Tylko samolotów?
Tzn, że nad moja własną działką ktoś ma prawo latać na jakimś spadochronie z motorkiem, czy nawet bez na wysokości np 10 metrów i patrzeć jak se dupsko opalam?
A ja nie mam prawa mu tego zabronić?
Wersja do druku
Tylko samolotów?
Tzn, że nad moja własną działką ktoś ma prawo latać na jakimś spadochronie z motorkiem, czy nawet bez na wysokości np 10 metrów i patrzeć jak se dupsko opalam?
A ja nie mam prawa mu tego zabronić?
Ja nie chcę siły nadużywać, bom prawo szanujący. Ja chcę paragrafami mu sypnąć.
Nie ważne jak długo jest sie w stanie w powietrzu utrzymać.
Wyląduje i wszystko na złą pogodę zrzuci.
A jak go psami poszczuję, to jeszcze mnie oskarży o napaść na niewinnego człowieka.
Prawo nie reguluje kwestii jak nisko można nad czyjś teren zejść jak się lata tym bez motorka?
W swych argumentach podpieracie sie prawem lotniczym, a nagle się okazuje, że ono najwyżej do samolotów można stosować, a paralotnie to podlegają jeno prawom fizyki?
Pozdrawiam;)
Działa to mniej więcej tak - nad Twoją działką mogę przebywać dosłownie kilka minut - a dla tego, że przy braku noszeń paralotnia cały czas opada. Więc powiedzmy, że kręciłem się 5 min nad Twoją działką i uwierz mi nie będę się patrzył na twoje piękne ciało jak się opalasz :) tylko będę bardzo skupiony przez te 5 min aby wybrać odpowiednie miejsce do lądowania i bezpiecznie przyziemić.
I teraz działa prawo - każdy paralotniarz musi mieć obowiązkowe ubezpieczenie OC. Jak kto ma ochotę to jeszcze wykupuje NNW i KL.
Ty (opalając się) widzisz, że wylądowałem na Twojej działce i masz do wyboru:
1. Ubrać majty ;) i skoczyć do lodówki po piwko dla nas i pijąc razem możesz wysłuchać mojej pięknej opowieści z przelotu :)
2. Dzwonisz po policję, że wylądowałem i poczyniłem szkody na Twoim mieniu. Przyjeżdża policja, spisuje protokół, robi zdjęcia czy coś. Żegnamy się. Mój ubezpieczyciel wypłaca ci odszkodowanie.
Ja wolałbym to pierwsze. A jeszcze bardziej wolałbym wylądować u Twojej sąsiadki jak się opala ;)
pzdr
payonk
Moją sąsiadką w Bieszczadach jest samica puchacza (zagrożona wyginięciem). Zaniepokojona nisko przelatującą lotnią przeniesie lęg. Przy takiej operacji ok 50% lęgów ginie.
Długi
@freebies,
Jezu, tak dawno nikt do mnie pieszczotliwie nie mówił...łał...musimy się spotkać, ciao;)
@payonk
Pytałem o coś innego.
Ty piszesz o pilotażu, ubezpieczeniu, czyli de facto o konsekwencjach lądowania gdzieś tam. Zresztą to Wasze OC nie dotyczy naruszenia prywatności na ten przykład.
Ja pytam, czy w prawie lotniczym, które jest tu kreowane jako nadrzędne nad innymi, jedynie słuszne i jako jedyne mające tu zastosowane jest przepis zabraniający lotów poniżej pewnego pułapu - analogicznie do samolotów, czy innych wehikułów z motorkiem.
Zadaje to pytanie po raz trzeci.
A dlaczego pytam?
Bo gdy ktoś tu powiedział, że chodzi o to, by móc polatać gdzieś tam wysoko nad Bieszczadami, to ja nie mam nic przeciwko, sam pewnie chciałbym spróbować.
Natomiast zauważam pewien wzrost apetytu albo jest świadoma strategia.
Na początku wątku nie było mowy o startach i lądowaniach na terenie BdPN. Ktoś wyraźnie mówił, że tego nie chcecie.
Później jeden z paralotniarzy stwierdził, że marzy o jednym miejscu.
Pewnie niebawem w planie będzie kilka takich lądowisk.
A temu, to już jestem absolutnie przeciwny.
Piszesz, że chciałeś kiedyś ograniczyć dostęp dla niedzielnych pilotów, przez których są same problemy". czyli sam rozumiesz, że niektórzy ludzie problemem byc mogą...dla przyrody również.
Zakładając nawet, że Ty i Twoi koledzy macie rozum i szacunek dla przyrody, to gdy oficjalnie zezwoli się na loty, a nie daj Boże wydzieli się stanowisko startowe gdzieś na połoninie, to zgraja takich "niedzielnych" pilotów zrobi jarmark. Obawiasz sie tego, prawda? Chciałeś ograniczeń przecież.
Poza tym jak chcesz ograniczyć dostęp innym?
Używasz prawnych argumentów, a zapominasz o podstawowej, konstytucyjnej zasadzie równości wobec prawa?
Zresztą, skoro latanie paralotniami nie jest uregulowane, to wyjdzie z tego "róbta co chceta"
Pozdrawiam:)
Karola, nie można bywać w Bieszczadach nie zakłócając "tego rytmu".
Każdy z nas, gdy tylko pojawi się na miejscu w mniejszym lub większym stopniu wpływa na przyrodę negatywnie.
Tak więc sprowadza się to do problemu, by stopień tej ingerencji był jak najmniejszy lub jak najmniej szkodliwy.
Ja rozumiem paralotniarzy, że skoro piechurom wolno tam bywać, to dlaczego im odmawiamy tego prawa.
Teoretycznie rzecz biorąc, to nie trza paralotni, by tę sąsiadkę Długiego do porzucenia lęgu skłonić.
Podobnie pomyśli cyklista.
Zakładam, że wszyscy podzielają pogląd, że sporty motorowe uprawiane po lasach, czy połoninach są przesadą.
Tam trafia masa ludzi, gdyby przyjeżdżało tam kilka tysięcy rocznie, to nawet jeepy, czy motolotnie nie narobiły by tyle syfu, co obecnie wycieczki piesze.
Może to mniej o empatii, a więcej o obiektywizmie, ale mam nadzieję, że zrozumiale;)
Pozdrawiam:)
quote=vm2301;83272]Karola, nie można bywać w Bieszczadach nie zakłócając "tego rytmu".
Tak, zgadzam się uściśliłeś moją myśl. Dodam, że wszystko zależy od kultury danego Osobnika Ludzia.
Każdy z nas, gdy tylko pojawi się na miejscu w mniejszym lub większym stopniu wpływa na przyrodę negatywnie.
Musiałabym to dogłębnie zaanalizowac. :wink: Jeżeli masz na myśli na przykład zdeptanie żuczka, ślimaka, - to ja mam czyste sumienie, - zawsze na nie uważam. A moi znajomi nabijają się ze mnie, że nie ma szansy dotrzec ze mną w wyznaczone miejsce, bo albo żuczek się przewrócił i wymachuje nogami, więc pomagam mu wrócic do prawidłowej pozycji, albo pilnuje by grupa rowerzystów nie rozjechała liszki ....
Tak więc sprowadza się to do problemu, by stopień tej ingerencji był jak najmniejszy lub jak najmniej szkodliwy.
Dokładnie:-)
Ja rozumiem paralotniarzy, że skoro piechurom wolno tam bywać, to dlaczego im odmawiamy tego prawa.
Teoretycznie rzecz biorąc, to nie trza paralotni, by tę sąsiadkę Długiego do porzucenia lęgu skłonić.
Podobnie pomyśli cyklista.
Tu bym polemizowała:roll:
Zakładam, że wszyscy podzielają pogląd, że sporty motorowe uprawiane po lasach, czy połoninach są przesadą.
Niestety nie ..., wiem coś na ten temat.:-(
Tam trafia masa ludzi, gdyby przyjeżdżało tam kilka tysięcy rocznie, to nawet jeepy, czy motolotnie nie narobiły by tyle syfu, co obecnie wycieczki piesze.
o kulturze Ludziów wspomniałam wyżej8-)
Może to mniej o empatii, a więcej o obiektywizmie, .....
Myślę, że równowaga jest złotym środkiem ;)
... ale mam nadzieję, że zrozumiale;)
o tak, bystra ze mnie kobitka :grin:
Pozdrawiam również :)