PDA

Zobacz pełną wersję : Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.



sir Bazyl
30-05-2016, 23:11
W tym wątku powstanie relacja z małego tête-à-tête z Piszkonią w czworokącie, czyli trzy na jednego a ty sobie Bazyl radź - tylko ochłonę po przejściach na przejściu i odeśpię te harce niesłychane :mrgreen:

bieszczadzka kuna
31-05-2016, 07:47
Tete-a-tete......w wolnym głosowaniu wybrano cię KIEROWNIKIEM wyprawy i doskonale sprostałeś temu wyzwaniu. Oj tam, troszkę na przejściu granicznym było harcowania.... ale ciiii cichutko. Piszkonia piękna połonina, dużego chaszczingu nie było, ale radości i śmiechu nadto.

wadera
31-05-2016, 08:33
Nie było chaszczingu? wszak tam czeka w pewnym miejscu morze kosówki by pochłonąć turystę:mrgreen:
40639

Jimi
31-05-2016, 08:46
Hahaha padłam po przeczytaniu wpisu Bazyla ;D

Panie kierowniku... daleko jeszcze?!

Hahaha Iza - Jasnowiec kochany :D Widzieliśmy to, widzieliśmy i wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski :)

wadera
31-05-2016, 12:57
Mięczaki

sir Bazyl
31-05-2016, 18:21
Podczas poprzedniej wyprawy (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/9287-Krasna-pascha-z-kie%C5%82bas%C4%85-i-koniakiem!) w ukraińskie Karpaty, podziwialiśmy z kuną bieszczadzką ze Strimby i z Połoniny Krasnej kusząco-nęcące kształty leżącej nieopodal Piszkoni:
40640 40641
No i mnie wzięło! Ale żeby tylko mnie. Kunę też wzięło! Zaczęliśmy więc planować schadzkę z Piszkonią w pierwszym wolnym terminie. Na horyzoncie rysował się ostatni długi weekend maja. Podczas comiesięcznego spotkania klubu rzeszowskiego rzuciłem pytanie czy ktoś z obecnych nie chce do nas dołączyć i poharcować z Piszkonią? Wszyscy oprócz jednej osoby mieli już ustalone plany działań w tym okresie i nie dali się namówić na ich zmianę. Zgłosiła się Jimi, która zapamiętała z wcześniejszych rozmów z waderą, że Piszkonia przy bliższym kontakcie nie tylko powoduje szybsze tętno i wzmożone pocenie się, ale potrafi też ostro wysmagać kosodrzewinowymi witkami

... tam czeka w pewnym miejscu morze kosówki ...
Wcześniej nikt z nas bliżej się z nią nie zapoznał, więc tak wyklarowany skład grupy drżał z emocji w oczekiwaniu wyjazdu i pierwszego z Oną kontaktu. Wyjazd miał nastąpić późnym popołudniem w środę 25 maja, lecz z powodu różnych komplikacji zawodowych, upragnione zbliżenie wisiało na włosku. Na szczęście wieczorem w poniedziałek, dwie doby przed datą wyjazdu nadszedł sygnał, że jednak hurrra i wiwat, zielone światło i droga wolna!
Kilkadziesiąt następnych godzin minęło błyskawicznie – sprawunki, pakowanie, zbiórka i już pędzimy ku granicy!

coshoo
31-05-2016, 18:51
Połoninę Piszkonię z Negrowcem wspominam bardzo dobrze, fajna górka. Zazdroszczę wyjazdu...

bieszczadzka kuna
31-05-2016, 19:00
Mięczaki
Właśnie mięczaki, ja już byłam w tej kosodrzewinie, tak mi się spodobało ostatnie kosówkowe przejście ze Strimby. Czułam "smak, aromat" tej kosodrzewiny lecz Kierownik wyprawy wydał mi nakaz powrotu i poturlaliśmy się trawersikiem......ale wszystko po kolei, zbliżamy się do przejścia granicznego, ku mojej uciesze Jimi jedzie z nami. Sir Bazyl z nutą obawy bo w samochodzie ma dwie niewiasty a i Piszkonia żeńskiego rodzaju. A na granicy zonk!

buba
31-05-2016, 19:53
Szlismy kiedys przez Piszkonie i Negrowiec, z doliny Ozerjanki i schodzilismy do Koloczawy. Rozne atrakcje byly- ale zadnej kosowki nie pamietam.. Kurcze- przegapilismy? czy szlismy jakas zla trasa? a moze zasadzili od tego czasu? ;)

sir Bazyl
31-05-2016, 20:32
Szlismy kiedys przez Piszkonie i Negrowiec, z doliny Ozerjanki i schodzilismy do Koloczawy. Rozne atrakcje byly- ale zadnej kosowki nie pamietam.. Kurcze- przegapilismy? czy szlismy jakas zla trasa? a moze zasadzili od tego czasu? ;)
Pewnie z Negrowca schodziliście prosto do Kołoczawy a ten odcinek tj. od szczytu Piszkonia do Negrowca to mniej niż połowa całego grzbietu - kosówka jest w dalszej części, znacznie mniej popularnej a moim zdaniem o wiele ciekawszej.

sir Bazyl
01-06-2016, 19:38
... ...ale wszystko po kolei, zbliżamy się do przejścia granicznego, ku mojej uciesze Jimi jedzie z nami. Sir Bazyl z nutą obawy bo w samochodzie ma dwie niewiasty a i Piszkonia żeńskiego rodzaju. A na granicy zonk!

Tak, tak, GRANICA PAŃSTWA i Jewrosojuza z Ukrainą. Przed wjazdem w strefę graniczną na prawym pasie kolejka tirów, na środkowym sznur samochodów osobowych a lewy pas przeznaczony oficjalnie dla autobusów a nieoficjalnie dla nie wiadomo kogo. Podczas oczekiwania na środkowym pasie obserwowaliśmy jak co chwilę śmigał jakiś osobowy samochód pasem przeznaczonym dla autobusów. Wysłany zwiad na czoło peletonu, powrócił z informacją udzieloną przez człowieka z karabinem zajmującego się pilnowaniem sygnalizacji świetlnej, że tym pasem absolutnie zwykły podróżny nie może wjechać swoim autem na granicę a te osobówki, które są przepuszczane to są pracownicy przejścia granicznego. Przejechało ich tam mnóstwo, samochody nieraz z rejestracjami wskazującymi na znaczną odległość od rejonów Polski wschodniej a były też takie, w których siedziały rodziny z dziećmi. Byliśmy niezwykle oburzeni, że młodzież w wieku szkolnym musi ciężko tyrać na nocnej zmianie na przejściu granicznym!!! Generalnie liczba samochodów wpuszczanych poza kolejką, czyli „pracowników” znacznie przekraczała ilość samochodów oczekujących na wjazd i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wjeżdżający pasem uprzywilejowanym powodowali zator na granicy bo kolejka prawie się nie poruszała. Byli też tak roztargnieni „pracownicy” co stali w kolejce i nagle po 45 minutach przypominali sobie, że przecież pracują na granicy i mogą jechać pasem, którym zwykłym podróżnym absolutnie wjeżdżać nie wolno i dawaj na lewy pas i myk do żołnierza, który po odbytej na osobności rozmowie dochodził pewnie do przekonania, że na pewno są pracownikami ewentualnie zatrudniał ich w trybie natychmiastowym. Jednym słowem burdel jak na granicy. Ale tragicznie nie było i już po dwóch godzinach wyrwaliśmy się z tej osobliwej strefy i pojechaliśmy dalej w kierunku Lwowa a następnie Stryja. W środku nocy dotarliśmy do Stryja, gdzie po prawej stronie przy wjeździe do miasta znajduje się całodobowa jadłodajnia oraz hotel. Ceny noclegów całkiem znośne, pokoje czyste, schludne z pełnym węzłem sanitarnym, płatności dokonuje się za pokój w zależności od ilości osób: jedna osoba 185 hrywien, dwie osoby 235 hrywien, trzy osoby 285 hrywien (obecny kurs 1 hrywna = 0,17 zł). Zdjęcie hotelu zrobione następnego dnia rano:

40648

Rankiem, po wypiciu kawy zakąszanej drożdżówką ruszyliśmy dalej na Niżne Worota, Wołowiec, Miżgiriję i po trzech godzinach dotarliśmy do docelowej miejscowości czyli Kołoczawy.

Teraz wyjaśnię dlaczego akurat postanowiliśmy zostawić samochód tu a nie gdzie indziej. Jeszcze w domu rozmyślałem jakby tu dobrać się do Piszkoni? Czy ją wziąć z przodu, z boku, czy od tyłu? Zapytałem też dziewczyn jakby chciały, ale to co usłyszałem nie nadaje się do upublicznienia :mrgreen:
Ponieważ na poprzedniej wyprawie widzieliśmy ją z przodu i z boku więc nurtowało jak prezentuje się od tyłu i ta opcja zwyciężyła! Postanowiliśmy więc pozostawić samochód w Kołoczawie, do której mieliśmy dojść po trzech dniach, wspinając się na połoninę od strony drogi prowadzącej z Synewiru w kierunku Synewirskiej Polany.
Najpierw poszukałem podwórka, na którym mogłem pozostawić auto. Znalazłem odpowiednie miejsce z bardzo miłym gospodarzem – pszczelarzem, który stwierdził, że swojej maszyny nie będzie wyciągał z garażu do niedzieli i można zaparkować przed drzwiami za ogrodzeniem. Spojrzał jeszcze na niewielkie dziewczyny zarzucające na siebie wielkie plecaki i dał im pojemniczek z propolisową maścią na ból łydek i stóp. Objuczeni plecakami ruszyliśmy ochoczo…do magazynu na piwo :-D
Po uzupełnieniu płynów udało się załatwić transport do Synewiru i po kilkudziesięciu minutach siedzieliśmy już na schodach synewirskiego magazynu z kolejnym chmielowym napojem w dłoni.
Nauczony doświadczeniem, zakupiłem chleb jeszcze w Polsce ale drzewa do lasu ciągnął nie będę, pozostało więc jeszcze uzupełnić zbiorniki wysokooktanowym paliwem:
40649
W końcu ruszyliśmy asfaltem
40647
wzdłuż rzeki Tereblia w poszukiwaniu ścieżki prowadzącej na połoninę. Po drodze minęliśmy bunkry linii mołotowa
40646 40645
i po kilku chwilach dotarliśmy do tabliczki wskazującej drogę ku połoninie z informacją, że to tylko 3 h. Później, gdzieś tak w połowie podejścia, w miejscu odejścia niebieskiego szlaku w kierunku wsi Bukowinka wisiała następna tabliczka, z której dowiedzieliśmy się, że do szczytu Piszkoni jest…3 h. Wyszło na to, że stoimy w miejscu! Co ciekawe, następna tabliczka znajdująca się już na szczycie Piszkoni informowała, że w dół jest 3,5 godziny więc jest to taki nietypowy szlak, którym krócej idzie się do góry niż w dół :grin:
Tuż poniżej pierwszego szczytu rozpościerają się widokowe łąki, w sam raz na biwak:
40643 40644
Drewno było na miejscu, woda też była na miejscu ale tylko na mapie, gdyż w rzeczywistości należało wrócić się kilkanaście minut do przepływającego przez drogę strumyka.
Po kilku chwilach ognisko już płonęło i można było uzupełnić stracone na podejściu kalorie
40642

don Enrico
01-06-2016, 19:50
(...) Czy ją wziąć z przodu, z boku, czy od tyłu? Zapytałem też dziewczyn jakby chciały, ale (...)
... no to ci współczuję i to podwójnie.

bartolomeo
01-06-2016, 19:56
http://forum.bieszczady.info.pl/attachment.php?attachmentid=40642&d=1464801774Talerz? :shock: :wink:

sir Bazyl
01-06-2016, 20:02
... no to ci współczuję i to podwójnie.
He, he, lekko nie było ;)

- - - Updated - - -


Talerz? :shock: :wink:
Teraz podróżujemy z całą zastawą :mrgreen:
A jak zobaczysz co miałem na talerzu dnia następnego to dopiero będziesz w szoku :-D

Wojtek Pysz
01-06-2016, 20:43
> Po drodze minęliśmy bunkry linii mołotowa
Mam przeczucie, że w tych okolicach ten Mołotow to był Arpad;-)

A bandy, co tam grasują, to nie napadły was już pierwszego dnia???

sir Bazyl
01-06-2016, 20:46
> Po drodze minęliśmy bunkry linii mołotowa
Mam przeczucie, że w tych okolicach ten Mołotow to był Arpad;-)

A bandy, co tam grasują, to nie napadły was już pierwszego dnia???
Hi, hi, Wojtek czujny jak zwykle, przepraszam - pisałem na szybko, oczywiście że Arpad z tego Mołotowa jak się patrzy :)
Czytałem na forum bieszczadzkim, że bandy krążą między Mukaczewem a Wielkim Bereznym od ubiegłego roku, pojawiają się to tu, to tam, są otaczane z ziemi i powietrza, ale nam udało się zmylić trop i ujść cało!

bieszczadzka kuna
01-06-2016, 20:59
Talerz? :shock: :wink:
Bartku to fotomontaż. Sir Bazyl, do namiotu spać! Czekam na zdjęcia górskich widoczków, a było na co popatrzeć.

- - - Updated - - -

Do dokumentacji technicznej 4065040651

buba
01-06-2016, 21:15
Pewnie z Negrowca schodziliście prosto do Kołoczawy a ten odcinek tj. od szczytu Piszkonia do Negrowca to mniej niż połowa całego grzbietu - kosówka jest w dalszej części, znacznie mniej popularnej a moim zdaniem o wiele ciekawszej.

Dokladnie tak bylo! Zatem jest powod aby tam wrocic! :-) tym z wiekszym zainteresowaniem bede czytac relacje!

Jimi
02-06-2016, 10:14
W zasadzie patrząc na te znaczki to są jeszcze bardziej zabawne niż myślałam - z dołu do Negrowca "jest" 3 godziny. Przy czym ze szczytu Piszkonia (druga tabliczka na zdj kuny) (który jest z 45 minut przed Negrowcem) do dołu jest 3,5 godziny :)

wadera
02-06-2016, 15:51
Załujcie,że nie byliście po drugiej stronie mocy(kosówki)
40652
dolina między Strimbą a Piszkonią
40653
Strimba na wyciągniącie ręki
4065540656
406574065840659

sir Bazyl
02-06-2016, 16:53
Załujcie, że nie byliście po drugiej stronie mocy(kosówki) (...)

Hmmm...a gdzie jest napisane, że nie byliśmy? Koleżanka zachowa spokój...bez nerwacji :wink:, wdech i wydech, wdech i wydech, to dopiero gra wstępna a nie finisz :mrgreen: Na razie wstaje ranek dnia drugiego, śniadanko, pakowanie maneli i ruszamy przed siebie czyli zakosem w bok :-D

sir Bazyl
02-06-2016, 17:40
Rankiem bryknęliśmy delikatnym trawersem na pierwszą wypukłość Piszkoni i podziwialiśmy kolejne jej krągłości:

40661

Śmiało wędrowaliśmy wzrokiem wzdłuż i w poprzek

40662 40663

jej uroczych kształtów oraz po bliższym i dalszym jej otoczeniu

40664 40665 40666

40667 40668

sir Bazyl
02-06-2016, 18:24
Przemieszczając się

40669

z miejsca na miejsce zdobywaliśmy kolejne punkty szczytowania aż do osiągnięcia kulminacji

40670

Oprócz śnieżnych jęzorów spływały w doliny fale kosodrzewiny

40671

owcze plenie

40672 40673

i potoki z gorganu

40674

Po tych nadzwyczaj intensywnych doznaniach wypadało troszkę uspokoić rozszalałe serca i zaczerpnąć głębszego oddechu. Leżąc w objęciach Negrowca :shock::roll: nie widzieliśmy co się ku nam skrada by popsuć ten sielankowy nastrój. Nagle ktoś uniósł głowę i odwrócił ją w kierunku za się i krzyknął:
-Patrzcie co na nas idzie!:

40675

W ruch poszły różne pokrowce przywdziewane na rozmaite części ciała. Ja ubrałem mój nowy habit zaklinacza deszczu

40676

i smerfowałem chorały pod nosem. Okazało się, że ta sunąca na nas kurtyna to grad i habit na niewiele się zdał, gdyż po kilku chwilach medytacji wstrząsały mną dreszcze, bynajmniej nie z pożądania i podniecenia a z zimna cholernego. Jak już zgodnym, gregoriańskim chórem szczękaliśmy zębami, postanowiliśmy coś z tym zrobić i jakoś się rozgrzać. W tym celu zastosowaliśmy prosty patent: marsz z plecakami na najbliższy szczyt. Wystarczyło tylko podnieść się i ruszyć a gradowa chmura się zniechęciła i postanowiła odejść precz. I bardzo dobrze, bo znów mogliśmy podziwiać okolicę

40677 40678

wadera
02-06-2016, 18:41
[QUOTE=Jimi



Hahaha Iza - Jasnowiec kochany :D Widzieliśmy to, widzieliśmy i wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski :)[/QUOTE]
hmm źle zrozumiałam Jimi

sir Bazyl
02-06-2016, 18:47
hmm źle zrozumiałam Jimi
Nic nie szkodzi, już niedługo będzie szersze wyjaśnienie z dokumentacją fotograficzną. Pędzę jak mogę, ale w tej niebieskiej sukni to bardziej drobię niczym gejsza :-D
Ale zaraz ją zrzucę i pójdę na całość! :mrgreen:

wadera
02-06-2016, 20:19
:-o:oops:

bieszczadzka kuna
02-06-2016, 20:30
-Patrzcie co na nas idzie!:
Jak to Jimi mówiła, idzie na nas Buka z Muminków

sir Bazyl
04-06-2016, 09:19
Na przełęczy za Negrowcem (1709) opuściliśmy czerwony szlak i wspięliśmy się na następny szczyt – Horb (1687). W tym czasie przestało padać i góra, z której przepędził nas grad, wdzięczyła się w promieniach słońca

40693

Ona tam się wdzięczyła a my musieliśmy odwrócić się do niej plecami, gdyż szliśmy w kierunku przeciwnym, wprost na sunący ze wschodu potrójny prysznic

40694

Od strony południowej też było ciekawie

40695 40696

Pora była już obiadowa, pędziliśmy więc

40697

grzbietem ciągnącym się w kierunku Jasnowca (1600)

40698

w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na popas.
Rozglądając się po okolicy, można było dostrzec m.in. Gorgany

40699

i Świdowiec

40700

ale czasem trzeba było patrzeć też pod nogi i zasłaniać oczy przed kosówkowymi badylami

40701

bieszczadzka kuna
04-06-2016, 13:35
Od strony południowej też było ciekawie

40695 40696
Ewidentnie już bym tam wróciła

sir Bazyl
05-06-2016, 07:37
Ewidentnie już bym tam wróciła
Skąd to się bierze? Tracąc kolejne godziny w kolejce na granicy mówiłem, że na chwilę mam dość wyjazdów związanych z jej przekraczaniem! Później okazuje się, że ta chwila to niecały tydzień i znów mam ochotę wyruszyć w Karpaty Wschodnie!

tomasz8278
05-06-2016, 08:08
Bardzo nieśmiało podnoszę rękę ,gdybyście się znów wybierali na taką wyprawę to ja jestem bardzo chętny,niosę się sam na butach, nie narzekam jak nie mam bólu głowy,wytrwale dążę do celu ,byłem w Bieszczadach oraz na KIMB-ie :grin:.Tylko małomówny jestem dlatego tak mało mnie na forum.Gotowość do takiej wyprawy mogę zgłosić w ciągu 3 h od otrzymania zawiadomienia.

sir Bazyl
05-06-2016, 08:39
Bardzo nieśmiało podnoszę rękę ,gdybyście się znów wybierali na taką wyprawę to ja jestem bardzo chętny,niosę się sam na butach, nie narzekam jak nie mam bólu głowy,wytrwale dążę do celu ,byłem w Bieszczadach oraz na KIMB-ie :grin:.Tylko małomówny jestem dlatego tak mało mnie na forum.Gotowość do takiej wyprawy mogę zgłosić w ciągu 3 h od otrzymania zawiadomienia.
Tomaszu, nie ma sprawy, jak tylko będzie się coś szykowało damy znać, choć od razu zaznaczę, że następny długi łikend to pewnie dopiero w listopadzie :(
Ja też jestem małomówny i wolę pisać, więc spróbuj tej formy wypowiedzi - brakuje świeżej krwi na forum!

sir Bazyl
05-06-2016, 09:23
Gdy dotarliśmy do w miarę płaskiego i osłoniętego terenu, postanowiliśmy zatrzymać się na obiad. Ponieważ jedna z obserwowanych chmur uparcie wędrowała w naszą stronę, szybko rozstawiliśmy schron

40725

i już spokojnie zajęliśmy się przygotowaniem jadła. No z tym spokojem to może przesadziłem, bo nagle usłyszeliśmy lecącą eskadrę myśliwców F-16!!! Wiadomo: obławy w górach przy granicy z Polską a ludzie już widzieli bandy rebeliantów przemieszczające się wzdłuż słupków granicznych koło Lutowisk (to wiadomości co prawda sprzed roku ale mocne i sprawdzone!) więc pewnie gdybyśmy mieli interneta to byśmy mogli wyciągnąć równie ciekawe wnioski kto, kogo i gdzie chce atakować z powietrza. Niestety nie mieliśmy i musieliśmy sami jakoś sobie z tym poradzić i zinterpretować ten huk w zaistniałej sytuacji. A huk jakby dobiegał nie z nieba a z ziemi! Okazało się, że to nie wojna, tylko Jimi odpaliła swoją kuchenkę.
Dziewczyny, stojąc dwa metry od siebie, próbowały przekrzyczeć to ustrojstwo:
- Jimi, CO TO ZA PALNIK?!
Jimi usłyszała, że kuna pyta, więc odkrzykuje:
- MAKARON Z SOSEM! :mrgreen:
Konstrukcja tego urządzenia znana, palnik wolnostojący na rozcapierzonych nóżkach, połączony giętką rurką przykręcaną do kartusza. Ponieważ w pewnym momencie płomieni było znacznie więcej wokół palnika niż wydobywało się z jego głowicy, Jimi zerwała się wywijając świetlistą kulą (trzymając kartusz ze zwisającym na rurce płonącym palnikiem) i tupiąc ściółkę. Był to naprawdę pełen dramaturgii taniec ognia! Hi, hi, co tu ukrywać, trochę mnie to bawiło ale ... do czasu. Zaczęło padać i palnik wylądował w przedsionku mojego namiociku ulubionego!!! Oczyma wyobraźni już widziałem w tym miejscu zamiast namiotu smętnie stojący osmolony stelaż ze zwisającymi strzępami niedopalonego materiału!
Na szczęście mój fiord nansen przetrwał w stanie nienaruszonym tą inwazję :wink:
Teraz przejdźmy do menu:
Jimi pichciła sobie jakieś tajemne mieszanki, dosypując do ustawionej na palniku menażki rozmaite składniki wydobywane z szeregu toreb i torebek. Czy powstał z tego makaron z sosem czy kluski z makaronem, ja tam nie wiem, bo nie będę nikomu do talerza zaglądał. Ale do swojego to i owszem. Na moim talerzu pojawiły się sznycle, ziemniaczki w mundurkach i witaminki :-D

40726

Palce lizać! Jeszcze raz bardzo dziękuję za te frykasy!

bartolomeo
05-06-2016, 10:21
40726Ile ważyły Wasze plecaki? :wink:

sir Bazyl
05-06-2016, 10:48
Ile ważyły Wasze plecaki? :wink:
Parę kilo w tę czy we w tę nie robi żadnej różnicy ;)

Jimi
05-06-2016, 10:56
Aha czyli podczas tego obiadu miałam już ją zepsutą? Właśnie zastanawiałam się w którym momencie uległa zniszczeniu bo rano jeszcze działała normalnie. Ale wczoraj została naprawiona i już działa normalnie :) Główka palnika się po prostu poluzowała przez co kuchenka bardzo huczała.

A ta akcja z palącą się trawą to była następnego dnia rano -a nie podczas deszczu. Wy schodzwaliście sie w namiocie a ja gotowąłam na deszczu, więc jak mogliście mnie widzieć :> Wtedy, gdy zaczęło mocniej padać, uniosłam palnik wyłączony (a więc nie palący się) za rurkę bo był za ciepły by wziąć go do ręki zaraz po wyłączneniu. Wydaje mi się że to właśnie w tym momencie kuchenka dopiero uległa zniszczeniu. Więc nie opisujcie głupawo scen :P Następnego dnia rano faktycznie paliłam na trawie i się lekko zajęła ale bez paniki -zapaliły się z 5 źdźbełek trawy co jest normalne przy takiej konstrukcji kuchenki. Nienormalne było że nie wiedziałam w którą stronę ją się zakręca a w którą odkręca dlatego nie umiałam jej wyłączyć ;p Zanim gaz przepłynie przez rurkę jest kilka sekund rezerwy do samego wyłączenia i to jest właśnie minus tej kuchenki - że nie wyłącza się od razu po przekręcenmiu ale zanim cały gaz wyleci czyli za 2-3 sekundy.

I jeszcze jednbo sprostowanie - mój obiad nie był z proszku. Był to normalny makaron z normalnym serem :> Jedynym proszkiem była sól a przyprawą oregano.

sir Bazyl
05-06-2016, 11:21
... Więc nie opisujcie głupawo scen :P
Dlaczego piszecie do mnie przez Wy? Nie będę się licytował gdzie, kto i ile razy używał kuchenki. Widzę, że nastały takie czasy, że bez umieszczania co dwa słowa emotikonów można być niezrozumianym. Miało być zabawnie i nie wyszło. Przepraszam, choć nie mogę obiecać, że już nie będzie głupawych opisów - tak już mam niestety :( . Więcej luzu proponuję.

(...)
I jeszcze jednbo sprostowanie - mój obiad nie był z proszku. Był to normalny makaron z normalnym serem :> Jedynym proszkiem była sól a przyprawą oregano.
Nigdzie nie pisałem o proszku tylko o składnikach.

sir Bazyl
05-06-2016, 12:08
Przelotny deszcz szybko minął i wyszliśmy z namiotu spojrzeć na świat. Góry i doliny oddawały niebu nadmiar wilgoci:

40727 40728

Ponieważ nigdzie nam się nie spieszyło, a niebo coś tam sobie pomrukiwało delikatnie, zdecydowaliśmy, że obozowisko założymy na nieodległej już przełęczy pod Jasnowcem. Już po kilkudziesięciu minutach rozstawialiśmy tam namioty z widokiem w jedną stronę na Horb:

40729

a w drugą na Jasnowiec:

40730

Wałkoniąc się na karimatach obserwowaliśmy wędrujące po stokach Horbu promienie słońca

40732

i porośniętą kosodrzewiną, rozświetloną czapę Jasnowca

40733

Po uwieńczonym sukcesem poszukiwaniu źródła

40731

poznosiliśmy z okolicy drewno i na wieczór zapłonęło kolejne ognisko

40734

bartolomeo
05-06-2016, 12:13
Parę kilo w tę czy we w tę nie robi żadnej różnicy ;)Podziwiam! Widziałem co Kuna potrafi z plecaka wyciągnąć i za każdym razem wgniatało mnie to w ziemię :smile: Trzeba mieć krzepę do tego :wink:

bieszczadzka kuna
05-06-2016, 12:36
Palce lizać! Jeszcze raz bardzo dziękuję za te frykasy!
Polecam się na przyszłość.

- - - Updated - - -


Podziwiam! Widziałem co Kuna potrafi z plecaka wyciągnąć i za każdym razem wgniatało mnie to w ziemię :smile: Trzeba mieć krzepę do tego :wink:
Bartku, puree ziemniaczane jakoś ostatnio mi w buzi rośnie. Fakt jest taki, że trzeba było się podzielić ciężarem, Bazyl niesie namiot to ja zaopatrzenie.

- - - Updated - - -


Nienormalne było że nie wiedziałam w którą stronę ją się zakręca a w którą odkręca dlatego nie umiałam jej..............
Jimi, przepraszam ale nie mogę przestać się śmiać, przypomniałam sobie tą scenę. Chociaż wówczas troszkę panikowałam. a Bazyl ma rację, gotowanie dokończyłaś w namiocie i jedno ździebełko się zapaliło. Lenistwo was ogarnęło po tych sowitych posiłkach i ni jak nie można było was zmusić do dalszej drogi, upieraliście się, że burza nadciąga i trzeba poczekać

- - - Updated - - -


Bardzo nieśmiało podnoszę rękę ,gdybyście się znów wybierali na taką wyprawę to ja jestem bardzo chętny,niosę się sam na butach, nie narzekam jak nie mam bólu głowy
Niedobrze, niedobrze, hii a szkoda, szkoda, myślałam że już jakieś wsparcie będę mieć bo już Bazyl obiecał kupić mi przywieszkę do plecaka.....Smerfa Marudy

- - - Updated - - -



Po uwieńczonym sukcesem poszukiwaniu źródła

40731


Do tej pory mam ślady tego źródełka, paskudne meszki zjadły mnie w całości.

Jimi
05-06-2016, 15:26
"Przepraszam, choć nie'

-w porządku, proponuję jednak nie zmieniać chronologii wydarzeń bo faktycznie brzmi to idiotycznie

"1) Chociaż wówczas troszkę panikowałam. 2) a Bazyl ma rację, gotowanie dokończyłaś w namiocie i jedno ździebełko się zapaliło"

-to były dwie różne sytuacje przedstawione w odwrotnej kolejności gdzie między jedną a drugą minęło 16 godzin ;p

dobra, już wychodze z relacji ;>

bieszczadzka kuna
05-06-2016, 16:15
Relacja zakręciła się, a więc było to tak......dawno, dawno temu troje głodnych gotowało obiadki, my z Bazylem bardziej głodni, uwinęliśmy się w tri miga. Zaczęło padać to i namiocik szybciutko stanął, chociaż poganiałam Bazyla, żeby szybciej składał maszty bo mu ziemniaczki stygną. Tak oto wszyscy mogliśmy schronić się przed kropelkami deszczu. Jimi kończyła gotowanie w przedsionku, jedna czy też dwie trawki zapaliły się, co mnie panikarę wystraszyło. Po pożywnych obiadkach nastąpiło błogie lenistwo, poparte niby zbliżającą się burzą.
Prawda, dnia następnego śniadanko było późnawo i to wówczas rakieta Jimi narobiła bigosu zapaliła znaczną część traw i nie chciała przestać palić się,po mimo nieustającego zakręcania zaworka, teraz to komiczne wydaje mi się, ale wówczas to już czarne myśli targały mną.
Bartolomeo, twój palnik przegrał w konkursie huku hi, to co Jimi miała, to niczym odrzutowiec Mig 29
Czy teraz jest chronologicznie? Więc spokojnie zmierzajmy ku dalszym przygodom. Nieuchronnie zbliżamy się do kosodrzewiny i tego jak Bazyl mało nóg nie połamał uciekając przed burzą:-D.

sir Bazyl
05-06-2016, 16:34
(...) ta akcja z palącą się trawą to była następnego dnia rano -a nie podczas deszczu. Wy schodzwaliście sie w namiocie a ja gotowąłam na deszczu, więc jak mogliście mnie widzieć :> (...)
Wystarczy wyjrzeć z namiotu, ale zaczęłaś gotowanie jeszcze przed tym jak się schowaliśmy w namiocie zostawiając Ciebie na deszczu. Ponieważ zostawiliśmy Jimi na deszczu nie mogło być więc mowy o gotowaniu w przedsionku! Chyba to wszystko zmyśliłem i jeszcze pozamieniałem kolejność - normalnie szok!


"Przepraszam, choć nie'

-w porządku, proponuję jednak nie zmieniać chronologii wydarzeń bo faktycznie brzmi to idiotycznie

"1) Chociaż wówczas troszkę panikowałam. 2) a Bazyl ma rację, gotowanie dokończyłaś w namiocie i jedno ździebełko się zapaliło"

-to były dwie różne sytuacje przedstawione w odwrotnej kolejności gdzie między jedną a drugą minęło 16 godzin ;p

dobra, już wychodze z relacji ;>
Być może wymachiwanie palnikiem było później i scaliłem te dwie sytuacje pasujące do siebie, teraz nie pamiętam gdyż nie przywiązywałem do tego i chronologii aż tak wielkiej wagi jak Ty. Dla mnie były to wspomnienia zabawne i miłe, jak i inne, o których teraz nie wiem czy warto pisać bo mogę coś poplątać i będzie chryja. Popełniłem jeszcze jeden idiotyzm i zważając na powyższe pragnę sprostować: makaron nie był z sosem tylko z serem!!!
Dla mnie, w tego typu relacji idiotycznie brzmią tego rodzaju zarzuty. Co do Twojej propozycji, to zawsze możesz przedstawić swoje racje tutaj lub rozpocząć własną, chronologicznie idealną, pozbawioną idiotyzmów i głupawych spostrzeżeń w jakie obfituje moja.

bartolomeo
05-06-2016, 16:42
No, dość tego bartolenia, czas na bazylowanie. Dotarliście w końcu do tej kosówki? :mrgreen:

sir Bazyl
05-06-2016, 16:52
No, dość tego bartolenia, czas na bazylowanie. Dotarliście w końcu do tej kosówki? :mrgreen:
Już pędzimy, obym tylko najpierw wszedł na szczyt zanim z niego zejdę! :mrgreen:

bieszczadzka kuna
05-06-2016, 17:54
40734

Teraz śpimy, z pełnymi brzuszkami kiełbaski i pieczonego serka, którym raczyła nas Jimi. Trzeba zebrać siły, bo przed nami kroi się niemałe podejście

sir Bazyl
05-06-2016, 18:22
Ranek dnia trzeciego wstał bezchmurny

40737

Ponieważ na mapie i w terenie wejście od „naszej” przełęczy na szczyt Jasnowca wyglądało na zarośnięte kosodrzewiną

40739

postanowiłem, że wdrapiemy się na niego, widoczną, północną (lewą na zdjęciu) granią, po strawersowaniu świerkowego lasu w kierunku siodła (całkiem po lewej na zdjęciu). Tutaj widać ścieżki odchodzące z przełęczy w kierunku trawersu:

40738

Zaraz po wejściu między pierwsze drzewa okazało się, że płynie tam wartki strumyk, którego nie zaznaczono na mapie. Nie wiedząc tego wcześniej, wczoraj po południu i dziś rano schodziliśmy znacznie niżej do źródła po drugiej, południowej stronie przełęczy.
Po osiągnięciu tego obniżenia, najpierw delikatnym trawersem a później ostro w górę

40740

pięliśmy się na szczyt. Było upalnie, parno a w powietrzu latały roje much (niestety większość zdjęć z dnia dzisiejszego ma pełno czarnych plamek – to właśnie one są). Odpoczywaliśmy więc co kilkanaście metrów, łapiąc oddech i podziwiając okolicę:

40741 40742
40743 40745

W czasie naszego podejścia Jasnowiec zamienił się w dymiący wulkan

40736

Żar i lawa już wcześniej lały się z nieba :-D
Po dotarciu na miejsce, w którym z trzech stron otaczała nas już kosówka, okazało się, że górą nie „idzie” żadna ścieżka. Jakieś pięć metrów a może siedem i trzy czwarte niżej, szedł ledwo widoczny trawers wzdłuż grzbietu. Kuna jak już się wdrapała na ten szczyt to oświadczyła, że nie zamierza schodzić, zrzuciła plecak i dała nura w kosówkę. Przedarła się ze trzy metry i stwierdziła, że o niczym innym nie marzy jak iść kosówką równolegle do ścieżki! A mówiłem, żeby ubierać na głowę czapkę bo o udar nie trudno! A ona nic tylko podskakuje i mówi, że to pikuś takie przejście. Być może dla bieszczadzkich kun tak, ale Bazyle są trochę większe i znacznie cięższe, więc starałem się ją przekonać, że ta utrata kilku metrów wysokości to nie problem a idąc co prawda bardzo nachylonym, wykrzywiającym nogi w kostkach, trawiastym zboczem i tak dojdziemy szybciej i mniejszym nakładem energii w dalsze rejony niż przedzierając się przez tą dżunglę.
Gdzieś tak w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, podczas mojego pierwszego pobytu w Gorganach, ugrzęźliśmy w znacznie większym co prawda, morzu kosówki i do dnia dzisiejszego rany po tych wspomnieniach jeszcze się nie zabliźniły :twisted:
Na szczęście w końcu Kuna uległa i ruszyliśmy dalej, lekko trawersując wierzchołek

40744

bieszczadzka kuna
05-06-2016, 19:35
40744[/ATTACH]
Zostałam stłamszona. Zawiedziona, z nie fajną miną ruszyłam za Kierownikiem Wyprawy, w końcu obiecałam słuchać się, co mnie strasznie męczyło. Za to jakie później widoki były. A co tam straacony czas na granicy, za to połoniny mają cudne

sir Bazyl
06-06-2016, 18:32
Nikłą ścieżynką szliśmy prosto w kierunku Strimby

40746

i po kilku chwilach doszliśmy do grzbietu właściwego,

40747

z którego rozpościerały się fantastyczne panoramy, m. in. na Gorgany

40748

Tiapesz

40749

Horb i Negrowiec

40750

W oddali szczerzyła swoje kły Czarnohora

40751
(Kieł lewy to Howerla a prawy to Pietros)

Po zmianie kierunku zgodnie z przebiegiem grzbietu na Kołoczawę

40753

Strimba odsłoniła się nam w całej okazałości

40752

Rzut oka na część przebytej dziś drogi, też nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do piękna gór w jakich przyszło nam wędrować

40754

Zaczęło kropić, pędziliśmy więc ukryć się do lasu z krzyżem

40755

bieszczadzka kuna
08-06-2016, 08:49
Do lasu, co się okazał nie lasem.....tu moje nogi krzyczały, ileż jeszcze tego schodzenie w dól i dół, żeby już było w górę. Później moja dusza będzie jęczeć piwa piwa piwa. A będzie zdjęcie z nowoczesnej techniki napraw ukraińskich dróg?

sir Bazyl
08-06-2016, 17:32
... A będzie zdjęcie z nowoczesnej techniki napraw ukraińskich dróg?
Niestety nie wyszło za dobrze :(

A teraz wróćmy do połoniny, z której nie chce się schodzić do cywilizacji. Wokół jest pięknie i pędząc za dziewczynami czy też może będąc pędzonym nie wyłączałem aparatu i próbowałem zatrzymać w czasie i zachować na później te chwile:
40773

40771

40772

40774

40775

Las do którego pędziliśmy okazał się przebiegającym przez grzbiet wąskim pasem drzew i krzyż stał już na odkrytym terenie:
40776

bieszczadzka kuna
08-06-2016, 17:59
Uświadomiłam sobie, żeśmy tego dnia nieźle maszerowali...najpierw ostro pod górkę, potem górką-połoniną, na dół do niby lasu i dalej w dół łąką i znów do lasu i znów łąką i Kołoczawa nic a nic nie chciała się przybliżyć, a tam moje zimne piwko stygło hii

sir Bazyl
08-06-2016, 18:08
Teraz będziemy kierować się zgodnie z wijącym się grzbietem, wprost na widoczny po środku zdjęcia przełom rzeki:

40777

Z wyjątkiem krótkiego odcinka bukowym lasem, cały czas aż do lądowania w centrum Kołoczawy, towarzyszą nam wspaniałe widoki, czy to w lewo

40778

czy w prawo

40781

przed siebie

40779

i za siebie

40780

Niestety znad Połoniny Krasnej zmierzał w niewiadomym kierunku front burzowy

40782

co spowodowało, że

...Bazyl mało nóg nie połamał uciekając przed burzą:-D.
:mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Teraz to już na pewno byłem pierwszy w peletonie i nie dałem się wyprzedzić do czasu, aż napotkaliśmy pewną krowę, która to...

iaa
08-06-2016, 18:30
i za siebie

40780



Czy ja mam omamy, czy na tym buku /?/ jakiś znak szlaku jest odciśnięty?

sir Bazyl
08-06-2016, 18:37
Czy ja mam omamy, czy na tym buku /?/ jakiś znak szlaku jest odciśnięty?
Twój wzrok Cię nie zawodzi, to znaki zielonego szlaku. Gdzieś tak w tym wcięciu pomiędzy krzyżem a bukiem doszedł do naszej trasy od wschodniej strony (na zdjęciu od prawej) i chwilę nam towarzyszył po czym w pewnym momencie zniknął.

bieszczadzka kuna
08-06-2016, 18:39
Nad Krasną pioruny biły, to i Bazyl kroku przyspieszył aż mi się smerf Maruda załączył. Najpierw spotkaliśmy byka, czarnego jak sam diabeł, co go z Jimi szerokim łukiem omijałyśmy, bo złowieszczy jego wzrok napawał nas lękiem. Potem krówka mała upodobała sobie Jimi, biegnąc za nią, Jimi zaś za Bazylem krzycząc: Bazyl ratuj....

iaa
08-06-2016, 18:48
Mam nadzieję, że patrzyłeś na znakowany szlak z odrazą i obrzydzeniem?

sir Bazyl
08-06-2016, 18:49
...Potem krówka mała upodobała sobie Jimi, biegnąc za nią, Jimi zaś za Bazylem krzycząc: Bazyl ratuj....
A Bazyl niczym Ursus z Quo vadis chwycił ją za rogi, uniósł w górę i rzucił hen w paryje! :mrgreen:
No dobra, bo będzie że zmyślam, wcale tak nie było, ale prawie :wink: - powiedziałem żeby kijem machnąć to sobie pójdzie i po machnięciu sobie poszła.

bieszczadzka kuna
09-06-2016, 15:42
W ruch poszły różne pokrowce przywdziewane na rozmaite części ciała. Ja ubrałem mój nowy habit zaklinacza deszczu

40676

i smerfowałem chorały pod nosem.
Przypominasz mi pewne postacie hi40792

sir Bazyl
13-06-2016, 18:55
Tym widokowym grzbietem

40814

szybko zbliżaliśmy się do "cywilizacji":

40815 40816

Grzbietowa ścieżka, która czasem się rozdwajała a innym razem zanikała, zaprowadziła nas wprost do centrum Kołoczawy. W pierwszym napotkanym sklepie uzupełniliśmy płyny i następnie zameldowaliśmy się na nocleg w Czeskiej Gospodzie.

40817

Po odświeżeniu się, ruszyliśmy na clubbing a raczej magazining połączony ze zwiedzaniem

40819 40818 40820

40821 40822 40823

sir Bazyl
13-06-2016, 20:55
Mam nadzieję, że patrzyłeś na znakowany szlak z odrazą i obrzydzeniem?
Ja go odgryzłem, przeżułem, połknąłem, przetrawiłem i ...
Większość tych szlaków w okolicy to "dzieło" znanego, samochodowego zdobywcy Karpat, który postanowił coś zepsuć i ponieważ u nas już jest wszystko zasmarowane to najlepiej pomóc innym zrobić to samo.

sir Bazyl
15-06-2016, 18:08
Troszkę pozwiedzaliśmy, posiedzieliśmy na schodach magazynów, zajrzeliśmy do jakiegoś baru a nawet wdepnęliśmy do klubu z muzyką ale okazało się, że to wesele więc się ewakuowaliśmy. Po powrocie do Czeskiej Gospody apetyty zaostrzone kilkoma piwami domagały się kolacji. Zamówiliśmy domasznej raboty pielmieni – pycha!!!

Rankiem, po lekkim śniadaniu (omlet z cebulą – nie pycha) ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponieważ pogoda dopisywała i wydawało się nam, że czasu jest wystarczająco dużo (jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, co nas czeka na granicy) postanowiliśmy zdobyć jeden ze szczytów Borżawy (Himbę) z małą pomocą latających krzesełek startujących z wioski Pilipiec. Od górnej stacji kolejki do szczytu jest tylko około 300 metrów podejścia (mniej więcej tyle co z Przełęczy Wyżnej do schroniska na Połoninie Wetlińskiej) więc już po pół godzinie, leżakując na połoninie podziwialiśmy widoki
40849 40848
i skrzydlatych ludzi
40850 40851
Chwilę tam zabawiliśmy, kto miał ochotę i mógł – pił piwo, kto miał ochotę i nie mógł – pił kwas. Nasyceni i zregenerowani wróciliśmy tą samą drogą do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż. W Stryju dalej nam się wydawało, że czasu jest mnóstwo (a kolejka na granicy rośnie i rośnie…) więc zatrzymaliśmy się na obiad. Później już tylko krótki postój na zakupy i dojeżdżamy do przejścia w Korczowej. Przed wjazdem na granicę jest rondo a przed nim stoją służby graniczne i przepuszczają co pewien czas po kilka samochodów w kierunku granicy właściwej. Kolejka niby nie za duża, ale 1,5 godziny trwało zanim szczęśliwi ruszyliśmy do bramy strzegącej wjazdu na granicę. Tu tradycyjnie dostaliśmy kartkę z informacją, ile jest w samochodzie osób i po pożegnaniu się z żołnierzem podjechaliśmy na koniec kolejki. Okazało się, że ta kolejka jest jedną z sześciu ale wszystkie obsługiwane były chyba tylko przez dwa okienka więc spędziliśmy tu kolejne 3,5 godziny. Bajzel niesamowity, przy punkcie kontroli paszportowej przepychanki i kłótnie, jak już przed nami stała tylko jedna osoba i pojawiła się nadzieja, że za pięć minut będziemy już po odprawie z innej budki wyskoczył kolejny funkcjonariusz, który wszystkim z samochodów stąd-dotąd kazał wrócić do pojazdów i on się zajmie ich odprawą. Oczywiście moje auto znalazło się wśród wybrańców i się zajął – zabrał paszporty i przepadł na pół godziny. No ale przecież w końcu oddał i już jedziemy na stronę polską, ku przygodzie, hej!

bieszczadzka kuna
16-06-2016, 07:20
Właśnie, właśnie....i co dalej, co dalej....bo przygodna na granicy się jeszcze nie skończyła

sir Bazyl
16-06-2016, 18:23
Podjeżdżamy do pierwszego znaku STOP przy zadaszeniu i budynkach po stronie polskiej. Pan w mundurze się kłania i pyta czy paszporty polskie, a oczywiście, a to proszę na ten pas i poczekać chwilkę. Zadowoleni, że przed nami tylko jeden samochód czekamy cierpliwie, a tu nagle Pan przepuszcza na nasz pas, boczkiem, boczkiem, dwa busy, które wjechały na granicę później od nas. No trudno, trzeba będzie chwilkę dłużej poczekać. W końcu odprawiono te busy, Pan zabrał nasze paszporty i poszedł do wejścia znajdującego się przy następnym znaku stopu, tak ze sześć długości samochodu przed nami. Czekamy spokojnie, pan wraca, wręcza paszporty i życzy szczęśliwej podróży. Zapytałem, czy to wszystko i czy możemy jechać dalej? Tak to wszystko, możecie państwo jechać dalej. Super, w końcu! Ruszyliśmy powoli, ale ten drugi znak nie dawał mi spokoju i się zatrzymałem przed nim, i pytam dziewczyn czy aby na pewno dobrze słyszałem? Uzgodniliśmy, że nie ma co do tego wątpliwości, nikt nie podchodził, pustka wokół, więc ruszyliśmy ciemnymi, krętymi uliczkami do ostatniej bariery przed wyjazdem na autostradę. Bariera składa się z kolczatki wysuwanej spod jezdni, szlabanu i sygnalizatora świetlnego. Przed nami dwa samochody, więc jeszcze tylko chwilka i pędzimy do domu! Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał pierwszy. Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał drugi. Idzie szybko. Teraz my. Kolczatka się jeży, szlaban ani drgnie, światło ciągle czerwone. Chyba się zacięło albo co? No nic, tyle czekaliśmy to jeszcze chwila nas nie zbawi. W końcu z budki przy szlabanie wychodzi Pani i już wiedziałem, że wpadłem w matrix i system mnie tak łatwo nie wypuści ze swoich macek!
- Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?
- Poddałem się i Pan, który zwracał paszporty powiedział, ze możemy jechać dalej.
- Ten pan jest od czego innego, teraz nie ma połączonej odprawy.
- To dlaczego mówił, że możemy już jechać?
- Nie wiem, ale ja teraz przez pana muszę cofnąć te wszystkie samochody, żeby pan wrócił.
Te wszystkie to były trzy lub cztery i musiały cofnąć się kilka metrów, gdzie szerokość drogi pozwalała na wyminięcie się. Ciemno jak w jaskini, co pewien czas drogi się rozdwajają - jadąc do przodu były znaki kierujące na odpowiednie pasy a pod prąd już się ich nie widzi, ale w końcu po zasięgnięciu języka po drodze, udaje się trafić w okolice pasów na których odbywały się odprawy. Tu wychodzi kolejna Pani oburzona:
- Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?!
- Bo tamten pan powiedział, że możemy jechać dalej.
- A gdyby tamten pan kazał panu skoczyć z mostu?
Szczerze mówiąc, to po tylu godzinach stania, w upale, hałasie, chaosie i smrodzie to kto wie (?) – ale Pani tłumaczyłem jeszcze raz, co usłyszałem i dlaczego tak postąpiłem.
Na nic moje tłumaczenia, nieugięta funkcjonariuszka na to, że nie zatrzymałem się przed znakiem stop i powinien być mandat.
Odparowałem, że nieprawda, bo się zatrzymałem, ale nikt nie podchodził i będąc przekonany, że to już wszystko, pojechałem dalej. Ponieważ wiedziała, że jest monitoring i można sprawdzić, kto ma rację, zaatakowała inaczej:
- W takim razie jest to ewidentne naruszenie granicy.
- W takim razie trzeba było strzelać!!! (tu już nie wytrzymałem i warknąłem wk...zdenerwowany niemożebnie).
Pani widząc moje przekrwione oczy i toczącą się z pyska pianę, odpuściła sobie dalszych wykładów i nakazała Kunie zebranie paszportów, po czym razem udały się do właściwego okienka i po otwarciu i zamknięciu paszportów mogliśmy jechać dalej. NIKT NIE PYTAŁ SIĘ CO WIEZIEMY I W JAKICH ILOŚCIACH, NIKT NIE ZAGLĄDAŁ DO SAMOCHODU I BAGAŻNIKA ALE NAJWAŻNIEJSZE, ŻE NAS ZAWRÓCONO, POGROŻONO I NA KONIEC OKAZANO WIELKĄ ŁASKĘ. Teraz to będę się kłaniał we wszystkich okienkach i tak łatwo nie dam się z granicy spławić!!!

A przede wszystkim, będę miał zawsze na uwadze, zamieszczone przez Służbę Celną w nagłówku strony granica.gov.pl ostrzeżenie:
PRZEKRACZANIE GRANIC NIGDY NIE BYŁO TAK PROSTE :mrgreen:

don Enrico
16-06-2016, 18:32
To już teraz wiem dlaczego strajkują ..... to przez Bazyla ! :mrgreen:
Przeszkadzał im w pracy .

coshoo
16-06-2016, 18:57
Nie ma to jak piesze przekraczanie granicy :)

iaa
16-06-2016, 19:01
Bazylu, żałuj, że nie słyszałeś wypowiedzi rzecznika prasowego SC w tym tygodniu.
Pytany o przyczyny przeciągniętych odpraw, z pełnym przekonaniem powiedział mniej więcej tak: nasza praca to służba, stanie na straży, aby nie ucierpiał majestat Rzeczypospolitej.
I jak Ci teraz? :-))))

sir Bazyl
16-06-2016, 21:25
To już teraz wiem dlaczego strajkują ..... to przez Bazyla ! :mrgreen:
Przeszkadzał im w pracy .
He, he, sam wiesz, że jak nieraz razem przekraczaliśmy granicę to często dochodziliśmy do tego właśnie wniosku, że gdyby nie ludzie na granicy to by nikt im w pracy nie przeszkadzał :mrgreen:


Nie ma to jak piesze przekraczanie granicy :)
Zgadza się, to najszybsza metoda, ale nie zawsze da się dopracować później dojazdy tak żeby wrócić na czas.


Bazylu, żałuj, że nie słyszałeś wypowiedzi rzecznika prasowego SC w tym tygodniu.
Pytany o przyczyny przeciągniętych odpraw, z pełnym przekonaniem powiedział mniej więcej tak: nasza praca to służba, stanie na straży, aby nie ucierpiał majestat Rzeczypospolitej.
I jak Ci teraz? :-))))
He, he, kabareciarz jak się patrzy! Nie z nami te numery Bruner!
Pytasz, co ja na to? A ja na to PAPARARA! :) :

https://www.youtube.com/watch?v=zbBCke8H4Bs