Po pierwsze - nie zamierzam negować rakiet.
Po drugie - żaden sprzęt nie zastapi ci umijętności, zdolności, itp. które wyrobisz sobie narzucając sobie naukę w jak najbardziej pozbawionych różnych technicznych zbawek warunkach (im mniej posiadasz - tym więcej musisz mysleć, a to najbardziej popłaca).
Po trzecie - sam sprzęt cię nie wyciągnie z trudnych warunków. Tym razem zabrakło rakiet, innym razem zabraknie czegoś innego. Tym którzy pokładają wielką nadzieję w technicznych zabawkach - zawsze czegoś zabraknie.
Po czwarte - oczywiście że w proponowanym przez Pulpita teście jakoś bym się zmęczył. Ale właśnie ćwicząc bez tych zabawek w naturalny sposób uczę się w takich utrudnionych warunkach dobierać właściwe decyzje.
Tamtej ekipie ewidentnie tego zabrakło (zaczęli jarować - choć w tych warunkach to jest głupota bo drogi w tamtym rejonie zaznaczone są na grzędach, poza tym w jarach zawsze jest bardziej stromo i gęstsza roslinność, najwidoczniej też przeszacowali własne siły, Ezechiel pisał poprzednio o przymusowych noclegach w zimie - więc czemu tego nie zrobił skoro tak pisał o przygotowaniu do tego).
Po piąte - w naszych warunkach nie ma tak długich odcinków skrajnie trudnego śniegu, więc nie straszmy na wyrost. (Łaziłem po Biesach tydzień przed Ezechielem, w dużej części po nieprzetartych szlakach - i wiem jak różnorodne są warunki, a nie wyłącznie skrajnie trudne).
Po szóste - to że snieg jest wykańczający, nawet dla mnie bez rakiet, nie znaczyło żeby nie dobierać odpowiednio rozłożenia sił, tempa porusznia (ewentualnie modyfikowania trasy), szukania obszaru płytkiego śniegu.
Po siódme - Ezechiel zarzekał się że nocą się nie chodzi. Gdyby jednak wziął pod uwagę taka możliwość - to bardzo poszerza możliwości. Przede wszystkim człowiek wtedy nie zaczyna panikować gdy zbliża sie zmierzch - a panika to krach w trudnych warunakch i koniec imprezy.
Po ósme - odległości w naszych górach naprawdę nie są az tak wielkie. Z tamtego grzbietu do stokówki nad Przysłupem było 2-3km. Z prostych wyliczeń czasowych wynika że w warunkach awaryjnych mieli 1,5h czasu na pokonanie tej odległości idąc w dół. Jeśli nie podjęli takiej decyzji - to wg mnie znaczy że po prostu.....
Itp, itd,
Reasumując - o wile bardziej zabrakło w tej wyprawie myślenia niż rakiet.
