-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Garsteczkę powiadasz?... słucham właśnie "Labirynt wspomnień"... dziś dzień względnego odpoczynku... pogoda aż zbyt upalna, burze gdzieś są w pobliżu, nawet je słyszę i widzę, ale mnie omijają. Jutro chyba zrobię podmiankę w planach i zamienię harmonogram w dniach bo i o godzinie 18 mam się z Mavo spotkać na wieszaniu banera w Zpc i chciałbym wpaść na koncert Sztywnego Palu Azji w Cisnej o 20.30. Jest więc na jutro plan napięty. Idę ze Smerku stokówką do granicy a dalej do Cisnej.
Bieszczady się zmieniają w oczach... droga przez Buk super wyremontowana i z masą samochodów... z Pohulanki do Sinych Wirów (dalej już pusto!!!) zrobił się deptak jak na Monte Casino albo na Krupówkach... droga do mostu przed schroniskiem w Jaworcu też super wyremontowana... o tak! zauważalnie zmieniają się Bieszczady. Wczoraj gdzieś przed Sinymi Wirami usłyszałem tekst ojca do małego synka "popatrz Maciuś na tego pana, tak wyglada prawdziwy turysta..." dalej juz nie usłyszałem. Pomyślałem sobie, że niedługo prawdziwi turyści w Bieszczadach będą swoistą atrakcją kulturową. W autobusie puchy, busów jak na lekarstwo, przynajmniej stop dobrze działa. Tam gdzie chodzę nawet nie ma komu cześć powiedzieć, szkoda mi zarośniętych cmentarzyków (jak np. w Łuhu, Zawoju), ale i mam pełne zaskoczenie do tego co zastałem na cmentarzu w Żubraczem... jest zarośnięty, ale... no własnie, jest coś co mnie zaskoczyło totalnie. Trochę żałuję wyprawy do Osadne, ale coś jednak doswiadczenia nabyłem.
W innym wątku dyskusja się toczy dzikości Bieszczad i dla poszukujących tej dzikości te góry nadal ją mają... wystarczy odskoczyc trochę w bok.
I tak na gorąco, ale już na koniec... GPS... zaskakuje mnie danymi jakie z niego otrzymuję. A to , że jak idę (a nie stoję lub siedzę) to prędkość wynosi średnio 4,5-5,0 km/h, że średnio czystego chodu jest tyle samo co stania (a to odpoczynek, a to robienie zdjęć, a to oglądanie czegoś tam, a to... a to... a GPS zalicza to jako bezruch), że wiem ile przeszedłem i że widzę jak mało jest zakrętów na mapie w konfrontacji z rzeczywistością.
I tyle na "gorąco" za słowami piosenek... Już czas... Nic się przecież nie kończy...
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Dzięki za garsteczkę. Jasne,że nic się przecież nie kończy choć...czas zabiera jak swoje! Pozdrawiam !
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Rzeczywiście Bieszczady się zmieniają. Wczoraj zrobiłem sobie trasę wspomnieniową z Cisnej do Komańczy. Wspomnieniową, bo jak policzyłem, ostatnio robiłem ją 24 lata temu. A może 25? Nie poznawałem, normalnie nie poznawałem! Prełuki, ech, przecież wyglądały zupełnie inaczej. W Cisnej rzeczywiście tłumek (obchodzi właśnie swoje dni), ale na szlaku pustki, zapełne pustki. Do jeziorek Duszatyńskich spotkałem jedną parę studentów, potem pojedynczego turystę na nogach i jednego na rowerze. Przy jeziorkach tłum kolonijny i krzyki jak na koncercie. Biedne jeziorka! Tak jak do recona, dobiegły do mnie strzępy rozmów: k....a, po co my tu przyszli, ile będzie z powrotem - 20 km? 10? O k....a, to był idiotyczny pomysł z tym przyjściem, co za debil to wymyślił? Na końcu grupy młodzieniec o wyglądzie 16 latka uczył swoją rówieśnicę palić papierosy: nie musisz puszczać kółek, ruszaj tylko żuchwą. Ech, kolonie...
No nic, trochę odsapnę i znów w Bieszczady. Mam bliziutko, więc nie ma problemu.
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
No i to jest właśnie to "dziczenie"!
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
I znowu garsteczkę...
Na koncercie nie byłem... z Mavo i spółką hmmmmm ;) pogadaliśmy hmmmm ;) w ZpC i Pod Eskulapem do 1 w nocy. Przez to i przez ulewę od rana przestawiłem harmonogram na obskoczenie okolic Jaworca. Ech, jaka wspaniała łąka z całymi kępami dzikiej mięty, dużych połaci malin, i masą poziomek w lesie. To droga zrywkowa od krzyża pańszczyźnianego do lasu. Warto tam pochodzić i rozbudzić wyobraźnię gdzie były domostwa wsi, pojeść malin i poziomek a trochę później i ulęgałek. Nazrywałem też tej dzikiej mięty... wracając rozcierałem w palcach i wąchałem. Jutro "chciwi kupcy".
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
No to o mało byśmy się spotkali. Wczoraj po zejściu w Komańczy wróciłem autobusem do Cisnej i miałem podjechać do Jaworzca, przenocować i dzisiaj połazić po okolicy. W trakcie jazdy zmieniłem jednak plany, tzn. wsiadłem w samochód i wróciłem, bo doszły do mnie potwierdzenia nadciągania nieprzyjemnej pogody. Nie wiem jak ostatecznie było, ale u mnie waliło gradem, wichrem i piorunami. Ale niedługo wracam. Przyjemniego łazikowania!
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
Ech, jaka wspaniała łąka z całymi kępami dzikiej mięty, dużych połaci malin, i masą poziomek w lesie. To droga zrywkowa od krzyża pańszczyźnianego do lasu.
Uuuuch, a pojadłeś jagódek? Nic o nich nie piszesz, ale pewnie i tam były. Ja się zajadałem wczoraj nimi pod Wołosaniem. Pyyychota. W środku pełne słońca i słodyczy:razz:
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
[quote=konik;82994]No to o mało byśmy się spotkali. Wczoraj po zejściu w Komańczy wróciłem autobusem do Cisnej ...
Od 16.55 przez pół godziny łapałem stopa w Cisnej bo busów i autobusów o tej porze nie było. Już nawet myślałem czy nie zmienić metody kciuka na metodę "na rumuna", ale... los się uśmiechnął.
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
[quote=Recon1;83001]
Cytat:
Zamieszczone przez
konik
Od 16.55 przez pół godziny łapałem stopa w Cisnej bo busów i autobusów o tej porze nie było. Już nawet myślałem czy nie zmienić metody kciuka na metodę "na rumuna", ale... los się uśmiechnął.
Zawsze się uśmiecha, wcześniej czy później;) Ja niedawno w sobotę wieczorem złapałem stopa z Nowego Łupkowa do Cisnej, przy czym nie stałem przy samej drodze Komańcza-Cisna, ale w głębi Łupkowa. Nawet gość który mi się zatrzymał kręcił z niedowierzania głową, że złapałem stopa:wink:
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
"Wcześniej czy później..." Taaaak ,tylko to czasem jest już połowa drogi z Wetliny do Cisnej :) Tak miałam w poniedziałek przed długim weekendem czerwcowym.No ale pogoda mi dopisała ,więc dobrze się szło (poza tym ,że asfaltem ...)
A co do busów to mam namiar na bardzo miłego ,taniego pana.Jakby ktoś reflektował to podam na PW.
Recon ,pozdrawiam i zazdroszczę:)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
lit
"Wcześniej czy później..." Taaaak ,tylko to czasem jest już połowa drogi z Wetliny do Cisnej :)
No cóż, w Twoim przypadku było to jednak później, no... może trochę za później:grin: Ale suma sumarum do Cisnej wjechałaś a nie weszłaś, tak?:-D
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Znowu garsteczkę bo resztę już po powrocie...
Ech, jaka przepiękna dolina, to taki "skok w bok". Odciągnęła mnie znowu do siebie od Bieszczad i dała piękną pogodę bo i słoneczko i chłodny wiaterek. A ja jeszcze zabrałem po raz pierwszy na wędrówkę.... hmmm.... no tego.... no kocyk ;) Jest tam takie idealne miejsce na biwak, więc było 2,5 godziny bimbania. Turystów sztuk 4 w tym jeden cyklista.
Pod koniec burza cosik macała od północy, ale mnie nie wymacała :)
Jutro Nova Sedlica a pojutrze powrót przez Kremenaros gdzie Wojtek1121 dał mi namiar na zakopaną flaszeczkę. Jakiś urodzaj na flaszeczki bo odkopałem już moje wino (od Hero na KIMB-ie), a od Mavo whiski Jack`a Daniels`a.
W Novej Sedlicy nic nie mam obczajonego ale wiem gdzie szukać spania. Zaczynam wyprzedzać plan... no popatrzcie a byli tacy co mi życzyli 20% realizacji planu.
Więc "garsteczka" będzie teraz pojutrze. Nara ;)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Garsteczka na gorąco...
Nova Sedlica zaliczona i jestem z tego dwudniowego wypadu bardzo zadowolony, chociaż wyprawa dała popalić i w nogi i na psychikę. Bo cała mieścina (ludzie, infrastruktura, wszelkie władze... wszystko oprócz samych szlaków) kompletnie ma w d... turystów. Normalnie jakbym znalazł się w innym świecie, gdzie robienie biznesu to jakaś abstrakcja a człowiek chcący zapłacić żywym i twardym Euro jest jakimś dziwakiem albo odmieńcem. Imałem się różnych metod, aż jedna wypaliła i dzięki temu nie spałem gdzieś pod mostem (ale poczyniłem już stosowne obserwacje!), a musicie wiedzieć, że żadnego tam nawet kocyka nie miałem, czyli czysta wilgotna gleba mnie czekała i zimny poranek na pobódkę.
Obserewacje moje, gdy je opiszę, przydadzą się zapewne każdemu, który pójdzie moimi śladami. Z mojej pozycji wyprawa ma sens i jest na swój sposób ciekawa bo zupełnie inna niż te z Bieszczad.
Teraz uwaga do Wojtka1121... na Kremenarosie (Kremencu) było full ludzi, więc stworzył się swoisty amfiteatr z międzynarodową widownią. Patrzyli więc widzowie, cóż tak zaczynam grzebać w ziemi w miejscu przez Ciebie wskazanym, najpierw odwaliłem kamienie, później ziemię i... i... jest folia, a w niej whiski River Queen. Widzę, że Bieszczadnicy gustują w whiski, bo to już któraś z rzędu ;) Tak więc miejsce jest spalone! No nie dało się bez widowni tego odkopać, bo gawiedzi różnych nacji było chyba z 50. Wogóle jakiś najazd turystów na Kremenaros i Rawki dziś był.
W dniu wyjazdu też tutaj ogłoszę miejsce z jakimś skarbem by nie być tylko biorcą!
Aaaaaa... pogoda wczoraj była fajna bo pochmurna i bez deszczu a dziś pełne słoneczko z zimnym wiatrem na Rawkach. No i w schronisku oczywiście bigosik... tutaj tylko to jem. Teraz powiem tak... skończyły mi się góry a czekają chmury.... i tyle ;)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
A ja znów "dzięki za garsteczki".No i gratuluje pełnej realizacji planu.Zauważ,że sceptycyzm (wróżący te 20%) był spowodowany sytuacją,gdyby Cię jednak burze i deszcze wymacały!Jest pogodnie,no i niech Ci tak zostanie!
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
na Kremenarosie (Kremencu) było full ludzi, więc stworzył się swoisty amfiteatr z międzynarodową widownią. Patrzyli więc widzowie, cóż tak zaczynam grzebać w ziemi w miejscu przez Ciebie wskazanym, najpierw odwaliłem kamienie, później ziemię i... i... jest folia, a w niej whiski River Queen ;)
Hahaha, już słyszę niektóre opowieści tych, którzy w tym czasie byli na Kremenarosie:
- Ty stary, byłem w Bieszczadach.
- No jak tam było?
- Stary, tam się dzieją jakieś dziwne rzeczy. Poszliśmy najpierw na Ławki.
- Na Ławki? Jakie ławki?
- No na małą i wielką. Spoko widoki. Potem poszliśmy na taką górę Kre... Kre... Krematorium czy jakoś tak. Chyba Krematorium, bo na środku stała pionowo trumna. Było tam full luda. Robimy sobie zdjęcia z tą trumną a tu nagle przychodzi taki facet, strasznie zmęczony (sam Recon pisałeś że byłeś zmęczony) i nagle zaczyna szukać pod kamieniami.
- No co ty, co tam grzebał?
- Stary, on był taki zmęczony, taki zdesperowany, że aż spod ziemi wyciągnął flaszkę.
- Flaszkę? To może to Coperfield był?
- Nie no, taki normalny, raczej wyglądał na miejscowego, bo tak dziwnie ubrany.
- To może Ci się coś zwidziało? Wiesz, góra... zmęczenie... ciśnienie... Słyszałem że w górach są jakieś chatamorgany czy coś...
- Nie stary, to był prawdziwy facet, a flaszeczka jeszcze prawdziwsza.
- Ty Stary, Ty może już więcej nie jeździj w te Bieszczady, bo widzę że niedobrze z Tobą;)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Oj,Koniku! Interpretacja może być , niestety, inna :
- Stary, w tych Bieszczadach można niemal co krok wykopać flaszkę ! Wyobrażasz sobie co za "eldorado"? I wykrywacza nie potrzeba,odwalasz sterte kamieni i juz masz źródełko!
Kto wie czy nam teraz nie rozbiora np. Krzemienia!
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
WUKA
Oj,Koniku! Interpretacja może być , niestety, inna :
- Stary, w tych Bieszczadach można niemal co krok wykopać flaszkę ! Wyobrażasz sobie co za "eldorado"? I wykrywacza nie potrzeba,odwalasz sterte kamieni i juz masz źródełko!
Kto wie czy nam teraz nie rozbiora np. Krzemienia!
No to się teraz porobi... Nie wiem czy trzeba było to robić przy ludziach. Zaczną przekopywać Krzemień, potem pójdzie Bukowe Berdo, nie wiadomo co z Dwernikiem Kamieniem. Tam może nie zostać kamień na kamieniu:cry:
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Recon a moze dla dodania pikanteri masz jakies zdjecia min zdziwionych widzów
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Mam tylko swoje z flaszką i miejscem... już powiem którym bo i tak spalone. To idealny środek pomiędzy słupkami tablicy informacyjnej. Jutro albo pojutrze ja sam coś skitram i też w jakiś sposób dam znać gdzie to zakopałem. Jeśli zobaczę czyjeś plany wyjazdu w Bieszczady to po cichu dam mu na PW gdzie to skitrałem... jeśli plany będą obejmowały okolicę tego miejsca.
No a teraz garstkę dodam... dziś, niestety pan Piotr Bobula odwołał, ze względu na silny wiatr, wszelkie loty z Weremienia. Jutro mam się skontaktować z nim rano i ustalimy czy coś da się zrobić.
Ale może i dobrze sie stało bo już mam kontakt z kilkoma Forumowiczami i... nie wiadomo czy nie będzie to lot grupowy wraz z filmem... no cóż sytuacja wygląda na rozwojową, ale może jutro już wykrystalizują się plany. Lotnisko w Weremieniu widziałem, to co lata też... zobaczymy co dalej ;)
A swoją drogą Forum żyje życiem towarzyskim i jutro szykują się dwa spotkania ludków... bo Ci co już tutaj są, jednak się odnajdują przez komunikatory wszelkie. I to zaczyna być super miłe!!!
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
I to już koniec pobytu w Bieszczadach... czas wracać. :(
I tylko dam jeszcze garsteczkę...
Leciałem:) widziałem kawałek Bieszczad z chmur. Super wrażenia!!!
Spotkania były i jeszcze dziś jedno w planie ;)
Relacje będą, ale już po powrocie i to będą ze zdjęciami i ... i... filmem z chmur. :)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Jeszcze chwilkę to potrwa ale jest szansa, że jutro zacznę ;)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
13 lipiec 2009 poniedziałek
Z Warszawy wyjeżdżam o 9 rano a do Wetliny na Manhattan docieram o 19. Nie będę opisywał samej podróży, ale muszę wspomnieć, że po drodze spotykam się z Wojtkiem1121, który wraca właśnie z Bieszczad. Informuje mnie w czasie rozmowy, że jak będę na Krzemieńcu (jakoś bardziej lubię nazwę Kremenaros a spodobała mi się też Słowacka nazwa Kremenec) to mam do niego się odezwać bo coś tam skitrał dla mnie. Wojtek to niezwykle sympatyczny gość emanujący otwartością i przyjaźnią. Muszę przyznać, że od kiedy poznaję ludzi z Forum to jeszcze nikogo niesympatycznego nie spotkałem z tego kręgu, czyli… kiedy niechcący wlazłem na to Forum to dobrze, że na nim zostałem.
W Wetlinie śpię u państwa Dobrowolskich, gdzie pani Ewa ma ambicje stworzyć w swojej willi atmosferę przedwojennego ziemiańskiego domu ze wspólnymi posiłkami i ogniskiem. To się odczuwa, chociaż ja korzystałem tylko z noclegów bez jedzenia i innych dostępnych w ofercie propozycji. Nie lubię na urlopie posiłków na czas i uwiązania czasem. Tego i tak się nie uniknie bo przecież PKS ma godziny odjazdu, umawianie się z ludźmi też jest na określoną porę, a i muszę kontrolować czas gdy idę, ale tam gdzie można unikam tego. Dość mam tego na co dzień. Lubię też wybrać sobie to co mam zjeść, bo niestety z pewnych względów, są rzeczy których nie tknę.
Wracając do tej atmosfery w willi na pewno wielu ludziom się ona spodoba, mi ona nie przeszkadzała… jedną zawoalowaną uwagę puszczoną „ogródkami” o tym, że za domem jest sznurek na powieszenie mokrych ciuchów (na balkonie sobie powiesiłem + hamak) puściłem mimo uszu i dalej wieszałem. Już nie czekając na koniec moich opisów stawiam temu miejscu super ocenę i wybór noclegów tutaj uważam, że był trafiony. Ci co chcą poczytać o Willi Łuka niech wpiszą nazwę w Google i od razu wyskoczy strona www.
W Łuce przekazuję pozdrowienia od Wojtka1121 dla pana Dobrowolskiego, lekko się rozpakowuję i lecę obadać Wetlinę. Czy ściągnąłem dobry rozkład PKS? Jednak trochę się różni, nie ma nic pomiędzy 7 a 8.46, a liczyłem na autobus o 7.40. Patrzę co przybyło lub ubyło w knajpkach, w sklepach, zjadam coś treściwego, popijam piwo i idę w kimono. Jutro przecież trzeba wyrabiać narzucony przez siebie harmonogram. Niestety wcześniej na Manhattan trzeba zrobić kilkuminutowe podejście.
Jak na Wetlinę widzę mało ludzi, zanosi się na pogodną gwiaździstą noc i piękny następny dzień, czyli już jest dobrze.
Jutro start: Tyskowa-Łopienka-baza studencka-Dołżyca
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
czyli już jest dobrze
No, zacząłeś Recon, więc jest bardzo dobrze, tylko dlaczego takie duże litery? Myślisz że dzięki temu będziesz mógł napisać mniej szczegółową relację, bo objętościowo i tak będzie gut? Nic z tego, zmniejsz trzcionkę i pisz po bożemu, czyli minuta po minucie;)
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
13 lipiec 2009 poniedziałek
...Już nie czekając na koniec moich opisów stawiam temu miejscu super ocenę i wybór noclegów tutaj uważam, że był trafiony. Ci co chcą poczytać o Willi Łuka niech wpiszą nazwę w Google i od razu wyskoczy strona www.
...
Spędziłem w tym domu 2-3 godziny 11 maja 2008 roku. Potwierdzam. Super miejsce. Wszedłem do domu w lekko ubłoconych butach prawie prosto ze szlaku. Wszedłem na pięknie polakierowaną podłogę z desek jesionowych /chyba/. Pani wymownie spojrzała na buty, ale słowem się nie odezwała. Jedzenie było super /na proszonym obiedzie byłem, bo i okazja przednia była/. Jeszcze kiedyś się tam wybiorę na spanie....
A czcionka jest O.K. Taka jak zwykle
pozdrawiam
-
6 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
14 lipiec 2009 wtorek
Rano, jeszcze sporo przed wschodem słońca, cholera, już nie mogę spokojnie leżeć. Wstaję, ubieram się, biorę aparat i idę poczekać i popatrzeć na wschód słońca zza Połoniny Wetlińskiej. Robię kilka zdjęć przed wschodem, mgły pokazują swoje piękno, słońce już zapewne ogrzewa wschodnią stronę Połoniny… zachodnia musi jeszcze prawie godzinę poczekać. Emocje rosną bo jest przepiękny ranek, cisza jak makiem zasiał, nic w powietrzu nie lata, mgły zaczynają gęstnieć nad ziemią czule się z nią żegnając do następnego dnia. Zaczyna być już na tyle widniej, że postanawiam pstrykać fotki. Nie jestem jakimś fotografikiem, najlepiej mi ustawić „na małpę” i patrzeć cóż to wyjdzie z tego. Pstrykam swoim Sony H5 i trochę kasuję jak coś mi nie leży. Nagle widzę nieśmiały lekki promyk chcący być pierwszym, który zacznie smagać łąki i mgły. Od tego momentu tempo już jest błyskawiczne, słońce w zawrotnym tempie wyłania się zza Połoniny, mgły szaleją w rozpaczy rozstania z ziemią. Kilka minut i już ich nie ma. Słońce panuje w górze i na dole, rosa się zaczyna kurczyć i znikać. Ciepło wdziera się w moje wnętrze. To już koniec przedstawienia. Łażę i patrzę jak się wszelkie „robactwo” budzi i udaje się do całodniowej mozolnej pracy. Żeby nie było w dolinie domków i śpiących w nich ludzi to bym sobie tak na całe gardło krzyknął… Witajcie Bieszczady!!! Raz kurcze można se tu krzyknąć, nie? ;) Idę robić poranną toaletę, śniadanie, szykowanie plecaka na wędrówkę.
Cdn…
-
6 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Autobus w Starym Siole jest o 8.46, jadę do Baligrodu do pierwszego w nim przystanku. To jednak prawie godzina jazdy. Czaję się za Nadleśnictwem na stopa do Tyskowej, chcę oszczędzić 7 km. Bieszczady przycierają od razu nosa i dają sygnał, że dziś nie ma po lekku i trzeba od razu nastawić się na ruszenie z kopyta. Po kilku minutach i kilkunastu informacjach kierowców, że tutaj kończą, ustawiam Oregona na liczenie. Po drodze jednak tak z 1,5 km podwozi mnie jakiś turysta jadący do Natura Park. Jest pierwszy raz w Bieszczadach i jest kompletnie zielony o tej krainie.
Jest godzina 10.35 jak dochodzę do drogi na Radziejową, łamię harmonogram i skręcam, chcę ją zobaczyć. Ależ pięknie ona wygląda taka oświetlona pełnym słońcem od którego nagrzana łąka puszcza swoje zapachy, że w nozdrzach chciałoby się je zatrzymać… niestety nie mamy takich możliwości jako gatunek ludzki. To mózg musi ten zapach i widoki zatrzymać. Zdjęcia są zbyt płaskie i nie oddają trójwymiarowości, zapachu, ciepła słońca, grania świerszczy, bzykania owadów… zdjęcia pomagają tylko ruszyć wspomnienia. Znowu jak zawsze uruchamia się wyobraźnia… jak tutaj kiedyś mieszkali ludzie, jak pracowali, jak żyli. Znowu żal serce kraje… że wojny, że krew, że exodus. Pytanie dlaczego?
Bez znajomości historii tych ziem obraz Bieszczad nie jest pełny. Znajomość tej historii i odkrywanie uroków tych gór to jak smak młodych ziemniaków ze skwarkami na okrasę i świeżo pokrojonym koprem i do tego garncem świeżego zsiadłego mleka z zimnej piwniczki. Tego się nie zapomina pomimo upływu lat.
Chyba popłynąłem ;)
Idę drogą, upał zaczyna wydobywać pot pod plecakiem… nie będę opisywał co mijam bo nie w tym rzecz, znajdziecie to tutaj http://www.twojebieszczady.pl/piesze/tyskowa.php
Po dotarciu do skraju lasu odskakuję na prawo i widzę ambonę z ładnie wykoszoną łąką przed nią. Zapach skoszonego siana aż korci by walnąć się gdzieś i poopalać, chociaż tego nie lubię. Jeszcze dalej rozstaje dróg i… ławeczka w cieniu drzew. Robię krótki postój by po chwili ruszyć dalej, ale dalej już gdzieś „ścinkowa” droga idzie do góry. Kombinuję czy na przełaj do Tyskowej nie przejść, ale żal mi wejścia w dolinkę. Wracam do drogi asfaltowej tak jak przyszedłem. Mijam jakąś 4 osobową rodzinkę też idącą na jakiś spacer. Przekraczam granicę na drodze pomiędzy Radziejową a Tyskową. Punkt godzina 12 jestem u wrót drogi na Tyskową, pójdę nią dalej na Przełęcz Hyrcza i do Łopienki.
Cdn…
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
Nie lubię na urlopie posiłków na czas i uwiązania czasem.
Ja tez nie lubię. Gospodarz Łuki co wieczór nas pytał, na którą godzinę przygotować śniadanie i każda pora była dla niego dobra, nawet 6.00. Aby mieć dużo czasu na wędrówki i nie musieć się spieszyć, obiadokolacje zamawialiśmy na wszelki wypadek późno, na 20.00.
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cytat:
Zamieszczone przez
Recon1
14 lipiec 2009 wtorek
Rano, jeszcze sporo przed wschodem słońca, cholera, już nie mogę spokojnie leżeć. Wstaję, ubieram się, biorę aparat i idę
Qrcze, te zdjęcia to - jak mawiają bracia Czesi - to je to! Ufff, jeszcze słońce dobrze nie wzeszło, a już robi się gorąco...:oops:
-
6 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Już prawie na początku drogi szlaban metalowy z napisem „Własność Natura Park”, przechodzę pod nim i idę dalej. Idealna cisza, po śladach widzę, że ostatnio mało tutaj chodzących osób, chociaż ślady kopyt końskich są i ślady opon też. Nikogo aż do Łopienki nie spotykam. Po drodze uciekła mi żmija z drogi na tyle szybko, że nie zdążyłem złapać jej w kadr. Była koloru miedzi z wyraźnym zygzakiem. Zaczynam baczniej obserwować drogę, bo aż się prosi by następną spotkać. Każdy w oddali nawet patyk zaczynam obserwować uważnie. Daje to w pewnym momencie efekt bo w oddali przed sobą widzę znowu chyba żmiję tylko teraz brązową. Wiem, że są głuche ale czują wstrząsy więc zaczynam się skradać, buty na podeszwie gumowej tłumią odgłosy, idę jak mogę najciszej, gdy zbliżyłem się na 3 metry żmija rusza powoli w pobocze gdzie była trawa i krzaki. Udało mi się ją złapać w kadr i pstryknąć dwa zdjęcia. Żmija chyba coś niedawno połknęła, bo była w jednym miejscu nienaturalnie gruba.
Mijam wypał, stare zabudowania, mały rodzinny cmentarzyk.
Dalej już wszedłem w las, który ciągnął się aż do przełęczy Hyrcza. Kilkanaście lat temu kapliczka tuż przed przełęczą nie była tak osłonięta jak teraz, widać jak kiedyś młode drzewka mocno zwiększyły swoją posturę. Tutaj robię kilkuminutową przerwę, upał daje się we znaki.
Od tego miejsca idę po śladach młodego miśka, który sobie ochoczo latał to z jednej strony drogi na drugą, aż gdzieś, gdzie zaczyna być początek wysokiej łąki z zejściem, ślady zniknęły.
Widok na Łopienkę jest prześliczny, nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się z alpejskimi kościółkami w dolinie. Jest to jeden z piękniejszych dla mnie widoków w Bieszczadach. Schodzę w dół przez wysoką trawę, ale jest wydeptana i w miarę widoczna ścieżka ze szlakiem. Jest godzina 13.40, nad strumykiem robię na ławeczce mały postój na jedzenie i picie. Później oglądam kościół. Jest sporo ludzi, którzy nadchodzą grupkami od strony Pohulanki. Wewnątrz w świątyni pełne obyczajowe zdziczenie, kilkunastoletnia dziewczynka leży na ławce i odpoczywa a matka nic nie reaguje, facet jakiś w samych gatkach lata i robi zdjęcia. Tylko palnąć na odlew bo moja uwaga robi ze mnie dziwaka tylko u tych ludzi.
Ja też robię kilka zdjęć i zaczynam iść w stronę bazy studenckiej.
Cdn...
-
3 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Odchodzę od Łopienki i pod koniec placu gdzie składowane jest drzewo widzę tabliczkę ze strzałką w lewo do Bazy Studenckiej Łopienka. Skręcam, przekraczam strumyk i z rozpędu idę prosto. Tutaj, jak się później okazało, popełniłem błąd bo kierowałem się drogą. Pochodziłem sobie nią trochę zanim skumałem, że coś źle idę. Coś źle jest, trzeba się wrócić do miejsca dokąd było dobrze, a tam jak byk tuż nad brzegiem nikła, ale do zauważenia, strzałka gdzie należy skręcić. Dalej już jak po sznurku mało chodzoną ścieżką. W Bazie chłopak i dziewczyna i jej rodzice (sprawdzali jak jej tutaj jest)… wszystko! Trwa nadal urządzanie Bazy albo suszą tylko materace. Dostaję kubek gorącej mięty… dziękuję po jednym łyku… na taki upał?
Przyśpieszam by zdążyć na PKS o 17.41. Idę teraz w górę krętą ścieżką, aż do stokówki, która łączy się z drogą w Buku, później most na Solince i osiągam przystanek PKS w Dołżycy o godzinie 17.30. Za 10 minut jest autobus do Wetliny. Komputer Oregonu wskazał, że przeszedłem dziś równe 17 km. Upał dawał się we znaki no i to pierwszy dzień chodzenia. Czuję trochę zmęczenie. W Wetlinie obiad + zimny elektrolit i znowu pod górkę na nocleg.
Jutro pierwszy wypad na Słowację.
Cdn…
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Wejdę w słowo na sekund kilka.Miło po dwóch latach "wędrować"jeszcze raz i jeszcze raz "patrzeć"na to samo Twoimi słowami.Widok na Łopienkę poruszający...!Dzięki.
I dalej...dalej....
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Tak, to jest Recon w bardzo dobrej formie. Czytając widzę nawet miejsca, w których nigdy nie byłem. A ponadto z każdym zdaniem apetyt na Bieszczady rośnie. Ech, pewnie znów niedługo trzeba będzie wyskoczyć...
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Witam, Panie Recon czekam na relację z wypadu na Słowację.Pozdro...
-
6 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
15 lipiec 2009, środa
Rano z nerwowością wypatruję PKS w Starym Siole bo o 9.15 mam przesiadkę w Cisnej. Kilka minut spóźnienia może trochę skomplikować moje ustawienie logistyczne. Dziś mam napięty plan z kilkoma niewiadomymi. Autobus się spóźnia 10 minut i zaczynam przez drogę nerwowo zerkać na zegarek. W Cisnej jestem o 9.25 i prawie się poddaję rezygnacji, chociaż już intuicyjnie szukam jakiegoś pojazdu. Jest busik, ale on jedzie tam skąd ja przyjechałem, za nim stoi autobus. Pytam się czy na Komańczę… „wsiadaj pan”. Czekał… normalnie w świecie czekał.
Jadę do Maniowa z zamiarem zrobienia małej cofki do cmentarzyka na którym jeszcze nie byłem. Siedząc jednak myślę, że muszę ten punkt mojego programu odpuścić i przełożyć na inną okazję, wolę wracając odszukać ten w Żubraczem. Ten też jest ładny, no ale muszę realnie patrzeć.
Maniów, przystanek PKS, godzina 9.45, włączam Oregona… start w stronę Balnicy. Uważam, by nie przegapić zejścia do kapliczki po prawej stronie. Po 25 minutach jest, schodzę i wchodzę do niej. Szymon Magurycz przyłożył swoją rękę do jej odbudowy, chylę nisko głowę przed nim i jego grupą. Dobra robota, naprawdę!
Idę dalej, mijam ładny żeliwny krzyż na cokole., Bardzo uważam na lewą stronę, gdzie ma być cerkwisko i cmentarz. Po lewej stoi baraczek i ustalam, że to gdzieś tutaj, tylko w którym miejscu? Szukam wzgórka z kępą drzew. Najpierw jednak poszedłem w prawo w wysokie trawy na małym wzniesieniu. Po chwili stwierdzam, że to nie to. Cofam się, idę w lewo i już oko się cieszy, bo pasuje jak ulał na miejsce poświęcone.
Chodzę po cmentarzu zamyślony, modlę się w cichości za ludzi którzy tu leżą, czytam nagrobki, robię zdjęcia. Jest widoczna oznaka, że żywi już tu byli… nową płytą i odnowionym krzyżem z cerkwi zaznaczyli, że pamiętają.
Spędzam tutaj kilkadziesiąt minut i idę dalej. Droga zaczyna się lekko podnosić w górę, słońce praży strasznie. Docieram do torów kolejki, dalej stoi kilka samochodów, kieruję się torami do granicy. Osiągam ją o godzinie 12.15. Po 20 minutowym odpoczynku ruszę żółtym słowackim szlakiem w stronę Osadnego. Jednak wcześniej muszę popić i pojeść. Teraz widzę, że zgubiłem jedną z map, gdzieś po drodze, dobrze, że nie tę gdzie mam zaznaczony szlak słowacki.
Kilka linków do tego opisu:
http://www.twojebieszczady.pl/balnic.php
http://www.twojebieszczady.pl/dawne/balnica.php
na 1 zdjęciu… początek drogi w Maniowie, 10 dni później widziałem , jak baraczek był rozbierany, już go nie ma,
zdjęcie 5… przed tym baraczkiem trzeba skręcić w lewo i znowu w lewo na cerkwisko,
Cdn.
-
9 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Ruszam tym szlakiem, by już po chwili skumać, że to też jest ścieżka przyrodnicza z ładnymi tabliczkami przed drzewami, krzaczkami… i w dodatku śmiesznie po słowacku to nazwanymi. Opisy na większych tablicach są w kilku językach, także polskim. Idąc więc można i poczytać i spocząć na kilku ławeczkach po drodze. Ścieżka/szlak aż do samego dołu jest całkiem przyjemna. Kończy się placykiem z ławami i bramą z napisem „Dakujemy za navstevu”. Idę dalej już nudną szutrówką i tak naprawdę na niczym nie mam oka zawiesić. Bo co widzę?... a to jakaś buda dla psa z napisem „S-P POLONINY”, myślę, że to osłona źródełka lub zbiorniczka wody pitnej. Później spotkałem ich więcej idąc innym szlakiem, na jednej wisiał nawet kubek.
Co jeszcze widziałem? A to jakiś domek, zamknięty na kłódkę, z informacją że to „Majetok Slovenskej Republiki”, a to jakiś chyba bunkier, który według mnie służył chyba kiedyś jako stanowisko strażnicze przed granicą. Chociaż w Novej Sedlicy na moje zapytanie o podobny tam bunkier, starsza Słowaczka odpowiedziała, że to panie na… buraki.
W każdym razie nudno bo nudno ale o godzinie 14.15 dotarłem do Osadnego. Obskoczyłem go w 85 minut wliczając odpoczynek. Zobaczyłem w Osadnem cmentarzyk z pomnikiem na szczycie którego była czerwona gwiazda, drewnianego miśka mającego na tablicach opis co w Osadnem można spotkać za atrakcje, 2 cerkwie, w jednej jest otwarta krypta z czaszkami i kośćmi ludzkimi z 1600 poległych żołnierzy w 1915 roku. Głównie byli to rosyjscy żołnierze, bo dla odbudowy krypty funduszy udzieliła ambasada Federacji Rosyjskiej. Jest też sklepik z wyniesionym stolikiem do np. wypicia piwka… cały czas był przez kogoś obsadzony.
Senne miasteczko, czy raczej wieś, jakby zapomniane przez ludzi. Żadnych inicjatyw w stronę turystów. Na domach brak informacji, że są np. wolne pokoje. Usiadłem na ławce, patrzę sobie na ten błogi spokój i dociera do mnie, że jeśli mam inaczej wracać niż przyszedłem, odnaleźć cmentarzyk w Żubraczem i załapać się na PKS tam o 19.21, to nie ma bata… nie zdążę. Siedzę i myślę, słońce praży, łepetyna paruje i przychodzi pomysł. Trzeba zrobić biznes ze Słowakami, tylko z kim qrcze, jak tu czasami jakaś babinka przejdzie tylko no i chmielowi ludkowie przy stoliku, zmieniający się, ale i wracający znowu z widocznymi oznakami działania chmielowego napoju i słońca. Wytypowałem jeden dom gdzie stały 2 samochody i były drzwi otwarte, kręciło się też tam co chwila 3 osoby. Krzyczę „Dobry dień” (już mnie pouczono, że ahoj to Czesi wołają, a oni dobryj rano tak wcześnie a później dobryj dień), jeszcze raz dobryj dień, mam biznes do zrobienia, nawijam, że chcę do skraju Rezerwatu Połoniny dojechać i zapłacę twardą walutą. Na to Słowak mi odpowiada za 3 Euro to nieeeeeeeeeeeee, za 5 też nieeeeeeeeeee, zresztą on nie chce kasy i nie chce jechać i odchodzi, musiałem negocjacje przełamać mocniejszym wejściem i daję na maxa ile wcześniej sobie ustaliłem… daję 10 Euro… no to ja pójdę po swoje auto. I poszedł ale za 5 minut jedzie Tico, wsiadam, daję 10 Euro, a ten po 5-7 sekundach już 3 wrzucił i prawie leciał w powietrzu nad tą wyboistą szutrówką. Równe 10 minut i byłem przed bramą rezerwatu. Spojrzałem na zegarek… spoko, panuję nad czasem. O godzinie 16.20 osiągam granicę w Balnicy i robię chwilkę odpoczynku.
Link do opisu http://www.twojebieszczady.pl/piesze/osadne.php
Cdn…
-
7 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Cd… 15 lipiec 2009, środa
Od Balnicy idę teraz tylko torami, drepczę po podkładach i widzę jak wiele już jest zniszczonych czasem. Tę drogę torami lubię choć dziwnie się przebiera nogami. Jest godzina 17.15 jak dochodzę do stacji, hmmm stacji Solinka. Mijam kilka mostów w tym 1 „poziomkowy” bo jak wszedłem na niego to ujrzałem czerwony dywan a jak opuszczałem to już był tylko zielony… mniam mniam.
Docieram o 18.20 do Żubraczego, lornetką macam wzgórze gdzie może być cmentarz. Jednak skutecznie jest odgrodzony płotami przydomowych ogródków. Na wielu napis „Uwaga zły pies”.
Idę do domku, który w mojej ocenie ma lukę w gospodarstwie przez którą można wejść na wzgórek. Siedząca przed domkiem starsza pani zezwala. Ledwo widoczne „położenie” trawy sugeruje ślad do cmentarzyka. Sprawdza się to, już tak ktoś też kombinował. Wejście jest pomiędzy oborą a stodołą i nie ma tam ogrodzenia, ale z grzeczności radzę się w tym domku po lewej zapytać o pozwolenie przejścia.
Stary cmentarzyk z ciekawą historią ludzi tam leżących. Co ciekawe(!) on żyje w ludziach, dając swoje miejsce nawet współcześnie, w XXI wieku zmarłemu człowiekowi. Niezwykły grób jak na Polskie tradycje cmentarne. Zanim tu przyszedłem poszperałem trochę o cmentarzu i leżących tu ludziach a i tak mnie zaskoczył nowym grobem leżącym w jego zachodniej części. Zrobiłem zdjęcie i już po powrocie do Warszawy mądre Google dało mi odpowiedź kto tam leży i dlaczego tam. Chociaż, jeśli ktoś ma o tym człowieku więcej informacji i dlaczego wybrał to miejsce to proszę tutaj o info. Ja tego nie wiem. Poszperajcie trochę i poczytajcie, daje to swoistą radość odnalezienia informacji.
O godzinie 19.21 przyjeżdża PKS, wreszcie dowiaduję się dlaczego z Cisnej jest tuż przed godziną 20 taki dziwny odjazd PKS do i tylko do Żubraczego. Kierowcy mają tu w jednym z domków kwaterę, jadą później rano do Cisnej i gdzieś dalej.
Oregon wyłączony na czas dojazdu Tico w Osadnem wskazał, że dziś przeszedłem 20,9 km.
Jutro Dołżyca-Sine Wiry-Zawój-Kalnica
Dwa ciekawe linki
http://www.twojebieszczady.pl/st_cerkwie/zubracze.php
http://anstankiewicz.republika.pl/zubracze.htm
Cdn…
-
9 załącznik(ów)
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
16 lipiec 2009, czwartek
Ponownie autobus o 8.46, tym razem do Dołżycy. Startuję tam z przystanku o równej 9. Idę w stronę Sinych Wirów. Parafrazując Golców piosenkę… kiedyś było tu wybojowisko a teraz San Francisco. Oj jak się ta droga zmieniła od ostatniego razu, kiedyś tu by rzadko który samochód skręcił a teraz jedzie jeden za drugim. Chcę tą drogą przejść dla sentymentu z dawnych lat. To przecież tutaj startowałem do Jaworca, to tutaj schodziłem z Jamy. Nie ma już Galerii Czarny Kot tuż przed Bukiem, przeniosła się do Pohulanki i do Cisnej. No cóż... zmiany, zmiany, zmiany. Kiedyś pomiędzy Jamą a Falową widziałem tutaj ciemną dolinę, a teraz… normalnie nie poznaję drogi, są nadal ładne widoki z mostów i wysokich, zabezpieczonych już teraz siatką i barierką brzegów, na Solinkę. Jadący samochodem tych widoków nie widzi. Wolno idziesz, więcej widzisz i to jest prawdą. Mijam Buk a w nim straszące pozostałości zabudowań po PGR-ze, nie znajduję już ścieżki do cmentarzyka. Za wsią odpoczywam na dość ładnym polu biwakowym, siadam przy stoliku i ciesząc oczy widokiem cieszę też napojem i jedzeniem swój organizm. Dziś także słonko mocno przypieka. Idąc dalej zauważam fajne kamieniste plaże i kombinuję, że warto tutaj przyjechać na małe plażowanie. Takich mądrych jak ja jednak jest już więcej i w pełni korzystają z wody i słońca. O równej 11 docieram do Pohulanki i zaczyna być istny deptak jak w Ciechocinku, jak na Monciaku czy Krupówkach. Toż to chyba wszyscy wczasowicze (!!!) idą do Sinych Wirów lub wracają. No proszę, jaką popularność ma to miejsce. Koło Sinych Wirów tatuś pokazując na mnie, mówi do synka… popatrz Maciuś, tak właśnie wygląda turysta. Idę i robię za element etnograficzny, czuję spojrzenia. No, nie pasuję tutaj najnormalniej w świecie. Tutaj rządzi adidas i biały dres. Schodzę na dół… no robię zdjęcia, jeszcze w „butach do wody” łażę sobie po wodzie, ale już chcę jak najszybciej stąd odejść. Tam gdzie jest koniec ścieżki przyrodniczej kończy się na szczęście deptak. Po odpoczynku idę teraz drogą w górę. Zaczyna grzmieć i w oddali zaczyna się błyskać, robi się czarno ale… nie pada. Gdzieś nad Połoninami na pewno leje nieźle.
Słysząc cały czas pomruki burzy dochodzę do Zawoju. Jest godzina 15.05.
Kilka linków:
http://www.twojebieszczady.pl/sor/buk.php
http://www.twojebieszczady.pl/sine.php
Cdn…
-
Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
Oprócz Słowacji niby nic nowego...Cieszę sie jednak, że mogłem ponownie te miejsca odwiedzić. A ścieżka na cmentarz w Buku jest teraz szeroką drogą z placem na drewno....Jak znajdę fotke to wstawię.
pozdrawiam