Ta dziewczyna byłą jedną z nas, jedną z tych co w górach szukają tego wszystkiego, czego brakuje im na nizinach. Nie wiem czy spotkałem ją kiedyś, ale czuję się tak jakbym utracił kogoś bliskiego. To smutny dzień.
Wersja do druku
Ta dziewczyna byłą jedną z nas, jedną z tych co w górach szukają tego wszystkiego, czego brakuje im na nizinach. Nie wiem czy spotkałem ją kiedyś, ale czuję się tak jakbym utracił kogoś bliskiego. To smutny dzień.
Proszę Was o niekomentowanie tej sytuacji. Znałyśmy się bardzo dobrze. Cały czas nie mogę się pozbierać. I te telefony.. Niektórzy myśleli, że... Góry uczą pokory, oj jak bardzo. Nie oceniajmy proszę zwłaszcza w tej chwili.
Tegoroczny październik kończył się ładną pogodą. Samotna 50-letnia turystka wyrusza z Berehów zmierzając połoniną w kierunku Jaworca. Gdzieś za Orłowiczem gubi się w lesie. Dzwoni o pomoc do GOPR-u, ale telefon jej pada. Ekipa wyruszyła na poszukiwanie. Odnalazła ją nad ranem. Noc spędziła w śpiworze, na szczęście nie było załamania pogody.
Kolejny raz te "łatwe" góry okazały się zbyt trudne.
Dlaczego zbyt trudne? W końcu nic się nie stało poza niepotrzebnym wezwaniu GOPR-u.
Turystka miała ze sobą śpiwór, wpadła na pomysł żeby go użyć. Gdyby sobie jeszcze tylko zapaliła ognisko to i śpiwór nie byłby konieczny.
Wszystko przez to, że ludzie wychodzą w góry wędrować szlakami, a nie z mapą (tzn. mapę może i mają ze sobą, ale używają jej jako schematu przebiegu szlaków). Wystarczy, że zgubią znaki i nie wiedzą gdzie są. Kiedyś nie było telefonów i ludzie z konieczności przykładali więcej staranności do przygotowania się przed wyjściem w góry. Nawet tak niewielkie góry jak Bieszczady były wtedy trudniej dostępne ze względu na spore odległości i bezludny charakter. Teraz zasięg jest niemal wszędzie, a to sprawia, że wydaje się, że w każdej chwili można "zabrać zabawki i opuścić piaskownicę".
PABLO
Dlaczego mamy powstrzymywać się z oceną? Każdy ma prawo do własnego zdania, a im więcej takich refleksji, tym lepiej. Kto wie, czy taka dyskusja nie ocali kiedyś komuś życia. Wszystko skończyło się dobrze i należy się z tego cieszyć. Ale okazuje się, że można zabłądzić nawet na dość często uczęszczanym szlaku. Z jednej strony kobieta miała ze sobą śpiwór, z drugiej nienaładowany telefon. Ja sam nigdy nie brałem ze sobą zapałek, bo szczęście nałogu papierosowego mnie ominęło, a zawsze na szlaku warto je mieć. Razem z latarką, mapą, ciepłymi ciuchami, suchym prowiantem i mokrym picem, i naładowanym telefonem.
Uwaga Pabla wydaje mi się szersza- że w dobie GPS-u ludzie nie umieją czytać zwykłej drukowanej mapy. To zagadnienie na oddzielną dyskusję.
A wezwanie GOPR-u, jeżeli nie jest to wyjątkowo głupi żart, nigdy nie jest niepotrzebne. I warto na stałe wpisać sobie telefony, najlepiej wpisać wprost do mózgownicy :601 100 300 i 985
A mnie cieszy nie tylko odnalezienie zaginionej ale też to, że przetrwała w dobrej kondycji, miała śpiwór i kładąc się spać pewnie nie drżała, że może się już nie obudzić. Okazuje się, że pewne niezbędne rzeczy i umiejętności są ponadczasowe i mody i nowinki tego nie zastąpią.
Na marginesie, to zastanawiam się czy rolka papieru toaletowego w jaskrawym kolorze nie powinna być jednym z podstawowych elementów ekwipunku samotnego turysty? Nie chodzi mi o spotkanie z niedzwiedziem, lecz o znakowanie drogi w sytuacji gdy wiemy już, że coś poszło nie tak. Takie znaki mogłyby pomóc sobie samemu a także grupie poszukiwawczej. Podobno tak znakują myśliwi dojście do upolowanej zwierzyny.
Prawdopodobnie prócz śpiwora miała również plecak a w nim wszystko co potrzebne w trasie, łącznie z żarciem (skoro miała power bank to sucharki i czekoladę pewnie też). Rzadko kto chodzi po połoninach tylko ze śpiworem, latarka i power bankiem. A jeśli miała wszystko do życia i położyła się, najnormalniej w świecie, spaćto pytanie: Po co wzywała GOPR? nie jest pozbawione sensu.Cytat:
Warszawianka przespała pół nocy pod drzewami i nie słyszała nawołujących ją ratowników
Chyba, że coś krzywo myślę :-|