Reakcja ukraińska - radnego BJUT (od pięknej Julki)
http://zaxid.net/newspl/2009/8/19/163026/
Wersja do druku
Reakcja ukraińska - radnego BJUT (od pięknej Julki)
http://zaxid.net/newspl/2009/8/19/163026/
Niby nie na temat (chociaż pośrednio go na pewno dotyczy).
Tak się zastanawiam nad tym europejskim "zaczadzeniem" narodowym, datującym się chyba dopiero od 2-giej połowy XIX w.
Wcześniej obowiązywała lojalność wobec wspólnoty terytorialnej (najczęściej), jaką stanowiło dane państwo, ew. poczucie więzi stanowej, społeczno - ekonomicznej. No i niekiedy wspólnoty religijnej.
Ale narodowej ?
Pojęcia "naród" w dzisiejszym znaczeniu tego słowa rzadko używano. Naród najczęściej utożsamiano z państwem, były to wręcz synonimy.
Przez długiel lata po Unii Lubelskiej w Rzeczypospolitej obowiązywały w kancelarii królewskiej 2 języki urzędowe:
1) łacina - dla Korony (Polski),
2) ruski - dla Litwy.
I pomysleć, że było to państwo polsko - litewskie !
:-D
A na zachodzie Europy w tym czasie Niemcy tłukli się między sobą. I to w sposób wyniszczający, wyludniający całe obszary (wojny religijne).
Kto wie, czy za prekursora nacjonalizmu nie powinniśmy uznać ... Napoleona. On to bowiem pierwszy odszedł od idei państwa jako wspólnoty terytorialnej, ogłaszając się Cesarzem Francuzów (a nie Francji).
Ale jeszcze w epoce napoleońskiej Polacy lali się pomiedzy sobą. W 1809 r. korpus austriacki, w którym ok. 1/4 żołnierzy stanowili Polacy, najechał Księstwo Warszawskie. I pod Raszynem nasi bili się ze sobą, raczej nie uważając tego za walkę bratobójczą (dezercje były wyjątkowe).
Może za jakieś 100 lat moda na "naród" znów przeminie ?
.
Akurat zawsze uważałem, że wieloetniczność jest dużo ciekawsza niż jednonarodowe, unitarne panstwo. Unia jest tworem arcyciekawym w tym przedmiocie jak dla mnie. Niestety w tej części Europy Rosjanie zastosowali remedium jakie uważali za stosowne - narodowe panstwo i mamy co mamy, czyli mamy jednonarodowe gospodarstwo, którego wcale nie chcieliśmy. Ale jak już mamy, to niestety ono może byc dalej chyba tylko jeszcze bardziej jednonarodowe. Moze wraz z liczbą lat spędzonych w Unii staniemy się bardziej wieloetniczni, ale to będzie wieloetniczność przepływowa, napływowa, odpływowa... Przypłyna, odpłyną... I kierunek - z zachodu, czyli odwrotnie. To co było najfajniejsze w I RP, do czego jeszcze dążono tworząc II RP to kilkuwiekowa wieloetnoczność zasiedziałych wspólnot. Piłsudski był patriotą wieloetnicznej I RP, a nie Polakiem. W końcu byl Litwinem z najstarszego na Litwie książęcego rodu. Mało kto chce o tym dziś pamiętać...
Ale przyszli Rosjanie, Niemcy, Ukraińcy i z wieloetniczności zostały strzępy. To jest niefajne. Dziś pogrobowcy OUN-UPA - likwidatorów wieloetniczności na życzenie Niemców - jeszcze to uważają za tytuł do chwały. W zasadzie wieloetniczność do pewnego stopnia zawsze była zwykłą częścią starych społeczeństw, widać to w Anglii, we Francji. To co teraz jest w środkowej Europie - naród zamknięty w klatce swoich granic, to w pełni nowożytna idea. I kto to wie jak długo jeszcze pożyje w Unii? Niemniej jednak po koszmarze II wojny św. Polacy przyjęli jednonarodowe państwo za swoje, 60 lat po wojnie mało kto zastanawia się, że Polska jednonarodowa istnieje tylko od 1947 roku...
http://www.kresy.pl/wydarzenia?zobac...s-isakowiczowi
Ukraińscy szowiniści grożą ks. Isakowiczowi
„Osika dla Judasza już wyrosła. I czeka” – pisze o ks. Tadeuszu Isakowiczu–Zaleskim portal internetowy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Banderowcy twierdzą też, że Ksiądz jest Żydem i agentem służb specjalnych.
Tekst autorstwa Serhija Rudenki pt. "W swoich antyukraińskich prowokacjach moskiewska Łubianka posługuje się polskimi debilami", opublikowany na portalu ukrnationalism.org.ua zakończono słowami: "Księdzu T. Isakowiczowi-Zaleskiemu bardzo podoba się, jak lizusi z bliskiego otoczenia nazywają go "polskim Savonarolą" (włoski kaznodzieja z XV w.). Oni naprawdę są trochę podobni, szczególnie garbatymi nosami. Do pełnego podobieństwa brakuje niedużo: Savonarolę powiesili, a Isakowicz póki co żyje. Jednak osika dla Judasza już wyrosła. I czeka". Główna teza artykułu głosi, że za ostatnimi akcjami protestacyjnymi środowisk kresowych przeciwko nadaniu tytułu doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Wiktorowi Juszczence oraz rajdowi "Europejskimi śladami Stepana Bandery" stoją siły powiązane z Rosją.
Rudenko pisze: "Prawda, trzeźwo myślący polscy politycy rozumieją, że poddawać się antyukraińskim prowokacjom "isakowiczów" niebezpiecznie. W przypadku utraty przez Ukrainę niepodległości Polska znów znajdzie się między młotem i kowadłem - Rosją i Niemcami. Podobne sytuacje zdarzały się już w przeszłości i miały dla Polaków jak najgorsze skutki".
Dodaje jednak, że chodzi mu o "Polaków-patriotów", nie zaś o "obcą agenturę, w tym polskich obywateli "ormiańskiego" pochodzenia". Swoje zarzuty Rudenko precyzuje dalej, komentując, że fundacja prowadzona przez ks. Isakowicza-Zaleskiego to "świetna "przykrywka", dla otrzymywania środków od zagranicznych służb specjalnych".
W artykule opublikowanym na portalu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów szczegółowo omawia się także pochodzenia ks. Isakowicza-Zaleskiego, sugerując, że jest on Żydem. Rudenko pisze: "(…) Azerowie nazywają wielu Ormian "kaukaskimi Żydami", a historycy dowodzą żydowskiego pochodzenia znacznej części świeckiej i duchownej arystokracji ormiańskiej, w tym cesarskiej dynastii Bagratydów. Oczywiście nie na darmo Isakowicza-Zaleskiego zauważyli w Izraelu. Jak podaje żydowski portal www.isramir.com, Tadeusz Isakowicz-Zaleski lubi chwalić się, że, jak gdyby, jego dalekim (mitycznym?) pradziadkiem był Izaak Mikołaj Isakowicz - ostatni ormiańsko-katolicki arcybiskup Lwowa".
Autor odnosi się także do opublikowanego przez polską prasę listu Polaka ze Lwowa, który informował, że w czasie wizyty we Lwowie ministrów Grzegorza Schetyny, Radosława Sikorskiego i Mirosława Drzewieckiego zostali oni poinformowani o rajdzie "Europejskimi śladami Stepana Bandery". Według Rudenki, ów Polak ze Lwowa, to "łajdak, który żyje na ukraińskiej ziemi, je ukraiński chleb, ale, jak wściekły pies, kąsa ręce ukraińskiego gospodarza".
Portal ukrnationalism.org.ua jest redagowany pod szyldem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (banderowskiej), która od początku lat 90 XX wieku znów działa na Ukrainie. Partia nie została jednak tam oficjalnie zarejestrowana, a jej legalnym reprezentantem na Ukrainie jest Centrum Odrodzenia Narodowego im. Stepana Bandery, działające na podstawie ustawy "O dobroczynności i organizacjach dobroczynnych".
Portal OUN (b) często interesuje się wydarzeniami w Polsce. Kilka dni temu przetłumaczył i przedrukował tekst Jana Rokity "Dekret Schetyny i ukraińska pamięć", opublikowany 11 sierpnia br. w "Dzienniku".
p.s.
p. Rokita i p. Wujec powinni być z siebie dumni ...
To taki czarnosecinny, postsowiecki ze schematu myślowego, bełkot. Udowadniają, że zupełnie rozumieją procesow zachodzących w demokratycznym społeczenstwie, musi być inspiracja, agentura, spisek żydowski. Tego, że lider ma tyle racji ile mu da spoleczne poparcie nie wyłapują. Maksymalny stężenie nonsensów w milimetrze kwadratowym...
Rokita to karierę na Ukrainie zrobi tym swoim tekstem... :)
(cytat z tego artykułu) ".... Bandera jest i będzie ważnym punktem ukraińskiej pamięci i tego nie zmieni żaden dekret ministra Schetyny. Nie zmienią także tego ani nasze potępienia, ani nie wiadomo jakie objawy niechęci. Za chwilę prezydent Juszczenko ogłosi go pewnie bohaterem Ukrainy. Ale skrajnie propolska polityka Juszczenki przestała nas już ostatnio obchodzić. Przestało nas także obchodzić to, że u tysięcy (jeśli nie milionów) Ukraińców czczących Banderę tym drobnym incydentem na powrót obudziliśmy polski resentyment. I można by to wszystko lekceważyć, gdyby nie jedno tylko pytanie. Czy już nie uważamy, że propolska i wolna od wpływów Kremla Ukraina jest – obok integracji Europy – najważniejszym warunkiem polskiego bezpieczeństwa?"
I trudno się z tym nie zgodzić. Nie my będziemy Ukraińcom wybierać bohaterów narodowych (niestety ... jakby dodali niektórzy).
Ale, to co się dzieje na naszym terytorium to już wewnętrzna sprawa Polski. Uważam, że nie musimy w ciemno zgadzać się na prowokacyjny eksport nacjonalistycznej OUN-owskiej propagandy, bo obraża to uczucia zbyt wielu Polaków i wystawia na szwank dobrą wolę i przyjaźń okazaną Ukrainie od czasu tzw. pomarańczowej rewolucji.
Niewielką. Przeleci się liniami AeroSvit i ... może będzie po kłopocie :mrgreen:
Możemy wpływać na wybor bohaterów na Ukrainie, choć pośrednio.
1. Do tej pory neobanderowcy działali w pustce - bez oporu, bo opinia publiczna w Polsce i w krajach Unii nie była powiadomiona, że jest coś takiego jak recepcja skrajnego nacjonalizmu na Ukrainie. Przełom nastąpił za sprawą coraz ostrzejszych protestów środowisk kresowych i temat dotąd ukrywany, m.in. przez Gazetę Wyborczą wyszedl na światło dzienne i przeszedł do ogólnopolskich tabloidów. Oczywiście polska opinia publiczna jest zdecydowanie negatywna, wiadomo dlaczego - jest to kraj ofiar tej formacji.
2. jako jedno z panstw Unii mamy wręcz obowiązek wskazywania zagrożenia dla porządku unijnego, a kontynuatorzy doktryny OUN-UPA takim zagrożeniem są.
3. Podejmując temat w Polsce szeroko i publicznie, naświetlając jego aspekty na Ukrainie ograniczamy pole manewru nacjonalistom ukraińskim i stąd ich wściekłe enuncjacje. Przypuszczalnie, temat ten stal się za naszą polską sprawą tematem międzynarodowym. Teraz nacjonalistom zaczyna przyglądać się wielka rzesza ludzi, a to krępuje im ręce. Dokładnie o to samo chodzi w przypadku saksońskiej (?) NPD.
4. Dochodzi do tego akcja Miedwiediewa, czyli rozmowa z Merkel na temat odtwarzania się ukrainskiego faszyzmu i solidaryzujący się list Miedwiediewa do urzędu RP w sprawie niewpuszczenia w granice Polski rajdu Bandery. To juz są kontakty na najwyższym szczeblu międzynarodowym.
5. Czego ukrainscy nacjonaliści nie rozumieją, to tego, ze nie zyją w próżni, że propagowanie szowinizmu i pochwała masakr etnicznych jest skandalem w skali Europy. I że jest coś takiego jak miedzynarodowa opinia publiczna i jej ciężar może znacząco wpłynąć na stosunki wewnętrzne na Ukrainie.
No, chyba słońce rzuciło się na łysinę niedoszłemu "premierowi z Krakowa"...
A pamiętam jeszcze, jak w programie p.Tomasza Lisa pt. "Co z tą Polską" (czy jakoś podobnie) John Mary Devil stwierdził, że należy wyeliminować z życia publicznego narodowców, endeków i faszystów - widać zapomniał bidulek o swoich poglądach...
Kretyni z OUN zawsze wietrzą jakiś spisek - jak nie polscy "szowiniści", to KGB - a ostatnio "polski Savonarola" - zakamuflowany Żyd, który podaje się za polskiego Ormianina...:lol:
A stwierdzenie (o tym Polaku ze Lwowa):
"łajdak, który żyje na ukraińskiej ziemi, je ukraiński chleb, ale, jak wściekły pies, kąsa ręce ukraińskiego gospodarza" :lol:
A tak w temacie, to podobno neo-banderowski ZUwP "odciął" się od "rajdu Bandery" , ale zdięcie rowerzystów z flagą OUN-UPA zrobione 8 sierpnia 2009 r. w Krakowie na ul. Wiślnej, nadal "zdobi" stronę internetową wrocławskiego oddziału ZUwP:
http://www.harazd.net/index.php?glow...#tytul_imprezy
PS.
Proszę zwrócić uwagę na podpis pod zdięciem...
Łapi, może by tak "wysmarować" mały donosik do prokuratury ?
W pełni zgadzam się z tym, co JMR i Ty (w komentarzu) napisaliście.
:-D
Pozwolę sobie też podkreślić zdanie z ww. cytatu:
"(...) wolna od wpływów Kremla Ukraina jest – obok integracji Europy – najważniejszym warunkiem polskiego bezpieczeństwa".
Bo taka jest polska racja stanu. I na szczęście zdecydowana większość naszych polityków (zarówno z rządu, jak i z opozycji) ją rozumie.
:-D:-D:-D
Istnienie samodzielnej Ukrainy osłabia Rosję i pomaga Polsce, to logiczne, ale to daleki do realizacji postulat.
Nie zgadzam się, że Wolna Ukraina jest warunkiem naszej wolności, to relikt polityki Piłsudskiego, a mamy inny paneuropejski projekt. Wolna Ukraina jest tylko jedną z pozytywnych okoliczności i nie najważniejszą naszej wolności, czego dowodem jest, że od 1947 roku żyjemy istniejemy bez faktycznego związku z Ukrainą i jest nam z tym coraz lepiej. Projekt Unii Europejskiej wyeliminował naszą izolacje w Europie, nie jesteśmy już sami w opozycji do Rosji, cała Unia de facto jest w opozycji do Rosji. Nasze cisnienie idzie na zachód i tam nasza przyszłość. A jeśli mamy pomagac Ukrainie, konieczna jest wzajemność.
W tej chwili grac musimy z Unią, zgodnie z jej interesami. Ukraina jeśli do tego projektu dołączy będzie dobrze, ale Ukraina jest wciąż za słaba na wyrwanie się ze strefy wpływow Rosji, jest podzielona, biedna, zrusycyzowana. Te sprawy muszą sami pokonać, a póki tego nie pokonają, przedwczesne inicjatywy skonczą tam gdzie muszą - na śmietniku...
Można im pomóc ale kredytami MFW, wzamian za standaryzaję prawa i gospodarki, a pomoc Polski, to tylko pośredniczenie na salony Europy. Samej Ukrainy to nie zmieni. Ukraina musi sama się zmienić.
Jak na razie pomogliśmy ukrainskim faszystom znajdującym się w mniejszości zdobyć władzę na zachodniej Ukrainie, co całą Ukrainę od Europy oddala. Wystarczy tych błędów... Nie wtykajmy palców między drzwi, a jak musimy, to przynajmniej tylko tyle, żebyśmy w porę je wycofali... Więcej pragmatyzmu please...