Ja wiem GDZIE. Ale przytrzymaj trochę to napięcie. A poza tym, był TAM jeden z fajniejszych moich wieczorów za tym pobytem w Bieszczadzie. Szkoda, że musiałem tak wcześnie WAS opuśćić. Mam nadzieję, że dołączysz zdjęcie.
Pozdrawiam
Wersja do druku
Ja wiem GDZIE. Ale przytrzymaj trochę to napięcie. A poza tym, był TAM jeden z fajniejszych moich wieczorów za tym pobytem w Bieszczadzie. Szkoda, że musiałem tak wcześnie WAS opuśćić. Mam nadzieję, że dołączysz zdjęcie.
Pozdrawiam
Stwierdzam fakt: Mam brak weny tfórczej:) Ale obiecuje ze też coś napisze a co do wieczoru w TYM miejscu to było Grubo...:)
...teraz powinien pojawić sie pikający napis rodem z Archiwum X:Hour 10:00pm Dolina gdzies w zachodnich bieszczadach...
...dwie ciemne postaci cicho podeszły do skraju skarpy.W dole cicho szumi potok.Stoją, wpatrując się w coś majaczącego w ciemnosciach...Stoją w milczeniu na tle gwieździstego nieba...Dyszą...Węszą...Czarni jeźdźcy Saurona? Garbaci orkowie? (najazd kamery,widać twarze...) Nie! To tylko Jabolki :lol:
...stoimy, węszymy, nasłuchujemy.Chyba każdy, kto spędził trochę czasu w lesie zauwazył jak sie wyostrza wtedy węch...Wszelkie cywilizacyjne "zapachy"kontrastuja z naturalnym leśnym tłem zapachowym.Można wyczuc np samochód który jechał 10 min wcześniej...albo wypachnioną turystkę... :wink: My tym razem węszymy za czym innym..."Czujesz coś?" "Eee...Chyba nic..Nie ma dymu..."
Mam jeszcze jeden pierwotny, bliski zwierzęcemu odruch: w lesie robie sie nieufny wobec ludzi...Ot...Taki dzikus jestem...Czasem pyta ktoś, czy nie boimy się Niedźwiedzi, wilków,dzików i innych popielic...Czuje sie respekt, szacunek, ale w lesie najbardziej można bać sie ludzi - w przeciwieństwie do nich zwierzęta są przewidywalne i mają swoje zasady. Należy pamietać, że Bieszczady są obecnie punktem przerzutowym "dalekobieżnych turystów" z Azji...Ostrożnośc wskazana.Zwłaszcza że w nocy gdy ludzie w strachu reaguja gwałtownie...
" No to schodzimy." Ostroznie, trawersami stromym zboczem do potoku...Potem myk, myk! po lodzie i kamieniach przez potok z gracja pszczółki Mai...i pod górke kilka kroków... "Halo!!! Ahoj przygodo!!!"- nie ma nikogo...Oto jesteśmy u celu.Stoimy przed chatką. Pustą chatką :lol:
Bizon wlazł pierwszy na ganek, otworzył drzwi za nim ja..."Ups...Ufff...Ku...! Brat! nie mogę wleźć..." Za wysokie progi na moje zmęczone nogi.0,5 m.A co tam! Włażę na klęczkach jak pokutnik do sanktuarium :lol: Dziś sie zastanawiam, czemu po prostu nie zdjęłem plecaka przed wejściem. Byłoby dużo łatwiej :lol:
UUU...Bez plecaków czujemy sie jak te anioły :lol: Prawie nie czujemy że stapamy po ziemi.Zapalamy swieczki...Jaki PORZĄDEK!!! Izba wymieciona...Ławy czyste...Pod ścianą spory zapas drewna...Po prostu ktos sie sprawił wzorowo...Daleko jej było do Michałowej wizji "sralni i rzygalni" http://forum.bieszczady.info.pl/bies...-0-asc-12.html Chodzą jeszcze porządni ludzie po Biesach! Raduje sie dusza :lol: :lol:
Wyciagam gary i termosy. Śmigam z nimi do potoku...Nalewając wodę zadumałem sie, jaki jest w niej promil bobrzych siuśków? Bo po pierwsze primo :D bobry są w tym potoku, a po drugie primo :D siusiac gdzieś muszą...Ech co tam...CastorUrynoterapia :D
Wracam ostrożnie z pełnymi kociołkami, kubkami i termosami w kieszeniach mora pod górke do chatki...Młody w tym czasie rozpalił już w kominku.Ogień radośnie huczy i trzaska po środku izby...Jest dobrze...Serce chatki ożyło i daje nam ciepło... :D CDN
...no coraz lepiej:)nareszcie chatka!! jakoś cieplej mi na sercu jak pomyślę,że jabolki inaczej niż w namiocie noc spędziły :lol: no a bobry nie takie straszne jak je malują 8) a raczej to,co po nich zostaje w potoku...zresztą Jabol-co nas nie zabije to naz wzmocni:)
tylko patrzeć,jak następnego ranka obudzicie się rześcy i wzmocnieni...czym-nieważne przecież:)
No to ja mykam na zasłużone pifko :twisted: ,a Wy Słoneczka-w drogę :lol:
Tak było jak piszesz Bracie, ale zapomniałeś o jednym. Ganek przed chatką pecik,ciepła herbatka, szum potoku... I myśli o tym co nam następny dzień przyniesie :wink:
heh! Droga mi natash-u czasem w namiocie bywa cieplej niz w chatce...A tego wieczoru zawiewało lekkim chłodem.Cytat:
jakoś cieplej mi na sercu jak pomyślę,że jabolki inaczej niż w namiocie noc spędziły
Pozdrófka...
...No tak, mój bracie z przeciwległego krańca Polski :D Potem rzeczywiście był ganek przed chatką, pecik, ciepła herbatka, szum potoku...i myśli, co nam następny dzien przyniesie. Dodałbym że ta chwila cała była posrebrzana światłem księżyca, ale to zabrzmiałoby zbyt kiczowato, więc czujcie sie jakbym tego nie dodał. Po prostu sobie to wyobraźcie...
Potem niewyszukana kolacja: kiełbaski na patyku i chlebek ogrzany nad ogniem. Smacznie :) Po kolacji zachciało sie jeszcze kawki i jeszcze raz na ganek...
No... Czas pomyśleć o spaniu."Właściwie bracie , to możemy sobie pozwolić na odrobinę luksusu...""To znaczy?""Rozstawimy sobie baldachim, bedzie cieplej..." Od słów do czynów. Po chwili na zsunietych ławach stał nasz namiocik :lol: Moszcząc sie śpiworze na twardych ławach, niechcący wyciąłem łokciem o dechy.Gwieździste niebo mignęło mi przed oczami - Gwiazdozbiór Wielkiego Bólu :D "***&$#!!J....ane dechy!Kochane!...- Poprawiłem się - Aaa...Wszystko jedno...Przecież to synonim..." :lol:
Doznaliśmy napadu śmiechu, po którym już ostatecznie dopadł nas sen...
Ranek...Otwieram oczy...Czasem człowiek budzi sie, żałując że piękny sen sie skończył i czeka go zwykły. szary dzień...Rankiem 30grudnia obudziłem sie ciesząc sie że skończył sie zwykły szary sen i czeka mnie kolejny piękny dzień w Bieszczadach :lol:
Wstałem, włączyłem kuchenkę, wstawiłem wode na herbatke i pobiegłem do potoku.Przez noc ścięło go troszku lodem ale nie do końca (wpływ domieszki B siusków?) Usiłowałem dokonać porannych ablucji do momentu, aż poczułem, że łapy przybierają formę i kształt bladosinych grabek. Tyle! Wracam!
W Chatce tymczasem Bisonek rozpalił ogień. Woda zagotowała się. Kawa czy herbata? Kawa...Gorący kubek ogrzał dłonie.I znów siedzimy na ganku i patrzymy na świat...Jedno z najfajniejszych zajęć...Zjedliśmy tam małe conieco aby podtrzymać funkcje życiowe i stwierdziliśmy że pasuje coś podziałać na rzecz chatki...
Kilka minut później młody już buszował po drugiej stronie potoku zbierając drewno na opał.Ja chwyciłem za saperkę i zabrałem sie za wycinanie w skarpie bezpiecznych schodków do potoku.Gleba kamienista, poprzetykana gęsto korzeniami.Cięzkie życie mieli ci, którzy dawniej uprawiali tę ziemię...Nieżle sie rozgrzałem, przy tej łopatologii...
Kiedy skończyłem, przeskoczyłem przez potok i dołączyłem do brata, który zdązył juz naściagać niezła mygłę (stos) opału dla Tych, Co Po Nas...Ktoś przed nami zawyżył poziom, a my nie będziemy gorsi :lol:
Po godzinie przy kominku piętrzy sie zapas drewna na dwie noce rozsadnego palenia w kominku."To co, zrobimy jeszcze schodek, coby już nikt nie właził na klęczkach do chatki..." Trochę kamieni z potoku, trochę zabawy w puzzle z dopasowaniem i zrobione...Czas się pakować, zrobiła sie już dojrzała godzina...Śpiwory, namiot, gary...Wszystko do garbów.Jeszcze kawka i zamiatanie izby...
Cosik markotno nam było opuszczać to miejsce. Ale dobrze byłoby znaleźc sie dziś na Chryszczatej, zabiwakować gdzieś i z rana juz na spokojnie poszukac chatki...Jeszcze ostatni rzut oka na izbę...Chyba nic nie zostawiliśmy prócz świeczek i notatnika chatkowego zostawionych świadomie dla Tych Co Po Nas.
Idziemy...Ech..eee...uff...Tobół na plecy, kijki w dłoń i wio!... Po schodkach w dół potoku, hopla! hopla! i za potokiem ostro do góry krótkimi trawersami. Wyszliśmy na górę z dolinki. "Tam w dole ktoś idzie!" Dwie postaci , "garbate" jako i my :D mach! mach! Łapką do nich - odmachali :) cos mi zaswitało w głowie...Widzę ich pierwszy raz w życiu a juz wiem że ich znam :D To Anyczka ze swoim chłopakiem! :lol: i znów obcy ludzie witają sie jak starzy znajomi :lol: Przedstawiamy sie: Bison, Jabol, Anyczka, Edi...
"Wracamy, doprowadzimy gości do chatki... :) " ... i odwrotna droga: spowrotem trawersami krótkimi ostro przed potokiem...aloph! alpoh! od potoku schodkami...i chatka :lol: "Dawno nas tu nie było...""No, chyba conajmniej 15 minut... :lol: ""znaczy się - czas odpocząc..."
Pecik..Edi nie pali...Nie szkodzi...Gadu gadu...Rzut oka na zegarek...Godzina jeszcze dojrzalsza...Hmmm... Skoro ktoś będzie w chatce, to pójdziemy sie poszlajać bez zbędnego balastu...Nasz dobytek zostawimy pod opieka ludzi poznanych 10 minut temu. Rozsądny pomysł :lol:
Bison wypatroszył swój plecak, wrzuciliśmy do niego nasze kurtki, termosy i cos do jedzonka.Gotowi. Pa! Pa! Wrócimy jak wrócimy :D
No i ...po schodkach do potoku...tylko jedno hopla! -bez plecaków przez potok, i za potokiem ostro pod górę bez trawersów :D
Wypłynelismy na suchego przestwór oceanu...Zmarźnieta trawa chrzęści pod butami, gdzieniegdzie resztki zmrożonego śniegu...Włączyliśmy radyjka i rozdzieliliśmy sie tworząc dwuosobową (niezbędne minimum :D ) tyralierę. Wypatrujemy oczy za bieszczadzkimi żyjątkami zwanymi po łacinie Bison bonasus...Sa tu napewno. Sladów i tropów wszędzie pełno. Co kilka kroków leżą okazałe "bochenki" żubrowe...Tak obfite nawożenie na pewno korzystnie wpłynie na florystyczne wzbogacenie bieszczadzkich łak. :D Każdy napotkany bochenek błyszczy od lodu jal polakierowany. Sprawdzam kijkiem...Twarda Qpka...Szukamy świeżych i "miętkich" :lol: Trzymamy sie w zasiegu wzroku...
Im wyżej podchodzimy, tym chłodniej. Przyjemny zdrowy mrozik :lol: Sniegu coraz wiecej.Widocznośc nienajgorsza...Grzbietowe partie gór posiwiały od szadzi...
To i ja coś dorzucę od siebie.... :mrgreen: Może od początku. Oboje mieliśmy w planie sylwester gdzieś w górach...może Dy..., może Ob... a może Beskid :?: :?: Sami nie wiedzieliśmy jeszcze co i jak. Aż tu nagle jak grom z jasnego nieba :lol: spadł...hmm a właściwie to przyleciał dobry aniołek-jabolek :P Od słowa do słowa, zgadaliśmy się o chatkach...mówił, że wybiera się na sylwestra na H..., gdzie to jest :?: Za nic nie mogłam tego znaleść na mapie. I takie tam pogaduchy czatowe :D
W każdym bądz razie sylwestr zbliżał się nieubłaganie, a my dalej nic, zero koncepcji :( Wtedy zaświtało mi w główce :idea: ....a może by tak w nieznane....Tylko cud sprawił, że tego dnia dorwałam jeszcze Jabola na gg ( miał być już w górach )Poprosiłam o namiary i ogólne info o tej zimowej rezydencji na H... :lol: Nie byłam jeszcze do końca pewna, czy aby na pewno pojawimy się tam w czwartek około południa........
.............a jednak :D Stoimy na skrzyżowaniu dróg. Jesteśmy już po 1,5h marszu. to musi być tu w prawo, innej drogi nie ma, pewno już niedaleko. Edi poszedł przodem a ja już zbierałam się aby potuptać za nim, aż tu nagle..... patrzę..... :shock: jakieś dwie postacie wychodzą zza drzew.....No nie :P ....to muszą być Jabolki :lol: Dalej wiadomo jak było, Jabol opisał wyżej :lol:
Bardzo Wam dziękujemy Jabolki i Bizonki kochane przede wszystkim za zaufanie, za to że ugościliście i przyjęliście nas jak prawdziwi gospodarze chatki...i za tą strzałkę na drodze...to bardzo miłe z Waszej strony :D Szczerze mówiąc myślałam że nie dojdzie do naszego wspólnego spotkania ( wiesz jak to jest ze znajomościami z internetu )ALE NA SZCZĘŚCIE SĄ WYJĄTKI :lol: To co zdarzyło się tego dnia i przez resztę pobytu....to po prostu magia :) i totalna spontaniczność.
Resztę dopiszę kiedy indziej, najpierw czekam na Twoje posty Jabolku, nie chcę wychodzić przed szereg :D .Niestety z tego etapu nie mamy żadnych fotek.Pozdrawiam