PDA

Zobacz pełną wersję : W listopadzie w Bieszczadzie



Sroka
15-08-2018, 19:12
Lubię wieczorem lub w bezsenną noc wejść na forum i powędrować z kimś czytając relacje z wędrówek, tak miło ogląda się fotki i tak bardzo tęskni do tamtych miejsc.
Spróbuję i ja podzielić się wrażeniami z jednego z wyjazdów .
Naczytałem i naoglądałem się na zdjęciach kolorków bieszczadzkich,że i ja zapragnąłem poczuć je na żywo,niestety praca dopiero w listopadzie pozwala mi na urlop jesienny. Pełen wiary w sukces wyprawy wyruszyłem z Ustki do Skierniewic gdzie przepakowałem się do auta brata Tadeusza i już na drugi dzień raniutko przechadzałem się po Wetlinie i próbując dojrzeć cokolwiek przez mgłę. Nic to myślę sobie- jak tylko trochę słoneczko wzejdzie to zrobi tu porządek (jak wzejdzie).
Ponieważ nie mamy wysokich wymagań dotyczących komfortu a cenimy spokój jako kwaterę wybraliśmy PTSM w Wetlinie i to był jak się pózniej okazało świetny wybór: cisza przede wszystkim, czysto, kuchnia do dyspozycji,ciepła woda no i żadnych kolejek pod prysznic.
Ponieważ w aucie trochę pospaliśmy(na miejscu byliśmy ok.5 a recepcję otwierają o 7) to po zakwaterowaniu śniadanie,przygotowanie do wymarszu i kierunek Kalnica, tylko minęliśmy ABC i już złapaliśmy stopa więc nie zmarnowaliśmy czasu na asfalcie.
Na wszelki wypadek wzięliśmy do plecaków ochraniacze, jak się okazało były potrzebne już na starcie a my śmiejąc się z własnej amatorszczyzny zakładaliśmy je starając się nie umazać błotem. No ale idziemy, energia rozpiera bo wreszcie idziemy. Spokojnie laskiem aż do wiaty niby "nic ciekawego" ale radocha z każdego kroku ogromna bo o to łażenie nam chodzi.Gdy las pozostał w dole pokazały się płachty śniegu, niby trochę ale czasem trochę więcej, pomału zbliżaliśmy się do miejsca skąd szlak wznosi się bardziej a i krzyż na Smereku jest widoczny.
Wiatr już od pewnego czasu wyraznie przypominał nam,że to już listopad, czapki,kominy,rękawiczki,kaptury-wszystko na swoim miejscu tylko brakowało gogli bo idąc pod wiatr wyciskał nam łzy. Co prawda słonko nie wzeszło aż z taką mocą jak bym chciał ale widoczność była wystarczająca by cieszyć się widokami i tą niesamowitą kolorystyką bieli i szarości w pełnej gamie,połonina falowała w rytm świstów i porywów wiatru, a gdy łaskawe słonko liznęło z góry promieniami nagle wszystko zabłysło i zazłociło się , na chwilę ale było pięknie.
Nieprzespana noc i krótki dzień zmusiły nas do racjonalnej decyzji i zejścia do Wetliny z Przeł.Orłowicza . Po osiągnięciu linii drzew pięknie, ale to bardzo pięknie świeciło słoneczko, cieszyliśmy się nim, chociaż mogło to zrobić pół godziny wcześniej. Ale za to wiem dlaczego szlak,którym schodziliśmy ma kolor żółty- w miejscach gdzie rosły modrzewie cała ziemia była usłana opadniętym igliwiem i nadawało to uroku naszej wędrówce.
No i tak minął pierwszy dzień , gdy dochodziliśmy do naszego schroniska ktoś jakby czarodziejskim pstryczkiem wyłączył światło:
16.00 pstryk i ciemno. Ja rozumiem,że listopad ale to nasze słońce nad morzem zachodzi jednak pózniej a to górskie wcześniej(?):)
W schronisku szybki obiad w towarzystwie złotowłosego anioła,który zaglądał nam w talerze wisząc na przeciwległej ścianie i mała drzemka pod jego opieką i po zażyciu kilku kropel(niekoniecznie)nasennych o smaku cytryny z nutą miodu.Po drzemce pytanie co robimy ?
Na dworze nadal ciemno ale godzina jeszcze przyzwoita -za wcześnie na dalsze spanie, ruszamy gdzieś, tylko gdzie? nie znając terenu ale pierwsi napotkani wskazali nam kilka miejsc gdzie "miedz brzęczącą zamieniają w pluszczące złoto". Od razu wybór padł na przybytek PTTK stojący naprzeciwko naszej kwatery. Co nas uderzyło: tłumy przeogromne( a na szlaku minęliśmy tylko dwóch turystów),brak miejsc siedzących,nie mówiąc o wolnym stoliku no i ceny godne, którymi nie powstydziłby się żaden deptak nadmorski, ale najbardziej uderzyła nas mechaniczna muzyka,w której wyraznie przebijała się piosenka zespołu Wham(...christmas..). Dopiliśmy, pogadaliśmy z współbiesiadnikami i żegnani przez psy siedzące pod schroniskiem (tak myślałem,że to psy a to lisy żebrały ) wróciliśmy do naszego anioła,który wiernie czekał.
W ciszy,spokoju i bez kolejki do prysznica udaliśmy się na spoczynek powierzając nasze sny Złotowłosej( bo to zdecydowanie ona)

zbyszek1509
15-08-2018, 22:35
... 16.00 pstryk i ciemno. Ja rozumiem,że listopad ale to nasze słońce nad morzem zachodzi jednak pózniej a to górskie wcześniej(?):) ...

:-) geografia się kłania. Ustka, to przecież nie ta sama długość i szerokość geograficzna :-). No nareszcie doczekałem się Twojej relacji z ubiegłego roku. Ja też lubię poczytać jak inni zdobywają lub zaliczają bieszczadzkie szczyty. Wszystko bardzo fajnie, ale znając Ciebie, to z aparatem fotograficznym żyjesz w dobrej komitywie, więc dlaczego nie widzę tych falujących połonin?. Będąc w Bieszczadach w listopadzie, to niestety, ale trzeba się liczyć nawet z elementami zimowej pogody. W 2003 roku wracając do domu z Dołżycy 24 października, doświadczyłem ciekawej atrakcji. W nocy spadło ok. 30 cm śniegu, a jechać trzeba było. Przed Habkowcami widzę kilka stojących samochodów, wychodzę i pytam, czy coś się stało?. Usłyszałem, że wszyscy czekają na pług :-( , ale jak ma pan zimowe opony to może pan jechać. Odpowiedziałem, że mam, ale 500 km do przejechania i pojechałem. Pierwszy ostry zakręt pod górę, wolno pokonałem, na drugim w lewo, stał autobus, a kierowca był w pełnej gotowości do informowania czy nikt, w tym czasie, nie jedzie z góry. Gdy ominąłem autobus, w odległości ok. 30 m zobaczyłem jadący pod górę samochód dostawczy. I tu zaczęła się nerwówka, gdyż coraz gorzej mu szło pokonywanie tego wzniesienia, a ja niebezpiecznie do niego się zbliżałem. Na ile pozwoliły obroty silnika na dwójce, jeszcze zwolniłem i z zapartym tchem liczyłem, że nie zatrzyma się przed wjazdem pod Jabłońską Górę. Odetchnąłem, gdy udało mu się "wdrapać", a dalej to już było z górki :-). Praktycznie, dopiero w Lesku zobaczyłem czarny asfalt. To taka mała refleksja do osobistych przeżyć w Bieszczadach. A Ty Jarku pisz dalej, czekam na relację z następne dni.

Sroka
16-08-2018, 17:27
Dzień następny
zaczął się rano,a nawet wcześnie rano, bo mając na uwadze jak wcześnie gaszą światło to po 7 zaparkowaliśmy auto w UG i podążyliśmy w kierunku Wołosatego z wiarą,że złapiemy stopa- niestety nic z tego. Ale za to mogliśmy obserwować jak trzy wilki ganiają się w oddali przy czym jeden zdecydowanie kulał i zupełnie niespodziewanie w przydrożnym rowie dostrzegłem płynącego bobra, warto było przejść się dla tych spotkań.
Było dość wietrznie i rześko,niebo zachmurzone nie wróżyło przejaśnień, ale nic to- idziemy . Las przywitał nas wilgocią i spokojem,wiatr pozostał za nami, a przed nami schodki z kamieni i balustradki po bokach, dobrze jest- nie zbłądzimy:razz:. I tak jak wczoraj gdy skończył się las zaczął się śnieg, taki prawdziwy, biały, głęboki i po kolana.
Niestety pojawiła się mgła i cokolwiek było widać to zdecydowana biel wokoło, doszliśmy do patelni i udaliśmy się wydeptanymi w śniegu schodami jeszcze wyżej bo skoro już tu jesteśmy to wejdzmy i pod krzyż. Tam już nic nie było widać nawet krzyż był ledwo widoczny.
W planie mieliśmy iść dalej na Halicz i tam zdecydować czy wracamy, czy dalej.
Gdy schodziliśmy ze szczytu zaczął wzmagać się wiatr przeganiając chmury, gdy byliśmy na Goprowskiej to ostatnie obłoki przegnane zostały na wschód a my maszerowaliśmy w pełnym słońcu popychani przez wiatr ku górze. Gęba sama się uśmiechała z radości do widoków, które przed nami odkrywały się z każdym krokiem. Maszerowałem kiedyś tędy w odwrotnym kierunku ku Tarnicy ale wówczas wszystko było zielone a dziś skrzyło i mieniło się od słońca i jasności jaką potęgował śnieg. I tak myślałem sobie, że jeżeli Stwórca tworząc wszystko co widziałem, robił to świadomie to miał niezwykłą fantazję, a jeżeli coś brał, to ja chciałbym tego spróbować.
Po dojściu do następnego krzyża schowaliśmy się przed wiatrem i grzejąc ręce kubkiem kawy unosiliśmy się z wiatrem nad widokami, które w obu kierunkach rozprzestrzeniały się przed nami. Tutaj zapadła decyzja, że wracamy tą samą drogą,tylko do UG pójdziemy oczywiście Szerokim Wierchem by nadal korzystać z widoków jakie nadarzała nam pogoda. To była piękna wędrówka, pełna emocji , zmagań z wiatrem przeplatanych słońcem i radością, że mogę tu być.
Szarzało już gdy doszliśmy do auta a na niebie płonęła czerwona łuna zapowiadając na jutro rześką i słoneczną pogodę.
W schronisku czekał na nas nasz Aniołek, niestety nie pomyślał o obiedzie,który szybko zorganizowaliśmy sobie sami. Ruskie pierogi z supermarketu i żurek z torebki były dopełnieniem szczęścia jakim dzisiaj żyliśmy. A Anioł nadal przyglądał się nam
Już nie szukaliśmy przygód "na mieście", piwo ugrzaliśmy sobie sami, talia kart zapewniła rozrywkę a muzykę turystyczną zaśpiewała nam internetowa stacja radiowa. Było cicho, był spokój i byliśmy zadowoleni z całego dnia.

- - - Updated - - -

a jeżeli chodzi o zdjęcia to tutaj jest poważna sprawa Zbyszku: trzeba się znać- a ja się na tym nie znam.

Sroka
18-08-2018, 22:27
dzień następny
plan był, więc dobrze jest trzymać się planu, rano ,a nawet wcześniej pobudka i krótki wyjazd na parking skąd wystartowaliśmy pod górę, raczej Brat wystartował bo mi to zdecydowanie pod górkę było. Ciężko jakoś i zdecydowanie rześko a nawet zimno było. Szliśmy pięknym bukowym lasem , z którego emanował tak silny spokój,że miałem ochotę pozostać w nim i czerpać tą pozytywną energię na pózniej.
Po jakimś czasie weszliśmy na zupełnie zaśnieźoną polanę, która skrzyła się i mieniła odblaskami słońca w takim stopniu,że żal było ją opuszczać. Widoczków nie było żadnych pomimo pięknej pogody,byliśmy za nisko. Ale gdy weszliśmy wyżej i odwróciliśmy się to w pełnej krasie pokazała się nam połonina Wetlińska. To było piękne, zrobiliśmy przerwę na kawkę i delektowaliśmy się widokami...


cdn

zbyszek1509
19-08-2018, 11:43
... Ale gdy weszliśmy wyżej ...

To co zobaczyliście przed sobą?

Sroka
19-08-2018, 14:12
...ciąg dalszy dnia następnego:
a my wdrapywaliśmy się na Wielką Rawkę podziwiając raczej panoramę Caryńskiej, a nie jak napisałem Wetlińskiej. Pogoda sprzyjała,błękit roztaczał się po całym niebie dodając całości uroku. Odsapnęliśmy chwilkę i wybraliśmy się na miejsce spotkania trzech państw. Spotkaliśmy po drodze dwóch pograniczników z Ukrainy, każdy jakby z innej bajki, inne części munduru,inne czapki i nawet każdy miał inną broń. Odpowiedzieli na powitanie i poszliśmy każdy w swoją stronę. Na styku trzech granic uzupełniliśmy płyny i kalorie i z powrotem na Rawkę, pózniej obowiązkowe foto przy betonowym słupie i spotkanie na Małej Rawce z trzema starszymi paniami, które dopiero co weszły z Przełęczy Wyżniańskiej. Zasapane,ledwo łapały oddech i dziwiły się ilością śniegu,przy czym wszystkie miały buty do kostek a jedna z nich była w halówkach!.
Nasza trasa prowadziła w dół na Wyżniańską, toż to było zejście po udeptanym śniegu, który zlodowaciał i trzeba było naprawdę mocno uważać,żeby nie wywinąć kozła. Wielokrotnie kostur ratował mój tyłek przed upadkiem.
Na dziwnie sztywnych nogach zeszliśmy na parking w nadziei,że może z kimś podjedziemy w stronę UG po samochód, niestety, czekało nas tuptanie asfaltem, na szczęście to tylko kawałek, ale nie tym razem, nawet nie podnosiliśmy ręki a małe autko samo zatrzymało się i młodzi ludzie,których widzieliśmy dziś na Rawkach uprzejmie podwiezli nas do auta. Mieliśmy okazję zrewanżować się innej parze,która czekała przy naszym aucie licząc na podwózkę do Wetliny.
I tak to dobiegał końca następny dzień, Anioł czekał,jak zwykle bez obiadu, kolejek do kuchni i pod prysznic nie było, była cisza, był spokój. Do naszego pokoju dokwaterowano dwie młode turystki(oczywiście nie protestowaliśmy), przywędrowały z Jaworca, tak więc towarzystwo mieliśmy zapewnione, z gościną nie było problemu,ABC czynne i niedaleko a ponieważ na jutro mieliśmy zaplanowaną pętelkę ze startem i powrotem w Wetlinie więc można było pokrzepić się czymś mocniejszym.
To był dobry i udany dzień

Sroka
19-08-2018, 14:50
44965
w drodze na Wetlińską
44966
coś co mnie dziwi- prawie jednakowa pierśnica drzewostanu
44967
szkoda że wiatru nie widać,dopełniał całości
44969
nie da rady zgubić się, w drodze na Tarnicę
44971
Krzemień
44972
podziwiając widoki z Halicza
44973
Halicz
44974
nasz Anioł


Zdjęcia robione smartfonem wchodzą, a co z fotkami z aparatu? Jestem laikiem informatycznym i już samo pisanie postów i załączenie tych fotek jest dla mnie sukcesem, a nawet jestem z siebie dumny,a nawet bardzo

zbyszek1509
19-08-2018, 22:46
Zdjęcia robione smartfonem wchodzą, a co z fotkami z aparatu? Jestem laikiem informatycznym i już samo pisanie postów i załączenie tych fotek jest dla mnie sukcesem, a nawet jestem z siebie dumny,a nawet bardzo

Pozostaje tylko pogratulować osiągnięć informatycznych i udanej wyprawy na Krzemieniec. Tak też myślałem, że wycieczka będzie przebiegać bardzo widokową trasą przez Dział i dalej. Dlatego zapytałem, co zobaczyliście na wprost po wyjściu z bukowego lasu. Do umieszczania zdjęć w tekście relacji, bardzo przydatny jest program XnView, który jest bardzo prosty w obsłudze i pozwoli dopasować ich rozmiar do wymagań forum.

Sroka
20-08-2018, 21:39
...dzień kolejny
Wstaliśmy jak zwykle rankiem i pokrzepieni śniadaniem wyruszyliśmy podbijać Świat,no może kawałek Świata ale zapał i chęci też się liczą. Dzisiaj nigdzie nie jedziemy,idziemy tam ,a z powrotem wracamy po śladach. Rześkość nas przywitała na dworze i pięknie posrebrzone było wszystko szronem, słonko co prawda już przymierzało się do przywrócenia listopadowej szarości bieszczadzkiej szacie, ale nam dane było nacieszyć oczy srebrzystością.
Odnajdujemy nasz zielony kolorek, który to ma nas dzisiaj prowadzić do celu i pomału niespiesznie asfalcikiem pniemy się ku górom. Po drodze mijamy elementy infrastruktury kolejki bieszczadzkiej nikomu niepotrzebne bo przejazd kompletnie zalany asfaltem na gładko. Gdy weszliśmy w las to dopiero zaczęły się schody,ale takie dziwne jakieś,60 cm wzwyż, tor przeszkód jak nic. Ale dla nas to nic, nie po takich schodach się chodziło. Skończyły się schody a zaczęły się krzyże, zastanawialiśmy się skąd ,jak i dlaczego tyle i wymyśliliśmy, że może jakąś drogę krzyżową tu organizują? Gdyby ktoś wiedział skąd i dlaczego to uprzejmie proszę o informację.
Pogoda byłą dla nas łaskawa,słońce świeciło mi przygrzewało miło
44979
tak więc kurteczki chwilowo były zbędne.
Maszerowało się przemiło, ktoś kiedyś poprosił mnie o wytłumaczenie co ja widzę fajnego w tym łażeniu, ale nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego, myślę, że na pewno rozumie mnie mój pies, który nigdy nie marudzi gdy dłużej z nim pospaceruję.
Cały czas las i las, ale wszędzie widać coś innego, czasem wydawało mi się,że widzę postacie z "Władcy pierścieni" takie drzewne stwory. Miejscami wszystko poskręcane w ogromnym chaosie, a czasami jak wydruk z komputera, od linijeczki, kreski poziome i pionowe
44980
Z racji,że byliśmy z każdym krokiem coraz wyżej to i śniegu przybywało, na szczęście nocny przymrozek utwardził podłoże a słonko nie miało aż tak dużej mocy by rozpuścić go. Na śniegu widać było,że szlak jest uczęszczany chociaż my nie spotkaliśmy nikogo, ale oprócz ludzi przede wszystkim uczęszczany był przez zwierzaki, których to tropów było bez liku
44981
44982
Generalnie rzecz biorąc to my byliśmy w ich środowisku i nie powinno mnie dziwić, że aż tyle, ale u nas na pomorzu wilków to nie bywa więc był to dla mnie miły widok.
Ale dopiero gdy na tym samym szlaku ujrzeliśmy trochę większe ślady to przyznam ,że poczuliśmy się niepewnie, co prawda ślad nie był świeży ale jednak był. Przegłosowaliśmy, że idziemy dalej ,że raczej nie spotkamy się z misiem
4498344985
no i nie spotkaliśmy misia i mam nadzieję,że nigdy nie spotkam.
I doszliśmy do celu naszej dzisiejszej wędrówki, szlak tutaj kończył się byliśmy na Rabiej skale ,gdzie zaplanowany był dłuższy postój. Nawet sympatyczna ławeczka się znalazła żeby umilić nam popas. Słonko nadal świeciło,a nawet przygrzewało tak bardzo, że żubry,które były na wyciągnięcie ręki świetnie wkomponowały się w klimat.
44984
no niestety czas wracać, niby ten sam szlak ,niby ta sama droga,ten sam las a wszystko całkiem inne, to była bardzo udana wędrówka. Wiedząc ile mamy czasu nie musieliśmy się spieszyć, byliśmy tu po to,żeby odpocząć. A skoro już mamy kawę i widoczki są to trzeba zrobić sobie następną przerwę
44985
Gdy doszliśmy do Jawornika, mając zapas czasu poszliśmy za kolorkiem żółtym i to był świetny wybór- bo dlaczego nie?
Gdy zaczęły się zabudowanie i czekała nas perspektywa tuptania asfaltem nagle naszą drogę przecięły tory, tutaj szybko podjęta decyzja i już podążamy właściwym torem we właściwym kierunku. Szyny wiszące w powietrzu,przepusty pod torami i zarośnięty peron z pordzewiałą tablicą jako świadkowie,że to wszystko kiedyś żyło swoim życiem a dziś tkwi w marazmie zapomnienia.
Anioł czekał jak zawsze z utęsknieniem, a współlokatorki nawet obiadu nie uszykowały.Cisza na schronisku jak zawsze, kolejek w kuchni i pod prysznic nie było, radio z telefonu podawało klimatyczną muzykę a sklep ABC jak zawsze był blisko.
no i dzień kolejny minął, to był fajny dzień




przepraszam za przewrócone zdjęcia ale nie umiem ich wyprostować
Zbyszku dziękuję za cenne wskazówki na pewno skorzystam z nich, pozdrawiam Cię

bartolomeo
21-08-2018, 13:16
Czy możesz napisać ten post raz jeszcze, wstawiając ponownie załączniki? Przypuszczam, że tworzyłeś go zbyt długo i załączniki zostały wykasowane. Tak może się zdążać jeżeli od dołączenia zdjęć do opublikowania postu mija dużo czasu.

bartolomeo
21-08-2018, 13:18
Zdjęcia robione smartfonem wchodzą, a co z fotkami z aparatu? Jestem laikiem informatycznym i już samo pisanie postów i załączenie tych fotek jest dla mnie sukcesem, a nawet jestem z siebie dumny,a nawet bardzoInstrukcja wstawiania zdjęć, wraz z ich ewentualną podstawową obróbką, jest tutaj (http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/1765-Za%C5%82%C4%85czniki-temat-rzeka!).

Sroka
27-08-2018, 22:44
...dzień kolejny
Wstaliśmy jak zwykle rankiem i pokrzepieni śniadaniem wyruszyliśmy podbijać Świat,no może kawałek Świata ale zapał i chęci też się liczą. Dzisiaj nigdzie nie jedziemy,idziemy tam ,a z powrotem wracamy po śladach. Rześkość nas przywitała na dworze i pięknie posrebrzone było wszystko szronem, słonko co prawda już przymierzało się do przywrócenia listopadowej szarości bieszczadzkiej szacie, ale nam dane było nacieszyć oczy srebrzystością.
Odnajdujemy nasz zielony kolorek, który to ma nas dzisiaj prowadzić do celu i pomału niespiesznie asfalcikiem pniemy się ku górom. Po drodze mijamy elementy infrastruktury kolejki bieszczadzkiej nikomu niepotrzebne bo przejazd kompletnie zalany asfaltem na gładko. Gdy weszliśmy w las to dopiero zaczęły się schody,ale takie dziwne jakieś,60 cm wzwyż, tor przeszkód jak nic. Ale dla nas to nic, nie po takich schodach się chodziło. Skończyły się schody a zaczęły się krzyże, zastanawialiśmy się skąd ,jak i dlaczego tyle i wymyśliliśmy, że może jakąś drogę krzyżową tu organizują? Gdyby ktoś wiedział skąd i dlaczego to uprzejmie proszę o informację.
Pogoda byłą dla nas łaskawa,słońce świeciło mi przygrzewało miło
44998
tak więc kurteczki chwilowo były zbędne.
Maszerowało się przemiło, ktoś kiedyś poprosił mnie o wytłumaczenie co ja widzę fajnego w tym łażeniu, ale nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego, myślę, że na pewno rozumie mnie mój pies, który nigdy nie marudzi gdy dłużej z nim pospaceruję.
Cały czas las i las, ale wszędzie widać coś innego, czasem wydawało mi się,że widzę postacie z "Władcy pierścieni" takie drzewne stwory. Miejscami wszystko poskręcane w ogromnym chaosie, a czasami jak wydruk z komputera, od linijeczki, kreski poziome i pionowe
44999
Z racji,że byliśmy z każdym krokiem coraz wyżej to i śniegu przybywało, na szczęście nocny przymrozek utwardził podłoże a słonko nie miało aż tak dużej mocy by rozpuścić go. Na śniegu widać było,że szlak jest uczęszczany chociaż my nie spotkaliśmy nikogo, ale oprócz ludzi przede wszystkim uczęszczany był przez zwierzaki, których to tropów było bez liku
45000
45001
Generalnie rzecz biorąc to my byliśmy w ich środowisku i nie powinno mnie dziwić, że aż tyle, ale u nas na pomorzu wilków to nie bywa więc był to dla mnie miły widok.
Ale dopiero gdy na tym samym szlaku ujrzeliśmy trochę większe ślady to przyznam ,że poczuliśmy się niepewnie, co prawda ślad nie był świeży ale jednak był. Przegłosowaliśmy, że idziemy dalej ,że raczej nie spotkamy się z misiem
45002
no i nie spotkaliśmy misia i mam nadzieję,że nigdy nie spotkam.
I doszliśmy do celu naszej dzisiejszej wędrówki, szlak tutaj kończył się byliśmy na Rabiej skale ,gdzie zaplanowany był dłuższy postój. Nawet sympatyczna ławeczka się znalazła żeby umilić nam popas. Słonko nadal świeciło,a nawet przygrzewało tak bardzo, że żubry,które były na wyciągnięcie ręki świetnie wkomponowały się w klimat
45003
no niestety czas wracać, niby ten sam szlak ,niby ta sama droga,ten sam las a wszystko całkiem inne, to była bardzo udana wędrówka. Wiedząc ile mamy czasu nie musieliśmy się spieszyć, byliśmy tu po to,żeby odpocząć. A skoro już mamy kawę i widoczki są to trzeba zrobić sobie następną przerwę
45004
Gdy doszliśmy do Jawornika, mając zapas czasu poszliśmy za kolorkiem żółtym i to był świetny wybór- bo dlaczego nie?
Gdy zaczęły się zabudowanie i czekała nas perspektywa tuptania asfaltem nagle naszą drogę przecięły tory, tutaj szybko podjęta decyzja i już podążamy właściwym torem we właściwym kierunku. Szyny wiszące w powietrzu,przepusty pod torami i zarośnięty peron z pordzewiałą tablicą jako świadkowie,że to wszystko kiedyś żyło swoim życiem a dziś tkwi w marazmie zapomnienia.
Anioł czekał jak zawsze z utęsknieniem, a współlokatorki nawet obiadu nie uszykowały.Cisza na schronisku jak zawsze, kolejek w kuchni i pod prysznic nie było, radio z telefonu podawało klimatyczną muzykę a sklep ABC jak zawsze był blisko.
no i dzień kolejny minął, to był fajny dzień

Sroka
28-08-2018, 07:02
kilka fotek z poprzednich dni
45006
mostek w Kalnica zaprasza na Połoninę Wetlińską
45007
resztka kolorków cieszyła oczy
45008
ale widok samej połoniny jeszcze bardziej
45011
zejście do Wetliny jak widać żółtym szlakiem
45009
przydrożny krzyż w drodze do Wołosatego
45010
pierwsze schody
45012
w drodze na Tarnicę było trochę mgliście
45013
a pózniej jeszcze bardziej
45014
ale nagle wiatr odsłonił nam widoki
45015
oto i nasz kierunek


dziękuję wszystkim za wszelkie wskazówki i pomoc przy obróbce zdjęć . Jak tylko bedzie czas podzielę się następnymi

Sroka
30-08-2018, 22:40
trochę trudno znalezć czas by dokończyć relację ale staram się jak mogę

na razie kilka następnych fotek z poprzednich dni

45017
pomimo silnego wiatru trudno było odmówić sobie spaceru na Halicz
45016
nic dodać nic ująć po prostu pięknie
45018
i tak mi się zdaje, że tu chyba jakiś anioł wylądował
45019
ostatni rzut oka za siebie i czas wyciągać nogi zanim światło zgaśnie
45020
45021
i tak pięknie zakończył się dzień zapowiadając na jutro słoneczną pogodę

Sroka
30-08-2018, 23:45
zdjęć z wyprawy ciąg dalszy a raczej po ostatniej dyskusji na forum - wycieczki ciąg dalszy:
45022
start w stronę Rawki, pogoda sprzyja tylko zimno było bardzo
45023

45024
i wreszcie widok na dzisiejszy cel, prezentowała się wspaniale
45025
i chociaż Rawka była tuż,tuż to jednak widok za siebie na Połoninę Caryńską był nie do odparcia,więc to był dobry czas na kawę
45026
oczywiście nie odmówiliśmy sobie spaceru na Krzemieniec szlakiem granicznym
45027
no i jesteśmy znów na Rawkach
45028
45029
widoczki były warte wspinaczki , a Oni nadal za nami łazili
4503045031
dzień następny z Wetliny
ale po co i skąd te krzyże? chętnie dowiem się?
Chociaż tras prowadziła przez las to nigdy nie była nudna, bezlistny las przedstawiał nam swoje ciekawostki......

Sroka
31-08-2018, 21:46
ciąg dalszy fotorelacji
45032
spotkany po drodze strażnik lasu
45033
i jego ostry kumpel
45034
tory nad Wetliną
45035
pewnie tu kiedyś był peron w Wetlinie

asia999
31-08-2018, 22:31
Pomimo, że listopad to nie jest mój ulubiony miesiąc, to jednak miło poczytać taką treściwą relację z listopadowych wędrówek bieszczadzkich.:grin:

Sroka
31-08-2018, 23:02
...następny dzień w Bieszczadach
na dzisiaj zaplanowana była wędrówka połoniną Caryńską z UG do Berechów i powrót do UG asfaltem ewentualnie stopem(na co oczywiście liczyliśmy), a pózniej Dwernik i nocleg w Chacie Socjologa.
Pogoda niestety nie wróżyła widoków jak za dni poprzednich, mglisto i lekko dżdżysto było w UG, tak więc powtórka z poprzedniej wędrówki na Caryńską, kiedy to latem pogoda sprawiła nam psikusa i nic kompletnie nie było widać poza szlakiem.
Będąc już na szlaku w lesie pomimo wszechobecnej mgły zauważyliśmy mnóstwo skarbów porozwieszanych wokoło,wszędzie wisiały sznury pereł
45043
mgła mimo wszystko towarzyszyła nam cały czas ale i tak było pięknie
45037
wszystko było polukrowane i pocukrzone jak w ogromnej cukierni,
gdy byliśmy pod wiatą na skraju lasu przez mgłę zaczęło przebijać się słońce ale wiatr gnał mgłę pod górę niestety, przyspieszyliśmy kroku chcąc zobaczyć cokolwiek w słońcu ale to co zobaczyliśmy zaparło nam dech
45038
cała mgła,niepogoda,cała nieprzejrzystość została na dole a nad nami tylko błękit i suuuper widoczki,pięknie było , po prostu pięknie
45039
brak słów by opisać jak pięknie było, korzystaliśmy z okazji i napawaliśmy się cudem jaki dany nam było oglądać
45040

45041

45044
plan był iść do Berechów, ale żal było opuszczać takie widoki wróciliśmy więc z powrotem do UG zaglądając tu i tam w poszukiwaniu bieszczadzkich aniołów
45042
ale aniołów nie było, pewnie odleciały do ciepłych krajów

A my wróciliśmy do UG "ujarani" widokami, zapakowaliśmy się do auta i kierunek Otryt
a tutaj na starcie mała , a raczej wielka niespodzianka
45045
szczerze mówiąc to ponieważ wyraznie trop był dość świeży to cykor się obudził ale mimo tego głośno śpiewając i pokrzykując pomaszerowaliśmy do chaty(to był chyba nasz rekord czasowy)
Po ostatnim pobycie to nawet tęskniłem za noclegiem w chacie, tam był taki niesamowity klimat...

Sroka
31-08-2018, 23:14
asia999
"Pomimo, że listopad to nie jest mój ulubiony miesiąc..."

(jak to się robi z cytatem???)

Listopad to jest mój ulubiony, ukochany miesiąc, bo tylko wtedy jesienią mogę urwać się z pracy na dłużej

asia999
31-08-2018, 23:57
(jak to się robi z cytatem???)
pod postem, który chcesz zacytować - na dole po prawej stronie są trzy opcje:
"odpowiedz" - tylko odpowiadasz, nie cytując,
"odpowiedz z cytatem" - utworzony post Twojej odpowiedzi zacznie się z automatu cytatem z tego posta, w którym kliknąłeś "odpowiedz z cytatem". Zaczynasz pisać swoją odpowiedź pod tym cytatem, po [/QUOTE]
trzecia opcja - ta z plusikiem - tj. multicytat - pozwala na cytowanie kilku postów. Klikasz w tę opcję pod postami, które chcesz cytować a następnie klikasz w "odpowiedz w tym wątku" - na dole po lewej stronie. Kolejne cytaty są oznaczone [ QUOTE=........] TREŚĆ [ /QUOTE]

Jeśli chcesz zacytować tylko fragment czyjejś wypowiedzi, po zacytowaniu możesz usunąć część tekstu pomiędzy [ QUOTE=........] a [ /QUOTE]

Dla pewności czy jest ok, przed zatwierdzeniem sprawdź jak wyszło w "opcje zaawansowane" - "podgląd posta".


Mam nadzieję, że nie zagmatwałam ale to chyba moja pierwsza "pomoc techniczna" na forum :mrgreen:

bartolomeo
01-09-2018, 10:14
Mam nadzieję, że nie zagmatwałam ale to chyba moja pierwsza "pomoc techniczna" na forum :mrgreen:
Doskonale Ci poszło :smile:


jak to się robi z [...]
Nie bój się próbować. Jak Ci coś nie wyjdzie to poprawimy albo, jak trzeba, wykasujemy nieudany post w całości :mrgreen:

Sroka
01-09-2018, 14:44
jak trzeba, wykasujemy nieudany post w całości :mrgreen:

dzięki, już dwa razy sam przypadkiem sobie skasowałem

bartolomeo
01-09-2018, 15:14
Nie mogłeś, nie masz uprawnień. Mogłeś jedynie nie zamieścić postu. Jak jest opublikowany to autor może przez 30min wprowadzać poprawki, ale całkowicie usunąć już nie może.

BTW

Uzupełniłem brakujący znacznik [QUOTE] na początku Twojego listu. Cytat jest teraz prawidłowy.

Sroka
01-09-2018, 19:06
Nie mogłeś, nie masz uprawnień. Mogłeś jedynie nie zamieścić postu. Jak jest opublikowany to autor może przez 30min wprowadzać poprawki, ale całkowicie usunąć już nie może.

BTW

łatwe dla tych co się znają, trudne dla tych co się uczą obsługiwać kompa, miałem na myśli tylko to,że po godzinie klikania jednym palcem w klawiaturę nie udało się zamieścić moich wypocin. Nieważne . Anioł (admin) czuwa i pomoże. Dzięki

bartolomeo
01-09-2018, 19:22
Wiele osób pisze relacje "na zewnątrz", np. w Wordzie lub dowolnym innym edytorze. A jak relacje są gotowe to dopiero wówczas wklejają je na forum. Jeżeli miałeś takie kłopoty, jak opisujesz, to może to jest dobre rozwiązanie dla Ciebie.

BTW Dodałem do Twojego postu zamykający znacznik [/QUOTE]

Sroka
01-09-2018, 20:04
.... tak więc ze śpiewem na ustach dotarliśmy do Chaty już w ciemnościach, cieszyłem się na to spotkanie mając w pamięci letni pobyt, który z jednego noclegu zamienił się w trzydniowy pobyt.
Wrzątek jakby specjalnie na nas czekał, więc szybka kolacja i próba integracji ze spotkanymi ludzmi na Chacie nie przyniosła nic dobrego - my byliśmy stamtąd a ONI byli stąd, byliśmy obcy a Oni byli Otrytczykami. Nawet naleweczka nie ociepliła specjalnie stosunków,niestety, to była pomyłka, bardzo wcześnie rano bez śniadania opuściliśmy chatę i pojechaliśmy do Widełek zdobywać Magurę Stuposiańską.
Śniadanie przy punkcie kasowym i po przekroczeniu mostku weszliśmy na niebieski szlak , który zaprowadzić nas miał na Magurę, pierwsze problemy zaczęły się gdy doszliśmy do potoku, udało się jednak przejść na sucho
45046
szlak za potokiem był zdecydowanie "intensywnie użytkowany"
45047
było zdecydowanie pod górkę i monotonnie,
45048
czasem na uwagę zasłużyło sobie jakieś drzewo, które dzięki BPN żyło dłużej niż w zasobach LP
45049
jednak jeszcze większą ciekawostką była spotkana po drodze monokultura świerkowa z więzbą tak gęstą,że wskazywało to na sztuczne nasadzenia i tak rzeczywiście było o czym informowała zamieszczona tabliczka.
Największą ciekawostką nie tylko tego dnia ale całego wyjazdu była tabliczka umiejscowiona trochę wyżej przy wiacie na skraju linii lasu, która poinformowała nas,że właśnie jesteśmy na.... Bukowym Berdzie.
Tośmy się uśmiali sami z siebie, tak bardzo przeżywaliśmy klimat z Chaty,że pomyliliśmy kierunki. Powrót po śladach i z podkulonymi ogonami poprosiliśmy o nocleg w PTSM w Wetlinie, na szczęście wolne miejsca były (wszystkie), tylko Anioł się ucieszył z naszego powrotu. ABC było blisko jak zawsze, klimat z radia i pasjans...
...cóż więcej potrzeba

zbyszek1509
01-09-2018, 20:34
....
45046

Największą ciekawostką nie tylko tego dnia ale całego wyjazdu była tabliczka umiejscowiona trochę wyżej przy wiacie na skraju linii lasu, która poinformowała nas,że właśnie jesteśmy na.... Bukowym Berdzie.


Dzięki za wyjaśnienie, gdyż pierwsze zdjęcie wprawiło mnie w zakłopotanie. Którędy oni idą na Magurę Stuposiańską, gdy w tle widać ruinę mostu kolejki?. :-)

Ps. Odnośnie Chaty na Otrycie, będąc tam w czerwcu (tylko przez chwilę), odniosłem bardzo podobne wrażenie jak Wy.

Sroka
01-09-2018, 20:53
Ps. Odnośnie Chaty na Otrycie, będąc tam w czerwcu (tylko przez chwilę), odniosłem bardzo podobne wrażenie jak Wy.

w "sezonie turystycznym" rzadko bywają tam "PRAWDZIWI OTRYTCZYCY" ale chyba zapominają lub nie wiedzą,że klimat przynoszą tam Ludzie z zewnątrz

Sroka
01-09-2018, 22:02
... ostatni dzień wędrówek
słońce miało chyba wtedy wolne od pracy bo wyjątkowo pózno zaczęło się rozjaśniać ale niestety padał drobny deszczyk. Plan na dzisiaj miał w programie dojazd do Roztok i przejście do Jasła,powrót,dojście do Strybu i powrót do auta .
Pogoda niestety nie była sprzyjająca wędrówkom. temperatura w okolicach zero plus, widoczność czasami na wyciągnięcie ręki
45050
tak prezentował się nasz szlak
45051

wilgotność powietrza była niesprzyjająca żeby wyjąć aparat z kieszeni ale smartfon poradził sobie z perlistością powietrza
45052
trochę przygotowaliśmy się teoretycznie do wędrówki, ale spotkane pamiątki z czasów walk zaskoczyły nas
45053
temperatura przynaglała nas do szybkiego tempa, ale staraliśmy się dojrzeć cokolwiek w miejscach wyznaczonych
45054
widać było mgłę i tylko mgłę
45055
a pózniej było tyko zimniej i jeszcze bardziej mokro. Był taki plan- pierogi w Cisnej ale z racji dużych strat ciepła skończyło się na nalewce z gorącą herbatą w Wetlinie gdzie Anioł czekał ale smucił się bo to był nasz ostatni nocleg. Na pewno tu wrócę, tu spotkałem Bieszczadzkiego Anioła.



Pogoda sprzyjała, plan został zrealizowany(poza Magurą oczywiście :))
to był bardzo udany wyjazd, przed nami wakacje, ale czekam na listopad....

Sroka
25-11-2018, 21:26
...."narodziła się nam nowa tradycja" - listopadowy wyjazd udało się powtórzyć i w tym roku, zakwaterowaliśmy się jak zwykle w PTSM w Wetlinie i w tym samym pokoju pod tym samym Aniołem. Szybkie śniadanie i jedziemy- kierunek Dwernik, na rozruch w planie jest połazić po Otrycie i odwiedzić Chatę. Dla odmiany wybraliśmy koński szlak, zdecydowanie mało uczęszczany:-P.
45305

po drodze przypadkiem "wpadliśmy" zdaje się na pozostałości planu filmowego Watahy
45306
ciekawe ustawienie trzeciej i piątej retorty
Jadąc autem staraliśmy się zabrać wystarczająco dużo gratów na wszelką pogodę,rezerwowe buty,peleryny i inne tego typu na listopadową pogodę ale nie wpadliśmy na to,że będzie nam brakowało letnich ciuchów, temperatura powietrza
tego dnia była rekordowa 23 stopnie.
Z racji dużego nasłonecznienia powietrze było mgliste ale i tak jakiekolwiek widoczki zachwycały nas
45307

Pomimo ciepłoty pogoda przepyszna, wędrowało się miło. Krótki popas na Chacie,uzupełniliśmy zapas wody i poszliśmy sobie dalej mając w planie zahaczyć o Trohaniec.
45308

Trudno opisać jakie emocje nam towarzyszyły, byliśmy jak małe dzieciaki cieszące się nową zabawką, cieszyła nas każda chwila, każdy krok i czerpaliśmy to pełną piersią, myślę,że niejednemu,którzy zaliczyli takie powroty towarzyszą te same odczucia.

45309

Gdy z Dwerniczka wracaliśmy do auta z daleka zaintrygowała nas wystająca ponad drzewami dziwna konstrukcja
45310

Toż było nasze zdziwienie, taaaka konstrukcja , dokąd? No rozumiem na drugą stronę ale tam już tylko tabliczki "Teren prywatny"
No ale taki most w takim miejscu to ciekawostka , którą warto było obejrzeć z bliska
45311

Mijając przydrożną kapliczkę podziękowaliśmy za udany dzień, jak również dziękujemy tym,którzy opiekują się tym przybytkiem
45312

I tak kolorowo minął nam dzionek
45313

45314

Przed nami jeszcze 6 dni a my już aż tyle widzieliśmy . Życzę każdemu tak emocjonujących powrotów, widoków i wrażeń

Sroka
28-11-2018, 12:31
Niedziela nastała równie piękna jak sobota, dzisiaj kierunek Chryszczata. Auto zostawiliśmy przy chatce studenckiej i podążyliśmy za zielonymi znaczkami, po drodze zaciekawił nas element nie pasujący do całości
45323
skąd tutaj w środku lasu szyna ?

Stokówką doszliśmy do jej końca a pózniej na przełaj pod góreczkę weszliśmy na GSB
45324
teoretycznie nie sposób było nie trafić na szlak ale widok czerwonego oznaczenia poprawił nam humory.

Będąc w tym miejscu oczywiście odwiedziliśmy cmentarz wojenny,a krótkie "wieczny odpoczynek..." samo naszło na myśl
45325

Krótki popas przy obelisku na szczycie i papieskim szlakiem schodziliśmy na dół gdzie spotkaliśmy cudaka palącego papierosy
45326

Zejście tym szlakiem było na tyle interesujące,że zrodziła się myśl żeby tędy kiedyś wejść na Chryszczatą.
Wyznaczona trasa prowadziła zdecydowanie przez miejsce pobytu żubrów o czym świadczyły bardzo liczne ślady a przede wszystkim bogato wyposażona lizawka
45327

Po etapie górskim przyszedł ponownie czas na etap szosowy w pięknym słońcu
45328

Jeziorko bobrowe do którego podążaliśmy już parę razy mignęło nam gdy byliśmy wyżej ale nie spodziewaliśmy aż tak urokliwego miejsca, spodziewaliśmy się bobrowego rozlewiska a przywitała nas miejscówka pełna magii
45329

Warto było zatrzymać się na chwilę przy pobliskiej kapliczce żeby podziękować za dotychczasowe wrażenia
45330

Dalsza trasa prowadziła drogą , którą bardzo często przekraczały żubry chodząc paść się na Huczwickie łąki. Następne miejsce,w którym pozostałości sadów świadczą,ze kiedyś żyli i mieszkali tu ludzie
45331

Ponieważ do zmierzchu pozostało jeszcze sporo czasu przeszliśmy się w stronę Rabego, po drodze nad potoczkiem niedaleko szosy zatrzymaliśmy się przy krzyżu z tabliczką świadczącą o tragicznych dziejach tych okolic
45332

Sroka
28-11-2018, 12:52
Według mapy niedaleko powinno znajdować się jeszcze miejsce po cerkwi i pozostałości cmentarza, mam nadzieję,że to właśnie to miejsce znalezliśmy
45333

Wracaliśmy w zamyśleniu do auta , zastanawiając się jak wyglądało tu , gdy mieszkali tu jeszcze ludzie

Wieczór był bezchmurny,było jeszcze zdecydowanie jasno więc zdążyliśmy bez problemów doklądnie obejrzeć kapliczkę Synarewo
45334

Dzień chylił się ku końcowi ale nadal było widno namówiłem więc brata,żeby odwiedzić jeszcze kamieniołom Huczwice, który kiedyś miałem okazję dokładnie obejrzeć ze Zbyszkiem1509. Owszem udało się jeszcze z punktu widokowego pstryknąć parę fotek ale powrót do auta odbył się już po ciemku
45335

Wspaniały dzień pełen wrażeń skończył się, ale przed nami jeszcze pięć dni w Bieszczadach

Sroka
02-12-2018, 21:18
Wstał następny piękny dzień,delikatnie rześki ale bezchmurny i bezwietrzny, jedziemy do Żubracze i powędrujemy na Hyrlatą, auto zostawiamy przy szlakowskazie na drodze do Solinki i startujemy.
Scieżka pnię się dość ostro pod górę więc szybko robi się nam ciepło

45340

Póki co trasa jest dość monotonna ale wystarczy postarać się i można zawsze znalezć coś ciekawego

45341
wśród tych drzew można kręcić "potworne" filmy

Już wcześniej zwróciłem uwagę na pewną prawidłowość: na większości mijanych polan stały samotne świerki tak jakby były przygotowane do świątecznej dekoracji
45342

Zachwyciła mnie Wielka Polana, taka samotna w otoczona drzewami , pewnie pięknie pachnie tu trawa gdy latem słońce przygrzeje

45343

No i tak doszliśmy do tabliczki z napisem Hyrlata, poleżeliśmy, posililiśmy się, pooglądaliśmy lekko zamglone widoki i trzeba było wracać.
45344

Po drodze zmieniliśmy pierwotny plan powrotu tą samą drogą i skręciliśmy do Solinki, po drodze natknęliśmy się na dość nietypową tabliczkę
45345

Tak więc poszliśmy w stronę Solinki, podążając początkowo za małymi znaczkami, które skończyły się w połowie, na szczęście dość łatwo trafiliśmy do doliny. Kiedyś przygotowana trasa edukacyjna była totalnie zarośnięta a z leżącej tablicy informacyjnej dowiedzieliśmy się,że znajdujemy się w miejscu gdzie 70 lat temu znajdowały się pola uprawne
45346

I tak doszliśmy do polany gdzie tylko słońce i szmer strumyka, a jedynym świadkami historii pozostały stare drzewa owocowe
45347

Idąc dalej weszliśmy na utwardzoną drogę i skierowaliśmy się na stary cmentarz, gdzie "wieczny odpoczynek" kołatał się w myślach
45348

Na sam koniec pożegnał nas drewniany dziwoląg wyrastający z drzewa na cmentarzu
45349

Pozostało nam deptać drogą do auta ale sympatyczny pan myśliwy z dobrej woli sam zatrzymał się i zaproponował podwózkę.
I jak zawsze cudowny dzień pełen wspaniałych chwil

Sroka
02-12-2018, 22:04
Nastał nam wtorek,niby dzień jak co dzień a tu połowa urlopu już mija. Naczytałem się o urokliwym miejscu jakim jest Dwernik Kamień, ale tak sie plany układały,że jeszcze nie byłem, wię dzisiaj tam pójdziemy. Możliwości wejscia jest kilka, my wybraliśmy z Zatwarnicy.
Na dzień dobry po drodze odwiedziliśmy cmentarz w Berehach
45350

Parkujemy przy Chacie Bojkowskiej i po małym rekonesansie kierujemy się do wodospadu

45351

Następnym punktem na trasie jest cmentarz poległych żołnierzy

45352

Mały popas i po niedługim marszu jesteśmy na Dwerniku, jak dotychczas podczas naszych listopadowych wędrówek nie spotykaliśmy innych turystów, za to dzisiaj kumulacja: dwóch starszych panów z lornetką starało się odgadnąć widoczne szczyty i chłopak z dziewczyną niezadowoleni z braku przejrzystości powietrza.
Muszę przyznać,że i panorama z Dwernika jak i sam szczyt zauroczyły mnie
45353

45354

45355

Posiedzieliśmy, pozachwycaliśmy się i pomału wracamy.
W Zatwarnicy rozglądamy się po cmentarzu,odwiedzamy miejsce po cerkwi

45357

i miejsce po młynie
45358

Dzień minął szybko ale uroczo, były górki,był las, była wioska-było fajnie

Sroka
03-12-2018, 23:02
Tak i po roku przyszedł nam wreszcie czas na Magurę Stuposiańską, grzecznie jak przystało uiściliśmy opłatę u sympatycznego pana w kasie i po krótkiej rozmowie pomaszerowaliśmy na podbój.
Dzisiejszy dzień również słoneczny, co prawda z rana rześki ale to tylko zapowiedz pięknej pogody, która nas rozpieszczała w tym roku jak w poprzednim.
Na samym początku szlaku mijaliśmy rozpadający się płot,ciekawe co za nim? A tam zakazana roślina Barszcz Sosnowskiego, ciekawa i niebezpieczna roślina

45359

szybkie selfi i idziemy dalej w swoim kierunku, jak zawsze byłem pod urokiem lasu i jego wyglądu

45360

Sam szczyt Magury zapamiętałem jako "ciasny" i zalesiony ale bardziej utkwił mi powrót z niej do Przysłupia, bardzo klimatycznie

45361

Ale jeszcze niżej czekały na nas zarastające pastwiska, w pełnym słońcu, nagrzane i z widokami na połoninę Caryńską, nie mogliśmy odmówić sobie postoju w takim miejscu. Było przepysznie

45362

ponieważ już kiedyś odwiedziliśmy schronisko z drugiej strony udaliśmy się w stronę Bereżek zastanawiając się jak "ciekawie" musi szumieć poniższy potoczek wiosną,gdy śniegi topnieją

45363

i następny świadek ,że mieszkali tu kiedyś ludzie

45364

Doszliśmy do parkingu w Bereżkach, nowe wiaty, powiększony parking, dodatkowe wiaty powyżej, podsypany tłuczniem wjazd- oj musi tu być tłok w trakcie długich łikendów.
Ponieważ już wcześniej mieliśmy zamiar wybrać się do Ustrzyk Dolnych zakupić towarów ze wschodu to ponieważ dzień jeszcze nam na to pozwalał, szybka decyzja i jedziemy. Po drodze nie mogłem sobie odmówić i zajechaliśmy pod cerkiew w Smolniku. Cerkwi pilnował oryginalny bieszczadzki ryś, który na dzień dobry prychał i straszył nas okrutnie grożąc uszkodzeniem ciała :)

45365

45366

Szkoda,że to nie była niedziela godz.9.30 (jak dobrze pamiętam), ale za to jest nowy pkt. na liście na następny przyjazd. W Bieszczadach nie byłem jeszcze w środku w żadnej cerkwi, trzeba zacząć to naprawiać.
Poczyniliśmy zapasy wszelakiego dobra u gości z Ukrainy w Ustrzykach i wróciliśmy do naszego Wetlińskiego Anioła, który z niezadowoleniem spojrzał na nasze zapasy(albo nie lubi chałwy,albo abstynent, myślę, że to ot ą chałwę chodziło :))

Sroka
07-12-2018, 23:05
...że tak powiem, umknął mi pewien szczegół z dnia gdy głównym celem wędrówki była Hyrlata, otóż pózniej udaliśmy się nieco w lewo asfaltem gdzie z wieży widokowej mogliśmy podziwiać panoramę
45373

pomimo odrobinę ograniczonej widoczności przy pomocy zamontowanej i bezpłatnej lunety obserwować można było połoniny
45374

z parkingu pojechaliśmy dalej w kierunku Maniowa , zatrzymaliśmy się przy odremontowanej kapliczce, pospacerowaliśmy i ponaglani głodem wróciliśmy do schroniska

45375

45376

A tak przy okazji to ile map tyle tras, tyle możliwości pomnożonych przez ilość i dodanych do potęgi, niby dany punkt ma być po lewej stronie to bywa po prawej, na jednej mapie jest jakaś trasa na innej nie ma. Nic tylko dokupywać, dokupywać i za każdym razem coś nowego do odkrycia

Sroka
08-12-2018, 00:04
przyszedł czas,żeby skorzystać zw wskazań szlakowskazu ustawionym za Żubraczem i skoro raz poszliśmy na Hyrlatą to drugim razem pójdziemy na Wołosań, wystartowaliśmy z tego samego miejsca co poprzednim razem. Chociaż rozlewisko bobrowe tuż przy drodze wyglądało na zamieszkałe niestety nie zauważyliśmy żadnego
45377

w zeszłym roku gdy szliśmy asfaltem z UG do Wołosatego udało się przypadkiem zauważyć jednego boberka co to wypłynął w rowie tuż przy drodze, dla mnie niedoszłego leśnika było to spotkanie co najmniej 3 stopnia.
Niebieskie znaczki wprowadziły nas w las i zaraz potem informacja o ścince drzew, zmianie przebiegu...itd, poszliśmy więc za wysprajowanymi znaczkami na Szczerbanówkę, na samej górze pozwoliliśmy sobie na krótki popas, parę fotek do kroniki, ja jeszcze posiedziałem chwilkę a brat postanowił już iść .
Odszedł ode mnie na jakieś 10 kroków i zaczął jakoś dziwnie się zachowywać, podszedłem i usłyszałem z lewej strony jak wyraznie coś lub ktoś przedziera się przez krzaczory powolnie i bez pośpiechu, wskazane przez Brata wyrazne i świeże ślady wyraznie świadczyły o obecności Futrzastego Jagodziarza, któremu najwyrazniej zakłóciliśmy pobyt w nasłoneczninym miejscu. No to nam adrenalina skoczyła, jak zawsze staramy się upamiętnić trop władcy tych gór tak tym razem nie mieliśmy czasu i ochoty dłużej przebywać w tym miejscu.
Dopiero gdy napotkaliśmy drzewnego jednorożca, zatrzymaliśmy się na odpoczynek
45378

Pomimo spokoju na dalszej trasie i wejściu na GSB bez specjalnych przygód, nadal jednak "czułem " obecność Jagodziarza. Jak zawsze nie spiesząc się popas na szczycie i zaleganie w stercie liści dla zregenerowania sił . Następnie zmiana kierunku i pozwoliliśmy sobie dzisiaj na pójście przełajem do Żubraczego, pomiędzy Berestem a Osiną zeszliśmy ze szlaku i tak na czuja, a trochę z mapą w ręku schodziliśmy w dół. Udało się jak 6 w totka, szlak zrywkowy wyprowadził nas wprost na mostek nad potokiem.
Dalej podróżowaliśmy kolejką( a raczej torami:))
45379

a znaleziony bilet mam nadzieję uprawniał nas do dalszej podróży

45380

Po drodze zatrzymaliśmy się jednak na obowiązkowym przystanku "cerkwisko-cmentarz" i odwiedziliśmy groby mieszkańców tej ziemi
45381

Przysiedliśmy powyżej, krótki popas jest zawsze wskazany w takim miejsc(wieczny odpoczynek...)
przyglądałem się okolicy i próbowałem wyobrazić sobie jak mogło wyglądać tu kiedyś życie, jak wyglądałoby dzisiaj...
45382

a tak wygląda dzisiaj, las odbiera to co kiedyś, kiedyś mu odebrali ludzie...

Dzisiejszy odpoczynek trwał zdecydowanie dłużej niż zawsze, chciałem w pobliżu cmentarza z widokiem na pastwiska pobyć tutaj, poczuć coś co ludzie z gór czują, co trzyma ich na tej ziemi chociaż życie tutaj bywa trudniejsze niż u nas na północy, bo u nas i zimy łagodniejsze i teren płaski. I zaczęła rodzić się gdzieś w głębi mnie pewna myśl..

Sroka
09-12-2018, 00:35
ostatni dzień na wędrówki, jutro wyjazd do domu, na dzisiaj zaplanowaliśmy spacer doliną Krywego.
Auto zaparkowaliśmy na parkingu strzeżonym ;) pod kościołem w Zatwarnicy.
Kiedyś jako harcerz byłem na stanicy w Suchych Rzekach i niewiele pamiętam ale droga ,którą teraz szliśmy kojarzyła mi się z tamtymi czasami
45384

Gdy dalej szliśmy lasem z boku przyglądał się nam młody jeleń i pięknie pozował zza krzaczków

45385

Nietrudno było trafić do ruin, droga rozjeżdżona, drogowskazy-mapa prawie zbędna, ale warto odwiedzić pozostałości z tamtych czasów, zadumać się choć przez chwilę
45386

45387

45388

Kusiło nas połazić w tym miejscu poza ścieżkami ale tabliczki"teren prywatny" ostudziły nasze zapały, skierowaliśmy się więc dalej w kierunku Krywego, po wejściu na wzniesienie z oddali wśród drzew widniały mury pozostałości cerkwi

45389
Tak jak poprzednio droga tak i ten widok nasuwał wspomnienia ale nadal nie byłem pewien czy dobrze wszystko pamiętam

45390

45391

45392

45393

Chodząc wśród murów i wróciły i ożyły wspomnienia- byłem tu kiedyś, odpoczywaliśmy w cieniu cerkwi, grupa harcerzy z pomorza stacjonujących w Suchych Rzekach. To było świetne uczucie, obudzić wspomnienia

Sroka
09-12-2018, 01:20
Poleniuchowaliśmy na tym wzgórzu dość długo ale czasu mieliśmy dziś sporo w zapasie, pozostało dojść do Sanu, poszukać przejścia i wrócić przez Sękowiec do Zatwarnicy
A póki co przyglądaliśmy się z oddali jak obecni gospodarze(bobry) rozbudowują swoje gospodarstwa i zastanawialiśmy się jak mogła wyglądać kiedyś ta dolina.
45394

Połaziliśmy po pozostałościach domostw z czego tylko kamień przetrwał
45395

Ruszyliśmy w stronę Sanu a o dobrze wybranym kierunku informowała nas tak dość ciekawa tabliczka

45396

Wędrowaliśmy wzdłuż rzeki i szukaliśmy miejsca, które sprzyjałoby przeprawie, no cóż z mostu niewiele zostało :-P

45397

No cóż , podkasaliśmy portki i spacer na drugi brzeg
45398

oo żesz, zimna była ta woda, BARDZO ZIMNA, dobrze,że płytko, więc nie było problemów z przeprawą.
Dalsza droga dość monotonnie prowadziła do Sękowca, przy zabudowaniach spotkaliśmy polującego kota, toż to było przedstawienie. Nie chcieliśmy płoszyć zwierzaka i nie przeszkadzaliśmy wyciąganiem aparatów więc polowanie nie zostało uwiecznione ale za to z uwagą mogliśmy obserwować całą akcję
45399

Obserwując dzikie Bieszczady zauważyliśmy coś czego jeszcze w naszych cywilizowanych miastach nie widziałem
45400
lampa na słupie bez przewodów, brat stwierdził krótko: pewnie na wi-fi działa:grin:
Powrót do auta przeciągaliśmy ciesząc się dniem bo to już ostatni dzień pobytu. Czas szybko minął, przeszliśmy parę górek, byliśmy też w dolinach i ta myśl , która się rodziła to taka, że owszem super widoczki i perspektywy dają górki, ale doliny dają nie mniejsze wrażenia, pełne tajemniczości i zmuszające do poszukiwań miejsc historycznych, których co prawda i w górach nie brakuje jednak jest ich zdecydowanie mniej.
Przygoda po listopadowych Bieszczadach skończyła się w tym roku, ale już czekam na następną, już tylko 11 miesięcy, na szczęście jeszcze po drodze będzie jakiś wiosenny wypad na podładowanie baterii.
Chciałem z innymi podzielić się relacją z pobytu, a wyszła mi prawie telenowela, mam nadzieję, że spodobało się komuś

zbyszek1509
09-12-2018, 16:53
No cóż , podkasaliśmy portki i spacer na drugi brzeg
45398

oo żesz, zimna była ta woda, BARDZO ZIMNA, dobrze,że płytko, więc nie było problemów z przeprawą.
Dalsza droga dość monotonnie prowadziła do Sękowca, przy zabudowaniach spotkaliśmy polującego kota, toż to było przedstawienie. Nie chcieliśmy płoszyć zwierzaka i nie przeszkadzaliśmy wyciąganiem aparatów więc polowanie nie zostało uwiecznione ale za to z uwagą mogliśmy obserwować całą akcję
45399
... mam nadzieję, że spodobało się komuś

Oczywiście, że się podobało :-). Co do tego kota, to on nie jest tak bardzo płochliwy, gdyż szedłem obok niego i zbytniej uwagi na mnie nie zwracał. Gdy był kilkadziesiąt metrów z przodu, to nawet pomyślałem, że jest to żbik, gdyż prążki na ogonie i umaszczenie sugerowały żbika. Jednak, gdy szliśmy już obok siebie, nabrałem przekonania, że to jednak kot :-(. Natomiast Wasza przeprawa przez San, przypomniała mi pewne emocje, które w czerwcu towarzyszyły mi w tym samym miejscu. Mając w pamięci przykre doświadczenie, gdy 5 dni wcześniej przeprawiałem się przez bród w okolicach Żurawina, aby dotrzeć do Rez. Zakole, który miał być płytki i sięgać najwyżej do kolan, a okazało się, że sięgał do pasa i komórka, która była w bocznej kieszeni spodni, bardzo skutecznie uległa podtopieniu. Dlatego też, tym razem owinąłem, już nową, w torebkę foliową i schowałem do plecaka. Widok z lewego brzegu Sanu nie budził zachwytu, a do Sękowca zostało ok. 5 km stokówką, więc maszerowanie w mokrych butach, nie wchodziło w rachubę.

45401

Buty związałem i powiesiłem na szyi, w prawej dłoni ścisnąłem kostur i dziarsko zanurzyłem stopy w ciepłym Sanie. A tu okazuje się, że kamienie są śliskie i ostre, a niby łagodny prąd wody, jednak ma swoją siłę i nie ułatwia przeprawy, gdy bose stopy wyszukują w miarę przyjaznego podłoża. Jedynym wyjściem było obniżyć środek ciężkości i podpierać się lewą ręką :-(. Nie ochroniło mnie to jednak przed jednym "klapnięciem" i bliskim kontakcie z dnem Sanu. Jakbym przeczuwał pewne atrakcje i przed przeprawą zrobiłem zrzut ekranu GPS-a, aby zobaczyć później ile to metrów i czasu zajęła mi ta przeprawa. Wynik jest bardzo czytelny. Przeszedłem 100 m w czasie 25 min :-(.

45402

Z wielką ulgą i radością spojrzałem wtedy na miejsce przeprawy, już z prawego brzegu Sanu :-).

45403

Sroka
09-12-2018, 22:00
"ciepły San"- ciekawe pojęcie , w które trudno mi będzie uwierzyć ponieważ na drugim brzegu bez przesady prawie wyłem z bólu, co prawda jestem z gatunku "wybitnie ciepłolubnych" jednak ból stóp był bardzo wybitny, dobrze, że poziom wody w miejscu przeprawy nie przekraczał wysokości łydek. Nie znaczy to ,że cokolwiek żałuję,hej przygodo! takie rzeczy wspomina się najczęściej