PDA

Zobacz pełną wersję : Jak baca przed poprawinami.



sir Bazyl
22-10-2017, 20:08
Ostatni tydzień trochę mnie sponiewierał zdrowotnymi niedomaganiami więc nie do końca byłem przekonany czy dziś jechać, czy nie jechać. Gdybałem sobie i gdybałem, zerknąłem na prognozę w TV – jakaś taka nieprzyjazna była, wrzuciłem więc na kompie amerykańską i norweską. Jak zwykle ta pierwsza była bardziej optymistyczna od drugiej ale to i nie ma się czemu dziwić, gdyż wiadomo, że to co amerykańskie jest zawsze lepsze ;) Choć gwoli sprawiedliwości zaznaczyć muszę, że norweska nie była jakaś niezwykle depresyjna, ot całkowite zachmurzenie ale bez ciągłych opadów.

Przez kilka ostatnich dni miałem twarz o znacznie poszerzonych konturach ale od piątku mi wklęsło i już mogłem funkcjonować normalnie. Jak się już lepiej poczułem to zaczęło mnie nosić. Tyle tylko, że się strasznie wahałem, jak ten baca właśnie*. No bo czy to rozsądne, przecież jeszcze łykam piguły, czy troszkę nie przeginam, gdyż wystarczy kilka żwawszych ruchów a umęczony i spocony jestem od razu.
Ale jak nie pojadę to będę żałował jak zawsze! W sobotni wieczór spakowałem więc mały plecak i postanowiłem podjąć ostateczną decyzję jak wstanę rano.

Obudziłem się przed piątą, zerkam zza rolety na świat i na twarzy pojawił się uśmiechopodobny grymas (bo jeszcze nie do końca mogę szaleć mimiką). Ulice i chodniki suche – jadę!

------------------------------------------------------------------
*Siedzi baca na kamieniu i myśli. Podchodzi turysta i pyta:
- Co tak myślicie?
- Waham się.
- Czemu się wahacie?
- Wczoraj z żoną byliśmy na weselu. Mnie pobili, a żonę zgwałcili.
- No i?
- Dzisiaj zaprosili nas na poprawiny. Żona idzie, a ja się waham.

sir Bazyl
23-10-2017, 20:08
Do plecaka dorzuciłem wikt, termos zalałem wrzątkiem i w drogę. Pojechałem malowniczą trasą przez Dynów i Pogórze Przemyskie.

Biorąc pod uwagę fakt, iż nie czułem się jeszcze jak Rambo w czasach rozkwitu, za cel obrałem sobie łagodne wzgórza Gór Sanocko-Turczańskich*, których najwyższy szczyt został niedawno zdobyty przez naszych forumowiczów (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/9695-Skrzynka-pocztowa).
Ponieważ tydzień temu wracając z Połoniny Krasnej
43683 43682 43681 43680 43679
spędziłem pięć godzin w kolejce na granicy już z objawami czekających mnie zmagań z ułomnościami ciała ludzkiego, więc jakoś mnie jeszcze nie ciągnęło do jej ponownego przekraczania i Magurę Łomniańską sobie odpuściłem. Odpuściłem też Jaworniki i Trohaniec więc do kategorii wysokościowy wyczyn roku raczej się nie załapię:mrgreen:.
Wybrałem wzgórza rozpościerające się po polskiej stronie, o niewielkiej wysokości i biegnące wzdłuż drogi, na wypadek gdybym przeszarżował i musiał szybko się ewakuować do cywilizacji.

Droga kręta, okolice świtu, mgły ścieliły się raz gęściej raz rzadziej więc trzeba było zachować czujność żeby tor jazdy nie rozminął się z wstęgą szosy czy też by w porę uskoczyć przed szarżującą zwierzyną.
Dzięki zachowaniu ostrożności w porę wyhamowałem, gdy na poboczu ujrzałem jelenia z chmarą łań. Szybko wyskoczyłem z samochodu i pstryknąłem im zdjęcie
43678
W tym miejscu znajdowała się jakaś większa ostoja, gdyż oprócz jeleni można było dostrzec m.in. żurawie i bociany
43676
oraz barwne motyle
43677
Spotkanie to potraktowałem jako dobrą wróżbę przed właściwym foto-safari.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
* Wg Wikipedii: Góry Sanocko-Turczańskie – pasmo górskie w Beskidach Lesistych w Karpatach Wschodnich, przecięte granicą polsko-ukraińską.
Góry Sanocko-Turczańskie rozciągają się (..) na północ od Bieszczadów, a na południe od Pogórza Przemyskiego, między dolinami środkowego Sanu i Stryja.(..) Północną granicę stanowi umowna linia, przechodząca wzdłuż rzek Wiar, Łomna, Stupnica, Leszczawka, Lachawka i Tyrawka, zachodnią – dolina Sanu.(..). Granica południowa bywa przeprowadzana rozmaicie, najczęściej poprowadzona jest północnymi stokami Otrytu i dalej wzdłuż Sanu do ujścia Tyrawki, chociaż czasami Otryt wliczany jest do Gór Sanocko-Turczańskich, wtedy południową granicą jest dolina górnego Sanu.
Najwyższym szczytem jest Magura Łomniańska (1024 m n.p.m.), a na terenie Polski Jaworniki (909 m n.p.m.) (lub Trohaniec, jeśli przyjąć szersze granice…).

coshoo
23-10-2017, 20:14
Fajne te fotki z Krasnej, ehh.

ps. Widzę, że wrzucasz posty punktualnie co do minuty :)

sir Bazyl
23-10-2017, 20:38
Fajne te fotki z Krasnej, ehh.
Dzięki, Twoje są i tak zawsze ładniejsze :)


ps. Widzę, że wrzucasz posty punktualnie co do minuty :)
Kurka wodna - faktycznie, ale numer! To było całkiem niezamierzone. Pisałem, wybierałem zdjęcia, układałem w kolejności itd., itp. i po zatwierdzeniu posta tak się ładnie zgrało :)

Kura8210
24-10-2017, 08:30
Mam nadzieje panie Sir Bazyl że ze zdrówkiem już wszystko wporzadku bo trochę Ci go będzie potrzeba na następny weekend;)

sir Bazyl
24-10-2017, 16:51
Mam nadzieje panie Sir Bazyl że ze zdrówkiem już wszystko wporzadku bo trochę Ci go będzie potrzeba na następny weekend;)
Nie jest już źle, podołam wszelkim wyzwaniom :grin:

sir Bazyl
24-10-2017, 17:42
Ostoja w całej okazałości prezentuje się tak:
43694
Stąd jeszcze tylko kilka chwil jazdy i po zaparkowaniu pojazdu na poboczu drogi pora opuścić cieplutkie wnętrze i ruszyć w mglistą dal:
43697
Na sąsiednim grzbiecie na chwilę odrobinę się przetarło i dzięki temu mogłem ustrzelić małe stadko:
43695
Obok przechadzał się szef tego haremu:
43696
Mgły to dusiły się w dolinach
43698
to wywiewane wpełzały na grzbiet.
W momentach lepszej widoczności mogłem przekonać się, że jeszcze nie wszystkie liście opadły
43703
Szedłem sobie w milczeniu, trawiastą dróżką
43702
niemalże bezszelestnie i wkrótce napotkałem ukryte w wysokiej trawie dwie sarny
43701
Wiał boczny wiatr więc mnie nie wyczuły i powoli się ku nim skradałem chcąc zrobić wyraźniejsze zdjęcia. One głowy w dół po kęs trawy, ja krok do przodu, one skłon, ja hyc przed siebie i już po kilku minutach udało się jednej zrobić portret
43700
a druga wystawiła mi język
43699
i po tym obraźliwym geście razem zwiały do zarośniętego jaru.

sir Bazyl
25-10-2017, 20:22
Z łąki wróciłem na grzbietową dróżkę i ruszyłem dalej. Szedłem pod słońce, w kierunku mniej więcej południowo-wschodnim, podziwiając widoki czy to na boki
43723
czy za siebie
43724
Po chwili zauważyłem przede mną, na łące coś sterczącego
43725
Kita należała do tego osobnika
43726
Szło się wspaniale, bujałem więc myślami w obłokach i nie zauważyłem w porę, że jestem bacznie obserwowany
43727
Postanowiłem trochę się wycofać i dojść do nich po drugiej stronie grzbietu żeby pozostać niezauważonym. Zszedłem z widoku i zacząłem się zbliżać mniej więcej do miejsca ich popasu. Wypatrzyłem linię krzaków i drzew zarastających starą drogę biegnącą w poprzek grzbietu i wzdłuż niej, zadowolony, że sprytnie je podejdę, zacząłem zbliżać się do linii grzbietu na wysokości łąki, na której się pasły. Dopadłem do ostatniego krzaka i wychynąłem zza niego w oczekiwaniu wspaniałego widoku pasących się zwierząt a tam pusto! Nie chciały na mnie czekać i schowały się gdzieś w lesie.
Pomiędzy gałęziami dostrzegłem na następnym bocznym grzbiecie pasącego się jelenia
43728
i niezrażony ostatnim niepowodzeniem, obrałem go za następny cel.
W dzieciństwie naczytałem się Karola Maya,

https://www.youtube.com/watch?v=JsTvrSvqmBk
kalesony wszystkie miałem jeszcze w szafie bo za gorąco, ale w podświadomości tkwiły zachowane wszystkie sceny podchodów na polowaniach, które w odpowiedniej chwili doszły do głosu :grin:
Po kilku minutach dotarłem do miejsca, w którym należało odbić w dół do właściwej łąki. Jej bokiem biegł szpaler krzaków i drzew,
43729
wzdłuż którego powoli, przyczajony jak szpieg z Krainy Deszczowców skradałem się do punktu, nazwijmy go G :wink:

https://www.youtube.com/watch?v=-mln5WymoXM
Szukałem go i w poprzek, i w szerz, i…znalazłem! :mrgreen:
Puls przyśpieszony, serce wali jak oszalałe, ręce się trzęsą, jest!:
43730

coshoo
25-10-2017, 20:32
Fajne zwierzaki, ładnie uchwycone.

sir Bazyl
25-10-2017, 20:58
Po chwili pan jeleń położył się na trawie
43731
pozostawiając na czatach małżonkę
43732
Wkrótce okazało się, że ma ich więcej, gdyż kiedy gdzieś z lasu zaczęły dobiegać głosy dwóch osób, jeleń wstał, podszedł do linii drzew i zawołał: dziewczyny idziemy!:
43733
I poszły
43734
Jeszcze na moment zwierzaki przystanęły żeby rzucić mi ostatnie, pożegnalne spojrzenie
43735
i zniknęły za załomem grzbietu.

sir Bazyl
26-10-2017, 20:26
Uszczęśliwiony tym spotkaniem pognałem dalej i ja. Grzbiet powoli się kończył i pora było opuścić się w dolinę. Nim to nastąpiło przysiadłem na chwilę napić się wody. WODY! Kurka wodna – jak jakieś zwierzę, na co mi przyszło przez te antybiotyki! Siedzę sobie, popijam mineralkę i patrzę rozanielony w dal:
43743
Patrzę, patrzę i co widzę? Z lasu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w jednym momencie wybiega spore stado (co najmniej 19 szt):
43750
Jeleni naliczyłem dziewięć, ale te cztery udało się w miarę dobrze ściągnąć
43745
Po tej prezentacji, nasycony widokami i przeżyciami ruszyłem ku dolinie. Na jej terenie, wśród starych sadów
43746
Odnalazłem kopce po domach i piwnicach
43747
I w tym miejscu postanowiłem zatrzymać się na obiad i poobiednią sjestę
43748
Ponieważ uraz psychiczny po niegdysiejszej katastrofie lotniczej (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/3902-Chaszczem-si%C4%99-sztachn%C4%85%C4%87!-(-czyli-Bazyla-g%C5%82odne-kawa%C5%82ki-suto-omaszczone-cytatami-)?p=128195&viewfull=1#post128195) już mi przeszedł, zakupiłem nowy hamak :razz: i postanowiłem sprawdzić go choć przez chwilę na tym wyjeździe. W promieniach słońca omalże nie przysnąłem więc działa jak należy :-P
Po kilkudziesięciu minutach zwinąłem cały majdan i odnalezioną w lesie drogą ruszyłem z powrotem, równolegle do grzbietu, którym szedłem wcześniej.

uszatek_mis
27-10-2017, 13:03
Po chwili pan jeleń położył się na trawie

Ostatnio taki pan jeleń przeszedł mi majestatycznie, nie spiesząc się, przed maską auta w poprzek drogi w Smolniku (tym koło Lutowisk). Tak, więc uważajcie. Sarny też próbowały, nie mówiąc o lisach. Zero strat i zero ofiar.

sir Bazyl
28-10-2017, 18:29
Droga prosta jak strzała, utwardzona więc dość nużąca dla pieszego wędrowca. Rano wypatrzyłem boczny grzbiet, którym chciałem teraz wrócić żeby zamknąć pętlę i dostać się do samochodu. Tyle tylko, że z góry nie widać było dołu a teraz z dołu - góry a opadających stoków w kierunku doliny potoku, którą szedłem było kilka. Jakbym miał giepeesa to by mnie za rączkę poprowadził ale że nie miałem to musiałem sam podjąć decyzję, w którym miejscu zakręcić i rozpocząć wspinaczkę na grzbiet. Jakimś fartem udało mi się wybrać właściwy stok
43751
Podchodząc spotkałem moje dwie znajome z rana:
43752
Ja obserwowałem otoczenie ale byłem też przez nie podglądany
43753
Dotarłem do punktu zamknięcia mojej pętli, usiadłem na chwilę by się napawać na zaś okolicą
43754 43755 43756 43757
Kilka chwil później dotarłem do samochodu. Zresetowany, zadowolony, nasycony przeżyciami i widokami cieszyłem się, że rano podjąłem właściwą decyzję i wahnąłem się w dobrym kierunku :-P

Wędrówka trwała niecałe siedem godzin a przysporzyła mi moc pozytywnej energii, radości, spokoju ducha i dwóch ugryzień przez strzyżaki więc jak tu nie jechać i po co się wahać?!

coshoo
29-10-2017, 19:53
...i dwóch ugryzień przez strzyżaki...

Te strzyżaki to niezłe utrapienie. Pierwszy raz mnie to tak oblazło w tym roku, jakoś wcześniej tego nie spotykałem masowo.

Wojtek Pysz
30-10-2017, 07:14
W tym miejscu znajdowała się jakaś większa ostoja, gdyż oprócz jeleni można było dostrzec m.in. żurawie i bociany oraz barwne motyle
43677

Moje próby fotografowania zwierząt w górach kończą się zazwyczaj na tym przystanku;-)
Później wszystkie zwierzątka gdzieś się chowają albo szybko uciekają. Może oprócz biedronek:-)

sir Bazyl
01-11-2017, 17:31
Te strzyżaki to niezłe utrapienie. Pierwszy raz mnie to tak oblazło w tym roku, jakoś wcześniej tego nie spotykałem masowo.
Jakoś tak mam, że lgnie do mnie całe to robactwo. Pewnego razu przyniosłem na sobie sześć kleszczy ale na nie znalazłem skuteczny środek i już od dłuższego czasu mam spokój. Niestety na strzyżaki nic nie działa i często mam kilka ugryzień. Jedyny sposób to długie spodnie, obcisła koszulka z długimi rękawami i nakrycie głowy - tyle tylko, że weź i wytrzymaj w tym jak jest ciepło!


Moje próby fotografowania zwierząt w górach kończą się zazwyczaj na tym przystanku;-)
Później wszystkie zwierzątka gdzieś się chowają albo szybko uciekają. Może oprócz biedronek:-)
Też często mi zwiewają zanim wyjmę aparat ale ten rok jakoś wyjątkowo mi sprzyjał w spotkaniach ze zwierzętami a podczas tej przechadzki bardzo pomocny był wiatr i przyznam, że się odrobinę zawziąłem i mimo, iż opis podchodów to tylko kilka zdań, zajęło mi to ponad dwie godziny.

zbyszek1509
02-11-2017, 13:14
Jakoś tak mam, że lgnie do mnie całe to robactwo. Pewnego razu przyniosłem na sobie sześć kleszczy ale na nie znalazłem skuteczny środek i już od dłuższego czasu mam spokój. Niestety na strzyżaki nic nie działa i często mam kilka ugryzień. Jedyny sposób to długie spodnie, obcisła koszulka z długimi rękawami i nakrycie głowy - tyle tylko, że weź i wytrzymaj w tym jak jest ciepło!

Mam to samo, że kleszcze lgną do mnie wyjątkowo aktywnie. A w tym roku pobiłem życiowy rekord, gdy wyciągnąłem ich 10 sztuk po jednodniowej wycieczce rowerowej. Natomiast tzw. strzyżaki, czy jak je lokalni pasterze krów nazywają czarnobylki, zauważyłem, że ich aktywność zaczyna się od ok. 600 m n.p.m. w warunkach dużej wilgotności i przy braku wiatru. Najbardziej dokuczliwe są ich ugryzienia w owłosioną część głowy, gdyż swędzące guzki wielkości małego grochu, przyprawiają o wyjątkową aktywność ruchową :-(.



Też często mi zwiewają zanim wyjmę aparat ale ten rok jakoś wyjątkowo mi sprzyjał w spotkaniach ze zwierzętami a podczas tej przechadzki bardzo pomocny był wiatr i przyznam, że się odrobinę zawziąłem i mimo, iż opis podchodów to tylko kilka zdań, zajęło mi to ponad dwie godziny.

Nauczony przykrym doświadczeniem, noszę obecnie aparat na ramieniu i w pewnej gotowości. Pomimo tego i tak nie zawsze zdążę, aby zrobić ciekawe ujęcie. Tak było, gdy szedłem rano na Łopieninkę i przy wygaszonym wypale zobaczyłem pokrzykującego z siekierą w ręku pracownika. Zapytałem go, czy to na niedźwiedzia tak pokrzykuje, nie odpowiedział, na wilka, który gonił łanię. Uruchomiłem aparat i w tym momencie zapaliła się czerwona kontrolka o słabej baterii. W nadziei, że może czeka mnie kilka ciekawych ujęć, zacząłem wymieniać baterię i o zgrozo :-( pojawiła się łania a za nią wilk. A ja stałem z akumulatorkiem w ręku i tylko mogłem popatrzeć jak znikają pośród drzew. Jednak czasami szczęście dopisze i jeleń pięknie przypozuje.

43760