Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
bmiller
Asiu, czy to całe jeżdżenie w góry nie jest przypadkiem takim "łażeniem po murku"? Daje radość, satysfakcję, bywa ekscytujące a tak z boku patrząc jest zupełnie bez sensu. Przecież obok biegnie chodnik... przepraszam: wygodna, asfaltowa droga.
Właśnie Bartku o to mi chodzi, że „bieszczadowanie” to właśnie chodzenie po murku pomimo chodnika a nie zdobywanie „dzikiego wschodu”, którego nie ma i pewnie nigdy tak naprawdę nie było (no chyba, że przed obwodnicą – w to mogę uwierzyć). Mój lekki uśmiech z lekkim przytykiem wywołują nie Ci, którzy wielką radość czerpią z łażenia po tym murku i spadania z niego, pomimo istnienia chodnika ale Ci, którzy zaklinają rzeczywistość i twierdzą, że jeszcze dwa tygodnie wcześniej był tylko murek bez chodnika, a nawet, że wcale nie było murku…;)
Sama po tym murku łażę z wielką radością i ciągłym niedosytem ale nie obrażam się kiedy nagle „dziki murek” się skończy i pojawi się kładka na jakimś strumyku albo na ścieżce – tam gdzie błoto – pojawi się nagle kawałek drewna po którym można przejść dalej bez nurzania się w błocie. Bo tak naprawdę – dlaczego to komuś przeszkadza w nawet najdzikszym chaszczowaniu? Staram się zrozumieć ale nie rozumiem. Przecież odkąd są ludzie w Bieszczadach to i kładki i mostki i drewniane bele tam gdzie błoto kładli.
Osobną sprawą są te poręcze i ławki na szczytach – dla mnie koszmar ale wyłącznie dlatego – że są kompletnie nie na miejscu i są wymysłem dzisiejszym – z jednej strony dla turystów a z drugiej strony – przeciw turystom.
A najbardziej ze wszystkiego mierzi mnie nieodmiennie dzielenie turystów na „lepszych - chaszczowych” i „gorszych-solinowych”
Moja mama pod koniec lat 60-tych pracowała kilka sezonów w nieistniejącym już pewnym przybytku turystycznym w Dołżycy. I z tego co ona mówi to w tamtych czasach wszyscy potrafili jakoś ze sobą rozmawiać – plecakowiec z górnikiem co to pierwszy raz w Bieszczadach, nawiedzony student z panią w szpilkach, a pani w szpilkach z miejscowym „niebieskim ptakiem’. I tak mi się wydaje, że dzisiaj tego kolorytu nie ma. Są dwa obozy – turyści „nieprawdziwi-solinowi” i „prawdziwi-chaszczowi”, przy czym pierwsi pewnie nawet nie wiedzą o istnieniu drugich a drudzy spluwają z obrzydzeniem na widok pierwszych. Dla mnie to smutne trochę i sztuczne - bardziej niż te wszystkie mostki i barierki. Najpiękniejsze miejsca zobaczyłam „pomimo” i „pomiędzy” a najciekawsze historie usłyszałam od ludzi, od których nie spodziewałam się ich usłyszeć.
I myślę, że Bieszczady przetrwają nawet jak wszyscy „prawdziwi” obrażą się na mostki i wyjadą na Ukrainę…:wink:
No to takie moje skromne zdanie, przy którym pozostanę ale do którego nikogo nie zamierzam przekonywać.
Pozdrawiam oczywiście wszystkich:razz:
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
asia999
Sama po tym murku łażę z wielką radością i ciągłym niedosytem ale nie obrażam się kiedy nagle „dziki murek” się skończy i pojawi się kładka na jakimś strumyku albo na ścieżce – tam gdzie błoto – pojawi się nagle kawałek drewna po którym można przejść dalej bez nurzania się w błocie. Bo tak naprawdę – dlaczego to komuś przeszkadza w nawet najdzikszym chaszczowaniu? Staram się zrozumieć ale nie rozumiem.
Asiu, też chciałbym zrozumieć dlaczego to komuś przeszkadza. Po to założyłem ten wątek.
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
asia999
Mój lekki uśmiech z lekkim przytykiem wywołują [...] Ci, którzy zaklinają rzeczywistość i twierdzą, że jeszcze dwa tygodnie wcześniej był tylko murek bez chodnika
Akurat w przypadku, który wywołał tę dyskusję, dwa tygodnie temu faktycznie był tylko murek bez chodnika :wink:
Niechęć do budowania nowych mostków, chodników i barierek to nie jest zaklinanie rzeczywistości ani poszukiwanie czegoś, czego nie ma i nigdy nie było - to jest chęć zatrzymania tego, co jest. Albo było wtedy, gdy zaczynaliśmy poznawać Bieszczady (niekoniecznie dziesiątki lat temu). Oczywiście nie ma szans na wieczne zachowanie Bieszczadów w takim stanie jak są obecnie, ale czy to oznacza, że wszystkie zmiany muszą się wszystkim podobać?
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
bmiller
Niechęć do budowania nowych mostków, chodników i barierek to nie jest zaklinanie rzeczywistości ani poszukiwanie czegoś, czego nie ma i nigdy nie było - to jest chęć zatrzymania tego, co jest. Albo było wtedy, gdy zaczynaliśmy poznawać Bieszczady (niekoniecznie dziesiątki lat temu). Oczywiście nie ma szans na wieczne zachowanie Bieszczadów w takim stanie jak są obecnie, ale czy to oznacza, że wszystkie zmiany muszą się wszystkim podobać?
Bartek, wyjąłeś mi to spod klawiszy klawiatury. To chęć zatrzymania tego co jest. Stąd nasza niechęć do dzielenia się wiedzą na temat istniejących traperskich chatek, albo resztek domostw.
A co się tyczy turystów" nieprawdziwych-solinowych", to jest po prostu ten rodzaj turystyki, który większości z nas nie odpowiada. Można przejść się po tamie w Solinie i powiedzieć- byłem/łam w Bieszczadach, a można po kolana w błocie iść na Dydiową i też to powiedzieć. I w jednym i w drugim przypadku będzie to prawda, a jednak zupełnie różna.
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Masz Asiu absolutną rację. Mnie ta ziemia najdroższa ze wszystkich, ale jestem przeciwnikiem "stopniowania bieszczadskości". Kiedyś, pewien znany aktor powiedział "my elita" i zabrzmiało to nie elitarnie a bucowato. Jeśli czegoś nie chcę zdradzić, to po prostu o tym nie mówię.Aż się boję czasem, że zapomnę hasła dostępu do tych tajemnic. Więcej luzu i zaufania do ludzi. Pozdrawiam.
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Jestem przeciwny budowaniu wszystkich tych schodków, barierek bo w górach lubię "naturalność". Nie mam nic przeciwko ułatwieniom w miejscach gdzie to jest niezbędne (most nad dużym potokiem, barierka nad przepaścią itp) ale budowanie kładki nad kałużą błota czy schodów pod górę w lesie to jest to czego nie lubię.
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
Piskal
Stąd nasza niechęć do dzielenia się wiedzą na temat istniejących traperskich chatek, albo resztek domostw.
Ja tam nie mam takiej niechęci, bo nie mam tej wiedzy :-)
Cytat:
Zamieszczone przez
WUKA
ale jestem przeciwnikiem "stopniowania bieszczadskości".
Jeżeli rozumieć to stopniowanie jako "gorsi-niedzielni" i "lepsi-chaszczowi" to taki podział faktycznie jest bez sensu. Ale jeżeli opuścić epitety to trzeba przyznać, że ten podział istnieje. Tak jak turysta z plecakiem będzie patrzył ze zdziwieniem na klapkowca z butelką wody w ręce tak ten w klapkach będzie się stukał w czoło widząc wariata z wielkim garbem na plecach. To są różne grupy, różne - jakby powiedział współczesny marketingowiec - targety. To są inni turyści, co nie znaczy, że inni ludzie.
To oczywiście duże uproszczenie, bo to nie plecak czy klapki są rzeczywistym wyróżnikiem (a to, czego się w Bieszczadach szuka; turysta jednodniowy, niedzielny może być tym samym chaszczownikiem), między skrajnymi przypadkami jest cała gama egzemplarzy pośrednich a migracja następuje ciągle i (moim zdaniem) w obu kierunkach.
Idąc dalej tym uproszczonym trybem można napisać, że obecny kierunek przeobrażania Bieszczadów to udostępnianie coraz to nowych miejsc (tras) turystom klapkowym. Wybudowanie różnego rodzaju udogodnień powoduje jednocześnie, że miejsca te przestają być dogodne dla tej mniej licznej grupy preferującej ciszę, spokój a czasem samotność.
Czy to faktycznie tak trudno zrozumieć? Nie chodzi o to, że idioci z plecakami wolą chodzić w przemoczonych butach czy też czerpią dziwną, masochistyczną radość z omijania mostków a każdą ścieżkę przez maliny z obrzydzeniem porzucają brnąc z bólem i uśmiechem przez pnącza i kolce. Chodzi o to, że w momencie zbudowania mostków, wyznakowania ścieżek i postawienia w miejscach niebezpiecznych :wink: barierek (bez)powrotnie ginie to "coś" (nastrój, klimat, cisza, spokój, jak zwał tak zwał) czego oni szukają.
Tak jak pisałem w poprzednim poście - taka jest jednak kolej rzeczy. Mostków i barierek będzie coraz więcej a na jedną czy drugą górę zostanie zbudowany wyciąg. To jest nieuchronne, żaden "plecakowiec" do drzew się nie będzie przykuwał (to, być może, będą robić inni ludzie) ale z radością na kolejne mostki żaden z nich patrzył nie będzie.
I tyle mojego w tym temacie. Rozjaśniłem Ci, Andrzeju, mroki pokręconych umysłów przeciwników mostków? :wink:
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Cytat:
Zamieszczone przez
coshoo
Jestem przeciwny budowaniu wszystkich tych schodków, barierek bo w górach lubię "naturalność"
Ja też. Gdy jest błoto (a jest go często sporo), to po to mam właściwe buty, żeby sobie poradzić z przejściem przez nie. Wielu jednak uczestników szlaku obchodzi to błoto rozdeptując wokół coraz więcej roślinności. W takich miejscach jestem za tym, aby zbudować mostek, bo to moim zdaniem uratuje roślinność wokół. Jeszcze raz dodam, że trzeba to robić w sposób przemyślany, bo w Bieszczadzie jest wiele takich miejsc, a wszystkiego "omostkować" nie wolno.
W takich miejscach uważam, że większość (X% ;) ) po tym mostku przejdzie (o czym wyżej).
Jestem za jak największą naturalnością, dzikością w górach, ale patrzę na to realistycznie. NIe da się zamknąć Bieszczadów przed turystami (w cudzysłowiu czy bez).
"Mostki" oczywiście tylko na topowych trasach, bo w innych miejscach - na szlaku, czy obok - chodzą ludzie, którzy z błotem i niewygodami sobie radzą doskonale.
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
A ja tam lubię podział Bieszczadników, czy jakiejkolwiek innej społeczności wg Andrzeja Poniedzielskiego.
Pozwolę sobie go zacytować w oryginale z jego bloga:
"...Dzielenie ludzi na „tych których lubimy” i „tych których nie lubimy” – wydaje mi się bardzo wojskowym podziałem. Wolałbym podział na „tych z którymi chciałoby się iść” i „tych, którzy… niech idą”. Zauważ Imagine, że w wyrażeniu „z którymi chciałoby się iść” jest niejedno znaczenie. Bo ono ogranicza krąg współpodróżnych ale także, przez „chciałoby się” – zwraca uwagę na to, że mogą to być ludzie dzięki którym osiąga się czy to codzienną, czy okazjonalną, a niechby i napadową „chęć” do jakiegokolwiek „iścia”. Iście diabelski to pomysł – rzec by można. Eee tam… zaraz diabelski. Naturalny. I nikogo nie deprecjonujący. Bo grupa „tych, którzy… niech idą” to duża grupa ludzi. Ale „niech idą” w znaczeniu - obok, w znaczeniu - gdzie pragną, w znaczeniu - swoją drogą, w znaczeniu - „może się jeszcze spotkamy”, w znaczeniu – „wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku”… itp. Oczywiście, że w tej obszernej grupie niewspółtowarzyszy podróży jest parę osób do których „niech idą” – ma znaczyć „Niech spierdalają!”. Oczywiście. Wybacz mi Imagine to nazewnictwo, tak rzadko używane w Fizyce do określania zdarzeń o charakterze kinetycznym, ale też i ludzie o których mówię – rzadcy są. ..."
Odp: Czy budować mostki, kładki, barierki, schodki?
Ci "rzadcy" niech rzadko na szlak zachodzą, to i mostki nie będą potrzebne. "Niech idą..."