Wpływ grzańca na stan ciała i umysłu
Słyszał dzwon, ale nie wie, gdzie on?
Harcerzowi zapewne pomyliło się coś z twierdzeniem - prawdziwym skądinąd - że dla wrażliwego gardła lody bezpieczniejsze są zimą, niż latem. Ale żeby sypać komuś śnieg do kubka? I nie oberwał od nikogo? Bo tak poza tym, to nie ma nic lepszego dla przemarzniętego turysty, niż gorąca herbata, a jeszcze lepiej - talerz gorącej zupy.
Natomiast co do rozgrzewającego działania alkoholu, to jest ono złudne. Mamy wrażenie ciepła z powodu rozszerzonych naczyń krwionośnych. Z tego samego powodu tracimy to ciepło prędzej i gdy alkohol przestanie działać jest jeszcze gorzej niż było. No chyba, że pijemy dalej. Wtedy przeniesiemy się na łono Abrahama bezboleśnie.
Nie zmienia to faktu, że jako pierwsza pomoc dla przemarzniętego, łyk alkoholu może być zbawienny. Patrz - psy z przełęczy Św. Bernarda niosące na ratunek baryłkę z gorzałką (no i ciepło własnego ciała), zamiast apteczki. Wszystko zeleży od tego, jaki bedzie ciąg dalszy i kiedy on nastąpi.
Dzisiaj z żoną, podczas oglądania zawodów jeździeckich w skokach przez przeszkody, prowadziliśmy na sobie doświadczenia z gorącym grzańcem. Stwierdzam, co następuje:
- po pierwszym kubku górze organizmu było bardzo przyjemnie, ale dołem raczej chłodno; przydałoby sie popić czymś bardziej wchodzącym w nogi, na przykład piwem z miodem;
- gdy pierwszy kubek przestał działać, nastąpiła ochota na drugi;
- po drugim kubku było już całkiem dobrze; żona przestała zwracać uwagę nawet na moje "kłótnie" z synem.
Wniosek: od kubka grzańca lepsze są tylko dwa kubki grzańca.
:mrgreen: