Jassne...:) Nie pisz takich rzeczy bo ci jeszcze ktoś uwierzy...:) Jak będe miał trochę wiecej czasu to dopisze cosik jeszcze o dalszym moim bieszczadołażeniu...
Wersja do druku
Jassne...:) Nie pisz takich rzeczy bo ci jeszcze ktoś uwierzy...:) Jak będe miał trochę wiecej czasu to dopisze cosik jeszcze o dalszym moim bieszczadołażeniu...
Co do kociołka.... to typowo w stylu Wojtka, co mu wpadnie w oko to wrzuci do gara, zaczaruje hokus pokus, i wychodzi pycha zupa. Choćby zrobił zupe z pokrzyw i błota z buta opychalibyśmy sie wszyscy i prosili o dokładkę! Gość ma jeszcze tę zaletę, ze sporo zbiera w lesie, więc z plecaka można wyciągnąć jedynie kiełbache dalej poradzi sobie sam. Topowym jego popisem był majowy kocioł pełen niewiadomo czego. Kto co miał, to dał, ryż, makaron, majonez kiełbasa, zamsta vietcongu (czyli zupa chńska z Radomia), ja tam nie wiem jak on to zrobił, ale wszystkim smakowało, każdy wsuwał ile się dało z apetytem, każdy się najadł, i jeszcze zostało, a było nas chyba z 6 osób..... Ciekawe skąd tak ksywa "Klopsik".
Doczu, co do krzywizny stołu, to nieco ZA WYSOKO typujesz, z tego co mi wiadomo, to ten stół jest przepalony na wylot i wydrapana szachownica jest (stan z końcówki września)