10 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
28.12.09 Dzień drugi. Od białego rana słychać tłuczenie garnków w kuchni. Zgodnie z Pismem Świętym ostatni wstali pierwsi. Reszta schodzi się stopniowo. Ciągnie gorąca kawa. Nasza wspólnota sprawnie funkcjonuje. Następuje spontaniczny, niemówiony podział obowiązków. Szykowanie posiłków, zmywanie sprzątanie, gotowanie. Niektórzy mają dość wąską specjalizację np. codzienne gotowanie jajek na miękko:grin:.
Za oknem śnieg otulił wszystko puchową kołderką, cieniutką – bo na jabłuszkach nie daje się poszaleć. Koniec, końców po ubraniu górskich strojów i wszelkich możliwych zabezpieczeń wyruszamy na pierwszą wycieczkę. Trasa nie może być ambitna bo idą z nami dzieci;). Przezornie trzymamy się torów kolejowych. Szyny wiodą nas w głąb tunelu i na granicę naszego państwa ze Słowacją. Tu następuje też rozdział Karpat Wschodnich i Zachodnich. Podejmujemy śmiałą decyzję wspięcia się ponad torowisko i chaszczowania szlakiem przygranicznym. Po osiągnięciu nienazwanego jeszcze szczytu, spuszczamy się jeszcze mniej znaną komukolwiek trasą, która zawsze musi prowadzić nad wodę. Pokonujemy i tę przeszkodę. W sypiącym śniegu zdobywamy kolejne górki i kierujemy się do Bazy. A tam milutko, cieplutko, gorąca herbatka wjeżdża na stół. Też szykują się na Sylwestra. Wyruszamy do domu, po drodze mijamy stary zapomniany cmentarz.
Dziś nasza kolej na obiadek! Cały gar zapiekanki ryżowo–kurczakowo-warzywnej nam wyszedł i przepadł w czeluściach głodnych brzuchów.
10 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
Drugi dzień był owocny w poczynania więc fotek cd.
10 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
29.12.09 Dzień trzeci. Pogoda piękna, mroźna. Wyprawiamy się dość liczną grupą (będzie ze 16 osób, dużych i małych). Jedziemy na Przeł. Przysłup, tam wykonujemy manewry pojazdami tj. dwa jadą do Maniowa, aby czekać na pozostałych kierowców i abyśmy mogli schodzić z Matragony w innym miejscu. Rzeczywiście każdy zszedł w innym miejscu, co jednak nie do końca było zgodne z planem pierwotnym. Zaraz przy szosie zaczęliśmy się wdrapywać na stromą skarpę, zaliczając kilka zjazdów. Potem wycieczka się rozciągnęła i na szczycie trudno już było grupę ogarnąć. Po paru łykach herbaty ruszyliśmy w dół, po czym okazało się, że każdy poszedł w swoją stronę. My szliśmy po śladach, przeskakując różne przeszkody, w tym bobrowe rozlewiska, póki nie doszliśmy do torów, gdzie ślady poszły w przeciwnych kierunkach. Dogoniła nas kolejna grupa, popatrzyliśmy na mapę i podjęliśmy decyzję, że kierujemy się do ich zaparkowanego w Maniowie auta. I doszliśmy grzecznie żółtym szlakiem. Samochodzik miał przymarznięte drzwi i nie chciał nas wpuścić do środka, a tu ciemno, zimno i do domu daleko. I zero zasięgu, bo to przecież koniec świata. A i jeszcze jakieś dzieciska pod opieką, które przyznam dzielnie się sprawowały. Drzwi poddały się i kierowca swoją rodzinę chwilowo zostawił na lodzie, a nas zawiózł do naszego pojazdu. Udało się nadać SMS-a do reszty ekipy. Szczęśliwie wszyscy się odnaleźli się w cieple Radosnego Szwejkowa. Na wieczór zjechał jeszcze Łańcut i Nowa Dęba fajni ludzie.
10 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
30.12.09 Dzień czwarty. Jedziemy do Nasicznego i wspinamy się na Dwernik Kamień. Mijamy bieszczadzkie monstrum obładowane drewnem. Idzie się przyjemnie, wokół pusto (znaczy drzewa jeszcze są, ale wyniosło turystów) i biało, jedynie piły słychać w oddali. Na szczycie wieje i nie ma pełnych widoków, ale panorama okolicy też robi wrażenie. Schodzimy tę samą trasą. Jadąc do domu zatrzymujemy się na mało co nieco w Karczmie Chacie Wędrowca w Wetlinie. Ktoś mi pożałował schabowego, skończyło się na ruskich, ale ja sobie zapamiętam tę krzywdę:twisted:.
31.12.09 Dzień piąty. Przygotowania sylwestrowe: siekanie, pieczenie, smażenie chrustu, dmuchanie balonów i inne podobne. Małą grupką postanawiamy jednak zrobić mały spacer. Podjeżdżamy do Komańczy, oglądamy postępy prac przy odbudowie spalonej cerkwi (dobrze znanej na forum) i ruszamy ścieżką dydaktyczną, która szybko nam się gubi, a ponieważ mgła jak mleko, schodzimy i do domu. Jest nas coraz więcej, przyjeżdżają znajomi znajomych z Łańcuta, w kuchni tłok. A ja dostałam w przydziale kanapeczki koreczki, zejdzie się do północy. Nie jest źle, baby smarują, chłopi kroją, serce rośnie i stos kanapek również. Ustaliliśmy początek imprezy na godz. 20. Wszyscy znikają w pokojach na przebieranki. Po chwili w korytarzu pojawiają się diabły, diablice, straszydła oraz inne nieco milsze stwory. Czy można się nudzić w takim towarzystwie?:mrgreen:
6 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
01.12.09 Dzień szósty. Odpalają szampany i petardy zakłócając nocną ciszę. Każdy z każdym czule się ściska. Pełni sił i energii wyruszamy na Bazę. I dobrze zrobiliśmy bo tam towarzystwo jakieś takie oklapnięte siedziało, więc daliśmy czadu, mówiąc ogólnie;). Spacerek powrotny wszystkim dobrze zrobił, nie wiem jak inni, ale ja powędrowałam prosto do łóżka. Noc krótką była. Ale zabawa dalej trwa przenosimy się na szlak. Trasa jest całkiem miła i łatwa, potoczek bułka z masłem i jeszcze kirkut odwiedziliśmy z zachowanymi macewami.
02.12.09 Dzień siódmy. I wiadomo co. Powrót do domu. Ciężko na sercu. A widoki jak na złość, wyjątkowo ładne:cry:. Co prawda drogi białe, powoli się jedzie, ale jeszcze można się pożegnać z górkami. Wszyscy wpadli na ten sam pomysł powrotu sobotniego, więc za chwilę jedziemy w pociągu o kierunku północnym. Pomachujemy do znanego wszystkim pomnika w Rzeszowie, o dość wdzięcznej nazwie. Łapiemy gorące psy na stacji, w radyjku lista przebojów z dziesięciolecia i tak się schodzi do samego domu.
8 załącznik(ów)
Odp: Maciejka w Bieszczadach
Odp: Maciejka w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
maciej_ka
Zbliżamy się do końca...
Nie rób tego;) .......fajnie sie "tam jest"
czytam , oglądam i za chwilę już dalej następne i szkoda by było skończyć.
Odp: Maciejka w Bieszczadach
Nie mam takiej charyzmy co by dawkowac emocje:-D
Było minęło, planuję następne. I zapraszam do kompanii!
Odp: Maciejka w Bieszczadach
maciej ka... no.... no... REWELACJA! Tak się cieszę z tej relacji a jeszcze bardziej gdy zdaje ją nowy kronikarz na Forum.
Szkoda, że to kwintesencja sama i aż się prosi by maciej ka trochę "popłynęła" z obszerniejszą relacją. Ja proszę o takową przy następnych, tym bardziej, że tę przeczytałem jednym tchem. :)