PDA

Zobacz pełną wersję : Mieszkańcy Bieszczad w powstaniu 1863 r.



Stały Bywalec
19-11-2003, 16:28
140 lat temu trwało jeszcze powstanie styczniowe.
140 lat to dużo, czy mało ? Dwa „przeciętnie długie” ludzkie życia (2 x 70). Jakaś wielokrotność obecnego wieku uczestników naszego forum.
Moja matka (78 lat) w dzieciństwie widywała żywych uczestników powstania 1863 r., honorowanych w sędziwym wieku odznaczeniami i awansami wojskowymi. Prasa zamieszczała ich zdjęcia, oni udzielali wywiadów, pozowali do fotografii w mundurach, itp. Było już ich wtedy (w latach 30-tych ub. wieku) b. mało.
Jeden z dziadków matki za uczestnictwo w powstaniu styczniowym „powędrował” na Syberię. Zachowana wieść familijna głosi, że wrócił po zakończeniu zesłania do domu rodzinnego w Milanówku w wigilię w roku 189...(?) i ... umarł przy stole wigilijnym.
Każdy z Was, gdyby poszperał w pamięci, popytał rodziców, dziadków, itd., zapewne też odkryłby podobne przekazy rodzinne.

Skąd naszła mnie ta „powstańcza” refleksja ? Ano stąd, że przeczytałem artykuł p. Macieja Augustyna pt. „Mieszkańcy Bieszczadów w powstaniu styczniowym” (str. 134 - 173 „Bieszczad” r. 1999, Rocznik Towarzystwa Opieki nad Zabytkami - Oddziału Bieszczadzkiego). Skonfrontowałem treść artykułu z własnymi obserwacjami z włóczęgi bieszczadzkiej. Na cmentarzu w Dźwiniaczu Grn. widziałem grób śp. Józefa Sikorskiego z napisem, iż spoczywa tam b. powstaniec styczniowy. Żył w latach 1841 - 1922. Teraz w ww. artykule znalazłem potwierdzenie tego faktu: (cyt.) „Józef Sikorski. Urodził się w Tarnawie Wyżnej w rodzinie drobnoszlacheckiej w 1841 r. Walczył w powstaniu w 1863 r. Doczekał niepodległej Polski, zmarł w 1923 r. Pochowano go na cmentarzu w Dźwiniaczu Górnym.” A więc mała niezgodność co do roku śmierci. Na tablicy nagrobnej napisano rok 1922, a p. M. Augustyn podaje rok 1923. Ale czy to ma obecnie jeszcze jakieś znaczenie ?

Wiadomo, że powstanie styczniowe nie objęło Galicji. Ale Polacy stamtąd dość licznie zasilili szeregi walczących w tzw. Królestwie Polskim, przygotowali też dla nich zaplecze logistyczne (dostawy broni, amunicji, lekarstw), pielęgnowali rannych.
Trochę Polaków mieszkało również na wsiach bieszczadzkich. W zasadzie cała tamtejsza warstwa szlachecka była od pokoleń polska lub spolonizowana (co na jedno wychodzi). Rusinami byli chłopi. Nowo powstająca w tych czasach inteligencja ruska koncentrowała się wokół cerkwi i szkół tworzonych za przyzwoleniem administracji austriackiej.
Natomiast pałace, dwory, dworki i zaścianki szlacheckie były ostoją polskości. No i dały swój upust krwi także w 1863 r.

W owym 40-to stronicowym artykule p. M. Augustyna można znaleźć dużo nazwisk - w układzie alfabetycznym nazw miejscowości, z których pochodzili, lub w których zamieszkali później, powstańcy 1863 r.
Jeszcze 2 przykłady:
„Apolinary Staszewski (Julian Zachiewicz). Urodzony w 1843 r. w Kalnicy. W 1863 r. przerwał studia i służył w oddziałach D. Czachowskiego i J. Wysockiego pod nazwiskiem Juliana Zachiewicza. Po powstaniu nauczyciel w Dynowie, Samborze. Później był kierownikiem szkół ludowych.”
(...)
„Kapitan Aleksander Uhysz h. Cholewa. Urodził się w 1833 r., syn Józefa - właściciela majątku Ostrobóż w Ziemi Bełskiej. Był oficerem w armii austriackiej. Walczył w 1863 r. początkowo jako szeregowy, później sierżant i w końcu kapitan wojsk polskich w oddziałach Czachowskiego i Zapałowicza. (...) Po powstaniu osiadł w majątku Krywe nad Sanem. Zasłynął jako literat, poeta, gawędziarz (pseudonim literacki Symplicius Gawin). Był jednym z najlepszych myśliwych w Galicji. (...) Pod koniec życia zamieszkał we Lwowie, gdzie zmarł 11.09.1890 r. i został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim”.

W tym numerze „Bieszczadu” można znaleźć również inne interesujące artykuły, m.in. pt. „Wysiedlenia ludności polskiej z okolic Czarnej, Lutowisk i Ustrzyk D. w latach 1945 - 1947 w relacjach świadków wydarzeń (również autorstwa p. M. Augustyna).

Zainteresowanym historią regionu życzę przyjemnej lektury.

Pozdrawiam

Stały Bywalec
27-11-2003, 21:18
Czytał to ktoś w ogóle ?

Piotr
27-11-2003, 22:21
>Czytał to ktoś w ogóle ?

Przeczytałem z ainteresowaniem, myślę że pare osób tez i kolejne tego typu teksty tez chętnie przeczytam. Nie dziw sie ze nie wywiazala sie dyskusja - takie uroki tego foruma.

T.B.
27-11-2003, 22:35
Ja czytałem.

Nie pasjonuję się historią na tyle, żeby brać udział w dyskusjach historycznych i wgłębiać się w takie szczegóły. Co innego, jeśli historia jest świeża i wpływa bezpośrednio np. na dzisiejsze układy społeczno-polityczne. Ale tak właściwie, to wiem z historii tyle, ile świadomy obywatel wiedzieć powinien, nie więcej.
Nie przeszkadza mi to mieć własny stosunek do poszczególnych zdarzeń, czy procesów. Powstanie styczniowe, to jedna z tych przechlapanych spraw. Gdybyś znalazł mieszkańców Bieszczad w Powstaniu Wielkopolskim - o, to by było coś! :)

Pozdrawiam


P.S.
Czy wszyscy zapadli w sen zimowy? Nie mam co czytać, nudzę się. ;)

Michał
28-11-2003, 12:54
Witaj Bywalcze!

Nie rycz! Nie jesteś baba!

Jak chcesz odzewu - to pisz o biednej biedronce co to wpadła pod tramwaj w Biesach, albo o udanej biesiadzie, albo... o dupie Maryny.

Jesteś chłop - więc zachowuj się.

Dla lekturki wrzucę Tobie, Marcinowi i innym lubującym czytac artikla:

************************************************** ************
Tragiczne mikrohistorie: Zawadka Morochowska

Bezpośrednim powodem przedstawienia losów Zawadki Morochowskiej jest popełniony tu przez oddział Wojska Polskiego w styczniu 1946 r. bestialski mord mieszkańców wsi. W broszurach podziemia ukraińskiego, propagowanych wśród zachodniej opinii publicznej, dzieje Zawadki Morochowskiej przyrównano do dokonanej przez hitlerowców zagłady czeskiej wsi Lidice. Sprawa ta była w PRL do 1989 r. ze zrozumiałych względów przemilczana. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych została nagłośniona dzięki opublikowanemu w 1989 r. w paryskiej „Kulturze" listowi byłego mieszkańca Zawadki, Jerzego Bilasa, który został następnie przedrukowany w jednym z pism podziemnych, wreszcie w czasopiśmie turystyczno-krajoznawczym'. Ponownie wróciła w artykule Pawła Smoleńskiego w „Magazynie" „Gazety Wyborczej" w 1998 r.= Stała się niejako symbolem gehenny Ukraińców na tych ziemiach po II wojnie światowej. Chociaż sam fakt zbrodni jest bezsporny, to jednak wciąż niejasne są jej okoliczności. Toczące się w tej sprawie od 1992 r. postępowanie, prowadzone obecnie przez rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej, do dzisiaj się nie zakończyło. W wielu przypadkach z braku źródeł musimy się opierać na domysłach i przypuszczeniach.
Nieistniejąca dziś Zawadka Morochowska była małą osadą - liczyła przed II wojną światową 45 numerów - w gminie Szczawne (powiat sanocki), wciśniętą w dość wąską dolinę Beskidu Niskiego powyżej Morochowa. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi dopiero z 1567 r., co wraz z nazwą świadczyło o tym, że do jej powstania doszło w końcowej fazie osadnictwa wołoskiego'. W 1879 r. wieś liczyła 164 osoby, ale już pod koniec wieku było 37 numerów i 202 mieszkańców (181 grekokatolików, jedenastu rzymskich katolików i dziesięciu Żydów). Sąsiadowała z Morochowem, gdzie była siedziba parafii greckokatolickiej dekanatu sanockiego, a następnie bukowskiego, Niebieszczanami, Ratnawicą i Wysoczanami4.
Do I wojny światowej znajdował się w niej dwór, należący być może do właściciela wsi Morochów, Antoniego Listowieckiego. Ponadto istniała szkoła, zbudowana przez samych mieszkańców przed II wojną światową, cerkiew greckokatolicka (zbudowana w 1870 r.), karczma i agencja pocztowa. Zdecydowaną większość mieszkańców stanowili Ukraińcy, jedynie kilka rodzin byto polskich. Szematyzmy diecezji przemyskiej wykazywały malejącą liczbę grekokatolików: w 1926 r. - 473, w 1928 r. - 449, w 1932 r. - 420, w 1934 r. - 3705. Być może spowodowali to migracja wywołana niedostatkiem, z powodu marnej i kamienistej ziemi wieś była bowiem bardzo biedna. Miejscowi dorabiali sprzedażą wyrobów z drewna (łyżki, cebrzyki). W sąsiedztwie - m.in. przez Morochów - przebiegały szlaki koniokradów wiodące do Czechosłowacji°.
Z braku odpowiednich źródeł trudno ocenić stosunek ukraińskich mieszkańców do Polaków. Szczątkowo zachowane akta przedwojennego starostwa oraz powiatowej komendy Policji Państwowej w Sanoku nie wskazują, by w samej Zawadce czy w okolicy dziafiaty przed wojną komórki Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Pośrednio świadczyło o tym również to, że w czasie największej akcji OUN w lecie 1930 r. nie przeprowadzono na tym terenie żadnych akcji. Według relacji żyjących mieszkańców Zawadki i sąsiednich wsi stosunki między Polakami i Ukraińcami miały być całkiem dobre do czasu nadejścia UPA, co zresztą byłoby naturalne w sytuacji, gdy wszyscy byli ze sobą w jakiś sposób skoligaceni'. Przeczyfoby temu pismo Zarządu Gminy w Szczawnem ze stycznia 1945 r., w którym informowano Starostwo Powiatowe, że w czasie wojny mieszkańcy wsi byli wrogo nastawieni do Polaków, wydali im nawet zakaz odchodzenia na 100 m od gospodarstwa. Nikt też nie zgłosił się do poboru do Wojska Polskiego, przeprowadzanego jesienią 1944 r.s Skądinąd opinia ta, niepoparta żadnymi innymi przykładami, występuje powszechnie w sprawozdaniach administracji z tego okresu i nie zawsze miała potwierdzenie w faktach. Trudno więc wyrokować jedynie na tej podstawie o zachowaniach mieszkańców wsi.
W lipcu 1944 r. bądź -według innej relacji -w nocy z 8 na 9 sierpnia tr. we wsi krótko przebywał oddział partyzancki. Być może był to oddział Armii Krajowej o kryptonimie OP-23 Adama Winogradzkiego „Korwina". W odwecie Niemcy spalili prawie całą wieś. Uratować się miało kilka chałup oraz jedyne budynki murowane: cerkiew i szkoła (niesprawdzona relacja mówi o zabiciu około czterdziestu mieszkańców)9. Mieszkańcy budowali naprędce szałasy i ziemianki. Do końca istnienia wsi nie wszystkim udało się odbudować swoje domy. W sprawozdaniu starostwa sanockiego z sierpnia 1946 r. podawano, że we wsi spalono 24 ukraińskich i trzynaście polskich domów'°.
Według danych Zarządu Gminy w Szczawnem w styczniu 1945 r. w Zawadce mieszkało 425 Ukraińców. Co ciekawe, w przeciwieństwie do zdecydowanej większości innych wsi, w gminie nie odnotowano, by mieszkali w niej Polacy. W kolejnym zestawieniu z lipca tegoż roku wykazano już tylko 261 ukraińskich mieszkańców (177 dorosłych i 84 dzieci do osiemnastego roku życia). Sąsiednie wsie również były zamieszkane w przeważającej większości przez ludność ukraińską: Karlików, Mokre, Morochów, Płonna, Przybyszów, Rzepedź, Szczawne, Wysoczany. Na ogólną liczbę 5874 mieszkańców gminy Szezawne miało być tylko 124 Polaków".
Dyskusyjna jest sprawa popierania przez mieszkańców Zawadki OUN-UPA, o czym były przekonane władze wojskowe i co było oficjalnym powodem akcji pacyfikacyjnej. W sąsiedztwie znajdowały się duże obszary leśne, w których stacjonowały oddziały UPA, przede wszystkim sotnia Stepana Stebelśkiego „Chrina". Oddziały te niejednokrotnie zatrzymywaty się w wioskach ukraińskich, gdzie było dużo wygodniej niż w lesie. Udało się zidentyfikować tylko jednego żołnierza UPA pochodzącego z Zawadki. Natomiast mieszkańcy sąsiednich wsi, Mokrego i Morochowa, byli nieraz oskarżani o napady na okoliczne wsie polskie'z. Przekonującym argumentem przeciwko temu, że w Zawadce stacjonowali żołnierze UPA, było jej spalenie. Nawet jednak jeśli stacjonowali, należy pamiętać, że mieszkańcy mogli gościć ich pod przymusem, gdyż UPA czy też bojówki Służby Bezpieczeństwa OUN stosowały wobec niepokornych surowe kary.
Rozpoczęcie we wrześniu 1945 r. przymusowego wysiedlania Ukraińców do USRR zintensyfikowało działalność sił UPA również w okolicach Zawadki. Początkowo zwalczanie UPA przez ochraniające tę akcję oddziały WP nie przynosiło rezultatów. Dlatego w styczniu 1946 r. dowódca stacjonującego w Sanoku 34. pp ppłk Stanisław Pluto zgodnie z wytycznymi dowódcy 8. DP powołał grupy operacyjne, które miały działać w okolicy z zadaniem wytropienia i zniszczenia miejscowych oddziałów UPA'3. W okolicy Zawadki działały dwie grupy operacyjne: „Bukowsko", dowodzona przez ppor. Lewińskiego, i „Poraż", dowodzona przez ppor. Henryka Garbowskiego z 36. komendy 8. odcinka Wojsk Ochrony Pogranicza (obsadzonego przez żołnierzy 34. pp). Grupa Operacyjna „Poraż" 18-25 stycznia miała działać właśnie w okolicy Zawadki. Według meldunków zwiadu 34. pp w Zawadce znajdował się sztab kurenia Wasyla Mizernego „Rena", liczącego ośmiuset ludzi. W domostwach stały rzekomo podwójne łóżka dla żołnierzy UPA, a w stajniach miano przechowywać upowskie konie'4. Meldunek ten świadczy jednak o fatalnej pracy wywiadu. Rozlokowanie tak dużej liczby żołnierzy na niewielkim przecież obszarze jest oczywiście nieprawdopodobne i sprzeczne z zasadami działań partyzanckich stosowanymi wówczas przez UPA, która na tym terenie nie grupowała większych sił niż sotnia (bardzo rzadko zdarzało się, by zbierano razem większe siły, zawsze tylko do konkretnej akcji). Istnienie piętrowych prycz można zaś wytłumaczyć brakiem miejsca w prowizorycznych ziemiankach (z prostego rachunku wynika, że rodziny w Zawadce liczyły przeciętnie co najmniej pięć osób).
Najprawdopodobniej 24 stycznia 1946 r. pod wsią doszło do starcia oddziału UPA z sotni „Chrina" z nieustalonym oddziałem WP, prawdopodobnie z 38. odcinka WOP Według raportu miejscowego referenta OUN sotnia miała zaatakować kompanię WP w Zawadce i sąsiednich wsiach. W trzygodzinnej walce miało zginąć dwóch jej członków i kilkunastu żołnierzy WP Natomiast meldunek operacyjny dowództwa 26. Odcinka Taktycznego UPA „Łemko" za styczeń 1946 r. podawał, że 24 stycznia dwie czoty sotni „Chrina" uderzyły na oddział WP liczący 120 żołnierzy, którzy pacyfikowali i grabili wieś, zabijając pięciu żołnierzy i raniąc dziewięciu'S. Ocalali mieszkańcy wsi wspominali jedynie o przybyciu wojska i strzałach powyżej wioski.
Następnego dnia do wsi wkroczył niezidentyfikowany 120-osobowy oddział WP, pacyfikując w okrutny sposób wioskę. 27 stycznia „Chrin" meldował „Renowi", że rano wsie Niebieszczany, Morochów, Płonna, Wysoczany i Zawadka Morochowska otoczyło pięć kompanii WP wraz z dwoma autami żołnierzy NKWD i kompanią Polaków z Niebieszczan i Poraża (chodziło zapewne o członków miejscowej polskiej samoobrony), którzy w ciągu 10-20 minut wyrżnęli - jak twierdził - 68 osób'6. Jest jednak niemożliwe, by w tak krótkim czasie zamordowano tak wiele osób. Według zeznań trzech żołnierzy schwytanych przez UPA ponad miesiąc później, które znalazły się w wydanej przez OUN-UPA broszurze, miał tego dókonac 1. batalion 34. pp 8. DP Zdający relację pochodzili jednak z 3. batalionu". Zgodnie ze sprawozdaniem dowódcy stacjonującej w okolicy sotni UPA akcja trwała pół godziny, od 8.00 do 8.30'x. Jeden z polskich mieszkańców wsi zeznał przed Służbą Bezpieczeństwa OUN, że wójt z Zagórza miał go przepraszać za to, iż zamordowano jego rodzinę, biorąc ją przez pomyłkę za Ukraińców'9. Według sprawozdania referentki Rejonu „Sanok" OUN „Stepowej" (N.N.) w akcji wzięli udział także ubrani po wojskowemu mieszkańcy Niebieszczan (miała o tym zeznać jedna z ofiar przed śmiercią)z°. Udziat Polaków
z tej miejscowości, jakkolwiek niepotwierdzony w polskich źródłach, nie jest nieprawdopodobny. Ukraińcy z sąsiednich wsi często skarżyli się właśnie na napady ludzi z zamieszkanych przez Polaków Niebieszczan, gdzie funkcjonowała silna i dobrze zorganizowana samoobrona (szacowana nawet na tysiąc osób)z'. Z polecenia „Chrina" następnego dnia jeden z mieszkańców sąsiedniej wioski miał sfotografować ofiary. Nie udało się jednak ustalić, co stało się z tymi zdjęciamizz.
Starając się dociec przebiegu i okoliczności zbrodni w Zawadce, natrafiamy jednak na wiele problemów. Niepewna jest w pierwszej mierze liczba zamordowanych. Przekazana zachodnim placówkom dyplomatycznym broszura UPA pod tytułem Krwawym szlakiem stalinowskiej demokracji podaje nazwiska 56 ofiar, dodając, że było ich w sumie około siedemdziesięciu. Podawane są też liczby 64 i 68. Na pomniku postawionym w miejscu nieistniejącej wsi widnieją nazwiska 72 osóbz;. Podawana jest też liczba 78 ofiar24. Niepewna jest nawet data zbrodni: wedtug mieszkańców 24 stycznia 1946 r.zs, natomiast według dokumentów wojskowych 25 czy nawet 26 styczniazb.
Jedno wiemy na pewno - zabijano z niesłychanym okrucieństwem mężczyzn, kobiety i dzieci. To, co zobaczyli ocalali oraz przybyli później upowcy, było przerażające: przebite bagnetami ciała, rozcięte brzuchy, oderżnięte języki, nosy, piersi, połamane kończyny. Jak podaje Jerzy Biłas (wtedy miał siedem miesięcy), który informacje te zaczerpnął od naocznych świadków: „Siostrze połamali nogi i rozcięli brzuch. Matce wycieli język, połamali prawą rękę i rozcięli brzuch czterema pchnięciami bagnetu. Pocięli nogi. Ja, cudem ocalały, żyłem pod zwłokami matki". Początkowo mordowano bez opamiętania wszystkich, kiedy jednak przy jednej z ofiar znaleziono kenkartę z wpisaną polską narodowością, żołnierze podobno się przerazili i od tej pory sprawdzali najpierw swoje ofiary. Zrabowano też wiele koni, krów, kur i zbożaz8. Zapewne nie spodziewali się zastać w wiosce Polaków, być może znając informacje z gminy o narodowości mieszkańców.
Przeprowadzenie pacyfikacji przez żołnierzy WP potwierdzają też informacje lokalnej polskiej administracji. W meldunku Starostwa Powiatowego w Sanoku do Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie czytamy, że 25 stycznia oddział WP został ostrzelany w Karlikowie przez nieznanych osobników, w wyniku walki zginęło w tej wsi osiemnaście osób. Tego samego dnia oddział ten został ostrzelany również w Zawadce, w wyniku walki we wsi zginęły 64 osoby. Obie wsie spłonęły. Zabito również sześć osób w Wisłoku Wielkim2y. Te same informacje zawiera meldunek sanockiego Powiatowego Urzędu Informacji i Propagandy, oparty na doniesieniu sołtysa Wisłoka Wielkiego. Zważywszy, że ówczesne akcje oddziałów WP rzadko kończyły się ujęciem bądź zabiciem nawet pojedynczych członków UPA, takie straty jakiegokolwiek oddziału wydają się niemożliwe, tym bardziej że oznaczałyby faktyczne rozbicie i unicestwienie całej sotni, a taki fakt musiałby znaleźć odzwierciedlenie w znanych nam dokumentach OUN bądź UPA.
Oczywiście rodzi się pytanie o powody mordu, zwłaszcza że liczba ofiar (więcej było jedynie w Gorajcu - 155 osób oraz w Lublińcu Starym i Nowym) i skala okrucieństwa sprawców wydają się wyjątkowe. Powodem mogła być chęć zemsty za zbrodnie ukraińskie na Polakach na Wołyniu (część żołnierzy WP pochodziła z okolic Żytomierza). Bardziej prawdopodobne wydaje się pragnienie odwetu za działania UPA przeciwko wojsku, np. porwanie plutonowego WOP Trzeba wspomnieć, że żołnierze byli zdemoralizowani kilkuletnią wojną, której okrucieństwa łamały wszelkie hamulce moralne. O rabunkach i gwałtach, jakich dopuszczają się żołnierze 34. pp, a nawet oficerowie, łącznie z dowódcą pułku, informował zarówno jego następca, ppłk Jan Gerhard, jak i Urząd Bezpieczeństwa34.
W odwecie za Zawadkę Morochowską UPA rozstrzelała żołnierzy stanic 38. odcinka WOP (pochodzących z 34. pp) uprowadzonych w Jasielu 20 marca 1946 r. Dwudziestu z pojmanych 94 oficerów i żołnierzy zostało wypuszczonych, odnaleziono 36 ciał.
Wydarzenia ze stycznia 1946 r. nie były końcem gehenny mieszkańców Zawadki Morochowskiej. Według spisu ludności przeprowadzonego w lutym 1946 r. we wsi wciąż mieszkało 156 osób3ó. 28 marca wojsko rozstrzelało w wiosce jedenastu mężczyzn za współpracę z UPA (inne relacje mówią o dwunastu, nawet trzynastu osobach), resztę mieszkańców spędzając do szkoły. 13 kwietnia po raz kolejny weszło do wsi. Żołnierze
strzelali do uciekających mieszkańców, sześć osób zostało zabitych. Wreszcie 30 kwietnia pozostałych mieszkańców wsi wysiedlono na Ukrainę (według danych UPA - 73 osoby). W Polsce pozostali jedynie ci nieliczni, którzy przebywali w tym czasie w sąsiednich wsiach, np. w Mokrem. Ocalałą cerkiew rozebrano w latach pięćdziesiątych. Tak zakończył się dramat wsi.


autor: Jan Pisuliński

************************************************** ******************

Pozdrowienia

Marcin
28-11-2003, 18:47
Może zrobimy zawody? Która tragedia była najbrutalniejsza? Stawiam na najazd Turecki 1664. Do wyboru macie jeszcze: Zawadke Morochowską, Jasiel, najazd Rakoczego, akcję "Wisła", obóz koncentracyjny w Zasławiu... Hmm... Wybór jest duży.
Prymitywizm twojej wypowiedzi Michale jest udeżający. Wszystkoby było w porządku gdyby nie fakt że wykorzystujesz do tej makabreski czyjś artykuł.

Michał
28-11-2003, 18:56
Witaj Marcinie!

Poczekam na argumenty - na razie nie za bardzo rozumiem. Temat Zawadki w końcu to Ty wywołałeś.
I sorki, ale "uderzający".

Pozdrawiam

i czekam

Michał
28-11-2003, 19:13
Zapomniałeś o obozie w Jaworznie (ale to za daleko od Zagórza). O jakiej makabresce mówisz? Masz na myśli historię?
I nie jest to byle jaki artykuł (taki jak zapodałeś w swoim poście o Zawadce - dziennikarzyna z gazety wybiórczej, żerujący na taniej sensancji, dla której jest gotów obudzić demony) lecz opracowanie historyka z Instytutu Pamięci Narodowej.

Dobrego samopoczucia

Stały Bywalec
28-11-2003, 20:01
Michał:
"Nie rycz! Nie jesteś baba!
(...)
Jesteś chłop - więc zachowuj się."

Ba, "po mieczu" to nawet chłop galicyjski (sięgając kilka pokoleń wstecz, do II połowy XIX w.). Tak przynajmniej wynika z amerykańskiej strony internetowej zawierającej dane osób imigrujących do USA na przełomie XIX i XX w. Moje nazwisko (w dokładnym brzmieniu) występuje tam aż 110 razy. Zdecydowaną większość razy z dodatkiem wyrazu "Polish", ale jest też kilka razy jako "Ruthenian".

Nie zdziwiłbym się więc, gdyby w Zawadce Morochowskiej jeden R. zamordował drugiego R.
Bo że tak musiało się zdarzyć gdzieś w Galicji poczynając od 1917 r., to raczej pewne.

Michał, b. spodobał mi się przytoczony przez Ciebie artykuł p. J. Pisulińskiego. Wstyd się przyznać, ale o "wyczynach" naszych żołnierzy w Zawadce Morochowskiej to wiedziałem tylko, że ... jakieś tam były.
A teraz już wiem więcej.

Piszesz "nie rycz (...)". Jak tu nie ryczeć, jeśli za dwa dni formalnie (a jutro uroczyście) obchodzić będę 18-tą rocznicę utraty niepodległości, czyli wstąpienia w związek małżeński ?

Pozdrawiam

Michał
28-11-2003, 20:27
No no Bywalcze!

..zachowuj się i pomyśl ile jeszcze przed Tobą - sorki - Wami.
Pomyślności.

Teraz chyba wiem dlaczego uciekasz na rykowiska :-))

Pozdrawiam

stażysta 25-letni

Stały Bywalec
28-11-2003, 20:39
Dziękuję.

A te Twoje srebrne gody to już były, czy może dopiero przed Tobą (w święta) ?
Tak czy inaczej - również gratuluję. Masz zatem także wszelkie powody do ucieczki w Bieszczady.

Pozdrawiam

Marcin
28-11-2003, 21:19
ł<O jakiej makabresce mówisz?>
Panie Michale, Pana post w tym topiku ma charakter licytacji... Czyli: "a co tam Powstanie Styczniowe. Zawadka Morochowska to była jadka." Nieumiejętne szafowanie argumentami może niepotrzebnie kogoś urazić. Spotkałem się z tym już na tym forum z podobnymi fopa... Ktoś umieścił zdjęcie kloaki w stylu „na narciarza” i umieścił podpis „ukraińskie klimaty”, niby nic ale kogoś to może zaboleć (jedną albo drugą stronę). Nigdy nie możesz być pewien kto czyta te posty... Dlatego zwracam się z prośbą o pewną poprawność polityczną
<Temat Zawadki w końcu to Ty wywołałeś> zgadza się jednak mój post miał charakter bardziej krajoznawczy niż emocjonalny tzn. nie miał za zadanie wywołanie jakiejś burzy fermonów u czytelnika lecz zwrócenie uwagi na fakt istnienia takiego miejsca na mapie Bieszczadów.

<Zapomniałeś o obozie w Jaworznie (ale to za daleko od Zagórza).> starałem się być poprawny politycznie i umieściłem po jednym przykładzie martyrologii grup narodowościowych z tego terenu.

<I nie jest to byle jaki artykuł> Nie wątpię. Jestem ci nawet wdzięczny z tego powodu że go umieściłeś na tym forum, ale komentarz go poprzedzający jest trochu nie na miejscu.

Nazwałeś autora artykułu <dziennikarzyna z gazety wybiórczej>. Przybliżę ci troszku sylwetkę tego autora:
Paweł Smoleński autor książki pt.” Pochówek dla Rezuna” i człowiek, który wykrył Aferę Rywina, która bynajmniej nie była tanią sensacją (sporo kosztuje nasz biedny kraj) no i autor serii artykułów z zakresu stosunki Polsko-Ukraińskie. Nie uważam go za jakąś wyrocznie w tych sprawach, jego fakty miały kilka niedociągnięć, ale ciekawy styl, w miarę obiektywne spojrzenie i obszerne potraktowanie tematu zdecydowało o tym że postanowiłem wkleić ten link do mojego postu. Zresztą sam autor twojego artykułu nawiązał do Smoleńskiego więc artykuł ten nie jest tzw. ”byle czym”.

Masz racje trochu się rozpędziłem, ale jestem uczulony na tego typu niuanse. Być może czepiam się głupot, ale taką mam naturę. Nie traktuj tego jako akt arogancji.

Pozdrawiam
obywatel

klopsik
28-11-2003, 21:21
Jeżeli poruszamy temat martyrologi to może wrzucimy temat Telerchoffu??
Historia jest historia latwo nia manipulowac tak jak kazda informacja :)

Stały Bywalec
28-11-2003, 21:31
Klopsik:
"Jeżeli poruszamy temat martyrologi to może wrzucimy temat Telerchoffu??"

Nie mam o tym pojęcia, więc chętnie przeczytam. Pod warunkiem, że to się jakoś bezpośrednio lub pośrednio łączy z Bieszczadami lub ludźmi stamtąd.

Pozdrawiam

Michał
28-11-2003, 21:42
Witaj Marcinie

Sorki, widocznie także się zapędziłem. Ale sądziłem, że umieszczenie tego artykułu (a w zasadzie referatu) w miejscu, gdzie Bywalec pisze o historii, a T.B. pisze, że nie ma co poczytać, nie będzie rażącym naruszeniem czyichkolwiek uczuć.

Za komentarz nie przepraszam - takie mam wrażenie.

Sądziłem na podstawie tematów, które zakładałeś, że można porozmawiać o czymś ciekawym (vide spór o cerkwie). Ot i wsio.

Wiem kim jest autor z gazety wybiórczej - w tym artykule naruszył według mnie pewne zasady - i stąd to moje wzburzenie (zresztą przywołane Twoim postem - po tych wielu miesiącach zdążyłem o tym zapomnieć). Czytuję tego autora bez obrzydzenia.

Walorów krajoznawczych tego rejonu nie zapomina się - kto tam był to wie. Ja w tym roku pojawiłem się tam po bodajże 20 latach. Dalej cudnie. I niechaj turysty tam nie włażą.


Za ewentualne niemiłe skojarzenia - przepraszam

Pozdrawiam

Marcin
29-11-2003, 13:32
<Jeżeli poruszamy temat martyrologi to może wrzucimy temat Telerchoffu??>
Oto link: www.cmentarze.gorlice.net.pl/talerhofstrona.htm
Jednak sprawa Telerchoffu ma niewiele wspólnego z Bieszczadami gdyż dotyczyła ona Rusinów nastawionych pro rosyjsko Tzw. starorusinów bądź świętojurców (od cerkwii św Jura w Lwowie) jak kto woli. Tak więc represje dotyczyły mieszkańców Beskidu Niskiego, okolic Lwowa oraz pogórza Bieszczadzkiego np.: Zagórz, Sanok. Pomimo ostrych represji austriackich orientacja pro rusińska przetrwała I Wojnę Światową i próbowała stworzyć autonomiczną prowincję w okolicach Gładyszowa i Florynki, a następnie złożyła akces do nastawionej pro rosyjsko Czechosłowacji... Ten eksperyment się jednak nie udał podobnie jak Republika Komaniecka, no ale to już inna historia.

skuter28
30-11-2003, 19:07
Michał napisz proszę co miałeś na myśli pisząc "niechaj turysty tu nie włażą".

Zyczliwy wszystkim Skuter