mówiąc sezon mam na myśli okres od maja do października
Wersja do druku
mówiąc sezon mam na myśli okres od maja do października
Więc ja bywam zawsze w maju i pazdzierniku....,ale mówiąc poważnie i tak jest lepiej niż kiedyś choć,problem niewątpliwie jest i nie tylko w Bieszczadzie, ale w ogóle w górach, np w Tatrach pije się więcej niż gdzie indziej, np sławne już w kosciele ślubowania górali którzy składają przed ołtarzem Matki Boskiej przysięgi o np abstynęci przez rok...co niejednokrotnie pokazywała tv,
Nie wiedziałem, że nie piszę po polsku. Mam rozumieć, że to Ty myślisz samodzielnie? Posty dokładnie takie jak ten widziałem już w tym wątku ze sto razy. Nie słyszałem też o kraju, w którym by nie karano kłusownictwa. Kłusownictwo to jest z samej definicji polowanie nielegalne (cokolwiek się rozumie pod legalnością). Może też nie słyszałeś, że niedobór białka można uzupełniać łowionymi zupełnie legalnie rybami (można to robić o każdej porze roku oraz robić zapasy). Można też wykonywać różne prace w sąsiednich wsiach w zamian za żywe zwierzęta domowe. To taki zamiennik polowania. Nie wiem, na ile można dożywiać się skutecznie zimą robakami takimi, jak larwy trociniarki czerwicy, która podobno jest smaczna.
W Bieszczadach podobno raków jest mało, ale załączam zdjęcie raka pręgowanego złowionego koło Łowicza, pieczonego najprostszym traperskim sposobem - na żarze ogniska. http://forum.bieszczady.info.pl/images/misc/pencil.pngZałącznik 30875
Fuj oprawco raków !
hmm nie jestem wędkarzem, ale z tego co się mniej więcej orientuję to z łowieniem ryb to tez nie jest tak "hop siup", że siadasz na brzegu strumyka z wystruganą brzozową wędką i łowisz. Również w tej materii obowiązuje szereg regulaminów i obostrzeń ot choćby obowiązek posiadania karty wędkarskiej (bo chyba tak to się nazywa), zdanie egzaminu żeby takową posiadać, zapewne w parkach narodowych/krajobrazowych łowić nie wolno, jakieś zagrożone gatunki, miejsca czasowo wyłączone z możliwości łowienia etc. Zapewne jeżeli przyjrzeć się tematowi nomen omen głębiej ;) to jeszcze kilka trudności by się mogło znaleźć.
Ano chcesz ryby łowić.Dobrze-przeciętny wędkarz posługujący się wędką ma szansę złowić w ciągu kilku godzin nawet wiadro ryb ale latem.Zimą musisz siedzieć nad przeręblą i fajnie jeśli masz osłonę przed wiatrem.Żadne ubranie w pozycji statycznej Cię przed zimnem nie uchroni,a to już wydatek energii.Ryb złowisz 10 do 20 sztuk-ot takich na patelnię.To oczywiście jeśli szczęście dopisze:-)Jest to ilość wystarczająca do przeżycia w warunkach gdzie masz zapewnione ciepło.Wydatek energetyczny dorosłego mężczyzny(piszę tak bo Twój nick na płeć wskazuje)to około 2500 kalorii-4000 tyś przy ciężkiej pracy a taką musisz wykonać żeby przeżyć.Wybacz ale dostarczenie takiej ilości pożywienia to już bardzo duży wysiłek.
Dalej piszesz o wykonywaniu pracy w zamian za żywe zwierzęta myślisz zapewne o zwierzętach drobnych typu królik,kura itp.Praca to też wydatek energetyczny.A nikt Cię raczej za biurkiem tak dorywczo nie posadzi:-) Teraz jeszcze o wodzie-wyrąbanie lodu ze strumienia-woda zanieczyszczona przez substancje organiczne-patyki,liście itp(zawsze można odsączyć),woda ze śniegu-woda destylowana brak wszelkich minerałów(posolić,wywar z kory brzozy-inne zielsko-igły sosen). Ale owszem rób próby życia w głuszy-naprawdę życzę Ci powodzenia.Wstań zza klawiatury i rzuć to wszystko i zobacz jak to jest.Tylko bardzo proszę Ciebie i innych potencjalnych naśladowców-Skończcie proszę teorię i sprawdzajcie się w praktyce.
Naprawdę powodzenia życzę
I przepraszam za pomyłkę metryczną-nie kalorii tylko kilokalorii
a ja w tym czasie zjem kilopirogów :)
lub żeberek z zielonym pieprzem w Starym Siole (prawie spam).
jaki tu zakapioryzm...taki czy inny