Wiata służy odpoczynkowi, jest schronieniem. Nie rozumiem dlaczego nie można w niej odpocząć w śpiworze. Za starych, dobrych czasów spaliśmy nawet na przystankach i nikt nas nie przeganiał. Coś się zmieniło?
Wersja do druku
Wiata służy odpoczynkowi, jest schronieniem. Nie rozumiem dlaczego nie można w niej odpocząć w śpiworze. Za starych, dobrych czasów spaliśmy nawet na przystankach i nikt nas nie przeganiał. Coś się zmieniło?
no wlasnie na przystankach zawsze bylo ok, w calych bieszczadach... a w wiatach parkowych wiele razy mnie przeganiali- zwykle bylo tak: albo mandat albo sie stad zmywajcie, bo park i tu nie mozna...znajomych nawet kiedys przegonili zima jak zrobili sobie z folii zaciszne gniazdko w wiacie pod haliczem...nie wiem wlasnie czy sa jakies podstawy prawne ze nie wolno spac w wiatach w parku, moze jest jakas zasada ze nie mozna przebywac noca?? nie wiem..
Z tym, że czasy i warunki się zmieniają trzeba się pogodzić.
Teraz już nie da sie kimać w tych kilkunastu (!) miejscach wokół Ustrzyk, gdzie namiocik stał sobie spokojnie przez tydzień, a ja widziałem ludzi idących na szlak.... Zaraz napatoczy się jakaś kontrola, czy straż graniczna.
7 lat temu ostatni raz mieszkałem tydzień pod namiotem w Górnych nie niepokojony przez nikogo, jakieś 20 metrów od szlaku na Caryńską (tam była przepiękna polanka zaraz za iglastym laskiem w prawo.)
Wiata na awaryjne nocowanie koło hydroforni tez przeszła do historii.
O reszcie miejsc nawet nie ma co wspominać:)
Cóż, jak ktoś chce jeszcze zakosztować "traperki" to zostają Pogórza, Ukraina, Rumunia i Rosja, o dziwo Skandynawia( jeszcze nie byłem ale pracuję nad tym intensywnie). No i niziny....serio.
Nawet w Łopience atmosfera się zagęszcza, ale bez przesady póki co....
Lech
Poruszyliście ciekawy temat nocowania w chronach/namiotach na terenie parku. Pozwolicie, że opowiem jak to jest np. w parku Wisconsin w USA. Płynie się canoe od jednego do drugiego biwaku z własnym namiotem no i zapasem jedzenia na kilka dni. Biwaki są specjalnie przygotowane z miejscem na ognisko, stoły ławeczki itp. Wiat raczej nie ma. Ale gdyby straż parku podczas kontroli na rzece nie znalazła zabranych śmieci - horendalna kara. I tam tam nikt nie śmieci. Można?, można.
Dlaczego by przepisów BPN trochę nie "ucywilizować?
Co do "turystów" w trampkach, znów powołam się na Stany. Tam w góry nikt nie idzie jeśli nie ma asfaltowej drogi. Jeśli ktoś idzie w skały (z reguły nie ma szlaków) to na własną odpowidzialność i wie co ma wziąść ze sobą. Ale chyba nie chodzi nam o to żeby w Bieszczadach brukować ścieżki.
Jeśli ktoś z grupy bieszczadzkich wszasowiczów nie jest przygotowany kondycyjnie i odpowiednio wyposażony to też niech nie idzie, albo na własną odpowiedzialność po wykupieniu obowiązkowej polisy ubezpieczeniowej, tak aby GOPR też coś z tego miał.
tomasz
Ano dlatego że najpierw należałoby ucywilizować "turystów"
W Polsce nie ma odruchu zabierania ze sobą smieci. jak jest miejsce na ognisko, to przeciez ja musze mieć nowe, bo to, które jest, jest za daleko/za blisko ławki na której siedzę, a ławkę trzeba spalić, jak braknie drewna bo do lasu jest przecież daleko.
takie są realia w Polsce.
Więc aby Park miał jakotakie racje bytu i aby cokolwiek ochronić stosuje politykę restrykcyjną.
-> Doczu
Cywilizowanie śmieciowe należałoby zacząć od sejmu oraz gmin.To przecież w sejmie stanowione jest prawo i tam należałoby popracować nad recyklingiem.Na przykład nie rozumiem dlaczego nie ma ustawowego obowiązku sprzedaży napojów w pojemnikach zwrotnych?Przykłady można mnożyć.A wszystko się i tak rozstrzyga na poziomie gminy-to ona odpowiada za gospodarkę śmieciami na swoim terenie.Jedne gminy wystawiają kontenery na śmieci, bo taniej kosztuje wywóz kontenera niż likwidowanie dzikich wysypisk.W takich gminach zazwyczaj nie brakuje koszy na śmieci w miejscach potrzebnych.Dla przykładu Drohiczyn-szczęka mi spadła jak zobaczyłem na polnej drodze prowadzącej do dzikiej plaży nad Bugiem co 100 metrów rozstawiony worek na śmieci.Spróbuj w Bieszczadzie znaleźć kontener(w Diablogrodzie za rynkiem ukryty) albo kosze np przy wejściu/wyjściu na bardziej uczęszczane szlaki,w UG itd.W praktyce jak jadę na tydzień w Bieszczad,to przywożę swoje śmieci ze sobą z powrotem.Nie korzystam ze schronisk czy hoteli,więc muszę te śmieci zbierać.Ale ja mam auto w które mogę wziąć wór ze śmieciem.A ci,którzy nie pojechali własnym transportem?Co oni mogą zrobić ze śmieciami?Reasumując uważam że przynajmniej gminy turystyczne powinny zarządzać śmieciami centralnie,a odbić sobie koszty np z opłaty klimatyczno-śmieciowej itp.
Browar - wierzaj mi, z Bieszczadami nie jest tak źle jak to na pozór wygląda.
Tyle pojemników na posegregowane odpady co widziałem w Bieszczadach i kololicy, to nie widziałemw Katowicach, czy miescie w którym mieszkam (prawie 300 tys.) Sosnowcu. naprawdę w woj. podkarpackim nie jest tak źle z tymi odpadami. powiem więcej - jest lepiej niż w niejednym wiekszym mieście.
Na pewno nie będzie nigdy tak jakbyśmy chcieli. przykład znosze smieciory do Mucznego i nie mam ich gdzie wyrzucić. Halina mówi że takiej ilości nie przyjmie, bo nie ma gdzie, więc wrzucilismy je na dziko do kontenera za Hotelem. Ale co ja, idacy z góy ponad godzinę i dźwigający plecak pełen śmieci mogę sobie pomysleć ?
gdyby kazdy z tych biesiadników, którzy w "chacie, która sie spaliła" zabrał to co przyniósł ze sobą, to nie byłoby problemu, ale 2 plecaki 60L butelek plastikowych i szklanych stanowią już problem nie do przeskoczenia :/
Natomiast co do opakowań zwrotnych - 100% poparcia.
Gdyby większośc opakowań była zwrotna, to problem można by znacznie zminimalizowac.
Przykładem niech będzie złom. jeszcze 20 lat temu w lesie gniły porzucone syreny, zuki i inne pojazdy. obecnie ani grama zlomu nie znajdziesz w lesie.
Nie zmienia to jednak faktu że polscy turyści to jednak śmiecioroby, choć jeszcze nam brakuje do powiedzmy takich ukraińców :-)
Pomarzyć zawsze możesz. Nasze bieszczadzkie gminy i gospodarka śmieciami. Park i gospodarka śmieciami. Sądzę, że należy zacząć od dzieci. Moje grupy nie śmiecą. Przy wejściu na szlak "uświadomienie" ludziom, że jesteśmy w parku narodowym=świątyni natury. Jak zobaczę wyrzucony papierek to od razu śledztwo: kto i dlaczego. Dla dzieci organizuję coś w rodzaju warsztatów. Wejście na szlak=wejściu na ścieżkę dydaktyczną. Zbieramy śmieci. Jest jednak mały problem. Co z tymi "zbiorami" dalej robić. Kosze są obok punktów informacyjnych ale zdażają się wypadki, że osoby tam pracujące robią awantury jeżeli znosi się zbyt dużo śmieci. Trudno dziecku wytłumaczyć dlaczego nauczyciele i przewodnik są z nich dumni, a pan/i w punkcie na nich krzyczy.
W długi nauczycielski weekend spotkałam przesympatycznego starszego wiekiem i stażem przewodnika z Gór Świętokrzyskich. Zgadaliśmy się na temat śmiecenia. Okazało się, że to On był pomysłodawcą akcji harcerskiej "Zielony patrol". Młodzi ludzie pilnowali szlaków w dość specyficzny sposób. Gdy zobaczyli jakiegoś śmieciarza to podchodzili do niego z uśmiechem i prosili o podniesienie rzeczy która im "niechcący wypadła". Następnie proponowali takiemu turyście kilka broszurek o ochronie środowiska za powiedzmy 8 zł. Ludzie je w większości kupowali. W tym roku latem spotkałam się z fajną harcerską akcją. Na szlaku czerwonym w miejscu znalezionego śmiecia dzieciaki w mundurkach zastawiały wbite w ziemie karteczki z inf., że w tym miejscu znaleziono to i to. Następnego dnia te kartoniki pozbierali.