-
Sam wobec absolutu
Co sądzicie o smaotnym chodzeniu po górach? Czy świadomie podejmowane niebezpieczeństwo jest warte ciszy i skupienia, które można osiągnąć tylko w towarzystwie siebie? Jakie są Wasze ulubione "samotnicze " miejsca? Jak reagujecie na samotników?
Moje zdanie o tym temacie przechowam na poźniej.
-
A tam samotnie w Bieszczadach!:D:D Zawsze można spotkać miłego bieszczadzkiego misia, wilk czasem sie trafi, że o kotku zwanym tu rysiem nie wspomnę:D:D
W Bieszczadach poza tym jest bardzo bezpiecznie, GOPR tu mamy, więc nijakiego niebezpieczeństwa tu nie ma!
A tak na powaznie - to ja jestem za. A bardzo lubie stare cmentarze. Np. Caryńskie.
Albo jakieś ruiny. Albo Paniszczów. Lub może być Rosolin. Jaskinia tam fajna, w sam raz dla samotnika.
I samotnych turystów tez lubie - dziele sie z nimi ostatnią kromką chleba i kroplą wody. Pozdrawiam bardzo ciepło samotnika. Ale dlaczego samotnie????
-
Samotne wędrowanie ma wiele uroku. Jest w nim trochę intymności. Można skupić myśli, można stawac tam gdzie się chce ile się chce. Można gonić nie bacząc na tempo towarzysza. Przyznam, że najlepiej odpoczywam samotnie na łonie natury z dala od ludzi. Często zwracam uwage na rzeczy, które umykały mi wczesniej. Ale to chyba każdy tak ma :-) Ale to wszystko od wiosny do jesieni. Zimą nigdy samemu w góry. Zawsze z towarzyszem i to po szlakach, które wcześniej przechodziłem w cieplejszej porze roku. Już raz zdarzyło mi się obchodzić zimą Smerek czasem po pas w śniegu bo nie mogłem trafić na szlak do Jaworzca (czy w tamtym rejonie kilka lat temu prowadzono zmianę czarnego szlaku a może został on wyłączony?). Zimą więc koniecznie z dobrze przygotowanym kompanem.
Moż emi jako facetowi łatwiej jest chodzić po bieszczadzkich ostępach. Pamiętam jak żona wybrała się we wrześniu na kilkudniową samotną wędrówkę ciężko to przeżyłem (komórek jeszcze wtedy nie było a nawet jak były to nie w Bieszczadach). Na szczęście wszystko było ok.
-
A ja
Dla mnie samotność jest nie tylko najlepszym sposobem poznawania gór,ale również siebie. Osobiścię preferuję wyjazdy samotne, z dala od znanych mi ludzi.
Samotnicy są bardziej otwarci na obcych ludzi, częściej śpiewają w schroniskach. Chodząc w grupie mam uczucie zamknięcią, odizolowania. Samotnie nie mam takich problemów. Podczas kilku samotniczych rajdów poznałem więcej bogatych osobowości niż podczas "wyryp zorganizowanych".
Co do niebezpieczeństw to są. Zwłaszcza w pociągu, w miastach ... W samych górach jest lepiej, bo rzadko kiedy jesteś absolutnie sam na szlaku. Zresztą samotnik nawet do WC chodzi z plecakiem.
Co do zimowych solówek to mam dla was ciekawy patent: Jedzie się we dwóch, po czym idzie się w odstępach np 150-200 m. Co jakiś czas zmieniacie się na prowadzeniu. Dystans jest na tyle duży,ze nie ma się świadomości innego człowieka, a jednocześnie na tyle mały, że w razie kłopotów ma kto pomóc.
-
samemu ,zawsze najlepsze przgody sie przezywa :-) j najwiecej zwierzat sie lapie wtedy w kadr :-), heh i cisza i spokoj, mozna chodzic. Ostanio to mialem spotkanie z robalai czulymi na cieplo , w wiacie kolo Jarzoca w Łuhu :-)
-
samotnie źle... ale " zorganozowanych wyryp" tez źle..... ale jesli SAM sobie organizue to przeca nie z ludźmi z którymi jestem samotny, no nie????
-
Hmmmm. Samotne chodzenie po górach ma swój niepowtarzalny urok. Jeśli jadę tylko na kilka dni to prawie zawsze sam. Co innego jakieś dłuższe trasy, wtedy warto mieć ze sobą kogoś do kogo można by gębę od czasu do czasu otworzyć.
Natomiast nie cierpię chodzenia po górach w dużych grupach powyżej 4 osób.
Moja ulubiona "samotnia"?
Niestety w Bieszczady mam daleko, dlatego gdy czasem uda mi się wyrwać w środku tygodnia w góry (dzień powszedni poza sezonem oczywiście) to jadę na Babią Górę. Jak mam szczęście to na wierzchołku jestem sam, a jak jeszcze jest bezchmurna pogoda i przejrzyste powietrze dopisze to człowiek czuje się jak w raju.
-
Uwielbiam krótkie samotne wypady w góry, w górki i wszędzie gdzie mozna przejść kilka kilometrów i nie spotkać innych turystów. W ten sposób odreagowuję codzienny wyścig szczurów, nabieram dystansu do tego co mnie męczy na codzień czyli głupota współbraci (i swoja własna też).
Wędrowanie w małej grupie teżma swoje uroki - lepiej możan poznać towarzyszy. Ale już chodzenie w wielkiej kilkunastoosobowej grupie to dla mnie katastrofa. Żadne zwierze nie zbliży się do takiej bandy, gdzie tu kontakt z naturą?
Pozdrawiam.
Ann.
-
Pozwólcie, że i ja wyrażę na Forum swoją opinię. Otóż, jeżeli tylko możecie, jeżeli tylko macie taką sposobność, to nie uciekajcie w góry sami...
Nie mam na myśli gromadnych pielgrzymek, bo to nawet we mnie wzbudza przerażenie, a cóż dopiero wśród prawowitych mieszkańców lasów i połonin.
Ale, jeżeli tylko możecie, przemierzajcie szlaki z ukochaną osobą, póki możecie, póki jest.. Eeeeh, spieszcie się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą...
Dlatego, jeżeli tylko macie taką możliwość, dzielcie się z kochaną Osobą Waszymi Biesami...
Pozdrawiam
Kriss40
-
A może stać się i tak że Biesy pomogą aby w trasie "Osoba Bardzo Zwykła" przemieniła się w "Osobę Kochaną".
Oj, tak, Biesy to potrafią :)
Ann