3 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Odchodzę od Łopienki i pod koniec placu gdzie składowane jest drzewo widzę tabliczkę ze strzałką w lewo do Bazy Studenckiej Łopienka. Skręcam, przekraczam strumyk i z rozpędu idę prosto. Tutaj, jak się później okazało, popełniłem błąd bo kierowałem się drogą. Pochodziłem sobie nią trochę zanim skumałem, że coś źle idę. Coś źle jest, trzeba się wrócić do miejsca dokąd było dobrze, a tam jak byk tuż nad brzegiem nikła, ale do zauważenia, strzałka gdzie należy skręcić. Dalej już jak po sznurku mało chodzoną ścieżką. W Bazie chłopak i dziewczyna i jej rodzice (sprawdzali jak jej tutaj jest)… wszystko! Trwa nadal urządzanie Bazy albo suszą tylko materace. Dostaję kubek gorącej mięty… dziękuję po jednym łyku… na taki upał?
Przyśpieszam by zdążyć na PKS o 17.41. Idę teraz w górę krętą ścieżką, aż do stokówki, która łączy się z drogą w Buku, później most na Solince i osiągam przystanek PKS w Dołżycy o godzinie 17.30. Za 10 minut jest autobus do Wetliny. Komputer Oregonu wskazał, że przeszedłem dziś równe 17 km. Upał dawał się we znaki no i to pierwszy dzień chodzenia. Czuję trochę zmęczenie. W Wetlinie obiad + zimny elektrolit i znowu pod górkę na nocleg.
Jutro pierwszy wypad na Słowację.
Cdn…
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Wejdę w słowo na sekund kilka.Miło po dwóch latach "wędrować"jeszcze raz i jeszcze raz "patrzeć"na to samo Twoimi słowami.Widok na Łopienkę poruszający...!Dzięki.
I dalej...dalej....
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Tak, to jest Recon w bardzo dobrej formie. Czytając widzę nawet miejsca, w których nigdy nie byłem. A ponadto z każdym zdaniem apetyt na Bieszczady rośnie. Ech, pewnie znów niedługo trzeba będzie wyskoczyć...
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Witam, Panie Recon czekam na relację z wypadu na Słowację.Pozdro...
6 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
15 lipiec 2009, środa
Rano z nerwowością wypatruję PKS w Starym Siole bo o 9.15 mam przesiadkę w Cisnej. Kilka minut spóźnienia może trochę skomplikować moje ustawienie logistyczne. Dziś mam napięty plan z kilkoma niewiadomymi. Autobus się spóźnia 10 minut i zaczynam przez drogę nerwowo zerkać na zegarek. W Cisnej jestem o 9.25 i prawie się poddaję rezygnacji, chociaż już intuicyjnie szukam jakiegoś pojazdu. Jest busik, ale on jedzie tam skąd ja przyjechałem, za nim stoi autobus. Pytam się czy na Komańczę… „wsiadaj pan”. Czekał… normalnie w świecie czekał.
Jadę do Maniowa z zamiarem zrobienia małej cofki do cmentarzyka na którym jeszcze nie byłem. Siedząc jednak myślę, że muszę ten punkt mojego programu odpuścić i przełożyć na inną okazję, wolę wracając odszukać ten w Żubraczem. Ten też jest ładny, no ale muszę realnie patrzeć.
Maniów, przystanek PKS, godzina 9.45, włączam Oregona… start w stronę Balnicy. Uważam, by nie przegapić zejścia do kapliczki po prawej stronie. Po 25 minutach jest, schodzę i wchodzę do niej. Szymon Magurycz przyłożył swoją rękę do jej odbudowy, chylę nisko głowę przed nim i jego grupą. Dobra robota, naprawdę!
Idę dalej, mijam ładny żeliwny krzyż na cokole., Bardzo uważam na lewą stronę, gdzie ma być cerkwisko i cmentarz. Po lewej stoi baraczek i ustalam, że to gdzieś tutaj, tylko w którym miejscu? Szukam wzgórka z kępą drzew. Najpierw jednak poszedłem w prawo w wysokie trawy na małym wzniesieniu. Po chwili stwierdzam, że to nie to. Cofam się, idę w lewo i już oko się cieszy, bo pasuje jak ulał na miejsce poświęcone.
Chodzę po cmentarzu zamyślony, modlę się w cichości za ludzi którzy tu leżą, czytam nagrobki, robię zdjęcia. Jest widoczna oznaka, że żywi już tu byli… nową płytą i odnowionym krzyżem z cerkwi zaznaczyli, że pamiętają.
Spędzam tutaj kilkadziesiąt minut i idę dalej. Droga zaczyna się lekko podnosić w górę, słońce praży strasznie. Docieram do torów kolejki, dalej stoi kilka samochodów, kieruję się torami do granicy. Osiągam ją o godzinie 12.15. Po 20 minutowym odpoczynku ruszę żółtym słowackim szlakiem w stronę Osadnego. Jednak wcześniej muszę popić i pojeść. Teraz widzę, że zgubiłem jedną z map, gdzieś po drodze, dobrze, że nie tę gdzie mam zaznaczony szlak słowacki.
Kilka linków do tego opisu:
http://www.twojebieszczady.pl/balnic.php
http://www.twojebieszczady.pl/dawne/balnica.php
na 1 zdjęciu… początek drogi w Maniowie, 10 dni później widziałem , jak baraczek był rozbierany, już go nie ma,
zdjęcie 5… przed tym baraczkiem trzeba skręcić w lewo i znowu w lewo na cerkwisko,
Cdn.
9 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Ruszam tym szlakiem, by już po chwili skumać, że to też jest ścieżka przyrodnicza z ładnymi tabliczkami przed drzewami, krzaczkami… i w dodatku śmiesznie po słowacku to nazwanymi. Opisy na większych tablicach są w kilku językach, także polskim. Idąc więc można i poczytać i spocząć na kilku ławeczkach po drodze. Ścieżka/szlak aż do samego dołu jest całkiem przyjemna. Kończy się placykiem z ławami i bramą z napisem „Dakujemy za navstevu”. Idę dalej już nudną szutrówką i tak naprawdę na niczym nie mam oka zawiesić. Bo co widzę?... a to jakaś buda dla psa z napisem „S-P POLONINY”, myślę, że to osłona źródełka lub zbiorniczka wody pitnej. Później spotkałem ich więcej idąc innym szlakiem, na jednej wisiał nawet kubek.
Co jeszcze widziałem? A to jakiś domek, zamknięty na kłódkę, z informacją że to „Majetok Slovenskej Republiki”, a to jakiś chyba bunkier, który według mnie służył chyba kiedyś jako stanowisko strażnicze przed granicą. Chociaż w Novej Sedlicy na moje zapytanie o podobny tam bunkier, starsza Słowaczka odpowiedziała, że to panie na… buraki.
W każdym razie nudno bo nudno ale o godzinie 14.15 dotarłem do Osadnego. Obskoczyłem go w 85 minut wliczając odpoczynek. Zobaczyłem w Osadnem cmentarzyk z pomnikiem na szczycie którego była czerwona gwiazda, drewnianego miśka mającego na tablicach opis co w Osadnem można spotkać za atrakcje, 2 cerkwie, w jednej jest otwarta krypta z czaszkami i kośćmi ludzkimi z 1600 poległych żołnierzy w 1915 roku. Głównie byli to rosyjscy żołnierze, bo dla odbudowy krypty funduszy udzieliła ambasada Federacji Rosyjskiej. Jest też sklepik z wyniesionym stolikiem do np. wypicia piwka… cały czas był przez kogoś obsadzony.
Senne miasteczko, czy raczej wieś, jakby zapomniane przez ludzi. Żadnych inicjatyw w stronę turystów. Na domach brak informacji, że są np. wolne pokoje. Usiadłem na ławce, patrzę sobie na ten błogi spokój i dociera do mnie, że jeśli mam inaczej wracać niż przyszedłem, odnaleźć cmentarzyk w Żubraczem i załapać się na PKS tam o 19.21, to nie ma bata… nie zdążę. Siedzę i myślę, słońce praży, łepetyna paruje i przychodzi pomysł. Trzeba zrobić biznes ze Słowakami, tylko z kim qrcze, jak tu czasami jakaś babinka przejdzie tylko no i chmielowi ludkowie przy stoliku, zmieniający się, ale i wracający znowu z widocznymi oznakami działania chmielowego napoju i słońca. Wytypowałem jeden dom gdzie stały 2 samochody i były drzwi otwarte, kręciło się też tam co chwila 3 osoby. Krzyczę „Dobry dień” (już mnie pouczono, że ahoj to Czesi wołają, a oni dobryj rano tak wcześnie a później dobryj dień), jeszcze raz dobryj dień, mam biznes do zrobienia, nawijam, że chcę do skraju Rezerwatu Połoniny dojechać i zapłacę twardą walutą. Na to Słowak mi odpowiada za 3 Euro to nieeeeeeeeeeeee, za 5 też nieeeeeeeeeee, zresztą on nie chce kasy i nie chce jechać i odchodzi, musiałem negocjacje przełamać mocniejszym wejściem i daję na maxa ile wcześniej sobie ustaliłem… daję 10 Euro… no to ja pójdę po swoje auto. I poszedł ale za 5 minut jedzie Tico, wsiadam, daję 10 Euro, a ten po 5-7 sekundach już 3 wrzucił i prawie leciał w powietrzu nad tą wyboistą szutrówką. Równe 10 minut i byłem przed bramą rezerwatu. Spojrzałem na zegarek… spoko, panuję nad czasem. O godzinie 16.20 osiągam granicę w Balnicy i robię chwilkę odpoczynku.
Link do opisu http://www.twojebieszczady.pl/piesze/osadne.php
Cdn…
7 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Od Balnicy idę teraz tylko torami, drepczę po podkładach i widzę jak wiele już jest zniszczonych czasem. Tę drogę torami lubię choć dziwnie się przebiera nogami. Jest godzina 17.15 jak dochodzę do stacji, hmmm stacji Solinka. Mijam kilka mostów w tym 1 „poziomkowy” bo jak wszedłem na niego to ujrzałem czerwony dywan a jak opuszczałem to już był tylko zielony… mniam mniam.
Docieram o 18.20 do Żubraczego, lornetką macam wzgórze gdzie może być cmentarz. Jednak skutecznie jest odgrodzony płotami przydomowych ogródków. Na wielu napis „Uwaga zły pies”.
Idę do domku, który w mojej ocenie ma lukę w gospodarstwie przez którą można wejść na wzgórek. Siedząca przed domkiem starsza pani zezwala. Ledwo widoczne „położenie” trawy sugeruje ślad do cmentarzyka. Sprawdza się to, już tak ktoś też kombinował. Wejście jest pomiędzy oborą a stodołą i nie ma tam ogrodzenia, ale z grzeczności radzę się w tym domku po lewej zapytać o pozwolenie przejścia.
Stary cmentarzyk z ciekawą historią ludzi tam leżących. Co ciekawe(!) on żyje w ludziach, dając swoje miejsce nawet współcześnie, w XXI wieku zmarłemu człowiekowi. Niezwykły grób jak na Polskie tradycje cmentarne. Zanim tu przyszedłem poszperałem trochę o cmentarzu i leżących tu ludziach a i tak mnie zaskoczył nowym grobem leżącym w jego zachodniej części. Zrobiłem zdjęcie i już po powrocie do Warszawy mądre Google dało mi odpowiedź kto tam leży i dlaczego tam. Chociaż, jeśli ktoś ma o tym człowieku więcej informacji i dlaczego wybrał to miejsce to proszę tutaj o info. Ja tego nie wiem. Poszperajcie trochę i poczytajcie, daje to swoistą radość odnalezienia informacji.
O godzinie 19.21 przyjeżdża PKS, wreszcie dowiaduję się dlaczego z Cisnej jest tuż przed godziną 20 taki dziwny odjazd PKS do i tylko do Żubraczego. Kierowcy mają tu w jednym z domków kwaterę, jadą później rano do Cisnej i gdzieś dalej.
Oregon wyłączony na czas dojazdu Tico w Osadnem wskazał, że dziś przeszedłem 20,9 km.
Jutro Dołżyca-Sine Wiry-Zawój-Kalnica
Dwa ciekawe linki
http://www.twojebieszczady.pl/st_cerkwie/zubracze.php
http://anstankiewicz.republika.pl/zubracze.htm
Cdn…
9 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
16 lipiec 2009, czwartek
Ponownie autobus o 8.46, tym razem do Dołżycy. Startuję tam z przystanku o równej 9. Idę w stronę Sinych Wirów. Parafrazując Golców piosenkę… kiedyś było tu wybojowisko a teraz San Francisco. Oj jak się ta droga zmieniła od ostatniego razu, kiedyś tu by rzadko który samochód skręcił a teraz jedzie jeden za drugim. Chcę tą drogą przejść dla sentymentu z dawnych lat. To przecież tutaj startowałem do Jaworca, to tutaj schodziłem z Jamy. Nie ma już Galerii Czarny Kot tuż przed Bukiem, przeniosła się do Pohulanki i do Cisnej. No cóż... zmiany, zmiany, zmiany. Kiedyś pomiędzy Jamą a Falową widziałem tutaj ciemną dolinę, a teraz… normalnie nie poznaję drogi, są nadal ładne widoki z mostów i wysokich, zabezpieczonych już teraz siatką i barierką brzegów, na Solinkę. Jadący samochodem tych widoków nie widzi. Wolno idziesz, więcej widzisz i to jest prawdą. Mijam Buk a w nim straszące pozostałości zabudowań po PGR-ze, nie znajduję już ścieżki do cmentarzyka. Za wsią odpoczywam na dość ładnym polu biwakowym, siadam przy stoliku i ciesząc oczy widokiem cieszę też napojem i jedzeniem swój organizm. Dziś także słonko mocno przypieka. Idąc dalej zauważam fajne kamieniste plaże i kombinuję, że warto tutaj przyjechać na małe plażowanie. Takich mądrych jak ja jednak jest już więcej i w pełni korzystają z wody i słońca. O równej 11 docieram do Pohulanki i zaczyna być istny deptak jak w Ciechocinku, jak na Monciaku czy Krupówkach. Toż to chyba wszyscy wczasowicze (!!!) idą do Sinych Wirów lub wracają. No proszę, jaką popularność ma to miejsce. Koło Sinych Wirów tatuś pokazując na mnie, mówi do synka… popatrz Maciuś, tak właśnie wygląda turysta. Idę i robię za element etnograficzny, czuję spojrzenia. No, nie pasuję tutaj najnormalniej w świecie. Tutaj rządzi adidas i biały dres. Schodzę na dół… no robię zdjęcia, jeszcze w „butach do wody” łażę sobie po wodzie, ale już chcę jak najszybciej stąd odejść. Tam gdzie jest koniec ścieżki przyrodniczej kończy się na szczęście deptak. Po odpoczynku idę teraz drogą w górę. Zaczyna grzmieć i w oddali zaczyna się błyskać, robi się czarno ale… nie pada. Gdzieś nad Połoninami na pewno leje nieźle.
Słysząc cały czas pomruki burzy dochodzę do Zawoju. Jest godzina 15.05.
Kilka linków:
http://www.twojebieszczady.pl/sor/buk.php
http://www.twojebieszczady.pl/sine.php
Cdn…
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Oprócz Słowacji niby nic nowego...Cieszę sie jednak, że mogłem ponownie te miejsca odwiedzić. A ścieżka na cmentarz w Buku jest teraz szeroką drogą z placem na drewno....Jak znajdę fotke to wstawię.
pozdrawiam