Re: O naturze wilka .....cd
Dzieki, dzieki ,dzieki naprawde czuc tu nasze gory i ta atmosfere. Ten zachod slonca, cisza, to pyszne piwko...nic sie nie zmienilo. Ogarnelo mnie dziwne uczucie upojenia i tesknoty. Kto jedzie nastepny, i zrobi nam nastepna taka uczte duchowa jak marekM ? Pozdrowiam serdecznie :-) DOROTA
Re: O naturze wilka .....cd
To ja dziękuję...
p.s. tylko skąd to nowe imię?
Re: O naturze wilka .....cd
Ej, MarkuM, tylko Ci pozazdrościć ! I uzbroić się w cierpliwość, czekając na swoją kolej. Aby do września.
Taktownie pominąłeś kwestię dyżuru w Dwerniku, znaczy się, nie byłeś na nim. Trudno. Pewnie zbyt mało czasu miałeś. Trasy, które opisałeś, są wspaniałe i godne najbardziej wykwalifikowanych traperów bieszczadzkich, oczywiście z Tobą na czele. Przygotuj koniecznie jakiś referat do wygłoszenia na naszym pierwszym Kongresie w Dwerniku we wrześniu. Zmieniam bowiem formułę wrześniowego spotkania uczestników tego Forum - nie będzie to walne zgromadzenie, lecz I Kongres Internautów Bieszczadzkich. Brzmi bardziej dumnie, nieprawdaż ?
Inspiracją jest tu moje niedawne (14-16 czerwca br.) uczestnictwo w VIII Kongresie PFRN w Łodzi w Hali Expo. Podczas bardzo wystawnego bankietu w nocy z 14 na 15.czerwca w Pałacu Izraela Poznańskiego też nagle pomyślałem o Bieszczadach i o Twoim tam pobycie. A wiesz, co wówczas wymyśliłem w swoim łbie, tylko trochę zamroczonym whisky ? Otóż wtedy zamieniłbym się z Tobą na "obecności". A miałem co do zaoferowania ! Wspaniały pałac (w stylu "eklektycznym"), żarcia najlepszego w bród i za darmo (płatny tylko alkohol), pląsy na dziedzińcu, pokaz sztucznych ogni i nawet jedną panią - uczestniczkę Kongresu, która wykazywała mi swoje zainteresowanie, sprawdzając sprawność moich hamulców wierności małżeńskiej (z trudem, ale wytrzymały). Poznałem pokusę, walczyłem z nią i zwyciężyłem.
A dumałem wtedy o niekwestionowanej wyższości knajpy w Dwerniku nad Pałacem Izraela Poznańskiego w Łodzi, pierogów ruskich i piwa u Stenki (niech już zostania ta nazwa) nad tymi frykasami, pod którymi uginały się pałacowe stoły. Gdy przed północą poszybowały sztuczne ognie, spytałem się swojej towarzyszki tańca, patrząc w niebo, czy chciałaby teraz ze mną być w Bieszczadach. Odpowiedziała zapytaniem, co mi do głowy strzeliło, przekreślając tym swoje szanse, za to wzmacniając wspomniane powyżej hamulce. Korzystając z tego, iż poprosił ją ktoś do tańca, odkleiłem się od niej i skierowałem do barku. Tam, sącząc kolejną whisky (której notabene nie lubię, ale bałem się zamawiać czystą wódkę, nie mając 100% pewności, co wypiję), pomyślałem, jakże ta noc musi być piękna w Zatwarnicy. I o tym, że moi wirtualni koledzy (m.in. Ty) przebywają teraz w Bieszczadach w sposób jak najbardziej niewirtualny.
Trzeba było wracać do rzeczywistości. Chyba z żalu obudził się we mnie jakiś dowcipny chochlik. Przed 1-szą w nocy całe nasze towarzystwo (ok. tysiąca osób) wygruziło się z pałacu i nastały złote czasy dla łódzkich taksówkarzy, odwożących nas do hoteli. Taryfy podjeżdżały jedna za drugą, zabierając mniej lub bardziej podchmielonych "kongresmenów".
I wtedy przechodziły tamtędy jakieś dwie przedstawicielki najstarszego zawodu świata, i to raczej gorszej kategorii, co nawet po ciemku było widać (i czuć). Zatrzymały się wśród nas, były (też) pijane. Spytałem znajomego uczestnika Kongresu: "Stary, a te panie to są z którego stowarzyszenia?" Pytanie potraktował poważnie - był mocno podpitym krótkowidzem. Zaczął się zastanawiać, a wtedy podjechała do niego taryfa. Wsiadł, a ja otworzyłem drzwi z drugiej strony i powiedziałem do owych, hm, pań" "Proszę bardzo, niech panie wsiadają". Potem szybko odskoczyłem, zmieszałem się z tłumem, a taksówka odjechała, uwożąc znajomego i jego nowe "towarzystwo". Następnego dnia powiedział mi parę przykrych, ale zasłużonych, słów. Okazało się, że z opresji uratował go łódzki taksówkarz, który już parę ulic dalej wyprosił "panie" z samochodu. Znajomy zaś stwierdził, że mam specyficzne poczucie humoru i że mi się jeszcze czymś podobnym zrewanżuje. "Stary, takie numery to ty możesz robić w Bieszczadach, ale nie tu !" - takie były jego słowa, przy czym absolutnie nic nie wiedział o moim umiłowaniu Naszych Gór.
Re: O naturze wilka .....cd
Drogi SB , przepyszna historia z tymi paniami. HIHIHI.Gdybym w owym czasie nie gościl w Bieszczadach to ognie sztuczne bym oglądał z okna swojego bo mieszkam niemalże po przekątnej Pałacu Poznańskiego. Ale tak jak i Ty nie zamienił bym tegoż łódzkiego zabytku na pobyt w Bieszczadach. I tak oto o mały włos może byśmy się spotkali.Dwóch bieszczadników w centrum Łodzi , już nie chcę myśleć jak by się to skończyło!
A na dyżur sorry, ale niestety się nie stawiłem i proszę mi wierzyć czasu brakło
a i tak trudnych wyborów musiałem dokonywać. Jak pójdziemy tu, to tego znowu nie zobaczę itp.