Odp: Zimowa ekspedycja 2010
Cytat:
Zamieszczone przez
PiotrB
Dzień 5.
Rano budzi nas niesamowity wschód słońca. Po prostu WOW. Pierwszy raz w życiu widzę coś takiego :-))))) Latam dookoła tej chatki jak poparzona i pstrykam fotek tyle ile się da bo cały czas mam wrażenie że jest piękniej niż przed sekundą.
Dziś jest piękny dzień, dla odmiany idę cały czas z tyłu i robię zdjęcia, opalam się i delektuję przyrodą :-) Ale pod koniec mam lekki kryzys, co wyczuwa zaraz Diabeł więc uparcie idzie za mną i nie da się przekonać że dam sobie radę i wiem że źle się idzie czyimś tempem i to mnie straaaasznie wkurza. Ale z drugiej strony się cieszę. To był mój pierwszy kilkudniowy wypad z ludźmi których nie znałam i nie wiedziałam czy będę mogła na nich polegać, czy będę mogła liczyć na pomoc gdy będę jej potrzebowała ...
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
wybacz mi takie zachowanie ale w górach tak trzeba.jeśli widzę że ktos zostaje z tyłu to trzeba na tą osobę czekać.nie chodzi mi o zmęczenie ale nawet głupie skręcenie kostki lub coś w tym stylu i już mogą być problemy a taka wycieczka ma być przyjemna ale i bezpieczna:-)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
No co ty, ja przecież się nie gniewam. Takie momenty są irytujące ale na dole czujesz wdzięczność do takiej osoby :-)
10 załącznik(ów)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
cd...
I tak delektując się miną Diabła i Duńczyka pochłaniających gorące golonki, siedzimy i myślimy gdzie tu dzisiaj spać.
Diabeł chce się rozstawiać koło ZPC, więc korzystając z okazji robię szybki prysznic w kibelku obok. Już jestem gotowy.
No ale jak to w grupie zdania są podzielone. Z tym że w naszej grupie dogadujemy się bez większych problemów. Kompromis (Karolina :-) )
Namioty będą musiały poczekać na przełęcz.
Dzisiaj raz jeszcze wczasy w goprówce. Nasza wyprawa powinna chyba nosić nazwę "Szlakiem bieszczadzkich Goprówek" :-)
Jeszcze krótkie negocjacje ceny noclegu w ZPC i idziemy w końcu naprzykrzać się ratownikom.
Dzień chyba 6. Bodajże Czwartek.
Po upalnej nocy w goprówce (pomimo zakręconych grzejników i rozszczelnionych okien) szybko przychodzi ranek, a z nim kolejny opad śniegu.
Wychodzimy później niż ostatnio, chcemy uzupełnić zapasy w sklepie.
Poza tym dzisiaj tylko zamierzamy dostać się na przełęcz pod Tarnicą.
Dzisiaj "tłusty czwartek" więc pod sklepem jeszcze po pączusiu :-)
Startujemy.
Śnieg leniwie sobie sypie. Temperatura też jakby wyższa.
Droga do początku lasu odśnieżona.
Idziemy do przodu, Diabeł pozdrawia ulubionego Wujka i już jesteśmy w lesie.
Szlak również przetarty, wszak to tędy na Tarnicę :-)
Ludzi zero. Miejscowych też (nie licząc Eli :-) ). Tylko dwa kundelki zamykają naszą kolumnę i pomimo naszych wysiłków w żaden sposób nie chcą się przekonać do powrotu do Ustrzyk.
Odpoczywamy pod wiatą. Przygotowanie do spotkania z Szerokim Wierchem odkładamy na granicę lasu.
Do końca lasu warunki są dobre, dalej robi się już fajnie.
Chmury, śnieg i porywisty południowy wiatr zacinający śniegiem.
Ale co to dla nas. Kominiarki, chusty, kaptury, co kto ma, na głowę, gogle lub inne sprzęty przesłaniające oczy i zaczynamy.
Szlak dobrze otyczkowany, nie ma możliwości pobłądzenia we mgle.
Idzie się ciężko, wiatr szaleje i nawianego śniegu na szlaku sporo.
Idę w rakietach więc znów wysuwam się na czoło, Ela tuż za mną, wczoraj jadła schabowego :-)
Na Szeroki wchodzimy środkiem stoku, mniejsze zagrożenie lawinowe.
Na grani wieje jeszcze mocniej. Niektóre tyczki powywracane.
Idziemy w chmurze. Widoczność bardzo kiepska, ale idzie mi się dobrze. Lubie takie warunki i szczerze mówiąc liczyłem na wiatr, który będzie mnie wywracał :-)
Docieramy do Tarniczki. Widoczność jakieś 10m. W około mleko.
Schodzimy na przełęcz, troszkę niżej widoczność się polepsza.
Przełęcz totalnie zawiana śniegiem.
Patrzę trochę ze smutkiem w stronę niższej Przełęczy Goprowskiej i dalej na Krzemień i Halicz.
Nie ma ich, wszystko tonie w chmurach. Nie widać nawet lasu w dolinie.
Tarnica osłania nas od wiatru więc nie wieje.
Szybka decyzja.
Nocujemy na przełęczy. Jak do rana widoczność się nie poprawi, odpuszczamy Halicz i schodzimy bezpośrednio do Wołosatego.
Jest dopiero po 14.
Rozstawiamy nasz obóz, po raz pierwszy wszystkie namioty :-).
Mając jednak nadzieje na wietrzną noc przywiązujemy namioty do odkopanych ławek na przełęczy.
Jeden odciąg namiotu Diabeł przewiązuje w poprzek szlaku, niespodzianka dla jutrzejszych zawodów narciarskich Goprowców :-)
Wejście na Tarnicę również odkładamy na jutro i lepszą widoczność.
Ku naszemu zdziwieniu, na przełęczy zaczynają pojawiać się turyści.
Dwie grupki wchodzą od Wołosatego.
Wzbudzamy zainteresowanie. Rozmowy, zdjęcia, pozdrowienia.
Wchodzą i schodzą z powrotem.
Około 15 szok.
Od strony przełęczy goprowskiej podchodzi jakaś postać.
Kobieta!!!
Jest sama, idzie z Wołosatego, ale przez Halicz!!!???
Ma rakiety. Co za "baba" :-)
Co prawda z lekkim plecakiem, ale sama w takich warunkach.
Szczęka mi opadła. (jak to czyta, to gratuluje jej raz jeszcze)
Krótko odpoczywa i rusza dalej do Ustrzyk. Przez Szeroki Wierch :-).
Za nią lub też przed nią (nie pamiętam dokładnie) jeszcze jedna para poszła również tą droga do Ustrzyk. Pomimo niezbyt dobrego przygotowania i późnej już pory.
Nie dali się nam przekonać na zejście bezpieczniejszą droga do Wołosatego.
Dlaczego tej miejscowości nikt nie lubi?
Ostatnim turystą spotkanym na przełęczy był chyba bardzo wyczerpany i zziębnięty chłopak, który nie reagował na nas absolutnie.
Zszedł z Tarniczki i potykając się kontynuował zejście do Wołosatego.
Wyglądał co najmniej dziwnie.
Tak więc po wszystkich odwiedzinach jemy sobie kolacyjkę no i idziemy spać w oczekiwaniu na poprawę widoczności.cdn...
10 załącznik(ów)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
Dzień 7. Piątek.
Noc była długa.
Czapa gdzieś mi zginęła w namiocie.
Wiało słabo, ale za to znów dopadało troszkę świeżego śniegu.
W nocy obozowisko odwiedziło stadko saren (tak twierdzi Czapa).
Wstaliśmy wcześnie, pogoda do dupy, czyli bez zmian - mleko :-(
Nawet skałek na Tarnicy nie było widać, jedynie czasami tylko na chwilkę.
Pakujemy plecaki i czekamy z decyzją co dalej.
W międzyczasie z Czapą i Elą wchodzimy na Tarnicę.
Zimą tu jestem pierwszy raz, aż wstyd się przyznać.
Dlatego tak się upieram na wejście.
Wchodzimy więc, troszkę zbaczamy z letniego szlaku, ale szczyt osiągamy bardzo szybko, wydaje mi się, że szybciej niż w warunkach bezśnieżnych.
Szybkie fotki przy krzyżu i schodzimy.
W połowie zejścia coś zaczyna się dziać.
Nagle widzimy przełęcz i Diabła z Duńczykiem.
Później widzimy las w dolinie przy goprowskiej.
To nie mgła. To raczej bardzo niski pułap ciężkich chmur, które nie mogą przedostać się nad Tarnicą.
Wiatr je gna dookoła doliną Wołosatki i Terebowca. Samym środkiem Gniazda.
Schodzimy na przełęcz.
Zaczyna się przedziwna i zarazem piękna gonitwa chmur, a w jej środku my na przełęczy.
Raz ukazuje się Kopa Bukowska, za chwilę znika, później widzimy Krzemień za moment wyłania się Bukowe Berdo.
Ela biegnie z aparatem na Tarniczkę, robimy mnóstwo zdjęć.
Teraz widać jak zasypana jest Przełęcz Goprowska. Wczorajsze ślady dziewczyny, która wchodziła do nas od Goprowskiej zawiane totalnie. Wszystko równiutko zasypane.
Samego trawersu w stronę Halicza jednak już nie widać.
Sielanka trwała ok pół godziny.
Wiatr lekko się zmienił, zrobiło się ciemniej i bardziej pochmurno.
Zastanawiamy się jeszcze trochę na Haliczem.
Jednak pogoda bierze górę nad nami decyzja jest jednomyślna.
Trzeba chyba kończyć...
cdn...
(ciężko wybiera się z tylu zdjęć)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
A tak trochę na dokładkę-po rozbiciu namiotów i przygotowaniu jedzonka rozmawiam z parą planującą zejście z Tarnicy przez Szeroki Wierch do UG.dość grzecznie proszę ich o pozostawienie nam swoich kart bankomatowych wraz z numerami pin-niestety odmawiają(tak liczyłem na dodatkową gotówkę) :-) ale za to zrezygnowali z tego dość marnego pomysłu i grzecznie zeszli do Wołosatego.W nocy zmarzłem nieco bo karimata tradycyjnie okazała się za wąska ale nocleg bez przygód.resztę opisał już Piotr więc teraz dni zostaje odliczać do kolejnej zimy:-)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
....schodzimy. Ja w duszy w sumie się cieszę, wychodzi moje ego :-) Źle się czuję, troszkę się przeziębiłam i prawdopodobnie w przypadku podjęcia decyzji, że idziemy dalej trasą ja najprawdopodobniej podjęłabym decyzję o schodzeniu do Wołosatego. Nie chciałabym być balastem. I smutno by mi było :-(. A więc schodzimy do Wołosatego, zamawiamy busa i jedziemy do Wetliny (Jak miał na imię wasz przyjaciel?...).
A wieczorkiem żegnamy się w Bazie Ludzi z Mgły (Diabeł obiecał jedyne w swoim rodzaju grzane wino ale nie było mi dane go spróbować). Ja wymieniam się z sympatycznym "miejscowym" kolegą naszą wyprawową koszulkę, na początku troszkę żałuje ale dzięki temu teraz mam unikatową koszulkę w kolorze czerwonym :-))))) ...
2 załącznik(ów)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
Przyjaciel ma na imię Henryk (pozdrawiamy:-) )
Wracając do tematu koszulek, to historia jednej z nich potoczyła się dość niespodziewanie i niesamowicie.
Razem z Karoliną i Elą opuściliśmy Biesy i Wetlinę w sobotę rano.
W piątek dowiedzieliśmy się, że w sobotę wieczorem w remizie w Wetlinie będzie imprezka charytatywna, z której dochód ma zasilić miejscową szkołę.
Ponieważ Diabeł z Duńczykiem zostali dzień dłużej od nas, pojawili się na tej właśnie imprezie i...
i wystawili na licytację naszą wyprawową koszulkę (własność Duńczyka).
Koszulka osiągnęła niebotyczną cenę 170 zł :-) Kasa oczywiście zasiliła fundusz szkoły.
Taki nasz wkład w rozwój edukacji bieszczadzkiej dziatwy :-)
Mam nadzieję, że nowy właściciel będzie nosił ją z dumą 8-)
Tak wyglądała
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
No Piotrze pierwsza zimowa już za nami ale rozmawialiśmy o czymś w Bazie Ludzi z Mgły-coś o niebieskim zabarwieniu.Może czas powoli na konkrety:-)
Odp: Zimowa ekspedycja 2010
Cytat:
Zamieszczone przez
diabel-1410
No Piotrze pierwsza zimowa już za nami ale rozmawialiśmy o czymś w Bazie Ludzi z Mgły-coś o niebieskim zabarwieniu.Może czas powoli na konkrety:-)
Cierpliwości Piotrze. Ja jeszcze żyję Babią Górą :-)
Ale pierwsze pomysły już są.