Ponad wszelka watpliwość stwierdzam, ze na wiekszości odcinka linii kolejowej przechodzącej przez obecne terytorium Ukrainy jest tor składający się z czterech szyn. Jechałem kiedys w ostatnim wagonie ekspresu SOLINA z Warszawy do Zagórza gdzie wszystko było dokładnie widać(można było stac przy ostatnich drzwiach obok zołnierzy) i od pierwszej do ostatniej stacji na tamtym terytorium były takie specjalne torowiska. Przejazdy przez stacje wygladały w ten sposób, ze przed stacja torowisko sie rozdwajało i oddzielny tor z polska szerokościa omijał rozjazdy z szerokościa rosyjską. Na stacji w Chyrowie był nawet oddzielny peron przy którym były dwa "polskie tory", zreszta bardzo zaniedbany i zniszczony, prawdopodobnie nie ruszany od 1939go roku. Na całej trasie były trzy mijanki dla polskich składów.
Za moich czasów (druga połowa lat siedemdziesiątych) do składu wchodziło sześć osób - czterech żołnierzy w normalnych mundurach z goglami motocyklistów, jeden podoficer który wsiadał razem z kierownikiem pociągu oraz rosyjski kolejarz który wsiadał do kabiny lokomotywy jako pilot (zresztą zgodnie z przepisami miedzynarodowymi) z charakterystyczą petla z drutu do przekazywania różnych rzeczy - diabli wiedzą czego - na każdej stacji wychylał się z lokomotywy i przy pomocy tego pałąka coś odbierał w czasie jazdy.
Dopiero po kilku latach jadąc koleją transsyberyjską do Władywostoku widziałem takie petle z drutu w rekach pomocników maszynisty. Zresztą tam nie mieli za wiele roboty, niektóre stacje było co 300 km...
Niezaleznie od relacji: wrażenie niezpomniane..... W szczególności jak sie porównywało to co było widac na ulicach i drogach po tamtej stronie....
