Marcowego zemsta po latach
I stało się. Jadę w Biesy.
Wyprawa niezwykła pod co najmniej dwoma względami:
Primo - po raz pierwszy od lat jadę sam. Poprzednie wizyty były raczej grupowe i stacjonarne, więc zazwyczaj trzeba było liczyć się z preferencjami i kondycją grupy, ale teraz... hulaj dusza!
Drugie primo - postanowiłem odbyć podróż sentymentalną, szlakiem wędrówki sprzed 21 lat. Wyprawa o tyle warta uczczenia, że właśnie wtedy zostałem zainfekowany owym nieuleczalnym wirusem na "B".
W planach nie ma oryginalnych tras ani wyczynów. Bo i planów brak. Ogólne założenie jest takie, by oderwać swoje prawie 40 lat i blisko 100 kilo od biurka. Na 8 dni.
A, i umawiamy się - 21 rocznica jest okrągła, jasne?!
Czwartek, 5 października
Formalnie urlop zaczynam jutro, ale zamierzam wyruszyć już dziś o 14, pociągiem z Warszawy do Rzeszowa. Przychodzę do pracy z plecakiem i w stroju maskującym. Korzyść jest taka, że mój szef obrzuca mnie podejrzliwymi spojrzeniami i obchodzi dużym łukiem. W pracy jak zwykle młyn, więc zrezygnowany zaczynam sprawdzać nocne połączenia. Jednak o 13.30 koledzy wsadzają mnie - razem z futryną - do windy, życząc udanego urlopu.
Wskakuję do pociągu, który po chwili rusza na południe. Ale co tak będę siedział w przedziale? Ruszam do Warsu oblać początek wyprawy nielegalnym piwem. Podobnie jak 20 innych przestępców sączę sobie Tyskie i gapię się przez okno. Dwa stoliki dalej facet w garniturze dość głośno rozmawia przez komórkę. Najpierw miesza z błotem firmę X, która go wyrolowała, a potem zdradza, że sam chce wyrolować firmę Y. Znam obie, są z mojej branży. I wyjedź tu na wakacje...
W Rzeszowie wysiadam o 19 i ruszam na dworzec PKS. Jako jeden z ostatnich pasażerów wciskam się w autobus do Ustrzyk o 20. Ściśnięty jak śledź w beczce z braku lepszych zajęć gapię się bezmyślnie w okno, za którym i tak nic nie widać. Niezły początek wyprawy... Po jakiejś godzinie pasażerów nieznacznie ubywa. Doświadczam „efektu kozy”, bo gdy robi się luźno na tyle, że mogę zdjąć polar, jestem niemal szczęśliwy. A euforia ogarnia mnie, gdy zwalnia się wreszcie jakieś miejsce siedzące. Po 23 wysiadam w Lesku, które wita mnie gęstą mgłą poprzetykaną nieprzeniknioną ciemnością. Z dworca dziarsko maszeruję do schroniska PTSM. Maszeruję i maszeruję. I jeszcze trochę maszeruję. Gdy mijam tablicę z napisem „Lesko”, dociera do mnie, że chyba maszerowałem ciut za długo. Zawracam więc i każdy napotkany drogowskaz studiuję uważnie w świetle zapalniczki. Wreszcie znajduję ten właściwy i bez przeszkód docieram do budynku. Na progu spotykam parę w średnim wieku w strojach wieczorowych. Wyglądają trochę groteskowo w tym miejscu, ale mówię grzecznie „Dobry wieczór” i wchodzę do recepcji. Pani recepcjonistka oszałamia błyszczącą kreacją, kompletem biżuterii i odważnym makijażem. Sporo się zmieniło w PTSM-ach przez te 20 lat...
Gdy dopełniam formalności meldunkowych w recepcji pojawia się sympatyczny pan kierownik, który wyjaśnia, że mają zlot dyrektorów schronisk i akurat trwa bankiet. No to dzięki Bogu... Za spanko (sam w 3-osobowym pokoju) płacę 14 zł. Pani przeprasza, że mają remont części budynku, w której znajdują się toalety i kuchnia, więc warunki są partyzanckie. Faktycznie pod prysznicami natykam się hałdy piachu, ale nic to, Baśka. Schludne pokoiki i sympatyczna obsługa rekompensują niedogodności.
W pokoju rozpakowuję plecak i konstatuję dwie nieprzyjemne rzeczy. Po pierwsze zapomniałem wziąć mydła. Ale o cążkach do paznokci to pamiętałem, tak?! Grrr... Trudno, trzeba się będzie dziś wypluskać w szamponie. Drugi problem jest poważniejszy – po wewnętrznej stronie buta dostrzegam 3-centymetrowe rozdarcie materiału tuż nad podeszwą. Sześcioletnie alpinusy swoje już przeszły i miały prawo odmówić posłuszeństwa, ale dlaczego akurat teraz?! Tuż przed wyjazdem impregnowałem buty i na pewno były całe. Kurrrde... Oby wytrzymały te kilka dni.
Idę spać.
CDN
Odp: Marcowego zemsta po latach
Zapowiada się nieźle... Lubię takie "wariackie" wyprawy! :grin:
Odp: Marcowego zemsta po latach
Bardzo ciekawy początek wyprawy, czekam niecierpliwie na dalszą część relacji. :razz:
Odp: Marcowego zemsta po latach
Wiadomo! czekamy na dalsze relacje....
Odp: Marcowego zemsta po latach
Piątek, 6 października
Ze schroniska wychodzę po 9. W recepcji pusto. Obsługa pewnie jeszcze odsypia wczorajszy bal, więc zostawiam klucz w drzwiach i zmierzam ku dworcowi PKS. Opcje dalszej podróży są trzy - Ustrzyki Dolne, Górne albo Cisna. Jako pierwszy podjeżdża autobus do Ustrzyk Górnych. Los tak chciał. Przez szybę oglądam miejscowości o dobrze znanych nazwach, a po dwóch godzinach wysiadam w centrum Ustrzyk. Wstępuję do sklepu po mydło i film do aparatu. Starsi powinni pamiętać – niegdyś obrazy utrwalało się na takiej śmiesznej kliszy. Takowa pasuje akurat do mojej lustrzanki, zabytkowej Mamiyi, która waży ze 2 kilo. Wiedziony sentymentem postanawiam zakotwiczyć się w „Kremenarosie”. Przed schroniskiem spotykam kierownika (właściciela?), który prowadzi mnie „na ganek”, czyli do pokoju wydzielonego z barowej werandy. Warunki bardziej niż spartańskie, za to nocleg tylko 15 złotych. Zrzucam wór i idę na rekonesans po Ustrzykach. Nostalgicznym spojrzeniem obrzucam mijany „Pulpit”, pod którym zarosła wymalowana niegdyś dla mnie „koperta”. Obecne „Wilcze Echa” są zamknięte na trzy spusty, ale nad daszkiem wisi szyld „Noclegi”. Zaglądam do Lacha (knajpa „U Rzeźbiarza”), zwabiony dobiegającą z głośników muzyką The Ukrainians. W ogródku pusto, a wewnątrz pani barmanka ze łzami w oczach ogląda brazylijską telenowelę. Przerywam jej seans w momencie, gdy bohaterka dramatycznym głosem krzyczy do rywalki: „Chciałaś mi zabrać Omara!”. Zamawiam pierwszy bieszczadzki kufel Leżajska i dojadam podróżne kanapki, po czym ruszam na aklimatyzacyjny spacer. W drodze na Wołosate zbaczam w las i przez parę godzin błąkam się w absolutnej samotności po zarośniętych ścieżkach, nasiąkając słońcem, kolorami i błotem. Wracam do UG od strony Rawek i loguję się w „Kremenarosie”. Oglądam buty – rozdarcie nie powiększyło się, co napełnia mnie optymizmem. Za to przemoczone buty zafarbowały moje stopy na piękny ciemnozielony kolor, przez co wyglądam jak hobbit. Gdy zaglądam do łazienki, staję jak wryty z dziobem „na open”. Od 1985 roku zmienił się system, moda i waluta, padały rządy, koncerny i deszcze meteorów, ale syf w kremenarosowych sanitariatach pozostał niezmienny. Pleśń na suficie, poobtłukiwane kafelki i brodziki, zardzewiałe krany i prysznice, grzybicę można złapać od samego patrzenia... Wychodząc stamtąd po kąpieli mam wrażenie, że jestem bardziej brudny, niż w momencie wejścia.
Z pobudek zapewne masochistycznych postanawiam sprawdzić tutejszą kuchnię. Zamawiam placek po bieszczadzku. Jest całkiem OK, porcja solidna, więc na jego eksterminację poświęcam prawie godzinę. W trakcie konsumpcji podchodzi do mnie koleś około 30-tki. Sławek dostał łóżko w tym samym pokoju, więc daję mu klucz. Potem idziemy oblać spotkanie do Lacha na piwo. Lokal pamiętam z czasów, gdy gospodarz rezydował jedynie w małej chatynce z szyldem „Twórca ludowy”, który ktoś przerobił na „Stwórca lodówy”. W ramach hucznego oblewania spotkania Sławek wypija małe piwo („zasadniczo jestem niepijący”), za to raczy mnie pikantnymi historiami ze swojego burzliwego życia erotycznego. Wracamy do „Kremenarosa” około północy. Jutro Sławek wybiera się na Rawki, ja planuję zdobyć Tarnicę.
Dobranoc.
Odp: Marcowego zemsta po latach
Klisza jest super nawet dzisiaj- tylko że nieco kosztowne to to, ale radość nieziemksa. Ci co mnie widzieli w akcji wiedzą że klisza daje sporo radości..... Tylko trzeźwym trzeba być- co by ostrość w analogu była :) Choć jak kto miał wcięte- to i obraz zamazany na pamiątkę zostaje....
Ciekawe czy Twoja podróż wniesie coś do innego wątku, w którym nieco mnie ponaglałeś..... choć nie spodziewam się żeby to było po dzisiejszej nocy rotfl
Odp: Marcowego zemsta po latach
Hej:D
Mniamuśne opowiadanko:D Dalej, dalej...:)
Odp: Marcowego zemsta po latach
Cytat:
Zamieszczone przez
Barnaba
Tylko trzeźwym trzeba być- co by ostrość w analogu była :)
Racja, w takich sytuacjach wzdycham za autofocusem :lol:
Cytat:
Zamieszczone przez
Barnaba
Ciekawe czy Twoja podróż wniesie coś do innego wątku, w którym nieco mnie ponaglałeś.....
Tu Cię rozczaruję... "Ten wątek" został w Warszawie :-D
Odp: Marcowego zemsta po latach
Cytat:
Zamieszczone przez
Barnaba
Klisza jest super nawet dzisiaj- tylko że nieco kosztowne to to, ale radość nieziemksa.
Nooooo....a nocka nad powiększalnikiem, to dopiero cymes:D I czarne łapska od hydrochinonów, siarczynów, dwuchromianów itp smakowitości:D
Odp: Marcowego zemsta po latach
Cytat:
Zamieszczone przez
Marcowy
Racja, w takich sytuacjach wzdycham za autofocusem
A ja w analogu mam af, i jakoś nic to nie wnosi do ostrości. Chyba sobie zrobię alkoholowy opis ostrości 1m 1,5m 2m itd - zupełnie jak Zenitach.