Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Derty: "bez elementarnej wiedzy weryfikowanej jakimś egzaminem, jest wyrazem braku namysłu nad sprawą."
-czyli chodzi jednak o egzamin sam w sobie, formalności mnie nie przekonują. bardziej przekonuje mnie argument Basi, że istotna jest metodyka prowadzenia grupy -zgadzam się, jest to ważne ale taką metodykę można opisać w 5 zdaniach jak się prowadzi grupę i do niej przemawia.
nie wiem jak inne kursy ale dodam, że SKPG ma bardzo wysoki poziom i jestem pełna podziwu osobom które go ukończyły:)
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
...metodykę można opisać w 5 zdaniach jak się prowadzi grupę i do niej przemawia.
nie wiem jak inne kursy ale dodam, że SKPG ma bardzo wysoki poziom...
Kłania się SKPG:)
Opisanie metodyki w 5 zdaniach to coś podobnego, jak streszczenie w 6 zdaniach techniki prowadzenia samochodu. Da się, ale pożytek z tego żaden. Dodatkowo - prowadzenie samochodu uważam za znacznie łatwiejsze, niż dobre prowadzenie grupy w górach.
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Witam
Kurs daje wiedzę, jeśli oczywiście kursant chce ją przyswoić. Egzamin pokazuje czego jeszcze nie wiemy i co trzeba uzupełnić. Oba wspomniane elementy uzupełnia koło przewodników, w którym uczymy się do końca życia. W kole są bardziej doświadczeni przewodnicy, którzy są skarbnicą wiedzy wszelakiej i z ich doświadczenia należy czerpać jak najwięcej.
Z nieco innej" beczki". Przez ostatnie lata nie trafiła mi się grupa chcąca iść w góry. Wycieczka górska ogranicza się do miejsc gdzie da się dojechać kolejką, autokarem itp.
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Co do tematu wątku, to jest mi obojętne co będzie z deregulacja.
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Cytat:
Zamieszczone przez
skuter28
Witam
Kurs daje wiedzę, jeśli oczywiście kursant chce ją przyswoić. Egzamin pokazuje czego jeszcze nie wiemy i co trzeba uzupełnić. Oba wspomniane elementy uzupełnia koło przewodników, w którym uczymy się do końca życia. W kole są bardziej doświadczeni przewodnicy, którzy są skarbnicą wiedzy wszelakiej i z ich doświadczenia należy czerpać jak najwięcej.
Z nieco innej" beczki". Przez ostatnie lata nie trafiła mi się grupa chcąca iść w góry. Wycieczka górska ogranicza się do miejsc gdzie da się dojechać kolejką, autokarem itp.
To masz pecha. 8)
Ja co roku prowadzę co najmniej kilka wycieczek w góry i to na dość poważne trasy (przeważnie Tatry).
Dla przykładu w ostatnich trzech latach - Siwy Wierch, Wielki Baraniec, Krywań, dwa razy Giewont i inne nieco krótsze trasy.
Ponieważ nie zajmuję się przewodnictwem zawodowo, a robię to tylko w swoim wolnym czasie więc w ciągu roku prowadzę tak mniej więcej 30-40 dni wycieczkowych, z czego około połowy stanowią góry i to nie autokarem, a pieszo, zaś resztę pilotaż - przeważnie zagranica - Czechy, Słowacja, Ukraina.
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
W średniowieczu aby zostać wyzwolonym na mistrza trzeba było przejść:
- okres bycia uczniem u mistrza, co trzeba było opłacić
- następnie zdać egzamin czeladniczy przed komisją cechową
- po tym pracować jako czeladnik za marne grosze
- by zostać dopuszczonym przez swego mistrza do egzaminu cechowego
Ale nie zawsze czeladnik mimo wypracowania swojego czasu został mistrzem cechowym bo mistrz stwierdził że czeladnik jest lepszy niż on sam i mu przejmie interesantów, ewentualnie cech w danym mieście miał wystarczająco dużo ludzi aby obsłużyć dany obszar i nie chciał więcej widzieć we własnym uprzywilejowanym gronie. I tego typu przykłady można mnożyć. Co więc robił czeladnik aby być na swoim? Szedł do innego grodu aby próbować szczęścia u innego mistrza. Bywali też czeladnicy którzy byli bardziej obrotni i mieli dość ciągłego użerania się z cechem zakładali własną działalność na podgrodziu. Partaczyli, znaczy się psuli interes cechowi, bo ich robota bywała (nie zawsze była) lepsza niż cechowych. Partaczy cech próbował niszczyć, ale zdarzało się że znalazł się możny protektor i mieli więcej roboty niż grodowi.
Tak też uważam że, jest dzisiejszymi organizacjami przewodnickimi. Szkolenie jest potrzebne. Ale czy zdanie egzaminu dostarczy dobrego fachowca od prowadzenia grupy?
Od przewodnika który prowadzi klientów po górach chciałbym poczucia bezpieczeństwa.
Od oprowadzacza wycieczek po mieście znajomości tego miasta i jego historii.
A od przewodnika autokarowego dobrej znajomości topografii danego terenu.
Zaś od wszystkich tych kategorii wytrzymałości psychicznej i fizycznej oraz dobrego humoru i nie wciskania
bałachów bo uczestnicy wycieczki też potrafią myśleć.;)
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Cytat:
Zamieszczone przez
DUCHPRZESZŁOŚCI
W średniowieczu aby zostać wyzwolonym na mistrza trzeba było przejść:
Ale nie zawsze czeladnik mimo wypracowania swojego czasu
W Encyklopedii Staropolskiej Aleksandra Brucknera czytamy:
- Między siebie pracę cechy rozdzielały jak najskrupulatniej i baczyły by granic nie zacierać. Mimo to ciągle różne procesy i swary między nim były. Wnoszono więc skargi przed radę miejską, przed starostę czy nawet przed króla.
Skarżyli więc kuśnierze krawców, że podszywają suknie futrem, murarze malarzy, że przyjęli rzeźbiarza-kamieniarza do swego cechu, stolarz musiał do dębowej skrzyni okucia u kowali zamawiać.
Cech dbał aby majstrów się nie mnożyło, ale żeby ich też i nie ubywało.
itd.
a wracając do egzaminu na tzw: towarzysza i przygotowania się do majstrszyku...
-czeladnik udawał się obowiązkowo na wędrówkę po warsztatach krajowych i zagranicznych na rok i sześć niedziel. ...
dziś ,pomimo odległości czasowej nie zawsze ma odniesienie do rzeczywistego chadzania po okolicy...a często kończy się i zaczyna na wirtualnym spacerku...
aha ,jeszcze wrócę do historii:
W XV wieku sejm podjął uchwałę znoszącą cechy, ale na krótko. Król Zygmunt I zwany Starym w roku 1505 wydał dekret przywracjący kodeks krakowskich przywilejów cechowych.
bez paniki
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Basiu, ja zawodowo zajmuję się przewodnictwem ale głównie z grupami szkolnymi. Gdy zamawiana jest wycieczka, od razu jest zastrzeżenie, "żeby nie było dużo chodzenia".
Jeśli już trafi się wyjazd firmowy to zazwyczaj kończy się w najbliższej knajpie z widokiem na góry.
Nie mam uprawnień tatrzańskich dlatego może więcej mam wycieczek objazdowych
Działam głównie na Jurze, w Górach Świętokrzyskich i w Beskidach. Ostatnio udało mi się zdać egzamin na ostatnią z trzech części.
Wracając do tematu, to myślę, że nie ma idealnego rozwiązania odnośnie deregulacji. Zawsze będzie ktoś niezadowolony.
Część środowiska przewodników podniosła wrzawę, że oprowadzacze zabiorą im pracę. Kto jest dobry ten zawsze będzie miał pracę.
Potencjalnym oprowadzaczom dzisiaj wydaje się, że przewodnictwo to świetna "fucha" i ogromne pieniądze. Jak popracują trochę to przekonają się, że z tego nie da się wyżyć i wrócą do poprzedniego zajęcia.
Największym propagatorem deregulacji jest człowiek któremu od wielu lat nie udaje się zdać egzaminy i znalazł sposób jak to ominąć.
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Myślę, że osoby, dla których przeskoczenie egzaminu jest intelektualnie zbyt trudne w ogóle nie powinny myśleć o przewodnictwie. Jednocześnie uważam, że egzamin niczego nie gwarantuje. Być może lepszy byłby jakiś test na inteligencję i jakieś testy psychologiczne... Najlepszym egzaminatorem i tak jest życie...
Odp: Czy to koniec przewodników "z uprawnieniami"?
Cytat:
Zamieszczone przez
marcins
Myślę, że osoby, dla których.. Najlepszym egzaminatorem i tak jest życie...
Czy jest tu opcja "lubię to " ?, jak nie ..to zgadzam się w 100% z Marcinem ,o ile to cokolwiek zmieni:)