PDA

Zobacz pełną wersję : Nieznana tragedia bieszczadzka. Temat "zaduszkowy"



Stały Bywalec
02-11-2003, 20:29
W swoim „dzienniku bieszczadzkim” pod datą 5.X. br. (odpust w Łopience) napisałem m.in.:

Z prelekcją historyczną wystąpił p. Stanisław Orłowski. (...) Opowiedział b. ciekawą rzecz, wcześniej mi absolutnie nieznaną. Nie tylko mnie nieznaną - nic o niej nie wspomina także p. T.A. Olszański, autor obszernej, historycznej części przewodnika bieszczadzkiego wydawnictwa Rewasz.
Otóż wg p. Stanisława Orłowskiego (powołującego się na badania źródłowe innego historyka) w 1672 r. miała miejsce trauma bieszczadzka porównywalna z późniejszą akcją „Wisła”. Polska prowadziła wtedy wojnę z Turcją. Tatarzy (sojusznicy i lennicy Turcji) wtargnęli na ziemie Bieszczad (m.in. do Łopienki), skąd uprowadzili kilkadziesiąt tysięcy (?) mieszkańców, paląc ich domostwa. Nie doszli z jasyrem na Krym, gdyż zostali rozbici przez wojsko koronne. Uwolnieni chłopi (ci, którzy przeżyli) nie wrócili jednak do swoich domów (bo ich już nie mieli), lecz w większości pozostali (zmieniając panów) ze swymi wybawicielami.
Muszę koniecznie coś na ten temat poczytać.(...).

No więc poczytałem. I muszę Wam powiedzieć, że informacja o ww. zdarzeniu uwiarygodniła się w zasadzie w 100%.

Najpierw Paweł Jasienica „Rzeczpospolita Obojga Narodów” (cz. II pt. „Calamitatis regnum”). Wydawnictwo PIW, W-wa 1982, str. 278, 279:
„Zdobywszy Kamieniec wybrali się Turcy na Lwów (...). Miasto broniło się przez dziesięć dni, po czym dało okup i ocalało. (...) I tym razem ordy ruszyły po łup aż nad Wieprz i San. (...).
W październiku (1672 r. - przyp. SB) Jan Sobieski (jeszcze jako hetman, nie król - przyp. SB) znowu dokonał jednego ze swych przedziwnych wyczynów wojskowych, nazwanego przez historię „wyprawą na czambuły”. (...) Odzyskało wolność czterdzieści cztery tysiące ludzi, pędzonych na Krym.”

A teraz Adam Przyboś w rozdziale pt. „Michał Korybut Wiśniowiecki” („Poczet królów i książąt polskich”. Wyd. „Czytelnik”, W-wa 1987, str. 397):
„Bez większego oporu wojska sułtańskie stanęły pod potężnym Kamieńcem Podolskim i 27 sierpnia 1672 r. zmusiły jego obrońców do kapitulacji. Obronił się Lwów, padły miasta i zamki: Zborów, Złoczów, Buczacz. Znowu jedynie Sobieski swą świetną błyskawiczną kampanią na tatarskie czambuły jesienią tego roku uchronił kraj od ostatecznego zniszczenia, wyzwolił tysiące jasyru i na szlaku rusko - podolskim rozbił szereg ich koszy.”

A zatem to była prawda.
Dlaczego więc milczą o tym przewodniki bieszczadzkie, zawierające przecież dość obszerne rozdziały historyczne ? Np. Pan Tadeusz Andrzej Olszański w przewodniku wyd. Rewasz nic nie pisze na ten temat. Wspomina za to wcześniejszą o kilkanaście lat wyprawę siedmiogrodzkiego księcia Rakoczego na Polskę, wojska którego - wycofując się na Węgry - dokonały masakr i zniszczeń na szlaku radoszyckim, pustosząc m.in. Prełuki, Duszatyn, Mików, Roztoki i inne tamt. okoliczne wsie. Były to jednakże, jak się wydaje, straty mniejsze niż te z 1672 r.

Pozdrawiam

Stały Bywalec
02-11-2003, 21:40
Jeszcze gwoli uzupełnienia:

Janusz Pajewski "Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko - tureckich". Wyd. Wiedza Powszechna, Warszawa, 1983. Str.164 - 167:

"Tatarzy, przewidując rychłe zawarcie pokoju, chcieli zebrać obfite łupy, zwłaszcza cenny jasyr. W głąb kraju ruszyły czambuły o łącznej sile od 30 do 40 tysięcy ordyńców. Poszły trzema szlakami: nad Wieprz, nad San i na południowy brzeg Dniestru. Niosły z sobą grabieże, pożary i nieopisane nieszczęście ludności uprowadzanej w niewolę. (...)
Niezawodną wskazówką w pościgu za ordą były łuny, Tatarzy bowiem zawsze i wszędzie podpalali wszystko, co podpalić mogli. (...)
Największy pogrom zadał hetman (Sobieski - przyp. SB) Tatarom 14 października (1672 r. - przyp. SB) pod Petranką i Uhrynowem. Wielki czambuł zupełnie rozbito (...). Ogólnym rezultatem wyprawy było rozgromienie napastniczych czambułów, których straty sięgać miały ponoć dwudziestu kilku tysięcy ludzi, i co ważniejsze oswobodzenie wleczonej w niewolę ludności: dzieci, kobiet, mężczyzn wszelkiego stanu w liczbie - według obliczeń Sobieskiego - 44 tysięcy."

Pozdrawiam



Wiadomość została zmieniona (02-11-03 21:18)

Michał
03-11-2003, 11:58
Witaj Stały

Mam pytanko - dlaczego akuratnie ten czas, anie rok 1624 lub 1625?
Wtedy nawała tatarska przewaliła się tamtędy także i nie chce mi się jakoś wierzyć, że przespacerowli się bez nikakich skutków.

A co do przewodników - są informacje - ale chyba trudno, aby poświęcili autorzy połowę stron na konkretny temat. Miejsca jest tyle, aby skwitować wydarzenie jednym zdaniem. W końcu to przewodnik, a nie podręcznik historii.

I na koniec - nie są to wydarzenia, które miałyby decydujący wpływ na Bieszczady. Dlatego zapewne tak je się podsumowuje.

Pozdrawiam

Marcin
03-11-2003, 12:46
"W ostatnich dniach września 1672r. Tatarzy byli już w ziemi przemyskiej i sanockiej. Czambuły tatarskie operowały w trzech kierunkach. Pierwszy dowodzony przez Dżambet Gireja - Sołtana działał w rejonie dolnego Sanu, Wisły i Wieprza, drugi dowodzony przez Nuradyn - Sołtana rabował, palił i mordował w ziemi przemyskiej i sanockiej, biorąc najwięcej jasyru w okolicach Leska, Krosna i Biecza, najwięcej dając się we znaki ziemi sanockiej, trzeci czambuł Adżi Gireja - Sołtana operował głównie na południowym (prawym) brzegu Dniepru, dochodząc na zachodzie aż w okolice Sanoka..." W tym samym czasie szlachta ziemi sanockiej pod wodzą Jerzego Mniszka (starosty sanockiego) znajdowała się w Lubelskim. Kiedy doszły wieści że ziemia sanocka jest pustoszona, szlachta wyprosiła Króla aby mogła wrócić i bronić swoich domostw nie tylko przed najazdem tatarskim, ale i przed buntami chłopskimi i wypadkami szabrownictwa.
Jan III Sobieski rzeczywiście odbił z jasyru sporą liczbę ludności jednak 40 tyś to przesada. Te osoby które nie udało się odbić trafiły na galery, do służby janczarskiej lub na targ niewolników.
„...Powszechny stan zniszczeń z zabudowie na obszarze ziemi sanockiej był przerażający i wielokrotnie przewyższający zniszczenia lat „potopu”. Jeśli bowiem zniszczenia z połowy XVII w. w zabudowie i ubytku ludności na terenie ziemi sanockiej wyniosły ok. 14,3%, to zniszczenia najazdu tatarskiego objęły w zabudowie wiejskiej około 84%...”
Źródło: „Rocznik Historyczno – Archiwalny tom VII-VIII. Zniszczenia ostatniego najazdu tatarskiego w 1672r. na obszarze ziemi sanockiej” – Józef Półćwiartek

Piotr
03-11-2003, 13:30
>A zatem to była prawda.

Zapewne tak, jednak dla samych Bieszczadów chyba zbyt mało istotna, skoro się to pomija, a szkoda. Odnośnie Łopienki - to ta liczba o uprowadzeniu kilkudziesięciu tysiecy mieszkańców, to jakas pomyłka byc musi - zapewne cały jasyr tyle liczył.
Podane fakty potwierdza również (pomija jednak zupełnie jakąkolwiek nazwę bieszczadzką) Otto Forst de Battaglia w swojej ksiązce "Jan Sobieski król Polski, wyd. w Polsce przez PIW 1983, cytat:

"W lipcu (1672 - przyp.PS) jak burza wpadli Tatarzy i Kozacy i wymietli z Ukrainy i Podola resztę polskiego wojska. W sierpniu pojawiła się stutysięczna, otoczona olbrzymim taborem królewska armia Osmanów, pod wodzą samego sułtana Mehmeda, księcia wiernych, władcy krajów i mórz. Kamieniec, niedostępna skalista twierdza nad Dniestrem, klucz do świata chrześcijańskiego, padł po tygodniowym oblężeniu, bohatersko broniony przez małą załogę wyposażoną w niedostateczne środki. Nawała turecka przewaliła się przez Pokucie, zdobyła zamki i dotarła aż pod Lwów, podczas gdy Tatarzy rozciągnęli swe podjazdy hen poprzez całe Podkarpacie, aż do Wisły.
Owo słynne-niesławne pospolite ruszenie zebrało się pod miejscowością Gołąb, dokąd je zwołał król Michał, jednakże ta rozprzężona masa oszczędzała swej odwagi i gniewu, by obrócić je na wewnętrznych nieprzyjaciół dworu, zamiast przeciw tureckiej inwazji. Lwów musiał się wykupić od otaczających go muzułmanów, nieszczęsna ludność południowo-wschodnich prowincji była wydana na łup Tatarom, którzy wedle chęci i okrutnego kaprysu mordowali, palili, brali w jasyr kobiety, dziewczęta i dzieci. Bezbronna, mimo tych 80 000, którzy pod Gołębiem krzyczeli, pili i kłócili się, musiała Polska przyjąć warunki padyszacha. Jak jagnię, jednak, ach!, nie tak zupełnie bez winy 'jak ono, dałaby się zaciągnąć na rzeź, gdyby nie zjawił się „lew Lechistanu", Jan Sobieski.
Znowu dokonał rzeczy niewiarygodnej, wprost nadludzkiej, 5 października ruszył do ataku z jak zwykle liczebnie bardzo małą armią, którą zgromadził wokół siebie. Od tego dnia do 14 tego samego miesiąca przemierzył 305 km, co dzień prawie odnosząc zwycięstwo. 1500 żołnierza rozbijało po kolei pojedyncze oddziały hord tatarskich, liczących ponad 10 000 ludzi, wyzwalało dziesiątki tysięcy wziętych w jasyr i oczyściło całe pasmo kraju na zachodzie i północy Pokucia z najeźdźców. Ten czyn nie zdołał wprawdzie odwrócić losu wojny, jednakże wpłynął na warunki hańbiącego pokoju, który został zawarty w Buczaczu 17 października 1672 roku. Jeżeli istnieje gradacja w hańbie, to Sobieski przyczynił się do tego, że ta przeznaczona jego ojczyźnie hańba została zmniejszona o kilka stopni. Trybut w wysokości 22 000 złotych guldenów, który w przyszłości Polska miała zapłacić Wysokiej Porcie, był mniejszy, niż go pierwotnie ustalili Turcy. Podole przeszło wprawdzie w ręce Osmanów, Ukraina została odstąpiona Kozakom, ale zwycięzcy zagwarantowali kilka ustępstw tyczących swobody wyznania i niezakłóconego wymarszu tamtejszej szlachty, a także wytyczenie granic miało być korzystniejsze dla Polski, niż żądano tego na początku. W tym momencie wezbrał w masie szlacheckiej gniew. Chwyciła za broń, wyruszyła z Gołębia, rozlała się po kraju z urzekanym wprost zapałem, podjęła twarde, przepełnione rzymską surowością decyzje. Przeciwko komu jednak został skierowany ten żywiołowy wybuch? Przeciw bohaterowi wyprawy na Tatarów, przeciwko obrońcy polskiej czci żołnierskiej, przeciw Janowi Sobieskiemu. Splądrowano jego dziedziczną posiadłość Pielaszkowice, żądano jego banicji i skazano prymasa Prażmowskiego na utratę urzędu.
Teraz miara już się dopełniła, a nawet przebrała. 24 listopada armia koronna pod wodzą Sobieskiego zawiązała konfederację hetman dążył obecnie do tego, by zaprowadzić porządek w Polsce. Wciąż jeszcze mając wzgląd na nieszczęsnego króla, był mimo to zdecydowany nie spocząć prędzej, aż przywództwo narodu dostanie się faktycznie w ręce tego, kto na to zasługuje i kto udowodni czynem, że jest do tego zadania powołany. Jeśli to możliwe, cel ten miał być osiągnięty bez wojny domowej, lecz jeśli będzie to konieczne, nie wahał się wszakże podjąć krwawej rozprawy z wewnętrznym wrogiem".

Co do tego, czemu nie ma o tym w przewodnikach, to zgadzam się z Michałem.

Stały Bywalec
03-11-2003, 18:42
Faktycznie tak było. W cytowanych przeze mnie publikacjach opisana jest cała kampania, łącznie z haniebnym traktatem w Buczaczu. Nie przytaczałem tego tak obszernie, chcąc odnieść się głównie do Bieszczad.

Oczywiście ilość kilkudziesięciu tysięcy osób wziętych w jasyr nie odnosi się do Łopienki, ani pewnie nawet do całych Bieszczad. Hetman wielki koronny Jan Sobieski podał na Sejmie Rzeczypospolitej liczbę 44 tys. osób uwolnionego jasyru. Ilość ta musiała wynikać z jakiegoś spisu, szacunku.

Z cytowanych powyżej (już nie tylko przeze mnie) publikacji historycznych wiemy, że po jasyr wyprawiły się 3 czambuły, które wojsko koronne rozbiło. Jeden z nich grasował po Bieszczadach, rozumianych w naszych dzisiejszych granicach. Załóżmy, że ten czambuł obłowił się najmniej i że w podanej liczbie uwolnionych (ogółem 44 tys. osób) tylko kilka tysięcy przypadło na ludność wziętą w jasyr w Bieszczadach.
A ile ludności w ogóle mogły wówczas (1672 r.) liczyć wszystkie wioski bieszczadzkie ?
Poza tym nie zapominajmy, iż hetman Sobieski podał tylko liczbę uwolnionych, a więc ... żywych. A ile osób zginęło w walce, podczas prób ucieczki, itp. ? A ilu ludzi "nieproduktywnych" (z punktu widzenia opłacalności jasyru), tj. starców, chorych, kalek, niemowląt, Tatarzy po prostu wyrżnęli lub żywcem spalili ?
W skali regionu to musiała być hekatomba ofiar. Ponadto do strat "osobowych" dodajmy straty materialne: spalone zabudowania, zabrane, wyrżnięte lub rozpędzone zwierzęta inwentarskie.

Co do wydań przewodników bieszczadzkich, to niektóre z nich, te bardziej ambitne, mają swoje rozdziały historyczne, mniej lub bardziej szczegółowe. I bardzo dobrze. Jeśli jednak właśnie w tych ambitniejszych i szczegółowych (np. wyd. Rewasz) pomija się owe wydarzenia całkowitym milczeniem, wspominając inne, mniej znaczące fakty historyczne (np. wcześniejszy napad wojsk Rakoczego), to ... coś tu jest nie tak.

Cytat z ww. przewodnika (wyd. IX z 2002 r., str. 40):
"Płonące kresy Rzeczypospolitej były odległe. Tatarzy zapędzali się tu z rzadka, a i to częściej pod Sambor niż pod Sanok.
(...)
W 1657 r. przez Sanocczyznę przewalił się najazd Węgrów Rakoczego, gdy zaś zostali rozbici, jakaś ich część wycofywała się szlakiem radoszyckim, pustosząc m.in. Prełuki, Duszatyn, Mików, Roztoki i inne wsie, które trzeba było ponownie zasiedlać. Straty były bardzo dotkliwe, choć mniejsze niż w okolicach pustoszonych w tym samym czasie przez Szwedów."

A o wydarzeniach o 15 lat późniejszych, które przyniosły dużo większe straty, cicho sza.

Myślę, że w sukurs nam, dyskutantom, przyjdzie ... Pani Redaktor Asiczka. Jeśli prawdą jest, że otrzymała od p. Stanisława Orłowskiego spis strat z 1672 r. (sporządzony 2 lata później), to pewnie nie po to, aby położyć go na półce. A zatem, czekajmy cierpliwie.

Pozdrawiam

Ps. Marcin, nie pomyliłeś przypadkiem Dniepru z Dniestrem ?



Wiadomość została zmieniona (03-11-03 19:16)

Stały Bywalec
10-11-2003, 00:10
Nie potwierdziłaś ani nie zdementowałaś. Przygotowujesz artykuł na ten temat ? Kiedy się go można spodziewać ?

Pozdrawiam

Marcin
10-11-2003, 19:44
Wybacz mi moje lenistwo, le nie chce mi się przepisywać kilkanaście stron maszynopisu. Postaram się ten materiał podać przez Asiczke. Treśc tych materiałów potwierdzają twoją teze S.B.: Ta informacja rzeczywiście jest niedoceniona przez badaczy historii tego regionu.