Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Cytat:
Zamieszczone przez
Łapi
(...) A przecież moja wiedza o historii nawet w tamtych czasach nie była przeciętna. Jak to się udało? Perfekcja zaklamania komunizmu. Po prostu, nikt o tym nie pisał. Nie pisał, bo nie mógł. Ludzie to teraz odreagowują i to jest smutna konstatacja, po 60 latach wreszcie mogą, jest publiczna dysputa! Niepojęte...
W szkołach rzeczywiście tego nie uczono w "sposób powszechny", ale już np. na zebraniach kółka historycznego moja pani "psorka" od historii o tym wspominała. A owa pani była I sekretarzem OOP PZPR w moim liceum. To raz.
A dwa - publikacje, i to bardzo szczegółowe (wspomnieniowe) również w PRL były. Owszem, w nakładach kilku - kilkunastu tys. egzemplarzy, ale były. Właśnie o nich wspominałem na Forum. Vide Józef Sobiesiak (Maks) "Burzany", "Przebraże". Możesz to sprawdzić w najnowszej encyklopedii pod hasłem "Sobiesiak Józef" (są tam daty wydania ww. książek).
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Przez to teraz takie kłopoty są bo społeczeństwo i polskie i ukraińskie nie jest uświadomione. Nie mają pojęcia kto to był nacjonaliści ukraińscy, o co im chodziło, co dokonali.
Myśle że gdyby była odpowiednia edukacja po obu stronach granicy to nie byłoby pomników Bandery, Szuchewycza ani UPA. A Polacy i Ukraińcy dogadywali by się bez problemu w sprawach konfliktowych. Zakłamywanie zbrodni niczego nie zmieni, prawda kiedyś się przebije.
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Cytat:
Zamieszczone przez
Stały Bywalec
W szkołach rzeczywiście tego nie uczono w "sposób powszechny", ale już np. na zebraniach kółka historycznego moja pani "psorka" od historii o tym wspominała. A owa pani była I sekretarzem OOP PZPR w moim liceum. To raz.
A dwa - publikacje, i to bardzo szczegółowe (wspomnieniowe) również w PRL były. Owszem, w nakładach kilku - kilkunastu tys. egzemplarzy, ale były. Właśnie o nich wspominałem na Forum. Vide Józef Sobiesiak (Maks) "Burzany", "Przebraże". Możesz to sprawdzić w najnowszej encyklopedii pod hasłem "Sobiesiak Józef" (są tam daty wydania ww. książek).
Sam napisałeś - to była wiedza niszowa, jakieś publikacje były, ale w niskich nakładach i mało dostępne. A jak ktoś nie miał szczęscia do kółka historycznego i odważnej historyczki oraz korzeni na kresach to się o tym nie mógł dowiedzieć.
Zapewne chodziłeś do liceum i to do dobrego, bo kółka historyczne w złych liceach nie powstają, i chyba gdzieś na wschodzie albo na terenach zasiedlonych, tam gdzie wiedza o tym była mniej lub bardziej powszechna. Tak tu teraz przypuszczam, Bieszczadnicy to raczej ludzie wschodu. Twoja historyczka mogla sobie pozwolić na szczerość, bo etykietka PZPR dawała jej taką możliwość, a jeśli pracowała na wschodzie, czy z przesiedleńcami, pewnie nie mogła tego przemilczeć, bo by się zdyskredytowała wobec uczniów.
Ja chodziłem do szkoły technicznej, w Polsce centralnej, u mnie nie było kółek historycznych, zdawałem z historii jako jedyny z rocznika maturę. Ale uczyłem się inaczej niż w szkole, podręczniki traktowałem jako zakłamaną przez komunistów bazę, kupowałem sam książki po antykwariatach i porównywałem kto co napisał, kto co pominął. Z jednym zastrzeżeniem, to wszystko to były publikacje wydane w czasach komunizmu i wszystkie były ocenzurowane. Po maturze moja historyczka powiedziała mi wprost, że ona nie ma takiej wiedzy po 15 latach pracy jaką ja miałem wtedy. Ta wiedza służyła mi jeszcze kilka lat, ale ostatecznie wybrałem inny kierunek studiów, choć nieżyjacy Stefan Meller na wstępnym na historię dał mi czwórkę, za to poleglem na rosyjskim :)))
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Polecam „Kresową Księgę Sprawiedliwych – O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA 1939-45” autorstwa Romualda Niedzielko, wydana przez IPN – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. (Warszawa 2007)
Kolejne rozdziały poświęcone są udokumentowanym przypadkom ratowania polaków w województwach wołyńskim, poleskim, tarnopolskim, lwowskim, stanisławowskim, rzeszowskim, lubelskim.
W aneksie – Polacy z pomocą Ukraińcom.
W poniższym linku można ją ściągnąć w formacie pdf
http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/kresowa.pdf
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Klopsik Twój link to żaden argument spójrz na nasze aledrogo i odszukaj sobie
krzyże żelazne, "wrony" i co tam tylko chcesz - nawet są ludzie którzy hafty na naramienniki zrobią pięknym gotykiem
Sam mam kilka Krzyży Żelaznych (i ich fragmentów) wyciągniętych z ziemi i czy to świadczy o tym że jestem wielbicielem hitleryzmu ?
A ludzie z grup rekonstrukcyjnych to już powinni być faszyści jak się patrzy- tyle oni tego na sobie mają....
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Należy też pamiętać, iż znaczna część takich "pamiątek" to współczesne wyroby.Doskonale spatynowane,nawet z wżerami rdzy..trudne do rozpoznania przez laika...a popyt jest duży.
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Cytat:
Zamieszczone przez
tomas pablo
Należy też pamiętać, iż znaczna część takich "pamiątek" to współczesne wyroby.Doskonale spatynowane,nawet z wżerami rdzy..trudne do rozpoznania przez laika...a popyt jest duży.
Jeżeli młodym Ukraincom się wciska ciemnotę, jak to nieskalanej pamięci UPA walczyła o Wolną Ukrainę, to co ma być? Popyt na tego typu rzeczy jak odznaki. Chodzą z tym w klapach tak jak my chodziliśmy z opornikiem czy kotwicą Polski walczącej w stanie wojennym...
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
nie moge wyjsc z podziwu jak prosto mozna myslec trudno widac niepotrzebnie sie odzywalem, moze po prostu spakujcie plecak i jedzicie zza granice poznajcie "ICH"
Odp: Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
Cytat:
Zamieszczone przez
Łapi
Sam napisałeś - to była wiedza niszowa, (...).
Zapewne chodziłeś do liceum i to do dobrego, bo kółka historyczne w złych liceach nie powstają, i chyba gdzieś na wschodzie albo na terenach zasiedlonych, tam gdzie wiedza o tym była mniej lub bardziej powszechna. (...)
Ja chodziłem do szkoły technicznej, w Polsce centralnej, u mnie nie było kółek historycznych, zdawałem z historii jako jedyny z rocznika maturę. Ale uczyłem się inaczej niż w szkole, podręczniki traktowałem jako zakłamaną przez komunistów bazę, kupowałem sam książki po antykwariatach i porównywałem kto co napisał, kto co pominął. Z jednym zastrzeżeniem, to wszystko to były publikacje wydane w czasach komunizmu i wszystkie były ocenzurowane. Po maturze moja historyczka powiedziała mi wprost, że ona nie ma takiej wiedzy po 15 latach pracy jaką ja miałem wtedy. (...)
Co do lokalizacji mojej szkoły średniej - pudło. Radom to ani wschód, ani ziemie tzw. odzyskane.
Ale to moje liceum było rzeczywiście świetne.
Zapomniałeś o jeszcze jednym ważnym źródle edukacji historycznej w czasach PRL - radiowych rozgłośniach zachodnich (RWE, Głos Ameryki i in.). Słuchali ich wszyscy, z aktywistami partyjnymi włącznie. Owszem, działały różne zagłuszarki, ale nie do końca skutecznie, raczej tylko przeszkadzały niż uniemożliwiały odbiór.
Co zaś do cenzury (b. GUKPiW), to sprawa jest złożona, warta dyskusji w nowym wątku w dziale OT (może go kiedyś założę, chyba że ktoś mnie w tym uprzedzi). Na pewno źle, że cenzura w ogóle była, bo jej być nie powinno - z tym się absolutnie zgadzam.
Natomiast co do podręczników szkolnych, to ich treść - pomijająca pewne fakty historyczne lub je źle interpretująca - nie wynikała z cenzury, lecz po prostu z polityki ówczesnego państwa. Do podręczników zredagowanych przez dyspozycyjnych pedagogów cenzor już zaglądał tylko pro forma, raczej nie miał tam nic do roboty.
Podobnie dzieje się obecnie dziś, nie tylko w zakresie redakcji podręczników, ale też np. przy tworzeniu dzieł sztuki powszechnego odbioru, m.in filmów.
Ostatnio o mało co szlag mnie nie trafił, gdy oglądałem film o generale Fieldorfie ("Nilu"). Film doskonały warsztatowo - bardzo mi się spodobał jako film.
Natomiast mam pretensję do autora scenariusza, reżysera i producenta (który z nich zawinił ?) za manipulację historyczną polegającą na pominięciu pewnych ważnych - w kontekście scenariusza filmu - faktów, a mianowicie:
- do rehabilitacji generała Fieldorfa doszło już w 1956 r. (sprawdź w encyklopedii), ta druga - z 1989 r. - miała charakter bardziej historyczny niż prawny,
- wprawdzie w końcowych napisach poinformowano, że gen. Jaruzelski ufundował "Nilowi" pomnik na cmentarzu, ale nie podano, iż uczynił to już w latach 70.,
- w filmie jest b. wyrazisty wątek nt. szykan ekonomicznych rodziny Fieldorfów przez UB i w ogóle przez administrację (bo to prawda), ale już ani jednym słówkiem czy końcowym napisem nie napomknięto, że pani Fieldorfowa brała po 1956 r. aż do śmierci generalską rentę rodzinną.
A przecież ów film zalecany jest w szkołach dla uczniów jako uzupełnienie wiedzy historycznej. I dzisiejszy nastolatek dowie się z niego, że na rehabilitację ofiar UB to trzeba było czekać aż do końca epoki PRL. Przecież podobnej manipulacji nie powstydziłaby się b. cenzura, a i to jeszcze ta z epoki przedgierkowskiej.
Cholera, jak odbiegłem od głównego tematu (nb. przez siebie zainicjowanego).
Żeby więc do niego wrócić: sprawa konfliktu polsko - ukraińskiego, w tym bratobójczych mordów podczas II w. św. i po niej, nie była nagłaśniana w czasach PRL z przyczyn politycznych ("przyjaźn" z Wielkim Bratem, w skład którego wchodziła przecież USRR), ale wiedza o niej była. Traktowały o tym publikacje stricte naukowo - historyczne (np. Polskiej Akademii Nauk).
Co pewnien czas "Polityka", "Kultura" czy "Przegląd Tygodniowy" też się na coś odważyły.
A i nauczyciele nic na owych "kółkach historycznych" nie ryzykowali, gdy opowiadali (w tzw. rozszerzonym programie) o rzeziach wołyńskich. Natomiast studenci historii się wręcz o tym uczyli na uniwersytetach - a przynajmniej na UW, gdzie studiowała moja jeszcze licealna koleżanka, z którą często dyskutowaliśmy nt. "białych plam" w historii Polski (i nie tylko).
Wynika z tego, iz Twoja "historyca" ze szkoły średniej po prostu nie miała odpowiedniego wykształcenia. Była w ogóle mgrem historii ?