Odp: Zapraszam do ogniska
Bertrandzie,podkładaj do tego ognia chyżo!
Odp: Zapraszam do ogniska
Cytat:
Zamieszczone przez
WUKA
Bertrandzie,podkładaj do tego ognia chyżo!
Mamy mały problem....
Lubię małe ogniska, takie co nastrój dają, a nie światło. Cierpliwości trochę. 3 tygodnie opowieści przed nami. Do wiosny nam zejdzie.
Pozdrawiam
Odp: Zapraszam do ogniska
Bertrand zaczełeś ciekawie, stopniując napięcie, mam nadzieje, że zdradzisz trochę tajemnic z tego wypadu w trakcie styczniowego pyrlandzikiego spotkania bieszczadzkiego.
9 załącznik(ów)
Odp: Zapraszam do ogniska
Dzień 1
Godzina 0:00. Spotkanie na umówionej stacji benzynowej w Poznaniu i jazda dwoma autami w drogę. Przez Łódź, Kielce Rzeszów do Mucznego. Tak myślałem…. Trzymaliśmy się razem. Raz ja prowadziłem naszą kolumienkę, raz chrześniak. Gdzieś za Łodzią oni przelecieli na ciemno zielonym /noc przecież była/, a ja stanąłem na czerwonym. Stałem na tych światłach dosyć długo. Ruszyłem, więc z kopyta, żeby ich dogonić. A tu nic. Myślę sobie, że musieli szybko jechać. Jak minąłem Kielce zadzwonili, że są ku mojemu wielkiemu zdziwieniu przed Kielcami. Mam stanąć pod dystrybutorem, bo muszą zatankować. Znajduję odpowiednie miejsce i dzwonię z informacją gdzie jestem. Zjadamy z Renatką część wiktuałów, które zabraliśmy z domu, a ich nie ma… W końcu telefon dzwoni i odzywa się kuzynka, że mają do Tarnowa około 90 km. Tak ich poprowadził GPS. Umówiliśmy się w Mucznem i pojechaliśmy dalej. Po drodze tankowanie w Ustrzykach Dolnych i próba zjedzenia śniadania w Jadłodajni przy Muzeum. Niestety jest za wcześnie. Jedziemy dalej. Mam zamiar jeść Pod Czarnym Kogutem. Zanim tam dojechałem widzę przy drodze nową Karczmę. Daję po hamulcach i wchodzimy do środka. Pani stojąca za bufetem informuje nas, że to nie jest Karczma tylko Agroturystyka. Dała się jednak uprosić i zrobiła pyszną jajecznicę. Zabieram na wszelki wypadek wizytówkę tej Agroturystyki, płacimy za śniadanie i jedziemy dalej. Po drodze kuzyn dogonił nas w Smolniku. Zatrzymałem się, aby sprawdzić, o której jest w niedzielę Msza Św., a kuzyn dał po garach i tyle go widziałem. Spotkaliśmy się w Wilczej Jamie. Gospodarze przyjęli Renatkę i mnie jak rodzinę. Powitanie było gorące. Niestety nasza bania jeszcze nie była przygotowana na nasze przyjęcie.
Czekamy, więc grzecznie pijąc herbatkę. Ja taką cienką, zimną i z pianką, ale była chyba lepsza od tej, którą pili wszyscy. W kuflu moja mi podano… W końcu idziemy pod banię. Panie jeszcze się krzątają. My starsi czekamy na tarasie, a młodzi są w domku. Po pół godzinie albo i lepiej pytamy młodych, czy Panie jeszcze są. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem, że Panie dawno już sobie poszły, tylko młodym do głowy nie przyszło, żeby nam o tym powiedzieć. Po co nas informować? Szybko się rozpakowujemy. Ja od razu montuję lodówkę. Lodówka składa się z: studni przepływowej wody z potoku, siatki /takiej komunistycznej siatki z żyłki na zakupy i linki. Do siatki wkładam kilka browarów i flaszkę. Kuzyn przywiązuje siatkę do linki i opuszczamy ją do studni. Linkę wiążemy do balustrady tarasu. Przebieramy się i w dwa samochody jedziemy do Tarnawy. Ja przy wypale po lewej zostawiam karawan. W Tarnawie wykupujemy bilety Nie do Parku tylko na ścieżkę /teraz już chyba wszyscy znają ten podstęp BPN/. I idziemy do Dźwiniacza. Wydawało mi się, że to będzie dobra przebieżka. Po ciekawym spacerze docieramy na cmentarz. Ku mojemu WIELKIEMU zaskoczeniu nikt nie wyraził ochoty pójść kilkaset metrów dalej na ten drugi. Pochodzili po cmentarzu i odpoczywali w cieniu. I tu z rękawa wyjmuję mój plan: Kto idzie ze mną do stokówki i stokówką do karawanu? Grzecznie się zapytałem. Nikt nie wyraził takiej ochoty, zwłaszcza, że po przeczytaniu mapy stwierdzili, że to dwa razy dalej niż do Tarnawy. Kolega chrześniaka stwierdził, że 6,5 km to za dużo i trzeba oszczędzać siły na jutro. Trochę się zdziwiłem, bo chłop jak wielki dąb, a okazało się, że jaja jak żołędzie. Poszedłem, zatem sam. Najpierw po bardzo zarośniętych płytach betonowych a potem stokówką. Szedłem i chłonąłem. Chłonąłem Bieszczad, widoki na ukraińską stronę, ciszę, śpiew ptaków, szemranie mijanych potoków i całą resztę też chłonąłem. Gdyby nie uporczywy ból uda, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem w tej części kontynentu. Wkurzyłem się tylko raz: po prawej ambona, po lewej lizawka i magazyn na karmę dla zwierząt. Tak się teraz poluje. Zmęczony nocną jazdą i tym spacerem wsiadam do karawanu i jadę do Mucznego. W Mucznem długie Polaków rozmowy i w końcu sen...
1 załącznik(ów)
Odp: Zapraszam do ogniska
Coś mi to jedno zdjęcie nie chciało wejść..
Odp: Zapraszam do ogniska
Właśnie dołączyłem do twojego ogniska i twojej gawędy.Posiedzę, pozwolisz, dopóki nie skończysz!:-P
Odp: Zapraszam do ogniska
Jak można to też przysiądę i poczekam na dalszy ciąg...cicho, w drugim rzędzie, na granicy światła i mroku ;)
Odp: Zapraszam do ogniska
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Dzień 1
Kolega chrześniaka stwierdził, że 6,5 km to za dużo i trzeba oszczędzać siły na jutro. Trochę się zdziwiłem, bo chłop jak wielki dąb, a okazało się, że jaja jak żołędzie. Poszedłem, zatem sam.
Muszę sprostować. Łaziłem troszkę z tym Dębem, i złego słowa nie powiem. Idzie, nie gada, nie marudzi, jak trzeba to kroku dorównuje. Dęby rogalińskie nie z kokosów a z małych żołędzi powstały. Widać kolega wiedział co może, kiedy może i nie chciał się forsować nasampierw. Rozsądnie
Z samotnego łażenia to same korzyści wynikają... a nie?
Odp: Zapraszam do ogniska
No to i ja przysiądę, uważnie posłucham bo i łazilo sie kiedyś po tych terenach, ale sporo się zapomniało, sposobność więc dobra odświeżyć pamięć a w dodatku mam plany na rok 2009 na tę okolicę. Już nic nie gadam, połaszczę się najwyżej na poczęstunek z tej.... lodówki ;)