-
Tak przy okazji...
Pisząc dziś koło południa jakieś tam swoje dyrdymały, ciągle mi się przypominała jedna historia, której byłem biernym obserwatorem, a jednak zapadła mi głęboko w pamięci. Na tyle mi zapdła, że często wywiera na mnie skutek sprawczy. To było spory szmat czasu temu. By być bardziej sugestywnym opiszę...
Późna jesień, ciemność szybko zapadająca, już trochę zimno, jadę tramwajem i stoję w wagonie jako jedyny, wszystkie miejsca zajęte. Przystanki ciągną się wzdłuż działek i stąd prawie wszyscy siedzący to ludzie starsi, chociaż siedzi jednak jeden młody człowiek... bardzo młody, tak 16-17 lat. Tramwaj staje znowu na przystanku, wchodzi starsza pani, tak po zawartości koszyku od razu widać, że prosto z działki. Wchodzi, rozglada się i.... wali od razu tam gdzie siedzi ten jedyny. Staje koło niego. Chrząka. Mi zaczyna gula skakać, ale jakoś wrodzona intuicja każe jeszcze poczekać z uwagą do młodego człowieka. Robi się mały Cyrk Bambino, bo reszta siedzących coraz głośniej zaczyna szemrać o dzisiejszym wychowaniu młodzieży. Kobieta nabiera pary i wypala do chłopaka coś w rodzaju "byś mógł ustąpić starszej osobie, chyba nie bolą Ciebie aż tak Twoje nogi, czym to się taki młody może zmęczyć", wtóruje jej też reszta pasażerów. Młody człowiek nic nie mówiąc, wstaje, podwija nogawki i pokazuje dwie protezy. Następuje totalna konsternacja, mi samemu przed sobą jest wstyd a już na pewno nie chciałbym być na miejscu tej kobiety. Jedyne słowo jakie wyrzekła to... nie wiedziałam.
Ta sytuacja i to słowo "nie wiedziałam" słyszę i widzę do dziś.
-
Odp: Tak przy okazji...
Młody człowiek z biura mojego komórkowego operatora naraził mnie na spore koszty.Ot,pomylił się w ofercie a ja za to zapłaciłam.Poszłam do niego wściekła,bo to był spory ubytek z budżetowej emerytury.Swojej złości,a raczej rozgoryczenia nie, mogłam opanować mimo,że mnie przepraszał.W pewnym momencie powiedział cicho i spokojnie:
- dziś umarł mój ojciec.
Zaniemówiłam, zdziwiłam sie że jest mimo to w pracy i wyszłam.
Poszłam tam następnego dnia z przeprosinami,że na niego naskoczyłam.Powiedziałam,że wiem co czuje,bo tez to przeszłam .
Bywały też sytuacje odwrotne,kiedy ktoś bardzo mi przywalił w momencie najmniej odpowiednim!
-
Odp: Tak przy okazji...
Czasami dajemy się zwieść schematom i powszechnym stereotypom. Ale dajecie takie przykre przykłady. Ja mam anegdotę poprawiającą humor, jak mnie zapewniano- prawdziwą. Miejsce akcji: Grudziądz.
Pewna kobieta, matka dzieciom, biegła do tramwaju, obwieszona siatkami po obu stronach swej matkowatości. Motorniczy, dżentelmen w każdym calu, a przynajmniej w co drugim, widząc we wstecznym lusterku biegnącą matroną- czekał. Kobieta wbiegając na schody tramwaju potknęła się, tak nieszczęśliwie, że twarzą wycelowała precyzyjnie w intymny punkt strategiczny stojącego mężczyzny. Wagon zatrząsł się od śmiechu pasażerów. Skonfundowana kobieta, czując, że powinna była w niefortunnej tej sytuacji coś powiedzieć, peroruje z nutą usprawiedliwienia w głosie:
-Najmocniej pana przepraszam, ale stał i czekał na mnie...
-
Odp: Tak przy okazji...
Z bimbowych zdarzeń z życia wziętych podobna sytuacja (całkowicie prawdziwa). Kobieta wbiega do bimby w ostatniej chwili, też ze sprawunkami w dłoniach. W chwili gdy wsiadła, motorniczy gwałtownie ruszył. Kobieta straciła równowagę i z całym impetem wylądowała na kolanach młodego mężczyzny. W tym momencie mówi "Przepraszam Pana ale się puściłam", młody odpowiedział "To nie moja wina". W tym momencie cała bimba buchneła śmiechem, nieszczęsna kobieta jak zorientowała się co powiedziała zaraz na następnym przystanku wysiadła.
I tak te wieloznaczności językowe czasami robią nam psikusa.
-
Odp: Tak przy okazji...
Ok,ale wątek jakby nie o psikusach językowych ale sytuacjach o "cięższych"(dla duszy) konsekwencjach oceniania po pozorach!