Wracając do tematu. Dostałam ciekawego meila ze strony
www.wwf.pl
Można tam pobrać w pdf ulotkę o tym jak należy zachować się spotykając wielkie drapieżniki, w tym niedźwiedzie.
Wersja do druku
Wracając do tematu. Dostałam ciekawego meila ze strony
www.wwf.pl
Można tam pobrać w pdf ulotkę o tym jak należy zachować się spotykając wielkie drapieżniki, w tym niedźwiedzie.
RMF FM podało, że znane są już wyniki sekcji zwłok niedźwiadka. Zginął przez utopienie. Prawdą okazało się także kaminiowanie i uderzenie na koniec misia głazem w głowę. Prokuratura czeka na wynik oględzin ran u pseudoturystów. Czy powstały w czasie rzekomego ataku niedźwiadka, czy były wynikiem obrony niedźwiadka.
wyniki oględzin?
to kpina....widziałem zdjęcia tych "ran"....
nawet czlowiek ktory nigdy nie widzial zadnych ran od razu pozna ,ze to kpina w żywe oczy....
ciekawe...( pytanie retoryczne ) czy gdyby przezył niedzwiedź czy ktokolwiek by badał kto kogo zaatakował..
Wracam do starego wątku. Oczywiście, byłam na szkoleniu, a ponad to dostałam bardzo ciękawe materiały o misiach i meil, gdzie wyjąsniono mi, że istnieje duża róznica w zachowaniach bechawioralnych pomiędzy populacją "tatrzańską", a pozostałymi karpackimi.
Do spotkania z niedźwiedziami dochodzi rzadko. Misie przeważnie wiedzą o naszej obecności i schodzą nam z drogi.
Kiedy bywają niebezpieczne? Gdy poczują się zagrożone. Nie wolno im odcinać drogi ucieczki. Nie wolno zbliżać się do ich gawry. Nie wolno bawić się z młodymi osobnikami. Szczególnie gdy mama jest w pobliżu, a ona zawsze jest w pobliżu. Nie wolno stawać pomiędzy niedźwiedzicą, a jej młodymi. Nie wolno dokarmiać, rzucać jedzenia. Niedźwiedź może nie zrozumieć, że nie mamy więcej smakłyków i agresywanie domagać się kontynuacji posiłku. Ta ostatnia uwaga dotyczy tylko osób wędrujących po Tatrach. Nie wolno żerować w pobliżu misia. Nikt nie lubi, gdy ktoś obcy podkrada mu jedzenie ze spiżarni. Nie wolno uciekać przed niedźwiedziem.
Jakie błędy popełniłam pisząc o niedźwiedziach. Misie kiedy stawiają drabinę to nie przygotowują się do ataku ale czując się zaniepokojone podnoszą się na tylnych łapach aby sprawdzić co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu. Nie jest prawdą to, że drapieżniki sprawdzają co dzieje się na ich terytorium. Nie łażą tropami ludzi. Jeżeli dochodzi do tego rodzaju spotkań to jest to przypadek, skrzyżowanie szlaku człowieka i drapieżnika.
Lucyno,wytłumacz dokładnie co znaczy "Nie wolno żerować w pobliżu misia"
Hmm zacytowałam fragment prywatnego meila. Dotyczył niedźwiedzi tatrzańskich i wypadku ukamieniowania i utopienia tego małucha. Spodoabało mi się to określenie.
Sądzę, że te słowa można zinterpretować dwojako. Tamtejsze misie są w dużym stopniu synatropizowane. Ich zachowanie różni się od zachowania naszych. Szukają żywności w pobliżu człowieka. Nie wolno ich dokarmiać, zostawiać odpadków, nawet śmieci pachnących jedzeniem. Zdarzały się na świecie przypadki, że niedźwiedzie zrywały ludziom plecaki.
W naszym bieszczadzkim przypadku często dochodzi do spotkania z niedźwiedziami w czasie grzybobrania, zbierania jagód. Człowiek często bywa w pobliżu drapieżnika. Misiom może to nie spodobać się. Wiem, że to zabrzmi dziwnie ale zdarzają się wypadki, że miejscowi zabierają wilkom ich zdobycz lub wykrawają najlepsze kawałki mięsa "dla pieska". Czasami na padlinie żerują niedźwiedzie. Terorytycznie może dojść do sytuacji, że drapieżnik będzie bronił swojego jedzonka. Na szczęście jeszcze do takiej sytuacji w Bieszczadach nie doszło. Problem ten bardziej dotyczy Syberii.
W lesie czy na połoninie zbierając runo zubażamy bazę pokarmowa wielu gatunków.
Czy ktoś z Was spotkał już niedźwiedzia w Bieszczadach? Czy był blisko? Jak się zachowywał? Jak zareagowaliście? Jak my powinniśmy się zachować gdy zauważymy niedźwiedzia lub gdy on nas wypatrzy ?? :shock:
Moje pytanie sprowokował sen - niedźwiedź obwąchujący mój namiot w bieszczadzkich górach..
"- niedźwiedzie - TPN zaleca omijanie miejsć w których można spotkać niedźwiedzie, należy unikać chodzenia po zmroku, nie można pozostawiać w górach resztek jedzenia, aby nie zachęcać niedżwiedzi do podchodzenia w rejony gdzie przebywają ludzie, a w przypadku spotkania należy cicho i po woli się wycofać. Generalna zasada to nie zaskakiwać niedźwiedzia. Jeśli nas wcześniej wyczuje lub usłyszy prawdopodobnie sam zejdzie nam z drogi. Zatem jeśli już się zdarzy, że trzeba schodzić po zmroku to należy się zachowywać tak, aby niedźwiedź wiedział, że ktoś się zbliża. Czyli zwyczajnie robić wokół siebie troche hałasu"
Oprócz tej porady, jeszcze jakieś wskazówki ?
W temacie "żerowania" w sąsiedztwie niedźwiedzia lub w ogóle posiadania jedzenia ze sobą, to wnioski rodzime (np. tatrzańskie misie) pokrywają, się jak widzę, z np. amerykańskimi. W Kanadzie w Parku Algonquin w Ontario czy w Gros Morne Natl. Pk. na Nowej Funlandii spotkały mnie radykalne obostrzenia co do campingów i posiłków w terenie. Na stanowisku w lesie jedzenie można było tylko przechowywać w coolerach, a coolery w zamkniętych samochodach. Samochody musiały stać po przeciwnej stronie stanowiska w stosunku do namiotu. Żadnych odpadków na polu namiotowym. Żadnych butelek lub kartonów z napojami w namiotach, żadnych słoików z dżemem, puszek z piwem. NIC ! Nawet ogryzek był chowany do folii a folia wędrowała zaraz po posiłku do pojemnika-schronu zabetonowanego w podłoże. Kosz miał specjalne zamknięcia, trudne do sforsowania dla baribali i był codziennie opróżniany. Te pojemniki stały daleko poza prysznicami, kuchnią i stanowiskami na campingu.
Na wycieczki w teren brało się głównie jedzenie hermetycznie zamknięte a inne zjadało w pierwszej kolejności. Gdy nocowaliśmy w lesie na dwu-, trzydniowej trasie, to zapasy po posiłku wędrowały do worków, a worki były zawieszane wysoko na gałęzi ze sto kroków od namiotu w kierunku prostopadłym do linii naszej trasy. Straszno i surrealistycznie było skradać się nad ranem do własnego worka z jedzeniem :-?
W centrach informacji w Parkach Narodowych rozdawano broszurki o niedźwiedziach. Stosując się do ich zaleceń, byliśmy zawsze gotowi w krytycznej sytuacji, pozbyć się naszego plecaka z żywnością. Radzono też nigdy się nie skradać i nie podchodzić zwierza. Raczej gwarnie kroczyć ( podśpiewywać, gwizdać, gadać lub brząkać kamykiem w butelce po wodzie ). Przy spotkaniu z niedźwiedziem sugerowano łagodne wycofanie, jak pisała Lucyna, ale, RZECZ DZIWNA, nie zalecano unikania wzroku niedźwiedzia :roll: , ale proponowano: zatrzymanie się i (jeżeli niedźwiedź nas już widzi lub robi "stójkę" ), pokazanie mu, że też go widzimy, a dopiero potem zejście mu z drogi. Żadnego panicznego "w tył zwrot" i gnania na oślep przed siebie. To tylko zachęca misia do pościgu (około 50 km/h po płaskim).
I jeszcze jedna INFORMACJA DLA PAŃ z broszurki. Jeżeli któraś z nas była w pierwszych dniach cyklu, to wręcz sugerowano odłożenie wyprawy na Parkowy camping i do lasu na inny, spokojniejszy czas :mrgreen: Cóż, trzeba było trochę "rozregulować się hormonalnie", zamiast siedzieć w domu i gapić się na misie w TV.
Jeszcze na jedną rzecz chcę zwrócić uwagę i zapytać ? Na mojej ww. wycieczce nie spotkaliśmy misia ( Boże broń ! ) ale wielokrotnie widzieliśmy łosie, karibu, łasice, bobry, króliki, wiewiórki, itd. Zawsze wokół dużych zwierząt ( łoś czy karibu ) unosiły się chmary much, komarów, black fly i innego tałałajstwa. Do tego stopnia był to problem, że próby fotografowania zwierza z bliska ( tzn. jakieś 15-20 m ) kończyły się ucieczką nie przed zwierzem ale przed towarzyszącymi mu owadami. Koszmar ! Nie można było utrzymać aparatu, po te cholery już nas gryzły :-(
Ciekawa jestem, czy naszym misiom też towarzyszy tak duża ( zasięg ) latająca armia "fanów" ? Myślę sobie, że tam w Kanadzie, muchy nas "ostrzegały" jednocześnie przed zwierzęciem lub padliną ... a jak jest w Bieszczadach ?
Dzięki Ci za "zwierz-enia", dodajmy może, iż miś każdy, w tym zmutowana przez warunki naturalne wersja miśki brunatnej, zwana grizzly, wedle najnowszych badań, bynajmniej nie prowadzonych przez jakikolwiek pion IPN, ma węch kilkaset razy wrażliwszy, aniżeli najdoskonalsza rasa psa, zmutowanego w celach policyjnych przez człeka, tymże węchem rozpoznająca nie tylko ssaka, ale i jego/jej (ROTFL) płeć, oraz stan koncepcji.
Tenże węch miśki skuteczny jest w promieniu, circa about, 10 kilometrów, zatem nie liczmy na to, iż "wycofffamy siem", a miśka nic "sie nie dofie".
Jeśli liczymy, iż węch miśki traci na swej doskonałości, w związku z przebywaniem znacznej liczby "Bieszczadników" na względnie, a nawet dość porażająco małym, terytorium Bieszczadów, nie łudźmy się.
Miś swe wie.
Jak tam mają się foty z miśką, a nawet filmy z nim? Ja nie mammmm LOL.
Na koniec sentencja indoeuropejska: "Jeśli igła upadnie z drzewa, jeleń ją usłyszy, wilk zobaczy, niedźwiedź zwęszy". (czy tak jakoś ;)
Pozdro.
Nie wiem Chris chłopaki wywołają film. Zobacz post o niedźwiedziu na Dwerniku Kamieniu. Ja mam Rysia z Otrytu na komórce i nie wiem jak wrzucić na neta no i widać słabo. Co do zabierania pożywienia jadłem póżną zimą cielaka zarżniętego przez wilki świerzutki był i smakowity mniam mniam Misie bardzo przez to zgłodniały więc z zemsty latem dobierały się do śmieci sąsiadowi aż jego kaukaz był posrany a taki z niego niby kozak jest. To są bieszczady tu ludzie bytują z naprawdę sporą populacją czy to niedźwiedzia czy wilka. I co? Pstro jest jak jest mnie wilk wzion ślicznego kochanego pieska z pod okna zanim zdążyliśmy jak co wieczór wpuścić go do domu. Moja reakcja na takie diktum jest zdrowa. Wtedy wzioł bym i zapierdzielił tego wilka gdybym mógł. Ale tylko tego wilka i tylko wtedy i co pewnie jestem potworem. Nie bardzo. Są podobno wypadki z bieszczadu że to niedźwiedź padł przy padlinie z ludzkiej ręki ....też się zdarza. Narazie bieszczadzkie misie raczej biją jak się zahowasz sam zobaczysz byli tacy co mówili że zrobią tak jak misia spotkają a robili siak. A może bardziej chcesz wiedzieć jak uniknąć spotkania zobacz odp. na pytanie o misiach na stokach Dwernika Kamienia powodzenia w spotkaniach i primo no panic a jak co to r.i.p
Joorg CHopie nie pijam za dużo jak na bieszczady słabiutka głowa u mnie. Czego mnie pozdrawiasz kie do ciebie nie pije może też lubisz sadzić pierdoły. Ja ich nie sadzę...podważ coś mądralo....i żebyś tylko się sam nie podważył
Ja zawsze noszę ze sobą, wędrując po Bieszczadach słoik(słuszny,pierwszy sort) miodu wielokwiatowego.Z chwilą hipotetycznego spotkania z misiem wędrującym zamierzam zostawić miód,a sam gwałtownie sprawdzić swój charakter w nogach.
Ech wiecie - dobre, wręcz doskonałe są te wszystkie wskazówki, jak się niedźwiedzia nos w nos nie spotka.
Też byłam taka mądra, ale w tym roku na początku maja spotkałam oko w oko nie całkiem dorosłego misia.
Nie było to w Bieszczadach, ale na Słowacji w Górach Choczańskich, na uczęszczanym szlaku turystycznym ze Średniej Polany pod Choczem do wsi Valaska Dubova (było to pod wieczór).
Byłyśmy we dwójkę z koleżanką i uciekały jak tylko się dało najszybciej, a ta cholera polazła za nami, krzywdy nam jednak nie zrobił.
Odniosłam wrażenie, że zwierzak był nami zaciekawiony, a może przyciągała go zawartość naszych plecaków (miałam pod klapą napoczęta czekoladę).
W każdym razie stwierdzam, że w takich momentach człowiek totalnie głupieje.
Misio poszedł sobie, jak wrzasnęłam na niego głośnie "spier.... "
Pozdrowienia
Basia
Na szczęście był to misio z Polski... zrozumiał :)
Masz Basia rację. Jak już mówiłem możecie planować a i tak spanikujecie. Przykład z Bieszczad i zarazem książkowy przykład ataku oraz nieprawidłowej reakcji człowieka... chociaż normalne ludzkie zachowanie. Najpierw ucieczka ze strony człowieka nieskuteczna. Atak ze strony misia baaardzo skuteczny. Potem człowiek walczy i przegrywa...cięgi dostaje okrutne ale żyw. Następnie człowiek odpuszacza kompletnie... miś też. Udało się... wierzcie niewiele w tym wypadku brakowało. Choć granie trupa ( play dead ) jest szeroko polecane i przeważnie pomaga bywało że (fight back) walka też odniosły pożądany skutek ( badania w usa ). Wszystko zależy od konkretnego osobnika i jego charakteru twojej reakcji... skomplikowana sprawa. Wielkość osobnika nie gra aż takiej roli (mówimy o osobnikach dorołych ). Trochę jak z psami choć miśki to bardziej samotniki. Czasem naprawdę spory pies wyraźnie ustepuje mniejszemu ale bardziej zadziornemu dominującemu osobnikowi. Co polecam...? Unikać bliskich spotkań, gdy jedak do bliskiego spotkania dojdzie uciekać. Wiem mówią żeby tego nie robić tylko odrazu na trupa... Ale ucieczka w Bieszczadach ma akurat wysoką skuteczność... no i wiecie tak trudno wytrzymać. Gdy misio dogoni! Pozycja twarzą do ziemi osłaniać twarz i szyję. powodzenia
Ten niedźwiedź, którego ja spotkałam to zapewne nie był jeszcze całkiem dorosły.
Na czworakach był wielkości sporego psa, ale kiedy stanął na dwóch łapach miał "wzrostu" ok 180 cm.
Przypuszczam, że był to 2 lub 3-latek odgoniony przez matkę, która miała nowy miot (była to wiosna) i szukał dla siebie terytorium.
Na Słowacji jest podobno ogółem 800 niedźwiedzi i mają z nimi coraz większe problemy.
Pozdrowienia
Basia
Na Słowację to sporo o ile to aktualne i wiarygodne dane ale może być coś koło tego. Problemy synantropiczne pojawią się w każdym cywilizowanym kraju zdecydowanym posiadać więcej niż kilka niedźwiedzi. W bieszczadach misie też podchodziły do śmieci w zasadzie to główny problem tego regionu. Przykład znane już wielu misiom wysypisko w smolniku
Witam wszystkich,
Mam małe pytania, co się robi jak się spotka niedźwiedzie? jak sie należy zachować? czy jest jakiś niezawodny sposób odstraszenia jeżeli człowiek się znajdzie w sytuacji bez tzw wyjścia?broń hukowa,.......?
pozdrawiam
Detroit
witaj !
pytanie nie jest małe...raczej to zwierzęta unikają kontaktu z nami, a nie odwrotnie.zasada pierwsza-NIE PODCHODZIĆ !!. Nie karmić , nie rzucać żadnych tam kanapek, słodyczy itd. Oddalić się, zachowując dystans.NIE UCIEKAĆ-bo zaciekawiony może pogonić !! Jeśli dystans będzie już nie wielki-połóż się , osłoń głowę rękami , nie ściągaj plecaka (ale pamiętaj , że niedżwiedzie lubią ...także i padlinę :-) )
Misie zazwyczaj są agresywne w obronie małych.Więc nie właż w gawre czy barług
Broń hukowa ?...może w ostateczności.Ale może to jeszcze bardziej rozgniewać...
Sam parę razy spotkałem.Żyję...bo nie podłaziłem tylko oddaliłem się, załując tylko fotek....ale lepiej być całym.
Chodziłem ostatnio po słowackich tatrach i z nienacka zostałem zaatakowany przez mysl, ze jeżeli za sekunde wyjdzie niedzwiedz to prawdopodobnie z potencjalnie kilku mozliwcyh zachowan wybiore to najgorsze. Kiedys na discovery widzialem odcinek jak bear grylls(gra słów:)?) szedł przez gąszcz i pokrzykiwał sobie "NIEDZWIEDZ" miało to na celu zasygnalizowanie swojej obecności, a co za tym idzie uniknięcie ataku z strony niedzwiedzia.Zastanawiałem się , czy w ten sposób zaalarmowana "Matka" nie bedzie probowala mnie zwyczajniej wczesniej zaatakowac? W końcu pomyślałem o broni hukowej, ale jeżeli mówisz, że lepiej się wycofac bądz w położyć, tylko nie wiem czy będę w stanie tak spokojnie zareagowac, kiedy rozpędzone 200kg zwierze bedzie na mnie szarzowac-z drugiej strony nie wiem czy będe wstanie wogóle siegnąć po broń
ta niepewność mnie wykończy:)
spoko-spotkanie z misiem nie należy do zbyt częstych.zapewniam ,że to raczej on zejdzie ci z drogi.chyba, że go wkurzysz, zajdziesz drogę pomiędzy matka a małymi,będziesz drażnił. Zachowanie spokoju i wolne oddalenie się to jedyna racjonalna metoda...
A broń hukowa ?..to tylko szpanerski gadżet-niczemu nie służący (chyba , że kolba-do wbijania gwożdzi, rozłupywania orzechów). w nerwach i tak się nią nie posłużysz !! Więc po co nosić takie wcale nie lekkie ustrojstwo ?? -bo nawet zwykłego bandziora tym nie postraszysz....
etam...a jak taki szczupak-ludojad wciągnie ?? :roll:... lęk przed dzikimi potworami jest atawizmem . A lęki rodzą się w naszych umysłach. I póżniej czają się za każdym drzewem...
W TPN radzą tak:
Dołączam do odpowiedniego wątku i pozdrawiam :)
czesc!
pytanie o zachowanie przy spotkaniu z niedzwiedziem jest dosc podobne do tego, jak zachowac sie na pierwszej randce ;). Jest niby kilka zasad, ale odkad interesuje sie niedzwiedziami (a wrecz mam totalnego swira na tym punkcie), to wiem,ze niedzwiedzie zachowuja sie dosc roznie. Jesli ktos nie musi, to lepiej w droge misiom nie wlazic. Wystarczy sie od czasu do czasu troche glosniej zachowac (zaklaskac, zagwizdac),zeby dac niedzwiedziowi czas na odejscie (zanim go zobaczymy). Jesli juz masz to szczescie, albo i nieszczescie -zalezy od punktu widzenia i konsekwencji spotkania, to rzeczywiscie trzeba zachowywac sie dosc spokojnie i wycofac. Przyznam,ze nie slyszalem opcji, o ktorej pisze Lucyna,czyli zeby nie patrzyc misiowi w oczy. Mysle,ze wycofywanie sie i zwracanie uwagi na to,co mis robi, jak sie zachowuje nie powinno przeszkadzac. Co do zbiegania w dol,to fakt,ze misie nie lubia tego sportu,ale w zadnym wypadku nie znaczy,ze nie potrafia. Mam na ten temat taka "teorie", ze mis na prostej dociaga do 50-60 km/h, wiec nawet, jesli nie chce mu sie zbiegac w dol, to mysle,ze spokojnie moze nas dogonic. Poza tym ten dol (z gorki) sie kiedys skonczy i jak to jest zazwyczaj w Bieszczadkach, zaczyna sie pod gorke,a w najlepszym wypadku kawalek plaskiego,a wtedy przyspieszenie niedzwiedzia raczej nie pozostawi nam wielkich mozliwosci.Ale oczywiscie mysle,ze miski nie sa na tyle uparte,zeby chcialy nas kilometrami gonic. Mialem wielkie szczescie spotkac w zeszlym roku (kwiecien 2009) niedzwiedzice z 3 mlodych. Bylem oczywiscie na to przygotowany,bo tropilem niedzwiedzie od dlugiego czasu i zeby je spotkac, spalem w lesie. Wreszcie marzenia sie spelnily, 10 minut szczescia, 4 misiaki przyszly, zerowaly ok 30 m ode mnie,a ja bardzo delikatnie pstrykalem zdjecia i nawet udalo mi sie drzaca z emocji reka zrobic minutke filmu :). To bylo moje 2 spotkanie z tymi drapieznikami. Jesli ktos ma zamiar ot tak spotkac misia, to odradzam,bo to naprawde niebezpieczny drapieznik... pozdrawiam!
Witaj Damianie:), jeśli możesz to pochwal się fotografiami o których wspominasz, pozdrawiam i b.zazdroszczę spotkania:)
kamil
Zdjecia mam na mojej stronce (www.fotografie.krakow.pl). Misie sa narazie w aktualnosciach, choc juz mam serie nowych zdjec. Problem tylko,ze nie mam kiedy tego aktualizowac :(. Zdjecia sa niewielkie,ale dalem 1:1, bez kadrowania, wiec widac, w jakiej odleglosci byly. Nie wrzucam duzych rozmiarow, bo niestety zauwazylem,ze sporo osob traktuje caly internet, jak swoja wlasnosc :( i "pozycza" sobie, co chce. Co do zdjec, to mam nadzieje,ze w zblizajacym sie sezonie zrobie jakies fajne ujecia, bo wreszcie nie beda mnie przeganiali lesniczy :). Fotograf ma u nas gorzej, niz mysliwy. Jak znajde troche czasu, to wrzuce na strone zdjecia wypalaczy i wielkiego zubra, ktorego sfotografowalem z poczatkiem pazdziernika 2009. Udalo mi sie podejsc go bardzo blisko, zrobilem zdjecia, a nastepnie zabralem sie za krotki film i zubr mnie zauwazyl... bylem wtedy ok 7m. od niego. Nie bede Wam pisal,co bylo dalej... :). pozdrawiam!
..świetne ujęcia rodziny Misiozaurów... i w galeriach tez kilka perełek można wyłowić... mniam
Fantastyczne te zdjęcia!
Mnie ujęły zdjęcia ludzi. Bardzo mi się podoba jako temat ludzie starsi - z życiem wypisanym na twarzach. W ogóle, wolę robić portrety niż jakąkolwiek fotografię krajobrazową..
Kolejny kandydat na przyszłoroczną powsimordę w dziedzinie fotografii ;) Tylko publikuj, Damianie, publikuj tu.
Witaj Damianie na forum!
Po pierwsze gratuluję uporu, odwagi i wykorzystanej okazji :) fajne zdjęcia, ale myślę, że na tym nie poprzestaniesz ;) wiele razy mijałem się z miśkami w terenie - tak jak piszesz - te minuty, pół godziny. Może to i dobrze, bo nie wiem jakby się to skończyło.. Najgorszy wariant to spotkanie, które jest zaskoczeniem dla obu stron.
Co do leśniczych, fotografowania w lesie itp - jeśli budujesz trwałe czatownie, to rzeczywiście może być problem. Broń Boże nie generalizuję, że wszyscy leśnicy są negatywnie nastawieni. Trafiają się jednak tacy, którzy niechętnie patrzą na fotoamatorów. Z naszej pasji nie ma żadnych profitów dla leśnictw (takich jak z polowania). Dodatkowo wchodzimy w paradę myśliwym itp itd. Mimo wszystko trzeba być wytrwałym i robić swoje ;)
Powodzenia!
Celem leśników nie jest czerpanie profitów z fotografów przyrody zarówno zawodowców jak i amatorów. Trzeba wiedzieć tylko, że istnieją pewne zasady i przepisy prawne regulujące te sprawy. Nie każdy fotograf to przyjaciel przyrody. Poza tym dobrym zwyczajem jest poinformowanie nadleśnictwa i lokalnego leśniczego o swoich planach. Istnieją również miejsca w lesie wyłączone z publicznego dostępu jak aktualne zręby, uprawy leśne itp. Przepisy te są bardzo często świadomie łamane. Zawsze jak spotykam fotografa, o którym mi nic nie wiadomo to wolę popytać go i poinstruować, poznać czy jest to człowiek poważnie podchodzący do sprawy. Nie zdarzyło mi się jeszcze jakiegoś fotografa przepędzić z lasu. Natomiast bardzo często umawiam się z nimi na wspólne wyjścia w teren.