1 załącznik(ów)
Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, temat tej trasy kołatał mi się od około 10lat. Trzy podejścia w międzyczasie, zbieranie doświadczenia terenowego, dobór odpowiednich partnerów, odbicia od huraganowego Popa Iwana i myśli - może zostawmy marzenie i ideał trasy narciarskiej w Karpatach Wschodnich nieruszany... Z różnymi myślami się biłem.
Parę lat temu moje dążenia powtórzenia trasy zostały wzmocnione poprzez dorwanie książki - osobistej T.Studzińskiego "5 Mostów i inne akcje" wraz z pieczątką i podpisem autora, kilkunastoma wklejkami z ksero odznaczeń kombatanckich i notatek prasowych.. To czego mi jeszcze brakuje to umówienie się na kawę z synem Pana Tadeusza.. Chyba jestem gotowy.
Wreszcie tego roku udało się wyruszyć kolejny raz w teren z dwoma kolegami. nie brakowało dramatyzmu i zwiątpień czy damy radę przejść całość, nie brakowało też myśli (!!!) czy na pewno Studziński na sprzęcie z epoki przeszedł tę trasę, czy może to była literacka wizja...
Po 7 dobach od początku w Dzembronii osiągnęliśmy metę w Szybenem niesamowicie szczęśliwi, ale też o lekkim smutku że się już skończyło...
Od razu chcę też podkreślić - trasa nie jest 100% odzwierciedleniem opowieści Tadeusza Studzińskiego. Ze względu przemian w górach (chaty, pasterstwo, gospodarka wodna) nie jest możliwe jej wierne odtworzenie. Poruszaliśmy się grzbietem - nie zjeżdżaliśmy tak jak Pan Tadeusz np. do schroniska w Bałtagulu. Trasa wystarczająco była wykańczająca, oraz w mojej szczerej opinii oddaje duch którego staraliśmy się poczuć w naszej wędrówce. Duch legendy - Tadeusza Studzińskiego.
Trasę pokonaliśmy w całości na nartach:
Załącznik 47208
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Moje gratulacje! Z niecierpliwością czekam na opowieść.
"Kulminowaliście"? :)
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Moje gratulacje! Z niecierpliwością czekam na opowieść.
"Kulminowaliście"? :)
Tak... Kulminowaliśmy, ale niektóre rzeczy które stały się w Czywczynach powinny pozostać na zawsze milczeniem...
P.
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
Tak... Kulminowaliśmy, ale niektóre rzeczy które stały się w Czywczynach powinny pozostać na zawsze milczeniem...
P.
I dobrze Wam tak! :wink: Z czasem to te "najgorsze" wspomnienia są najlepsze :)
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Zapowiada się ciekawie...
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Wczoraj ponownie przeczytałem "Kurniawę ...", zimno się zrobiło. I straszno. I pięknie! :wink:
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Szacun dla Pete i jego kompanów, nie mniejszy dla Bazyla,który jak sądzę publikując przed laty"Kurniawę..." zapalił Pete do pójścia śladami T.Studzińskiego a mnie do czytania pisma "Płaj"już trzeci dzień.
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Przygotowania toczyły się od dłuższego czasu, można powiedzieć że ja co jakiś czas uzupełniałem swoją wiedzę o różne aspekty, sprzętowe, terenowe - by być maksymalnie dobrze przygotowanym. Wiedziałem gdzie są główne niebezpieczeństwa nieukończenia -to kawałek początkowy Czarnohory oraz czas. Czas - w sensie czy do Stoha dotrzemy w odpowiednim czasie żeby sie odważyć wejść w Czywczyny i mieć odpowiednio sił/czasu/pożywienia by potem zawrócić przez Hryniawy.
Te wątpliwości brały się z mojej samotnej próby sprzed 5lat. Wtedy zajęło 2,5dnia by dojść z Dzembroni do połoniny Radul. Wytahało mnie solidnie na grzbiecie, psycha siadła, zeżarłem za dużo prowiantu i zużyłem za dużo gazu.. Nie odważyłem się iść dalej.
Tutaj zdjęcia i krótkie filmiki z tamtego wypadu:
https://goo.gl/photos/hnzJwBSuPLgM1cDx6
Tym razem ruszyliśmy w piątkowe wczesne popołudnie z Poznania - Krzysiek mnie zgarnął i wieczorem zgarnęliśmy z Wawy Globusa. Pojechaliśmy autem na przejście w Budomierzu - zameldowaliśmy się jakoś około północy. Był to mój pierwszy wypad autem na Ukrainę i w sumie muszę powiedzieć że był dobry wybór. W Budomierzu dosłownie w 30min załatwiliśmy cały proces graniczny i byliśmy po drugiej stronie. Ta... Jak się pewnie część z Was orientuje po drugiej stronie wkrótce się kończy droga i około 10km jedziesz po wybojach prawie takich jak w dolinie Czarnego Czeremoszu. Masakra. Mi wypadło prowadzić, potęgowało jeszcze że prowadziłem nie swoją furę - więc obawy o zawieszenie itp. itd.
W rejonie Lwowa zmęczenie już było poważne, dodatkowo zaczął padać deszcz a światła drogowe w aucie - no mogłyby być lepsze. Tam gdzie mogłem włączyć długie - ok. A tak to trochę z duszą na ramieniu mijałem się z autami z naprzeciwka. Koledzy mnie nawigowali tak by było jak najsprawniej (jechaliśmy jakimś wariantem do okolic Stryja i potem chyba na Żurawno, nie wiem, Jechałem "w lewo, w prawo". Zaufaliśmy nawigacji. Potem poszedłem spać na tylne siedzenie i obudziłem się chyba w Mikuliczynie. Fajnie.
Dojeżdżając do Ilcii zajechaliśmy o 8 (szybko!) do lokalnego sklepu po małe zakupy i piwo które miało na nas poczekać na koniec wycieczki. Chcieliśmy tez zjeść jakieś śniadanie, ale pani ekspedientka potrafiła nam poradzić tylko Werchovel więc daliśmy sobie siana i pojechaliśmy prosto do campingu Biały Słoń w Dzembronii, gdzie planowaliśmy zostawić auto i dac się zawieźć 4x4 do werchnego Bystreca.
Planowaliśmy zanocować u stóp Gadżyny w nowym schronisku znajomych z TURE.UA, ale jak to bywa w sobotni poranek - spotkaliśmy w jadalni przy kawce i pierogach znajomych - przewodników i ratowników dobrowolnych. W rozmowie z Serhiejem wyszło że prognozy co do wiatru na następny dzień na grani nasiliły się do ok 100kmh.... Właściwie piekło miało się zacząć już dziś - w sobotę wieczór i potrwać z dwa dni..
https://i.ibb.co/r3Dwh4H/20200222-103623.jpg
https://i.ibb.co/5RnRqJk/20200222-094107.jpg
https://i.ibb.co/LJG6jnQ/IMG-5273.jpg
Jako że plany zakładały na następny dzień przejście z podnóża Gadżyny przez okolice Kizich Ułohów, Rozszybenyka na Menczula i dalej przez górę Dzembronia na Popa - przejście którego i tak się trochę obawiałem przy normalnej pogodzie, zdecydowaliśmy się na szybką zmianę.
Pomimo że byliśmy po całonocnej podróży zdecydowaliśmy się już dziś dojść na Popa Iwana (w swojej naiwności przy śniadaniu rozmawialiśmy "dojść dziś i minąć dziś Popa"!!!). O godz 11 chłopaki z campingu zawieźli nas w kierunku Czufrowej tam gdzie się dało dojechać autem (ostatnie zabudowania) i ruszyliśmy ok 12 w kierunku Popa przez połoninę CZufrową.
https://i.ibb.co/gzd1TM0/IMG-5276.jpg
https://i.ibb.co/QfzJp3F/IMG-5281.jpg
https://i.ibb.co/QncSB8T/20200222-141711.jpg
Początek był piękny, choć z małą orientacyjną wtopą (ok 15min straty), oraz w rejonie CZufrowej też kolega poszedł po śladach narciarzy jednodniowych którzy szli na Stepanec i tu też ok 15min straciliśmy.
https://i.ibb.co/vsxk5YS/IMG-5290.jpg
Widoczność była spoko, ale jak się człowiek przyjrzy to u góry "się zaczynało". No ale nie wyprzedzajmy faktów...
https://i.ibb.co/BsDxDzw/IMG-5293.jpg
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Co do sprzętu który zabraliśmy ze sobą - wszyscy trzej jesteśmy "telemarkowcami" i to zabraliśmy ze sobą. Można powiedzieć że ja i Globus mieliśmy mocne BC (czyli MAdshus Epoch z łuską + Voile3pin - dla niewtajemniczonych takie pancerne NN75), Globus Madshus Annum z łuską + Voile3pin, Krzysiek chyba jakieś Majesty plus G3 telemarkowe. My we dwójkę większość trasy zrobiliśmy z łuski, ze 4 razy foki nałożyliśmy, Krzysiek się męczył na fokach całość. Teren jest zdecydowany na fajną łuskę i jeżeli ktoś by myślał o wyjeździe narciarskim tam - to moim zdaniem skitury (poza rejonem Popa) to przesada - od razu polecam w 3piny, mniej upierdliwe, nie ma się co zepsuć. Ok wiem, wiem - jestem zakręcony na punkcie telemarku.
Plecaki - tu jestem dumny z moich kolegów i z siebie też. Wszyscy zabraliśmy plecaki ok 40litrowe, waga wahała się ok 14-15kg co uważam za super rezultat. Mogliśmy to osiągnąć poprzez sporą ilość liofilizatów to raz. Dwa - naprawdę zabraliśmy niezbędne rzeczy i praktycznie nie było wyposażenia którego nie użylibyśmy. No ale coś za coś. Nie było za dużo miejsca na błąd na wyjeździe.
Kwestia noclegów. Przed wyjazdem mieliśmy rozpykane ponad 20 "chatek" różnego typu, różnego standardu z danymi GPS - wbitymi w urządzenie. Zabraliśmy dwie płachty biwakowe oraz jeden mikronamiocik. Czyli - nie mieliśmy zabezpieczenia jakby trzeba pośrodku pomiędzy chatkami kiblować. Trzeba było dotrzeć do chaty. Oczywiście - przeżylibyśmy w tych płachtach itp. ale nie ukrywajmy - nie chcieliśmy tego robić... Zaskutkowało to dwukrotnym kończeniem mocno po ciemku o czym za chwilę.
Narty i plecak poniżej.
https://i.ibb.co/GHXDDgc/20200214-174721.jpg
https://i.ibb.co/WDczLDm/IMG-5355.jpg
https://i.ibb.co/9cJ1DZf/IMG-5506.jpg
c.d.n.
Po wyjeździe zrobiłem przegląd zdjęć z jakim worem jeździłem na różne wyjazdy i wyszło jak mocno ciężkozbrojny wcześniej przeważnie jeździłem. Oczywiście nie w każdy teren tak można. Tutaj miałem całość już w różny sposób "schodzoną", znałem teren itp. Na przejście całego grzbietu Czarnohory tak bym się nie odważył bez namiotu.
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Kurczę, w takie góry zimą bez poważnego namiotu... No ale Studziński nawet koca nie miał :wink: