PDA

Zobacz pełną wersję : Sine Wiry spotkanie z niedźwiedziem



zapalara
09-06-2014, 08:24
Witam piszę bo może ktoś był w podobnej sytuacji lub może słyszał. Wybraliśmy się z żoną do rezerwatu Sine Wiry w gminie Cisna, było to rano za nami szła 3 osobowa rodzina z dzieckiem. Na Sinych Wirach byliśmy już parę razy i mogę ocenić że byliśmy w połowie drogi do tego pięknego potoku. Nagle rozległ się pisk dziecka nie wiedzieliśmy co się dzieje następnie usłyszeliśmy ryk gdy się odwróciliśmy ojciec rodziny biegł w naszą stronę i machał by uciekać bo niedźwiedź, w trakcie ucieczki słyszeliśmy jeszcze parę ryków, łamanych gałęzi i wrzasków ludzi uciekaliśmy aż do tego potoku i parkingu na sinych wirach, spotkaliśmy tam dwóch turystów którzy zaczęli uciekać z nami, dobiegliśmy do samochodów pracowników parku lecz były zamknięte i puste. Przy samochodach spędizliśmy trochę czasu w oczekiwaniu na pracowników i rozglądając się do okoła czy nie ma niedźwiedzia. Zasięgu nie było, próbowaliśmy się dodzwonić do GOPR ale bez skutku. Po jakiejś godzinie zeszliśmy we czwórkę i nie spotkaliśmy już ani niedzwiedzia ani tej rodziny, widzieliśmy jedynie że ich samochód odjechał to być może niedźwiedź nas tylko nastraszył.

Jimi
09-06-2014, 21:12
Gratuluję wyobraźni :) Jest sporo rzeczy, które mi nie pasują w tym opisie :)


*Piszecie, że znacie tę trasę. Byliście w połowie drogi do potoku (miejsca z charakterystycznymi kaskadami) - z dalszej części opisu można wywnioskować, że szliście od strony dawnej miejscowości Łuh? Czyli niedźwiedź zastał Was na Zawoju?


*I uciekaliście tak cały czas, non stop z Zwoju aż do parkingu w Buku? Spacerem to jest z godzina drogi!
("uciekaliśmy aż do tego potoku i parkingu na sinych wirach")


*Jak spotkaliście tych dwóch turystów na parkingu w Buku to dokąd tym razem uciekaliście? :p
("spotkaliśmy tam dwóch turystów którzy zaczęli uciekać z nami")


*Mimo tej całej akcji odważyliście się jednak po raz drugi (tego dnia) udać się na Sine Wiry?
("Po jakiejś godzinie zeszliśmy we czwórkę")


*Numer do GOPR nie potrzebuje zasięgu telefonii komórkowej. Warto zanotować sobie numer: 985.

zapalara
09-06-2014, 21:38
Szliśmy od dołu od parkingu z nami szła rodzinę w stronę potoku (kaskad) między nas a nimi pojawił się niedźwiedź i nas rozdzielił, my mieliśmy odciętą drogę ucieczki i biegliśmy w górę aż dobiegliśmy do tych kaskad gdzie spotkaliśmy dwóch turystów następnie udaliśmy się dalej w górę gdzie często lezą scięte drzewa czekające na załadunek, bo jakiejś godzinie odważyliśmy się wrócić i poszliśmy w dół tam gdzie są parkingi

Wojtek Pysz
09-06-2014, 21:52
*Numer do GOPR nie potrzebuje zasięgu telefonii komórkowej. Warto zanotować sobie numer: 985.
Cytuję: Gratuluję wyobraźni:) Ale w zasadzie masz rację, numer zasięgu nie potrzebuje:-?

Jimi
09-06-2014, 22:02
Czyli szliście od parkingu w Buku. Za wami szła rodzina z dzieckiem. Między Wami pojawił się niedźwiedź. Wy niedźwiedzia nie widzieliście ale zobaczyliście, że ojciec biegnie (robiąc salto nad niedźwiedziem?) w Waszą stronę i macha rękami by uciekać. Słyszeliście trzaski łamanych gałęzi - a tam, o ile mnie pamięć nie myli, jest asfalt a w najgorszym wypadku dobra szutrowa droga. Uciekliście do Sinych Wirów -nie znam tam parkingu ("uciekaliśmy aż do tego potoku i parkingu na sinych wirach"). OK, koniec mojej nieudanej analizy -macie teraz przynajmniej co wspominać :)

zapalara
09-06-2014, 22:40
Idąc pod górę po prawej stronie mamy las i z tamtąd wychodzil stąd mógł iść po gałęziach. Ojciec szedł przed matka i dzieckiem ale nadal za nami i machnął by uciekać i tak zrobiliśmy to był chaos i stres i dziwię się tak sceptycznego podejścia trudno rodzina

Recon
10-06-2014, 01:23
Oj Jimi Jimi musisz się tam jeszcze raz wybrać... od strony parkingu i galerii też, w połowie drogi do Sinych droga idzie w górę, przy Wirach jest placyk/parking dla "uprzywilejowanych" troszkę dalej w stronę Łuhu, po lewej są ścięte pnie drzew. Tak przynajmniej było rok temu. Dziecko krzykiem wystraszyło zwierzę, źle że biegliście. Ważne... uszliście cało, mieliście małą przygodę. Szkoda tylko, że nie widzieliście miśka. Warto wiedzieć co w takich razach robić i jak się zachowywać.

Jimi
10-06-2014, 07:23
parking? galeria? Chyba się nie wybiorę -coraz mniej mi się podobają te Sine Wiry. Może dlatego, że kiedyś darzyłam je bardzo dużym sentymentem! To od strony Łuha słyszałam pierwszy raz nocą wyjącą watahę wilków.., innym razem wybrałam się samej pod wieczór z Buka na Jaworzec -zmrok zastał mnie przed Zawojem, noc -na Łuhu, widać było tylko czasem się pojawiające światełko w schronisku. I jeszcze kilka innych miłych wspomnień.

Zwracam honory, odnośnie parkingu -to mnie mocno zmyliło:)

tomas pablo
10-06-2014, 10:19
parking? galeria? Chyba się nie wybiorę -coraz mniej mi się podobają

jak i mnie...(niestety) pamiętam Sine Wiry z przełomu lat 70/80 , nie raz sypiałem pod niebem na Zawoju , cisza, spokój , właściwie 0 ludzi (czasem jakiś wędkarz ). a teraz -masakra-roboty drogowe, maszyny, co chwila jakieś auto, motorek śmiga -droga zrobiona za jakąś koszmarną kasę, no i tłumy prawie jak na Krupówkach ....:sad:

tomas pablo
10-06-2014, 10:22
...do tego JESZCZE te niedżwiedzie .....

Wojtek Pysz
10-06-2014, 11:41
... co chwila jakieś auto, motorek śmiga -droga zrobiona za jakąś koszmarną kasę
W latach 70-tych też droga była. I można nią było legalnie przejechać.

34766

Recon
10-06-2014, 11:56
tomas, wczoraj wspomniałem na Forum o strategi rozwoju Bieszczad i to tak będzie teraz wszystko się zmieniać wraz z postępującym czasem . Dobrze pamiętasz, też napisałem o zachowaniu obrazów w pamięci (mózgu!) lub na kliszach(!!!) aparatów... obraz realny się zmienia. Mój "tam" pierwszy raz był gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych po trasie Terka-Żołobina- Schr. Jaworzec-Sine Wiry-Spisówka-Terka, nie spotkałem (pomijam schronisko) żadnego człowieka a był to lipiec. W Spisówce starszy pan w zielonym domku zrobił mi "zielone" placki ziemniaczane, wspomniałem o tym gdzieś w swoich opisach. Opisałem też jak stosunkowo niedawno odbyłem wędrówkę, taką swoistą retrospekcyjną, Dołzyca-przez Buk, już niestety piękną asfaltową drogą-Wspomniany wyżej parking-Sine Wiry-Łuh-Kalnica. Masz rację na etapie parking - Wiry to istne Krupówki, po drodze pokazywano mnie jak wygląda prawdziwy turysta. Ot zmiana czasów i takich czasów dożyliśmy!!!
Niedźwiedź ma bardzo dobry węch i zazwyczaj ma swoje stałe trasy, zawsze znajdzie sobie moment przejścia w "luce" pomiędzy idącymi ludźmi. Ale gdy ci ludzie idą... idą... idą... to w pewnym momencie się wq..i i ryknie albo wyjdzie postraszyć by wiedzieli kto tu q..a rządzi, można zawsze trochę poczekać, ale no bez przesady. O tej "luce" jestem przekonany bo sam tego doświadczyłem gdy zrobiłem sobie spacerek do chatki na zakolu dydiowskim, niedźwiedzie sobie łaziły co było widać i czuć(!!!) czasami sekundy przede mną. Była pełna symbioza między mną a misiami, ja dawałem dyskretnie znać, że idę a one też dyskretnie, że są bardzo, bardzo, bardzo blisko. Opisałem to też zresztą. Spotkanie, takie "niespodziewane" może być takie jak to wyżej opisałem lub takie jak mi się przydarzyło (a było to bardzo bliskie spotkanie), przy sprzyjających warunkach atmosferyczno-geograficznych. Trzeba wtedy opanować strach i robić wszystko z regułami na takie momenty.

Dlugi
10-06-2014, 12:51
parking? galeria? Chyba się nie wybiorę -coraz mniej mi się podobają te Sine Wiry.
Chryszczata też Ci się mniej spodoba...
A wracając do wątku - jesteście pewni, że to był niedźwiedź? Widział go ktoś czy tylko odgłosy słyszeliście - czy na pewno jego?

Jimi
10-06-2014, 13:27
Zaskoczona jestem tym co piszesz Tomku na temat bieżących Sinych Wirów - nie sądziłam, że zrobiły się tam takie tłumy. Ostatni raz byłam tam około 2-3 lata temu i był to sezon ale był to późny wieczór, więc nikogo nie spotkałam. Jeszcze z 4-5 lat temu Sine Wiry wydawały mi się miejscem mało uczęszczanym, dlatego je lubiłam! Dużo reklamy zrobiła ta akcja "odnalezione Bieszczady" czy jakoś tak. Auto na Sinych ? Wydawało mi się, że tam na całym odcinku był zakaz wjazdu ale skoro teraz porobili parkingi w lesie to co za problem. Kto bogatemu zabroni :D

coshoo
10-06-2014, 13:45
Kolejne miejsce które trzeba omijać lub odwiedzać o dziwnych porach dnia/roku. Dobrze, że w pamięci mam jeszcze letnie kąpiele w jeziorku szmaragdowym, które kiedyś było dzięki osuwisku.

partyzant
10-06-2014, 20:05
W pełni się zgadzam, że Wiry najlepiej odwiedzać w dziwnych porach dnia i roku. Przed zachodem słońca i przy niskim stanie wody wydały mi się dużo ciekawsze i niech tam, zaryzykuje...
za Zawojem wdrapałem się na drugi brzeg i wracałem na Spisówkę drugą stroną przez osuwisko, które pamiętam z połowy lat osiemdziesiątych, tak jak J.Szmaragdowe, gdzieś powinienem mieć zdjęcia ale gdzie?

tomas pablo
10-06-2014, 21:43
tak Raconie , też nie mogę pojąć po kiego grzyba LP robią takie wypasione stokówki ? Tutaj, ''u mnie " odkryłem takową , prawie jak tor formuły 1 , na malowniczą górkę , totalne zadupie. Tamta z Sinych powala ilością przepustów , szerokością, widziałem tam (2 lata temu ?) ogrom sprzętu drogowego , jak na jakieś A ''ileś tam" .
Swoją drogą (sic ! ) to z misiami dziwna sprawa ....miałem z nimi zaledwie parę spotkań -Tatry, Biesy, Gorgany ..ale zawsze nieufność daleka. Zastanawia mnie, czy one czasem nie są wabione zapachami z tych spiżarek , które ludziska noszą na placach ....? i śmieciami , które tak łatwo wyrzucamy, po naszej frywolnej konsumpcji (papierki po batonikach itp. )

Sylwek
14-06-2014, 20:23
Całe szczęście ,że z całej tej przygody wyszliście cali,to najważniejsze.ja swego czasu szedłem z kompasu na Krywe ,a potem na Stoły, to tak mnie Niedzwiedź pogonił ,przewracając młode buki i jodły ,żę uciekałem nie myśląc o bzdetnych zasadach, o których mówią naiwne filmiki instruktażowe ...bo instykt przestraszonego człowieka każe uciekac i nie ma tu miejsca na racjonalne ,chłodne myslenie,ten kto mówi inaczej,bajdorzy zwyczajnie

sir Bazyl
15-06-2014, 09:08
...tak mnie Niedzwiedź pogonił ,przewracając młode buki i jodły...
...i jawory, nie zapominajmy o jaworach! Sylwek ma całkowitą rację, mnie jak gonił wzdłuż jaru to dopiero jak przypierdzielił w stuletniego buka to sobie odpuścił, zresztą sami zobaczcie jakiego bajzlu narobił:
34804

Wojtek Pysz
15-06-2014, 09:25
...i jawory, nie zapominajmy o jaworach!
I jeszcze stare jodły! Co to dla niedźwiedzia taka stara jodła:-)

Jimi
15-06-2014, 10:44
leżę i płaczę... całe życie z wariatami.

diabel-1410
15-06-2014, 11:01
Bazylu to musisz teraz zapłacić właściwemu nadleśnictwu za straty jakie Twoja ucieczka przyniosła w drzewostanie :-)

Szkutawy
15-06-2014, 11:15
.... ostatnio pisali, że ta najgrubsza jodła co to niby wiatr ją powalił... to nie jest prawda...prawdopodobnie niedźwiedź za dwoma turystami gonił i zakrętu nie wyrobił... gwizdnął w nią łbem, aż się powaliła i cała administracja lasów poszukiwała niby jej następczyni...a inni mówią, że w zmowie z tym niedźwiedziem byli, bo zamówienie na drewno było... tylko nie wiedzieli jak się do niej dobrać... ma być przerobiona na fujarki...już nie od dziś wiadomo, że się już dogadali z niedźwiedziami i za straty mają płacić w naturze.... tylko nie wiadomo jeszcze kto.... chyba padnie na biednych turystów... ale bardzo bym nie chciał, żeby jakiś mnie dopadł...

sir Bazyl
15-06-2014, 11:26
Bazylu to musisz teraz zapłacić właściwemu nadleśnictwu za straty jakie Twoja ucieczka przyniosła w drzewostanie :-)
Hi, hi, ja nie amerykancki komandos, tak łatwo mnie nie złapią, nawet jak poproszą Pograniczników a Ci oprócz helikopterów, terenówek, krosów, kładów i kawalerii będą wyposażeni w atomowe łodzie podwodne i myśliwce F16 :mrgreen:
A straty zależą od temperamentu misia, jeśli się taki bardzo rozsierdzi i jest na dodatek charakterny jak Kmicic to potrafi nawet...drzwiami trzasnąć:

http://www.youtube.com/watch?v=upaIekCJRIw

partyzant
15-06-2014, 11:46
Rozumiem, że musiano w przedszkolach wprowadzić nowe metody wychowawcze typu; gender. Te stare z tekstami... stary niedzwiedz mocno śpi, jak sie zbudzi to nas zje - nie wytrzymały próby czasu.Co prawda jest podane w dalszym tekście antidotum na pożarcie...my go nie zbudzimy na palcach chodzimy...niestety w naszym przypadku nie wiemy czy niedzwiez był młody czy stary, zatem wolano uciekać.
Zwracam uwagę na zapominane słowa musiano i wolano, z poważaniem profesor Łysekolano.

Radek.B
16-06-2014, 23:26
Rok temu idąc z Łupkowa,szlakiem granicznym na Komańczę ,spotkaliśmy niedzwiedzia w odległości około 80 m,to nie tak może blisko ale zaryczał tak ,że ziemia się zatrzęsła...wszyscy mieliśmy nogi jak z waty...przeżycie i emocje na całe życie,na szczęście tylko na ryku się skonczyło nie ruszył na nas

don Enrico
17-06-2014, 08:35
Rok temu idąc z Łupkowa,szlakiem granicznym na Komańczę(...)
Ciekawe co jest bardziej wirtualne : ten szlak graniczny ? czy misiu ?
Ja chyba tego samego spotkałem na szlaku granicznym z Soliny do Polańczyka, ale ranek był ciężki.

Jimi
17-06-2014, 09:28
oj Heniu, jesteś taki drobnostkowy. Nawiasem mówiąc, gdy szłam zimą z Komańczy -cerkwi do Komańczy okolice Nazaretanek (do tej pory nie wiem gdzie jest ten klasztor..) , to leśnicy ostrzegali mnie, że po tym terenie kręci się kilka niedźwiedzi, widziałam trop. Ale w sumie, czy taka informacja jest w Bieszczadach istotna? Dla mnie nie bardzo, bo idąc gdziekolwiek mam świadomość, że wszędzie są niedźwiedzie i jest ich sporo (chyba większą atrakcją byłaby dla mnie informacja: "tutaj nie ma niedźwiedzi") i bardzo często widzę jakiś trop, chociażby ostatni raz gdy byłam w tych górkach, czyli na Huczwicach idąc z bobrowego -wyraźny zaschnięty ślad miśka, pokazywałam Zbyszkowi. Więc ryk niedźwiedzia to też nic nadzwyczajnego ale w grupie to raczej bardzo rzadko spotykane (mi raz jeden misiek też nie dawał spokoju w nocy ale takiego ryku to nie chciałbyś usłyszeć, oceniłam, że zwykły "ryk" przy tym szale to było miauczenie:) coś jakby nieustający 2-3 minutowy ryk rozwścieczanego, szaleńczego zwierza :) Dodam tylko, że moja postawa mnie bardzo zaskoczyła -zachowałam zimną krew, opanowanie, bałam się trochę ale nie na tyle by nazwać to przesadnie lękiem, raczej było to postępowanie według określonego wcześniej schematu.

marta.sadowska
22-06-2014, 14:55
Hej,zarejestrowałam się by podzielić sie z wami przygodą ,która spotkała mnie i mojego narzeczonego na początku czerwca w Bieszczadach
Szliśmy szlakiem z Teleśnicy Oszwarowej na Polanę ,był to dla nas całkiem nieznany szlak,po raz pierwszy sie wypuściliśmy w te tereny
No i po około godziny marszu mieliśmy spotkanie z wilkami w liczbie 4,zaczeliśmy uciekać ,a one za nami,nie ustępowały i dopiero wdrapanie się na drzewo nas ocaliło,po pół godziny ustąpiły i odeszły ,adrenalina w nas buzowała i cały czas niepokój.Podczas pobytu tygodniowego dowiedziałam sie od turystów i miejscowych ,że to żadna rzadkość to co nas spotkało ...do spotkań ze zwierzyna w Bieszczadach i Beskidzie Niskim dochodzi bardzo często po prostu wchodzisz na szlak na własna odpowiedzialność i tyle .

delux
22-06-2014, 16:39
Totalne bzdury...od przed wojny żadem wilk nie zaatakował człowieka w Bieszczadzie...po cholerę było uciekać...trzeba było je zignorować,

marta.sadowska
22-06-2014, 17:11
Drogi Kolego,trochę kultury!!
Nie napisałam ,że doszło do ataku!! tylko ,że szły za nami,i wybraliśmy ze względów bezpieczeństwa wspinaczkę na drzewo niż ryzyko jak sie zachowają

diabel-1410
22-06-2014, 20:25
A to na pewno były wilki ? Mimo że spotkałem zimą samotnika który nie uciekał to w atak wilków na ludzi ciężko mi uwierzyć.Już raczej stado psów was pognało.
Co prawda kilka lat temu kilka wilków odprowadzało moją kolezankę kilkaset metrów ale jak się potem dowiedzieliśmy trafiła samotnie po zmroku na miejsce gdzie wilki mają legowiska i stąd ich zainteresowanie i pewna nachalność

Jimi
24-06-2014, 12:08
No way! ;-) To były zwyczajne burki leśne ;-) Wilki goniące człowieka to rzadna rzadkość? :D W Polsce? :D Do spotkań w Bieszczadach zwierząt ze człowiekiem dochodzi często? :D Owszem, jeśli mamy na myśli komary i kleszcze :D Coś mi się wydaje, że te historie o szaleńczych misiach i goniących wilkach pisze ta sama osoba ale w sumie co mamy teraz lepszego do roboty ;p

pelo
25-06-2014, 22:29
Jesteście beznadziejni opisać jakąś historię to zaraz doszukujecie się nieprawdy
chyba nie warto opisywać tutaj swoich przeżyć...

Jimi
26-06-2014, 08:22
Pelo, mieszkasz w Bieszczadach, więc pytanie -czy słyszałeś kiedykolwiek o jakimś przypadku, żeby kogoś goniły tam wilki? Szły za kimś -owszem.

pelo
27-06-2014, 22:33
Przecież tam pisze że
"...mieliśmy spotkanie z wilkami w liczbie 4,zaczęliśmy uciekać ,a one za nami,nie ustępowały..." wilki zostały sprowokowane ucieczką do podążania za uciekającymi, i wcale nie jest to niemożliwe
chodzi mi o to że ludzie chcą podzielić się swoimi przeżyciami a wy zaraz bawicie się w detektywów i czepiacie się każdej nieścisłości,
a to zniechęca do opisywania przygód,

Jimi
27-06-2014, 23:25
Inni naczytają się bzdur jak to wilki gonią ludzi w Bieszczadach a ci wchodzą na drzewo i czekają pół godziny zanim te odejdą - po co to komu, trochę oleju w głowie. I ten komentarz na koniec, że w Bieszczadach często dochodzi do bezpośrednich spotkań dzikich zwierząt z człowiekiem -no proszę Cię. Często to jest w Tatrach a tutaj zwierzyna jest dzika. Na forum zawsze nie brakowało ludzi nie stroniących od fantazji. Potem chodzą tacy, którzy na widok salamandry plamistej wszczynają panikę. Ale jak wolisz -postaram się więcej na forum nie komentować podobnych przygód.

Znam ludzi, którzy 30 lat chodzą po Bieszczadach i nigdy wilka nie widzieli, doświadczonego leśnika, który nigdy niedźwiedzia nie spotkał, innego leśnika, który mimo, że mieszka w miejscu, gdzie niedźwiedzi jest wiele a w lesie codziennie spędza 8 godzin (w niedzielę, gdy nie pracuje też chadza do lasu na cały dzień np. szukać rogów) a ostatni raz miśka widział przeszło rok temu. Zwierzęta się boją i omijają ludzi jak ognia, więc nieprawdą jest, że bardzo często dochodzi do spotkań (a ta osoba słyszała coś odwrotnego nawet od kilku różnych osób!), no chyba, że mamy na myśli faktycznie komary i kleszcze.

Josif
28-06-2014, 00:17
A może to jest pomysł. Ileż przecież narzekania na forum na przeludnienie szlaków. Przed chwilą nawet czytałem, że na Sine wiry, to już tylko w dziwną godzinę, o dziwnej porze roku, żeby wycieczki nie spotkać. A jakby tak trochę oliwy wilczo-niedźwiedziej do ognia dolać, to przecież wszyscy będziemy szczęśliwi. Przestraszeni w domach zostaną, kolejne wieści w necie łowiąc o krwiożerczych bestiach z bieszczadzkiej kniei. Spirala strachu nakręci się jak wata cukrowa na patyk. Bezludniej i ciszej się nam zrobi. Byłoby cudownie. Ja bym jednak na żmije bardziej stawiał. Gad oślizły i zabójczy, mnożący się ponad miarę terroryzując kempingi u podnóży. I dusiciela eskulapę atakującego głównie niemowlęta z centralnej Polski.

Recon
28-06-2014, 13:43
Marta.sadowska opisała to tak jak to widziała, Jimi ma swoje racje bo ona ma do tego pełne prawo, inni też mają swoje spostrzeżenia i swój osobisty odbiór ogólnie mówiąc przyrody. Mamy im to odbierać lub siać niewiarę? Jeden nie wejdzie tam gdzie słyszał, że chodzą wilki lub niedźwiedzie a drugi gdy tylko o tym usłyszy zaraz tam pędzi by przeżyć spotkanie "trzeciego stopnia" jak nie przymierzając nasz :) bertrand236. Musi mieć jeszcze trochę fartu, zbiegu okoliczności a i nie zawsze czas i miejsce będzie powtarzalne.

Najpierw schodziłem szlaki, później zarosłe miejscowości, cmentarze, wodospady, kaskady, osobliwości przyrodnicze a później różne zadupia bieszczadzkie. Na początku wędrówek miałem ciągłą myśl... a jak wyjdzie wilk, to co wtedy?... a jak wyjdzie uuuuu niedźwiedź to co wtedy???? Wpadałem na sarny, jelenie, na dzika, nawet żbik mi się trafił na już nie istniejącym szlaku, na stokówce koło Cisnej widziałem jakiegoś dziwnego łasicowatego zwierzaka, ale pomimo opisu nikt mi nie odpowiedział co to było (pytałem też na Forum). Już nawet myślałem sobie... tyle łażę po Bieszczadach a tu nic, przecież to niemożliwe by ani razu nie wpaść na tych o których się najwięcej tutaj mówi i opowiada.
Początkowo łażąc po Bieszczadach byłem raczej samotnikiem, stroniącym od ludzi, od rozmów z miejscowymi, nie wdawałem się w większe pogawędki z turystami i ludźmi, którzy mogli nawet sporo poopowiadać co w Bieszczadach piszczy. Bieszczady wtedy i nawet jeszcze teraz, ale już tak mniej, są dla mnie swoistym sanktuarium ze swoją nabożną ciszą, wnętrzem „okadzonym” zapachami lasu, wilgoci, wiatru, i nawet zapachem zwierząt (najbardziej czuć bliskość niedźwiedzia). Przełamanie nastąpiło lata temu, w schronisku Okrąglik, gdy zamiast oglądać finał Mundialu to przegadałem do świtu z właścicielami o tajemnicach Bieszczad, później już więcej rozmawiałem z ludźmi, którzy „sprzedawali” swoje tajemnice. Sporo ciekawostek opowiadali ludzie, którzy chodzą zbierać poroża a niektórzy mieli się czym nawet fiufiu pochwalić. Oni właśnie opowiadali o spotkaniach z wilkami (raz jeden nawet musiał uciekać na drzewo), dwóch razem mi też opowiadało, jak pomimo zimy (wiadomo kiedy się zbiera poroża), wpakowali się na niedźwiedzia śpiącego na padlinie jelenia i jak on bronił tej padliny. Ci ludzie, z wiadomych względów, publikatorom nie chwalą się takimi spotkaniami.
Wreszcie kiedyś wychodząc z lasu pomiędzy Czarną a Lutowiskami na asfaltowej drodze, w odległości tak ze 150 metrów, zobaczyłem samotnego wilka, ale czy to był wilk, bo mógł być też i pies, to pewności nie mam. Zanim spojrzałem przez lornetkę to dostojnie poszedł dalej we wschodnią stronę . Aż pewnego razu, stosunkowo niedawno, tak sporo od szlaku na terenie BPN, stało się... w okolicy spalonej dawnej chatki spotkałem i to całkiem blisko, bo w odległości 25 metrów, tego czego w podświadomości najbardziej się obawiałem, samicę(ogromną) z dwoma małymi rozkosznymi (na takie wyglądały) niedźwiadkami. Miałem bardzo, ale to bardzo dużo szczęścia z tym spotkaniem, ale było to też podparte rozsądnym działaniem z mojej strony, chociaż "nierozsądek" podpowiadał... fotografuj!... fotografuj!... będziesz miał fotkę życia i to z takiego bliska! Nie ukrywam, miałem sporego stracha, przecież to niedźwiedzica z małymi, przed takim właśnie spotkaniem w Bieszczadach mnie wszyscy ostrzegali i nakazywali największą ostrożność i zimną krew.
I co mogę powiedzieć… łaziłem tyle po Bieszczadach i tylko jedno spotkanie, ze znakiem zapytania, z wilkiem i jedno pewne z misiami a tu czasami ktoś, nawet będąc pierwszy raz w Bieszczadach i od razu widzi(sic!) watahę wilków albo ryczącego niedźwiedzia. I rację ma Jimi… ja też gdy na gorąco opowiadałem leśniczemu o tym ostatnim spotkaniu ten mi powiedział, że też widział raz(!) niedźwiedzia, lecz w odmiennej sytuacji, gdy siedział z „turystą” na ambonie, ale wcześniej mocno zanęcił w jej pobliżu. Przy okazji ostatniego pobytu wysłuchałem opowieści pracownika „z lasu” którego zaatakował niedźwiedź, jemu udało się lecz koledze zostawił pamiątkę na całe życie na plecach i boku. Niedźwiedzie w Bieszczadach atakują i to słychać co roku. O jednych „napadach” media piszą, bo krew się polała a o innych milczą, bo nikt których to spotkało a i krwi nie było nie prą z tym do mediów. Chcących zagłębić się w temat wystarczy poszukać w necie a przykład niech będzie tutaj http://esanok.pl/tag/atak-niedzwiedzia-w-bieszczadach
Faktem jest, a staram się nie przeoczyć podobnych informacji w mediach, nie słyszałem o jakimś „krwawym” spotkaniu człowieka z wilkiem w Bieszczadach. Jimi dobrze zaznaczyła, że tutaj zwierzyna jest bardziej płocha niż w innych miejscach. Sam to widzę, gdy chodzę lub jeżdżę rowerem w miejscu obecnego zamieszkania. W jeden zmierzch widzę takie ilości płowej i grubej zwierzyny, że na podobną ilość w Bieszczadach zapewne życia by mi nie starczyło.
Pozdrawiam Wszystkich którzy już „ich” spotkali, spotkają lub nigdy nie spotkają ;)

Josif
28-06-2014, 18:10
Gdzieś czytałem, że podobno w totka częściej wygrywają okazjonalni (czasem jednorazowi) gracze niż ci systematyczni. Choć to chyba bzdura. Prawdą jest, ze w lesie, samemu a szczególnie nocą wszystko sie zwielokrotnia. A już najbardziej strach. Kiedyś miałem taką przygodę, aż wstyd sie przyznać- z lisem :-) Szedłem drogą przez las (niebieszczadzki) latem w środku nocy. Miałem czołówkę. Nagle w świetle latarki rozbłysły oczy zwierza (małego) paręnaście metrów przede mną. Stwierdziłem, że to lis, więc szedłem dalej. Z tym, że lis nie zwiewał. Kiedy byłem kila kroków przed nim, stanąłem i zacząłem wydawać przepędzające dźwięki paszczą. A ten zamiast spieprzać zaczął jakoś tak dziwnie parskać i roić się w miejscu. Wściekły- pomyślałem i lekko przypękałem. I nie chodzi o ewentualną wściekliznę, tylko to jego zachowanie takie dziwne, nienaturalne, plus kompletna ciemność i cisza wokół. Nie było miło. W końcu sobie poszedł jak już zacząłem sie drzeć, skakać i rzucać w niego szyszkami, hehe. Ot, taka przygoda. Kurcz, co dopiero jak bym spotkał niedźwiedzia lub wilka... Niestety, albo stety- nie spotkałem.

skylux
28-06-2014, 21:14
Parę lat już chodzę po Bieszczadach i prócz świeżych śladów nie widziałem drapieżnika. Za to w okolicy, w której mieszkam dwa razy wlazłem na wilki (ostatnio o 12 w południe, w dniu akcji "Zawyj dla wilka" :-P ).

Jimi
29-06-2014, 22:09
Recon, bardzo dobra wypowiedź. Spotkanie niedźwiedzicy z małymi, w dodatku z takiej malutkiej odległości i w takim miejscu -mrozi krew w żyłach! Ciekawi mnie jak się zachowałeś? Poszedłeś niezmiennym tempem dalej? Jaki był ich tor marszu w stosunku do Twojego? Czy szli równolegle, czy przecięli Ci drogę? Niedźwiedzica z młodymi -"gorzej" trafić już nie mogłeś :) Ja gdy widziałam niedźwiedzia to było około 40-50 metrów ode mnie, był młody ale nie taki malutki, już lekko podrośnięty dzieciak. Najlepiej zachować się, jakby nic się nie stało -jeżeli się oddala to nie przerywać swojego marszu, nie zmieniać tempa (broń Boże nie biec), ja w takich sytuacjach (np. gdy coś słyszę w krzakach) gadam do siebie -np. recytuję jakiś wiersz, śpiewam, ważne by spokojnym głosem. Nie biorę pod uwagę, bym mogła natknąć się na niedźwiedzia z zupełnego zaskoczenia by mnie zaatakował (tylko w takiej sytuacji doszłoby do ataku -nigdy na normalnej ścieżce, a już na pewno nie na szlaku, tylko gdy ktoś chodzi "off-road" czyli zbiera grzyby, rogi, jagody, sadzi sadzonki i przypadkowo natknie się na niedźwiedzia, który ma dwie sekundy na reakcję i wtedy raczej zaatakuje). Dlaczego nie biorę takiej sytuacji zupełnie pod uwagę jeśli chodzi o mnie? Ponieważ ZAWSZE gdy zbaczam ze ścieżki to robię dużo hałasu -czasem "tzw. spokojnego hałasu" (śpiewam, co kilka kroków wołam lub mówię "hej"), więc nie ma takiej możliwości, by zwierzę było zaskoczone nagle moją obecnością, co skłoniłoby je do ataku. Gdy idę zwykłą ścieżką i mam kilkanaście metrów wokół siebie widocznej przestrzeni -wówczas nie odzywam się w ogóle, oceniam, że jest to bezpieczna odległość.

Z tymi dwoma światełkami w krzakach nocą to jest różnie. Wydaje mi się, że lisy nie są takie płochliwe. Ale z opowiadań innych oraz swoich doświadczeń, wydaje mi się, że nocą wilki są bardziej odważne, chodzi mi o to, że te światełka w krzakach często wcale nie uciekają. Ja w P-kach, gdy raz o północy wyszłam na spacer wzdłuż asfaltu, niewielki kawałek w stronę Duszatyna, zobaczyłam w odległości przede mną 15 metrów na skraju drogi w krzakach dwie pary lampek. Stanęłam i tak patrzyliśmy długo na przeciw siebie. Nie podchodziłam dalej ale zaczęłam np. machać rękami i różne dziwne rzeczy z ciekawości, by sprawdzić czy to coś ucieknie czy nie. Sporo tak stałam oko w oko ze światełkami w krzakach, widziałam jak się poruszyły i się schowały. Nie wiem czy to były dwa lisy czy wilki, nawet choćby wilki to same światełka nocą się nie liczą ;) Różni znajomi też czasem widywali rząd światełek w lesie, które wcale nie uciekały tylko z bezpiecznej odległości świeciły. Do dziś pamiętam też opowieść kolegi, który idąc sam nocą granicznym do Rawek-schroniska, zobaczył parę światełek w lesie -jako, że miał już całkiem dobry humor, włączył dwie czołówki na czole, by udowodnić swoje męskie ego -kto ma większe światełko.

Recon
29-06-2014, 22:57
Opisałem to z lekkim skrótem tutaj http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/4456-S%C5%82%C3%B3w-kilka(dziesi%C4%85t)-o-niedawnym-wypadzie-w-Bieszczady/page33 w poście 325.

Josif
29-06-2014, 23:42
Pomysł z dwiema czołówkami mi się podoba. :-) To może być skuteczne. Do tego jeszcze jakiś dezodorant z zapachem grubego zwierza. Choć to z kolei mogłoby spowodować konfrontację z innym grubym zwierzem. A, słyszałem jeszcze o metodzie- z tym, że to raczej zabezpieczenie obozowiska- sika sie do plastikowej butelki i rozpryskuje zawartość na drzewach w okół, możliwie jak najwyżej. Że niby niedźwiedź pomyśli sobie, że ktoś, kto tak wysoko sika musi być olbrzymi, więc lepiej spadać :-)

jozztom
12-07-2014, 19:35
Jechałem w Bieszczady 14tego czerwca i dzień przed wyjazdem przeczytałem posta o niedźwiedziu na Sinych Wirach. Podczas podróży samochodem nie omieszkałem jak sztubak postraszyć znajomych tą opowieścią, szczególnie że sami tam się wybieraliśmy. Co się okazało parę dni później podczas wycieczki nad Sine Wiry... ledwo przeszliśmy jakieś trzy kilometry (od strony Polanek), patrzymy a tu jak gdyby nigdy nic na drodze leży duży, brązowy kamień. Kamień okazał się włochaty, miał małe oczka i w dodatku zaczął się poruszać. Niedźwiedź! Na szczęście okazał się wyjątkowo uprzejmy, chwilę na nas popatrzył a następnie niespiesznie ruszył w gęstwinę. Tyle go widzieliśmy. Po krótkiej naradzie poszliśmy dalej, śpiewając nerwowo na całe gardła "My jesteśmy krasnoludki hop sa sa...".

uszatek_mis
15-07-2014, 21:07
Fajny ten "duży brązowy kamień z oczami".
Może nie z okolic Sinych Wirów, ale też w temacie.
Nie dalej jak w ostatnią niedzielę 13.07 miałem przyjemność pomykać świtkiem (koło 5 rano) na Bukowe Berdo od Bereżek, nie całkiem szlakiem, ale granicą parku nie wchodząc do niego. Jakież było moje zdziwienie, gdy po wejściu z asfaltu w las na szlak konny (jakieś 20m od asfaltu - wielkiej obwodnicy) natknąłem się na ślady miśka odciśnięte w świeżym błotku. Te były skierowane w kierunku mojej wędrówki. Poszedłem dalej jak planowałem, znajdując je jeszcze kilkukrotnie a w końcu gdzieś znikły. Też w końcu skręciłem ze szlaku końskiego aby granicą parku się nawiązać do niebieskiego szlaku. Za jakiś czas znowu wlazłem na takie same ślady, ale skierowane przeciwnie.
Ciekawe kto kogo śledził :-)
Lubię chodzić samotnie, ale po pierwszej pół godzinie wędrówki zacząłem też robić hałas (czego z reguły unikam). Jakoś nie chciałbym abyśmy wpadli znienacka na siebie ;-) A nie jest to pierwszy mój przypadek natknięcia się na ślady miśka zarówno poza szlakiem jak i na szlaku, jak też na stokówce (w zimie - koło Małego Jasła).
Z innych ssaków były sarny przechodzące przez drogę grupowo. Do tego szarak i 100m dalej Straż Graniczna.

skylux
15-07-2014, 21:56
Potwierdzam, Straż Graniczna to niezłe ssaki (zwłaszcza po służbie ;))

juar_78
22-07-2014, 00:11
Trochę poczytałem o bieszczadzkich niedźwiedziach i powiem tak. Jak nic o nich nie czytałem, to sobie łaziłem z dziewczyną (potem żoną) po różnych szlakach - także tych mniej uczęszczanych i o niedźwiedziach nie myślałem. Tak m.in. z Komańczy przez Duszatyn i jeziorka do Przełęczy Żebrak. Teraz nie wiem po co o niedźwiadkach poczytałem i nabrał mnie strach. Tak np. na ten wakacyjny pobyt w Bieszczadach wymyśliłem sobie, że przejdą sobie samotnie torami wąskotorówki w okolice Balnicy/Solinki a potem ścieżką z powrotem. To iść ? :) Nie dać się zwariować.

partyzant
22-07-2014, 07:59
Ostrożności nigdy za wiele, ale...ilu ludzi w ostatnich latach zostało zjedzonych przez wilki i niedzwiedzie? z mojch informacji wynika że "0"...ilu zostało poranionych? paru owszem, zwykle na przedwiośniu, przy zbieraniu zrzutów i nagłym spotkaniu zdenerwowanego po zimie misia i to na jego, zwykle nie odwiedzanym przez ludzi terenie. Można powiedzieć, że spotkanie wilka a szczególnie niedzwiedzia to szczęście jak wygrana w totolotka...są tacy co wygrywają...zasadniczo jednak "szczęście" przechodzi obok.

uszatek_mis
24-07-2014, 13:31
Nie dajmy się zwariować.
W zeszłym roku w czerwcu byłem na Hyrlatej. Wejście, jak to na Hyrlatą, trochę offroad, trochę drogą leśną widoczną na przedwojennych mapach, trochę nie-do-końca wytyczonym szlakiem. Dwa dni przed wyprawą miałem informacje o miśkach zaglądających do Lisznej. Zejście do starej stacji w Solince, torami do Balnicy, pierwszy w życiu autostop kolejką :-) wąskotorową, a potem granicznym w kierunku Czerenina i Stryba.
Miśków zero, śladów zero. Z ssaków sarny i ludzie w kolejce. Poza tym nikogo.
Ale trzeba być przygotowanym na spotkanie
Zresztą za 1,5tyg będę eksplorował graniczny Balnica-Łupków :-)

juar_78
24-07-2014, 22:31
Ale trzeba być przygotowanym na spotkanie
Zresztą za 1,5tyg będę eksplorował graniczny Balnica-Łupków :-)

Co znaczy być przygotowanym na spotkanie ? :)

Ja będę w przyszłym tygodniu - więc w innym czasie - szkoda, bo moglibyśmy się (być może) zgadać.

długi
24-07-2014, 23:31
Co znaczy być przygotowanym na spotkanie ?

To znaczy, że jak wyjdzie Ci na spotkanie, to nie speszysz się, powiesz grzecznie dzień dobry Misiu, wyciągniesz z plecaka przygotowane przyprawy, posypiesz tu i tam, powiesz "smacznego" , a gdy mimo to nie skosztuje, to nie będziesz mu robić wymówek, tylko grzecznie szurniesz nóżką, powiesz do widzenia ... itd itp

uszatek_mis
25-07-2014, 09:47
To znaczy, że jak wyjdzie Ci na spotkanie, to nie speszysz się, powiesz grzecznie dzień dobry Misiu, wyciągniesz z plecaka przygotowane przyprawy, posypiesz tu i tam, powiesz "smacznego" , a gdy mimo to nie skosztuje, to nie będziesz mu robić wymówek, tylko grzecznie szurniesz nóżką, powiesz do widzenia ... itd itp

:-) No nie całkiem o tym myślałem.
Ale jest to jakiś sposób na dbanie o faunę bieszczadzką.
Z przypraw to chyba najlepszy byłby gaz pieprzowy...

Jimi
25-07-2014, 17:11
Hehe. Partyzant, ja bym nawet pokusiła się o pytanie (retoryczne) - czy znany jest w ogóle jakiś przypadek w Polsce, żeby w ciągu ostatnich 50 lat jakiś wilk w ogóle zaatakował człowieka?

Przygotowanym można być też w ten sposób, że się ma nauczony jeden wierszyk, bądź piosenkę którą sobie będzie podśpiewywał w terenie niepewnym :) Wówczas nie ma takiej możliwości by wyjść do misia z zaskoczenia a wobec tego -nie zaatakuje cię nigdy. Ja to stosuje dosyć często, zaczynam mieć obawy, że w końcu misio wyskoczy do mnie z tekstem: "ej, zmieniłabyś w końcu tą melodię!"

Sarak
26-07-2014, 23:59
Witam,3 dni temu będąc w Bieszczadach spotkaliśmy niedźwiedzia.
Na szczęście na wielkim strachu sie skończyło i na tym,że zawróciliśmy ,gdyż nie chcieliśmy ryzykować ataku.
Szliśmy z Roztok do Solinki i w odległości kilkunastu metrów drogę przeciął nam Niedzwiedź...na nasze szczęście, na chwilę zatrzymał się, po czym ruszył dalej, a my stalismy jak zahipnotyzowani i po małej naradzie w tył zwrot

uszatek_mis
27-07-2014, 11:09
Powiem tak. Szczęściarze... że zobaczyli... dwadzieścia parę lat chodzę i nic, tylko ślady...

coshoo
27-07-2014, 16:01
Powiem tak. Szczęściarze... że zobaczyli... dwadzieścia parę lat chodzę i nic, tylko ślady...

To samo. Co chwilę nowa osoba z 1 wpisem opisuje swoje niesamowite przeżycia, spam czy zbieg okoliczności?

Josif
27-07-2014, 21:39
Coś jest na rzeczy. Tak, czy siak, to wielki sukces "Forum", że ujawniają się ludzie dotknięci "spotkaniem". ;-)

Sarak
29-07-2014, 19:23
https://www.youtube.com/watch?v=IrO3tD8B2mE

podesłany film ,ja swojego nie zdarzyłem nagrać, a szkoda bo by was ścisnęło a może nie...kolejną teorie spiskowa byście uroili

takich spotkań w Bieszczadach jest przynajmniej kilka dziennie ,ale
część nieudaczników, którzy swoje flustracje i nadmuchane ego i pseudo profesjonalizm, tu na forum promują powiedzą ,ze na szlaku w Bieszczadach można co jedynie kleszcza i burze spotkac, a i to mniej więcej z prawdopodobieństwem takim jak wygrana w 6 w Totka :) gratuluje ,chodzę po Bieszczadach kilka razy w roku i jakoś was tam nie spotkałem drodzy forumowicze...a niedzwiedzia,żubry i wydrę w tym roku tak.

bartolomeo
29-07-2014, 19:29
część nieudaczników, którzy swoje flustracje i nadmuchane ego i pseudo profesjonalizm, tu na forum promująDrogi Saraku, za takie pisanie należy się - po pierwszym ostrzeżeniu - stosowna kara. Ostrzeżenie właśnie otrzymałeś.

Jimi
29-07-2014, 21:34
niedźwiedź jak byk... :D mi tam Grizzly z Jaworca przypomina ;P

351743517535176
-oczywiście to zdjęcie Grizzly (Baribala i Brumy) sprzed dwóch lat... teraz trochę podrosły. Przytulne misiowate wodołazy
źródło: facebook Jaworca

Jimi
29-07-2014, 22:07
Sarak, w porządku przecież są niedźwiedzie w Bieszczadach więc można je spotkać i spotykamy ale najczęściej są to spotkania takie, jak właśnie opisałeś i opisałeś mądrze. Niemniej dalej jestem zdania, że spotkanie miśka to nie lada wyczyn. Jeden chodzi 30 lat i nie spotka (cała masa takich!) a inny pójdzie raz w życiu w góry (Beskid Niski) i spotka (znam takiego też).

krzychuprorok
29-07-2014, 22:28
https://www.youtube.com/watch?v=IrO3tD8B2mE

podesłany film ,ja swojego nie zdarzyłem nagrać, a szkoda bo by was ścisnęło a może nie...kolejną teorie spiskowa byście uroili

takich spotkań w Bieszczadach jest przynajmniej kilka dziennie


Skąd takie informacje?

Na filmiku obraz nie jest wyraźny, ciężko stwierdzić co tam siedzi. Tak jak i Jimi mi ten futrzak z postury bardziej przypomina psa, no ale mogę się mylić. Niedźwiedzia na żywo nie widziałem. Zaliczam się do tych nieudaczników, co chodzą latami po Bieszczadach, poza szlakiem w każdej porze roku i poza tropami to miśka nie widzieli.

Josif
30-07-2014, 00:11
Tego niedźwiedzia z filmu, to można w łikendy na deptaku w Solinie spotkać ;-) A tak poważniej; jak rozpoznaje się "forumowicza" na szlaku? (ewentualnie poza szlakiem) Pytam poważnie. Może jakaś wstążka, znaczek, cokolwiek... Naprawdę się nie orientuję. [delikatny sarkazm]

uszatek_mis
30-07-2014, 07:20
https://www.youtube.com/watch?v=IrO3tD8B2mE

[...] flustracje i nadmuchane ego i pseudo profesjonalizm, tu na forum promują powiedzą ,ze na szlaku w Bieszczadach można co jedynie kleszcza i burze spotkac, a i to mniej więcej z prawdopodobieństwem takim jak wygrana w 6 w Totka :) [...]

Nikt nie neguje, że można spotkać zwierzaki w Bieszczadach, ale, jak zauważyłeś, zdecydowana większość w odniesieniu do niedźwiedzia tego nie doświadczyła. To, że Ty spotkałeś, także niczego nie dowodzi... Miałeś szczęście ot co - się ciesz :-)
A wylewania - jak to napisałeś - "flustracji", jakoś nie zauważyłem, co najwyżej w Twojej wypowiedzi, że jakoś nikt nie spotyka, a Ty tak. I to grupowo, bo już trzy w tym roku... Powtarzam - ciesz się.
Poza tym życzę dużo zdrowia i ciekawych spotkań na szlaku i poza nim.

pelo
21-08-2014, 22:16
Jak myślicie czy mógł to zrobić misiek ? Dodam że było tego więcej lecz nie dopatrzyłem się śladów pazurów,a tam rosną taakie prawdziwki35330

Szkutawy
22-08-2014, 05:01
.... niedźwiedź znaczy teren zdzierając korę z drzewa, ale wysoko...

pelo
22-08-2014, 22:15
3533135332
Ten znak nie jest wysoko , sięga ok 1,2 metra od ziemi i są widoczne pazury,
tam pazurów nie ma ,ale niedźwiedź żywi się również korą więc może zębami...
bo jeśli nie on to kto?

ridol
22-08-2014, 22:26
Niedźwiedź na reumatyzm cierpiał więc wyżej nie dał rady zaznaczyć!

Szkutawy
22-08-2014, 22:49
3533135332
Ten znak nie jest wysoko , sięga ok 1,2 metra od ziemi i są widoczne pazury,
tam pazurów nie ma ,ale niedźwiedź żywi się również korą więc może zębami...
bo jeśli nie on to kto?
.... tak , ale to nie jest sama szyja korzeniowa.... mogli najzwyczajniej w świecie zrywkę drewna robić i okaleczyć drzewa... z resztą na Twoim zdjęciu wyraźnie widać , że zdzierał od góry do dołu.... nie upieram się może sobie obgryzał.... a może miał reumatyzm.....