Dzięki za pamięć.
Widać, że świetnie się bawiliście a zdjęcia za wcześnie zrobione
Pozdrowienia
Geronimo
Wersja do druku
Dzięki za pamięć.
Widać, że świetnie się bawiliście a zdjęcia za wcześnie zrobione
Pozdrowienia
Geronimo
Pozdrawiam kongresmenów!
Żeby przeżyć taki kongres, to chyba trzeba mieć młodą wątrobę :)
Witam,
przywołaniem Stałego Bywalca, ośmielę się /choć z pewną dozą nieśmiałości / pokusić o mini sprawozdanie:
Sprawozdanie z 2 Warszawskiej Konferencji Internałtów Miłośników Bieszczad*
dn. 8 - 9 luty 2003r.
Miejscem zbiórki było pewne duże centrum handlowe w Jankach/k. Warszawy, gdzie od 16.00 Zjeżdżali się zapowiedziani przedstawiciele środowisk bieszczadzkich. Gospodarze spotkania - Irek i Agnieszka - jako pierwszych powitali: Bartko i Tomka, następnie: Szaszkę i Aleksandrę. O godzinie 18.00 dołączyła Ania. Dwoma samochodami udaliśmy się do pięknie położonego i przytulnego schroniska w Nadarzynie. Droga okazała się równie biała jak bieszczadzka z komunikatów drogowców. Po przybyciu rozmieściliśmy się na trzech kondygnacjach, zapoznając się ponownie z regulaminem nadarzyńskiego ośrodka...
Obrady rozpoczęło wspólne zajęcie miejsc i przeczytanie krótkich pozdrowień od Asiczki, następnie wzmocniono się bigosem, po czym przemówienie rozpoczął pierwszy prelegent.
Wygłosił wyjątkowo dobitny referat na temat „Niebezpieczeństwa związanego z nie używaniem kasków pod czas jazdy po bieszczadzkich ścieżkach rowerowych”. Referat był studium jednego, konkretnego przypadku – zakończonym dyskusją na temat niefrasobliwości turystów jak i niektórych lekarzy specjalistów. Aby nie ograniczać konferencji do wątków czysto teoretycznych dysput, upewniliśmy się, czy pozostali uczestnicy bezpiecznie zmierzają do wyznaczonego miejsca. Agajotek z Sebastianem okazali się dobrze przygotowani do wyprawy, zapewnili o pełnej kontroli nad sytuacją. Po godzinie 19.30 samodzielnie dotarli na spotkanie. Nastąpiła przerwa w obradach, aby mogły nastąpić serdeczne powitania. Przykładem poprzedniej konferencji towarzyszyła wszystkiemu bieszczadzka muzyka zapewniona przez Szaszke, Irka i Bartko. Niektórzy po raz pierwszy mogli usłyszeć długo oczekiwaną płytę Tołhajów. Następnie roztrząsaliśmy wiele innych kwestii, o których zainteresowani mogli przeczytać w wypowiedzi Szaszki.. Gdy wybiła godzina 21.00, stosując się do próśb nieobecnych zajrzeliśmy na forum i czat.
Do tego w ciągu całego wieczoru mogliśmy naocznie przekonać się, co to znaczy mieć w domu kota przywiezionego z bieszczadzkiej kałuży. W niektórych zrodziło się przypuszczenie, czy to nie jakiś zabłąkany dusiołek zamieszkuje tego kota.
Około północy nastąpiła dość ciekawe wydarzenie, obficie sfotografowane... został wyjęty z jakichś tajnych zakamarków szaszkowego plecaka, tajemniczy napój o żółtawym kolorku. Było go nie wiele, a jak się dowiedzieliśmy, pochodzi jeszcze z jesiennej bytności w tak wytęsknionym przez nas miejscu. Skrzętnie przechowywano go też na specjalną okazje. Niektórzy z dużym niedowierzaniem przyglądali się temu płynowi, gdyż do tej pory nie gustowali w tak produkowanych napojach. Ale nie było siły... zapach połonin, szum traw i tajemniczość bieszczadzkich terenów – ukryte w niepozornie wyglądającej butelce - przyciągały jak magnez. Co by tradycji stało się zadość smakowaliśmy ten napój z jednego kieliszka. Traw chciał, że było go tyle, aby mogli spróbować wszyscy; a jednocześnie było go na tyle mało, aby pozostało uczucie niedosyty. Po tym wydarzeniu nastąpił czas zamknięcia oficjalnej części spotkania, gdyż niektórzy musieli wracać do siebie.
Podsumowując: jednogłośnie przyjęto wniosek, że w jak najszybszym czasie powinno dojść na forum do GŁOSOWANIA dotyczącego Spotkania w maju. Powinno to nastąpić po przedstawieniu szczegółowych propozycji Darka.
Uchwaliliśmy, że Agajotek z Sebastianem powrócą do czynnego uczestnictwa na forum, tym razem obydwoje. Zaś szczegółową propozycją do rozważenia jest promowanie u rowerowych miłośników Bieszczad – obowiązkowego jeżdżenia w kasku chroniącym głowę i uszy.
* spotkanie choć odbywało się w rejonach Warszawy, było ogólnokrajowe.
pozdrawiam
Aleksandra
Czesc,
do schroniska nie było po drodze... cóż.
może w maju...
TB - wątrobę młodą, lub wytrenowaną; a takie płyny jak ten od Szaszki to przecież samo zdrówko.... sam bym się napił .. toż to pół roku lezakowało!!!!!!!!! to już VSOP!!!
pozdrawiam - Xiro