PDA

Zobacz pełną wersję : Bieszczadzka idylla.



sir Bazyl
21-03-2016, 20:12
Wczoraj w Sanoku wskoczyłem do Żaczka
40278
i pędząc ku południu, przebijałem wzrokiem i obiektywem jego niezwykle zabrudzone szyby, by zachwycać się widokami
40275 40274 40273
Już po kilkunastu minutach od opuszczenia pociągu na docelowej stacji, mogłem przywitać się z wiosną
40272
Od razu zacząłem mozolną wspinaczkę, więc często przystawałem by złapać oddech i rzucić okiem za siebie
40277
w bok lewy (stojąc tyłem do kierunku marszu)
40268
w bok prawy (stojąc tak samo)
40269
a nawet śmiało spoglądałem przed siebie (już odwrócony przodem do przodu :-P)
40276

sir Bazyl
21-03-2016, 20:13
Gdy już byłem znacznie wyżej niż strzeliste wieże cerkiewnych dzwonnic
40279
postanowiłem odpocząć
40280

sir Bazyl
22-03-2016, 20:54
Jeśli ktoś obstawiał, że Bazyl zmierza na Strymne to niestety nie trafił, gdyż szczyt ominąłem szerokim łukiem po jego północnej stronie.
W lesie natknąłem się na malowniczy mostek bieszczadzki
40294
lecz nie skorzystałem z tego udogodnienia i sforsowałem kanion potoku tuż poniżej tej atrakcji
40293
Wkrótce wyszedłem na rozległą, widokową łąkę
40295 40296 40297
którą dotarłem w dolinę Kalniczki
40298
Rzeczkę hycnąłem na cztery hyce i już po chwili piąłem się pod górę po jej drugiej stronie.
Minąłem widokowe Trepety
40299 40300
i podczas wirażu na Oszczypkówce niemalże staranowałem dwa żubry! Zlękliśmy się wszyscy, ale one bardziej, bo zwiały a ja dzielnie stałem jak wryty :razz: .

sir Bazyl
23-03-2016, 22:32
Po tym wspaniałym spotkaniu myknąłem trawersem Gubyjkę, rzuciłem okiem na połoniny
40301
tudzież dolinę potoku Ruchlin
40302
i skoczyłem obejrzeć z bliska, znaną nam z detalicznych zagadek kapliczkę
40303
Powróciłem na połogi grzbiet Wierchu
40304
I pognałem nim w okolice Stropu. Tam, po zanurkowaniu w las, okazało się, że idąc w prawo poszedłem w lewo, a to z powodu, że mi się nie chciało wyjmować kompasa z plecaka. Dzięki temu po raz wtóry tego dnia nadziałem się na żubry. Schodząc ostro leśną dróżką, tuż przed sobą, nie dalej niż w odległości 25 metrów, dostrzegłem ukrytego wśród leśnej gęstwiny potężnego byka
40305
Kilkanaście metrów dalej spacerował kolejny. Zatrzymałem się i chwilę stałem w miejscu próbując stać się niewidzialny, by zbyt szybko nie uciekły. Byłem tak blisko, że słyszałem ciamkanie i takie jakby chrupanie posilającego się żubra. Niestety powoli oddalały się od drogi w głąb lasu, więc zacząłem się za nimi skradać najciszej jak tylko potrafiłem. Pech chciał, że jakaś gałązka ukryta w poszyciu nie wytrzymała mojego ciężaru i z hukiem pękła płosząc jak się okazało stado składające się z kilku osobników. Ale narobiły rumoru!!! W jaki sposób, w szalonym pędzie stromym zboczem przez paryję, omijały gęsto rosnące drzewa – nie mam pojęcia. W każdym razie fantastycznie było posłuchać i popatrzeć z bliska na jedzącego żubra i zobaczyć rejteradę całego stada.
Po kilku chwilach opuściłem las i idąc malowniczymi łąkami
40306
przepłoszyłem stadko saren
40307
Wkrótce dotarłem do przystanku i po trwającej ponad trzy godziny podróży pekaesami (razem będzie ze 110 km :-P) wylądowałem w stolicy Podkarpacia, z której wyruszyłem 13 godzin wcześniej. Taki przeskok, nawet tylko na kilka godzin, z hałaśliwego i śmierdzącego miasta do tej łagodnie pofalowanej krainy, lasów pełnych zwierza, szemrzących potoków i innych przyjemnych dla wszystkich zmysłów bodźców, zawsze na mnie działa kojąco i uzdrawiająco. Właśnie tak wygląda moja bieszczadzka idylla.

Szkutawy
23-03-2016, 23:12
Czasami zazdroszczę bliskości... ale z drugiej strony odległość potęguje doznania. Taka drobna refleksja. Karkonosze też mam na wyciągnięcie ręki. Kocham te góry, ale tam gdzie jadę dalej i jest to okupione większym wyrzeczeniem...czy determinacją... w sumie nie ważne jak to nazwiemy... pewnie wiemy o co idzie... jest inaczej. Przynajmniej ja to inaczej odbieram... jako inną rzeczywistość...ot, taka dygresja...

maciejka
28-03-2016, 17:03
Piękna wycieczka Bazylu, dzięki za opowieść!:-P

don Enrico
28-03-2016, 20:43
Widziałem że parę dni temu Bazyl zapodał wątek, ale z premedytacją nie zaglądałem do niego.
Idylla... to słowo zostawiłem na świąteczny wieczór, aby spokojnie spojrzeć na Bieszczady i powędrować z Bazylem wirualnie
Znowu coś ciekawego wynykał i poszedł tam gdzie inni nie chodzą.
Powtórzę za Maciejką
dzięki za opowieść!:razz:

sir Bazyl
29-03-2016, 16:33
Czasami zazdroszczę bliskości... ale z drugiej strony odległość potęguje doznania. Taka drobna refleksja. Karkonosze też mam na wyciągnięcie ręki. Kocham te góry, ale tam gdzie jadę dalej i jest to okupione większym wyrzeczeniem...czy determinacją... w sumie nie ważne jak to nazwiemy... pewnie wiemy o co idzie... jest inaczej. Przynajmniej ja to inaczej odbieram... jako inną rzeczywistość...ot, taka dygresja...
Ja mam na szczęście Bieszczady na wyciągnięcie ręki a odległość nie ma dla mnie znaczenia jeśli chodzi o intensywność doznań. Bywa, że jestem w Bieszczadach co tydzień i zawsze jestem niesamowicie nabuzowany, wieczorem nie mogę usnąć, zrywam się przed budzikiem a na miejscu jestem po prostu rozanielony :-P W styczniu byłem w Karkonoszach przez kilka dni troszkę porakietować i jakoś to tak troszkę mniej przeżywałem niż moje nawet tylko jednodniowe wyjazdy w Bieszczady. Ale wiadomo, że Bieszczady to BIESZCZADY a nie Karkonosze ;):mrgreen:

- - - Updated - - -


Piękna wycieczka Bazylu, dzięki za opowieść!:-P
Prognozy były niesprzyjające, przy niskiej temperaturze miały wystąpić przelotne opady deszczu. Na szczęście temperatura była faktycznie dość niska i padał śnieg ale tylko przez chwilę i tak z intensywnością jeden płatek na metr kwadratowy. Co prawda przez większość dnia niebo było stalowo-buro-sine i wiał zimny wiatr ale dzielnie stawiłem czoła tym ekstremalnym warunkom :mrgreen: i faktycznie wycieczka pięknie się udała.

sir Bazyl
29-03-2016, 16:45
(...)
Znowu coś ciekawego wynykał i poszedł tam gdzie inni nie chodzą.

Za początkowy cel obrałem sobie właśnie takie wzgórze na którym nigdy nie byłem. Zawsze idąc na Suliłę lub z niej schodząc wybierałem tą polną drogę za cerkwią, ale tym razem postanowiłem zdobyć wierzchołek o wysokości 526 m.n.p.m. wznoszący się na początku Wysokiego Wierchu. Później układałem trasę tak, żeby było i trochę widoków i lasu, i żebym zdążył na jedyny popołudniowy autobus na trasie Cisna-Baligród-Sanok. Faktycznie w tym dniu nie spotkałem nikogo na wybranej trasie!