PDA

Zobacz pełną wersję : "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."



Petefijalkowski
06-01-2018, 10:17
Zmobilizowałem się wreszcie do napisania relacji, dawno tego nie robiłem...


https://www.youtube.com/watch?v=3LU93yQ8ygY&feature=youtu.be

Na początku października w bardzo wietrzny i deszczowy wieczór wyruszam na rowerze na dworzec kolejowy w Poznaniu. Początkowo zamierzałem dojechać autobusem, ale drogę już po paru minutach zagradza nam przewrócone przez wiatr drzewo... Dobra, spinam poślady i jadę w ulewie i przy silnym wietrze na dworzec. Niedługo mam się przekonać że nad Polskę właśnie przybył KSAWERY, jop jego mać...

O 22:30 rozkładam się z rowerem i karimatą w przedziale rowerowym (relacja do Przemyśla) i idę w kimę - mam świadomość że jakieś tam opóźnienie będzie....
44121
44122

Zapadam w przerywany komunikatami dworcowymi sen.

- - - Updated - - -

Budzę się o godz 5. Nie czuję żadnego ruchu pociągu. Stoimy na stacji. Na stacji Poznań Główny..... Idę do kierownika pociągu, okazuje się że jest masakra nad Polską, mój wyjazd staje pod znakiem zapytania... Biorę adnotację o niewykorzystanym bilecie i jadę do domu... Kładę się na godzinę, jem śniadanie, biję się z myślami. Mój misternie utkany plan i wymarzony jesienny wyjazd rowerowy w Karpaty Wschodnie - może się nie odbyć.

Wchodzę na neta, kombinuję czy są alternatywy busowe z Poznania w ciągu dnia. Kupuję bilet na godz 12 do Kołomyji i z niewielkim opóźnieniem o 13 mam już rower w lukach autokaru. Kierowcy odpaliłem dodatkowe 30zł za ten bagaż.

44123

Petefijalkowski
06-01-2018, 10:30
Rano patrzę nerwowo na zegarek, 7:00 7:15...7:35.... 7:47 wybiegam na dworcu w Kołomyji, wyciągam rower, składam koła, sprawdzam czy wszystko ok, ładuję na plecy plecak i gnam na żeleźnicki wogzal... Kupno biletu na Rachowoz i o 8:07 odjeżdżam cały szczęśliwy diselnym do Rachowa... Jadę a micha mi się cieszy - już wiem że najtrudniejsza część za mną, ok 12.30 bęę w Rachowiwe i będę panem swojego życia hehe, reszta będzie zależała tylko ode mnie. No dobra, jeszcze wizyta w Dilowem....

44124
44125
44126

jojo
06-01-2018, 13:07
https://www.youtube.com/watch?v=3LU93yQ8ygY&feature=youtu.be

Mądry Facet i bardzo charyzmatyczny - byłem na jego koncercie tylko raz
w Ustrzykach Górnych i to kilka dni przed śmiercią, wtedy z Kapelą Gogodzy Gański
(http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=7&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwj58J3vosPYAhXHEewKHa8WDBsQFghKMAY&url=http%3A%2F%2Fwww.kalambur.org%2Fstrona-glowna%2Farchiwum-apeli%2F54-kalaczakra.html&usg=AOvVaw0YROnC3gJbaqFwau4G5xzd)Robiłem kilka fotek i kręciłem filmiki. Myślę że to jedne z Jego ostatnich zdjęć (niecały rok minął).

44127 44128
Mogę fanom przesłać więcej jakby ktoś był zainteresowany.

Ale wracając do tematu
- dawaj dalej bo to rejon do którego jadę już ponad 20 lat i dojechać nie mogę
to przynajmniej z chęcią se poczytam :-D

Petefijalkowski
06-01-2018, 20:37
Potwierdzam... Fedot wywarł na mnie ogromne wrażenie... Pierwszy raz widziałem Go z PErkalabą jako wtedy nieznany mi zupełnie zespółna małej scenie na woodstocku, około roku 2006. Potem po latach Oleg Gnativ nawet proponował koncert na jednej z KArpackich Biesiad że przyjadą... Cena nie była wysoka (3,5k pln) ale wiadomo - nie mieliśmy takiego budżetu...

Tutaj po koncercie Gogodzy we Wrocławiu...
44129

Petefijalkowski
06-01-2018, 20:54
Dojeżdżam do Rachowa, po drodze mijam dolinę Prutu, przejazd przez tunele w rejonie Przełęczy JAbłonickiej, Jasinia, dalej dolina mocno zwęża się...
44130441314413244133

- - - Updated - - -

Jestem trochę zawiedziony że przez całą trasę Kołomyja - Rachów nie wsiadła ani jedna pani z pierożkami, no ale pani z siatkami handlująca wszystkim co możliwe chodzi w tę i we wtę. W końcu zbieram się na odwagę i przyznaję przed nią że zapomniałem ze sobą w góry łyżki. Że nożem trochę słabo mi będzie jeść zupę czy berbeluchę... Kupuję ostatecznie za 8UAH piękną plastikową łyżkę, trochę dużych rozmiarów, ale... No, swoje funkcje spełnia a ja mam pamiątkę teraz w domu.

44134

Petefijalkowski
06-01-2018, 21:21
W Rachowie udaję się zjeść obiad w lokalnej restauracji (50m na lewo od kościoła, w kierunku na Dilowe). Zamawiam barszcz, palmieni i kawę. Najpierw pani kelnerka przynosi zupę, parę minut odstępu, palmieni, zabiera obydwa talerze, następuje cisza... 5min mija... Myślę sobie - ja niekulturalny i nieobyty człowiek pewnie nie wiem że do kawy trzeba odczekać, zgodnie z restauracyjną sztuką... Po 10min zbieram się i nieśmiało pytam o kawę. AAAA Zapomniałam, przepraszam :) :) :) Wypijam na chybcika i ruszam rowerem na południe.

44135441364413744138

- - - Updated - - -

Do Dilowego dojeżdżam przy przepięknej pogodzie, mam mocne postanowienie na szybko załatwić formalności u żołnierzy i dać w góę. Wyjmuę wydrukowanego e-maila do Mukaczewa z prośbą o zezwolenie, daję - razem z paszportem. Otrzymuję wiadomość że mam wrócić za 30min i będzie gotowe. Młody żołnierz wraca za chwilę zanim zdążyłem odjechać do sklepu i podaje mi paszport: Chyba Pan zapomniał pieniędzy ze środka wyjąć. Faktycznie, zostawiłem przez przypadek 20UAH... Jadę do sklepu uzupełnić zapasy i napić się kawy. W trakcie pobytu pod sklepem mija mnie orszak weselny z 20aut :)
44139

- - - Updated - - -

Gdy wracam pod jednostkę wojskową zauważam bawiąca się ok 4letnią córeczkę jednego z żołnierzy i szybko podbiega do mnie do płotu i zaczyna wypytywać skąd jestem. Z Francji??? Nie. Z Anglii??? Nie, z Polszy :) Rozmawiamy ze sobą przez płot, pod czujnym okiem żołnierza z kałachem. Gdy wkrótce dostaję komplet dokumentów mała dziewczynka czuje się wyraźnie zawiedziona: "Ale dlaczego musisz jechać, masz zostać ze mną, pobawić się!" :) :)

No ale ja ruszam - w dolinę pod Popa Iwana Marmaroskiego.

44140441414414244143

Petefijalkowski
06-01-2018, 21:46
W dolinie spotykam parokrotnie wracających z gór grzybiarzy. Pieszo, na rowerze, na motorach, terenówką. Widać jest wysyp. Szczególne wrażenie na mnie robią panowie na motocyklach z workami jak od ziemniaków - pełnymi grzybów.

441464414744148

- - - Updated - - -

Dużo prowadzę pod górę rower, nie jest lekko. Właściwie to... często jest bardzo ciężko. No ale cóż... "nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności" hehe :) Pod wieczór docieram do Połoniny Lysica. Zastanawiam się jeszcze krótko czy osiąść na laurach i pakować się do bacówki (mała bacówka otwarta, w środku koza, z drewnem tak se, woda bardzo blisko) albo do chatki parkowej(otwarta, z drewnem zdecydowanie lepiej), czy na twardziela wchodzić na PIM i spać w śpiworze gdzieś tam w zagłębieniu i płachcie. Namiotu nie zabrałem. Decyduję dać sobie siana i wyspać się, zluzować... W końcu jest godzina 17, a ja trochę ponad dobę temu byłem w Poznaniu a teraz już sam w górach... Przepiękny zachód słońca. Na rozstaju zauważam tabliczkę z informacją że 3km dalej jest bania ruska. I faktycznie, potem z wierzchołków Popa zauważam wypasione gospodarstwo pasterskie i tam pewnie ona się znajduje.

Ja rozpalam w kozie, robię kolację i napawam się chwilą. Niby jestem sam, ale zasięg jest... Nawet zasięg neta... Zmienia się, zmienia... Już prawie po ciemku słyszę odgłosy jednej grupki turystów która próbuje znaleźć schronienie w tej większej chacie (jest jednak zamknięta). Myślę że ostatecznie nocują w chatce parkowej - tuż przy wejściu do lasu. Rano spotkam ich na podejściu. A raczej - będę widział.

44150
44151
44152
44153

jojo
06-01-2018, 21:58
PETE zazdroszczę Ci tych Twoich romantycznych rowerowych solówek po Karpatach UA.
U mnie już SKS nie pozwala chyba na takie fajne eskapady .... :-(

Petefijalkowski
06-01-2018, 22:10
To mój pierwszy raz na Popa Marmaroskiego, jakoś tak sobie wymyśliłem że to musi być albo rowerowo albo narciarsko. No a że drugi rok pod rząd tak wypada że zostaje mi urlop w pażdzierniku / listopadzie do wykorzystania, to padło na rower. Rok wcześniej zarąbałem się z kolegą w półmetrowym śniegu na 11listopada w Czarnohorze i Hryniawach... Tym razem udało się urwać miesiąc wcześniej, choć prognozy i tak sprawiały że rozglądałem się już nad jakimiś lotami na Kretę czy coś. Gut, pakuję się w na wierszynę, ciągnę rower, pcham, podnoszę. Przewidując co się będzie działo cały bagaż dałem na plecy, ściągnąłem z bagażnika. Tak mi lepiej. Mimo to klnę jak szewc i w myślach mówię sobie jaki ja głupi byłem że na 1900 z rowerem się pakuję i sprzętem biwakowym.

Widoki wynagradzają mi wiele. Ekipa z Karu Kret dobę później już nie miała tak fajnie ;)

44156

- - - Updated - - -

Wiele razy marzyłem o Popie Marmaroskim. Teraz napawam się podejściem i trawersem przez te wszystkie wierzchołki. Obfotografuję Michajłka i Farkaula, oglądam kotły pod PIM, ścieżkę dla owiec prowadzącą na tereny wypasowe w kolejnym kotle... Jestem w raju. W dole widzę 5 turystów, ale jak mnie nie dogonią na podejściu to już potem mnie nie zobaczą hehe - w końcu po to zabrałem dwa kółka.

441584415944160

- - - Updated - - -


PETE zazdroszczę Ci tych Twoich romantycznych rowerowych solówek po Karpatach UA.
U mnie już SKS nie pozwala chyba na takie fajne eskapady .... :-(

JOJO, jak zobaczysz w dalszej części relacji wcale nie trzeba pakować się na PIM żeby mieć też ekstra przygody i odczucie "wow" :) Także wiesz... Wszystko zależy od podejścia )

Petefijalkowski
07-01-2018, 09:19
Zejśćie z Popa do podnóża gdzie się zaczyna droga graniczna to koszmar, stromo, wąska ścieżka, no, dodatkowo gubię gdzieś tam tylny błotnik... Od podnóża zaczynam jechać w kierunku Stoha, obserwując co jakiś czas za sobą ogrom masywu PIM. Byłem pod wrażeniem ilości małych staji po stronie rumuńskiej w bardzo niedostępnych miejscach, gdzieś tam wkomponowanych w stok... Odcinek PIM - Stoh zapamiętam jako... dość trudny (sporo podejść z rowerem), no i ... szczerze mówiąc trochę nudny dla mnie :) Piękne góry - to oczywiste, natomiast na samej drodze granicznej niewiele się ciekawego działo. Może wpływ na to miała moja bardzo słaba znajomość co jest po drodze - po prostu parłem do przodu. Ok - po prawej bliźniaki, po lewej masyw Czarnohory, jedna chatka wojska granicznego przy szlaku. Szczerze mówiąc to cieszyłem się zbliżając do Stoha i oczywiście stresowałem czy nie każą mi zjeżdżać na dół do Szybenego po zezwolenie na dalszą część wyjazdu..

44161
44162
44163

Petefijalkowski
07-01-2018, 09:29
W trakcie tego dnia spotkałem dwóćh rumuńskich grzybiarzy ale tylko wymieniliśmy Buena Ziła, jakoś nie wykazali chęci pogadania. A następnie w budce pod Stohem samotny znudzony ukraiński pogranicznik... Rok temu w listopadzie dyżurowało tam trzech plus pies. Jak się potem przekonałem - najprawdopodobniej normalna obsada tego punktu do jeden żołnierz, a dwóch pozostałych było pewnie na tygodniowym obchodzie po granicy wg ustalonej marszruty.

Na godz 18 docieram do Staji na Kiernicznym. Nie chce mi się rozpalać w piecu, robię obchód chaty, znajduję butelki z wodą z których skwapliwie korzystam bo sama staja nie ma źródłą bezpośrednio przy sobie. Albo nie znalazłem...

Dostrzegam parę ciekawych artefaktów oraz ciasteczka herbatniki z przydziału pograniczników - widocznie dzielą się z pasterzami w zamian z mleko ser :)
44164
44165
44166
44167
44168
44169

Petefijalkowski
07-01-2018, 09:41
Idę spać, choć nie ukrywam trochę się stresuję czy moja czołówka gdy chodziłem "na stronę" nie zwabi pograniczników z sąsiadującego Ruskiego Diłu. W nocy budzę się parokrotnie, coś wiatr mocno wieje, a nad ranem zaczyna padać. Ekstra - myślę. Na rowerze to jest właśnie to czego najbardziej pragnę, blee... Rankiem pada umiarkowany deszcz... Ubieram ciężką artylerię, w tym spodnie przeciwdeszczowe, ale szybko - po ok 1km okazuje się że to za dużo, nie ma aż tak niskiej temperatury i się szybko zapocam. Zdejmuję i jadę tego dnia na umiarkowanego mokrego rowerowego człowieka. W sumie - nie wiem gdzie dojadę, gdzie będę nocował.. Jedna opcja w myślach to Połonina Bałtagul, ale zastanawiam się czy nie za blisko. JAk się potem okaże po prostu nie chcę już zostawać pzremoczony na grzbiecie granicznym i cisnę do nocy by być w dolinie..

Jadę drogą graniczną, coś tam śniegowo-deszczowego zaczyna padać. Robię zdjęcia jaki to nie jestem hard hehe że w takich warunkach, nawet zatrzymuję się na chwilę by poszukać słupa którego znalazł 3lata wcześniej PAweł Pontek z synami. Ale szybko widzę po terenie i dużych trawach że nie mam szans znaleźć go nie znając dokładnej lokalizacji. Odpuszczam, wracam z podkulonym ogonem do roweru i... już przemoczonymi na maksa butami, chlupie... W butach chlupie, mimo że mam normalne trekingowe. A przed wyjazdem zastanawiałem się czy brać trekingi czy terenowe do biegania... Jak dobrze że zdecydowałem się na cięższą wersję :)

441704417144172

sir Bazyl
07-01-2018, 10:29
... Byłem pod wrażeniem ilości małych staji po stronie rumuńskiej w bardzo niedostępnych miejscach, gdzieś tam wkomponowanych w stok...
Jedyny raz w życiu słyszałem trembitę właśnie w tych rejonach. Samo wspomnienie powoduje przyjemne ciarki na plecach :)

Odcinek PIM - Stoh zapamiętam jako... dość trudny (sporo podejść z rowerem), no i ... szczerze mówiąc trochę nudny dla mnie :)
Nie bluźnij Szaleńcze ;)

Piękne góry - to oczywiste,
Dobrze, że to dodałeś :grin:


.. jedna chatka wojska granicznego przy szlaku. Szczerze mówiąc to cieszyłem się zbliżając do Stoha i oczywiście stresowałem czy nie każą mi zjeżdżać na dół do Szybenego po zezwolenie na dalszą część wyjazdu..
Ja byłem tam ze znajomymi kilka lat temu ale od strony Rumunii i nie było widać żadnego posterunku po stronie UA. Trochę się wtedy przedzieraliśmy przez jałowce na pasie granicznym a trochę nielegalnie korzystaliśmy z ukraińskiej drogi granicznej. Z tego co pamiętam, to droga ta przed Stohem uciekała gdzieś w las szerokim trawersem więc to pewnie gdzieś tam jest ukryta ta chatka wojska?

Podziwiam, gratuluję i życzę zapału, sił, samozaparcia i zdrowia do kolejnych setek karpackich wyryp!

qubutek71
07-01-2018, 12:25
Odcinek PIM - Stoh zapamiętam jako... dość trudny (sporo podejść z rowerem), no i ... szczerze mówiąc trochę nudny dla mnie :)

Z gustami się nie dyskutuje ale nie tylko dla Ciebie :) Pomijając fakt, że widoki z PIM są przecudne, to na samym paśmie granicznym nuuuuuda!!! Widokowo mizernie...nie licząc krótkiego odcinka Mieżypotoki-Nieneska...zapewne bo śnieg z deszczem i mgła generalnie nie ułatwiają obserwacji ;) Jeszcze pal licho jak szybko przejedziesz rowerem ale weź idź tamtędy ze dwa dni. Jeden z naprawdę nielicznych szlaków w ukraińskich Karpatach, który należy przejść ale już wracać nie ma najmniejszego sensu. Tylko doborowa "kompanija" i wyśmienity humor wspomagany perlage pomogą przetrwać taką wycieczkę :)

jojo
07-01-2018, 12:54
Z tego co pamiętam, to droga ta przed Stohem uciekała gdzieś w las szerokim trawersem więc to pewnie gdzieś tam jest ukryta ta chatka wojska?
Dokładnie tak Bazyl jak piszesz , stoi przy trawersie, dokładnie pod szczytem Stoha. Widok z chatki na teren mają wyśmienity - mysz się nie prześliżnie.
Nam w czerwcu ub. r. też się nie udało, a kwitów żadnych nie mieliśmy - ale mieliśmy papieroski Wojtusia, płyny w plecaku i zrobiła się miła pogawędka z młodszym oficyjerem.....
Okolica przepiękna.

jojo
07-01-2018, 13:48
Ale fajny łykend - całą sobotę i niedziele jestem w ulubionych Ukraińskich i Rumuńskich Karpatach nie ruszając prawie tyłka z sofy.
Dzięki PETE za relację. Bo piszę i wklejam fotki z naszej Czarnohory z przed tygodnia,
a zaraz potem czytam jak daleko Masz jeszcze do PERKAŁAB-a(y).

Petefijalkowski
20-01-2018, 08:51
Przepraszam, pochłonęła mnie praca...

Krótko przed Budyjowską jadąc drogą zauważam po lewej stronie leciutko w dół małą kapliczkę. Zjeżdżam - by obejrzeć. Jakie moje zaskoczenie było i dziw w oczach że dosłownie 5m przez kapliczką zauważam pod stojącym obok świerczkiem - dwóch pograniczników spokojnie palących fajki. Skubani tak ładnie na zielono ubrani, a ja skupiłem się na kapliczce - dlatego niemalże na nich wpadłem :) Okazuje się że są na 7dniowym patrolu i mają chodzić i sprawdzać, po wyznaczonej trasie. Są bardzo otwarci, zapraszają mnie do budki "na Banuszy" - 10min stąd. Zagrzejemy czaju, zjemy tuszonkę, napijemy się - mówią. Zaproszenie przyjmuję bez wahania zwłaszcza że na dworze.. no, pi..dzi złem :( Dochodzimy do chatki, klasycznie "Ty dasz komuś coś, Ty dostaniesz coś czego nie możesz mięc" Ja daję im kawę, sam dostaję tuszonkę którą podgrzewają na kozie. Dzielę się białą podpałką, oni wyciągają flaszkę i pijemy... Dla takich momentów na końcu świata warto się pakować w te tereny. Będę takie sytuacje dłuuugo wspominał...

Proponują mi żebym zjechał z nimi do klauzy Łostuń, tam będą nocować. No ale mi nie po drodze... Żegnam się z nimi, paszportu nawet nie oglądają. Walimy ze sobą "miśka" na koniec....

44250

Petefijalkowski
20-01-2018, 09:06
Ok 10:30 ruszam dalej, mając w głowie "spokojnie Piotrek, daj ujść alkoholowi w powietrze" :) Zjazd z Banuszy bardzo czujny, bo dość stromy oraz zaśnieżony. Kolejny raz mijam Czywczyna... Kolejny raz na granicy, a ja nie wchodzę na niego. To już... 3 raz. Wybiorę się chyba z córką z typowo celem "Czywczyn" :) Na trawersie Suligula wreszcie się odsłania Czywczyn w zmrożonych barwach, teraz trochę żałuję...
44251
Na Popadię wchodzę przemaczając się do reszty - chcę sprawdzić czy po 3,5roku nadal leży tam słupek... No, nie leży. Tego w sumie się spodziewałem. Obecność tuż pod Popadią bazy parku daje klarowne wytłumaczenie.

coshoo
20-01-2018, 11:58
Świetna wędrówka. Ależ mnie już skręca z tęsknoty za Karpatami Wschodnimi...

qubutek71
20-01-2018, 21:41
Kolejny raz na granicy, a ja nie wchodzę na niego. To już... 3 raz.


O widzisz ja też już trzy razy od Czywczyna się odbiłem...czas więc połączyć siły :)

Petefijalkowski
21-01-2018, 12:38
Pod Popadią post parku wygląda na niezaludniony w tym momencie, ale widać świeże ślady terenówki, więc jakiś ruch jednak jest. Fajne miejsce na zimowe zanocowanie myślę sobie. Nic, jadę dalej, rzeczywistość drogi granicznej, mocno zamglonej, z wieloma wielkimi kałużami towarzyszy mi przez całe Czywczyny..

442524425344254

- - - Updated - - -

Nic się nie dzieje... Mija kilometr za kilometrem, pamiętam że od Stoha do Palenicy jest ok 50km, to nadaje mi rytm i wyczucie ile mniej więcej mam za sobą. Już raz jechałem rowerem tędy, tyle że w piękny dzień końca lata, w drugą stronę. Z tamtego wyjazdu wyszło 10 słupków na zdjęciach, już ich nie ma... Nawet nie wchodzę w Luston, po publikacjach w Płaju i informacjach od znajomych wiem że nie ma sensu. Zjazd na Przełęcz Łostuńską zasługuje na mocne udo i psychę. Myślę sobie - super - tyle że już widzę co mnie czeka po drugiej stronie, jakie podejście z wypychem roweru. Na Przełęczy Łostuńskiej ogromne wykroty, średnio sobie wyobrażam przejechanie tutaj czymkolwiek poza czołgiem :)

442554425644257

P_A_B_L_O
14-05-2018, 12:32
Pete - dla takich chwil warto żyć!

PABLO

Petefijalkowski
14-05-2018, 21:48
Wyłania się Torojaga, mnie czeka ciężki podejście. Ale po prostu krok za krokiem daję do góry. Po osiągnięciu okolic Pirie robię kolejną głupotę - idę w 2,5metrową kosówkę mokrą od deszczu i śniegu by zobaczyć za słupkami. Po 10minutach podkulam ogon i wracam już zupełnie mokry do roweru. JAkoś w tym momencie wiedziałem że chcę koniecznie zjechać do cywilizacji, kolejna nocka na grzbiecie (nie mam namiotu, plan był spanie po chatkach, ew. płachta awaryjnie) nie byłaby ok. Mijam Purul, Komanową, Palenicę... Majaczy się Hnitessa, ale już nie chcę przeginać pały i iść tam dla samego pójścia. Szybko liczę... Na Palenicy jestem po raz... szósty, na Hnitessie byłem trzy razy. To magiczne miejsce, rejon od wielu lat opanowało moje zainteresowania karpackie. Nie do końca potrafię wytłumaczyć co mną kieruję gdy tu kolejny raz zmierzam.

Nic, szykuję się na zjazd, cieszę się na niego, jechałem 8lat wcześniej na nartach w dół. Poprawiam ekwipunek, dopinam plecak i zaczynam. Na początku buzia mi się śmieje szeroko....

44544445454454644547

- - - Updated - - -

445484454944550


https://www.youtube.com/watch?v=tfOgiqikXGw&feature=youtu.be

Petefijalkowski
14-05-2018, 22:01
Widać pięknie cielsko KReczeli, a po lewej stronie Pamir :)

4455144552445534455444555

- - - Updated - - -

Zjazd jest.... BARDZO trudny. Były momenty gdy ze względu na nachylenie terenu oraz luźne podłoże prowadziłem (ok 100m łącznie myślę), ale dużo więcej było pokonywanych po prostu ze spiętymi pośladami, na stresie i zastanawianiu się czy hamulce to wszystko udźwigną. Dupa w tył za siodełko, spręż i jechane. Generalnie górna część jest spoko i dopóki się nie wjedzie do lasu jest lajcik, potem coraz gorzej. Pozwolę sobie wykorzystać zdjęcie JanioBksopa z naprzeciwka, z Czarnego DIłu:

44556

A tu parę zdjęć ze zjazdu. Szkoda że nie miałem kamerki go pro na kierownicy na wyjeździe :( Kolega mnie potem opitolił że się nie zgłosiłem...

445574455844559

Petefijalkowski
14-05-2018, 22:14
Ze godzin w któych robiłem zdjęcia wynika że zjazd zajął ok 25-30min. Na dole wyłania się zastawa wojska pogranicznego. Ile czasu minęło od pierwszego razu i jak odmienne mną targały wtedy i teraz emocje... W styczniu 2010 o godz 18 po ciemku niemalże potrzebowałem pieluchy wchodząc na teren jednostki po ciemku, pod płotem z nartami, korytem potoku.... Teraz w miarę wyluzowany, podchodzi młody żołnierz, wiedzie mnie do dziury w płocie bo nie chce Mu się iść po klucze do bramy i niedługo jestem przy zabudowaniach. Dobra, krótka spowiedź a potem idę do komandira. No, tak lekko to nie jest. Komandir jest służbistą, dostaję pouczenie że powinienem się najpierw u Niego zameldować, że on nic nie wie że ja tam byłem itp itd. No ale po 15minutach rozmowy i załatwieniu wszystkich formalności ( w tym kasowaniu zdjęć z telefonu gdzie widoczne są zasieki granicy, droga graniczna itp - wnioski wyciągnijcie sami co robić na przyszłość) zaprasza na obiad.

Klasa! Jestem po raz drugi w środku u nich, poprzednio nocowałem zimą. Dostaję pyszny dwudaniowy obiad, rozmawiamy, kawka, jabłko na drogę.. Siedzi z nami jakaś szara eminencja zastawy, w końcu wychodzi przy rozmowie "No, tak, szedłem sobie na patrolu i nagle patrzę pam! A tu jakiś wielki słup. No to poszliśmy z chłopakami i go wynieśliśmy". Tym samym poznałem człowieka który przyczynił się do ściągnięcia z granicy ostatniego głównego słupa polsko-rumuńskiego....

Po niecałej godzinie ruszam dalej.

Petefijalkowski
14-05-2018, 22:40
Mam stąd 7km do PErkalaby i 15km do Niżnego Jałowca. Po drodze zjawiskowy zachód słońca... Przekraczanie 4krotnie rzekę PErkalab, chlupie mi aż po gatki... Najlepszą akcję zrobiłem z prawego brzegu PErkalabu przed klauzą przejechałem rowerem na lewy, bo tak mi się wydawało że jeżdżą terenówkami... Ta... za chwilę szedłęm w drugą stronę przez wodę... Plan jest taki by dojechać do Jałowca i znaleźć nocleg. No tak, ale gdzieś z tyłu głowy mam jak Taras mi mówił "w tym rejonie mieszkają dziwni ludzie". Dawno temu na rowerach mieliśmy problem z noclegiem w Werchnim Jałowcu. Ja z Michałem nie mogliśmy złapać nawet płatnej podwózki zimą do Szepitu... Coś w tym jest.. Rzeczy nie ułątwia że jest już prawie 20.... Ciemno... Ja zmoczony. Pytam parokrotnie, także w leśnictwie, ale nie "nie mają wolnych pokoi" a wielki budynek że hej... W końcu ktoś mi podpowiada żebym się wrócił i faktycznie znajduję "agroturystykę" Dostaję kolację i zmęczony padam... W nocy lekki mróz,... Chatka choć bardzo ładna, nie jest ogrzewana. Jak dobrze że zabrałem śpiwór puchowy...

44560445614456244563
44564445654456644567

Petefijalkowski
14-05-2018, 22:45
No i teraz hicior na zamknięcie tego pięknego dnia. Zrobiłem ok 70km, od staji na Kiernicznym do Niżnego Jałowca, mam fajny nocleg i... nawet ciepłą wodę! PACZAJCIE PAŃSTWO JAK SIĘ WYPOCZYWA W JAŁOWICZORZE :) :) :) :) :)

44568445694457044571

Proszę nie regulować radioodbiorników :) To prawda :) Podaję namiar telefoniczny:0380676073362

- - - Updated - - -


Pete - dla takich chwil warto żyć!

PABLO

Nie inaczej Pablo!!! Dzięki za zmotywowanie mnie do podciągnięcia opowieści. Został jeszcze jeden dzień, przepiękny choć dolinny do opowieści. Ale to już nie dziś...

jojo
15-05-2018, 06:42
PETE a w Perkalabie takiej wypasionej kabiny prysznicowej nie namierzyłeś - bo się wybieram i bym się wykąpał :smile:.

Petefijalkowski
15-05-2018, 08:28
PETE a w Perkalabie takiej wypasionej kabiny prysznicowej nie namierzyłeś - bo się wybieram i bym się wykąpał :smile:.

No nie nie, ale na Prelucznym w staji od tego sezonu dziala turystyczny pritulek, gdzie maja prysznic zewnetrzny turzstyczny z duza beczka nad nim. Moze tam sprobujesz? :)

Petefijalkowski
15-05-2018, 21:34
Wtorek czyli czwarty dzień wyjazdu zaczynam dość wcześnie od niemiłej niespodzianki. Wczorajsze harce z Perkalabem i parokrotnym przekraczaniem, nocny przymrozek...i... mój rower jest cału oblodzony!
Łańcuch ani drgnie... NO nic, to nabieram ciepłej wody z łazienki i polewam go obficie tam gdzie trzeba :) Wiem wiem, nie powinienem, ale co miałem robić...

Ruszam przed siebie w pięknej pogodzie, świadom że po raz drugi dolina całego Białego Czeremoszu od połączenia potoków Sarata i Perkalab po Usteriki będzie dla mnie super doznaniem estetycznym, a może i przygodowym...

44584445854458644587

Na głównym skrzyżowaniu (hehe) w Jałowcu mija mnie żiguli, a ja ruszam w dół bez śniadania. Nie miałem już nic sensownego na śniadanie żeby gotować albo raczej byłem wybredny. Dobra, kupię w sklepie w Jałowcu... Zamknięty.. Kit, trochę wody, jakiś batonik, jedziemy. Przecież to nie góry już - dojadę za 10-15km do jakiegoś sklepu. No i ta sytuacja prowadzi mnie do pierwszej atrakcji tego dnia, ale powoli...

Zaraz za Jałowcem podjazd na wysoki trawers na Białym Czeremoszem, a następnie mijam klauzę Marien a raczej jej pozostałości.
445894459044588445914459244593

https://www.youtube.com/watch?v=FpvLzscfk8I&feature=youtu.be

Petefijalkowski
21-05-2018, 07:03
Wkrótce potem mijam małe gospodarstwo z ciekawostką - świnio/dzikobicie musiało nastąpić dopiero co, "guziec" zwisa głową w dół, chyba mu niewygodnie..
4464144642

W dolinie Białego Czeremoszu okazuje się że mamy bardzo dużą mniejszość polską, reprezentowane przez liczne (spotkałem 10sztuk) auta na polskich blacach :) Za pierwszym razem (terenówka) nawet się nabrałem i zatrzymałem kierowcę pogadać gdzie jedzie. No.... oczywiście to Ukraińcy :)
446434464444645

Petefijalkowski
21-05-2018, 21:00
O 9:30 docieram do Hołoszyny, przekraczam most i zajeżdżam do pierwszego maleńkiego sklepiku. Zamknięty, ale wiadomo - trzeba pójść do któregoś gospodarstwa obok i poprosić o otworzenie. Idę i po chwili schodzę w dół z małego wzgórza z gospodynią i sklepową. Rozmowa, mówię że jeszcze nie jadłem śniadania i coś bardziej treściwego by mi sprzedała, chleb itp. "A skoro Pan nie jadł jeszcze śniadania to zapraszam do mnie do kuchni letniej na barszcz, właśnie zagrzałam" :) :) :) No i 5min później jem barszcz, na drugie danie huculskie gołąbki (hołubce?) no i ... wyjmuje flaszkę. Nie wypada nie wypić, więc walimy po jednym. Walimy po drugim. Po trzecim odmawiam już dalszych :) Próbuję się ratować że daleka droga, że rower itp.... Gospodyni daruje mi, za to jeszcze kawka i pokazuje doglądaną przez męża suszarnię w której suszą się jabłka właśnie... Lekko skołowany naciskam na pedały roweru i ruszam dalej... Jest mi dobrze.
446464464744648446494465044651]44652

jojo
21-05-2018, 22:48
Jest mi dobrze
Pate - jak byś nie odmówił - byłoby Ci pewnie jeszcze lepiej ;)

Petefijalkowski
23-05-2018, 06:25
Jojo - na pewno :) I urlop bym sobie wydłużył, kurczę, następnym razem muszę lepiej pomyśleć :)

Tymczasem pedałuję dalej, kolejne kilometry - pewnie z 15km do Hryniawy, po drodze jeszcze żłobek/przedszkole w budynku gdzie był sklep w Białej Riczce i trochę foto ukazujących piękno doliny.

446564465744658446594466044661

Petefijalkowski
23-05-2018, 06:38
W Hryniawie zdziwienie bo odnowiono "stację benzynową" oraz tuż obok jest sala królestwa świadków Jehowy(nie myślałem że w Hryniawie na deep huzulia znajdę taką salę)

4466244663

Trafiam też na przejazd przez most autobusu do PRobijnej :)
https://youtu.be/H2KxhfQ4ugY

Petefijalkowski
28-05-2018, 22:18
A za chwilę już wjeżdżam do...

44677

Spotyka mnie tu przygoda z typu które najbardziej lubię - czyli nieoczekiwana. Nieświadom kto się kryje w budynku i muzeum szkoły w JAbłunicy wchodzę nieśmiało na pięterko

44678

I za chwilę już pukam do Pana Iwana Droniaka... Następna godzina była po prostu magiczna. Od rozmów o kinematografii, przez stare granice, Dowboszu, chowanie broni palnej w książce aż po picie wina w sekretariacie szkoły...

44679446804468144682446834468444685

Po pokazaniu mi malowidła na 300lecie Jabłunicy które to święto odbyć się miało za parę dni oraz już częsciowo wysprzątanej salki kinowo-estradowej lądujemy w przedsionku sali / sekretariacie szkoły. Wjeżdża kawa, PAn Iwan mówi do zajmujących się organizacją święta nauczycielek że coś słodkiego, oraz wina byśmy się napili... No i po paru minutach pijemy wino, telefony się urywają bo coś tam trzeba jeszcze dograć itp. Trudno oddać nastrój serdeczności oraz zrozumienia który tam przeżyłem. Było pięknie.

Na koniec Pan Iwan odprowadza mnie do mojego bicykla, dostaję jeszcze ciastka na drogę i przytula mnie po męsku na pożegnanie...

44686

- - - Updated - - -

Jest 13:45 a ja już tyle miłych chwil przeżyłem. Nic, wiem że plan jest jeszcze dość daleki na dziś - oraz że czeka mnie mordęga podjazdu na Kriwopilskij Perewal.... Ruszam...

Petefijalkowski
28-05-2018, 22:41
Dalsza droga aż do Mostu w Usterikach nie obfituje w jakieś szczególne wydarzenia, zatrzymuję się jeszcze w sklepie żeby napoić się czymś innym niż alko i jadę...

446874468844689446904469144692

Gryf
29-05-2018, 10:48
Piotrze zacna i godna naśladowania wyprawa. Jeśli tylko uda mi się wytrzasnąć odpowiednio dużą i trwałą ramę na 120 kg konia to zamierzam powtórzyć twój wyczyn.

Petefijalkowski
31-05-2018, 21:11
Wkrótce po przekroczeniu mostu na Czarnym Czeremoszu zaczęła się gehenna rowerzysty. Krótko mówiąc remontowali drogę i przez parę kilometrów z nielicznymi przerwami były kamienie pod utwardzenie... Masakra. KOmbinowałem jak się dało, ale były też setki metrów gdzie prowadziłem rower. Tam gdzie mogłem jechać kląłem na czym świat stoi i zastanawiałem się kiedy przebije mi się opona, tfu tfu...

44706

W Jaseniowie zajeżdżam do Jarka Zeleńczuka na super obiad i rozmowy o starej granicy, oprowadza mnie po swoim muzeum Huculszczyzny, pokazujemy sobie nawzajem na telefonie przeróżne materiały które mamy. On coś ma, ja coś ma - mija godzina. Żegnamy się, mam ok 40km do Worochty. Proponuje że mnie podwiezie autem, bo już 17:30, ale nie chcę być balastem więc sam kontynuuję podróż. Czuję już zmęczenie i trinkowanie z poznanymi dziś ludźmi, a tu jeszcze podjazd na Kriwopilskij Perewal. Zdobywam go ok 21. Jechałem już trzeci raz rowerem przez tę przełęcz i za każdym razem myli mnie zakręty lewo prawo lewo "to już tuż tuż..." Takiego wała - dopiero przedsionek do ostatecznego podjazdu...

Na przełęczy dziwna sytuacja - wychodzą z gospodarstwa dwie kobiety z dzieckiem, czekają na autobus. Autobus przejeżdża bez zatrzymania. Ruszają z małym dzieckiem przed siebie w dół w kierunku Worochty, nieszczególnie przejęły się sytuacją. Ja coś tam zjadam z zapasów, pociągam ostatnie łyki coli kupionej w Ilciach i rura w dół. Po 25min jestem w Worochcie. Idę coś zjeść, kupuję bilet na plackartę, składam rower do plandeki i czekam drzemiąc na ławce na pociąg do Lwowa. Gdy już wsiadam pośrodku nocy rozbieram się i padam wyczerpany na pościel... Ale wygoooodaaa.... Super :)

447004470144702447034470444705

4469844699

Petefijalkowski
03-06-2018, 21:25
Rano dojeżdżam do Lwowa, składam rower, bagaże do przechowalni (do szafki) i jadę na szybkie śniadanie do Tarasa. Specjalnie później poszedł do pracy by się ze mną zobaczyć. Wychodząc dostaję jeszcze na drogę pyszne naleśniki z serem. Pijemy kawę, krótko rozmawiamy i czas zakończyć tę krótką wizytę :( Objeżdżam jeszcze centrum miasta, kupuję bilety na Intercity Huyndaya do Przemyśla (ok 2,5h) i zmierzam do domu... Dziękuję wszystkim którzy dobrnęli do tego momentu relacji pisanej przez pół roku :)

4470944710447114471244713447144471544716

- - - Updated - - -

Trasa:

44717

https://www.endomondo.com/users/7935358/workouts/1016838663

bartolomeo
03-06-2018, 22:48
Imponująca trasa i kapitalna relacja!

coshoo
04-06-2018, 17:58
Czapki z głów. Od dawna mi się marzy górska wyrypa na rowerze tylko jakoś nigdy nie wyszła do tej pory :D

jojo
04-06-2018, 18:55
A ja chciałbym kiedyś chociaż kawałeczki tej fajowej trasy Pete-a zrobić - rowerem, pieszkom - nie ma znaczenia.
Marzenia odżyły.
Bardzo fajna relacja. Dzięki Pete.

Sroka
04-06-2018, 21:13
czekałem na dalszy ciąg relacji i wielkie dzięki za to a poza tym to serdecznie zazdroszczę,gratuluję i żałuję, że jakoś ciężko samemu tam wybrać się , pozdrawiam