PDA

Zobacz pełną wersję : Bieszczadzka ziemia obiecana



Martila
06-03-2015, 19:41
Wita was Marta

Obejrzałam film który sprawił ,że nastąpił przełom w moim zyciu
Jestem zwyczajną 25 latką z środkowej Polski, która skończyła studia i pracuje komercyjnie od roku.
Przypadek sprawił ,że ja zwykła, szara Martusia obejrzałam film,wybitny film Wild Dzika droga
Nastąpił przełom i pragnę udać się w Dzicz,w bieszczadzką dzicz...
ale najpierw chcę odnaleźć mentorów, tej podróży...osoby które już ta drogą przeszły lub kroczą nadal odnajdując wolność i spełnienie
Możecie pomóc gdzie ich odnaleźć?? Juliusza Pustelnika,Zenka Hippisa ,Andreja Kyryma to podobno człowiek z Syberii ,Burego,Henia Brode,Prezesa,Piotra z Hulskiego,Łabiego i wielu innych ,mam nadzieje ,że ich poznanie i nauka pomogą mi osiąść i odnaleźć swoje miejsce na ziemi

don Enrico
06-03-2015, 19:55
(...)
Nastąpił przełom i pragnę udać się w Dzicz,w bieszczadzką dzicz...
(...)i
A gdzie ty znajdziesz tą dzicz ?
Wszakże w każdej jest już po kilku takich zasiedlonych.
Czy byłaś już kiedyś w Bieszczadach ?
bo mi wygląda , że nie.

Marcowy
07-03-2015, 10:06
Hej, Marta, zacznij od użycia forumowej wyszukiwarki - znajdziesz sporo informacji o interesujących Cię ludziach. A potem weź urlop ze swojej komercyjnej pracy, pojedź w Bieszczady i poszukaj swoich mentorów na miejscu. Wielu znajdziesz rozpytując miejscowych. A jak nie znajdziesz, to raczej z tego powodu, że oni sobie tego nie życzą. A w paru przypadkach, nawet jak znajdziesz, to się pewnie rozczarujesz... Ale może przynajmniej złapiesz bakcyla na B.

Tak czy inaczej - przeżyj to sama, powodzenia!

Jimi
07-03-2015, 20:22
Haha nawet Łabi załapał się do zacnego grona :) Człowiek z Syberii rządzi :) Bez wątpienia to prowokacja :)

Piskal
07-03-2015, 21:55
Burego znajdziesz w Cisnej, Prezesa w Chmielu, Piotra z Hulskiego nie szukaj. Dobra rada. Dzikie Bieszczady znajdziesz w "Nieludzkim doktorze" Janickiego, ale.. na pewno nie w Bieszczadach.

skyrafal
19-03-2015, 19:29
Może zamiast szukać mentorów warto rozpocząć od tego co naprawdę ważne.
Najpierw trzeba mieć pewne zaplecze finansowe - minimum 100.000zł żeby kupić kawałek działki i postawić tam choćby domek holenderski.
Po drugie trzeba sobie zapewnić źródło utrzymania przez cały rok, żeby móc tutaj funkcjonować.
Jak się ma już dwa powyższe trzeba kupić działkę, postawić domek, zrobić infrastrukturę oraz znaleźć samochód 4x4.

Jak już będzie się miało to wszystko wówczas można zająć się mentorami i tego tupu sprawami. Mentorzy, legendy bieszczadzkie, zakapiory - wszystko fajnie, ale w TV, gazecie, książce.
Normalnie w Bieszczadach tak nie jest jak się ludziom wydaje, że się siedzi na trawie, wygrzewa w słońcu i ogląda chmury.

mKSU
19-03-2015, 22:35
dobrze gada,
Polać mu!

Slav
20-03-2015, 08:20
Może zamiast szukać mentorów warto rozpocząć od tego co naprawdę ważne.
Najpierw trzeba mieć pewne zaplecze finansowe - minimum 100.000zł żeby kupić kawałek działki i postawić tam choćby domek holenderski.
Po drugie trzeba sobie zapewnić źródło utrzymania przez cały rok, żeby móc tutaj funkcjonować.
Jak się ma już dwa powyższe trzeba kupić działkę, postawić domek, zrobić infrastrukturę oraz znaleźć samochód 4x4.

Jak już będzie się miało to wszystko wówczas można zająć się mentorami i tego tupu sprawami. Mentorzy, legendy bieszczadzkie, zakapiory - wszystko fajnie, ale w TV, gazecie, książce.
Normalnie w Bieszczadach tak nie jest jak się ludziom wydaje, że się siedzi na trawie, wygrzewa w słońcu i ogląda chmury.

Można dyskutować :) Co jest tak naprawdę potrzebne człowiekowi do życia ? jedzenie,picie,spanie,coś do ubrania i trochę ciepła w zimie,jak się ma małe potrzeby materialne to jest łatwiej. Przecież już byli tacy co przychodzili prawie bez niczego,były inne czasy ale potrzeby człowieka są chyba bez zmian:) W Bieszczadach wiele osób jest bez stałego źródła utrzymania i funkcjonują,może nie jest kolorowo ale jest :)
Mam znajomego,człowiek już starszy,mieszka w starym domu,ma stary rower,bez stałej pracy- najmuje się u sąsiadów,znajomych. Daje rade i prawie zawsze jest uśmiechnięty - pije,nie narzeka,żyje.

Basia Z.
20-03-2015, 09:13
Można dyskutować :) Co jest tak naprawdę potrzebne człowiekowi do życia ? jedzenie,picie,spanie,coś do ubrania i trochę ciepła w zimie,jak się ma małe potrzeby materialne to jest łatwiej. Przecież już byli tacy co przychodzili prawie bez niczego,były inne czasy ale potrzeby człowieka są chyba bez zmian:) W Bieszczadach wiele osób jest bez stałego źródła utrzymania i funkcjonują,może nie jest kolorowo ale jest :)
Mam znajomego,człowiek już starszy,mieszka w starym domu,ma stary rower,bez stałej pracy- najmuje się u sąsiadów,znajomych. Daje rade i prawie zawsze jest uśmiechnięty - pije,nie narzeka,żyje.

Ale jeżeli ktoś już coś ma - np. ciepłe mieszkanie (choćby z rodzicami), wyżywienie na codzień i jakąś choćby byle jaką pracę - to wyjazd całkowicie "w nieznane" nie jest wg mnie dobrym pomysłem.
Nie koniecznie trzeba mieć jak pisze skyrafał działkę i domek, ale jakieś rozeznanie trzeba mieć.
Np. wcześniej zapewnić sobie pracę na miejscu i mieszkanie u kogoś.
No i przyjechać tu raz, drugi trzeci na trochę dłużej niż tydzień.

"Romantyzm" jest dobry przez miesiąc i to latem, jak przyjdzie zima może być krucho. Dobrze jeżeli jest dokąd wrócić.
A większość co tu pisze że chce "uciec w Bieszczady" ma o nich pojęcie tylko z lektury.

Slav
20-03-2015, 19:35
Ale jeżeli ktoś już coś ma - np. ciepłe mieszkanie (choćby z rodzicami), wyżywienie na codzień i jakąś choćby byle jaką pracę - to wyjazd całkowicie "w nieznane" nie jest wg mnie dobrym pomysłem.
Nie koniecznie trzeba mieć jak pisze skyrafał działkę i domek, ale jakieś rozeznanie trzeba mieć.
Np. wcześniej zapewnić sobie pracę na miejscu i mieszkanie u kogoś.
No i przyjechać tu raz, drugi trzeci na trochę dłużej niż tydzień.

"Romantyzm" jest dobry przez miesiąc i to latem, jak przyjdzie zima może być krucho. Dobrze jeżeli jest dokąd wrócić.
A większość co tu pisze że chce "uciec w Bieszczady" ma o nich pojęcie tylko z lektury.

Według większości zapewne nie będzie to dobry pomysł,tylko nie można ogólnie napisać co będzie dobre a co złe.Każdy ma inne życie,problemy,priorytety. Można mieć mieszkanie,byle jaką prace ale pytanie czy jest się w tym szczęśliwym?
Wielu z tych"uciekających"osób nawet się nie spakuje,bo powróci lepszy humor,problem zostanie rozwiązany i pomysł się rozmyje. Są jednak tacy którzy świadomie wybierają życie które z pozoru jest szaleństwem,może własnie oni stawiają na szczęście:)

Basia Z.
20-03-2015, 22:05
Według większości zapewne nie będzie to dobry pomysł,tylko nie można ogólnie napisać co będzie dobre a co złe.Każdy ma inne życie,problemy,priorytety. Można mieć mieszkanie,byle jaką prace ale pytanie czy jest się w tym szczęśliwym?


Ale ucieczka od wszystkiego nie jest dobrym pomysłem, bo problemy pójdą za nami.

Jimi
20-03-2015, 22:30
Jeśli chodzi o mentorów, warto zauważyć, że kiedyś ziemia w Bieszczadach była tania jak barszcz, więc mogli się spokojnie sprowadzać -ziemia prawie za darmo, brak natury 2000 itd. Jeśli chodzi o jakieś stałe źródło dochodów, to ja się tylko uśmiecham -ktoś taki w bieszczadach to Pan. Mieć 1000 zł miesięcznie na głowę -marzenie większości i znów się powtórzę -ktoś taki to Pan. Aha, legalna praca praktycznie nie istnieje, wszystko na czarno. No ale przecież nikt nie jedzie w Bieszczady zarabiać pieniądze a życie przecież zawsze tak się toczy, że jakoś to jest :)

delux
21-03-2015, 08:05
To prawda,też myślałem jeszcze nie tak dawno że sprzedam mieszkanie tu i kupię TAM,i to było by bardzo możliwe,ale...to nie wszystko,trzeba jeszcze to nieszkanie i siebie utrzymać ,zapłacić za nie rachunki,itd ,a zakładając że w moim fachu znalazł bym pracę to i tak z tej jednej wypłaty było by się utrzymać baaaaaaaaaardzo ciężko..tu jeszcze dorabiam na zlecenie i jakoś mi starcza,TAM to by się raczej nie udało,chyba że....wzorem swego przyjaciela nie jakiego A. Kiryma zamieszkał bym z nim lub obok niego w Mojej ukochanej Terce po kosztach , ale na to trzeba młodym być i mieć ów młodzieńczy zapał... ,a ja się już chyba wypaliłem jak węgiel w retorcie...i jak to mówią jeszcze mogę ale już chyba mi się nie chce...:-D Wy młodzi próbujcie....

Slav
22-03-2015, 12:05
Ale ucieczka od wszystkiego nie jest dobrym pomysłem, bo problemy pójdą za nami.

Masz rację, tylko niektórzy nie uciekają ale po prostu chcą zmienić swoje dotychczasowe życie. Żyć tak jak się chce, a nie tak jak trzeba:)Takie decyzje nie powinny być podejmowane pod naciskiem problemów.

skyrafal
22-03-2015, 14:15
Żyć w Bieszczadach tak jak się chce, a nie jak trzeba. Waść teraz po bandzie pojechaliście.

Bieszczady to obecnie jeden z najbardziej restrykcyjnych regionów w Polsce jakie można sobie wyobrazić. Próbowałeś coś rozsądnego tutaj zorganizować ? Wiesz co powinien zawierać raport oddziaływania na środowisko i ile to kosztuje ??
To o czym piszesz skończyło się przynajmniej 25 lat temu.

Wiele publikacji, portali internetowych i programów TV przedstawia Bieszczady jakby to były Dzikie Pola dawnej Rzeczypospolitej. Jest to stek kłamstw, manipulacja i wierutna bzdura.
Już to wcześniej napisałem, ale widzę że trzeba powtórzyć - trzeba umieć odróżnić PR i legendy od realnej rzeczywistości.

A bieszczadzka rzeczywistość to jest strukturalne bezrobocie, konieczność szukania pracy poza Bieszczadami.
W Bieszczadach zniszczono rolnictwo i przemysł, zabrano możliwości ich odtworzenia poprzez tak zwaną ekologię i nie dano nic w zamian.
Pola zarastają, dziczeją, a po przemyśle nie ma już śladu. Handel też nie istnieje, bo zubożenie społeczeństwa jest na tyle duże, że ludzi stać już tylko na Biedronkę.
O sektorze usług to już w ogóle nie ma sensu wspominać, bo zostało to ograniczone to sezonowych usług turystycznych.
Bieszczady żyją przez około 100 dni w ciągu roku i jest to świetnie widoczne gdy się tu bywa poza wakacjami.

Slav
22-03-2015, 14:49
Żyć w Bieszczadach tak jak się chce, a nie jak trzeba. Waść teraz po bandzie pojechaliście.

Bieszczady to obecnie jeden z najbardziej restrykcyjnych regionów w Polsce jakie można sobie wyobrazić. Próbowałeś coś rozsądnego tutaj zorganizować ? Wiesz co powinien zawierać raport oddziaływania na środowisko i ile to kosztuje ??
To o czym piszesz skończyło się przynajmniej 25 lat temu.

Widać poruszamy całkowicie inne kategorie.
Nie mam pojęcia co powinien zawierać raport oddziaływania na środowisko i ile to kosztuje,bardziej zwracał bym się w stronę ceny kostki masła i chleba :wink:, bez 5 zer na koncie,4x4,GPSu.

Szkutawy
22-03-2015, 14:54
... masz dużo racji...ale rolnictwo i przemysł to nie tylko w Bieszczadach poległo... raporty oddziaływania na środowisko to w ogromnej większości naszego kraju obowiązują....ha,ha ha, natura pięć tysięcy też... taka cena za łunię....to co piszesz to w całym kraju.... gdzieś tam jeszcze turystyki nie ma... ale na zachętę handlu więcej na razie jest... restrykcje to wszędzie są......a żyć trzeba w łuniii, bo to dobre życie jest... każdy ma prawo wykrzyczeć się i uprawiać gender... tak żyją nie tylko Bieszczady, ale cała prowincja... jakąś cenę trzeba płacić... łunia .. Panie... łunia....
ps. ... a teraz proszę o bana, bo polityki uprawiać nie wolno....bo w łunii nie można żyć jak się chce....

Jimi
22-03-2015, 15:18
"Nie mam pojęcia co powinien zawierać raport oddziaływania na środowisko i ile to kosztuje"

-I właśnie dlatego nie jesteś przygotowany na to by nabyć działkę budowlaną w Bieszczadach, na której zamierzałbyś postawić dom. Nie mówimy tu o romantyzmie, wrażliwościach, ideach -to zakładamy jako oczywistość oczywistą, jednak kiedyś nadchodzi taki moment, że trzeba stanąć twarzą w twarz z formalnościami i papierologią a to zakłóca nam koncepcję o romantycznym domku w Bieszczadach. Co powiemy urzednikowi? "Panie, bo ja to takie mam romantyczne myśli, które kłócą się z pańską papierologią i nie zamierzam jej stosować"?. No ale zawsze w grę wchodzi szałas, przyczepa kempingowa -więc jeśli to miałeś na myśli to nie będzie żadnego problemu. Ale zawsze możesz kupić dom który już stoi (jednak bez kilku zer na koncie będzie trudno). W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie dzierżawa i w ten sposób można spełniać swoje marzenia.

ps. Ostatnio moi znajomi, którzy żyją podobnymi ideologiami tylko że nie teoretycznie a praktycznie i od iluś lat mieszkają w Bieszczadach, na tyle długo, że wrośli w tę ziemię i nikłe były szanse na ich powrót do "normalności" życia miejskiego, wzięli i wybudowali dom na skraju Bieszczadów i Niskiego. I żyją tam w komunie, jest to nowa chatka dla turystów na głównym szlaku beskidzkim. Ludzie w 100% wpisujący się w romantyczność myśli o której tu mowa -kto ich poznał, ten wie o czym mowa. Więc okazuje się -że się da ;) Mam tu na myśli Chatę w Przybyszowie....

Slav
22-03-2015, 15:57
"Nie mam pojęcia co powinien zawierać raport oddziaływania na środowisko i ile to kosztuje"

-I właśnie dlatego nie jesteś przygotowany na to by nabyć działkę budowlaną w Bieszczadach, na której zamierzałbyś postawić dom. Nie mówimy tu o romantyzmie, wrażliwościach, ideach -to zakładamy jako oczywistość oczywistą, jednak kiedyś nadchodzi taki moment, że trzeba stanąć twarzą w twarz z formalnościami i papierologią a to zakłóca nam koncepcję o romantycznym domku w Bieszczadach. Co powiemy urzednikowi? "Panie, bo ja to takie mam romantyczne myśli, które kłócą się z pańską papierologią i nie zamierzam jej stosować"?. No ale zawsze w grę wchodzi szałas, przyczepa kempingowa -więc jeśli to miałeś na myśli to nie będzie żadnego problemu. Ale zawsze możesz kupić dom który już stoi (jednak bez kilku zer na koncie będzie trudno). W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie dzierżawa i w ten sposób można spełniać swoje marzenia.

ps. Ostatnio moi znajomi, którzy żyją podobnymi ideologiami tylko że nie teoretycznie a praktycznie i od iluś lat mieszkają w Bieszczadach, na tyle długo, że wrośli w tę ziemię i nikłe były szanse na ich powrót do "normalności" życia miejskiego, wzięli i wybudowali dom na skraju Bieszczadów i Niskiego. I żyją tam w komunie, jest to nowa chatka dla turystów na głównym szlaku beskidzkim. Ludzie w 100% wpisujący się w romantyczność myśli o której tu mowa -kto ich poznał, ten wie o czym mowa. Więc okazuje się -że się da ;) Mam tu na myśli Chatę w Przybyszowie....

Jeśli chodzi o mnie to nie zamierzam stawiać domu w Bieszczadach. Przebrnąłem przez papierologię prawa budowlanego w innej części kraju,więc na własnej skórze poznałem temat. Wtrąciłem swoje zdanie,że można gdzieś osiąść bez tych wygórowanych warunków, które podawał Skyrafal.
W Beskidzie Niskim jest/był człowiek, który też miał problem z "papierologią" i nic stale związanego z gruntem nie mogło stanąć na jego działce ( z relacji sąsiadki) zamieszkał więc w jurcie.

asia999
22-03-2015, 17:47
No i przede wszystkim - teraz bez STRATEGII to ani ani ;)
http://www.lgd-zielonebieszczady.pl/files/strategia.pdf


...ciekawe jak wyglądały lokalne strategie za czasów moich pradziadków...:mrgreen:

długi
22-03-2015, 19:00
Dyskutujecie, dyskutujecie... a osoba która zadała pytanie milczy. Nie bierze udziału w dyskusji... przeszło jej?
A tak między nami budowlańcami; raport, decyzja środowiskowa na budowę domu jednorodzinnego na działce budowlanej lub siedliskowej? Gdzie to napisane?
Ale jakby kto chciał odtworzyć w Duszatynie odlewnię żeliwa, to i owszem, nie będzie łatwo. I słusznie.
Pozdrawiam
Długi

Jimi
22-03-2015, 20:50
natura tysionc pincet sto dziwincet

skyrafal
22-03-2015, 22:43
A to dlaczego Długi słusznie, że nie będzie łatwo zrobić odlewnię żeliwa czy małą kuźnię i odkuwać np. niepowtarzalne noże "made in Bieszczady" ??

Kiedyś w Cisnej działała huta produkująca stal i pewnie też żeliwo jak to w dawnych czasach bywało.
Wyobraź sobie, że dziś chcesz postawić identyczną hutę w Cisnej zarówno jeśli chodzi o wielkość samego przedsięwzięcia jak i wielkość produkcji. I co - postawisz ?? Czy Bieszczady coś traciły w wyniku działalności tej huty ??

Niestety gdyby dziś w Bieszczadach chcieć legalnie otworzyć zakład kowalski i podkuwać konie, robić bramy, widły, łopaty i wszystko to czym się zajmował przeciętny wiejski kowal 150 lat temu - byłoby to również niemożliwe.

Podobnie jak nie możliwe byłoby zbudowanie "pętli bieszczadzkich", kolejki leśnej, zapory i elektrowni i tak można byłoby wymieniać.

długi
23-03-2015, 07:01
Jak warsztat kowalski i odlewnia żeliwa, to to samo dla środowiska, to ja się wypisuję z dyskusji
Polecam rozporządzenie o przedsięwzięciach wpływających i mogących wpływać na środowisko. To te tam ujęte wymagają decyzji, raportu itp.

Slav
23-03-2015, 08:53
Niestety gdyby dziś w Bieszczadach chcieć legalnie otworzyć zakład kowalski i podkuwać konie, robić bramy, widły, łopaty i wszystko to czym się zajmował przeciętny wiejski kowal 150 lat temu - byłoby to również niemożliwe.

Tak z czystej ciekawości pytam. Dlaczego było by nie możliwe otwarcie zakładu kowalskiego w Bieszczadach - takiego jednoosobowego,bez migów,tigów,z samym paleniskiem,kowadłem i prostymi narzędziami.

skyrafal
23-03-2015, 12:03
Długi, ale ja pytałem o konkretne i logiczne argumenty, a nie o ustawy, które akurat znam.

Slav - nieważne czy będziesz miał TIG, MIG, MMA czy skuwał po staremu. Nieważne czy będziesz robił to sam czy będzie to rodzinny biznes z synami, bratem i sąsiadem.
A dlaczego nie ? Nie bo nie, krótko mówiąc.
Kuźnia stuka, puka jak każda kuźnia. Odlewnia śmierdzi jak każda odlewnia.

Tyle, że po pierwsze jest to kwestia skali. Co innego jest stocznia z wydziałem kuźni i odlewni, a co innego mały zakład metalurgiczny czy ślusarsko-metalurgiczny jakimi były XIX wieczne kuźnie.
Tak samo jak czym innym jest koło wodne czy mała turbinka z prądnicą zamontowana na stałe w górskim potoku, a czym innym jest zapora w Solinie. Jednak przepisy właściwie identyczne.
Więc automatycznie gospodarz przez którego działkę przepływa potok nie będzie się kopał z koniem, żeby móc legalnie zrobić mikro-elektrownię wodną.

Jeszcze coś do zwolenników hiper ekologii w Bieszczadach. Jesteście tacy za naturą i brakiem przemysłu w Bieszczadach, N2000 i wszechobecnego parku narodowego - super.
To jak przyjedziesz w Bieszczady płać za wszystko 4x więcej. Kupujesz bułkę - daj 5zł w sklepie. Kupujesz benzynę - daj 20zł/litr. Korzystasz z agroturystyki - zapłać gospodarzowi po 300zł/osobę na dobę itd. itd.
W takim układzie może sobie tutaj nie być ani przemysłu, ani rolnictwa. Utrzymanie będą stanowiły usługi branży turystycznej typu agroturystyka, wypożyczalnie kajaków, żaglówek, rowerów.

Ciekawe ilu z Was przyjedzie w Bieszczady na urlop dając konkretny wyraz swojego poparcia dla hiper-ekologii. Zaraz zacznie się larum, że w Bieszczadach chyba rozumy pokradli.

Slav
23-03-2015, 12:53
Slav - nieważne czy będziesz miał TIG, MIG, MMA czy skuwał po staremu. Nieważne czy będziesz robił to sam czy będzie to rodzinny biznes z synami, bratem i sąsiadem.
A dlaczego nie ? Nie bo nie, krótko mówiąc.

Oczekiwałem konkretniejszej odpowiedzi :-).

Marcowy
23-03-2015, 14:50
Tak sobie czytam dyskusję i czytam… I czegoś mi brakuje… W końcu stwierdziłem, że brakuje tu aspektu – nazwijmy to – społecznego przeprowadzki na bieszczadzką ziemię obiecaną.

Bo jest tak, że stronę praktyczno-finansową takiego przedsięwzięcia stosunkowo łatwo zaplanować, o ile się ma odpowiednią wiedzę, albo przynajmniej się wie, kogo zapytać. Czy to budka z frytkami, czy kuźnia, czy agroturystyka – wystarczy solidnie zaplanować, wyliczyć, przemyśleć i jest spora szansa, że się powiedzie. Oczywiście nie ma gwarancji, jak to w każdym biznesie, ale szansa jest. Podobnie z budową domu, oszacowaniem kosztów życia czy spodziewanych dochodów – albo się zbilansują, albo nie, wtedy decyzja podejmuje się niejako sama.

Ale podczas planowania takiej „ucieczki na wieś” pojawiają się problemy, które z definicji nie są zerojedynkowe, a które wypadałoby dogłębnie rozważyć. Chodzi mi o takie kwestie:

1. Dzieci. Sprawa istotna, o ile takowe się posiada lub zamierza posiadać. Wynosząc się w dzicz z pewnością rodzice fundują im czyste powietrze, bliskość natury, własne pieski i owieczki, słowem – sielankowe dzieciństwo. Przynajmniej w teorii. Bo w praktyce może to oznaczać skazanie milusińskich np. na wstawanie o świcie (żeby pomóc w gospodarstwie czy dojechać do szkoły), mieszkanie w internacie, utrudniony dostęp do szkół, lekarzy, kolegów i koleżanek, zajęć dodatkowych itp. itd. Skąd pewność, że zaszycie się w dziczy to dobry wybór także dla nich? Wakacje na wsi to nie to samo co całe życie na wsi.

2. Kwestie zawodowe. Jeśli ktoś jest urodzonym farmerem czy hotelarzem – nie ma sprawy, pewnie będzie spełniony. Ale jeśli zostanie do zmiany zawodu zmuszony przez okoliczności, bo innej roboty w dziczy nie ma, to już nieciekawie. A gdy się okaże, że nowa profesja nie jest mu pisana, a za późno na powrót do starej, to już w ogóle dramat. I nie mam tu na myśli istot bujających w obłokach – żyjących w przekonaniu, że krowy to w zasadzie jakoś same sobie radzą ze sprzedażą mleka, a konie wymagają tylko wypuszczania na pastwisko. I to jedynie w pogodne dni. Albo że w internecie świetnie się sprzedają wisiorki z kory i łapcie z łyka. A goście hotelowi to wyłącznie sympatyczni, kulturalni, wyrozumiali i zamożni ludzie…

Chodzi mi tutaj np. o człowieka w wieku 40+ czy 50+, który był w swoim fachu specjalistą, a tu nagle w nowym środowisku zostaje pszczelarzem-amatorem, bo małżonka zamarzyła sobie spacery po rannej rosie na własnej łące. I człowiek ten wie, że będzie wyłącznie amatorem do śmierci, a przed nim mnóstwo błędów i rozczarowań w nowym fachu. No chyba że – jak pisałem wyżej – ktoś ma w tym względzie dar albo chociaż zamiłowanie. Albo komuś nie przeszkadza, że ma jakąś robotę, byle w ogóle była. Po prostu trzeba się zastanowić, czy w tzw. pewnym wieku jest się gotowym zaczynać naukę od zera i czy ma to sens.

Wyjątkowo tragiczna wydaje się sytuacja kogoś, kto po prostu lubi swoją dotychczasową pracę, żyje nią, a w nowym miejscu nie ma szans jej wykonywać. On to się raczej nie będzie umiał przekwalifikować na twórcę ludowego czy producenta regionalnych napitków.

3. Takie drobiazgi: kultura, sztuka, literatura... Pewnie nie wszyscy uwierzą, ale są na świecie takie indywidua, które nie mogą się obyć bez przyzwoitej biblioteki w zasięgu ręki. Są też wyjątkowi zwyrodnialcy, którzy cierpią, gdy nie pójdą co jakiś czas do muzeum, teatru czy filharmonii. A ci ekstremalnie zdeprawowani zabierają w te miejsca nawet swoje dzieci! 8) W sumie dobrze, że ta grupa nie ma szans na przeżycie poza 10-15 miastami w Polsce i się ich raczej trzyma, przynajmniej nie rozniosą tego paskudztwa po kraju. A serio: domyślam się, ze jak ktoś chce się zaszyć w Biesach, to nie po to, żeby bywać na spektaklach i koncertach. Ale jeśli wcześniej był przyzwyczajony do kontaktu z żywą kulturą, to internet i telewizja potem nie wystarczą. Ani koncert lokalnego zespołu gospodyń w miejscowej knajpie (bez obrazy).

Podsumowując: nie piszę tego po to, żeby kogoś straszyć czy oświecać, tylko zaniepokoiło mnie, że w ferworze dotychczasowej dyskusji chyba nikt na razie nie zwrócił na te sprawy uwagi. A z pewnej perspektywy wydają się ważniejsze i bardziej warte namysłu niż decyzja: agroturystyka czy budka z goframi.

I wniosek nr 2: tak naprawdę Bieszczady… nie mają tu nic do rzeczy. Takie rozterki targają (a przynajmniej powinny targać) wszystkimi ludźmi, którzy planują skok na głęboką wodę i wymyślają sobie „ziemię obiecaną”.

To tyle na tę chwilę :-)

Jimi
23-03-2015, 18:49
Skyrafal, popieram.

Marcowy:

"Wyjątkowo tragiczna wydaje się sytuacja kogoś, kto po prostu lubi swoją dotychczasową pracę, żyje nią, a w nowym miejscu nie ma szans jej wykonywać. On to się raczej nie będzie umiał przekwalifikować na twórcę ludowego czy producenta regionalnych napitków."

-Zgadzam się, jest to postać tragiczna i nie wiadomo czego mu bardziej współczuć -żony czy Bóg wie czego. Bo taka osoba nigdy nie zdecyduje się na przeprowadzkę w Bieszczady z własnej woli. A jeżeli podjął tą decyzję zmuszony różnymi czynnikami -wówczas ten przypadek nie podlega naszej analizie bo nie pasuje do tematu wątku.

"Chodzi mi tutaj np. o człowieka w wieku 40+ czy 50+, który był w swoim fachu specjalistą, a tu nagle w nowym środowisku zostaje pszczelarzem-amatorem, bo małżonka zamarzyła sobie spacery po rannej rosie na własnej łące"

-Jak wyżej. Postać tragiczna, która nigdy nie odnajdzie się w Bieszczadach :)

"Są też wyjątkowi zwyrodnialcy, którzy cierpią, gdy nie pójdą co jakiś czas do muzeum, teatru czy filharmonii."

-Jak wyżej :) Czy ktoś ich zmusza do wyprowadzki w Bieszczady? Ten kto się wyprowadził wedle tytułowej -ziemi obiecanej -gwarantuję, że nie miał takich dylematów. Co do bibliotek -wiele ludzi także w Bieszczadach ma wiele wspaniałych książek, w schroniskach półki walą się od mądrych książek różnej maści.

"to internet i telewizja potem nie wystarczą"

-Gdy przychodzą mi na myśl zapaleńcy bieszczadcy -w ich domach absolutnie nie ma telewizorni, mniej więcej połowa z nich korzysta z internetu (sporadycznie) a część prawie w ogóle nie ma prądu (prawie, bo mają solary które starczają raczej na bardziej przyziemne rzeczy). Czasem ciężko jest to sobie ludziom z miasta wyobrazić.

Slav
23-03-2015, 20:48
Podsumowując: nie piszę tego po to, żeby kogoś straszyć czy oświecać, tylko zaniepokoiło mnie, że w ferworze dotychczasowej dyskusji chyba nikt na razie nie zwrócił na te sprawy uwagi. A z pewnej perspektywy wydają się ważniejsze i bardziej warte namysłu niż decyzja: agroturystyka czy budka z goframi.

I wniosek nr 2: tak naprawdę Bieszczady… nie mają tu nic do rzeczy. Takie rozterki targają (a przynajmniej powinny targać) wszystkimi ludźmi, którzy planują skok na głęboką wodę i wymyślają sobie „ziemię obiecaną”.

To tyle na tę chwilę :-)


Dokładnie,Bieszczady nie mają tu nic do rzeczy. Nie da się jednakowo napisać co dla kogo będzie dobre,każdy z nas ma inne życie,doświadczenia, zdolności,zawód, fach w rękach, potrzeby życiowe i wymagania.Dla jednego będą to cenne wskazówki,a dla drugiego zupełnie obojętne.
Można zapytać,czy Ci co dali rade trwać w Bieszczadach m.in.dzięki turystyce, dali by sobie rade na "zapyziałej wsi" w warmińsko-mazurskim,z dala od miejscowości turystycznych,większym bezrobociem,z mniejszymi możliwościami pracy w lesie? Wydaje mi się,że Ci zdecydowani nie będą roztrząsać tego na forach :)

uzytkownik_1
23-03-2015, 21:08
a ja mysle, ze jakis studencina zalatwil sobie waszym kosztem sprawe ankiety.
http://megaprzygoda.pl/_d/heh.gif

chociaz nie powiem - temat sie fajnie rozwija. go on.

Jimi
23-03-2015, 22:49
Mazeno -jesteś okropny. Jakim kosztem pytam się?? Forum jest by dyskutować.

Szkutawy
23-03-2015, 23:15
..... dobra ... to może ja zapytam ....ile to osób z tego forum mieszka na zapyziałej wsi? ... (nie to, że w prehistorii mieszkało kiedyś).....nie tydzień, ani rok ... tylko dłużej... tak z własnego wyboru... normalnie po ludzku... no i jak długo?... to może być ankieta.... ha, ha, ha.... dla studenciny :mrgreen:....mazeno ... co to takiego "go on"... bo nie rozumiem Ciebie....już wcześniej używałeś słów niezrozumiałych....ale wybacz nie każdy ma umysł lotny i łunijny :twisted:.... przepraszam, ale naprawdę nie wiem co ten zwrot oznacza....

partyzant
24-03-2015, 07:47
No to się porobiło.
Nie to, że chcę kogoś bronić ale trochę szkoda. Dyskusja trochę przesolona i przepieprzona może być jednak zjadliwa, to znaczy do przełknięcia(nie mylić z jadem żmijowym).

Przemolli odpowiadam, że jestem jednym z tych, którzy mieszkając na wsi wybierają odpoczynek możliwie blisko natury. Wypoczynek to trochę niewłaściwe słowo, bo jak już jestem w górach to biegam po tej ziemi obiecanej z jęzorem na brodzie.
Podziwiam ludzi zakotwiczonych w górach na dobre i złe, którzy potrafią utrzymać się z pracy na miejscu. Duży szacunek dla drwali, bo ja gdy mam powalić w lesie duże drzewo to kręcę się w kółko pół godziny i trochę trzęsą mi się ręce.
Gdzieś, chyba w...trzy po trzy...wyczytałem, że ojciec Aleksandra Fredry celowo opuścił góry, żeby dać dzieciom lepsze wykształcenie. Trudno zaprzeczyć, że to była dobra decyzja.

Marcowy
24-03-2015, 11:49
Czy ktoś ich zmusza do wyprowadzki w Bieszczady? (...) Ten kto się wyprowadził wedle tytułowej -ziemi obiecanej -gwarantuję, że nie miał takich dylematów.

Jeśli jest singlem, to pewnie nie - z definicji robi, co mu pasuje, nikogo nie musi pytać o zdanie, a jak tylko zechce, to pakuje szczoteczkę do zębów i rusza w świat :) Ale taki wannabe uciekinier rodzinny (z żoną, mężem, partnerem czy przychówkiem...) po prostu musi pomyśleć o bliskich. I to nie tylko obgadać decyzję z innymi, ale i zorganizować im miejsce w tej ziemi obiecanej. Czyli decyzja musi być podjęta kolektywnie, czasem w efekcie kompromisu.

Generalnie problem może się wydać wydumany i abstrakcyjny, ale ja akurat - jak mam ochotę czasem pie*lnąć wszystko i uciec w Bieszczady - to pierwsza myśl, która mnie studzi, dotyczy dzieci: no OK, otworzę im w ten sposób nowy świat, ale i sporo ścieżek pozamykam. A druga myśl to: a co ja tam będę robił? Jak zarobię na chleb? I piwo od czasu do czasu... Na hodowli się nie znam, klienci mnie zazwyczaj wkurzają, na drwala jestem za gruby... Może jak dorosnę i zostanę Stasiukiem, to zaryzykuję :)

Browar
24-03-2015, 14:33
Mieszkał kumpel z rodziną w Tarnawie Niżnej. Fajnie było dopóki nie spadł duży śnieg. Po tygodniu trzeba było iść do sklepu, droga nieodśnieżona więc do Stuposian. Przed świtem brał rakiety i plecak, szedł 16 km do sklepu, kupował plecak chleba, chwila pogaduszek czyli dwa piwka i już późnym wieczorem był z powrotem ;) A tam sąsiedzi z wyciągniętą łapą dla swoich dzieci, bo płaczą z głodu a oni nie potrafią zrobić w dzień 32 km w rakietach... Dopóki dzieci chodziły do podstawówki/gimnazjum to przyjeżdżał gimbus. Ale najbliższe liceum jest w UD, a to 80 km w jedną stronę i potrzebny internat, a ten kosztuje... Można by napisać - za siedmioma górami mieszkała sobie sierotka Marysia, i wszędzie miała k... daleko. Ktoś, kto nie mieszkał w takiej dziurze nie ma bladego pojęcia o skali problemu. Kumpel się wyprowadził w rodzinne strony, w okolice Lubaczowa, i do Tesco/Biedronki/przychodni/szpitala/biblioteki/gminy/stacji itp, itd ma 5 minut autem, takoż dzieci do szkół. A las i tak za oknem :)

Jimi
24-03-2015, 18:57
>>Czy ktoś ich zmusza do wyprowadzki w Bieszczady? (...) Ten kto się wyprowadził wedle tytułowej -ziemi obiecanej -gwarantuję, że nie miał takich dylematów.


"Jeśli jest singlem, to pewnie nie. (...) Czyli decyzja musi być podjęta kolektywnie, czasem w efekcie kompromisu."

-No właśnie to miałam na myśli w poprzednim poście, pisząc że jeżeli ktoś przeprowadza się w Bieszczady z racji, bo żona/mąż tak chce/woli/lubi a ta osoba niespecjalnie (dobrze odnajduje się w swojej miejskiej pracy, uwielbia filharmonię i to wszystko inne) to jest dla mnie trochę żałosny i postacią tragiczną, która nigdy się nie odnajdzie w tym miejscu. To nie będzie ta cała ziemia obiecana ale koszmar. Dlatego takie osoby według mnie w ogóle nie podlegają dyskusji ;P To nie jest decyzja między mieszkaniem w Krakowie czy Rzeszowie. To przewrót o 180 stopni, zupełny kosmos, wywrócenie życia do góry nogami. Więc jak ktoś chce jechać tam dla żonki by stąpała sobie po swojej łące -sorry ale tutaj kompromis nie ma racji bytu :) Cały w tym ambaras aby dwoje...

skyrafal
24-03-2015, 19:12
Widać ten Twój kumpel trochę się przeliczył z możliwościami, głównie intelektualnymi ponieważ mógł wpaść na genialny pomysł naszych dziadków i zrobić sobie zapasy, a ponadto nauczyć się piec chleb w domu.
Ale dobrze, że podałeś ten przykład, bo to bardzo wyraźnie pokazuje prawdziwość tezy - jeśli jesteś ciamajdą, bezmyślny, mało kreatywny to trzymaj to nie oddalaj się zbytnio od miejsca zamieszkania. Szczególnie unikaj bieszczadzkiej zimy.

Natomiast co się tyczy edukacji. O szkolnictwie ponad podstawowym w Bieszczadach nawet mówić nie można. Jest to oczywiście pochodna przetrącenia bieszczadzkiej gospodarki przez szereg, podkreślam szereg legislacyjnych patologii.
Teraz próbuje się wciskać ludziom pracę dorywcze w postaci turystyki funkcjonującej jedynie przez wakacje i też się to okazało wtopą po całości.
Ciekawe co będzie następnego - chyba ampułki z KCN rozdawane przez sołtysów.

Browar
24-03-2015, 20:29
Widać ten Twój kumpel trochę się przeliczył z możliwościami, głównie intelektualnymi ponieważ mógł wpaść na genialny pomysł naszych dziadków i zrobić sobie zapasy, a ponadto nauczyć się piec chleb w domu.
Ale dobrze, że podałeś ten przykład, bo to bardzo wyraźnie pokazuje prawdziwość tezy - jeśli jesteś ciamajdą, bezmyślny, mało kreatywny to trzymaj to nie oddalaj się zbytnio od miejsca zamieszkania. Szczególnie unikaj bieszczadzkiej zimy.

Przeliczył się? Niestety wątpię czy Ty masz choć blade pojęcie o bieszczadzkiej zimie. Gość niemal całe dorosłe życie spędził w bieszczadzkim lesie będąc leśnikiem, łowczym i strażnikiem parkowym a Ty bredzisz o jego możliwościach intelektualnych. Spędziłem u niego w gajówce jeszcze w Prełukach dwie zimy i też co nieco wiem jak to jest fajnie, choć tam przynajmniej przyjeżdżał pociąg z zaopatrzeniem. I spróbuj mądralo zrobić zapasy na pięć osób, w tym troje małych dzieci na dłuższy czas od tygodnia, już to widzę :twisted:

skyrafal
24-03-2015, 22:12
Może po prostu na Tobie taki ktoś robi wrażenie, ale to niekoniecznie na każdym.
Weź pod uwagę, że Bieszczady nie są zamieszkałe od dziś tylko jakieś 500 lat. Więc co - 100 lat temu ludzie chodzili na rakietach codziennie do biedronki po pieczywo i masło jak dziś, a rodziny były jak dziś 2+1 ??
Ludzie robili zapasy na całą zimę, a 10 osobowa rodzina była standardem. Małe dzieci, duże dzieci, osoby starsze. Trzeba było dawać radę nie tylko z zapasami żywności i jak widać ludzie dawali radę całymi wiekami.

Tylko dziś taki w cudzysłowie prymitywny karpacki pastrzerz mógłby udzielać lekcji przetrwania w Gromie czy Formozie o innych rzeczach nie wspominając.

peruwianka
25-03-2015, 08:05
ja akurat mieszkam na wsi (daleko od Bieszczad). Do miasta niby niedaleko (5 kilometrów), ale pracy w nim nie ma, więc pracuję 50 kilometrów od domu. Codzienne dojazdy to nie jest problem ale większą część dnia spędzam poza domem. Z wyśnionym domkiem w Bieszczadach byłoby pewnie tak samo - mieszkałby człowiek tylko na weekendzie, bo w tygodniu trzeba by było pracować w jakimś mieście i dojeżdżać. Gdybym miała dzieci to już by było spore przedsięwzięcie logistyczne... Tak więc bieszczadzką ziemię obiecaną na razie odpuszczę. No chyba że uda się przeprowadzić na emeryturze:-)

Browar
25-03-2015, 08:20
Skyrafal, wysnuwasz jakieś wnioski od czapy, opisywałem tylko kawałek normalnego życia w Bieszczadzie, zmienionego z powodu dzieci i tyle.
Wrażenia na mnie to nie robi specjalnego bo wiem czym to się je. A Twoja wstawka o tym jak się żyło przed wiekami jest cokolwiek z życi wzięta. Frustracja się z Ciebie wręcz wylewa. EOT

partyzant
25-03-2015, 11:36
Ciekawą możliwością nie tylko dla mnie, na utrzymanie się w Bieszczadach mogłaby być praca drogowca. Mam na to kwity ze szkoły, kilkuletnie doświadczenie przy budowach od podstaw, przy laniu asfaltu i łataniu dziur. Drogowcy ciągle są w innym miejscu, zawsze mogą zasięgnąć języka, wstąpić do sklepu itp.
Było raz jeden tak, że spotkałem w Baligrodzie młodą mamę spacerującą z dzieckiem w wózku. Co za kobieta! Ładna jak lalka,czarne brwi, czarne włosy. Co ciekawe to to, że z mężem pochodzącym z Bieszczadów poznała się w Krakowie(chyba na studiach?). Wrócili w Bieszczady i on był drogowcem. Etat to zawsze pewny kawałek chleba a Baligród to już nie taki Diabligród jak kiedyś i łaskawszy dla dzieci.
Wiem, że idąc tym tropem myślenia to wkrótce dojdę do Sanoka, bo wokół Sanoka fajnie się dzieje i są fajne góry i lasy.
My tu na forum czasami kręcimy się wokół tematu jak pies wokół własnego ogona, żeby zjadać się do całkowitego zjedzenia i nic nie zostaje. Zabawa zostaje;).

WUKA
25-03-2015, 12:44
Pozornie bez związku z tematem https://www.youtube.com/watch?v=KNr9zTTmBso

skyrafal
27-03-2015, 00:15
Browar - z powodu dzieci życie zawsze się zmienia. Różnica jest tylko taka, że kiedyś nie stanowiło to absolutnie żadnego problemu, a dziś stanowi.

january168
28-11-2015, 14:12
Witam na forum.

Czytając wypowiedzi w tym wątku, myślę sobie, że Bieszczady powinny być puste i niezamieszkane, bo problemy i trudności wydają się niemożliwe do przezwyciężenia.
Gdybym nie znał ludzi z Bieszczad, którzy tam zamieszkali i dobrze się mają, a sugerował się tylko tym forum, to trzymałbym się od Bieszczad jak najdalej.