Poszedłem jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej od wieży triangulacyjnej na północ i krzyża nie widziałem.
Załącznik 36403
Wersja do druku
Poszedłem jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej od wieży triangulacyjnej na północ i krzyża nie widziałem.
Załącznik 36403
Poszukam zdjęcia z ubiegłego roku...ale to chwilę może potrwać :-D
Krzyż jak krzyż, ani ładny, ani nie wiadomo po co zaśmieca krajobraz:
Załącznik 36404
Znacznie ciekawszy jest słupek znajdujący się pod triangulem:
Załącznik 36405
Dla Zbyszka.Tatry i krzyz z Hyrlatej z 26.10. czyli po śladach Jimi. Załącznik 36458Załącznik 36459Załącznik 36460
Rykowisko w Bieszczadach 2015
03/07 października 2015
http://wadera5.republika.pl/rykowisk...wisko2015.html
Tegoroczny wyjazd na bieszczadzkie rykowisko miał charakter, mimo wszystko, dość spontaniczny. Wyjazd planowany był od tygodnia, jednak planowana trasa zmieniała się cały czas do tego stopnia, że właściwie pojechałam zupełnie bez większych planów. Mniej więcej ustaliłam zakres Bieszczadów, który chciałabym zwiedzić. Krótko mówiąc -wschód. Zasięg terytorialny określiłam dość szeroki -od Ustrzyk Dolnych po Tarnawę Niżną. Trasę ustalałam na każdy dzień dosłownie wieczór przed. Skupiłam się też na jednym czynniku -zero pośpiechu. Mając do dyspozycji 5 dni, stwierdziłam, że to wystarczająco dużo, by nigdzie się nie śpieszyć. Nie mam przecież żadnych planów, żadnych celów -ot wędrówka z namiotem - gdzie dojdę, tam śpię. Nie nastawiałam także budzika. Zupełny luz. Zupełny reset na łonie przyrody. Tego mi było trzeba. Oczywiście nie muszę dodawać, że z założeniami wyszło jak zwykle?
Wybrałam autobus z Rzeszowa, który dowiezie mnie najbliżej. Wysiadłam w sobotę o godzinie 11. Jako, że do punktu startu miałam jeszcze kawałek drogi, ustaliłam, że dobrze będzie, jak na "starcie" będę o godzinie 13. Dzień już jest krótki, dlatego około godziny 18 trzeba rozglądać się już za miejscem noclegowym. 5 godzin wędrowania to nie mało ale i także -nie tak dużo, zwłaszcza, że pierwszego dnia chciałam przejść trasę, do której podchodziłam 3,5 roku temu. Pamiętam, wtedy zupełnie pogubiłam w lesie drogę i w połowie musiałam zawracać po własnych śladach. Z tego powodu ta właśnie trasa wprawiała mnie w wielkie podekscytowanie i postawiłam na niej wielki znak zapytania -czy teraz odnajdę właściwą ścieżkę i uda mi się przebrnąć ten odcinek bez większych problemów? To właśnie tam słyszałam wtedy po raz pierwszy ryk niedźwiedzia. Z tym zagadkowym nastawieniem ruszyłam w drogę.
Przeszłam około 1,5 km łapiąc po drodze autostop. Zatrzymała się sympatyczna para z Krosna. Wydali mi się znajomi. Próbami dochodzenia skąd mogę ich kojarzyć, okazało się, że to rodzina moich znajomych. A czyż w świecie nie obowiązuje zasada, że znajomi moich znajomych są moimi znajomymi? Tym oto miłym akcentem przejechałam około 5 km i na skrzyżowaniu wysiadłam.
Dzień był przepiękny. Pogoda bajeczna. Taki stan, że człowiek cieszy się samym faktem istnienia. Cudowne widoki wokoło, październikowe słońce rażące prosto w oczy. I ja pośród tego cudu natury. Nie za bardzo chciało mi się już łapać stopa, choć dalej do "startu" dzieliła mnie spora odległość. Tak tęskniłam za wędrówką, że chciałam wędrować drogą już teraz. Cieszyłam się, że pogoda mi dopisała a ja znalazłam się w pięknym miejscu pomiędzy wioskami. Miałam ochotę śpiewać, więc na pierwszy strzał poleciał Wysocki. Przeszłam tak 2,5 km. Następna wieś już mi się nie za bardzo spodobała, więc postanowiałam łapać stopa. Zatrzymał mi się Ukrainiec, który rozwoził po wsiach ukraińskie sklepowe produkty. Widząc takie zaopatrzenie sama nabyłam kilka ukraińskich smaczków. Wyraził on swoją refleksję, że człowiek ma coś takiego w sobie, że dąży do obcowania z naturą. Nasza wspólna droga trwała bardzo krótko, bo znów na skrzyżowaniu podążaliśmy w przeciwnych kierunkach. Przeszłam około 1 km. Złapałam autostop do docelowej miejscowości. Stąd znów 1 km do szlaku. Byłam na starcie. Była godzina 13:10, zatem zmieściłam się w akademickim kwadransie.
Weszłam na wzgórze ponad wsią. Roztaczał się stąd leniwy, sielankowy widok.
Załącznik 38919 Załącznik 38920
Mi zaś zostało nic innego, jak tylko wkroczyć teraz do lasu. Zauważyłam, że oznakowanie szlaku zostało poprawione -pojawiła się więc nadzieja. Idąc, przypominałam sobie tę trasę. Doszłam do pamiętnego punktu, po którym niegdyś tyle krążyłam w kółko szukając właściwej ścieżki. To niesamowite ale w pamięci doskonale zapamiętałam to miejsce -przecież spędziłam w nim sporo czasu. Nie robiłam ani wtedy ani teraz żadnych zdjęć tego miejsca. Mimo tego, później często w myślach do niego wracałam i analizowałam, gdzie powinnam iść. Zapamiętałam je doskonale, jakby to było wczoraj, pamiętałam każde swoje odbicie od ścieżki a mimo tego nie miałam bladego pojęcia jaka była poprawna droga według szlaku. Oto znów po 3,5 roku stanęłam w tym samym miejscu. Uśmiechnęłam się. Dziś ścieżka była wyrysowana jak na dłoni. Ani chwili zawahania. Wiodła dokładnie tak, jak próbowałam najdalej wtedy dojść. Tylko dlaczego zawróciłam sądząc, że to nie tam? Coś mi się widocznie na mapie nie zgadzało. Dziś, mimo, że stałam dokładnie w tym samym miejscu -teren zmienił się diametralnie. Wiele drzew wycięto. Szlak był przetarty (wtedy nie) i oznakowany. Stałam i nie mogłam się nadziwić. Ciągnikiem nadjechało małżeństwo pracujące w lesie. Zapytali czy czasem się nie zgubiłam, gdyż tak rozglądam się w koło. Odpowiedziałam zdecydowanym głosem, że nie ale dodałam, że zgubiłam się tutaj 3 lata temu i że dziś las ten bardzo się zmienił. Pan powiedział równie pewnie, że "a jakże! w ciągu ostatnich lat to miejsce się zupełnie zmieniło! Kiedyś faktycznie można było tu nieźle pobłądzić". Poszłam dalej miłą ścieżką leśną.
Załącznik 38921
Po pokonaniu około 1,5 km podobną dróżką ujrzałam ogromne łąki. Przepiękne miejsce. Niestety wszystko ogrodzone -jest to ogromny teren łowiecki, o którym słyszałam. Wystarczyło jednak udać się w boczną ścieżynkę przypominającą trasę dzikich zwierząt, by po chwili znaleźć tajemne wrota do owej krainy.
Załącznik 38922 Załącznik 38923 Załącznik 38924
Poczułam się jak w klatce -znajdowałam się bowiem w wielkim, ogrodzonym ze wszystkich stron, terenie łowieckim. Zastanawiałam się, czy na drugim końcu znajdę podobne wyjście? Kto szuka nie błądzi -takie same wrota były, podobnie schowane. Wyszłam z klatki, udałam się intyicyjnie w lewo, celowo odbijając coraz dalej od szlaku. Znajdowałam się na małym pagórku a przed sobą miałam kapitalny widok -widok na najpiękniejszą dolinę rzeczną w Bieszczadach! Takich miejsc w Bieszczadach, których widok wbija w ziemię mam kilka. Każde z nich to rozległe łąki, pagórki będące miejscem po dawnej wsi. Miejsca po których turyści nie chodzą za często. Mogłabym ustalać różne kategorie, w których mam ulubione miejsca. To właśnie miejsce nazwałam najpiękniejszą doliną rzeczną w Bieszczadach. Celowo nie padają tutaj żadne nazwy, dlatego mam prośbę, byś Czytelniku to uszanował i również ich nie pisał. Nie tak trudno domyślić się, gdzie w tej chwili jestem, mimo to, niech to pozostanie niedopowiedziane.
Załącznik 38925 Załącznik 38926 Załącznik 38927 Załącznik 38928
Wtem ma łąkę beztrosko wybiegły trzy łanie. Wnikliwy obserwator dostrzeże dwie, bo trzecia uciekła. Przyłożyłam małą lornetkę do oczu, którą z reguły nosiłam uwieszoną u szyi. Dość długo obserwowałyśmy siebie nawzajem -łanie stały jak wryte.
Załącznik 38944
Udałam się w dół w dolinę rzeki do cerkwiska i resztek cmentarza. Została zachowana podmurówka cerkwii, jednak praktycznie w całości znajduje się ona pod trawą i zielskiem. Na jej podstawie można prześledzić trójdzielność cerkwii i stwierdzić, że była ona orientowana, czyli zwrócona prezbiterium ku wschodowi. Na cmentarzu przycerkiewnym zachowały się jedynie dwa nagrobki a właściwie same cokoły. Koło schodów wejściowych można zauważyć sterty blach pochodzących z kopuł. Generalnie wizerunek tego cerkwiska wywołał u mnie przykre odczucia - miałam wrażenie, że tak niewiele brakuje, by uchronić go od zapomnienia, gdyż lada moment całość zupełnie zarośnie trawą a tak wiele można jeszcze z tego ocalić. Wystarczy wyplewić i odkopać ten teren. Mi zajęło zaledwie 5 minut by odsłonić dwie płyty, które były w całości pokryte trawą i zupełnie niewidoczne.
Załącznik 38945 Załącznik 38946 Załącznik 38947 Załącznik 38948 Załącznik 38949
Idąc dalej, znów przyszło mi pokonać rzeczkę. Słońce chyliło się już ku zachodowi, rozlewając na wszystkie strony swe ostatnie promienie. Sporo czasu zajęło mi dziś zwiedzanie różnych zakamarków Bieszczadów. Nie śpieszyłam się nigdzie.
Załącznik 38950
Ech pozazdrościć tylko mogę.Ae już niedługo już tylko 2,5 miesiąca
Diabeł -robimy powtórkę z rozrywki z Sylwestrem na szczycie? ;P Może by w tym roku zaatakować nocą Smerek ;> Ja oczywiście noclegu na sylwestra nigdzie nie rezerwuję, bo spodobała mi się opcja taka, jak rok temu. Ale wracając do relacji ...
***
Natknęłam się na niesamowite Państwo Bobrowe. Zrobiło ono na mnie duże wrażenie. Zmyślność tych zwierząt, ogromna tama. Z rzeki zrobił się wodospad.
Załącznik 38951 Załącznik 38952 Załącznik 38953 Załącznik 38954
Bobrowiska okazały się dość częste. Rzeczka w jednym miejscu pokrafiła mieć standardowo do 2 metrów szerokości, zaś gdzie indziej znacznie więcej -z powodu działalności bobrów. Moja ścieżka znów przecięła rzekę, jednak w tym miejscu była znacznie głębsza i szersza. Musiałam wrócić się, przedzierając się przez wysokie trawy do momentu oddalonego może 50 metrów stąd, gdzie mogłam spokojnie pokonać ją dwoma susami.
Załącznik 38955
Idąc dalej, natknęłam się na opuszczony barak stojący obok nieużywanego już retortu.
Załącznik 38956
Wdrapałam się na pagórek znajdujący się nad ścieżką, tuż obok lasu. Tu rozłożyłam namiot. Panowała już szarawka. W namiocie przygotowałam kolację -makaron ugotowany na kostce rosołowej, przyprawiony i z mieszany z serem. Może wyda Wam się to dziwne ale to była na prawdę pyszna uczta i nie zamieniłabym jej na nic innego. Podczas wędrówki inaczej doceniamy wiele rzeczy.
Załącznik 38957
Standardowo przed snem prześledziłam na mapie pokonaną trasę. Chwilę zastanawiałam się, gdzie udać się jutro. Kierunek padł na południe. Co jakiś czas odzywał się jelonek, jednak łatwo można było zauważyć, że rykowisko było już w fazie schyłkowej. Jak do tej pory, co roku kulminacja rykowiska miała miejsce około 19, 20 września. Wydaje mi się, że w tym roku było około tydzień później -dlatego obstawiałam, że w pierwszy weekend października powinnam jeszcze się załapać na koncert. Co prawda, nie było już jak kiedyś nocą efektu stereo a raczej mono -jednak mimo wszystko rykowisko trwało. Rankiem przywitała mnie znów piękna pogoda.
Załącznik 38958 Załącznik 38959