PDA

Zobacz pełną wersję : po bieszczadach - tylko dla milosnikow ochow i achow



Aleksandra
19-06-2003, 23:14
Hej wszystkim,
na razie krotko: wrociłam i wszystko buczy i krzyczy, bardzo krotko bylam ale zawsze... zielone poloniny... gwiazdy... kwitnące mlęcze... plecak, banda od TWA... ech... chyba nic nie napisze,
SB - relacja jak dojde do siebie
Aleksandra

Derty
20-06-2003, 07:44
Wiecej tych ochow i achow prosze:)
Tez sobie powzdycham

Aleksandra
20-06-2003, 18:49
Trasa
A więc było to tak: wyjeżdzać nie wyjeżdzać - jak tak - to kiedy? Ogólnie zamieszanie, zbyt dużo rzeczy na raz. Ale w końcu, budzik dzwoni w poniedziałek o 4.00 rano (już czwarta?), za oknem leje deszcz… Kwiatek jest tym razem twardszy, jedziemy. Na szczęście przestaje padać. Trasa na Kraków w miarę pusta, korków brak, poziom adrenaliny wzrasta. Jednak zamiast szybko złapać stopa, stoimy, stoimy i uciekamy przed ochlapaniem z kałuży. Optymizm jednak nadal wysoki. Popołudniu będziemy na połoninie…
Jednak nie zawsze człowiek, a nawet Aleksandra, szybko porusza się stopem. Tym razem wlokłyśmy się absurdalnie, ale sympatycznie. W Rzeszowie nastąpił kryzys, godzina i nic, półtorej… itd. I wtedy niespodzianka, przejeżdża wycieczkowy autokar i ktoś macha…przewidzenie? Nie - autokar staje i znajoma postać zaprasza do środka. Tak to już bywa pod czas jazdy autostopem, trzeba być na wszystko otwartym. Nasze wątpliwości dotyczące odwiedzania znajomych w Krośnie, rozwiązały się same. Ach ta słabość do Krosna. I znowu rano budzik, ale tym razem zamiana. Ja już mogę wcale nie spać, nie jeść…byle dalej na zielone połoniny a Kwiatek śpi. Dzień drugi zaczął się lepiej, szybko do Beska, potem Lesko… przekraczamy bramę bieszczadzką i znowu następny pojazd zatrzymuje się… jednak nie tak prędko… tym razem postanawiamy trochę powłóczyć się spontanicznie. Weremień, Hoczew, Polańczyk (?) - a co tam, Sakowczyk, Polana, Czarna, trochę utknęłyśmy w Lutowiskach, a potem już Pszczeliny i Wetlina. Ogólnie brak planu, za to duże poczucie wolności. Do tego udało się nam dogonić wiosnę, którą w Warszawie łatwo przegapić.
Bieszczady
Po pierwsze zielono, bardzo zielono, ale jak już ktoś zauważył niski stan rzek i strumieni. To taki pierwszy stęskniony rzut oka.
Po drugie wcale nie tak pusto, widać początek sezonu i do tego mnóstwo wstążek, flag, ozdobnych gałązek - ogólne przygotowania do przyjęcia wędrującego obrazu M. B. Częstochowskiej. Dzięki temu zadbano o wykoszenie i wysprzątanie poboczy ;)
Ale tak naprawdę to już wszystko w duszy gra… a przyczyna wcale nie konkretna,,, mnóstwo wrażeń zwyczajnych; zielone drzewa, połoniny, ryczący osioł, brązowe krowy. Wyliczanie wcale nie potrzebne.
Jeden telefon i po zjedzeniu posiłku wdrapujemy się na Wetlińską przez Przeł. Orłowicza, o szlaku zdecydował przypadek. Za to jaki był zachód słońca, ech ech… bezwieczna aura i nikogo na szlaku. Cisza, przestrzeń, zapachy obiecujące zawrót głowy oraz wszelkie kolory czerwonego, pomarańczowego...Niebo płonie, Smerek płonie - wrażenie nie tylko dla oczu...Truptałyśmy z plecakami szybciutko, zdziwione, że tempo takie nienajgorsze. I znów Kwiatek okazał się być twardą kobietą popędzającą mnie bezlitośnie. A Kwiatki podobno takie delikatne :)
Do schroniska doszłyśmy jak już noc zwyciężała zmieszch, choć dla uspokojenia samych siebie jeszcze czarno nie było... ostatnie minuty szarości w ostatnim odcieniu przed czarnościami.
Cd. nastąpi niedługo. Tyle tylko, że nawet króciutki wypad spowodowal, że chodze jakoś energicznie, częściej się uśmiecham

pozdrowienia dla tych co jeszcze bieszczadują i tych co tęsknią do Łez Padołu
Aleksandra

Stały Bywalec
20-06-2003, 19:50
Bardzo ciekawe (zwłaszcza jak się siedzi na d... w Warszawie). Proszę o ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Ps. A czy odwiedziłyście "Mekkę" internautów - miłośników Bieszczad ? Mam oczywiście na myśli "Piekiełko" w Dwerniku. Muzułmanie niechaj mi wybaczą ww. porównanie. Było bez złośliwości.

Wiechu
21-06-2003, 05:34
I proszę także odwiedzać słownik j.polskiego

beata
21-06-2003, 13:53
????

Stały Bywalec
21-06-2003, 19:14
Wiechu, może bez takich aluzji.
To jest forum dyskusyjne bieszczadników, a nie polonistów. Każdy pisze, jak potrafi. I bardzo dobrze, i o to właśnie chodzi.
A teraz przyjrzyj się sam sobie: wszedłeś na nasze forum po raz pierwszy i od razu zwracasz innym uwagę. Ładnie to tak ?
Pozdrawiam

Wiechu
22-06-2003, 04:21
W takim razie-przepraszam.

Aleksandra
23-06-2003, 10:56
Spokojnie Stały Bywalcze,
cd. nastąpi niebawem, niestety ostatnio mam ograniczony dostęp do internetu, dlatego też trwa to dużo dłużej.
A.

Aleksandra
25-06-2003, 12:55
a oto cd.:
Schronisko
Okna nowe, plastikowe
Włączona elektryczność
Widoczni przez okno czterej osobnicy w dziwnych, kowbojskich kapeluszach
Siedzą za stołem
Rozmawiają
czyli spotkanie na szczycie internatów ;)

Gwiazdy
Owo spotkanie przeplatane było pewnym zagadkowym przerywnikiem. Zapoczątkowanym przez Szaszkę, a kontynuowanym przez pozostałych. Przerywnik ten miał charakter „metafizyczny” – jeżeli wolno mi zacytować szaszkowe określenie. Polegało to na pojedynczym, kilkuminutowym znikaniu w ciemnościach i zadzieraniu głowy, ewentualnie rozdziawiania buźki. Ochów i achów było mnóstwo. A kto choć raz widział gwieździste niebo w Bieszczadach, ten wie, o czym mówię. Zgodnie z najsłynniejszą polską definicją: gwiazdy, jakie są każdy widzi…
Wieczór upłyną szybko i wesoło. Tym razem obyło się bez sprawdzania pokrywy śnieżnej w Weremieniu.
I można tak opisywać chwilę, po chwili. Ale czy oto chodzi…, zafundowałam sobie jeszcze inne metafizyczne zjawisko. Spałam na górze piętrowego łóżka, leżąc na boku miałam przed sobą okno na grzbiet połoniny. Od trzeciej trzydzieści, mogłam przyglądać się - wyłaniającej się- Połoninie. Choć nie było widocznego wschodu słońca (chmurki), to jednak była to „czysta rozkosz”. Dla takiego momentu warto nawet na 3 dni pojechać w Bieszczady.
I jeszcze byl niekompletny szlak graniczny, a właściwie Rabia Skala
Pozdrawiam
Aleksandra

Stały Bywalec
25-06-2003, 18:29
Tylko westchnąć i pozazdrościć.
Dziękuję i pozdrawiam