15-02-2013, 07:46
Nie neguję decyzji o Natura 2000.
Jest coś takiego jak okres zwrotu inwestycji. Gdyby nie dopłaty ukryte w cenie jaką płaci operator sieć producentom zielonej energii było by to całkowicie nieopłacalne. W sumie płaci za to odbiorca końcowy. Możesz zgłosić się do ZE i zmienić taryfę na zieloną, będziesz eko, jak wytrzyma to Twój portfel.

Derty
15-02-2013, 10:42
Witam,


Wreszcie urzędnicy zauważyli, że taka pseudo-ochrona przyrody po pierwsze do niczego nie prowadzi.


Skyrafale - system N2K stworzyła UE. My to wzięliśmy z całym 'dobrodziejstwem' skutków wstępując do tej zacnej organizacji. Ja jestem wielkim przeciwnikiem N2K. To jest system fikcyjnego prawa, które można omijać, jak się chce. Nie ma w nim mowy o obligatoryjnej ochronie, a jedynie o niepogarszaniu stanu siedlisk i populacji. Czyli otworzono pole do popisu dla wszelkiej maści hohsztaplerów, którzy żonglują niepełnymi, niedokładnymi danymi o populacjach i siedliskach i raz blokują coś, co w ogóle nie musi być szkodliwe, a raz nie blokują czegoś, co niszczy na wielką skalę unikatowe walory przyrodnicze jakiegoś terenu. Na to nakłada się zdemontowany już zupełnie 'system' gospodarki przestrzennej, czy jak kto woli, planowania przestrzennego. Krótko mówiąc weszliśmy do klubu państw, w których liczą się pozory oraz spektakularne akcje. A nie ma miejsca na ochronę realną. Stworzono też strukturę administracyjną zwaną dyrekcją ochrony środowiska - oczywiście 'umocnioną' w terenie w postaci filii wojewódzkich - i zatrudniono w niej urzędasów, którzy nawet nie wiedzą, jak wyglądają tereny, które mają chronić. A kosztują...
Nie ma tu miejsca na dyskusję o bardziej ważkich przyczynach rozkładu gospodarczego Polski. To raczej wychodzi poza ramy niniejszego Forum. Więc wracając na grunt bieszczadzki stwierdzam, że trzeba pamiętać o jednym - rozwój regionu jest zależny od jego rzeczywistych walorów, które mogą przyciągnąć inwestorów. Infrastruktura, odległość od centrów dystrybucji surowców, półproduktów i produktów finalnych, odległość od paneuropejskich szlaków komunikacyjnych (nie jakość połączeń z tymi szlakami!!!), dostępność wykwalifikowanej siły roboczej, system podatkowy i prawny. GOP-u w Bieszczadach nikt nie zbuduje. Zagłębia narciarskiego, zważywszy klimat i uwarunkowania geograficzne - też nie. Region o bardzo niskim współczynniku zaludnienia, z przewagą jednej branży (leśnictwo) i sporym udziałem drugiej (turystyka), odległy od najbliższego szlaku europejskiego o dobre 60-100 km, bez bogatych złóż surowców (poza piaskowcem) powinien kształtować swą politykę rozwoju w poszanowaniu dla ostoi tego regionu, czyli przyrody.
Ataki na N2K, jakkolwiek częściowo uzasadnione, to jednak tylko przygrywka do ataku na cały system ochrony przyrody, a w tym na parki narodowe. Politycy często dla doraźnych celów rozpalają wśród ludzi takie namiętności antyprzyrodniczo-ochroniarskie. Wmawiają ludziom, że to przez te parki i obszary N2K stoimy w miejscu. Niektórzy dają się tak manipulować i później się cieszą, że może nawet całą dolinę Sanu zastawi się ogniwami:) Gratuluję tej radości, ale nie będę jej nazywał:> Za to powiem tak - sudecka gmina Marciszów - pół gminy w parku krajobrazowym i zarazem na N2K, pół poza parkiem. Całość na górzystych terenach z lasami. Nikt z urzędu gminny nie potrafił powiedzieć, dlaczego na terenie parku jest podobna bida jak poza, a nawet, dlaczego większy podatek z działalności gospodarczej spływa z terenu parku, choć przecież wolność działania poza parkiem jest taka wielka i niczym nie skrępowana? Wnioski wyciągnijmy sami.
Podobnie jest z gminami karkonoskimi. Im więcej która ma parku narodowego na swym terenie, tym więcej turystów i tym bogatsza. A w gminach na Grzbiecie Lasockim, który jest poza parkiem, wciąż słychać, że parku tu sobie nie życzą, a bida wyje z każdego kąta:) Oczywiście mają N2K i miejscowi radni wciąż powtarzają ludziom, że to przez to nikt tam nie chce inwestować:) Dla dokładności - całe Karkonosze są N2K:> A ostatnio ustawiono w nich 2 nowe wyciągi narciarskie. Czemu qrde nikt nie chce poza parkiem inwestować? Przecież Grzbiet Lasocki pod narciarstwo jest idealny (100 x bardziej niż Jasło w Bieszczadach)... Tak więc tak. Odwracając się od rzeczywistych przyczyn problemów, ani na jotę nie zbliżamy się do ich rozwiązania. To powiem w ramach komentarza do problemu baterii fotowoltaicznych i N2K. I jeszcze to, że ogniwa to jeszcze jeden przykład chytrego działania lobby wytwórców, którzy nie wahają się kupować polityków, aby tak przekształcali prawo, żeby sprzyjało kupowaniu drogiej technologii przez skołowane propagandą społeczeństwo. Przecież miliony na rozwój tej technologii nie mogą pójść w błoto:) Któregoś razu zobaczymy świat przykryty bateriami. A sami będziemy wpieprzać syntetyczne g... z tuby, bo pszenica na chlebuś na ogniwach nie urośnie...
Pozdrawiam wielbicieli krzemu w pożywieniu z tuby oraz wielbicieli pięknych Bieszczad też:)
Derty

skyrafal
15-02-2013, 15:12
Derty, dwoma rękami podpisuję się pod ochroną przyrody, ale tu uwaga - pod jej faktyczną ochroną, a nie udawaniem ochrony przyrody i udawaniem ekologicznej krainy, która w istocie tonie w śmieciach, ściekach i toksycznych dymach z domowych kominów.

Poruszyłeś tutaj temat pieniążków i dopłat do zielonej energii i bardzo dobrze. Po pierwsze - to dopłacanie czy niedopłacanie jest sprawą dość dyskusyjną, ale ....... zostawmy to i przyjmijmy, że się dopłaca.

Czy do bieszczadzkiej pseudo-ekologii nie dopłacamy ?? Dopłacamy i to ogromne pieniądze. Policz ile kosztuje utrzymanie BPN, Wschodniobeskidzkiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, różnych innych de facto papierowych tworów. Dolicz do tego stosy raportów i opracowań, które są tworzone przez różne instytucje na temat stanu przyrody w tych tworach.
Dolicz także koszty społeczne czyli wypłata pieniędzy "na życie" mieszkańcom Bieszczad, którzy nie mają gdzie pracować. W ten sposób utrzymuje się całe rodziny, bo przecież skąd w Bieszczadach miejsca pracy ?? Tu się chroni przyrodę.

Jak to wszystko zliczysz to ta koszty tej pseudo-ekologii daleko bardziej przewyższają dopłaty do zielonej energetyki w skali całego kraju

Teraz zadajmy podstawowe pytanie - co Bieszczadnicy mają w zamian w związku z tą całą "ochroną przyrody" ?? Konieczność udawania się po jałmużnę do różnych instytucji oraz generowanie patologii, coś pominąłem ?

Derty
08-03-2013, 09:09
Eh...
Parki narodowe nie są pseudoekologią. Zwyczajnie - pewne układy przyrodniczego mogą istnieć tylko dzięki całkowitemu wyłączeniu pewnych obszarów z działalności ludzkiej.
Martwi mnie to, że wciąż trwa atak na PN-y. Że zmarnowano wiele pięknych rezerwatów. Nie martwi mnie los N2K, bowiem, jak już napisałem, nie uważam tej formy ochrony za nazbyt efektywną. Martwi mnie nastawienie społeczeństwa do ochrony przyrody i żal mi, że nie zdarzają się w tym kraju takie rzeczy, jak to: http://www.facebook.com/photo.php?fbid=418807391546374&set=a.118712624889187.23972.118705868223196&type=1&theater
Mówienie o wielkich wydatkach na ochronę przyrody, w tym na parki, jest wręcz niestosowne. Nasi sąsiedzi wydają na te sprawy średnio 2,5 raza (licząc jako % PKB) więcej i nie wahają się nad tymi wydatkami tak, jak my to robimy. Poglądy na temat ochrony przyrody u przeciętnego Polaka wręcz stawiają nas w szeregu troglodyckich plemion, a nie cywilizowanych narodów. I to jest smutne. Leśniczy z LP wyżynający jak leci las zarabia 2 razy więcej niż leśniczy w PN, który lasu nie wyżyna. To świadczy o nastawieniu polityków w MŚ do ochrony przyrody. Gdyby było tak, że nie byłoby wstyd przed światem, zamknęliby wszystko do ostatniego rezerwatu.
A 120 mln na 24 parki narodowe w Polsce nie zmieni nigdy sytuacji bezrobotnych w kraju, w którym można łatwiusio ukraść miliardy przy budowie autostrad. Sądzę, że adresatem uwag o miernej sytuacji gospodarczej regionu nie powinien być minister z MŚ, a zupełnie inni politycy. Ale to już inna gadka, którą można prowadzić tylko i wyłącznie w barzysku przy trunku.
Pzdr
Derty

skyrafal
10-03-2013, 12:43
Problem polega na tym, że tam gdzie jest bieda nigdy nie będzie czystego środowiska.

Prosty, łopatologiczny przykład. Biedny człowiek nie ociepli sobie domu i będzie używał starego pieca. Nie kupi nowego, wysokiej sprawności i niskiej emisji tylko będzie palił w starym i to jeszcze śmieciami.
Efekt - przejdź sobie zimą przez wioskę w dolinie. Niebo prześwituje przez zasłonę dymną, a książkowy skład powietrza uzupełniony jest o śmiertelne trucizny, które powstają przy spalaniu np. plastików.
Zrób sobie analizę powietrza, którym wtedy oddychają mieszkańcy wioski to zobaczysz co wyjdzie.

Powtórzę raz jeszcze - za sprawą ekologii i BPN zabrano możliwości rozwoju, a nie dano nic w zamian. Natomiast czy to BPN czy obszary chronionego krajobrazu, N2K itp. to "instytucje" nie generujące złamanego grosza zysku, a pochłaniające miliony.
Przecież te miliony ktoś musi w jakiś sposób zarobić.

Niech sobie będzie BPN, ale niech nie terroryzuje całych Bieszczad.

vm2301
10-03-2013, 17:37
Problem polega na tym, że tam gdzie jest bieda nigdy nie będzie czystego środowiska.

Słuszna uwaga... niestety.


Zrób sobie analizę powietrza [...]

Wyjdzie paskudnie, nie tylko na biednych wioskach, ale też w dość bogatym Zakopanem. Bywa tam gorzej niż na Śląsku, głównie z pyłem zawieszonym chyba, czy jakos tak.


Powtórzę raz jeszcze - za sprawą ekologii i BPN zabrano możliwości rozwoju, a nie dano nic w zamian.

Teren parku i jego otuliny wiąże się z dużymi ograniczeniami, to jest dla mnie zrozumiałe. Ale chyba nikt nie zabrania nielicznym mieszkańcom ogrzewania domów.

Czy jest odpowiedni system wspierania inwestycji "czystych"? Nie jestem pewien, powinien być. Jednak nie negowałbym z tego powodu konieczności ponoszenia nakładów na ochronę przyrody.


Niech sobie będzie BPN, ale niech nie terroryzuje całych Bieszczad.


Możesz podać mi przykład "terroryzowania" przez BdPN mieszkańców terenów poza granicami parku?

skyrafal
10-03-2013, 20:19
Zacznę od końca. W okolicach Cisnej miała powstać fajna, urozmaicona trasa narciarska. Oczywiście zablokowała to ekologia. To jeden z naprawdę wielu przykładów.
Jak chcesz szczegółów o problemach z bieszczadzką ekologią - złóż do magistratu w Ustrzykach założenia swojego zamierzenia to zobaczysz na własnej dupie jak wygląda ten eko-terror.
Nie od dziś wiadomo, że pojęcie ekologii to słowo worek i na tej bazie można zablokować dosłownie wszystko. Wiatrak szumi, atomówka promieniuje, obwodnica zabije żaby, zapora zmienia rzekę i tak można wymieniać.
Przepraszam za naturalizm, ale jak piedniesz to emitujesz metan czyli gaz cieplarniany. Więc zabrońmy jedzenia bigosu, bo jego spożycie przyczynia się do topnienia lodowców.
Mniej więcej tak wygląda taka logika.

O wspieraniu czystych inwestycji można mówić - ale tylko mówić i na tym się to wszystko kończy. Na gadaniu i papierach.

vm2301
10-03-2013, 23:16
Oczywiście znam przypadek Jasła, ale nie wiedziałem, że budowę stoku zablokował BdPN.

Hasło "ekolog" budzi u mnie mieszane uczucia, więc nie polemizuję z Twoim zdaniem ;)

skyrafal
12-03-2013, 12:20
Tu wcale nie chodzi o polemikę tylko o rzecz podstawową, a mianowicie - siłą każdego czy to państwa czy regionu czy choćby rodziny jest gospodarka czyli zdolność do wytwarzania zysków.
Zobacz na przyczyny upadku choćby Imperium Rzymskiego - wszystko sprowadziło się do kryzysu finansowego, chociaż trzymali za pysk kawał świata i dziesiątki narodów i rok rocznie zbierali podatki.

Więc jest sprawą oczywistą, że być albo nie być dla Bieszczadów jest także moc lub niemoc bieszczadzkiej gospodarki. Nieważne czy będzie to przemysł turystyczny i z nim powiązane gałęzie czy jakiś inny.
Każdy głupi także wie, że zamożne rodziny to zamożne społeczeństwo, a biedne rodziny to biedne społeczeństwo i tak koło się zamyka.

Dlatego na każdym kroku trzeba postulować o stworzenie warunków rozwoju i możliwości zarobkowania na godziwym poziomie.

trzykropkiinicwiecej
12-03-2013, 16:28
Myślę że wielu ludzi uważa za RZECZ PODSTAWOWĄ potrzebę zachowania tej Góry nietkniętej przez tzw. "zdolność wytwarzania zysków", i nie chodzi tu o polemikę i sprawy Imperium. Ave.

skyrafal
12-03-2013, 19:06
Napisz zatem konkretnie - z czego ludzie mieszkający w Bieszczadach mają żyć. Podkreślam - podaj konkretne, realne rozwiązania, które zapewnią możliwość godziwego zarobku przez cały rok (a nie przez 2-4 miesiące) przy zachowaniu nietkniętych górek, dolin, żabek i ptaszków.
Bardzo mnie ciekawi co takie wymyślisz. Może wszyscy skorzystamy i nie jest to absolutnie żaden sarkazm czy złośliwość.

Proszę Cię także o odpowiedzenie na pytanie - czy wg Ciebie przyroda ma służyć człowiekowi czy człowiek ma służyć przyrodzie. Chodzi oczywiście o generalną zasadę, a nie przytaczanie wyjątków od reguły. Napisz prosto i jednoznacznie.

Wracając do spraw spraw imperium. Ave znaczy witaj i pisze się to lub mówi raczej na początku, a nie na końcu :mrgreen:
Bardziej związane z Bieszczadami byłoby raczej Aqua et panis est vita canis

Basia Z.
12-03-2013, 21:19
Napisz zatem konkretnie - z czego ludzie mieszkający w Bieszczadach mają żyć. Podkreślam - podaj konkretne, realne rozwiązania, które zapewnią możliwość godziwego zarobku przez cały rok (a nie przez 2-4 miesiące) przy zachowaniu nietkniętych górek, dolin, żabek i ptaszków.
Bardzo mnie ciekawi co takie wymyślisz. Może wszyscy skorzystamy i nie jest to absolutnie żaden sarkazm czy złośliwość.



Dla porównania - a z czego mają żyć w Suwałkach, w Nowej Rudzie lub w Wałbrzychu ?
Każdy kombinuje jak może wykorzystując warunki jakie stwarza mu jego miejsce zamieszkania.
Jednym wychodzi to lepiej, drugim - gorzej.

Największym bogactwem Bieszczadów jest nieskażona jeszcze przyroda i to przede wszystkim powinni wykorzystywać mieszkańcy tego rejonu.
A jeśli ta przyrodę w nieodpowiedzialny sposób zniszczą kierując się doraźnymi zyskami - to w ostatecznym skutku będą mieli tak jak mieszkańcy np. Wałbrzycha - już żadnych atutów.

partyzant
12-03-2013, 22:56
A ja uważam, że dzika prywatyzacja da sobie radę z naturami, zakazami i dzikością. To co stało się w całym kraju ( myślę o ekspansji ludzi z kasą ), już dzieje się w Bieszczadach nie tylko wokół Soliny. Jedno pokolenie i tyle zmian, więc nie miejmy złudzeń, że będzie lepiej, będzie inaczej, pewnie wygodniej i "po amerykańsku". Jeżeli miejscowi wierzą, że pomysł z Jasłem im pomoże to niech budują, ale ja na narty pojadę gdzie indziej.
Wiem co powinni robić zwykli ludzie, żeby godnie żyć ale do tego potrzeba wielu rzeczy,+ ludzi i systemu którego nie ma.

trzykropkiinicwiecej
13-03-2013, 11:05
Napisz zatem konkretnie - z czego ludzie mieszkający w Bieszczadach mają żyć. Podkreślam - podaj konkretne, realne rozwiązania, które zapewnią możliwość godziwego zarobku przez cały rok (a nie przez 2-4 miesiące) przy zachowaniu nietkniętych górek, dolin, żabek i ptaszków.
Bardzo mnie ciekawi co takie wymyślisz. Może wszyscy skorzystamy i nie jest to absolutnie żaden sarkazm czy złośliwość.

Proszę Cię także o odpowiedzenie na pytanie - czy wg Ciebie przyroda ma służyć człowiekowi czy człowiek ma służyć przyrodzie. Chodzi oczywiście o generalną zasadę, a nie przytaczanie wyjątków od reguły. Napisz prosto i jednoznacznie.

Wracając do spraw spraw imperium. Ave znaczy witaj i pisze się to lub mówi raczej na początku, a nie na końcu :mrgreen:
Bardziej związane z Bieszczadami byłoby raczej Aqua et panis est vita canis


Zawiodę pewnie Pana, bo nie będzie kontrargumentacji i podskakiwania. Ludzie w Bieszczadach już żyją. Nie wiem czy Pan zdążył zauważyć. To że chcesz żebym coś napisał, to tylko Twoje chcesz. I to absolutnie żadne tam sarkazmy i złośliwości, bo chyba już wyrastam z polemiki, która właśnie zaczyna się snuć, czasami trudno przeskoczyć pewien poziom zrozumienia, i na nic zdadzą się wszelkie argumenty, kiedy dla Kogoś nadal będą tylko "żabkami, ptaszkami i... służeniem - wtf ?" Skoro prosisz... to odpowiem Ci że ani przyroda nie ma służyć człowiekowi, ani człowiek przyrodzie... a jeśli już, to jedno i drugie w takim samym stopniu. I rozkosznie utaplam się w swoim relatywizmie teraz, romantycznie jak trala, a Ty pewnie nadal będziesz to nazywał brakiem tzw. "konkretów". Generalną zasadą za przeproszeniem, to ja w tej kwestii mam w bardzo strategicznym otworze o dominującej barwie - czarna z zacięciem na różowy. I wolałbym jednak tę wersję, która zakwitła w formie planów jedynie, jakieś 40 lat temu, mająca wykurzyć całkiem twoich "ludzi" z terenu Bieszczadów. Czyniąc to jednym wielkim Rezerwatem, Parkiem, jak zwał tak zwał. Dzikość tych gór i nieingerencja ludzi w nią, to "kwintesencja ich najwyższej wartości", jaką można by sobie w tym miejscu wyobrazić, ale powątpiewam co do spectrum Pana wyobraźni w tej materii, choć to i o ducha pewnie nie raz zahaczy.
Woda i chleb... odświeża się z każdym mrugnięciem powiek taka bajka, i ciężko wyjść po za, prawda?
Ave może być użyte również jako pochwalne powitanie końca, na przykład dyskusji, gdzie po Ave nastąpi kropka, a więc, Ave.

diabel-1410
13-03-2013, 11:55
skyrafale-pytasz z czego ludzie mają żyć w Bieszczadach poza sezonem turystycznym.Odpowiem Ci krótko.A czy sezon turystyczny w Bieszczadach się kończy?Stowarzyszenie rozwoju Wetliny i okolic już zaczyna popularyzować pobyt w tych górach w ciągu całego roku a nie tylko w miesiącach letnich.Uważam że jest to lepsze rozwiązanie od budowy kolejnych stoków narciarskich i podobnych inwestycji.Bieszczady urok będą miały dopóty dopóki będą miejscem gdzie zachowana jest czysta i dzika przyroda.Zamiast więc biadać nad brakiem przemysłu może warto reklamować to miejsce jako miejsce do odpoczynku całorocznego.Zapytaj ludzi którzy w Bieszczadach nie byli czy zdają sobie sprawę z tego że dzięki akcji Wisła te góry jako jedne z nielicznych w ciągu kilkunastu lat wróciły samoistnie do stanu z epoki Kazimierza Wielkiego i jest to ewenement na skalę światową.A takie rzeczy turystę całorocznego przyciągać będą i problem zatrudnienia będzie rozwiązany

Wojtek Pysz
13-03-2013, 12:16
...o że dzięki akcji Wisła te góry jako jedne z nielicznych w ciągu kilkunastu lat wróciły samoistnie do stanu z epoki Kazimierza Wielkiego...
Nie wnikam w jądro sporu, ale bardziej pasuje tu sformułowanie: wskutek akcji Wisła :-(

diabel-1410
13-03-2013, 16:48
Masz rację Wojtku.
Jeszcze co do liczebności mieszkańców w Bieszczadach.W Cisnej mieszka obecnie(dane z wikipedi) około 460 osób,Wetlina około 300 osób,myślę że łącznie w granicach otuliny i trenów należących do BdPN zamieszkuje około 2 do 3 tysięcy ludzi.Przy mądrej gospodarce turystycznej większość tych osób może znaleźć zatrudnienie ww. branży i problem bezrobocia przestanie istnieć.
To już do skyrafała.

skyrafal
13-03-2013, 17:14
Nie będę już polemizował z tą dziką przyrodą, która nie jest wcale dzika tylko zdziczała. To wielka różnica, ale to zostawmy, bo mało który turysta to odróżnia.

Rzucacie pomysł - korzystajmy z dzikości przyrody podobnie jak np. gospodarstwa nazwijmy to agroturystyczne i małe miasteczka np. w Kanadzie czy na Alasce.
Super pomysł i nie mówię tego z przekąsem.

Proszę mi zatem wskazać skąd weźmiecie miliardy zł na kilka lat skutecznej, zorganizowanej i konsekwentnej promocji na skalę minimum ogólnopolską ?? Proszę tu napisać konkretnie skąd.

Niestety w Polsce każdy słyszał o nieskażonej przyrodzie Kanady czy Alaski i każdy chciałby tam być. Wielu wymieni nawet elementy krajobrazu czy unikalnej fauny i flory.
Natomiast o Bieszczadach przeciętny Polak wie że : są to lesiste górki na południowo-wschodnim krańcu Polski, bieda, zadupie, patologie, głodne dzieci. Niektórzy dorzucą jeszcze mordy UPA.
Każdy wie o niedźwiedziach i wielkich rybach i ultraczystej wodzie na Alasce, ale o bieszczadzkich miśkach, rysiach czy orłach niewiele wiadomo.
Polacy kojarzą orły raczej z Podhalem i Tatrami, a o wodzie w Bieszczadach mogli przeczytać tyle, że jest skażona bakteriami coli, że jest zakaz kąpieli oraz że przy niskim stanie wody wystają z niej śmieci.
Przepraszam, byłbym zapomniał - Bieszczady są jeszcze znane jako siedlisko żmij, których generalnie ludzie się bardzo boją. O bieszczadzkich niedźwiedziach słyszy się wyłącznie pejoratywnie gdy kogoś zaatajują oraz o wilczych stadach atakujących zwierzęta gospodarskie jak zgrupowania niemieckich u-bootów, które niszczyły konwoje.

Ot wizerunek dzikiej bieszczadzkiej przyrody ze strony której są same zagrożenia i Bieszczad w ogóle gdzie pijany robotnik leśny odrąbuje sobie rękę siekierą, bo się założył o flaszkę i nie chciał wyjść na mięczaka.

vm2301
13-03-2013, 22:18
Nie będę już polemizował z tą dziką przyrodą, która nie jest wcale dzika tylko zdziczała. To wielka różnica, ale to zostawmy, bo mało który turysta to odróżnia.

W praktyce, w dyskusji o Bieszczadach to nie ma znaczenia.
W skali tysiąca hektarów lasu też nie ma znaczenia.

Nie porównuj Alaski, czy Kanady z Bieszczadami, bo to tak, jakbyś porównywał piaskownicę pod blokiem z Pustynią Błędowską;)

Mam wrażenie, że chciałbyś rozwoju przynajmniej na skalę Podhala, ale na to nie ma chyba szans.

Teoretycznie można stworzyć proporcjonalnie równie atrakcyjny teren, dla znacznie większej grupy turystów, ale to by nie oznaczało poświęcenia cząstki, a totalnej przebudowy.

Jeśli nie wybudujesz wyciągów na połoninach, nie zbudujesz aquaparków, kilkunastu tysięcy i 50 hoteli to Zakopanego mieć nie będziesz. Do tego proponuję wskrzesić przemysł drzewny zasługujący na miano "gospodarki rabunkowej"
Rozumiem, że są ludzie, którym to by odpowiadało.
Innym nie.


Kto jest głupszy?

... nie podejmuję się roli sędziego ;) Wiem, że osobiście, subiektywnie, może i samolubnie nie chcę tego. W Polsce jest mnóstwo terenów atrakcyjnych, które pewnym kurortom, pomimo ambicji, nie dorównają.
A próby realizacji ambicji mogą przynieść coś zupełnie odwrotnego.

skyrafal
14-03-2013, 12:51
Moim zdaniem pomysł dobry i przecież już kiedyś z powodzeniem realizowany. Tym bardziej, że w Bieszczadach prowadzi się normalną gospodarkę leśną i pozyskiwanie drewna całymi dziesiątkami ha.
Zamiast wywozić surowiec TIRami można przetwarzać go na miejscu i sprzedawać gotowe produkty na których jest największy zysk.
Każdy normalny region korzysta ze swoich zasobów jak najbardziej rozsądnie.

Natomiast Bieszczady pozbywają się lasów i gówno z tego mają, ale przyrodę się chroni. Podobnie jest w krajach 3-go świata gdzie wydobywa się diamenty i złoto a ludzie nie mają nawet studni czy ubraniach czy pojazdach i śpiąc na skarbach mieszkają w slumsach.
Właśnie w tym kierunku zmierzają Bieszczady i widać to już bardzo wyraźnie.

Tylko spróbuj teraz napisać wniosek do UM, że chcesz utworzyć mały tartak, przy nim niewielką stolarnię i zatrudniać np. 10-15 osób. Zezwolenia, zgody, raporty, ekspertyzy - wszystko za jedyne 100-200 tyś zł, bo przecież jesteś w otulinie PN czyli na terenie Wschodniobeskidzkiego Obszaru Chronionego Krajobrazu.
Więc błędne koło się zamyka, bo przecież nie będziesz płacił frycowego za stertę papieru do wycieru. Za podobną kwotę kupisz kilka nowoczesnych obrabiarek do drewna w bardzo dobrym stanie.
Nikt się nie będzie kopał z koniem tylko zrobi swoją inwestycję poza Bieszczadami gdzie go pocałują jeszcze w dupę, że chce stworzyć miejsca pracy.

Derty
15-03-2013, 11:37
Trochę to nie tak...Czemu stolarnię budować w UG albo w Cisnej? To nielogiczne. Lokalizacja takich obiektów np w Lesku, UD, Ustianowej (właśnie....) powinna dać lepsze efekty. Bo łatwiej tam w ogóle o pozwolenia, nie ma takiego konfliktu z ochroną przyrody, jest więcej ludzi do pracy, łatwiej zorganizować dla fachowców-przybyszów miejsca do życia (domki, bloki itd). A jednak nikt tam nie inwestuje...
Przemysł drzewny w dzisiejszych czasach opiera się o bardzo dziwne zasady, zupełnie niepojęte, gdy oceniamy go z perspektywy małej miejscowości na prowincji. Oto 30 km od Nysy Łużyckiej, na zachód, powstała firma, która produkuje elementy z drewna klejonego do budowy domów. Zamówienia ma z Japonii, Singapuru, Argentyny, USA, Kanady(!!!) i wielu innych miejsc na świecie (!!!). Przerabia rocznie (może przerobić, a czy przerabia, to nie wiem) do 1200 tys. m3 drewna. Zatrudnia do 15 osób. W tym 3 inżynierów. Resztę czynią komputery i automaty. Została tak zlokalizowana przez austriackiego (!!!) inwestora, gdyż odległość transportowa surowca z kilkudziesięciu źródeł jest podobna. Część drewna pochodzi m.in. z Podkarpackiego (nie wiem dokładnie, czy z Bieszczad). Ta odległość, w założeniu, ma nie przekraczać 1000 km, bo do tej granicy jest opłacalna dla właściciela - nie rzutuje na cenę drewna znacząco. Obejmuje więc lasy dużej części Niżu Europejskiego, Masywu Czeskiego oraz częściowo Łuku Karpat. Może kupować to w tym, to w tamtym nadleśnictwie czy gospodarstwie leśnym, w systemach przetargowych, albo za cenę umówioną. Otóż firma ta hula obecnie pełną parą i ma się dobrze. Stoi przy krzyżówce autostrad wiodących ku portom Bałtyku i Morza Północnego. Zatem dowóz produktów do wielu (!) portów jest dość łatwy i tani. Dalej statkiem za oceany...
Oceń SkyRafale, czy w Polsce opłaci się budować takie kolosy w Bieszczadach? Bo mniejsze ledwie zipią i to nie z powodu przepisów ochrony przyrody, a z powodów zupełnie innych - nie mamy dobrego rynku na produkcję przynajmniej średniej wielkości (powiedzmy te 100-200 tys. m3 rocznie), nie umiemy takich rynków pozyskiwać. Do tego system przetargowego sprzedawania drzewa winduje jego ceny, co ucina konkurencję poniżej 1 mln m3 rocznie w produkcji wielu asortymentów. Tylko transport z Ustianowej do powiedzmy Gdańska, to 2 razy więcej czasu niż z Saksonii-Anhalt do np Rostocka. Bieszczady są prowincją gospodarczą i nic tego nie zmieni. Trzeba się pogodzić z tym, że będą stamtąd uciekali młodzi, bo ten region może wyżywić pewną skończoną i wcale nie dużą grupę ludzi. Nadmiarowe sztuki będą klepały bidę...to jest owa niewidzialna ręka rynku, czy jak kto woli, kapitalizm.
I trzeba chronić to, co jest autentycznym bogactwem - przyrodę, dzikość, naturalność krajobrazów. To są wartości, którymi też można handlować, tylko trzeba to wciąż rozwijać i się tego uczyć. Przykre jest to, że wielu wierzy w jakieś brednie polityków o hamującym wpływie na gospodarkę systemu ochrony przyrody. Hamująco to raczej działa nasza biurwokracja, system podatkowy i infrastruktura komunikacyjna. I sieć układzików na linii biurwa-przedsiębiorca, które jakże często prowadzą do administracyjnego nękania konkurentów. Rzecz nie do pomyślenia w krajach Zachodu.
Tak więc, nie pisz już o tych cholernych parkach i N2K takich strasznych rzeczy. Nie one wywołują bidę w tym kraju. I w Bieszczadach.
Pozdrawiam,
D.

skyrafal
15-03-2013, 14:40
Derty, po pierwsze i najważniejsze - lepiej zrobić cokolwiek niż nie zrobić nic tak jak teraz. Nie twierdzę, że jest przemysł drzewny to rewelacja, ale zawsze coś.
Jeżeli masz iść na piechotę to dobrze jest jechać choćby rowerem czy skuterem.

Chcesz chronić przyrodę - świetnie. Proszę mi zatem konkretnie wyliczyć ilu przedstawicieli bieszczadzkich UG, UM etc. bywa na międzynarodowych targach turystycznych oferując wypoczynek w nieskazitelnej przyrodzie ??
Mówimy tutaj o permanentnej obecności na targach międzynarodowych czyli jadę na każde duże i średnie targi organizowane gdziekolwiek w Europie i widzą profesjonalne stoisko Bieszczady-Poland.

Derty - jak nie ma turystów z Polski to trzeba poszukać ich za granicą.
Proste jak drut, a opowiadanie o trudnościach do próby usprawiedliwienia pospolitego nieróbstwa i wygodnictwa.

Czy myślisz, że jakiś Francuz, Hiszpan czy Włoch choćby słyszał o Bieszczadach ? Grupka myśliwych zwabianych tylko i wyłącznie niskimi cenami za możliwość odstrzału to nie jest żadna promocja.

Zobacz co sam napisałeś - układ biurwa-przedsiębiorca. A czymże są te "formy ochrony przyrody" jak nie machiną biurokratyczną ?
Zauważ co stało się z nieruszanymi przez 20 lat polami - zarosły i dziś jest już to młody las. Czy potrzebna była do tego ta cała machina biurokracji i przepisów ? Przyroda sama zrobiła swoje.

Derty
02-04-2013, 10:00
Witam,
I tu dotarliśmy do sedna:) Biurokracja - nieruchawa, leniwa, spychologicznie podchodząca do życia, do obowiązków. Zero skoordynowanych, celnych akcji reklamowych. Pod nadzorem ministerstw, premierów, starostów itd. Nie chodzi o biurokrację w ochronie przyrody tylko o biurkrację w całej szeroko pojętej sferze gospodarczej. To jest czynnik destrukcji silny niczym bomba wodorowa:) Ochrona przyrody to po prostu pikuś. Sam to napisałeś - ' ilu przedstawicieli bieszczadzkich UG, UM etc. bywa na międzynarodowych targach turystycznych oferując wypoczynek w nieskazitelnej przyrodzie'. Zamiast kręcić szemrane interesy na rodzinnej niwie powinni ci nasi 'włodarze' wyumieć się angielskiego i innych narzeczy i ruszyć w świat, aby robić reklamę. Bieszczadom, Kotlince Jejeniogórskiej itd itp. Wyobraźcie sobie, ze w 2013 roku nadal nie ma możliwości znaleźć w hiszpańskich, francuskich, włoskich biurach podróży informacji np o Bieszczadach albo o 'Dolinie Pałaców i Ogrodów'. Gdy pytam, dlaczego w naszym parku nie ma materiałów francuskojęzycznych, a angielskie i niemieckie są rzadkością, widzę spokój i obojętność na twarzach. Teoretycznie produkuje się u nas gigantyczne ilości śmiecia reklamowego. Ale wielki wysiłek reklamowy zostaje zmarnowany np przez taki ruch - dobra skądinąd mapa Krainy Rowerów czyli Gór Izerskich, wydana po mniemiecku, jest rozdawana byle komu w Polsce. Na jakichś przypadkowych spotkaniach, wśród przypadkowych ludzi zbierających się w celach niezwiązanych akurat z promocją turystyki. A czy ktoś widział tworców tej pożal się Boże kampanii reklamowej na największych imprezach reklamowych turystyki na Zachodzie? 'Panie kolego, na łest to wy sobie możecie jeździć za własne pieniądze, a nie za pieniądze podatników' usłyszał kiedyś młody napalony, który zaproponował prezydentowi pewnego miasta w okolicy, że pojedzie z tą makulaturą na jedną taką imprezę w Berlinie. Prezydent też nie pojechał...umi tylko po polskiemu.
Tak więc tak - dajmy spokój ochronie przyrody. I tak jest często fikcyjna i nie chroni co trzeba...
Pozdrawiam Przejedzonych Bieszczadników i Nieprzejedzonych też
Derty

skyrafal
03-04-2013, 03:26
Dla mnie wniosek z tej obecnej sytuacji jest oczywisty.

Jeżeli władzom zależałoby na promowaniu Bieszczad to by je przecież promowali. Skoro nie promują to oznacza, że im nie zależy. Ot cała filozofia.

Prosty przykład, żeby to zobrazować - jeśli 16-letni chłopak chce iść z laską do kina, a ma tylko na pół biletu to stanie na głowie, ale wysupła te 40zł. Pomaluje płot, wysprząta piwnicę czy jakoś tam szybko zarobi, od biedy pożyczy. Dlaczego ? Bo mu zależy na randez vous z tą dziewczyną.
Jeżeli natomiast ma tą dziewczynę "gdzieś" to będzie dłubał w nosie i patrzył w sufit. Jak laska zadzwoni to jej odpowie, że nie pójdą do kina, bo nie ma albo czasu albo kasy i oczywiście wymyśli gładkie wytłumaczenie np. mam pilny wyjazd z rodzicami albo starzy nie dali.

Jeszcze doza rzeczywistości żeby nie być gołosłownym. Kliknij sobie na link i zobacz ile bieszczadzkich gmin było obecnych na niedawno zorganizowanych międzynarodowych targach turystycznych w Warszawie. Aż 1 gmina.
http://www.pulsbieszczadow.com.pl/index.php/item/2108-mi%C4%99dzynarodowe-targi-turystyczne-itm-warsaw-galeria.html

trzykropkiinicwiecej
03-04-2013, 09:26
Z tego wynika, że Bieszczady nie potrzebują promocji i nowych inwestycji, bo jest już dobrze, turysty od groma, wszystko hula jak trala. :)

skyrafal
03-04-2013, 12:54
Dla mnie wniosek jest oczywisty, wręcz banalny.

Gdyby władzom zależało na promocji to ją realizowali. A skoro się Bieszczad nie promuje to znaczy, że nikomu nie zależy. Oczywiście wytłumaczeniem jest słowo wytrych - brak pieniędzy.

Posłużę się przykładem. Gimnazjalista chce iść ze swoją koleżanką do kina, ale ma tylko na pół biletu. Pomaluje płot, posprząta piwnicę, uprosi rodziców etc. Krótko mówiąc stanie na głowie, żeby zdobyć te kilkadziesiąt zł. Dlaczego ? Bo mu bardzo zależy na tej randez vous.
Jeśli natomiast nie będzie mu zależało to będzie dłubał w nosie, patrzył w sufit. Gdy laska zadzwoni to wymyśli jakiś wykręt typu "starzy nie dali mi kasy" i tak utnie temat.

Łatwo zauważyć, że skoro się Bieszczad nie reklamuje to po prostu nikomu nie zależy na rozwoju turystyki w tym regionie. Jest to logiczny wniosek przyczynowo-skutkowy.

Dobrze byłoby sobie uświadomić, że w chwili obecnej Bieszczady są na stromej ścieżce autodestrukcji.
Z jednej strony bieda, z drugiej bezrobocie, z trzeciej brak promocji, a z czwartej bardzo restrykcyjne przepisy przeciw-inwestycyjne.

Przy tym wszystkim są fundusze UE, różne inne instrumenty finansowe, programy etc. Czemu z tego się nie korzysta ?

Derty
08-04-2013, 10:28
Przy tym wszystkim są fundusze UE, różne inne instrumenty finansowe, programy etc. Czemu z tego się nie korzysta ?

I tu właśnie powstaje wielki znak zapytania. Znam ludzi w mojej kotlince, obcokrajowców, którzy wparowali tu, bo myśleli, że jak zainwestują, to z ruder odtworzą dawne zabytki i zrobią turystyczne eldorado. I oto np pan z Belgii, który we Wleńskim Gródku odrestaurował za własną kasę sporą część pięknego założenia pałacowo-parkowego, stanął w miejscu, gdyż na kolejny ruch musi uzyskać wsparcie z funduszy unijnych. Od 4 lat dostaje jego projekt kopa w du...szę, a za to okoliczne UG i UP mielą gary kasy na zupełnie idiotyczne projekty dla nikogo (np wielokilometrowa ścieżka rowerowa, którą przejeżdża może 5 rowerzystów dziennie w sezonie). Ostatnio z magazynów jednego urzędu miejskiego wyczyszczono kilka ton ulotek z okazji czegoś tam...wszystkie za forsę UE. A pałac Belga ściąga w ładne weekendy od maja do października wręcz tłumy zwiedzających. Bo miejsce stworzył (odtworzył) wspaniałe. Gdyby mógł jeszcze uderzyć w kierunek hotelowy, to by zaczął wbijać do kasy miasta ładne pieniądze. Bo on chce to robić. I nie przepisy o ochronie przyrody go zdławiły (a jest tu i park krajobrazowy i N2K i sam mu opiniowałem fragment inwestycji, zresztą pozytywnie), a tępota urzędasów i układziki, za sprawą których drukuje się tysiące ton niepotrzebnych papierów, a jemu nie daje się pieniędzy na naprawdę ważną rzecz.
Problemem jest porażająca głupota urzędasów, bierność, zapatrzenie we własne, prywatne interesiki... A ludzie to widzą i zamiast kopnąć zdegenerowanych leni w d... dalej ich wybierają na swoich przywódców. Ale to już polityka więc zakańczam:)

Derty wiosennie pozdrawiający
PS: u mnie słoooonkooooooo!!!! i śnieg przy chacie nadtopniał!!!!

vm2301
08-04-2013, 14:12
Nie żebym chciał podważać Twoje zdanie, nie znam zresztą tego miejsca, ale czy nie bywa tak, że tworzy się ścieżki rowerowe lub piesze po to, by zachęcić do korzystania, a nie tylko, by usprawnić trasy już popularne?

Co do ulotek, to "w ciemno ufam", bo sam nieraz widzę ile ton papieru się za te unijne pieniądze produkuje, a on nawet na toaletowy sie nie nadaje ...

skyrafal
08-04-2013, 15:01
MYŚLENIE PRZYSZŁOŚCIĄ NARODU

Wyszło więc na to że :

- inwestycji nie będzie, bo się udaje ochronę środowiska
- turystów także nie będzie, bo się udaje promowanie regionu

Za to na pewno będzie coraz większa destrukcja regionu.

Posłużę się przykładem. Od lat słyszę narzekanie, że w Bieszczadach zimy są za krótkie, aby móc zarabiać tu na sportach zimowych, między innymi na trasach narciarskich.
Teraz zobacz co jest tego roku. Zima przesunęła się do kwietnia, jest prawie połowa miesiąca, dni są długie, a na stokach prawie metr śniegu i co z tego ? Wyciągi stoją, turystów brak.

Nawet gdyby w Bieszczadach spadł wielki deszcz złotych gaci to też byłby wielki problem, że porobiły dziury w dachach (w końcu złoto jest ciężkie) i nie ma teraz komu naprawiać.

Co się Derty tyczy polityki - w PL na 36mln kraj przypada aż 1mln urzędników - średnio 1 urzędnik rządzi 36 obywatelami.
Za to uważane przez nas za prymitywne rdzenne plemion afrykańskie czy z Ameryki Południowej "obrabiają" jednym wodzem kilkaset lub kilka tysięcy obywateli.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że tam ludzie mają więcej dzieci, więc te 36 osób to raptem 5-6 rodzin. Więc przenosząc nasz system do prymitywnej dżungli wychodzi, że jedna niewielka wieś musiałaby utrzymywać : wodza, vice-wodza, specjalistę do spraw polowań, specjalistę do spraw uprawy ziemi, specjalistę do spraw pogody itd.
Śmieszne, prawda. Więc teraz zobacz w jakim błazeńskiej rzeczywistości my żyjemy.

Ktoś powie, że jest przecież starszyzna. Starszyzna plemienna jest odpowiednikiem radnych czy członków rady sołeckiej więc nie są to etatowi urzędnicy brani pod uwagę jako pracownicy administracji publicznej.

Jeszcze taka refleksja na temat tych prymitywnych plemion i polityki. Zobacz - tam ludzie nie oglądają pornoli, świerszczyków, nie oglądają kipiących seksem reklam i nie płacą na ZUS i OFE
Ale też nie mają problemu z ujemnym przyrostem naturalnym oraz nie martwią się, że na starość umrą z głodu.

Jedynym zmartwieniem tych prymitywnych plemion jest to, że przyjdą biali, zaprowadzą tutaj swoje porządki, zdemoralizują im dzieci i wtedy zacznie się prawdziwy problem w przeciwieństwie do powodzi, suszy, szarańczy, chorób tropikalnych, jadowitych węży, owadów i pająków czy nieurodzaju.

Derty
12-04-2013, 10:07
Heh,
Dobre te obliczenia...ale wiesz...no zgadzam się. Tak z pół mln urzędasów weck na bruk i zaraz by się przejaśniło w Rzplitej. Nie wiem, czy ja sam bym przy okazji nie wyfrunął;)
Obecnie na własnej skórze szlifuję przypadek, jak działa polska machina biurokratyczna.
I cóż - faceci zajmujący się zawodowo polityką często sami liznęli tego przygniatającego syfu zwanego biurwokracją. I co? Ani im się śni, żeby z tym wojować. Czyli - jeśli się znajdzie partyja, której zaufam, a która zechce zacząć od tego bajzlu w urzędach, to ja lecę na wybiory:) Nawet z przepisami OP by można działać, byle wszystko było klarowne i przede wszystkim załatwiane w odpowiednim tempie. Tymczasem na jeden prosty kwit można w niektórych urzędach czekać nawet pół roku. A jeśli się ma ich do zebrania np 15, to się robi przygoda życia z jednej sprawy:)
Pocieszające jest to, że można się później licytować przy kielichu, komu dłużej urzędy zatruwały życie.
Taka to Azja w środku Europki....
Ale to już przypadłość nie tylko Bieszczad ale całego kraju.
Pozdrawiam i życzę solidnego przeciągu, żeby w tym dusznym państewku powiało klimatami świeżyzny, wiosny i chęci do działania:)
Derty

PS: co tam na niwie uwalniania zawodów, ciekawym:P