DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
O KIMB-ie myślałem już od miesięcy, głównie za sprawą stert nagród powsimordowych, które - cyklicznie nadsyłane - wyglądały z coraz to nowych kątków naszego M-0,3 i wzbudzały coraz to groźniejsze pomruki Marcowej. Na dodatek dnia 4 maja roku pamiętnego rozpocząłem nowy etap w moim życiu zawodowym, więc głupio było jakoś tak od razu wołać o urlop. Wersja pesymistyczna zakładała zatem wyjazd z Warszawy piątkową nocą i niemal natychmiastowy odwrót na linii Sanu i Wisły. Szczęściem nowe szefostwo okazało się łaskawe, choć łaska pańska miała wymiar jednodniowy. Był to zatem najkrótszy, ale zarazem najprzyjemniejszy w mym życiu pobyt w Bieszczadach, co tylko potwierdza teorię, że długość na znaczenie zdecydowanie drugorzędne.
Słońce jeszcze dobrze nie wzeszło w ów piątkowy mazowiecki poranek, a my, razem z nadobną Wuką i mężnym Hero, mknęliśmy srebrną, małolitrażową strzałą w kierunku południowym. Mknęliśmy - rzec by można - w kierunku gór i chmur, choć jeszcze naonczas niebo zaciągnięte było całkiem symbolicznie. Chmury dały się jednak dostrzec wyłącznie na niebie, bo w naszych sercach świeciło słońce i panowało całkiem wysokie ciśnienie. Ci, co nie byli za kółkiem (czyli - oprócz mnie - wszyscy), też mieli urlop, zatem prowokowali wysokie ciśnienie również w innych organach, przez co postoje zdarzały nam się co jakiś taki krótki czas.
Atmosfera była wakacyjna, beztroska i przyjacielska, a dzięki przywoływanym z pamięci żartom, anegdotom i facecjom pół tysiąca kilometrów zleciało, jak z bicza strzelił (o ile ktoś potrafi napier***ć z bicza przez 10 godzin).
CDN
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Wracają smaczki z "Marcowego zemsty po latach", która poruszyłaby obrosły mchem kamień i kazała mu się toczyć na dalekie południowo-wschodnie krańce. Dalej,dalej....!
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Man! Dawaj dalej, dalej! :D
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Ano,dawaj,dawaj...
Admin nie jest osamotniony wyczekując ciągu dalszego :mrgreen:
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Te paznokcie z wątku obok Go przymurowały.....
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
No to jedziemy.
Tak naprawdę to prawie nikt nie pije, co nie przeszkadza nam snuć wizje wysiadania - a raczej wypadania załogi - z samochodu w Ustrzykach Górnych. Ponieważ także nikt nie śpiewa, DJ Hero obsługuje urządzenie grające, z którego śpiewają nam Kazik Staszewski, Jarek Nohavica i Siergiej Sznurow. NIE jednocześnie. Zajadamy toruńskie pierniki w białej czekoladzie i nie przeszkadza nam bynajmniej, że biała czekolada nie istnieje.
Zastanawiamy się, jakąż to atrakcję zobaczyć po drodze, bo w KIMB City będziemy wieczorem i nie zdążymy wyjść nawet na krótki spacer. Wynik błyskawicznego plebiscytu jest taki, że żadne z nas nie było w cerkwi w Równi, zatem - będąc już niemal u celu podróży - zatrzymujemy się pod pięknym, drewnianym budynkiem. Mamy sporo szczęścia - drzwi są otwarte, wewnątrz kilka kobiet sprząta, wiec kurtuazyjnie pytamy, czy możemy "tylko na chwilę". Panie sprawiają wrażenie zbyt zaskoczonych i zbyt dobrze wychowanych, by zaprotestować, z czego skwapliwie korzystamy. Ale po wyjściu jesteśmy zgodni - budynek należało podziwiać wyłącznie z zewnątrz. Wnętrze przeszło tyle przemian, że utraciło wszystko, co tylko było do utracenia. U belki stropowej straszą ciężkie żyrandole, na chórze - elektryczne organy...
Ciekawe... Tuż przy cerkwi stoi pozbawiony gałęzi kikut drzewa z bocianim gniazdem na przyciętym wierzchołku. Serca drzewa i cerkwi biły kiedyś w zupełnie innym rytmie. Ale lepsza zmiana rytmu, niż całkowite ustanie akcji.
I znów jedziemy. W Czarnej zahaczamy o Barak i wpadamy w objęcia Krzysztofa. Gospodarz jest z WUKĄ od dawien dawna zaprzyjaźniony, Hero i ja witamy się z Nim w realu po raz pierwszy. Chwilę buszujemy po miłym wnętrzu galerii, po czym żegnamy się, ponownie pakujemy do Srebrnej Strzały i pędzimy po Obwodnicy Bieszczadzkiej.
Docieramy do Ustrzyk. Panowie tradycyjnie mają zaklepane miejsca w "Zajeździe pod Caryńską", więc z trafieniem nie będzie problemu, natomiast WUKA zarezerwowała łóżko po raz pierwszy w tajemniczym "Spanku z Żarełkiem". Nazwa i adres niewiele nam mówią, ale Ustrzyki to nie Vegas - znajdziemy. Na pierwszy ogień idzie osiedle BdPN, ale tu numery domów są odległe od poszukiwanego. Jedziemy zatem do budynków przy strażnicy i... bingo! WUKA wysiada, pełna obaw o komfort, a my - ponieważ wiemy, że we dwóch mamy do dyspozycji pokój trzyosobowy - dzielnie deklarujemy, że w razie potrzeby przygarniemy sierotkę. Odbieramy przyrzeczenie, że za pół godziny nasza towarzyszka podróży dołączy do nas w Zajeździe i w męskim gronie ruszamy do "miejsca stałej dyslokacji".
Zrzucamy graty na pięterku i meldujemy się w barze, gdzie natykamy się na radośnie połączone siły regimentów mazurskiego i toruńskiego. Po czasie jakimś dołączają kolejne zastępy, robi się KIMB-owo, swojsko, wesoło i... coraz bardziej śpiąco, bo wielu dają się we znaki nieprzyzwoicie poranne pobudki, a niektórym nawet nieprzespane noce. Ostatkiem sił umawiamy się na dzień następny - o godzinie 10 rano silna grupa wyruszy na podbój Łopienki i okolic. Się będzie działo...
Dobranoc.
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Super...mieliście szczęście,bo jak my byliśmy w Równi pod cerkwią,to niestety była zamknięta. A co do drzewa i gniazda to posiadam zdjęcie z tego miejsca :)
Dawaj dalej...:)
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
Pewna jesteś?dalej to już my będziemy ha ha ha
Odp: DoKIMBowa peregrynacja i co z niej wynikło
No tak:) ale jestem pewna,bo jestem ciekawa cd....:smile: