A ja nawet nie wiem ile jest z Wrocławia :(
heh można by było wielki zjazd zrobić, oczywiście w Bieszczadach :D :D :D
Wersja do druku
A ja nawet nie wiem ile jest z Wrocławia :(
heh można by było wielki zjazd zrobić, oczywiście w Bieszczadach :D :D :D
Mójpierwszy raz... niech poomyslę. Początek lat 70-tych, szescioletni szczyl. Mój wujek był kierownikiem PGR w Czarnej przyjechałem z rodzinką w odwiedziny. W tamtych czasach pojazdem służbowym był koń, więc wujo wsadził mnie na takowego (do dzisiaj pamiętam, że nazywała sie Gama) i jedziemy do domu na górę czyli Harwaty (tak sobie mieszkał w zaciszu - to były czasy). Rodzinka tymczsem zapierniczała perpedes pod górkę ca 1 km. Zjechaliśmy sie z mimi przed domem, moja duma z "ujeżdżenia" rumaka osiągnęła zenit i... stało sie konik przeskoczył przez rów, a ja "zsiadłem" w połowie tago manewru. Do dzisiaj pamietam jak zapłakany wrzeszczałm, że nigdy nie wsizde na to bydle, ale wujek podjechał wziął mnie za kołnierz posadił na konia i powiedział "wziąłes konia ze stajni to go teraz odprowadź, jak teraz nie wsiądziesz to nie wsiądziesz nigdy". Kiedy dojeżdżałem do stajni nie pamietałem już o upadku, natomiast wiedziałem, że będę tu wracał. Po skończeniu podstawówki przyjeżdżałem w Biesy na całe wakacje. Spędzałem całe dnie (a czsem noce) na koniu w górach...(ale to już chyba nie ten wątek)
Jak na konie to do Prezesa:)
Ja wiem i innym polecam. Jest tylko jedno takie miejsce gdzie koń ważniejszy od jeźdźca. Kiedyś jak zaczął padać deszcz Rysiek kazał wsiadać, bo siodła zamokną.
A wieczorem ognisko, śpiewanie pieknych pieśni, piwko, sen na sianku w szopie. Człowiek wstaje jak nowo narodzony:]
Joanna i Ryszard Krzeszewscy
Chmiel 28
38-713 Lutowiska
Oferta
Atrakcje
- oferta całoroczna
- 20 miejsc noclegowych
- 4 pokoje 1, 2, 3 i 4 osobowy z łazienkami w domu gospodarzy
- 1pokój 10 osobowy z 2 łazienkami, dla obozów jeździeckich lub grup
- pokój wypoczynkowy
- wyżywienie wyłącznie w gospodarstwie (wliczone w koszty pobytu)
JEST BOSKO.
- piesze wycieczki połączone z obserwacją fauny i flory
- przewodnictwo po okolicy
- konie wierzchowe, bryczki, kuligi
- spacery i wycieczki konne
- rajdy konne po Bieszczadach
- nauka jazdy konnej - instruktor P.T.K.K.F.
- pieczenie barana na zamówienie
- dobre warunki dla narciarzy
- parking samochodowy
- zwierzęta gospodarskie
Rysiek "Prezes" Krzeszewski Chmiel tel. 013 461 08 34. A zresztą wszyskie informacje są na srtonie www.konie.bieszczady.info.pl
Też bylam też :D i też wrócę :D
Moja pierwsza wyprawa w Bieszczady była niestety dopiero w tym roku… pierwsza ale na pewno nie ostatnia:) Jechaliśmy autem… wiec jak już dojeżdżaliśmy to trudno było się skupić na jego prowadzeniu bo tyle pięknych widoków naokoło… uśmiech sam pojawiał się na twarzy… już nie mogłam się doczekać jak będę łazić po tych lasach. Tym bardziej było miło że to właśnie spełniało się moje największe marzenie…się nie mogę doczekać jak tam pojadę kolejny raz… Zatrzymaliśmy się w Wołkowyji, trafiliśmy do bardzo sympatycznego gospodarza Huberta:) Po długiej trasie, bo jechaliśmy chyba z 12 godzin na miejscu byliśmy wieczorem no i zmęczeni ograniczyliśmy się do zwiedzenia Wołkowyji i wypicia kilku piw... tak żeby się lepiej spało:)
Pierwszego dnia łaziliśmy w okolicy naszej „bazy”… było tam kilka pagórków, co widok z nich tez ładny..(eh… tam wszędzie ładnie, cicho a wiatr to muzyka dla uszu… aż łezka w oku się kreci jak sobie wspominam jak to było) no i to była taka rozgrzewka przed trasa co planowaliśmy na koniec tygodnia:) Kolejne dni były też udane.. wszędzie piękne widoki, dziki las i w ogóle super:) Wieczory… ognisko, piwo, opowieści naszego gospodarza, dużo śmiechu i zabawy.. pomimo zmęczenia łażeniem:)
W końcu nadszedł dzień naszej największej wyprawy.. dojechaliśmy do Ustrzyk i tam na szlak.. przez Szeroki Wierch, Tarnicę, Halicz, Rozsypaniec do Wołosatego… już się ciemno robiło a do Ustrzyk chyba coś ok 22 dotarliśmy. Nie ma co się w ogóle zastanawiać czy było warto bo to oczywiste ze TAK, niezapomniane widoki, sympatyczni ludzie… cisza, spokój po prostu super… żyć nie umierać:)
Na zaporze w Solinie tez byliśmy… robi wrażenie ale zdecydowanie za dużo ludzi się tam kreci… hehe nie ma jak to las:)
No i jeszcze w planach mieliśmy zaliczyć Smereka… niestety się nie udało.. za późno weszliśmy na szlak a po nocy to też zapewne sympatycznie ale na dodatek zaczynało padać…na kolejna próbe nie mieliśmy już czasu bo to ostani dzień niestety był:( to pojechaliśmy do Cisnej na piwo:) i stamtąd całkiem przez przypadek na stopa Barnabe zabraliśmy no i w sumie to od niego się dowiedziałam o tym forum.
O i jeszcze na pewno milo będziemy wspominać pływanie w górskim jeziorku:) super było:) a woda taka orzeźwiająca:) no i Sine Wiry też sympatyczne:)
Z Hubertem udało nam się załatwić jeden dzień dłużej bo stamtąd no nie chce się wyjeżdżać no… sami dobrze wiecie jak to jest :D no i ten pierwszy raz nie będzie ostanim.. jak tylko będzie kasa i czas to spadam stad… już się nie mogę doczekać… a jak wracaliśmy… to łzy w oczach… a w sercach niedosyt bo jeszcze tyle tu pięknych miejsc jest ze trzeba wrócić nie raz i nie dwa i to zobaczyć!! KONIECZNIE :D
POZDRAWIAM WSZYSTKICH CHORYCH NA BIESZCZADY :)
Solina jest ok.
Ludzi pełno ale są zakątki, w których jest pięknie i spokojnie!!!
Pozdro Quentin.