ja słyszałem, że lasy amazońskie są w miare od turystów wolne...;-)))
Wersja do druku
Ja i zapewne większość miłośników traperskiego stylu życia stoimy na stanowisku, że powinno się przestrzegać zasad ochrony przyrody. Większość ptaków - a więc i ich lęgów - jest przecież chroniona. Zdarza się czasem, że mamy do czynienia z gatunkami inwazyjnymi albo nadmiernie rozmnożonymi (głównie krukowatymi), ale to raczej nie w Puszczy Karpackiej, tylko na terenach rolniczych i wodno-blotnych. Ekosystemy leśne są zbyt bogate i dlatego zbyt stabilne. Istnieje jednak wstępny projekt utworzenia rekonstruktorskich obwodów łowieckich (tj. obwodów łowiectwa historycznego), gdzie pozyskiwanie jaj niektórych gatunków ptaków byłoby w pewnym zakresie dozwolone, oczywiście po uprzednim przeszkoleniu.
Ponadto pamiętajmy, że sezon lęgowy to głównie wiosna, tylko część ptaków składa jaja więcej niż raz w roku, a w zimnej porze roku w ogóle nie gnieździ się nic poza krzyżodziobem. Tak więc twierdzenie, że kto umie szukać gniazd i wybierać jaja, nigdy nie zginie z głodu, jest przesadzone. Radziłbym stawiać raczej na ryby czy ślimaki, jako na podstawowe źródło białka zwierzęcego.
Jak się nie zdąży na czas, to potem po zimie tyle tego gnije po lasach, że mniejsze drapieżniki nie zdążają z uprzątaniem i służby leśne muszą zakopywać, żeby się ewentualna zaraza nie roznosiła. Z najnowszych badań wprawdzie wynika, że padlina jako taka nie stanowi zagrożenia epidemiologicznego, ale inaczej jest jeśli zwierzę było chore na jakąś chorobę zakaźną. A nie będziesz przecież badał każdego ścierwa.Cytat:
Wilki i niedźwiedzie i rysie bardzo dużo zostawiają mięsa z zagryzionej zwierzyny,pułk by się wyżywił tylko trzeba mieć wiedzę kiedy dopaść upolowane zwierze! zawsze trzeba zdążyć przed ptactwem,gryzoniami i robactwem,wówczas wyżerka gwarantowana,mam tez wiedzę traperską jak takie mięso zabezpieczać przed rozkładem,jajami pasożytów ,jak również je suszyć
Najskuteczniejszy sposób na konserwację mięsa w warunkach polowych to solenie. Żaden robal ani gryzoń takiego słonego paskudztwa nie ugryzie. Potem się takie mięso rozmacza i z wody robi rosół (stąd nazwa - od rozsalania).
Dla trapera czy zakapiora szuwary są tym, czym dla człowieka "cywilizowanego" pole uprawne. Większość tamtejszych roślin jest jadalna, a przy tym dostępna przez cały rok.Cytat:
W okolicach podmokłych zawsze można zbierać trzcinę ,pałki a nawet tatarak jak i wiklinę -pyszne rzeczy wówczas można upichcić z tego
Tak mnie przekonujesz, że chyba naprawdę się z nim skontaktuję :-P.
Ja uważam, że powinno powstać jakieś traperskie stowarzyszenie miłośników Tworylnego o nazwie np. "Traperzy z Tworylnego", które by łączyło wszystkich ludzi zainteresowanych tym miejscem oraz zajmowało się organizowaniem obozów i biwaków, umiejscowionych w bazie Tworylne, służących wymianie doświadczeń. Na takie wyjazdy można by zapraszać różnych znawców, np. byłych komandosów z GROM-u czy ludzi, którzy po prostu żyli w dziczy (jako specjalistów od sztuki przetrwania), specjalistów od "dzikiej kuchni", myśliwych, ornitologów, herpetologów, fotografów przyrody, naukowców zajmujących się dzikimi ssakami, indianistów i innych rekonstruktorów itd. Wyjazdy byłyby urządzane we wszystkich porach roku, żeby ludzie mogli się skonfrontować z przyrodą we wszystkich możliwych warunkach.Cytat:
"zamiast być tam forpocztą "cywilizacji", zaczną tworzyć społeczność miłośników traperskiego życia."
-Też mam taką nadzieję! :)
Na Biesa i Czada a już taki spokój był na forum od teorii :-)
W ramach relaksu czytam ten wątek pod warunkiem, że wpisy mają max po 5-7 zdań nie więcej. Bieszczady to jeden z tych regionów w którym najdłużej opierano się osiadłemu trybowi życia, chodzi mi o prymitywną gospodarkę pasterską dawnych Wołochów, którzy raczej swobodnie przemieszczali się po pograniczach Rzeczypospolitej za wiedzą króla lub bez. Ludzie ci nie mieli łatwego życia i gdy zrozumieli, że można inaczej to tak zrobili. Prawdopodobnie bez bydła które paśli to byłyby nici z przetrwania.
Każdemu kto pragnie zmierzyć się z życiem w Bieszczadzkim buszu polecam na początek zakup krowy o umiejętności jej dojenia nie muszę wspominać. Jeśli chodzi o jaja to należy zaopatrzyć się w piętnaście kur dla których dobrze by było uprawiać jakieś zboże i zbudować kurnik. Mam jeszcze kilka dobrych rad ale te można podpatrzyć na wsi u przeciętnego, drobnego gospodarza, który codziennie toczy bój o przetrwanie.:-?
Szukający extremalnych doznań mogą spróbować wydoić żubra.....;)
Fakt, z żubrzycą było by łatwiej ;)
Gość próbuje , ale pozwolą ci ?? http://www.wykop.pl/ramka/2174094/w-...owieka-z-lasu/
Zaraz padnę... z tych żartów o dojeniu żubra czy żubrzycy
To raczej nie było tak, że Wołosi zrozumieli, że można inaczej, tylko po prostu dano im do wyboru - albo się osiedlą na stałe, albo będą ścigani za niszczenie zasiewów. Wołosi, dopóki nie mieli trwałych budynków gospodarczych, musieli schodzić na zimę z trzodami w doliny, żeby umożliwić owcom przeżycie, a przy okazji robili szkody w miejscowościach podgórskich. Sprawa podobna, jak z kowbojami, którym z czasem uniemożliwiono dalekie przepędy, ponieważ na ich trasie powyrastały farmy i stada niszczyły uprawy. Nawet w XX w. ulepszenia gospodarcze wśród spotykały się z dużym oporem ludności Karpat, więc tak radykalna zmiana stylu życia, jak porzucenie koczownictwa na korzyść życia osiadłego, musiała być spowodowana naprawdę poważnymi przyczynami.
Życie osadnika to jedno, życie zakapiora/trapera to drugie. Żeby być osadnikiem, nie potrzeba wcale Bieszczadów ani w ogóle miejsc dzikich. Cała Polska nadaje się do tego równie dobrze.Cytat:
Każdemu kto pragnie zmierzyć się z życiem w Bieszczadzkim buszu polecam na początek zakup krowy o umiejętności jej dojenia nie muszę wspominać. Jeśli chodzi o jaja to należy zaopatrzyć się w piętnaście kur dla których dobrze by było uprawiać jakieś zboże i zbudować kurnik. Mam jeszcze kilka dobrych rad ale te można podpatrzyć na wsi u przeciętnego, drobnego gospodarza, który codziennie toczy bój o przetrwanie.
Dziś prawdziwych zakapiorów już nie ma...
Wątek jak widać co chwila staje na nogi, gdy trzeba będzie go kiedyś postawić, jak całkiem popadnie w niełaski pamięci, zamieszczę wpis "dość mam życia w mieście, idę zmierzyć się z przyrodą i prowadzić pustelniczy tryb życia leśnego dziadka w jakiś bieszczadzkich odstępach". Później tylko, gdy zdołam wrócić, bo może mi się spodobać, zrobię ranking prześmiewców mojego pomysłu.
Trochę Bieszczady już złaziłem i tylko dwa razy udało mi się natknąć na jakieś "survivalowe" zabudowania gdzieś w lesie. Jedno nawet krótko opisałem w swoich relacjach z 2008 roku, gdy łaziłem po okolicy Steinfels. Ba... nawet zrobiłem zdjęcie, którego przy relacjach nie pokazałem, ale teraz w swoich archiwach odnalazłem i poniżej zamieszczam. Po wyjściu z krzaczorów natknąłem się na niewątpliwych mieszkańców tego przybytku. Niestety nie miałem wtedy odwagi, dzisiaj bym chyba ją miał, by zrobić im zdjęcia. Na ich "patrzenie wilkiem" zdołałem tylko odpowiedzieć... dzień dobry. Miałbym w archiwum autentycznych zakapiorów mieszkających w lesie. No i ten ich cały wygląd zewnętrzny, pasujący zapewne też do opisu tzw. dziada kalwaryjskiego. Jednak to pierwsze napotkane zabudowanie spotkałem gdzieś w okolicach Szczawne-Kulaszne i było użytkowane całorocznie tak patrząc po wyposażeniu, ale mieszkańca nie spotkałem. Pomijam tutaj domek na jaki trafiłem, gdy zgubiłem szlak niebieski i trochę pobładziłem (z winy wyrębu), idąc z Sanoka do Kulasznego. Do domku trafiłem po dochodzącym i słyszalnym z pewnej odległości, dość głośnym brzęczeniu pszczół. Był nieźle zakamuflowany w lesie, nie szła do niego żadna ścieżka, był w wykopanym zagłębieniu, obwarowany rowem, ostrymi gałęziami, palami i zapewne pułapkami dla intruzów. Na terenie "warowni" było kilkanaście uli i widać było na zamieszkały (drewno na opał, węgiel, schnące ubranie i stojące za okienkiem słoiki z jagodami. Bardziej wyglądał na domek dochodzącego gdzieś z miasteczka pszczelarza niż bieszczadzkiego survivalowca, ale kto tam wie??? Wtedy tak cicho jak tam się podkradłem tak cicho odszedłem, by nie zakłócać świętego spokoju.
Załącznik 35865
są na szczęście w Bieszczadach takie miejsca gdzie stopa ludzka nie stanęła,gdzie ani Recon1 ani Browar,Długi ni Jimmy i inni forumowi gawędziarze nie trafią,bo nie...to ziemia dla zakapiorów,ludzi wolnych o pięknych sercach i dzikiej Naturze i my jedynie wiemy jak tam się wspólnie odnajdywać
Mac Artur ,Staszek na Brudno,Rados oni mi wytyczają szlaki tym kim byli jak zyli,co nie znaczy ze fajnie po drodze spotkac współczesnych Braci takich jak Włoczykij czy Arturos25 czy kilku innych gości co cos czują wiecej
duchu...i samotny...i 25...rozmowy trwają już długo, może wybralibyście się wreszcie na tą przygodę życia i opisali jak to jest. Bo jak na razie to tylko teoria
czy to czasem nie jedna i ta sama osoba pisze...? mam wątpliwości również co do zdrowia emocjonalnego tej lub tych osób
"są na szczęście w Bieszczadach takie miejsca gdzie (...) ani Recon1 ani Browar,Długi ni Jimmy i inni forumowi gawędziarze nie trafią,bo nie...to ziemia dla zakapiorów,ludzi wolnych o pięknych sercach i dzikiej Naturze i my jedynie wiemy jak tam się wspólnie odnajdywać"
-Bardzo podoba mi się ta wypowiedź:) Nasunęły mi się pewne plany, gdzie jeszcze nie byłam... (oj jak wiele takich miejsc!!!) ale wrócę tam najwcześniej późną wiosną lub latem, bo to co znajdywałam bardziej przypominało autostradę dla niedźwiedzi :) :) Pozostałej części szkoda komentować. Czy byłbyś chętny Duchu na taką wspólną wędrówkę? Trasę wyznaczam ja.
nie byłbym,ja inaczej traktuję góry,przyrodę ,Bieszczady niż Ty,ja ich nie pokonuję,nie zaliczam ,nie zdobywam,nie przechodzę,one mają obnażyć moje słabości,zniszczyć moje ja ,pokazać ,że jestem nikim wobec ich majestatu,są one niczym mydło dla mojej duszy...
Oj, widzę że niespecjalnie się orientujesz w realiach!
Możliwe, że są takie miejsca gdzie stopa ludzka nie dotknęła ziemi bieszczadzkiej, ale już jakiś but to raczej tak. Może więcej o tych butach, obojętnie jakie one będą, raczej o tych nogach, które je noszą, wspomnę. Nie wymienię turystów szlakowych, ale już ci chaszczownicy trochę się szwendają. Dochodzą jeszcze ci z wypałów, przeróżni zbieracze runa leśnego, zwierzęcego lub poszukiwacze "skarbów", służby leśne, służby strzegące granicy. Wiedz, że granica to nie jest tylko państwa polskiego ale też UE. Więc szwendają się też tam SG, też Straż Leśna, też leśnicy, też pracownicy BPN, też PSR by nie wspomnieć o przeróżnych naukowcach i badaczach, fotografikach i filmowcach. Ponadto las, drogi i ścieżki, no nie wszystkie, ale jakieś tam są monitorowane fotopułapkami, termowizyjnymi kamerami online i przez samych ludzi też. Są przecież jeszcze mieszkańcy, policja, GOPR i "to" wszystko ma obowiązek ze sobą współpracować.
Sam doświadczyłem kilka razy jak całkiem niespodziewanie gdzieś z krzaczorów wychodzili mundurowi SG lub SL. OK, łaziłem tam gdzie stopa ludzka już dotykała ziemię bieszczadzką. Jako wytrawny traper będziesz zacierał za sobą ślady, nie będziesz rozpalał ogniska, z noclegami będziesz się przemieszczał, nie będziesz schodził do sklepów (zakładam, że pieniędzy nie będziesz miał) i nie zbliżał do siedlisk ludzkich. Zostaniesz namierzony w strefie granicznej to SG Ciebie delikatnie z niej wyprosi, zostaniesz namierzony na terenie BPN to też uprzejmie Ciebie z niej wyproszą. Radzę wcześniej na mapie sobie zakreślić tereny nie obejmujące strefy granicznej, BPN, jakiś stref ochronnych i rezerwatów i spróbować tam gdzie nie zakreśliłeś. Obawiam się, że i tak jak tam zostaniesz namierzony to specjalnie przez palce też nie będą patrzeć na Ciebie i zbytnio przez dłuższy czas tolerować.
Zasmakowałem trochę survivalu, fajna przygoda i fajne wspomnienia, ale nie na dłuższą metę w Polsce... ja po "zabawie" wracałem do domu, ściągałem survivalowe ciuchy, kąpałem się, goliłem, najadłem po ludzku, zagrzałem i wracałem do szarej rzeczywistości i pracy, by za jakiś czas... ech, wolę jednak ciepłe łóżko zwłaszcza gdy podczas "zabawy" miałem jakieś kilkudniowe ulewy lub kilkunastostopniowe mrozy.
Dlatego ja nie neguję tego co chcesz zrobić i nie mam uśmiechu politowania, przekazuję tylko kilka podstawowych uwag bo zakładam, że wiesz co będziesz jadł, jak się ubierał, gdzie spał i jak zdobywał wodę, chociaż tej w Bieszczadach nie brakuje.
dzięki szanuję Twoje rady i stosunek do innego punktu widzenia,jeden z nielicznych nie drwiąco-kpiących i nie tzw.ekspertów forumowych,
Niepotrzebnie odświeżasz konflikt. Są co prawda na tym forum również dyżurni awanturnicy, których "kręci" trollowanie, to że mogą komuś pozornie anonimowo "dołożyć". Jednak większość brała udział w nagonce nie ze złej woli czy złośliwości, tylko dlatego, że została zmanipulowana po 1989 r. przez styropian, czyli "przywódców opozycji". Polegało to na wmówieniu miłośnikom traperskiej Wolności, którzy w czasach PRL-u stanowili trzon inteligenckiej opozycji, że ta Wolność, Ideały, o które walczyli, to utopia. I to utopia gorsza, bo bardziej radykalna od komunizmu, ponieważ jeszcze bardziej radykalnie od niego odbiegająca od jednie możliwej alternatywy wobec komunizmu - demoliberalnego kapitalizmu, polegającego na tym, że jest jak za komuny, tylko jeszcze gorzej, a poza tym wszystko jest prywatne. Czyli że cały ich dotychczasowy styl życia był jakimś totalnym, żałosnym absurdem, walką o ekstremalne zniewolenie i zbrodniczość pod pretekstem, że się walczy o wolność. Dlatego ludzie starali się o tym epizodzie zapomnieć, a jak ktoś starał się sprawę odgrzewać, reagowali bardzo nerwowo. Wszystko to było możliwe dzięki dwóm okolicznościom - ślepej wierze w przywódców opozycji, oraz temu, że wierzono wtedy, że możliwe są tylko 2 ustroje. Przecież nowy ustrój udawało się wcielać w życie, czyli nie mógł być niczym innym, niż wymarzoną wolnością, jedyną alternatywą dla komunizmu. Oczywiście, z czasem ludzie zaczęli wyjeżdżać na Zachód, zobaczyli, że świat, do którego rzekomo dążymy, wygląda zupełnie inaczej niż to wyznacza kierunek "reform" w Polsce. Zrozumiano też, że ilość ustrojów jest w zasadzie dowolna, a zupełnie inną kwestią jest, na ile dany ustrój jest przyjazny człowiekowi, sensowny i wydajny. Nawyki emocjonalne jednak zostały.
Liczni ludzie z forum wprawdzie wyśmiewali się z Samotnego Włóczykija i innych, opowiadali fantastyczne teorie spiskowe, że wszyscy, co są zwolennikami zakapiorstwa na forum, to jedna i ta sama osoba. Ale zarazem często sami starali się jakoś kontynuować traperski styl życia. I, jak to zresztą przewidział Samotny Włóczykij, z czasem zaczęli się coraz bardziej zgadzać. A konflikt zaczął wygasać. Bo też zresztą inaczej na dłuższą metę być nie mogło, ponieważ strona "antyzakapiorska" nie miała żadnych argumentów, tylko emocje, wynikające z bycia zmanipulowanym 20 lat temu. Trzeba było te reakcje po prostu przeczekać i nie ma sensu do nich wracać. Zajmijmy się budową czegoś sensownego, zamiast bezpłodnymi awanturami personalnymi na wzór naszych polityków.
Bo tego nie powinno się robić tak, że się przebywa cały rok w luksusie i ciepełku, a potem nagle wyjeżdża w dzicz i jedzie na adrenalinie, ledwo znosząc ciężkie warunki, a gdy już człowiek przywyknie do nich, znów wracać do luksusu i ciepełka, żeby się rozhartować. Powinno się co najmniej raz w miesiącu wyjeżdżać na jakiś krótki ekstremalny wypad, żeby się nie odzwyczajać. Przed mrozem da się zabezpieczyć, a do deszczu - przyzwyczaić. Większym problemem jest co innego - szanować się na tyle, żeby trudne warunki życia nie odezwały się na starość. O tym też trzeba pamiętać, że to, że coś nam w danym momencie nie przeszkadza, nie znaczy, że się nie odezwie za 20-30 lat.
Nie wdając się w polemikę o to czym właściwie jest zakapiorstwo sadzę, że nie można postanowić o tym że zostaniemy zakapiorem. Obserwuję na odległość to zjawisko i mam mieszane uczucia. Na zlocie Leśnych Ludzi, gdzie byłem krótko i dość przypadkowo spotkałem człowieka z którym rozmowa pierwsza i oby nie ostatnia, upewniła mnie że możliwe jest spotkanie przyjaciela o którym wcześniej nie miało się pojęcia. Jest bez znaczenia kiedy i czy wogóle go spotkam bo i tak będzie żył w mojej głowie, sercu i wyobrazni. Nie musi mieszkać w jaskini ani jeść łyka ale powinien być tym kogo podswiadomie pragniemy spotkać. Tobie chodzi prawdopodobnie o coś innego, o próbę przetrwania w lesie w jakims bliżej nieokreślonym czasie, tylko jaki pożytek miałby z tego wynikać dla ciebie i innych?
partyzant, tak mimochodem to... bardzo dobre pytanie Ci wyszło a może było bardzo przemyślane? Pytanie takie nie tylko powinni sobie zadać survivalowcy, zakapiorzy czy tam inne indywidua. Ileż się robi głupot w swoim życiu z których ani dla siebie samego nic nie wynika ani dla innych. To jest na szczęście jeszcze niegroźne, chociaż może w jakiś pośredni sposób, zachaczający o biznes, ktoś jednak na tym korzysta, gdyby tak bardziej wnikliwie się temu przyjrzeć lub też i traci biznesowo albo emocjonalnie, uczuciowo by tylko na tym skończyć a można by jeszcze wymieniać. Wystarczy rozłożyć na czynniki pierwsze i pobawić się w dywagacje filozoficzne.
Wspomniałem o biznesie a przecież nie mamy takiej olbrzymiej wiedzy i nie znamy wszystkich myśli ludzi... może jakiś "pożytek jednak z tego jakiś wwynika", wszak to tylko nasze subiektywne spojrzenie.
Zakapioryzm w Bieszczadach do już "zajęcie" biznesowe, posiadający swoje gwiazdy i idolów, którym robi się zdjęcia a najlepiej razem, artykuły, zdobywa autografy, szczyci znajomością, zaprasza na salony i inne bzdety. Taki bieszczadzki folklor bez mała. Ciekawsza jest ta niższa liga (moje autorskie określenie) zakapioryzmu bieszczadzkiego, którą z wnikliwością opisuje Rałał Dominik więc i ci z niższej ligi wychodzą na szersze wody, chociaż zywot mają marniejszy i krótszy. Oni, no może nie wszyscy na takim samym pułapi, ale są też survivalowcami chociaż w dużej części to autochtoni więc lżej mają niż ten zrzucony na rekonesans wroga teren.
Jako, że to oftopik i pisać można nawet od "rzeczy" to i"od rzeczy" oddalonej od tematu napiszę. Tam gdzie sobie teraz mieszkam, mam możliwość obserwować właśnie podobnych miejskich survivalowców. U nich nie ma tego o czym pisze arturos25 tutaj survival trwa aż do śmierci "uczestnika". Oni nie dbają o swoją starość, przeżycie jest sztuką dnia, nocy, tygodnia, miesiąca, roku. Nie myślcie, że nie dbają o siebie... oooooo "wynalazku" nie wypije więcej niż ... bo "jeszcze chcę pożyć"... "nową bzykałem z gumką bo k... nie chcę hifa złapać".... Mam nawet swojego idola, nazywam go Rumcajs bo taki podobny, trzyma się na uboczu i zawsze w pobliżu jednego sklepu Żabka, kłania się mi, czasami cos zagadamy, kulturka, cały czas na lekkim procencie, ale czasami potrafi zaszpanować i wtedy przed ławeczką stoi krupnik, obok kieliszek a w ręku butelka coca coli. On nic nie zbiera jak pozostali po śmietnikach co można zjeść lub sprzedać a zwłaszcza złom. Tak przy okazji... rozejrzyjcie się koło swojego miejsca zamieszkania, czy wala się gdzieś jakiś metalowy złom? hahaha o nie nie on szybko znika. Wracając do Rumcajsa, on nigdy nie wyciąga ręki o kasę inni też nie, są honorowi... piją, jedzą za swoje, nie pracując oczywiście. Proszą o kasę obcy, od razu wtedy poznaję, że nowy. Czasami zjawiają się nagle, jakby znikąd, ostatnio latem taki w czarnej skórze, super ubranie, elegancka skórzana teczka, stawia piwko, wódeczkę, jedzonko, za kilka dni już nie ma skóry i teczki, broda jest dłuższa, chudszy jakoś tak, po miesiącu już go nie poznaję, sam chodzić zaczyna a nie z grupą, widzę jak leży pół dnia na ziemi, tydzień temu widziałem jak przykrywali go czarną folią. Desant się nie udał, nie nabył szybko praktyki survivalowej, może nawet jest pochowany jako NN. Tu nie ma survivalu w poszukiwaniu swoich wartości, jakiejś odskoczni od rzeczywistości i "po zabawie" siup pod ciepły prysznic i pod zagrzaną już kołderkę.
Odchodzą, ostatnio odszedł najbardziej "przystojny", partner kobiety z południa Europy. Uzbierali wszyscy na ławeczce jakieś grosze, "przystojny" zebrał w swoją sporą garść moniaki i ruszył do sklepu, w głowie miał tylko jedną myśl "zaraz będę miał radość picia, zaraz będę miał szkło", potrącił go samochód, wstał, poszedł trochę i upadł, karetka... "panie pyknął go nieżle, w szpitalu trepanacji nie przeżył". Do "pani z południa Europy" przystawił się nowy "kasiasty" ale już widzę, że zaczyna być na równi pochyłej. "Pani z południa Europy się trzyma" no i Rumcajs, wczoraj leciał z jakąś kartką... "dzień dobry, lecę do magazynu OPS". Fakt zimno się zaczyna robić, trzeba mieć ciepłe ubranie. Rumcajs to jak widzę dobry gracz na rynku, mały, chudy, ale ma już wszystko chyba obcykane albo jakiś stały dopływ kasy.
Patrzę w telewizor a tam na wschodzie tyle złomu się wala, gdyby "moich" survivalowców tam zrzucić w mig by się z nim uporali a chlania ile by było.
Nuda, wszystko tam przwidziałem. No może będzie się coś działo we Lwowie bo w UEFA durne ludzie zachodnioeuropejscy wykombinowali, że jak przełożą mecz Metalistowi z Charkowa do Lwowa to będzie bezpieczniej. Przecież jak gdzieś na jakimś majdanie albo stadionie ktoś podskoczy legijnym Lachom to może być gorąco a może przez granicę ich nie przepuszczą? Eeeee Lachy wezma ją siłą i wtedy dopiero będzie.
Nuda, Legii zaczynają już liczyć jakieś rekordy bez przegranej, rekordy bez straty bramki...
Oftopik to oftopik. Pzdr... też z nudów :P
A co Twoim zdaniem przynosi człowiekowi pożytek? Polska wersja "amerykańskiego snu" o luksusie i sytym próżniactwie? Realizacja marzenia o odciętej wysokim murem od "złego świata" luksusowej willi na przedmieściu, zmianie samochodu raz na rok, a komórki co pół roku? Posiadanie dóbr zewnętrznych, które miała dawna szlachta i arystokracja, bez obowiązków, które posiadała, wg zasady "jak cłek pańskie gronta złapie,/ Pojedziewa se do dwora,/ Lezeć bede na kanapie/ I se bede zawdy chora"?
A może dostarczanie innym prymitywnych przyjemności, albo pseudowolontariat, polegający nie na tym, żeby coś zrobić dla kogoś innego, tylko żeby samemu napawać się, jakim się jest dobrym człowiekiem? Albo przyczynianie się do nakręcania spirali konsumpcji, co ma w magiczny sposób spowodować wszechobecny dobrobyt?
Chcesz wiedzieć, jaką korzyść przynoszą główne założenia pozytywnie rozumianego zakapiorstwa, czyli dobrowolna asceza i samodoskonalenie się w kontakcie z przyrodą? Zapraszam do literatury religijnej, związanej z chrześcijańskimi pustelnikami. Najważniejsze problemy współczesności, jak się dobrze przyjrzeć, biorą się właśnie stąd, że obecne elity nie cenią tych dwóch wyżej opisanych rzeczy, że utożsamiają elitaryzm tylko z posiadaniem czegoś.
Słusznie jednak zwróciłeś uwagę, że zakapiorstwo ma wiele aspektów. Zakapiorzy to ogólnie ludzie, którzy sprzeciwiają się wynaturzeniom tzw. naszej cywilizacji. Stąd, w odróżnieniu od niekoniecznie już młodych, ale wykształconych i zmanipulowanych, nie są to ludzie aspołeczni, którzy by traktowali człowieka jak rzecz, a "bratniej duszy" szukali w piesku lub kotku:sad:. Nie stoi to w żadnej sprzeczności z samotniczym charakterem zakapiorstwa. Wręcz przeciwnie, ten ostatni pozwala docenić wagę obecności innego człowieka, podczas gdy "nasza cywilizacja" z nieodłącznymi zjawiskami atomizacji społeczeństwa i samotności w anonimowym tłumie, prowadzi raczej do degradacji i dewaluacji tej obecności. Powoduje, że ludzie raczej od siebie uciekają, niż się do siebie zbliżają.
Dziś nie znajdziesz już chyba zakapiorów, których celem jest ucieczka od "cywilizacji". Raczej powrót do źródeł, z których wyrosła nasza kultura, odświeżenie jej. Do źródeł się idzie pod prąd, jak zauważył Jan Paweł II.
Recon1, ja znam więcej takich "zakapiorów", o jakich piszesz. Np. korpoludków - "młodych, wykształconych, z dużych miast". Oni są typowymi wyznawcami konsumpcjonizmu, ale zarazem też prowadzą życie ekstremalne. Jedno drugiemu nie musi przeszkadzać, jeśli to drugie jest równie głupie, jak to pierwsze. Odreagowują niewolniczą pracę dla swoich panów weekendowym imprezowaniem w klubach. "Może jeszcze tym razem nie załapię HIV-a poczas zabawy z panienką". "Może jeszcze tym razem nie przedawkuję narkotyków ze skutkiem śmiertelnym".
Jedyny plus z tego atakującego ludzi niedźwiedzia ostatnio jest taki, że wypłoszy on trochę stonki z gór. Mieszczaństwo to ma do siebie, że waha się między skrajnym lekceważeniem przyrody a panicznym strachem przed nią.
W "wolnej Polsce" starano się promować obraz natury jako przyjemnej scenerii do grillowania. Żeby zrealizować program, w którym polska prowincja miała "żyć z turystyki". Wypadki ataków zwierząt na ludzi celowo wyciszano, żeby nie psuć tego obrazu. Co to kogo obchodziło, że brak środków bezpieczeństwa, wynikający z pewności siebie mieszczuchów, prowokował kolejne ofiary? Ważne, żeby zrealizować wspaniały, styropianowy projekt polityczny. Polegający na likwidacji "utopijnego i komunistycznego" przemysłu i rolnictwa, a w zamian tworzeniu gruszek na wierzbie w postaci przemysłu turystycznego. Choćby po trupach.
Z najnowszych ustaleń wynika że to nie ten miś zabił tego biedaka,tylko że został on brutalnie zamordowany.....przez jakiegoś świra lub świrów...:sad:
Słyszałem nawet pogląd, że to banderowcy. Wszystko jedno, stonka będzie się bała tak, czy inaczej. I zrobi miejsce dla prawdziwych miłośników gór. Mieszczaństwo przecież przyjeżdża, żeby opijać się piwem i napychać karkówką z grilla w ładnym krajobrazie. A co jakiś czas zaliczyć jakąś atrakcję w miejscu, gdzie "koniecznie trzeba być".
Tylko szkoda miejscowych, którzy uwierzyli styropianowi, że "nie ma alternatywy dla życia z turystyki".
Jeśli chodzi o Samotnego Włóczykija, "człowieka wiatra" i takich innych, to przypomniało mi się coś. Niedawno zgadałem się w Ustrzykach Górnych z facetem, który spotkał kogoś podobnego do któregoś z nich. A może nawet jego samego. Wiem tyle, że w Bieszczadach i że "nad wodą". Niestety, nie dopytałem, co to była za woda, czy Zalew Soliński, czy San, czy może jakaś jeszcze inna rzeka albo nawet potok. Miał "stachurowaty" wygląd i miał ze sobą worek chyba z bukwią, czyli to musiał być zeszły rok, bo wtedy bukiew obrodziła. Miał też ze sobą jakiś klucz do rozpoznawania czegoś i tomik poezji. Mówił, że tak mu się dobrze żyje, że każdy dzień jest przygodą, że nie ma zamiaru wracać do cywilizacji i nawet do wsi niechętnie zagląda, żeby nie spotykać się z tymi ludźmi, od których uciekł. Najchętniej widuje się z mieszkańcami wsi jeszcze niezepsutymi albo z takimi jak on wędrowcami. Nic o żadnym szałasie ani o koniu nie mówił, ale miał ze sobą coś, co mogło być rzeźbioną nahajką do poganiania konia. Nie wiadomo, gdzie mieszka, bo w ogóle o tym nie było dyskusji.
Dowiedziałem się niedawno, że na byłym terenie wojskowym w lesie na przedmieściach Warszawy ma powstać terytorium dla Wolnych Ludzi. Będą oni tam żyć w szałasach, ujeżdżać dzikie konie, uczyć się maskowania w terenie, dawnych sposobów walki (zwłaszcza partyzanckiej) i tropicielstwa oraz żyć tym, co oferuje okoliczna przyroda i koczować na pobliskiej "prerii" (zdziczałe pola i łąki). Nie bardzo w to wierzyłem, że tak szybko zwyciężyły Ideały, dopóki nie znalazłem kolejnej poszlaki:
http://bron.iweb.pl/viewtopic.php?t=...1407913509e8c4
Ale będą jaja, jak na przedmieściach dwumilionowego, największego w Polsce miasta powstanie takie terytorium trapersko-kowbojskie, a w Bieszczadach ludzie będą wciąż powtarzać starą bajeczkę, że to niemożliwe, że to utopia, choroba psychiczna, hahaha. Bo jedyny możliwy i realny ustrój to balcerowiczowsko-mazowiecko-michnikowsko-bielecki liberalny materializm.
Tak więc, wreszcie, po ćwierćwieczu grzęźnięcia w drobnomieszczańskim syfie, ktoś powiedział "naszej" cywilizacji: DALEJ NIE PÓJDZIESZ!
Przynajmniej z Bemowa będziesz miał blisko :-) A co do wpisów stricte politycznych to radziłbym zajrzeć do regulaminu forum
To nie jest wpis stricte polityczny. Ci panowie to już historia.
Jestem gotów dać głowę, że ci, co najgłośniej do niedawna krzyczeli o utopii, niemożliwości itd. traperskiego życia w czasach "rozwiniętej cywilizacji", sami szukają sobie miejsc, gdzie chociaż okresowo mogliby prowadzić zakapiorski styl życia. Tylko, oczywiście, dalej mówią oficjalnie do innego, żeby się usprawiedliwić przed samym sobą. Że niby traktują to z dystansem. Prawdziwa, traperska Wolność przyciąga ludzi do siebie nieodparcie, choćby nie wiem jakie usprawiedliwiania sobie wymyślali i nie wiem jak udawali dystans do niej.
arturos25
a Ty chciałbyś zostać zakapiorem bo pociąga Cię to co rozumiesz pod pojęciem zakapiorstwa i chciałbyś wejść w to rzeczywiście czy raczej dlatego, że chciałbyś komuś (szeroko rozumianym IM) udowodnić, że można być zakapiorem?
liczę na precyzyjną odpowiedź.
Zapewne dostanę punkty karne a może i bana dożywotniego za tzw atak osobowy.Jednak arturos25 posiada profil także na FB gdzie wręcz propaguje mym skromnym zdaniem styl komercyjny.Jeśli ktoś będzie chciał znaleźć WW to wystarczy troszkę pomyśleć. Generalnie arturos25 po raz enty proszę nie teoretyzuj i staraj się po prostu to zrealizować i niezależnie czy uznasz próbę za zwycięską czy za porażkę po prostu to opisz czy to tu na forum czy też na swoim blogu. Ot i wszystko
Hmmmmmmm, farbowanych lisów ci u nas dostatek.....;)
"Nie bardzo w to wierzyłem, że tak szybko zwyciężyły Ideały, dopóki nie znalazłem kolejnej poszlaki"
-Ale bijecie sobie pianę. Post ten na tamtym forum napisał Samotny Włóczykij czyli Twój kolega z Bemowa z Warszawy, więc nie mów że się o tym dowiedziałeś z jakiegoś forum. Po trzech minutach obecności na tamtym forum zobaczyłam że Włóczykij tam znów polemizuje sam z sobą pod różnymi nickami, więc więcej mi się nie chciało przeglądać.
"Ty chciałbyś zostać zakapiorem bo pociąga Cię to co rozumiesz pod pojęciem zakapiorstwa i chciałbyś wejść w to rzeczywiście czy raczej dlatego, że chciałbyś komuś (szeroko rozumianym IM) udowodnić, że można być zakapiorem?"
-Wydaje mi się, że chłopakom (Artek i Włóczykij) chodzi o podtrzymanie jakiejś idei, którą można sobie realizować na urlopie (nawet dłuższym np. dwu tygodniowym). Nazwali to zakapiorstwem i spoko, mają do tego prawo.
Jimi - a dostrzegasz w moim pytaniu, żebym kwestionowała jakiekolwiek prawo kogokolwiek do czegokolwiek?
Nie zależy mi na podsycaniu dyskusji (nie brałam udziału w dyskusji w tym wątku). Nie zamierzam śledzić działań arturos25 w internecie.
Chciałabym, żeby odpowiedział mi na pytanie odnośnie motywacji.