Tak, na zdjęciu widać nowe deski. W porównaniu ze zdjęciami, które widziałem u vm'a jest już znacznie większy porządek i pośrodku ustawione są ławki. W dolnej części ikonastasu są też repliki ikon.
Wersja do druku
Tak, na zdjęciu widać nowe deski. W porównaniu ze zdjęciami, które widziałem u vm'a jest już znacznie większy porządek i pośrodku ustawione są ławki. W dolnej części ikonastasu są też repliki ikon.
29.07.2010 r. - czwartek
‘Yes, yes, yes’, że tak polityka zacytuję... Przestało padać, poranne słońce nieśmiało przebija się przez chmury. Idziemy w góry.
Mój entuzjazm lekko chłodzi rodzinka, głównie tempem porannych przygotowań ;-) W sumie rozumiem, zaczął się trzeci tydzień wyjazdu, a deszczowe dni wszystkich nas rozleniwiły... W planie był Smerek i Połonina Wetlińska. Ostatecznie pozostaje jednak tylko Wetlińska.
Zostawiam rodzinę w sklepie w Wetlinie w celu uzupełnienia zapasów słodyczy i wody na szlak, a ja odstawiam samochód na parking w Berehach. Wracam z nadzieją na stopa. Z tą nadzieją doszedłem do serpentyn, których już dawno nie można przejść na ‘skuśkę’. Wszędzie druty i tabliczki. Na szczęście kierowcy się zlitowali najpierw miła Pani, która ruszyła tylko na rekonesans po deszczach na P. Wyżną, potem Pan, który już(!) wracał ze szlaku (rejestracja Gdańska) do Wetliny.
Wchodzimy na Przełęcz Orłowicza - Smerek cały w słońcu, trochę mi szkoda. Na przełęczy mocno wieje, więc na dłuższe napawanie się widokami i drugie śniadanie szukamy miejsca bliżej Hnatowego Berda.
Z grani Osadzkiego Smerek widać już poprzez chmury, ale Wetlińska wygląda zachęcająco. Chmury jednak nas gonią i przed samym schroniskiem widać już niewiele.
Chatka Puchatka ma jak zwykle swój specyficzny klimat, rozgrzewamy się herbatką (niektórzy góralską). Na zewnątrz zaczyna padać. Cóż, nie ma na co czekać, wieczór coraz bliżej, wskakujemy w pelerynki i maszerujemy w dół. Deszcz pada dość intensywnie, ale szybko przestaje. Słońce przebija się przez chmury, pojawia się tęcza, za chwilkę druga... Jest pięknie! Dolina jest coraz bardziej oświetlona słońcem, część nieba niebieska, a po szczytach gonią jeszcze kłębowiska chmur, powoli zza nich wyłania się Caryńska. Oglądamy piękny spektakl.
Na zejściu doganiają nas dwaj wędrowcy spotkani w schronisku - ojciec z synem. Wymieniamy wrażenia, oni też oglądali niebo z podziwem. Zrobiło się sympatycznie, rozmawiając schodzimy razem w dół. Na parkingu w Berehach stoi tylko nasz samochód. Współtowarzysze ześlizgiwania się z Połoniny zastanawiają się nad powrotem (PKS?, stop?). Okazuje się, że jedziemy w tym samym kierunku, więc proponujemy podwiezienie. Pakujemy się w szóstkę do samochodu (ciasno, ale sympatycznie), podwozimy ich na pole namiotowe za Wetliną. Rzutem na taśmę zdążyliśmy na obiadokolację do karczmy w Strzebowiskach.
I niech sobie piszą niektórzy, że ty(o)powe szlaki to obciach ;-) Pięknie było :-)
Załącznik 19869Załącznik 19871Załącznik 19868Załącznik 19870
Załącznik 19866Załącznik 19872Załącznik 19865Załącznik 19867Załącznik 19873
30.07.2010 r. - piątek
Na ten dzień zaplanowana jest najdłuższa trasa. Zostawiamy samochód w Wołosatem i ruszamy w kierunku Przełęczy Bukowskiej. Jeśli mam wybór wolę ten szlak zaczynać od tej strony niż tu go kończyć. Kilka kilometrów w dużej części asfaltowej drogi. Po drodze po lewej stronie mijamy małe rozlewisko. Niebo pięknie odbija się w wodzie, więc robię kilka fotek. Po 2 godzinach “z hakiem” dochodzimy do wiaty u stóp Rozsypańca. “Architektura drewniana” odstrasza stertą śmieci... Sterta “ułożona” została w kącie wiaty, gdzie pewnie komuś się wydawało, że powinien być kosz na śmieci... Podchodzimy na chilkę do granicy, (SG czuwa!) i ruszamy w górę. Kolejny postój na Haliczu, mamy super pogodę więc na całej trasie super widoki. Mimo wakacji i początku weekendu na trasie spotykamy niewiele osób. Od Halicza do Tarnicy (szkoda, że trzeba omijać Krzemień) wędrujemy już sami. Na szczycie spotykamy dwie osoby i trochę zmian od naszej ostatniej “wizyty” (nowe barierki, ławki, zabezpieczone siatką kamienie pod krzyżem).
Zostajemy chwilkę...
Zejście do Wołosatego wg oznaczeń to ok. 1 godziny i tyle mniej więcej nam zajmuje. Schodzimy w dół w momencie, gdy słońce zaczyna chować się za górami i pojawiają się wieczorne mgły. Na późną obiadokoację już nigdzie nie zdążymy, więc wyciągam statyw i uwieczniam mgłę.
Załącznik 19931Załącznik 19934Załącznik 19932Załącznik 19929
Załącznik 19933Załącznik 19936Załącznik 19930Załącznik 19935
31.07.2010 r. - sobota
Sobota miała być dniem powrotu do domu, jednak ze względu na wcześniejsze opady deszczu i niemożność wędrowania postanowiliśmy zostać jeden dzień dłużej, skorzystać ze słonecznej pogody i pójść w góry. Pani Zosia ma już niestety dalsze rezerwacje, więc na ostatnią noc przeprowadzamy się. Córa zostaje, a reszta załogi w liczbie trzy rusza na Caryńską. Podchodzimy od Berehów. Najlepiej z podejściem radzi sobie synek, dla którego generalnie w górach im trudniej, tym lepiej. Mimo, że Caryńska należy do jednego z bardziej uczęszczanych szlaków ludzi spotykamy znów niewielu. Szlak przemierzamy niespiesznie chłonąc widoki na Welińską, Rawki i Tarnicę. Wędrówkę kończymy w Ustrzykach Górnych, gdzie odwiedzamy jeszcze miejsce po dawnej stanicy opolskiej w Terebowcu.
Pożegnaly wieczór w Bieszczadach spędziliśmy w Cisnej na ostatnim koncercie festiwalu “Natchnieni Bieszczadem”: Agata Rymarowicz i Tadeusz Krok.
Załącznik 19944Załącznik 19939Załącznik 19938Załącznik 19942Załącznik 19945
Załącznik 19941Załącznik 19943Załącznik 19946Załącznik 19940Załącznik 19947
Październikowe Bieszczady...
Na napisanie relacji notorycznie brakuje mi czasu. Trochę zdjęć wrzuciłem na Picasa Web, czyli TUTAJ
Chętnych na przebrnięcie/oglądanie zapraszam :)
Fajne deptanie po własnych śladach dzięki tym fotkom. Jednak czekam na relację, bo parę razy "skręciłes" w bok! Pozdrawiam!
Cieszę się, że moje fotki przywołały wspomnienia ;)
Listopadowe Bieszczady...
Kilka fotek wrzuciłem już w wątku "Aktualne...", teraz troche więcej na Picasaweb
Najbardziej podoba mi się ten brak ludzi na szlakach, cisza i spokój emanują.
http://picasaweb.google.com/OMohikan...46210165407554
az mi sie slabo zrobilo........to ten artur z beskidu niskiego????????? mialam go okazje kiedys poznac na ukrainie, bardzo mi pomogl... co z nim??????